Nowe informacje ujawnione przez J.K. Rowling na portalu Pottermore na temat wszystkich tych elementów magicznego świata, które związane są z Hogwartem.
Dumbledore powiedział cicho:
- Och, pewnie, że nie. Ależ prymitywne.
- Co to jest, profesorze?
- Myślę, że – powiedział Dumbledore, wkładając zdrową rękę do kieszeni i wyjmując srebrny nóż, taki sam jak ten, którego Harry używał do krojenia składników eliksirów – musimy zapłacić, żeby przejść.
- Zapłacić? - Powiedział Harry. - Musimy dać coś … drzwiom?
- Tak – powiedział Dumbledore. - Krew, jeśli się nie mylę.
- Krew?
- Mówiłem, że to prymitywne. - Powiedział Dumbledore z pogardą i rozczarowaniem, tak jakby spodziewał się, że Voldemort był kimś o wyższych możliwościach. - Idea polega na tym, jestem pewien, że się już domyśliłeś, że twój wróg musi się osłabić, żeby wejść. Po raz kolejny, Lord Voldemort zdaje się nie rozumieć, że są dużo straszniejsze rzeczy niż obrażenia fizyczne.
"Drogi Łapo!
Wielkie dzięki za urodzinowy prezent dla Harry'ego! Żebyś widział, jak się ucieszył... Ma dopiero rok, a już śmiga na tej dziecinnej miotełce, i jaki z siebie zadowolony! Zresztą sam zobacz, dołączyłam zdjęcie. Miotła unosie się zaledwie na dwie stopy, ale już o mało nie zabił kota i rozbił ten okropny wazon, który Petunia przysłała mi na Boże Narodzenie (nie uskarżam się!). Oczywiście James uznał, że to bardzo zabawne, twierdzi, że Harry będzie wspaniałym graczem w quidditcha, ale musieliśmy pochować wszystkie salonowe ozdóbki, bo kiedy ten brzdąc dosiada miotły, trzeba go bardzo pilnować.
Herbatka urodzinowa była bardzo skromna, byliśmy tylko my i stara Bathilda, którą zawsze mile widzimy i która ma bzika na punkcie Harry'ego. Żałowaliśmy, że nie mogłeś się pojawić, ale w końcu sprawy Zakonu są najważniejsze, a zresztą Harry jest jeszcze za mały, żeby wiedzieć, że to jego urodziny. James zaczyna być zmęczony tym, że musi tu siedzieć, ale stara się tego nie okazywać. Dumbledore nadal ma jego pelerynę-niewidkę, więc nie ma mowy nawet o małych wypadach. Bardzo by go podniosło na duchu, gdybyś mógł do nas wpaść. Glizdek odwiedził nas w ostatni weekend, był jakiś przygaszony, pewnie z powodu McKinnów. Ryczałam przez cały wieczór, kiedy się dowiedziałam.
Bathilda wpada do nas często, to fascynująca staruszka, opowiada zdumiewające historie o Dumbledorze, choć nie jestem pewna, czy by się ucieszył, gdyby o tym wiedział! Nie wiem, czy można wierzyć we wszystko, co ona opowiada, bo wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby Dumbledore kiedykolwiek mógł być przyjacielem Gellerta Grindelwarda. Myślę, że coś jej się w głowie pomieszało, naprawdę!
Całusy,
Lily
Gellercie,
Tak, myślę, że twój pogląd, zgodnie z którym na dominację czarodziejów należy się zgodzić DLA DOBRA MUGOLI, jest chyba problemem kluczowym. Tak, dano nam niezwykłą moc i, tak, ta moc daje nam prawo do panowania, ale i obowiązek wzięcia odpowiedzialności za tych, nad którymi panujemy. Musimy to bardzo mocno podkreślać, to będzie kamień węgielny, na którym będziemy budowali przyszłość. Na pewno spotkamy się ze sprzeciwem, i to właśnie musi być podstawą naszych kontrargumentów. Chcemy przejąć kontrolę DLA WIĘKSZEGO DOBRA. Wynika z tego, że kiedy napotkamy opór, musimy użyć tylko tyle siły, ile będzie niezbędne, i ani trochę więcej. (To był twój błąd w Durmstrangu! Ale nie wypominam ci tego, bo gdyby cię nie wyrzucono ze szkoły, nigdy byśmy się nie spotkali).
Albus.
Droga Batty, dziękuję ci za pomoc. Przesyłam ci egzemplarz mojej książki, mam nadzieję, że ci się spodoba. Powiedziałaś to wszystko, nawet jeśli tego nie pamiętasz. Rita.
Byłem nieostrożny, działałem pochopnie, za bardzo polegałem na szczęśliwych przypadkach, a taka beztroska zawsze niweczy wszystkie plany, jeśli nie są przemyślane do końca. Ale teraz wiem już więcej. Zrozumiałem wiele spraw, których przedtem nie pojmowałem. To ja muszę zabić Harry'ego Pottera. Ja sam. I uczynię to.
Jakie to głupie, bezsensowne, irytujące ponad wszelką miarę, że jeszcze przez cztery dni nie może korzystać z czarów... chociaż, prawdę mówiąc, nawet gdyby mógł, i tak by ich teraz nie użył do wyleczenia tak paskudnie rozciętego palca, bo po prostu nie miał pojęcia, jak się leczy rany. Przyznał w duchu, że to poważny brak w jego czarodziejskiej edukacji, zwłaszcza ze względu na najbliższe plany. Przyrzekając sobie w duchu, że zapyta o to Hermionę, wytarł rozlaną herbatę papierem toaletowym, po czym wrócił do swojej sypialni i zatrzasnął drzwi.
- Jestem Remus John Lupin, wilkołak, zwany czasami Lunatykiem, jeden z czterech twórców Mapy Huncwotów, mąż Nimfadory, znanej jako Tonks, a ciebie, Harry, nauczyłem, jak wyczarować patronusa, który w twoim wypadku przybiera postać jelenia.
- Och, w porządku - powiedział Harry, opuszczając różdżkę - ale musiałem sprawdzić...
- Jako wasz były nauczyciel obrony przed czarną magią całkowicie się z tym zgadzam. Ron, Hermiono, nie powinniście tak szybko opuszczać różdżek.
Voldemort runął do tyłu z rozkrzyżowanymi ramionami, a jego wąskie źrenice podbiegły do górnej krawędzi jego szkarłatnych oczu.Tom Riddle padł na posadzkę z pustymi rękami, jego ciało skurczyło się i zwiotczało, z podobnej do głowy węża twarzy znikł wszelki wyraz, zagościła w niej pustka.Voldemort był martwy, zabiło go jego własne odbite zaklęcie, a Harry stał z dwoma różdżkami w dłoniach patrząc na skorupę swojego śmiertelnego wroga.
- Piertotum... och, na miłość boską, Filch, nie teraz...
Stary woźny pojawił się właśnie, kuśtykając i krzycząc:
- Uczniowie nie są w łóżkach! Uczniowie są na korytarzach!
- I mają tam być, ty cholerny kretynie! A teraz idź i zrób coś pożytecznego! Znajdź mi Irytka!
- I-Irytka? - wyjąkał Filch, jakby po raz pierwszy usłyszał to imię.
- Tak, Irytka, głupcze, Irytka! Co, nie uskarżałeś się na niego przez ćwierć stulecia? Idź i sprowadź go tutaj natychmiast!
Filch najwyraźniej uznał, że profesor McGonagall pomieszało się w głowie, ale oddalił się przygarbiony, mrucząc coś pod nosem.
- Czujesz to? - zapytał Ron ściszonym głosem, ściskając medalion w zamkniętej dłoni.
- Co mam czuć?
Ron podał mu medalion. Po chwili Harry pomyślał, że chyba już wie, o co chodziło Ronowi.
(...) - Widziałem twoje serce, ono jest moje.
- (...) Widziałem twoje marzenia, Ronaldzie Weasley, i widziałem to, czego się boisz. Wszystkie twoje marzenia mogą się spełnić, ale mogą się też spełnić twoje najgorsze obawy...
- (...) Zawsze najmniej kochany, najpierw przez matkę, która pragnęła córki... najmniej kochany teraz... przez dziewczynę, która woli twojego przyjaciela... zawsze na drugim miejscu, wiecznie w czyimś cieniu...
- (...)Po co wróciłeś? Bez ciebie było nam lepiej, bez ciebie byliśmy szczęśliwi, cieszyliśmy się, że ciebie nie ma... wyśmiewaliśmy się z twojej głupoty, twojego tchórzostwa, twojego tupetu...
- Tupetu! (...) A kto by na ciebie spojrzał? Kto by zwrócił na ciebie uwagę przy Harrym Potterze? Dokonałeś czegoś, co mogło by dorównać czynom Wybrańca? Kim ty jesteś w porównaniu z Chłopcem, Który Przeżył?
(...) - Twoja matka wyznała (...) że wolałaby mnie za syna, chętnie by cię na mnie wymieniła...
- A kto by go wolał, jaka kobieta by go chciała? Jesteś dla niego nikim, nikim, nikim. (...)
Ten Amycus uczy obrony przed czarną magią, tylko że to nie jest żadna obrona, tylko sama czarna magia. Każe nam ćwiczyć zaklęcie Cruciatus na tych, którzy dostali szlaban... Alecto, siostra Amycusa, naucza mugoloznawstwa, to teraz przedmiot obowiązkowy dla wszystkich. Musimy wysłuchiwać, że mugole to właściwie rodzaj zwierząt, że są głupi i brudni, że to oni zmusili czarodziejów do ukrycia się, bo tak ich gnębili, że teraz przywróci dawny ład.
Miecz i Medalion
Harry z Ronem znajdują miecz i próbują znaleźć miejsce do zniszczenia medalionu, który jest Horkruksem.
Obaj spojrzeli na bogato zdobiony srebrny miecz, którego wysadzana rubinami rękojeść połyskiwała w świetle rzucanym przez różdżkę Hermiony.
- Myślisz, że to ten prawdziwy? - zapytał Ron.
- Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać.
Łańcuszek z medalionem wciąż zwisał z dłoni Rona. Drgał lekko. Harry wiedział, że to, co było w nim ukryte, jest znowu zaniepokojone. Już wcześniej wyczuło bliskość miecza i chciało go zabić, byleby tylko nie dostał się w jego ręce. Teraz nie było już jednak czasu na długie dyskusje, teraz nadeszła chwila, by zniszczyć medalion raz na zawsze. Rozejrzał się, trzymając wysoko różdżkę Hermiony, i dostrzegł odpowiednie miejsce: płaski kamień w cieniu sykomory.
Pomimo wszystkich pokus, na które byłeś narażony, pomimo wszystkiego, co musiałeś wycierpieć, zachowałeś czystość serca, zachowałeś je takim, jakim było, gdy miałeś jedenaście lat, kiedy spojrzałeś w zwierciadło odbijające pragnienia twojego serca, a ono ukazało ci tylko drogę do pokrzyżowania planów Voldemorta, a nie nieśmiertelność czy bogactwo. Harry, czy zdajesz sobie sprawę, jak niewielu czarodziejów ujrzałoby to, co ty zobaczyłeś w tym zwierciadle?
– A niby dlaczego Harry Potter miałby próbować dostać się do wieży Ravenclawu? Potter należy do mojego domu!
W jej pełnym niedowierzania i złości głosie Harry dosłyszał nutkę dumy i poczuł, jak wzbiera w nim czułość do Minerwy McGonagall.
-Nie! - krzyknęła pani Weasley, gdy podbiegło kilu uczniów, chcąc je wesprzeć. - Cofnąć się! Zostawcie ją mnie!
Pod ścianami stały już setki ludzi, obserwując te dwa pojedynki. Harry tez stanął, niewidzialny, w połowie drogi między Voldemortem i Bellatriks, pragnąc atakować, ale i bronić równocześnie,i nie mając pewności,czy trafi zaklęciem tego,kogo chciał trafić.
- Co się stanie z twoimi dziećmi, kiedy cię zabije?!- wrzasnęła Bellatriks, ogarnięta szałem mordu tak jak jej pan, podskakując i robiąc uniki wśród tańczących wokół niej świetlistych grotów.-Kiedy mamusia połączy się ze swoim Fredziem?!
- Już...nigdy...nie tkniesz...moich...dzieci!-krzyknęła pani Weasley.
Bellatriks zaniosła się takim samym szyderczym śmiechem jak jej kuzyn Syriusz, gdy padał do tyłu przez czarną zasłonę w Sali Śmierci... i nagle Harry poczuł, że już wie, co się zaraz stanie, zanim to się stało.
Zaklęcie Molly przemknęło pod wyciągniętą ręką Bellatriks i ugodziło ją w pierś,prosto w serce.
Nagle usłyszeli tupot stóp, zobaczyli blask miedzi, rozbrzmiewający brzęk, pisk bólu Stworek zaczął biec na Mundungusa i uderzył go w głowę patelnią.
- Odwołaj go! Odwołaj go! Powinien być zamknięty! - wrzeszczał Mundungus, kuląc się, podczas gdy Stworek podniósł ciężką patelnię do góry.
- Stworku, nie! - krzyknął Harry.
Cienkie ramiona Stworka drżały pod ciężarem patelni, którą wciąż trzymał w górze.
- Może jeszcze jeden raz, Panie Harry? Na szczęście.
"Ale te myśli, jak deszcz bębniący w zimne okno, napotykały wciąż twardą skorupę nieodwracalnej prawdy: musi umrzeć. Muszę umrzeć. Życie musi się skończyć."
Domek Billa i Fleur stał samotnie na szczycie nadmorskiego klifu. W jego pobielanych wapnem ścianach tkwiły muszelki. Było to odludne, piękne miejsce. Za każdym razem, gdy Harry wchodził do małego domu lub do ogrodu, słyszał nieustanny szum fal uderzających o brzeg i cofających się w morską toń, miarowy szum, przypominający oddech jakiegoś wielkiego, drzemiącego stworzenia.
Na jego widok wrzuca dziecko do stojącego za nią łóżeczka i rozkłada szeroko ramiona, jakby to mogło pomóc, jakby zasłaniając dziecko, miała nadzieję, że to ona zostanie wybrana zamiast niego...
- Nie Harry, błagam, tylko nie Harry!
- Odsuń się głupia... odsuń się i to już...
- Nie Harry, błagam weż mnie, zabij mnie zamiast niego...
- To ostatnie ostrzeżenie...
- Nie Harry! błagam...zlituj się... zlituj...Nie Harry! Nie Harry! Błagam... Zrobię wszystko...
-Odsuń się... odsuń się dziewczyno...
Mógłby łatwo odsunąć ją na bok siłą...ale nie, rozsądniej będzie wykończyć ich wszystkich, całą rodzinę...
Stary woźny pojawił się właśnie, kuśtykając i krzycząc:
- Uczniowie nie są w łóżkach! Uczniowie są na korytarzach!
- I mają tam być, ty cholerny kretynie! A teraz idź i zrób coś pożytecznego! Znajdź mi Irytka!
W tym miejscu, nocą 31 października 1981 roku, stracili życie Lily i James Potterowie.
Ich syn, Harry, jest jedynym czarodziejem, który przeżył Mordercze Zaklęcie.
Ten dom, niewidzialny dla mugoli, pozostawiono w ruinach jako pomnik pamięci po Potterach i aby przypominał o przemocy, która rozdarła ich rodzinę.
- Draco żyje? Jest w zamku?
Szept był ledwo słyszalny; jej wargi prawie dotychały jego ucha, głowę pochyliła tak nisko, że jej długie włosy całkowicie przysłoniły mu twarz.
- Tak - szepnął.
Niewidzialna tarcza wyrosła pomiędzy Ronem i Hermioną, odrzucając ją do tyłu z taką siłą, że upadła na podłogę. Wypluwając włosy z ust, zerwała się na równe nogi.
- Hermiono! - krzyknął Harry. - Uspokój się!
- Wcale się nie uspokoję! - wrzasnęła.
Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie; wyglądała, jakby dostała szału.
- Oddaj mi różdżkę! Oddaj mi zaraz różdżkę!
- Hermiono, proszę cię...
- Nie mów mi, co mam robić, Harry Potterze! Ani mi się waż! Oddawaj różdżkę! A ty, TY!
Wyciągnęła ku Ronowi rękę oskarżycielskim gestem; wyglądało to tak, jakby rzucała na niego zły urok, i Harry wcale się nie zdziwił, że Ron cofnął się o kolejnych kilka kroków.
Rekord OnLine: 5422
Data rekordu:
10 September 2024 23:44
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.