Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
Przeglądając cały temat, stwierdziłam, że nie ma takowego, a chciałam coś opowiedzieć.
Myślę, że wspólnie można się pośmiać, czasami naprawdę bywa śmiesznie.
U mnie, np., sprawa wygląda tak, że tak, jak uwielbiam gotować i eksperymentować, tak w pieczeniu ciast np. jestem "cienki bolek".
Swego czasu, zbuntowałam się przed niemocą obu lewych rąk do ciast. Postanowiłam upiec ciasto kruche ze śliwkami [też spryciarz ze mnie: nie ma to jak odpowiednia poprzeczka ;p.]
Ponieważ nie słodzę niczego, byłam przerażona, jak można wsypać taką ilość cukru do ciasta! Dlatego odjęłam połowę. To samo zrobiłam z masłem. Ale dobra: robię to ciasto. I nagle dostałam "zaćmienia". Nie miałam pojęcia jak wygląda ciasto ze śliwkami. Powinno mieć 2x ciasto, a w środku śliwki. Ale mooll, oczywiście zapomniała. Wyłożywszy ciasto do formy, nie wiedziała gdzie podziać śliwki. W końcu gdzieś trzeba totalny głupek był ze mnie ;p. Z połówek śliwek ułożyłam jakieś kwiatki.
No i było śmiesznie. A ciasto wyszło total bez smaku.
A jakie były Wasz doświadczenia? Mam na myśli ogólno kulinarne? Jakieś śmieszne wpadki?
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Dom:Ravenclaw Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 400 Ostrzeżeń: 0 Postów: 79 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Co do "najlepiej" wspominanego przez rodziców doświadczenia jest po raz pierwszy zrobienie przeze mnie nalesników:
Były wakacje (3 lata temu) spokojny, letni poranek. Zapragnęłam zjeść naleśniki. Zadzowniłam do mamy z zapytaniem jak je zrobić, mama mi opowiedziała, więc wzięłam się do roboty. Wlałam do miski szklankę wody, mleka, wbiłam 2 jajka i wsypałam szklankę mąki... ziemniaczanej (była tylko ta i tortowa, a przecież sama nazwa wskazuje: tortowa jest do tortów...). Masa wyszła jakaś taka wodnista, więc dosypałam jeszcze pół szklanki mąki, zmiksowałam i OK. Trochę się zdziwiłam przy przewracaniu naleśników na patelni, kiedy to jakieś takie sztywne było, ale stwierdziłam że pewnie jednak zbyt dużo mąki i tyle. Zrobiłam 3 czy 4 i zaczęłam jeść. Skończyłam na pierwszym gryzie...
A oprócz tego razem z bratem gotowaliśmy mleko w czajniku, żeby z garnka nie wykipiało i zamiast mleka, do bitej śmietany w proszku wlałam wody z kranu (chciałam pomóc mamie), zamiast makaronu ugotowałam ryż do spaghetti. Przypaliłam też pełno garnków, a raz spaliłam szmatkę i stopiłam rączkę od noża.
Tak, mnie lepiej do kuchni nie wpuszczać.
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 29123 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,889 Data rejestracji: 21.11.09 Medale: Brak
Mam za sobą dwa spalone czajniki.
Pierwszy - oglądałam film w telewizji, a zepsuł się gwizdek w czajniku. Nic nie słyszałam, a gdy weszłam do kuchni, to już rączka się paliła.
Drugi - chciałam zrobić sobie herbatę. Czajnik stał na kuchence, więc włączyłam gaz. Ja, głupia nie wpadłam na to, aby sprawdzić, czy w czajniku jest woda. Efekt - 2 spalony czajnik.
Jeszcze miałam kilka wpadek, ale napiszę, jak mi się przypomni.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Ja sama nie miałam jakiś tragicznych wpadek... Jedyne co mi się nie udawało, nie udaje i w dalszym ciągu wątpię, żeby kiedykolwiek udało jest przewracanie naleśników. Naleśnik na 90% ląduje na podłodze. Teraz to jeszcze nic, jak żyła moja jamniczka to po naleśnika nie warto się było nawet schylać, bo po dwóch sekundach już go nie było.
Największa jazda była na Korsyce (taka mała wyspa koło Włoch). Mieszkałam z rodzicami w klasztorze (; d), bo był tam mój wujek, który jest księdzem (; dd). Było tam trochę ludzi i zwykle parę osób się angażowało w gotowanie każdego dnia. Nadszedł taki dzień, kiedy wszyscy wybrali się w góry, zostaliśmy tylko ja i moi rodzice. Nam więc przypadło gotowanie. Trzeba przyznać, że osób było trochę. Kochany, mądry tatuś nastawił wodę na makaron i poszedł po 2 kilogramy makaronu. Ale po co czekać, aż woda się zagotuje, nie? Trza wrzucić od razu. Tak też tatuś zrobił. Co wyszło, nie powiem. Bezkształtny zlepek makaronu, dwa kilo oczywiście. No baa.
Dom:Slytherin Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1417 Ostrzeżeń: 0 Postów: 224 Data rejestracji: 11.10.09 Medale: Brak
Jako trzynastoletni dzieciak about zapragnęła zrobić kotlety w panierce. Niby nic trudnego, przepis znałam. Wybrałam się z pełnym portfelem do sklepu, kupiłam piersi, płatki górskie i jakąś surówkę. Zadowolona wróciłam do domu, rozpakowałam piersi, obtoczyłam w płatkach i...włożyłam na patelnię. Cieszyłam się jak głupia. Niestety wszystkie płatki odpady, mięso było nie umyte, nie posolone i popieprzone. Efekt był naprawdę marny. Teraz pamiętam zawsze o umyciu, posoleniu i popieprzeniu. Pamiętaj kucharzu młody o tychże trzech świętych zasadach!
__________________
Gdyby ludzie rozmawiali tylko o tym, co rozumieją, zapadłaby nad światem wielka cisza.
Dom:Ravenclaw Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie Punktów: 2669 Ostrzeżeń: 1 Postów: 675 Data rejestracji: 16.02.09 Medale: Brak
Lubię gotować, ale zawsze pod okiem mamy albo z książka kucharską. ;d Co nie znaczy, że wpadki kulinarne mnie omijają. ^^
Pewnego dnia moją mamę bolała głowa i razem z siostra miałyśmy usmażyć mięso na patelni. Niby nic trudnego, no ale jak to my, zawsze coś sknocimy. Gdy położyłyśmy to wyżej wspomniane mięso na patelnię, to strasznie wolno się rumieniło. Stwierdziłyśmy, że skoro tak wolno się smaży, to możemy je na chwilkę opuścić; wyszłyśmy więc do swojego pokoju na parę minut. Po chwili na pokoju wpadła wściekła mama i oznajmiła nam, że mięso się spaliło, a my nawet nie poczułyśmy dymu. Tak oto spaliłyśmy obiad i trzeba było gotować następny. Kiedyś tez ja ugotowałam ziemniaki na obiad. Oczywiście zapomniałam ich posolić i nie nadawały się do spożycia - miały mdły smak. Oprócz tego przypalałam ciasta, naleśniki (ostatnio były niemalże czarne Oo) i inne potrawy.
Jak przypomnę sobie o mojej innej kulinarnej wpadce, to edytnę.
Samo wpuszczenie mnie do kuchni, żebym coś ugotowała jest wpadką...
Nie lubię gotować, a kiedy próbuję, nie wychodzi mi to. Moich wpadek było całkiem sporo... począwszy od przesolonego makaronu, skończywszy na pięciokrotnym przywarciu 'naleśników' do patelni. (ups, nie wiedziałam, że trzeba ją rozgrzać) Można powiedzieć, że wszystko co ugotowałam, prócz zupki z czajny i kisielu, to wpadka. :}
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Konduktor Błędnego Rycerza Punktów: 903 Ostrzeżeń: 2 Postów: 295 Data rejestracji: 06.08.09 Medale: Brak
No ja zawsze lubiłam gotować i będę jednakże ostatnio się zirytowałam trochę .. heheh. Dokładnie przed wczoraj piekłam sernik z moją siostrą, po włożeniu placka do piekarnika wydawało mi się, że będzie pyszny. Niestety z przyczyn niewyjaśnionych placek nie udał się. Potem zaczęłam robić babeczki i przez nasze gapiostwo babeczki si spaliły No, ale nic - nie poddaję się
__________________
pozdrawiam drogi Gościu :*
"Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony"
Dom:Gryffindor Ranga: Wybitny Uczeń Punktów: 619 Ostrzeżeń: 0 Postów: 139 Data rejestracji: 15.07.09 Medale: Brak
Temat akurat dla mnie! Na wpadkach kulinarnych nieźle się znam
Pamiętam trzy takie krzywe akcje, które zdarzyły się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy :
1. Serial w telewizji, a za mną goni głód. Reklama. Wchodzę do kuchni, wyciągam garnuszek i jajko z lodówki. Słyszę, że przerwa się skończyła. Bezmyślnie wkładam jajka do garnka, stawiam na gazie i biegnę do pokoju. Po kilku minutach czuję, iż po mieszkaniu unosi się niemiły zapach. Wracam do kuchni. Patrzę, a moja kolacja gotowała się bez wody.
2. Wracam ze szkoły. Brat nie zrobił obiadu, tylko zostawił karteczkę na lodówce : "Warzywa masz w zamrażarce, usmaż sobie, bo ja nie miałem na to czasu". Wyciągnęłam je całe zamrożone. Od razu wsypałam na patelnię polaną olejem. Od razu zaczęły się palić. Jako iż nie miałam przy sobie żadnej szmaty, ogień ugasiłam swoją bluzą. Odechciało mi się jedzenia czegokolwiek.
3. Dziś rano, robiąc sobie śniadanie, dodałam do niego chili. Po czym podrapałam się w nos, który momentalnie zaczął mnie piec. Podbiegłam do zlewu i zaczęłam przemywać twarz, zostawiając garnek na kuchence. Oczywiście, jak wróciłam, potrawa była spalona.
Wtedy to był koszmar, ale teraz mam z tego niezłą pompę
Nie posiadam talentu do gotowania, ani cierpliwości.
Dom:Gryffindor Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2276 Ostrzeżeń: 2 Postów: 537 Data rejestracji: 16.03.10 Medale: Brak
Razem z przyjaciółką zamierzałyśmy upiec pieguski. Znalazłyśmy książkę kucharską, narobiłyśmy bałaganu w kuchni, ale coś tam nam wyszło. Wyłożyłyśmy na blaszkę i wstawiłyśmy do nienagrzanego piekarnika. Niestety ciasteczka nie wyszły, zamiast kółeczek wszystko się rozlało po całej powierzchni blaszki. Do dzisiaj nie wiem, co zrobiłyśmy źle, oprócz nienagrzania piekarnika.
Kiedyś próbowałam też upiec murzynka. Wszystko ładnie szło, wstawiłam blaszkę do piekarnika i czekałam. W końcu upłynął odpowiedni czas i wyjęłam swój wypiek z piekarnika z zamiarem pokrojenia go. Nie mam pojęcia, dlaczego ze środka wypłynęło surowe ciasto...
Nie potrafię gotować i chyba nigdy się nie nauczę. Nawet jajecznica jest jakaś niesmaczna kiedy to ja ją zrobię.
__________________
Śmierć moja zwabiła wiatr w niedomknięty słoik
Potem śmierć zasiała mak - wiatr się ukoił
Ten wiatr - on do kolan jej padł.
Dom:Slytherin Ranga: Zastępca Dyrektora Punktów: 3783 Ostrzeżeń: 1 Postów: 309 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
No cóż, ja zawsze staram się trzymać z dala od kuchni, bo moje talenty kulinarne są bardzo ograniczone... Moja największa porażka to przypalenie makaronu... Po prostu nastawiłam, żeby się gotował i wyszłam do pokoju oglądać jaki film. Oprzytomniałam (po dosyć długim czasie), kiedy poczułam nieprzyjemny zapach- cała woda wyparowała i makaron się po prostu spalił...
__________________
Żeby docenić wartość jednego roku,
zapytaj studenta, który oblał końcowe egzaminy.
Żeby docenić wartość miesiąca,
spytaj matkę, której dziecko przyszło na świat za wcześnie.
Żeby docenić wartość godziny,
zapytaj zakochanych czekających na to, żeby się zobaczyć.
Żeby docenić wartość minuty,
zapytaj kogoś, kto przegapił autobus lub samolot.
Żeby docenić wartość sekundy,
zapytaj kogoś, kto przeżył wypadek.
Żeby docenić wartość setnej sekundy,
zapytaj sportowca, który na olimpiadzie zdobył srebrny medal.
Czas na nikogo nie czeka.
Łap każdy moment, który ci został, bo jest wartościowy.
Dziel go ze szczególnym człowiekiem
- będzie jeszcze więcej wart.
Dom:Slytherin Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2217 Ostrzeżeń: 0 Postów: 501 Data rejestracji: 15.10.08 Medale: Brak
Pomijając fakt, że notorycznie przypalam ziemniaki/makaron, rozgotowuję ryż, to przydarzyła mi się jedna wpadka, która dała mi wielką nauczkę na całe życie. Otóż postanowiłam ugotować kisiel. Nic trudnego, prawda? Oczywiście, że nie, pod warunkiem, że nie jest się tak roztrzepanym jak ja. Nie wiem jak to zrobiłam, ale zamiast cukru dodałam soli. Nigdy nie zapomnę miny mojej siostry jak spróbowała mojego wynalazku i jej stwierdzenia "ty to chcesz mnie otruć!" ;d
__________________
Wbrew powszechnie panującym pogłoskom, al_kaida jest rodzaju żeńskiego.
______________________________________________
Pozdrowienia dla wszystkich, którzy czytają moje wypociny
Dom:Ravenclaw Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 383 Ostrzeżeń: 0 Postów: 125 Data rejestracji: 05.08.10 Medale: Brak
A więc tak. Miałam zrobić jajecznicę... prosta rzecz. no to robie spokojnie i wszystko jest ok. Ale ja mam kuchenkę gazową i płomień na chwilę zgasł. Chciałam pochwycić w ręce garnek aby go przestawić ale był za gorący to założyłam rękawice. Następnie wzięłam w ręce zapałki, nie ściągając rękawic, aby zapalić płomień. No to wzięłam i zapalam. Ponownie ustawiam na swoim miejscu palnik, przytrzymując dłużej dłonią (w rękawicy) uchwyt. I już miałam ściągnąć, ale zauważyłam że rękawica którą miałam założoną na rękę zaczęła się palić. No to ja prędko lecę do zlewu, jak mi się kopci i wsadzam rękawicę do brudnych garów zalanych wodą. Uff... jaka ulga. Wielka dziura wypalona w rękawicy Palce lekko czerwone, ale skóra się nie stopiła. Teraz już przynajmniej wiem, że nie zapala się zapałek z założonymi na dłonie rękawicami.
__________________
Nie każde złoto jasno błyszczy,
Nie każdy błądzi, kto wędruje,
Nie każdą siłę starość niszczy,
Korzeni w głębi lód nie skuje,
Z popiołów strzelą znów ogniska,
I mrok rozświetlą błyskawice,
Król tułacz wróci na stolicę.
Dom:Gryffindor Ranga: Barman w Trzech Miotłach Punktów: 1322 Ostrzeżeń: 0 Postów: 395 Data rejestracji: 09.04.10 Medale: Brak
raz jak robiłam zupę to nie zauważyłam co robię-zamyśliłam się totalnie-i wsypałam całą torebkę pieprzu....była top najbardziej ognista zupa w całym moim życiu
__________________
Atra gülai un ilian taught ono un atra ono waíse skölir frá rauthr.
Moje eksperymenty kulinarne nie są może znów takie straszne, cóż, ostatnio przypaliłam babkę rozgrzewaną, ale to nic takiego, dało się zjeść. Najgorsza była moja pierwsza próba zrobienia jajecznicy (właściwie zawsze gdy ją robię coś nie wychodzi=D). Po prostu byłam taka genialna, że wsypałam cebulę na zimny tłuszcz i mi nic z tego nie wyszło. A raz znowu postawiłam patelnię z olejem na kuchence i poszłam do łazienki. Jak przyszłam, po tłuszczu mało zostało, a zapach był okropny...
Jak mi się jeszcze coś przypomni, to wrócę z editem=)
No mi się jeszcze coś przypomniało. MLEKO. Zawsze gdy muszę przypilnować, żeby nie wykipiało, kipi. Mogę się cały czas patrzeć na nie i nic się nie dzieje - wystarczy, że odwrócę głowę na chwilę - od razu kipi. To mnie już denerwuje.
No i jeszcze starsznie lubię przypalać garnki (jak tak dalej pójdzie, to mama będzie gotowała zupę na patelni=D)
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 25964 Ostrzeżeń: 0 Postów: 222 Data rejestracji: 08.08.08 Medale:
Co tu dużo mówić: nie posiadam absolutnie żadnych zdolności kulinarnych i szczerze mówiąc siedzenie w kuchni w ogóle mnie nie bawi. Jeśli coś przygotowuję, zazwyczaj ogranicza się to do otwarcia słoika z gotowym daniem i podgrzaniem tegoż dania lub ewentualnie do rozrobienia sosu z proszku i ugotowania sobie woreczka ryżu. Kiedyś jednak, gdy moja mama wierzyła jeszcze, że i ze mnie może być kucharka czynnie uczestniczyłam (a raczej byłam zmuszana do uczestnictwa) w kuchennym życiu rodziny. Moja kariera z serii Wielki Świat. Kuchenny Blat szybko się zakończyła przez szereg uroczych "wpadek":
1. Gdy zrobiłam barszcz czerwony, wszyscy dodawali mi otuchy słowami "niczego sobie ta twoja pomidorowa" (nawet ziemniaki w tej zupie nie podpowiedziały im, że to NIE jest pomidorowa).
2. Próbowałam kiedyś smażyć naleśniki, ale ni cholery nie mogłam ładnie rozprowadzić ciasta po patelni, więc marne, dziurawe ochłapy, które udało mi się zrobić, nakarmiły kosz na śmieci.
3. Podczas pewnych świąt Bożego Narodzenia, natchniona ciepłą, domową atmosferą postanowiłam (w dowód mych żarliwych uczuć żywionych względem rodziny bliższej i dalszej w tym magicznym czasie) upiec pyszne (jak głosił przepis) ciasto z miodem. Zakalec nie był najgorszym mankamentem mego tworu (bo spokojnie można przymknąć na niego oko przy odrobinie dobrej woli). Najgorsze było to, że pomimo obecności miodu, cukru itd. ciasto było... gorzkie i cierpkie. Przez cały rodzinny posiłek nikt go nie tknął (wystarczyło, że mama mówiła gościom, że jest mojego autorstwa) pomimo uroczego (nieco krzywego, gdyż także mojego autorstwa) uśmiechu, którym obejmowało wszystkich wokół. W końcu babcia się zlitowała i (by zrobić mi przyjemność) wepchnęła w siebie dwa kawałki. Na szczęście żyje do dziś.
4. Jeszcze nigdy nie udało mi się NIE spalić cebuli, pomimo najszczerszych chęci, że tym razem skubaną upilnuję.
5. Kiedyś pozwolili mi zrobić pierogi (hahaha). Nie mogłam rozwałkować ciasta, bo się bardzo lepiło, miało grudki i ogólnie wyglądało jak gruda kleju. Gdy udało mi się je wreszcie rozwałkować porobiły się dziury, które starałam się nieudolnie zakleić. Potem wrzuciłam swoje pożalsięboże twory do wrzątku, jednak połowa rozleciała się jeszcze przed dotknięciem wody. Parę okazów przetrwało gotowanie, jednak nawet mój brat (cieszący się w rodzinie zasłużoną opinią człowieka, który zje wszystko) nie chciał ich tknąć (tym samym tracąc swój tytuł wszystkożernego).
Teraz mama nie wpuszcza mnie do kuchni i wszyscy są szczęśliwi, a ja mam podczas świąt dużo wolnego czasu i siedzę sobie na Hogs podczas gdy moja siostra jest kuchennym pomagierem (by nie rzec - popychadłem) szanownej rodzicielki ; D
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Gajowy Hogwartu Punktów: 996 Ostrzeżeń: 0 Postów: 230 Data rejestracji: 25.07.10 Medale: Brak
Moja mam podczas ferii pracuję, więc ja jestem odpowiedzialna za gotowanie. Normalnie jest to podgrzanie zupy, ewentualnie usmażenie kotleta, ale tym razem mama wymyśliła sos pomidorowy. Wysłała mi na gg przepis, a ja latałam co chwilę, żeby zrobić wszystko dobrze. Niestety... Sos przypominał wszystko, ale na pewno nie sos. Bardziej pomidorową.
Co się okazało - wszystko zrobiłam dobrze, tylko mama dała proporcje na garnuszek a ja zrobiłam w garnku...
__________________
"Jest jedna rzecz, którą Bóg uwielbia: każe robić coś ludziom, którzy zarzekali się, że 'nigdy tego nie zrobią'." S. King "Podpalaczka"
Największa fanka starego Disneya i polskich wersji bajek
Dom:Ravenclaw Ranga: Uzdrowiciel Punktów: 2495 Ostrzeżeń: 1 Postów: 421 Data rejestracji: 30.08.08 Medale: Brak
Całkowitą kuchenną sierotą nie jestem, ale w kuchni robię się niesamowicie roztargniona, z tego powodu moją kulinarną zmorą od niepamiętnych czasów są przyprawy. Jeżeli akurat nie zapomnę, że to, co właśnie smażę/gotuję/mieszam powinno być przyprawione, a zapominać zdarza mi się zastraszająco często (bo przecież nie ma żadnej różnicy - nie ma, do czasu, gdy trzeba zjeść te nieposolone ziemniaki), na pewno coś zepsuję. Ponieważ kuchennej intuicji nie mam za grosz, zawsze, ale to zawsze muszę mieć dokładnie podane ile i jakich przypraw mam dodać. Do pasji doprowadzają mnie wszystkie przepisy, w których napisane jest "do smaku" - w moim przypadku oznacza to kolejną kulinarną katastrofę. Nie umiem i już. Oczywiście bardzo to bawi mojego ojca, który potrafi postawić przed sobą szereg słoiczków, buteleczek z przyprawowym ustrojstwem i wymieszać wszystko tak, że ma to ręce i nogi. Na szczęście Rodzinka nauczyła się przebiegać mi z pomocą, gdy trzeba cokolwiek przyprawić, aby uniknąć absolutnie niejadalnych smakołyków.
Zdarza mi się zapominać o podstawowych składnikach. Kluski śląskie bez mąki? A jakże. Sernik bez cukru? I owszem. Piernik bez proszku do pieczenia? Oczywiście. Wypieki w moim wykonaniu to osobna historia - mam genetyczną, odziedziczoną po mamie niezdolność do pieczenia ciast. Dzień, w którym jakiekolwiek mi wyjdzie będzie końcem świata.
Dom:Slytherin Ranga: Barman w w Świńskim Łbie Punktów: 1390 Ostrzeżeń: 0 Postów: 220 Data rejestracji: 04.12.09 Medale: Brak
Ha, ha, wpadek ci u nas dostatek, a ja swe dodam ^^
Otóż, to było dosyć dawno temu. W każdym razie, rodzice byli długo poza domem i kiedy wrócili poprosili, żeby zrobić im kawę. No więc w totalnej euforii - nawet nie wiem już dlaczego - zabrałam się za przygotowywanie tegoż napoju. Nasypałam kawy do kubków, nastawiłam czajnik (elektryczny) i biegałam pomiędzy kuchnią, a pokojem, bo rozmawialiśmy. Dopiero małe zwarcie, które wywaliło korki w całym mieszkaniu, spowodowało, że zwróciłam uwagę na to, że przecież robiłam kawę. Wchodzę do kuchni,. a tam taki dym z czajnika...Po dokładnym zbadaniu przyczyn całej katastrofy, okazało się, że nie nalałam wody i czajnik po prostu się przegrzał.
Innym razem z kuzynką gotowałyśmy jajka. Miałyśmy zamiar dodać je do sałatki. Postawiłyśmy je na gaz i oczywiście zajęłyśmy się czymś zupełnie innym. A że mogłabym mieć na drugie imię Skleroza, to o gotujących sie jajkach przypomniał nam wybuch w kuchni. Woda wyparowała i... no cóż trzeba było wietrzyć mieszkanie. Ach, cuchnąca zemsto.
Ogólnie nie mam problemu z gotowaniem - tak przynajmniej twierdzi rodzinka. Mam za to problemy z pamięcią, dlatego, nauczyłam się, że kiedy gotuję muszę być cały czas w kuchni, bo inaczej koniec, można się pożegnać z obiadem, a mama ma czasem ciężką rękę, że o słowach nie wspomnę
Inną sprawą jest, że panicznie boję się robić naleśniki. Uciekam od tego, jak tylko się da.
__________________
"Życie nie jest idealne, Człowieku-Wiadro" T. Pratchett
Dom:Gryffindor Ranga: Minister Magii Punktów: 2021 Ostrzeżeń: 1 Postów: 124 Data rejestracji: 21.07.10 Medale: Brak
Mam za sobą dwa spalone czajniki.
Ja też... Dlatego od czasu kiedy doszło do owego zdarzenia, nie wspominając już, że dwa razy po rząd zaprzestałam używania czajników na gaz i teraz moimi kompanami są tylko te elektryczne ;x
Poza tym pamiętam jak kiedyś gdy zajmowałam się 5-letnią kuzynką cały dzień i byłyśmy same u mnie w domu ona poprosiła mnie żebym zrobiła jej naleśniki. (Jestem zupełną ofiarą w kuchni ;/ ) Tak więc wydrukowałam przepis z internetu na naleśniki z jabłkami (bez przepisu nie poszłabym za daleko, jak i z samym przepisem...) i zaczęłam postępować 'niby' wg. instrukcji. Wszystko dobrze szło, aż do momentu kulminacyjnego czyli gdy musiałam nałożyć wykonaną masę na rozgrzaną patelnię. Efekt był taki, że z patelni strzelił płomień ognia, prawie pod sam sufit! Szczęście, że mnie nie dotknął i zdążyłam upaść na podłogę ;f Do dziś nie wiem co ja takiego zmalowałam, że tak się stało, ale wiem jedno: już nigdy nie będę robić naleśników.^
__________________
Miłość opiera się na paradoksie - to tak jakby kurwa była dziewicą . Jędzowata i uparta, egocentryczna i neurotyczna, stanowiła modelowy przykład trudnego charakteru.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.