Nowe informacje ujawnione przez J.K. Rowling na portalu Pottermore na temat wszystkich tych elementów magicznego świata, które związane są z Hogwartem.
- A właściwie co to była za krew? - zapytał Dumbledore, przekrzykując bicie pięknego, starego zegara.
- Na ścianach? Smocza! - odkrzyknął pulchny czarodziej, bo właśnie w tej chwili z ogłuszającym zgrzytem i dzwonieniem u sufitu zawisł żyrandol.
Jeszcze tylko brzdąknęły wszystkie struny w pianinie i zalegla cisza.
- Tak jest, smocza - powtórzył czarodziej niefrasobliwym tonem. - Moja ostatnia butelka, a ceny są teraz niebotyczne. Ale wciąż zdatna do użytku.
Podszedł do kredensu i zdjął z niego kryształowy flakonik, badając jego zawartość pod światło.
- Hmm. Trochę przykurzona.
Lekcje eliksirów odbywały się w jednym z lochów. Było tam zimniej niż w reszcie zamku, a w dodatku wzdłuż ścian stały półki pełne słojów, w których pływały najróżniejsze marynowane zwierzęta. Już to wystarczyło, żeby dostać gęsiej skórki, kiedy się tam weszło.
Więc pytam się dalej, jak oni mogli uwierzyć, że już nigdy się nie odrodzę? Oni, którzy dobrze wiedzieli, jakie podjąłem kroki dawno, dawno temu, by uchronić się od nieodwracalnej śmierci? Oni, którzy na własne oczy widzieli bezmiar mojej mocy w czasach, gdy byłem najpotężniejszym spośród wszystkich żyjących czarodziejów? ...
Ludo Bagman w ogóle niczym się nie przejmuje. Wałęsa się po całym kempingu, rozprawiając o tłuczkach i kaflach, a tak się przy tym wydziera, jakby nie wiedział o antymugolskich środkach bezpieczeństwa.
Harry odprowadzał ją wzrokiem, czując lekkie poirytowanie. Kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi prowadzący do dormitorium dziewcząt, odwrócił się do Rona.
- Co o tym myślisz?
- Chciałbym teleportować się jak ten skrzat domowy - odrzekł Ron, gapiąc się na miejsce, w którym zniknął Zgredek. - Miałbym prawko w kieszeni.
- Może zrobiłoby to na mnie trochę większe wrażenie, gdyby nie powtarzała tego już osiemdziesiąt razy - powiedział Harry, gdy już zaczerpnęli świeżego powietrza na podeście pod klasą profesor Trelawney. - Ale gdybym padał martwy za każdym razem, kiedy mi to przepowiada, byłbym już medyczną osobliwością.
Harry puścił go. Zgredek poprawił sobie ocieplacz na dzbanek i zwrócił się do Stworka:
- Ale Stworek powinien wiedzieć, że Draco Malfoy nie jest dobrym panem dla domowych skrzatów!
- Tak, nie chcemy więcej wysłuchiwać twoich wyznań miłosnych pod adresem Malfoya - powiedział Stworkowi Harry.
- Co pan wyprawia! - krzyknęła profesor McGonagall, śledząc wzrokiem lot fretki.
- Uczę - odrzekł Moody.
- Moody, czy to jest uczeń?! - wrzasnęła profesor McGonagall, (...).
- Zgadza się - rzekł Moody.
[Voldemort] Ucisnął mocno znak długim, białym palcem. Czoło Harry'ego przeszył ostry ból, a Glizdogon wrzasnął przeraźliwie. Voldemort odsunął palce od przedramienia Glizdogona, a Harry zobaczył, że krwawy znak zrobił się czarny jak węgiel.
Zobaczył płytką, kamienną misę z dziwnymi rzeźbieniami wokół krawędzi: jakimiś runami i symbolami, które nic mu nie mówiły. Wypełniona była osobliwą substancją - ni to płynem, ni gazem - z której promieniował srebrzysty blask. Ta świetlista, białosrebrna substancja poruszała się nieustannie: powierzchnia marszczyła się jak woda pod wpływem wiatru, a potem rozdzielała się jak obłoki. Przywodziła na myśl płynne światło - albo wiatr, który zmaterializował się w przedziwny sposób.
Harry zerknął na innych. Cedrik kiwnął głową, żeby pokazać, że zrozumiał słowa Bagmana, a potem zaczął znowu spacerować po namiocie; był lekko zielony. Fleur Delacour i Krum w ogóle nie zareagowali. Może myśleli, że ich zemdli, jak otworzą usta; w każdym razie Harry tak właśnie się czuł. No tak, ale w końcu oni zgłosili się na ochotnika...
- Nie odzywajcie się do mnie - powiedział cicho Ron do Harry'ego i Hermiony, kiedy kilka minut później usiedli przy stole Gryffindoru. Wokoło aż szumiało od podnieconych głosów na temat tego, co się wydarzyło.
- Dlaczego? - zapytała zaskoczona Hermiona.
- Bo chcę utrwalić to sobie w pamięci na zawsze - odpowiedział Ron. Oczy miał zamknięte, a na twarzy wyraz uniesienia. - Draco Malfoy, zdumiewająco skoczna tchórzofretka...
Harry i Hermiona parsknęli śmiechem, a Hermiona sięgnęła po zapiekankę z wołowiny, by rozdzielić ją na trzy talerze...
Harry: - Przecież [Rita] nie może wciąż pisać o mnie jako o małym tragicznym bohaterze, to by się zrobiło nudne.
- Ona chce mieć jakiś punkt widzenia, Hagridzie - zgodził się Ron, kończąc patroszenie jaj salamandry.
- Chciała żebyś powiedział, że Harry jest notorycznym przestępcą!
- Przecież nie jest! - obruszył się Hagrid.
- Powinna zrobić wywiad ze Snape'em - mruknął ponuro Harry. - Już on by jej dostarczył mięsa do artykułu na mój temat. Potter łamie wszystkie przepisy od czasu, gdy pojawił się w tej szkole!
- Tak powiedział? - zapytał Hagrid, kiedy Ron i Hermiona wybuchnęli śmiechem. - No, moze nagiąłeś parę przepisów, Harry, ale przecież chyba jesteś w porządku, co nie?
- Spoko Hagridzie! - powiedział Harry, uśmiechając się do niego.
- Och, nigdy bym nie posunął się do twierdzenia, że znam wszystkie sekrety Hogwartu, Igorze - powiedział (...) Dumbledore. - Na przykład dziś rano pomyliłem drogę do łazienki i znalazłem się w jakimś pokoju o wyjątkowo pięknych proporcjach, którego nigdy przedtem nie widziałem. Odkryłem w nim wspaniałą kolekcję nocników...
- Hermiona, Harry i Ron nadal pragną się z tobą przyjaźnić, sądząc po fakcie, że właśnie próbowali wyłamać drzwi.
- No pewnie! - powiedział Harry, wpatrując się w Hagrida. - Przecież chyba nie myślisz, że to, co ta krowa... przepraszam panie profesorze - dodał szybko, spojrzawszy na Dumbledore'a.
- Miałem właśnie napad głuchoty i nie mam pojęcia, co powiedziałeś, Harry - rzekł Dumbledore, kręcąc młynka kciukami i gapiąc się w sufit...
Pielęgniarka szkolna dostrzegła to, czego oczy ciotki Petunii - tak bystre, kiedy chodziło o ślady tłustych paluchów na jej lśniących ścianach bądź podglądanie sąsiadów - po prostu nie chciały dostrzec, że Dudley nie tylko nie potrzebuje takich ilości jedzenia, jakie dotąd pochłaniał, ale że osiągnął rozmiary i wagę młodej orki.
Hermiona usiadła, złożyła pergaminy i pudło na pustym krześle, po czym przysunęła do siebie przepowiednie Rona.
- Czeka Cię dość ciężki miesiąc, co? - powiedziała ironicznym tonem. Krzywołap wskoczył na jej kolana.
- Tak, ale przynajmniej zostałem ostrzeżony - odpowiedział Ron, ziewając.
- Będziesz się topił dwukrotnie? - zdziwiła się Hermiona.
- Och...tak? - Ron zajrzał do swoich przepowiedni. - To chyba zamienię jedno topienie się na stratowanie przez rozszalałego hipogryfa.
- Nie sądzisz, że każdy od razu się połapie, że to wszystko wymyśliłeś?
- Dzień dobry! - zagadnął go dziarsko pan Weasley.
- Dzień dobry - odpowiedział mugol.
- Czy pan Roberts?
- Zgadza się - odrzekł pan Roberts - A pan?
- Weasley ... dwa namioty, rezerwacja sprzed paru dni.
- Taak - powiedział pan Roberts, zerkając na listę przybitą do drzwi. - Maci miejsce tuż pod lasem. Na jedną dobę?
- Tak jest - odrzekł pan Weasley.
- Pan Crouch?- zapytał Percy, którego twarz do tej chwili stężała w wyrazie potępienia, nagle ożyła. - Zna ich dwieście. Trytoński, goblidegucki, trollański...
- Każdy zna trollański - przerwał mu lekceważąco Fred - Wystarczy tylko wskazywać palcem i chrząkać.
Jego wzrok padł na dziewczynę obok Kruma i aż rozdziawił usta ze zdumienia.To była Hermiona. Ale w ogóle nie wyglądała jak Hermiona. Zrobiła coś z włosami: nie były już gęste i splątane, ale gładkie i i lśniące, upięte w wytworny kok z tyłu głowy. Miała na sobie suknię z jakiejś zwiewnej, niebieskiej jak barwinka tkaniny, a trzymała się też zupełnie inaczej niż zwykle - a może tak mu się tylko wydawało, bo nie dźwigała ze dwudziestu książek. I uśmiechała się - trochę nerwowo, co prawda, ale teraz widać już było bardzo wyraźnie, że ma ładne, kształtne zęby. Harry nie mógł pojąć, dlaczego do tej pory tego nie dostrzegł.
Szukaj nas tam tylko, gdzie słyszysz nasz głos, nad wodą nie śpiewamy, taki już nas los, a kiedy będziesz szukał, zaśpiewamy tak: to my mamy to, czego tobie tak brak. Aby to odzyskać, masz tylko godzinę, której nie przedłużymy choćby i o krztynę. Po godzinie nadzieję przyjdzie ci porzucić, a to, czego tak szukasz, nigdy już nie wróci.
Harry poczuł, jakby w okolicach pępka szarpnęło go coś mocno do przodu. Jego stopy oderwały się od ziemi, ramionami wyczuwał obok siebie Rona i Hermionę, a wszyscy pędzili gdzieś pośród ryku wiatru i migających barwnych plam; jego palec wskazujący przywarł do buta, który zdawał się ciągnąć go naprzód jak potężny magnes.
- Ukłońmy sie˛ sobie, Harry - powiedział Voldemort, pochylając się lekko, ale nie spuszczając z niego oczu. - No, dalej, trzeba zachować te wszystkie
finezje. Dumbledore byłby z ciebie rad, gdybyś się popisał dobrymi manierami. Pokłoń się śmierci, Harry...
- Pod Saturnem, mój drogi, pod planetą, którą nazywamy Saturnem! - powiedziała profesor Trelawney, już wyraźnie poirytowana tym, że nie przejął się tą straszną wiadomością. - Mówiłam, że w momencie twoich narodzin Saturn był na pewno w pozycji górującej...twoje czarne włosy...twoja drobna budowa...tragiczna strata,prawda?
- Nie - odrzekł Harry. - Urodziłem się w lipcu.
Ronowi udało się zamaskować wybuch śmiechu nagłym napadem kaszlu.
Harry mógłby przysiąc, że dopiero co położył się spać w pokoju Rona, kiedy ktoś nim potrząsnął.
- Czas już wstawać, Harry - szepnęła pani Weasley, odchodząc od jego łóżka, aby obudzić Rona.
Harry wymacał okulary, założył je i usiadł. Na zewnątrz wciąż było ciemno. Ron, wyrwany ze snu, mruknął coś niewyraźnie. Za swoim łóżkiem Harry dostrzegł dwie rozczochrane postacie, wyplątujące się z koców.
- Co, już czas? - rozległ się zaspany głos Freda.
Rekord OnLine: 5422
Data rekordu:
10 September 2024 23:44
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.