Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5166 Ostrzeżeń: 2 Postów: 232 Data rejestracji: 28.01.11 Medale: Brak
Mam nadzieję, że się spodoba, tym bardziej, że nie jestem typem artysty...
_______________________________________________________________
Rozdział I
-Nareszcie wakacje - odetchnęła dziewczynka o rudych włosach i dużych zielonych oczach. Lily Evans właśnie skończyła podstawówkę i ze świadectwem oraz wielkim uśmiechem wracała do domu.
Gdy doszła do domu i przywitała się z rodzicami od razu poszła do pokoju, który dzieliła ze swoją siostrą: wysoką, dziewczynką o długiej szyi i końskiej twarzy i blond twarzy. Miała na imię Petunia. Petunia kończyła już 2 klasę gimnazjum.
-Pójdziemy potem nad jezioro, Petunio? - spytała Lily starszą siostrę. Często w wolnych chwilach siostry chodziły gdzieś razem. Mimo, że czasem się kłóciły to były sobie bardzo bliskie.
-Ech... no dobrze - odpowiedziała z udawaną niechęcią.
Dziewczynki przebrały się i spakowały ręczniki i stroje kąpielowe.
- Mamo! Idziemy nad jeziorko!
- Dobrze Petunio - odkrzyknęła z kuchni mama. - tylko wróćcie przed kolacją!
Dwadzieścia minut później dziewczynki były nad pobliskim jeziorkiem gotowe do pływania. Petunia od razu wskoczyła do wody, ale Lily postanowiła posiedzieć trochę na kocu i się poopalać. Kiedy zaczęło jej się robić gorąco postanowiła wejść do wody i trochę popływać.
Jednak nie mogła wejść do wody. Czuła, że ma mokre stopy, ale tylko stopy. Chodziła po wodzie.
- Co ty robisz? - spytała przestraszona Petunia. - Jak ty to robisz?
- Nie wiem - odpowiedziała.
Obserwator siedzący w krzakach uśmiechnął się. Jego teoria się potwierdziła. Od dawna wokół Lily Evans działo się wiele dziwnych rzeczy. Ostatnio, na przykład, jej włosy nagle na kilka sekund zrobiły się z brązowych żółte.
Petunia uciekła z wody i zaczęła biec do domu wyzywając siostrę:
- Dziwaczka, idiotka!
- Petunio, zaczekaj - krzyknęła Lily, ale Petunia już była poza zasięgiem jej wzroku i głosu.
Lily straciła równowagę i z pluskiem wpadła do wody, po czym, płacząc wyszła z jeziorka.
W tym właśnie momencie obserwator wyszedł z ukrycia. Lily usłyszała za sobą kroki i odwróciła się. Zobaczyła chłopaka z podrapaną, poobijaną twarzą. Jego czarne, tłuste włosy opadały ciężko na ramiona. Ubrany był w czarną bluzę i długie, również czarne spodnie, a jego adidasy prawie się rozpadły.
- Nie jesteś dziwaczką - odezwał się, a jego wysoki głos zdawał się skrywać jakąś tajemnicę. - Jestem Severus, Severus Snape - przedstawił się, ale nie wiedzieć czemu nazwisko wypowiedział z lekką odrazą.
- Yyy... - chciała być miła, bo tak naprawdę trochę się go bała. Petunia opowiadała jej o rodzinie Snape'ów. Byli dziwnymi ludźmi. Ale najdziwniejszy był ich syn. Nie spotykał się z nikim, nie rozmawiał, a gdy ktoś obok niego przechodził patrzył na niego nienawistnie. - Witaj, jestem Lily.
- Wiem kim jesteś. I wiem też, że jesteś czarodziejką
- Czym?! Nie rób sobie ze mnie żartów!
- Wiedziałem, że nie uwierzysz - zaśmiał się - w końcu całe życie mieszkałaś wśród mugoli. Ale to co robisz to magia - położył nacisk na ostatnie słowo.
- To co robię? A skąd ty wiesz co ja ... - przerwała bo zaczełą łączyć fakty - Śledziłeś mnie?! Co ty sobie myślisz?! Śledzisz mnie, przychodzisz tu za mną, a potem mówisz mi o jakiejś nieistniejącej magii! Jesteś chory! - odwróciła się i poszła do domu zostawiają Severusa samego.
A więc to jednak nie są omamy. Do tej pory myślała że to jej wybujała wyobraźnia, albo, że zaczyna wariować. Ale jak wyjaśnić to chodzenie po wodzie? Pewnie jakoś to zorganizował. W końcu to SNAPE. Zwykły kretyn. I dlaczego nazwał jej bliskich mugolami. Co to w ogóle znaczy? Z resztą nieważne. Po prostu nie będzie o tym myśleć.
________________________________________________________________
Może być? Mam nadzieję. Pisać czy się podobało. Bo nie wiem czy mam pisać dalej. I proszę o zrozumienie bo to moje takie pierwsze dzieło
Edytowane przez HarryPotter3107 dnia 19-05-2012 14:27
Dom:Slytherin Ranga: Sklepikarz na Nokturnie Punktów: 835 Ostrzeżeń: 2 Postów: 421 Data rejestracji: 03.10.11 Medale: Brak
Bardzo mi się podoba Pisz dalej, gdzieniegdzie brakuje przecinka, np.
brązowych włosach i dużych , zielonych oczach
Literówek nie zauważyłam, lepiej oznakuj to FF! Przed tytułem daj [NZ], a jak skończysz pisać daj [Z] Czekam na dalsze części.Nie jest za późno Daj edytuj
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Niewymowny Punktów: 1648 Ostrzeżeń: 2 Postów: 292 Data rejestracji: 05.01.11 Medale: Brak
Spodobało mi się i nie śmieje się z ciebie, tak jak myślałeś.
To jest świetne!
Znalazłam jeden błędzik - "I dlaczego nazwał jej bliskich mugolami? Co to w ogóle znaczy?"
Pisz dalej, powodzenia!
__________________
UROCZYŚCIE PRZYSIĘGAM, ŻE KNUJĘ COŚ NIEDOBREGO!
Wiedz, że coś się dzieje drogi Gościu.
HarryPotter3107 - ;D
Loa_Riddle - ;D
Ale że co? ;>
______________________________
"-Spójrz... na... mnie- wyszeptał. Zielone oczy odnalazły czarne oczy, ale po chwili coś w tych czarnych oczach zanikło,stały się nieruchome,puste i martwe. Ręka trzymająca szatę Harry'ego opadła z głuchym stukiem na podłogę i Snape już się więcej nie poruszył."
"-To bardzo wzruszające, Severusie - powiedział z powagą Dumbeldore. - A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca?
- Jego losem? - wykrzyknął Snape. - Eecto patronum!
Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łania. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbledore patrzył, aż jej srebrna poświata zniknęła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez.
-Przez te wszystkie lata?...
-Zawsze."
''Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwale, a nawet powstrzymać śmierć... Jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać."
"- Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy zaklęcia NIEWERBALNE, Potter?
- Tak.
- Tak, proszę pana.
- Nie ma potrzeby zwracania się do mnie per pan, panie profesorze. "
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1246 Ostrzeżeń: 1 Postów: 403 Data rejestracji: 11.03.10 Medale:
-Nareszcie wakacje - odetchnęła dziewczynka o brązowych włosach i dużych zielonych oczach. Lily Evans właśnie skończyła czwartą klasę szkoły podstawowej
Pamiętaj, że w Wielkiej Brytanii system szkolnictwa zakłada inny podział kolejnych etapów edukacji. To zabrzmiało trochę za bardzo po polsku.
Rozumiem, że to twoja własna, alternatywna wersja tego konkretnego wspomnienia, w którym Snape 'ujawnia' prawdę o istocie paranormalnych zdolności Lily.
Tematyka wydaje się ciekawa, napisz coś jeszcze.
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1246 Ostrzeżeń: 0 Postów: 286 Data rejestracji: 28.12.11 Medale: Brak
PomyLuna007 napisał/a:
Słuchaj...To jest Świetne, ale jedna rzecz mi się nie podoba.
Przecież Lily uczęszczała do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. A to znaczy, że została tam zapisana, z chwilą jej urodzin. Nie mogła przecież być w 4 klasie szkoły PODSTAWOWEJ!
Skoro była w Hogwarcie, to od pierwszej, do ostatniej, siódmej klasy!
Przy tym komentarzu zaczęłam się śmiać.
Po pierwsze primo: Lily urodziła się w mugolskiej rodzinie, a jej rodzice od momentu jej narodzin nie mieli bladego pojęcia, że ich córka jest czarownicą.
Po drugie primo: skoro Lily nie była nikim niezwykłym (przynajmniej w mniemaniu jej rodziców) musiała chodzić do zwykłej szkoły.
Po trzecie primo: do Hogwartu idzie się po skończeniu 11 lat więc mogła być jeszcze w 4 klasie. W końcu do szkoły idzie się we wrześniu a gdy Lily kończyła 3 klasę tylu lat jeszcze nie miała. Więc skąd miałaby się wziąć w Hogwarcie?
Harry Potter wiki pisze: "W Hogwarcie jest magiczne pióro, które wynajduje nowo narodzone magiczne dzieci i wpisuje ich imiona do wielkiej pergaminowej księgi. Każdego roku prof. McGonagall sprawdza księgę i wysyła sowę do dzieci, które ukończyły 11 lat." To znaczy, że Lily nie miała pojęcia o tym, że jest czarodziejką do dnia jej 11 urodzin, które mogły być w lecie.
Teraz tekst: pomysł dobry, błędy już wytknięte więc nie bardzo mam co napisać. Tylko zirytował mnie ten komentarz, musiałam jakoś nań zareagować. Bardzo fajna koncepcja na FF, powodzenia więc życzę, dużo weny i pozdrawiam.
__________________
Od cnoty Gryfonów, Kretynizmu Puchonów, i wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów STRZEŻ NAS SLYTHERINIE!
Dom:Gryffindor Ranga: Minister Magii Punktów: 2076 Ostrzeżeń: 0 Postów: 746 Data rejestracji: 29.12.11 Medale: Brak
Muszę przyznać, że dużo czytałam i pisałam opowiadań o dzieciństwie Lily, więc nie jest to zbyt oryginalny pomysł, aczkolwiek poczekamy, przeczytamy, co dalej )
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5166 Ostrzeżeń: 2 Postów: 232 Data rejestracji: 28.01.11 Medale: Brak
Rozdział II
Lily wróciła do domu zdenerwowana. Powitała się z rodzicami i poszła na górę do swojego pokoju, a po kilku minutach już spała.
Rano, przed śniadaniem, matka kazała jej pójść po listy, po tym jak usłyszała dochodzący z przedpokoju dźwięk klapy i upadających listów. Ku jej zdziwieniu jeden był zaadresowany do niej.
Była to gruba, pergaminowa koperta zaadresowana
Lily Evans
Przedmieścia Londynu
East Street 13
Średni pokój na I piętrze
Zaniosła mamie jakieś rachunki i z zaciekawieniem udała się do swojego pokoju. Otworzyła list i zobaczyła, że są w niej 3 kartki. Wyjęła pierwszą z nich, na której było napisane:
Szanowna Pani Evans
Informujemy, że została Pani przyjęta
do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Oczekujemy Pani sowy, nie później niż 31 lipca
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września
Z poważaniem
Minerwa McGonagall
To na pewno sprawka, tego Snape'a, pomyślała Lily, ponownie zdenerwowana. I skąd on wie, w jakim pokoju mieszkam? Zdenerwowanie ustąpiło miejsca strachowi. Jej rozmyślania zostały jednak przerwane.
-Lily zejdź tutaj do nas! - zawołała Emily, matka Lily, ale jakimś dziwnym, nienaturalnym tonem
-Już idę mamo! - odkrzyknęła.
Podarła list i zeszła do salonu, na dół.
- Przed chwilą wleciała tu sowa i rzuciła ten list!- krzyczał ojciec. - Co to jest?
I podał jej kopertę, taką samą, jak ta, którą wcześniej podarła, myśląc, że to żart Severusa Snape'a.
- Sowa? - spytała Lily. - On nie mógł mieć sowy... A więc to prawda! - krzyknęła z radością.
- Co jest prawdą? - spytała matka.
- Przeczytajcie to się dowiecie
Joseph, ojciec Lily, otworzył kopertę i zaczął czytać. Z każdym słowem jego oczy robiły się coraz większe. Po przeczytaniu był blady i podał list żonie, Jej reakcja była taka sama.
- Czy ty... - zaczęła matka - Ale przecież magia nie istnieje, to bajki.
- Ależ istnieje - odparła i opowiedziała rodzicom o sztuczkach jakie niechcący zrobiła i o rozmowie z Severusem.
- Musimy chwilę porozmawiać sami - powiedział Ociec i wyszedł razem z żoną.
Po kilku minutach wrócili uśmiechnięci i powiedzieli, że jeśli ona wierzy w magię, to i oni muszą. Później zaczęli ją wypytywać o czarodziejstwo, ale ona również nic nie wiedziała.
- Muszę gdzieś wyjść - oznajmiła.
- Dobrze, tylko wróć na kolację - zgodziła się Emily
Wyszła z domu i ruszyła nad jeziorko, z nadzieją, że spotka tam chłopca, który wyjaśni jej to, co zaszło dzisiejszego dnia. Nie zawiodła się. Gdy wyszła z przejścia dla wybrańców , czyli takim, o którym tylko niektórzy wiedzieli zobaczyła go, siedzącego na brzegu jeziorka.
__________________________________________________________
Nie dodawałem, przez bardzo długi czas, ponieważ miałem problemy z komputerem i trochę brak weny, ale teraz postanowiłem dodawać częściej nowe części opowiadania.
Poprawiłem błędy w I części tzn.: szkoła (inny system w Anglii) i wygląd sióstr
Podobało się?
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Niewymowny Punktów: 1648 Ostrzeżeń: 2 Postów: 292 Data rejestracji: 05.01.11 Medale: Brak
Hej! Wreszcie przeczytałam. Ej, miało być więcej! ;]
Dobra, trochę się powymądrzam:
1.
Rano, przed śniadaniem, _matka kazała jej pójść po listy, po tym jak usłyszała dochodzący z przedpokoju dźwięk klapy i upadających listów.
- jedna spacja za dużo, i powtórzenie. Lepiej by brzmiało "matka kazała jej pójść po listy, po tym jak usłyszała dochodzący z przedpokoju dźwięk klapy i ich upadania."
2.
Lily Evans
Przedmieścia Londynu
East Street 13
Średni pokój na I piętrze
- ja bym dała przed tym enter, umieściła to linijkę niżej.
3.
Otworzyła list i zobaczyła, że są w niej 3 kartki. Wyjęła pierwszą z nich, na której było napisane:
Szanowna Pani Evans
Informujemy, że została Pani przyjęta
do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Oczekujemy Pani sowy, nie później niż 31 lipca
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września
- przed tym wyśrodkowanym też enter. List jest rodzaju męskiego, więc "w nim".
4.
Z poważaniem
Minerwa McGonagall[/qoute] - powinno być po prawej stronie i też enter.
5.
To na pewno sprawka, tego Snape'a, pomyślała Lily
- przecinek niepotrzebny.
6. [qoute]Podarła list i zeszła do salonu, na dół.
- jakoś by lepiej brzmiało "Podarła list i zeszła na dół do salonu."
7.
- Przed chwilą wleciała tu sowa i rzuciła ten list!_- krzyczał ojciec. - Co to jest?
- potrzebna spacja.
8.
I podał jej kopertę, taką samą, jak ta, którą wcześniej podarła, myśląc, że to żart Severusa Snape'a.
- lepiej "I podał jej taką samą kopertę jak ta, którą przed chwilą podarła myśląc, że to żart."
9.
- Przeczytajcie to się dowiecie.
- potrzebna kropka.
10.
- Dobrze, tylko wróć na kolację - zgodziła się Emily.
- brak kropki.
11.
Gdy wyszła z przejścia dla wybrańców_, czyli takim, o którym tylko niektórzy wiedzieli zobaczyła go, siedzącego na brzegu jeziorka.
- niepotrzebna spacja i przecinek.
Ogólnie, to jest ok, ale mogłeś się bardziej wysilić i napisać więcej. ;p Czekam i wiesz, weny!
__________________
UROCZYŚCIE PRZYSIĘGAM, ŻE KNUJĘ COŚ NIEDOBREGO!
Wiedz, że coś się dzieje drogi Gościu.
HarryPotter3107 - ;D
Loa_Riddle - ;D
Ale że co? ;>
______________________________
"-Spójrz... na... mnie- wyszeptał. Zielone oczy odnalazły czarne oczy, ale po chwili coś w tych czarnych oczach zanikło,stały się nieruchome,puste i martwe. Ręka trzymająca szatę Harry'ego opadła z głuchym stukiem na podłogę i Snape już się więcej nie poruszył."
"-To bardzo wzruszające, Severusie - powiedział z powagą Dumbeldore. - A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca?
- Jego losem? - wykrzyknął Snape. - Eecto patronum!
Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łania. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbledore patrzył, aż jej srebrna poświata zniknęła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez.
-Przez te wszystkie lata?...
-Zawsze."
''Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwale, a nawet powstrzymać śmierć... Jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać."
"- Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy zaklęcia NIEWERBALNE, Potter?
- Tak.
- Tak, proszę pana.
- Nie ma potrzeby zwracania się do mnie per pan, panie profesorze. "
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Przydałoby się zadbać trochę o wygląd tego tekstu (prezentować też powinien się ładnie). Proponuje w niektórych miejscach dać kursywę (list, "coś tam, coś tam, pomyślała Lily".
Dialogi wypadły dość sztucznie. Zbyt krótko opisana cała reakcja rodziców, przez co także wygląda z lekka nieprawdziwie. Więcej opisów być powinno. Itede...
Cóż, Twoja Lily jest niekanoniczna, ale nie ma się co przejmować. Evans w książce... Cóż, jakby ją ktoś wybielaczem potraktował. Wiecznie święta Lily. Musisz uważać, by nie była zbyt idealna, ale też bądź ostrożna, przy pisaniu o jej brudach. Nie może irytować, bo irytujący bohater to przekleństwo.
Ja ogółem mam dość wszelkich opowieści o Lily i Huncwotach, bo od pewnego momentu mam na nich wszystkich zupełnie inne zdanie. Tak jak już powiedziałam - Lily jest świętoszkowata. Natomiast James i Syriusz to straszne skurczybyki. O Peterze mówić nie trzeba, chociaż szczerze powiedziawszy mam dla niego w sercu trochę sympatii. Remus miał lepsze i gorsze chwile, ale ogółem lubię go z nich wszystkich najbardziej. :> Ale pisz dalej, bo Lily jest ulubienicą wielu ludzi :>
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5166 Ostrzeżeń: 2 Postów: 232 Data rejestracji: 28.01.11 Medale: Brak
Rozdział III
Najwyraźniej ją usłyszał, bo odwrócił się i powiedział z uśmiechem:
- Wiedziałem, że przyjdziesz.
- Posłuchaj, chcę cię przeprosić, za to, że tak cię skrzyczałam, po prostu...
- Nie szkodzi - przerwał jej - wiedziałem, że tak będzie.
- A czy ty też jesteś... - nie potrafiła wypowiedzieć tego słowa. Nie była oswojona z tym, że coś takiego jak magia istnieje.
- Czarodziejem? - dokończył za nią. - Tak.
- A twoja rodzina? Czy oni też się TYM zajmują?
Uśmiech zszedł z twarzy Severusa, a atmosfera wokół nich zgęstniała.
- Matka jest czarodziejką, ale nie czaruje - odpowiedział cicho.
- Dlaczego? - spytała Lily.
- Dlatego! - krzyknął Severus tak głośno, że Lily aż podskoczyła przestraszona jego nagłym wybuchem.
Snape ściągnął bluzę, a oczom dziewczynki ukazał się przerażający widok. Chudy tułów chłopca miał ślady po uderzeniach. Odwrócił się, a na plecach były strupy i czerwone ślady po pasku od spodni.
- Bo tatuś jej nie pozwala - powiedział jeszcze i znowu założył bluzę.
Lily postanowiła już nigdy nie rozmawiać z Severusem o jego rodzinie i chciała szybko zmienić temat
- Razem z listem z tej szkoły...
- Hogwartu - powiedział spokojny już Severus, dziękując w duchu za zmianę tematu
- No właśnie. No więc razem z listem dostałam kartkę z rzeczami potrzebnymi do szkoły. Skąd mam je wziąć?
- Kupić - odpowiedział lekceważącym tonem.
- Ale gdzie? - spytała trochę zirytowana.
- No tak, przepraszam. Zapomniałem, że żyjesz wśród mugoli.
- Kogo? - spytała z zainteresowaniem
- Pozamagiczni ludzie. Ale wracając do zakupów, można je zrobić na ulicy Pokątnej. Pokażę ci kiedyś gdzie to jest.
Później rozmawiali o magii. Severus opowiadał jej o różnych aspektach czarowania, pokazywał jej magiczne sztuczki.Lily cały czas dowiadywała się o nowych rzeczach: do eliksirów, które były pasja Severusa aż do smoków, które z kolej ją zainteresowały. W ciągu tygodnia stali się sobie bliżsi niż rodzina.
W końcu pewnego ranka przy śniadaniu ojciec powiedział do córek:
- Niedługo koniec wakacji, musimy zrobić zakupy do waszych szkół. Gdzie jest ta pokątna? - zwrócił się bezpośrednio do Lily
- Nie wiem - odpowiedziała Lily - spytam Severusa.
- Może on i jego mama wybiorą się razem z nami. Pomogą nam w zakupach. - zaproponowała matka
- Jeżeli jego ojciec im na to pozwoli - odparła.
Rodzice doskonale znali sytuacje Snape'ów, bo Lily opowiadała im o każdej rozmowie z młodym czarodziejem, więc tylko pokiwali głowami.
Godzinę później przyjaciele spotkali się tradycyjnie nad jeziorkiem. Przywitali się i rozłożyli na piasku.
- Niedługo mamy jechać na pokątną - zaczęła Lily - może wybierzecie się z nami. Pokażecie nam gdzie co jest, oprowadzicie i w ogóle.
Po raz kolejny, chodź nie bezpośrednio temat zszedł na rodzinę. Severus nie odzywał się, więc Evans dalej mówiła:
- Przecież twoja mama na pewno jakoś go namówi.
- Tak, pewnie tak - odezwał się po chwili. - Dzisiaj spytam się matki i jutro dam ci odpowiedź, ok?
- Ok - zgodziła się Lily i po chwili ich rozmowa znowu zboczyła na tematy magii
__________________________________________________________________________________
Wiem, że dodaj krótkie, ale naprawdę dłuższych nie daję rady. I tak ślęczę nad tymi krótkimi fragmentami ok. 40 minut, bo muszę jeszcze przerabiać, to co już mam wcześniej zapisane w komputerze
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Dyrektor Hogwartu Punktów: 4642 Ostrzeżeń: 2 Postów: 397 Data rejestracji: 22.02.12 Medale: Brak
Nie powiem, ze jest to genialne, ale na razie jest ok. ^^ Nawet przyjemnie się to czyta i ciekawi mnie co będzie dalej. Tylko zwróć uwagę na błędy, bo od patrzenia aż boli No i krótkie rozdziały !
Dom:Gryffindor Ranga: Niewymowny Punktów: 1648 Ostrzeżeń: 2 Postów: 292 Data rejestracji: 05.01.11 Medale: Brak
No hej! ^^ No więc, mówię to co wcześniej, fajne i krótkie, ale rozumiem, że dużo zajmuje ci usuwanie tych znaków "r11" itd.
I znowu się powymądrzam. To wcale nie psuje twojej reputacji, jakżeby mogło!
1.
pokazywał jej magiczne sztuczki._Lily cały czas dowiadywała się o nowych rzeczach: do eliksirów, które były pasja Severusa aż do smoków, które z kolej ją zainteresowały.
- potrzebna spacja, potem powinno być chyba "od", i jeszcze "ą".
2.
- Niedługo koniec wakacji, musimy zrobić zakupy do waszych szkół. Gdzie jest ta pokątna? - zwrócił się bezpośrednio do Lily.
- nazwy ulic z dużej litery, i potrzebna kropka na końcu.
3.
- Może on i jego mama wybiorą się razem z nami. Pomogą nam w zakupach. - zaproponowała matka.
- potrzebna kropka.
4.
- Niedługo mamy jechać na pokątną.
- to co wcześniej, nazwy ulic z dużej i potrzebna kropka.
5.
zboczyła na tematy magii.
Czekam na więcej. ;]
__________________
UROCZYŚCIE PRZYSIĘGAM, ŻE KNUJĘ COŚ NIEDOBREGO!
Wiedz, że coś się dzieje drogi Gościu.
HarryPotter3107 - ;D
Loa_Riddle - ;D
Ale że co? ;>
______________________________
"-Spójrz... na... mnie- wyszeptał. Zielone oczy odnalazły czarne oczy, ale po chwili coś w tych czarnych oczach zanikło,stały się nieruchome,puste i martwe. Ręka trzymająca szatę Harry'ego opadła z głuchym stukiem na podłogę i Snape już się więcej nie poruszył."
"-To bardzo wzruszające, Severusie - powiedział z powagą Dumbeldore. - A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca?
- Jego losem? - wykrzyknął Snape. - Eecto patronum!
Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łania. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbledore patrzył, aż jej srebrna poświata zniknęła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez.
-Przez te wszystkie lata?...
-Zawsze."
''Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwale, a nawet powstrzymać śmierć... Jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać."
"- Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy zaklęcia NIEWERBALNE, Potter?
- Tak.
- Tak, proszę pana.
- Nie ma potrzeby zwracania się do mnie per pan, panie profesorze. "
Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5166 Ostrzeżeń: 2 Postów: 232 Data rejestracji: 28.01.11 Medale: Brak
Rozdział IV
W następną niedzielę Evansowie i Snape'owie, którym udało się wyrwać z domu jechali w jednym samochodzie na ulicę Pokątną, gdzie mieli zrobić zakupy do Hogwartu. Matka Severusa - Eileen Snape, wysoka kobieta o niebieskich oczach i długich, brązowych włosach teraz wskazywała ojcu Lily, w którą stronę ma jechać.
W końcu dotarli do obskurnego baru. Jak głosił szyld nad wejściem, miejsce to nazywało się Dziurawy Kocioł. Ludzie zdawali się go nie zauważać, przechodzili obok niego obojętnie, jakby nie istniało. Wysiedli z samochodu, a matka Lily powiedziała:
- To tutaj? Przecież tu nieczego nie ma!
- A no tak - przypomniała sobie ich "przewodniczka" - tutaj znajduje się bar Dziurawy Kocioł, a jednocześnie tajemne przejście na ulicę Pokątną.
- Ach!- powiedziała Emily - Ty to widzisz?! - spytała męża.
- Mugole nie widzą tego baru, jest widoczny tylko dla czarodziejów. - wyjaśnił Severus swojej przyjaciółce.
Weszli do środka, rodzice dziewczynki z lekkim strachem, i zobaczyli mnóstwo ludzi - pijących, jedzących lub po prostu rozmawiających.
- Dzień dobry! - przywitali się wszyscy.
- My na Pokątną. - dodała jeszcze Eileen.
- Zna pani drogę? - spytał barman.
Kiwnęła tylko głową i ruszyła w stronę zaplecza. Otworzyła jakieś drzwi i weszła, a reszta za nią. Zatrzymali się jednak zdziwnieni przed ceglaną ścianą. Pani Snape tylko uśmiechnęła się widząc ich zdziwienie i wyciągnęła różdżkę. W pierwszym momencie Emily roszerzyła oczy z przerażenia widząc ten przedmiot. Na szczęście Eileen była już zajęta wykonywaniem czynności, która sprowokowała kolejną dawkę zdziwnienia u ojca Lily. Otóż dotykała różdżką cegły na ścianie przy której stała, mrucząc coś pod nosem. Po chwili stuknęła mocniej w jedną z nich i przed nimi uformował się wielki łuk, za którym pojawiła się ulica, której końca nie sięgał wzrok. Chodziło po niej wiele ludzi. Słychać było gwar rozmów i hałasujących zwierząt. Przy każdym z wielu straganów stało tłumek zainetesowanych. Ruszyli przed siebie, a Evansowie cały czas kręcili głowami rozglądając się po różnych wystawach.
Doszli do wielkiego, marmurowego budynku. Jak głosiła tablica był to Bank Gringotta. Weszli do środka, a Lily skrzywiła się z obrzydzenia. W całym ogromnym pomieszczeniu stały i chodziły małe, brzydkie stworzenia o dużych wyłupiastych oczach i długich, krzywych nosach.
- To są gobliny. - wyjaśnił jej Sev. - Są okropnie chciwe. Uważajcie co przy nich mówicie. - dodał również do jej rodziców. - Potrafią być bardzo nieprzyjemne.
- Witam. - powiedziała jego matka, gdy podeszli do jednego ze stworzeń. - Chciałabym otworzyć moją skrytkę, a ci państwo wymienić mugolskie pieniądze.
- Merkon! - zawołał okropnym, skrzeczącym głosem - Zaprowadź tych państwa do ich skrytki. - rozkazał temu, który przyszedł. - A państwa proszę za mną - zwrócił się bezpośrednio do nich - za chwilę dokonamy wymiany pieniędzy.
Kilka minut później Evansowie czekali na towarzyszy przed bankiem z sakiewką pełną złotych monet. Chwilę po tym Snape'owie wyszli z banku, ale nie wyglądali na szczęśliwych z tego, że wyjęli swoje pieniądze z banku. Lily domyśliła się, że to z powodu ich biedy.
- No więc ruszajmy na zakupy! - zarządziła ich "przewodniczka", więc ruszyli w głąb Pokątnej, w stronę sklepów.
Pierwszym miejscem do którego się udali była Czarodziejska apteka - wszystko do leczenia i eliksirów. Zanim weszli do środka Lily odwróciła się jeszcze i powiedziała:
- Miotły latające!
- Nie teraz. Po zakupach pójdziemy w każde miejsce, w które będziecie chcieli - obiecała matka Severusa, który również zainteresowany był bardziej sklepem Markowy sprzęt do Qudditcha, niż zakupami w aptece.
- No dooobra... - rzekły zgodnie dzieci i wszyscy ruszyli po zakupy.
Gdy tylko weszli do środka skrzywili się i pozakrywali nosy rękawami. Śmierdziało tak strasznie, że nie dało się w ogóle oddychać.
- Witam. Rzeczy na pierwszy rok do Hogwartu. - powiedziała szybko Eileen, tylko na chwilę odkrywając twarz.
Sprzedawczyni była najwyraźniej przyzwyczajona, albo po prostu nie miała węchu, bo nie zakrywała twarzy i spokojnie szukała rzeczy na półkach. Podała im kociołki, wagi i mnóstwo składników potrzebncyh do uważenia wielu eliksirów. Nadeszła nieprzyjemna chwila płacenia. Nieprzyjemna, bo domysły Lily co do biedy rodziny przyjaciela okazały się słuszne. Podczas, gdy jej rodzice wyciągnęli sakiewkę pełną złotych monet, matka Severusa miała w swojej tylko kilka galeonów, resztą były sykle i knuty. Po minie młodego czarodzieja poznała, że jest zdenerwowany tym, że ona to zobaczyła, mimo, iż starała się udawać, że nie widziała ilości pieniędzy w sakiewce jego mamy. Po dokonanym zakupie wszyscy wyszli z apteki i odetchęli świeżym powietrzem. Szli cały czas w głąb ulicy.
- My musimy coś załatwić, a wy w tym czasie pójdźcie tu - pokazała na sklep z szatami - i tu. - w tym momencie wskazała im Esy i Floresy, czyli księgarnię. - Przy okazji pójdziemy na pocztę, wsyłać listy do Hogwartu z potwierdzieniem waszego przybycia.
__________________________________________________________________________________
Szczególne podziękowania za pomoc Kizzucha http://hogsmeade....ookup=6858
Proszę o więcej komentarzy. Chciałbym wiedzieć, co dokładnie sądzicie o moim opowiadaniu. ;D
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Niewymowny Punktów: 1648 Ostrzeżeń: 2 Postów: 292 Data rejestracji: 05.01.11 Medale: Brak
A nie masz za co dziękować. Wiesz, że to była przyjemność. ;]
A przeoczyłam to:
1.
No dooobra... - rzekły zgodnie dzieci i wszyscy zgodnie ruszyli po zakupy.
- weź to zmień. Zamiast drugiego "zgodnie" daj razem i będzie ok. ;p
2.
Smierdziało tak strasznie
- ś.
Przyznaję się, przeoczyłam. Następny będzie doskonały!
__________________
UROCZYŚCIE PRZYSIĘGAM, ŻE KNUJĘ COŚ NIEDOBREGO!
Wiedz, że coś się dzieje drogi Gościu.
HarryPotter3107 - ;D
Loa_Riddle - ;D
Ale że co? ;>
______________________________
"-Spójrz... na... mnie- wyszeptał. Zielone oczy odnalazły czarne oczy, ale po chwili coś w tych czarnych oczach zanikło,stały się nieruchome,puste i martwe. Ręka trzymająca szatę Harry'ego opadła z głuchym stukiem na podłogę i Snape już się więcej nie poruszył."
"-To bardzo wzruszające, Severusie - powiedział z powagą Dumbeldore. - A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca?
- Jego losem? - wykrzyknął Snape. - Eecto patronum!
Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łania. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbledore patrzył, aż jej srebrna poświata zniknęła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez.
-Przez te wszystkie lata?...
-Zawsze."
''Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwale, a nawet powstrzymać śmierć... Jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać."
"- Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy zaklęcia NIEWERBALNE, Potter?
- Tak.
- Tak, proszę pana.
- Nie ma potrzeby zwracania się do mnie per pan, panie profesorze. "
Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5166 Ostrzeżeń: 2 Postów: 232 Data rejestracji: 28.01.11 Medale: Brak
Rozdział V
Najpierw poszli do sklepu z szatami. Zobaczyli młodą, na oko dzwudziesto pięcioletnią kobietę, która akurat była zajęta braniem miary z jakiegoś chłopca. Jak głosiła plakietka na biurku, nazywała się Eva Malkin.
- Proszę poczekać. Zaraz się państwem zajmę. - powiedziała kobieta.
- Dobrze, proszę się nie śpieszyć. - odparł Joseph.
Zaczęli rozglądać się po sklepie. Wisiało tu kilka nagród za zwyciestwa w magicznych konkursach. Lily czytała akurat dyplom "Dla najlepszej, angielskiej, magicznej krawcowej", gdy ta zawołała ją i poprosia, żeby stanęła na stołek, po czym zaczęła brać miarę. Zmierzyła ją bardzo dokładnie. Nogi, ręce, szyję, głowę, pas itp.
- Proszę zaczekać, za chwilę przyniosę cały zestaw.
Po kilku minutach pani Malkin wróciła, niosąc komplet szat i tiarę. Rodzice zapłacili kilka galeonów i ruszyli do księgarni.
W tym miejscu ich zainteresowanie wzrosło już maksymalnie. Dookoła latały, ganiały się, a nawet szczekały książki. Wyglądały jak żywe. Wielkie pomieszczenie wypchane było regałami pełnymi książek i kupujących je ludzi. Sprzedawcy rzucali zaklęcia na woluminy, by je oszołomić i krzyczeli, by podać im jakieś tomy do kasy, ponieważ sami nie mogli przecisnąć się przez tłum. Lily chciała koniecznie pochodzić samemu po księgarni i pooglądać książki.
- Maaamooo - zaczęła słodkim głosem - mogę pooglądać książki?
- No nie wiem... - powiedziała spoglądając na tłum w sklepie. - Dobrze, tylko się nie zgub, a jak nie będziesz mogła nas znaleźć to stój przy kasie, dopóki my tam nie przyjdziemy.
- Dobrze. - zgodziła się, po czym podskoczyła i pocałowała matkę w policzek.
Zaczęła łazić po całym pomieszczeniu wyszukując co ciekawsze tytuły. "Smoki w Wielkiej Brytanii" były pierwszą książką, o której pomyślała, że kiedyś ją kupi. Kolejne były o lataniu, transmutacji, zaklęciach i urokach. Znalazła nawet książkę, o której pomyślała, że kupi ją Severusowi na urodziny, za dwa miesiące - "Historia czarnej magii". Taak, pomyślała, to na pewno mu się spodoba. Zaczęła dalej chodzić, ale nie znalazła już nic ciekawego, więc poszła do kasy, gdzie akurat jej rodzice płacili za komplet książek do Hogwartu.
Wyszli na dwór by poczekać na Snape'ów. Gdy ci do nich dołączyli Lily zobaczyła, że Severus jest smutny. Spojrzała na pakunki które niosła jego matka i zauważyła używane książki i szaty potrzebne do Hogwartu.
- No to teraz do Ollivandera! - zarządziła pani Snape.
- Różdżki - wyjaśnił wszystkim jednym słowem Severus.
Poszli do jakiegoś starego sklepu. Napis nad wejściem głosił: "Ollivander'owie - twórcy najlepszych różdżek od 382 r.p.n.e.". Magię tutaj było czuć dosłownie na każdym kroku. Niemal możną jej było dotknąć, poczuć. Lily nigdy tego wcześniej nie czuła. Mogłaby zrobić w tym momencie wszystko. W powietrzu słyszała szepty, mimo iż nikt nic nie mówił. Ciszę zakłócił nagle tajemniczy głos:
- Dzień dobry. - powiedział na oko 40-letni mężczyzna. Każdy był uśpiony, więc głos Ollivandera trochę ich wystraszył.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli wszyscy na raz cicho.
- Zapraszam was dzieci. - nikt nie musiał mu wyjaśniać po co przyszli. Lily trochę bała się tego mężczyzny. - Nie bój się. - powiedział jakby czytał jej w myślach.
Nagle podleciały do nich miarki i dokładnie ich zmierzyły. Włącznie z palcami, szyją, a nawet długością włosa.
- Ooch! Chociaż raz zachowujcie się normalnie. Przestańcie już! - powiedział, a miarki opadły.
Schował się na zapleczu, a po chwili przyszedł z kilkoma pudełkami.
- Pan pierwszy. - podał Severusowi kilka pudełek. - Któraś z tych zapewne pasuje.
Snape otworzył pierwsze z nich i wyjął piękny, długi patyk, po czym machnął nim. Lampa uniosła się do góry, a Ollivander uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Teraz pani. - powiedział do niej i podał pudełka.
Powtórzyła te same czynności co jej towarzysz, tylko że kilkanaście razy, zawsze coś niszcząc - rozbiła lampę, spaliła papiery, sprawiła, że wybuchło krzesło i dopiero po kilku minutach znalazła to, co zadowoliło wytwórcę różdżek. Wierzba, dziesięć i ćwierć cala, znakomita do rzucania uroków. To były informacje, jakie przekazał jej sprzedawca o jej pierwszej różdżce.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Dyrektor Hogwartu Punktów: 4642 Ostrzeżeń: 2 Postów: 397 Data rejestracji: 22.02.12 Medale: Brak
Ale szybko Snape wybrał różdżkę. To trochę nienaturalne. No, albo miał farta. Szkoda mi biednego Severusa. Ciuchy z second handu, używane książki. No ale cóż. Fajny rozdzialik, czekam na kolejny .
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.