Nowe informacje ujawnione przez J.K. Rowling na portalu Pottermore na temat wszystkich tych elementów magicznego świata, które związane są z Hogwartem.
Gdy wszedł do Esów i Floresów, natychmiast podbiegł do niego księgarz.
- Hogwart? - zapytał - Nowe podręczniki?
- Tak, potrzebuje...
- Proszę się odsunąć - Przerwał mu niecierpliwie sprzedawca, odpychając go na bok. Wyjął parę grubych rękawic, chwycił wielką, sękatą laskę i ruszył ku drzwiczkom klatki z " Księgą potworów"
- Niech pan się wstrzyma - powiedział szybko Harry. - Tę już mam.
- Ma pan? - Na twarzy księgarza pojawiła się wielka ulga. - Dzięki za to niebiosom. Już pięć razy dzisiaj mnie pogryzły...
- Rozwinęliśmy produkcję poważniejszej serii - powiedział Fred. - Zabawnie się złożyło... - Nie uwierzyłbyś, ilu ludzi, nawet tych pracujących w Ministerstwie, nie umie rzucić porządnego Zaklęcia Tarczy - podjął George. - Oczywiście, oni nie mieli ciebie za nauczyciela, Harry. - Dokładnie... Myśleliśmy, ze Kapelusze Tarczy będą zabawne, no wiesz, podpuścić kumpla, żeby rzucił w ciebie klątwą, kiedy to założysz i obserwować jego minę, kiedy zaklęcie odbije się. Ale ministerstwo zakupiło pięćset, jako standardowe wyposażenie personelu pomocniczego. I wciąż dostajemy zamówienia hurtowe! - Więc rozwinęliśmy produkcję - Płaszcze Tarczy, Rękawiczki Tarczy... - ... To znaczy, nie pomogłyby przeciw Niewybaczalnym, ale łagodzi pomniejsze klątwy lub uroki... - I wtedy pomyśleliśmy, ze moglibyśmy zająć się całą strefą związaną z Obroną Przed Czarną Magią, bo to kopalnia pieniędzy - kontynuował rozentuzjazmowany George. - To jest super. Spójrz, Błyskawiczny Proszek Ciemności, importujemy go z Peru. Przydatne, jeśli chcesz szybko uciec. - A nasze Detonatory Przynęty znikają już z półek, sam zobacz - powiedział Fred, wskazując na dziwnie wyglądające, czarne przedmioty, próbujące uciec z widoku. - Po prostu upuszczasz jednego ukradkiem, a on ucieka i wydaje głośny dźwięk, odwracając uwagę od ciebie.
Przez chwile patrzyli na siebie w milczeniu. A potem rozległ się huk i Hermiona zniknęła w kłębie czarnego dymu.
- Hermiona krzyknęli obaj, a taca ze śniadaniem zsunęła się Harry'emu z kolan i upadła z trzaskiem na podłogę.
Hermiona wyłoniła się z dymu, kaszląc i ściskając mały teleskop. Pod okiem miała fioletowy siniak.
- Ścisnęłam to.... i mnie rąbnęło! - wydyszała
Slughorn uniósł pulchną rękę i przycisnął drżące palce do ust. Przez chwilę wyglądał jak wielkie dziecko.
- Nie jestem z tego dumny... - wyszeptał przez palce. - Wstydzę się tego... tego, co ukazuje to wspomnienie... Chyba... chyba wyrządziłem wtedy wielką szkodę...
- Może pan wszystko odrobić, dając mi to wspomnienie. Byłby to bardzo odważny i szlachetny czyn.
- A właściwie co to była za krew? - zapytał Dumbledore, przekrzykując bicie pięknego, starego zegara.
- Na ścianach? Smocza! - odkrzyknął pulchny czarodziej, bo właśnie w tej chwili z ogłuszającym zgrzytem i dzwonieniem u sufitu zawisł żyrandol.
Jeszcze tylko brzdąknęły wszystkie struny w pianinie i zalegla cisza.
- Tak jest, smocza - powtórzył czarodziej niefrasobliwym tonem. - Moja ostatnia butelka, a ceny są teraz niebotyczne. Ale wciąż zdatna do użytku.
Podszedł do kredensu i zdjął z niego kryształowy flakonik, badając jego zawartość pod światło.
- Hmm. Trochę przykurzona.
Snape do Harry'ego
Rozmowa w trakcie drogi do zamku po znalezieniu Harry'ego w pociągu.
- Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów za twoje spóźnienie - powiedział Snape. - Tak... i... powiedzmy... dodatkowo jeszcze dwadzieścia za twój mugolski przyodziewek. Wiesz co, Potter, chyba jeszcze nigdy żaden dom nie stracił tyle punktów tak wcześnie... nawet nie doszliśmy do deseru. Myślę, że ustanowiłeś rekord.
Snape i Slughorn
Rozmowa na przyjęciu bożonarodzeniowym u Slughorna
-Przestan się dąsać, Severusie, i przyłącz się do nas! - Slughron czknął głośno. - Właśnie mówiłem o zupełnie wyjątkowym talencie Harry'ego do sporządzania eliksirów! Oczywiście to trochę twoja zasługa, uczyłeś go przecież przez pięć lat!
Snape, uwięziony pod ramieniem Slughorna, który zawiesił się na nim całym ciężarem, spojrzał sponad swojego haczykowatego nosa na Harry'ego i oczy mu się zwęziły.
-To zabawne, jakoś nigdy nie miałem wrażenia, żebym czegoś Pottera nauczył.
- Mieliście już chyba pięciu nauczycieli tego przedmiotu.
"Chyba... Tak jakbyś nie obserwował przyjścia i odejścia każdego z nich, Snape, mając nadzieję, że w końcu tobie to przypadnie", pomyślał Harry z pogardą.
- I musisz stanąć bliżej. Podeszła, stanęła między nimi i dotknęła końcem różdżki ich złączonych dłoni.
Rozległ się głos Narcyzy:
- Severusie, czy przysięgasz, że będziesz strzegł mojego syna Dracona, kiedy będzie próbował spełnić wole Czarnego Pana?
- Przysięgam.
Z różdżki wydobył się cieki języczek jasnego płomienia, który owinął się wokół ich dłoni jak rozpalony do czerwoności drut.
- I czy przysięgasz, że będziesz chronił go od wszelkiego nieszczęścia, ze wszystkich swoich sił i wykorzystując wszystkie swoje uzdolnienia?
- Przysięgam
Drugi płomień wystrzelił z różdżki oplótł pierwszy, tworząc z nim ognisty łańcuch.
- I jeśli okaże się to konieczne... jeśli Draconowi się nie powiedzie... - wyszeptała Narcyza (dłoń Snape'a drgnęła w jej dłoni, ale jej nie cofnął) - czy przysięgasz, że dokończysz dzieła, które Draconowi zlecił Czarny Pan?
Przez chwilę panowało milczenie. Bellatriks wpatrywała się w Snape'a szeroko otwartymi oczami.
- Przysięgam - powiedział Snape.
Pani Pomfrey przycisnęła sobie palce do ust, przełykając łzy, z szeroko otwartymi oczami. Gdzieś w ciemności rozległ się przedziwny śpiew feniksa - lament pełen bólu i jakiegoś tragicznego piękna. A Harry poczuł tak jak kiedyś, że ten śpiew jest w nim, nie gdzieś na zewnątrz: to jego własny żal przemieniony magią w pieśń, rozbrzmiewał po błoniach i wpadał przez okna do zamku.
Chwilę później usłyszały jakiś ruch, w następnej sekundzie drzwi uchyliły się nieznacznie. W szczelinie widać było wysokiego mężczyznę z długimi, czarnymi włosami przesłaniającymi ziemistą twarz. Czarne oczy przyglądały im się badawczo.
- Jestem nauczycielem! - ryknął. - Nauczycielem, Potter! Jak śmiesz grozić, że wywalisz mi drzwi?!
- Przepraszam, panie profesorze - powiedział Harry, wymawiając z naciskiem dwa ostatnie słowa, po czym schował różdżkę za pazuchę.
Hagrid wytrzeszczył oczy.
- A od kiedy to mówisz do mnie "panie profesorze"?
- A od kiedy mówisz do mnie "Potter"?
Stanley Shunpike, konduktor popularnego czarodziejskiego środka lokomocji, Błędnego Rycerza, został aresztowany pod zarzutem aktywnego śmierciożerstwa. Pan Shunpike, lat 21, został osadzony w areszcie ubiegłej nocy po nalocie na jego dom w Clapham...
- Walcz - zawołał Harry. - Walcz, ty tchórzliwy...
- Nazwałeś mnie tchórzem, Potter? Twój ojciec atakował mnie tylko wtedy, gdy miał obok siebie swoich trzech kumpli, to jak nazwiesz jego?
- Mógłbyś ją przeprosić - zaryzykował Harry.
- Tak? Żeby znowu podziobały mnie jakieś kanarki? - mruknął Ron.
- Po co ją przedrzeźniałeś?
- Naśmiewała się z moich wąsów!
- Ja też, czegoś tak głupiego jeszcze nie widziałem.
(...) a Romilda Vane zapytała mnie tylko, czy to prawda, że masz na piersiach wytatuowanego hipogryfa.
Ron i Hermiona ryknęli śmiechem. Harry zlekceważył ich.
- Co jej powiedziałaś?
- Że nie hipogryfa, tylko rogogona węgierskiego - odpowiedziała Ginny, bezmyślnie przewracając stronę gazety. - To o wiele bardziej pasuje do macho.
I opuścił gabinet, ale zanim odszedł, Harry zdążył uchwycić spojrzeniem jego twarz, na której teraz malowało się takie samo szczęście jak wówczas, gdy dowiedział się, że jest czarodziejem. Takie samo szczęście, które nie uwydatniało jego pięknych rysów, ale w jakiś sposób czyniło je mniej ludzkimi...
- Nie - zaprzeczył Harry, żałując, że w ogóle się odezwał. - Mówiłem tylko, że Flegma... to znaczy Fleur...
- Ja tam bym wolała mieć w rodzinie Tonks - powtórzyła Ginny. - Z nią przynajmniej można mieć ubaw.
- Ostatnio nie bardzo - powiedział Ron. - Za każdym razem, kiedy ją widzę, coraz bardziej przypomina Jęczącą Martę.
Nie rozumiesz? Voldemort sam stworzył sobie największego wroga, podobnie jak wszyscy tyrani na całym świecie! Masz pojęcie, jak bardzo tyrani lękają się ludzi, których uciskają? Wszyscy zdają sobie sprawę, że któregoś dnia, wśród wielu ofiar z całą pewnością znajdzie się ktoś, kto powstanie przeciw nim i pomści się!
Nagle zapiekło go w oczach i zamrugał. Poczuł się głupio, ale fakt, że miał kogoś poza murami Hogwartu, kto się o niego martwił prawie jak ojciec, był najwspanialszą stroną odkrycia, że ma ojca chrzestnego... a teraz żadna sowa nie sprawi mu już tej ulgi...
Dumbledore powiedział cicho:
- Och, pewnie, że nie. Ależ prymitywne.
- Co to jest, profesorze?
- Myślę, że – powiedział Dumbledore, wkładając zdrową rękę do kieszeni i wyjmując srebrny nóż, taki sam jak ten, którego Harry używał do krojenia składników eliksirów – musimy zapłacić, żeby przejść.
- Zapłacić? - Powiedział Harry. - Musimy dać coś … drzwiom?
- Tak – powiedział Dumbledore. - Krew, jeśli się nie mylę.
- Krew?
- Mówiłem, że to prymitywne. - Powiedział Dumbledore z pogardą i rozczarowaniem, tak jakby spodziewał się, że Voldemort był kimś o wyższych możliwościach. - Idea polega na tym, jestem pewien, że się już domyśliłeś, że twój wróg musi się osłabić, żeby wejść. Po raz kolejny, Lord Voldemort zdaje się nie rozumieć, że są dużo straszniejsze rzeczy niż obrażenia fizyczne.
Weasley jest naszym królem,
Bramkarzem jest na fest!
Więc zaśpiewajmy chórem
On naszym królem jest!
Weasley nie puszcza goli,
Bramkarzem jest na fest!
Więc śpiewają Gryfoni
On naszym królem jest!
Weasley jest naszym królem,
Nie będzie więcej łez!
Trzech pętli broni murem,
On naszym królem jest!
Weasley wciąż puszcza gole,
Oczy ma pełne łez,
Kapelusz zjadły mu mole,
On naszym królem jest!
Weasleya ród ze śmietnika,
I tam jest jego kres,
Przed kaflem zawsze umyka,
On naszym królem jest!
Weasley jest naszym królem,
I da nam wygrać mecz!
Więc zaśpiewajmy chórem:
On naszym królem jest!
- Och, Ślizgoni po raz pierwszy atakują, tak, Urquhart już mknie ku słupkom... iii....
Harry poczuł nieprzyjemny skurcz żołądka.
- ...i Weasley obronił, no, czasami i on ma szczęście.
- Rozumiem. - Harry aż za dużo wiedział o wewnętrznym oku profesor Trelawney. - I ten głos powiedział, kto tam jest?
- Nie, nie powiedział. Pociemniało mi nagle w oczach i poczułam, że wylatuję z pokoju głową naprzód!
- I nie przewidziała pani, że tak się stanie? - Zapytał Harry, nie mogąc się powstrzymać.
Jej wielkie oczy zrobiły się jeszcze większe kiedy spojrzała z wyrzutem na panią Weasley, która powiedziała:
- Jeszcze nie zdążyliśmy mu tego powiedzieć.
Fleur znowu odwróciła się do Harry'ego, zamiatając swoimi srebrzystymi włosami, tak, że chlasnęły panią Weasley po twarzy.
- Bill i ja chcemy się pobraci!
- Ale myślałam, że on mnie polubił - [Marta] jęknęła żałośnie. - Może jak byście obaj wyszli, toby wrócił... tyle mamy ze sobą wspólnego... na pewno to wyczuł...
- Jak mówisz, że macie ze sobą wiele wspólnego - odezwał się Ron nieco rozbawionym tonem - to masz na myśli, że i on mieszka w kolanku umywalki?
Rekord OnLine: 5422
Data rekordu:
10 September 2024 23:44
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.