Nowe informacje ujawnione przez J.K. Rowling na portalu Pottermore na temat wszystkich tych elementów magicznego świata, które związane są z Hogwartem.
- Czujesz to? - zapytał Ron ściszonym głosem, ściskając medalion w zamkniętej dłoni.
- Co mam czuć?
Ron podał mu medalion. Po chwili Harry pomyślał, że chyba już wie, o co chodziło Ronowi.
W tej krótkiej chwili Harry po raz pierwszy do końca zrozumiał, dlaczego mówiono, że Dumbledore jest jedynym czarodziejem, którego lęka się Voldemort. Gdy tak stał i patrzył na nieruchome ciało Szalonookiego Moody'ego, twarz miał straszną, przerażającą, grożną. Nie było na niej ani śladu zwykłego dobrotliwego uśmiechu, w oczach nie płonęły wesołe błyski. Była to twarz człowieka ogarniętego zimną furią, a z całej jego postaci promieniowała taka zniewalająca moc, jakby wydzielał z siebie falę przerażającego żaru.
Podeszli Fred i George. Usiedli przy stole, a Ron zaczął obmacywać swoje brwi.
- Ron, pożyczysz nam Świstoświnkę ? - Zapytał George.
- Nie, poleciała z listem - odrzekł Ron - A po co ?
- Bo George chce ją zaprosić na bal - powiedział ironicznie Fred.
- Bo chcemy wysłać list matołku - rzucił George.
Trudno było zaprzeczyć, że Cedrik o wiele bardziej pasował do roli reprezentanta szkoły niż on. Wyjątkowo przystojny, z prostym nosem, ciemnymi włosami i szarymi oczami - nie wiadomo było, kto w tych dniach budził większy zachwyt, on czy Wiktor Krum. Harry widział niedawno te same dziewczyny z szóstej klasy, którym tak zależało na autografie Kruma, jak błagały Cedrika, by im się podpisał na szkolnych torbach.
- Tak, ktoś mógłby ci znowu podrzucić smocze łajno , no nie, Percy? - zakpił Fred.
- To była próbka nawozu z Norwegii! - oburzył się Percy oblewając się rumieńcem. - To nie był żaden dowcip!
- Był - szepnął Fred do Harry`ego, kiedy wstawali od stołu. - My mu to posłaliśmy.
- Cedrik? - powtórzył Ron, kiedy Ernie popędził na górę.
- Diggory - powiedział Harry. - Pewnie postanowił zgłosić się do turnieju.
- Ten kretyn ma być reprezentantem Hogwartu? - zdziwił się Ron, kiedy przez rozgadany tłum przepychali się do marmurowych schodów.
- Wcale nie jest kretynem, nie lubisz go, bo dzięki niemu Puchoni zwyciężyli Gryfonów w quidditchu - zauważyła Hermiona. - Słyszałam, że jest bardzo dobrym uczniem... no i jest prefektem.
Wygłosiła swoje oświadczenie takim tonem, jakby kończyła sprawę.
- Lubisz go tylko dlatego, że jest przystojny - zadrwił Ron.
- O, przepraszam! Nie mam zwyczaju lubić kogoś tylko dlatego, że jest przystojny! - oburzyła się Hermiona.
Ron zakaszlał głośno, co zabrzmiało dziwnie podobnie do "Lockhart!''
- Hej, panie profesorze Moody!
Malfoy zbladł i odskoczył, rozglądając się niespokojnie za Moodym, ale ten siedział wciąż przy stole nauczycielskim, kończąc duszoną wołowinę.
- Ale z ciebie płocha tchórzofretka, Malfoy! - zadrwiła Hermiona, po czym razem z Harrym i Ronem zaczęli się wspinać po marmurowych schodach, rycząc ze śmiechu.
(...) jakoś nie bardzo chciał z nami rozmawiać, co, Bozo? A jak myślisz, dlaczego? I dlaczego włóczy się po miasteczku z bandą goblinów? Pokazuje im miejscowe atrakcje? To nonsens... Zresztą on zawsze łże jak najęty. Co się za tym kryje? Nie uważasz, że powinniśmy trochę powęszyć? Okryty niesławą były dyrektor Departamentu Magicznych Gier i Sportów, Ludo Bagman... Niezły początek, Bozo, musimy wynaleźć tylko jakąś sensacyjkę...
Teraz podniósł różdżkę Karkarow. Zawahał się przez chwilę, a potem w powietrze wystrzeliła cyfra. CZTERY.
- Co?! - ryknął Ron. - CZTERY? Ty stary, wszawy, stronniczy worku rzygowin, Krumowi dałeś dziesięć!
- Myślicie, że jest za wcześnie na wizytę u profesora Moody'ego? - zapytała Hermiona, gdy schodzili po spiralnych schodach.
- No jasne - odrzekł Harry. - Pewnie by nas wystrzelił za drzwi, gdybyśmy go obudzili o świcie, pomyślałby, że próbujemy go zaatakować we śnie. Odwiedzimy go podczas przerwy.
- Mamo, a co ty robiłaś poza sypialnią o czwartej nad ranem? - zapytał Bill, patrząc z rozbawieniem na matkę.
Pani Weasley uśmiechnęła się, a oczy jej rozbłysły.
- Byłam z twoim ojcem na nocnej przechadzce. Przyłapał go Apollion Pringle, który był wówczas woźnym... Twój ojciec do dziś ma ślady.
Wyglądały jak zdeformowane, pozbawione skorup homary, okropnie blade i oślizgłe, z mnóstwem nóżek sterczących w dziwnych miejscach. Głowy trudno było zlokalizować. Miały około sześciu cali długości [...]
-Dumbledore! - zawołała Rita Skeeter z rozanieloną miną, ale Harry spostrzegł, że pióro i pergamin znikły(...), a szpony Rity pospiesznie zatrzasnęły torebkę z krokodylej skóry. - jak się miewasz? (...) Mam nadzieję, że czytałeś w lecie mój tekst o Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów? - Czarująco paskudny - rzekł Dumbledore, a oczy mu zamigotały. - Podobał mi się zwłaszcza tn kawałek o mnie jako skretyniałym dinozaurze...
– Musi coś być – mruknęła Hermiona, przysuwając bliżej świecę. Oczy miała już tak zmęczone, że ślęczała nad Dawnymi i w ludzkiej niepamięci pogrążonymi zaklęciami i urokami z nosem tuż nad drobnym tekstem. – Nigdy by nie postawili przed wami zadania niemożliwego do wykonania.
– Ale to zrobili – rzekł Ron. – Harry, po prostu wleź do tego jeziora, wsadź głowę pod wodę, ryknij na te trytony, żeby ci oddały to, co zwędziły, i czekaj. To najlepsze, co możesz zrobić, stary.
- Witajcie śmierciożercy - powiedział cicho Voldemort. - Trzynaście lat... już trzynaście lat minęło, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. A jednak odpowiedzieliście na moje wezwanie, jakby to było wczoraj... A więc nadal jednoczy nas Mroczny znak. Lecz... czy naprawdę jednoczy? [...]
- Czuję winę. W powietrzu jest odór winy.
Zupełnie jak Moody - mruknął Harry, wsuwając list do wewnętrznej kieszeni. - "Stała czujność!". Można by pomyśleć, że łażę po zamku z zamkniętymi oczami, obijając się o ściany...
W rogu pola namiotowego utworzyła się już mała kolejka do kranu z wodą. Harry, Ron i Hermiona stanęli na końcu, tuż za dwoma czarodziejami kłócącymi się o coś zażarcie. Jednym był staruszek w długiej nocnej koszuli w kwiatki. Drugi był najwyraźniej pracownikiem Ministerstwa Magii; w ręku trzymał parę spodni w prążki i wyglądał, jakby miał się rozpłakać ze złości.
- Załóż je, Archie, nie bądź głupi, przecież nie możesz paradować w czymś takim, mugole przy bramie już zaczynają coś podejrzewać...
- Kupiłem to w sklepie mugoli. (...) Mugole to noszą.
- Mugolskie kobiety, Archie, nie mężczyźni! Mężczyźni noszą to! - odpowiedział czarodziej z ministerstwa, wymachując spodniami w prążki.
- Ani myślę chodzić w czymś takim - odrzekł oburzony staruszek - Lubię, jak mi przewiewa intymne zakątki, to bardzo zdrowe...
- Jedyną osobą, przeciw której zamierzam działać - przerwał mu Dumbledore. - Jest Lord Voldemort. Jeśli i ty jesteś przeciw niemu, to pozostaniemy po tej samej stronie.
I szczerząc zęby na widok przerażenia na twarzy wuja Vernona, ruszył w kierunku wyjścia, pchając przed sobą wózek, na którym Hedwiga robiła trochę hałasu. Wierzył, że to lato będzie o wiele lepsze od ostatniego.
Siedziałam tu sobie przy jakiejś robótce, gdy nagle poczułam przemożną potrzebę spojrzenia w kulę. Zasiadłam przed nią i zajrzałam w jej kryształowe głębie... i jak myślicie, co zobaczyłam?
- Obrzydliwego starego nietoperza w wielkich okularach - mruknął cicho Ron.
Tysiąc lub więcej lat temu,
tuż po tym, jak uszył mnie krawiec,
żyło raz czworo czarodziejów,
niezrównanych w magii i sławie.
Śmiały Gryffindor z wrzosowisk,
piękna Ravenclaw w górskich hal,
przebiegły Slytherin z trzęsawisk,
słodka Hufflepuff z dolny dna.
Jedno wielkie dzielili marzenie,
jedną nadzieję, śmiały plan:
wychować nowe pokolenie,
Czarodziejów potężny klan.
Takie są początki Hogwartu,
tak powstał każdy dom,
bo każdy z magów upartych,
zapragnął mieć swój własny tron.
Każdy inną wartość ceni,
każdy inną z cnót obrał za swą,
każdy inną zdolność chętnie krzewi,
i che jej zbudować trwały dom.
Gryffindor prawość wysławia,
odwagę ceni i uczciwość,
Ravenclaw do sprytu namawia,
za pierwszą z cnót uznaje bystrość.
Hufflepuff ma w pogardzie leni
i nagradza tylko pracowitych.
A przebiegły jak wąż Slytherin
wspiera żądnych władzy i ambitnych..
Póki żyją, mogą łatwo wybierać
Faworytów, nadzieje, talenty,
Lecz co poczną, gdy przyjdzie umierać,
Jak przełamać śmierci krąg zaklętych?
Jak każdą z cnót nadal krzewić?
Jak dla każdej zachować tron?
Jak nowych uczniów podzielić,
By każdy odnalazł własny dom?
To Gryffindor wpada na sposób:
Zdejmuje swą tiarę-czyli mnie,
A każda z tych czterech osób
Cząstkę marzeń swych we mnie tchnie.
Więc teraz ja was wybieram,
Ja serca i mózgi przesiewam,
Każdemu dom przydzielam
I talentów rozwój zapewniam.
Więc śmiało, młodzieży, bez trwogi,
Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
Ja domu wyznaczę wam progi,
A nigdy z wyborem nie zwlekam.
Nie mylę się też i nie waham,
BO nikt nigdy mnie nie oszukał,
Gdzie kto ma przydział,powiem,
Niech każde z was mnie wysłucha.
W piątek 30 października o godz. 18 przybędą do nas delegacje z Beauxbatons i Durmstrangu. Lekcje skończą się o pół godziny wcześniej...
Uczniowie odniosą torby i książki do dormitoriów i zbiorą się przed znakiem, by powitać naszych gości przed ucztą powitalną.
Rekord OnLine: 5422 Data rekordu:
10 September 2024 23:44
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.
Drogi Użytkowniku, w ramach naszej strony stosowane są pliki cookies. Ich celem jest świadczenie usług na najwyższym poziomie, w tym również dostosowanych do Twoich indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących cookies oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu. W każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień przeglądarki dotyczących cookies - więcej informacji na ten temat znajdziesz w polityce prywatności.