Dom:Gryffindor Ranga: Sługa Czarnego Pana Punktów: 1105 Ostrzeżeń: 1 Postów: 207 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
No więc tak, może zacznę od początku...
Pomińmy zerówkę bo nie bardzo ją pamiętam.
W klasach 1-3 wychowawstwa podjęła się starsza nauczycielka pani O. Z tego co zapamiętałam to była dobrą nauczycielką.
Uczyła w szkole 41 lat i nic jej nie zmogło do czasu aż natrafiła na nas.
W ciągu trzech lat kilkanaście razy wychodziła z naszej lekcji z płaczem, zdarzało się że była opluwana a i nawet bita. Po trzech latach niestety opuściła naszą szkołę.
W klasie czwartej wychowawcą naszej krnąbrnej klasy została serdecznie przez zemnie znienawidzona (i nawzajem) pani S.
Miałam z nią dwie lekcje w tygodniu i moim zdaniem o dwie za wiele.
Nie organizowała nam wycieczek, wieczorków ani nic podobnego, nic więc dziwnego że była z nami tylko rok.
U niej uczniowie dzielili się na tych "bogatych" i na "nic nie znaczących"
Teraz nawet nam nie odpowiada na "dzień dobry".
W dwóch ostatnich klasach podstawówki naszą wychowawczynią została młodziutka pani K.
Tę wychowawczynię wspominam dobrze, co prawda nie potrafiła zapanować nad naszą klasą, ale nadrabiała uśmiechem i poczuciem humoru.
Niestety jako nauczycielka nie sprawowała się dobrze, z 150 stronicowego podręcznika od historii przerobiliśmy może z 30 stron. Do tego pod koniec 6 klasy zaszła w ciąże i rzadko można było ją spotkać w szkole.
W pierwszych dwóch klasach gimnazjum na wychowawstwo wzięła nas nasza szkolna pedagog pani L. Co prawda na godzinie wychowawczej usiłowała poruszać trudne i ciekawe tematy, ale większość z nas nie zwracało na nią uwagi. Była w stosunku do nas w porządku i starała zintegrować naszą klasę (ale tylko się starała).
Po tym jak w tym roku pani L. awansowała na urząd dyrektora naszej szkoły pieczę nad nami sprawowała pani A. sprawowała przez...tydzień, odeszła z nieznanych powodów.
I tak doszłam do naszego umiłowanego i niezastąpionego pana R.
Pan R. olewa nas po całości. Panu R., nawet nie chce się poprowadzić godziny wychowawczej o wycieczkach już nie wspominam, ich zakres kończy się zwykle w kinie w Warszawie i tylko wtedy jeśli sami załatwimy autokar.
Pan R. jest bardzo "dobrym" nauczycielem i wszyscy go kochamy.
__________________
Twórczość bywa rekompensatą, choć czasem bardzo utajoną, z bardzo skrywanych braków i utrat płynącą jak z podziemnego źródła.
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1818 Ostrzeżeń: 2 Postów: 524 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
W przedszkolu i zerówce to na szczęście ich nie pamiętam, wiem tylko, że nie były specjalnie fajne. Natomiast w 1 i 2 klasie miałam bardzo sympatyczną wychowawczynie. Miła i w ogóle bardzo fajna. W 3 klasie, kiedy już przeprowadziłam się do Warszawy, miałam dosyć nieciekawą panią ... Anne? Chyba tak. W każdym razie nie ciekawie było. Natomiast w klasach 4-6 moją wychowawczynią była kobieta której bało się więszość uczniów - Panią L. Pamiętam jak kiedyś przyszła do szkoły nieumalowana i wyglądała jakby przybyła z zaświatów ( wiekiem nawet by się zgadzało ). Miła i sympatyczna zrobiłą się dopiero jak odwiedziłam ją z koleżanką kiedy nie chodziłyśmy już do podstawówki. Obecnie jestem w 2 klasie gimnazjum i również mamy za wychowawczynię, kobietę której boją się chyba wszyscy uczniowie ( i mam wrażenie, że rónież nieliczni nauczyciele ). Na lekcjach jest wymagająca i ma bardzo donośny głos ( przez co ma się wrażenie, żę ciągle na nas krzyczy), ale poza lekcjami jest niezwykle miła, zabawna i sympatyczna. Bardzo się cieszę, żę natrafiłąm właśnie na nią, bo nie tylko dobrze nauczy mnie przedmiotu, ale i na wychowawczych naprawdę gada do rzeczy i mam wrażenie, że jeszcze niejedną rzecz nam uświadomi w naszych totalnie zamkniętych mózgach
__________________
Dom:Ravenclaw Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2248 Ostrzeżeń: 0 Postów: 244 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
ekhem. dobra.
W zerówce... o bosh. Sklerozo! Pamiętam tylko że były 2 nauczycielki, jedna od angielskiego, druga od religii i rysowania szlaczków. i literek.
W 1-3... Miałam bardzo fajną nauczycielkę, właściwie trudno to opisać z tyluletniej perspektywy, ale była taka dobra ciocia. I pamiętam, że niezbyt lubiłam wychowawczynię klasy równoległej, kojarzyła mi się z rudą jędzą, choć tak naprawdę taka zla nie jest. Jako dziecko dużo inaczej się patrzy na ludzi. Pewnie za 6 lat wyrobię sobie nowe zdanie na temat obecnej mej wychowawczyni.
No własnie, obecna. Mam to (nie)szczęście, że była naszą wychowawczynią i w klasach 4-6 i teraz w gimnazjum. Uczy matmy (w miarę normalnie) i informatyki (arcynieudolnie), jąka się, pulta, a rodzice na wywiadówkach tak gdzieś po godzinie 20, kiedy to pani jest w trakcie wykładu na temat bliżej nieznany i niezapamiętany, po prostu zasypiają z nudów. Jaka szkoda, ze teraz się jakoś spręża z tymi wywiadówkami i je załatwia już w ciągu 2-3h... W podst wydawało mi się że uczy matmy raczej dobrze. teraz połowa klasy uległa zmianie, więc i stopnie są zróżnicowane. Oosby, które w innej szkole miały 4 i 5, w tym roku zbierają 1 i 2, w najlepszym razie 3+. To niezbity dowód, że nasza stara część klasy nauczyła się rozumieć wykłady Jąkały, a ona po prostu nie umie uczyć. Nie umie się wściekać, ale jest dość mściwa. Po za faktem braku zielonych szkół, pani M. lubi sobie popłakać z powodu Michała, którego losów bliżej przytaczać nie będę, w każdym razie, kiedy tylko zaczyna ten temat, musi mieć przy sobie paczkę chusteczek. Nie robi nam wycieczek dłuższych niż 2-3 dni, bo "ma małe dzieci" (te dzieci są w naszym wieku), rozpływa się nad Największym Kujonem Wszechświata i Wszechwiedzącym Maciusiem, znęca się nad tą "niekumatą" częścią klasy, która zdążyła ją gruntownie znienawidzieć po wstawionej 4. jedynce pod rząd. Mnie zostawia w cieplutkim kąciku, ostatnio przy tablicy byłam miesiac temu spełniając obowiązki dyżurnej, a jeśli chodzi o odpowiedź ustną, to może to było w październiku, nie jestem pewna. Chyba początek miesiąca, mnie trochę nie było w szkole, na powitanie wzięła mnie na spytki z uśmiechem mówiąc: "No ja wiem, że Klaudii nie było, ale ja jestem pewna, że ona to umie." Umiałam. Od tamtej pory jestem zupełnie niewidzialna, nawet Wszechwiedzącego Maciusia bardziej molestuje, z niewiadomych mi przyczyn. Chyba jako jedyna z klasy ją lubię. Kocham ją za to, że w 3/4 przypadków jestem ignorowana, a w 1/4 pyta się o mojego psa. Zdecydowanie wolę być w cieniu. A co najlepsze, broni mnie przed mamą, kiedy na wywiadówce pokaże się jakaś jedynka.
Zawodowo i na co dzień użera się z synem dyrektorki, który przyprawia wszystkich nauczycieli o rozstrojenie nerwowe.
Ubiera się w okropne ciuchy, nie maluje się, nie farbuje, więc wygląda trochę jak szyszymora.
__________________
Nie każde złoto jasno błyszczy, Nie każdy błądzi, kto wędruje. Nie każdą siłę starość zniszczy, Korzeni w głębi lód nie skuje. Z popiołów strzelą znów ogniska I mrok rozświetlą błyskawice. Złamany miecz swą moc odzyska, Król - tułacz wróci na stolicę.
Dom:Ravenclaw Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie Punktów: 2553 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,383 Data rejestracji: 22.01.09 Medale: Brak
W przedszkolu miałam dość miłe wychowawczynie.Jedną z nich była moja sąsiadka, dzięki której juz w wieku 2 lat chodziłam do przedszkola. Bardzo rzadko się zdarza, że przyjmują tak małe dzieci, a szkoda bo znam takich ludzi w moim wieku (12 lat), którzy boją się jak mamy nie ma dłużej niż 2 godzina. Ale nie o tym mowa. W klasach I-III miałam naprawdę fajną wychowawczynię. Równa z niej babka Akurat tak się złożyło, że kilka lat wcześniej uczyła moje dwie starsze siostry. Zawsze miałam u niej same "A" i "B". To było kiedyś, teraz uczy mnie matmy i mam u niej na semestr zawsze 3+ albo 4-. Ma 2 wady: często mnie porównuje do którejś z moich sióstr, to miłe, jeśli ktoś mnie porówna z osobami, które podziwiam ale ja nie jestem żadną z nich. Jej wada nr 2: uczy matmy...
Moja obecna wychowawczyni uczy mnie angielskiego. Nie lubię jej. W IV klasie miała gdzieś, że kolega, którego "pobiłam" (jak to pięknie nazwała, pobić to znaczy kopać leżącego, a ja tylko podbiłam mu oko i poszłam dalej) wcześniej mnie wyzywał. Organizuje nam tylko jedną wycieczkę w roku (i potem się dziwi jak dochodzi do niej, że spotykamy się po szkole przy ruinach i włączamy alarmy). W tym roku wspaniałomyślnie przyznała nam dwie wycieczki: na pierwszej byliśmy na wystawie matematycznej (zawsze coś), a drugą mamy w planach. Ma jedną zaletę: nie potrafi zapanować nad "najgorszą" klasą w szkole, V "B".
__________________
Przed zmianą nicka Crazy_Lady
On Cię kocha - gra słów a rozum wyjałowiony
Gdy dla niego żyjesz i dla niego umierasz
On Cię kocha - Twój Bóg
Okrutny albo szalony
W dziele swym jak najgorszy sen
I nie wiem jak mógł na to wszystko pozwolić
Closterkeller "Auschwitz" "Zdarza się, że nasze dłonie są puste, ale serce zawsze pełne i możemy rozdawać z nich tóżne wspaniałości: ciepło, dobroć, pociechę radość...
Frances Hodgson Burnett
Dom:Ravenclaw Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 400 Ostrzeżeń: 0 Postów: 79 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Z roku na rok, a ostatnio z dnia na dzień coraz bardziej chwalę moją wychowawczynię z klas 1-3. Była naprawdę fajna, miła i zawsze służyła pomocą. Mimo, że klasa nie była zbytnio ułożona, nie krzyczała na nas, ale i tak potrafiła nad nami zapanować. Nie porównywała nas z nikim. Zawsze stawała po naszej stronie, nawet jeżeli narozrabialiśmy potrafiła nas wybronić. Nie uznawała żadnych zgrzytów pomiędzy uczniami w klasie. Starała się złagodzić te konflikty i całkowicie je zażegnać. Dzięki niej ja i moja przyjaciółka przyjaźnimy się do tej pory.
W klasach 4-6 nie było wcale gorzej. Klasa dostała dość sztywną i chłodną wychowawczynię. Zupełne przeciwieństwo pani z klas 1-3. Początek 4 klasy był trudny. Wiedzieliśmy, że ta pani jest taka przez nie miłe doświadczenia związane z rocznikiem, która miała na wychowawstwie wcześniej. Po paru miesiącach nauki daliśmy się pani, co do nas przekonać. Następne miesiące i lata było już tylko lepiej.
W gimnazjum już nie jest tak kolorowo. Nie chodzi o to, że wychowawca jest surowy czy ostry względem mojej nowej klasy. Chodzi o to, że nieustannie obwinia nas za wszystko i porównuje do swojej byłej klasy. Jest nauczycielem matematyki. Uważa, że wszyscy z klasy powinni umieć matematykę i traktować ją jako najlepszy przedmiot. Niestety, moja klasa o wiele lepiej radzi sobie z polskim, którego nauczycielka jest naprawdę świetna. Oprócz wymienionych wad mojego wychowawcy jest również to, że nie da sobie nic wytłumaczyć. Na początku roku znalazł sobie kilka kozłów ofiarnych i obwinia ich za byle co. Nauczyciel trzyma też stronę nauczycieli w każdym konflikcie. Konfliktów było dużo to prawda, ale ten pan nigdy nas nie bronił. Najdłuższy konflikt ciągnie się od początku roku, aż do teraz z panią od angielskiego (grupa średnio zaawansowana). Tak się składa, że ja również jestem w tej grupie i wiem, że pani faworyzuje niektóre osoby (w tym mnie), a niektórych nie lubi i co lekcja wstawia im uwagi. Nasz wychowawca posądza o to wszystko grupę. Nie przeczę, że na początku roku nie byliśmy zbyt mili dla tej pani, ale z czasem wszyscy poprawiliśmy swoje zachowanie, nawet najgorsi. Jednak żadne z obojga nauczycieli nie przyjmuje tego do świadomości. Co innego pani od polskiego. Kobieta poświęciła dużo czasu na lekcjach polskiego (wychowawca uważa, że wszystko ustalamy na godzinach wychowawczych, których nie ma, bo pan robi nam matematykę ;/) na wytłumaczenie całej sprawy i szukaniu sposobów wyjścia z sytuacji. Polonistka naprawdę nam pomogła. Nie stała murem za nauczycielem, lecz była neutralna. I chociaż na początku roku i na polskim nie byliśmy grzeczni (słabo powiedziane...) to nie rozpamiętuje nam tego, chyba że dla żartów. I muszę dodać jeszcze, że mój wychowawca bardzo sepleni, a dużo nam dyktuje i kiedy ktoś się spyta czy mógłby powtórzyć, wrzeszczy na nas.
Dom:Gryffindor Ranga: Goblin Punktów: 27 Ostrzeżeń: 1 Postów: 50 Data rejestracji: 21.04.09 Medale: Brak
A ja tam zawsze trafiałem na fajnych wychowawców. :P W przedszkolu miałem 2 wychowawców i obaj byli ok. W podstawówce w klasach 1-3 miałem taka średnia ale i nie była aż taka najgorsza. Niestety pod koniec 3 klasy zmarła na raka piersi z przerzutami na węzły chłonne. :( W klasach 4-6 co roku zmieniali mi się wychowawcy, ale każdy był super. Nigdy nie narzekałem chociaż pamiętam jak moja wychowawczyni (od matematyki była) wzięła mnie do tablicy a ja nic nie umiałem, bo się nie nauczyłem i wstawiła mi jedynkę. Powiedziałem jej, że jest głupia i że nie umie uczyć XD i wyszedłem z klasy. Potem ją przepraszałem :D w 5 klasie miałem wychowawczynię od przyrody i nigdy się z nią nie kłóciłem, była super. W 6 klasie miałem za wychowawce faceta od wf i to był najlepszy wychowawca jakiego moglem mieć. Był super, można z nim było o wszystkim porozmawiać. W gimnazjum przez 3 lata mam jednego wychowawce i też od wf (żona tego z 6 klasy :D) i okazała się super. Pomaga uczniom ze swojej klasy i pomaga się uczyć itd. więc trafiałem super. :D
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Trzecioroczniak Punktów: 151 Ostrzeżeń: 0 Postów: 64 Data rejestracji: 09.01.09 Medale: Brak
My za dużego szczęścia nie mamy co do wychowawców.
W przedszkolu mielismy taka starsza facetke i prawie wszyscy jej nie lubilismy....
W podstawówce pierwsza facetka jeszcze jako tako (była bardzo surowa) ale potem w 4 klasie trafił nam się taki przchlast, że szok. Nic z nim sie nie dalo porozmawiac, zawsze byl przeciwko nam, nigdy nas nie usprawiedliwial... jeszcze uczyl nas angielskiego...;/
W gimnazjum już nasze męki się skonczyly. Mamy teraz taz facetke od anglika ale na scęście jest wyrozumiala i fajna. Często nam organizuje jakies wycieczki i takie tam. Trochę za duzo wymaga z angielskiego bo u niej na 4 to trzeba sie pomęczyć ( na szczesie ja mam 4 ). Tak więc mam nadzieje ze następny wychowawca bedzie najlepszy z tych wszystkich....
Dom:Gryffindor Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1467 Ostrzeżeń: 0 Postów: 685 Data rejestracji: 15.12.08 Medale: Brak
Jeśli chodzi o klasy 1-3 w podstawówce,to nie wspominam jej byt kolorowo. Moja wychowawczyni, pani N, faworyzowała dziewczynę,której mama była bardzo aktywna w szkole. Poza tym tamta była okropnym lizusem.Pani N gładko się na to napierała... Nie bardzo ją lubiłam.
Później, w 4-6, sytuacja przedstawiała się podobnie. Przejęła nas pani Bi również była zachwycona wymienioną dziewczyną. Dopiero gdy ta w 6 klasie opuściła się w nauce rozszerzyły jej się oczy.
Poza tym ją lubiłam. Miała rękę do wychowawstwa, ale nie mieliśmy z nią wiele wycieczek.
Moja sytuacja nieoczekiwanie mieniła się w gimnazjum. Klasę (o wiele lepszą niż w podstawówce {to swoją drogą}) z początku miała przejąć nauczycielka przyrody, obrzydliwie sprawiedliwa i wymagająca pani I (trochę jak profesor McGonagall ;D). Tak się jednak nie stało. Okazało się bowiem, że jej poprzednia klasa była okropna i teraz nie chciała brać na swoje barki opieki nad nową.Tak więc klasę przejął nauczyciel historii i WOS-u z czterdziestoletnim stażem. Ma on wielkie poczucie humoru, bardzo energiczny i oczekujący aktywności z naszej strony. Szczerze mówiąc, nie było w mojej szkole akcji, w której pan H nie brałby udziału. Lubię go chyba najbardziej z dotychczasowych wychowawców. Cieszę się, że "przygarnął" naszą klasę.
__________________
*
Inspektor Lestrade: W kolejnym życiu byłbyś dobrym przestępcą. Sherlock Holmes: Tak, a pan świetnym policjantem.
Dom:Ravenclaw Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2120 Ostrzeżeń: 0 Postów: 200 Data rejestracji: 24.01.09 Medale: Brak
Ok, pominę już moje wychowawczynie z zerówki oraz z klas 1 - 3... Nie chodzi o to, że ich nie pamiętam (bo pamiętam), ale o to, że były to stare, nudne czasy i wychowawczynie nie były dość interesujące...;d
No to tak :
* W czwartej klasie moją wychowawczynią była pani D... Była nawet fajna, lecz gdy miała zły humor potrafiła być potworna,
* W piątej klasie ta sama, dobra Pani D.
* Za to w szóstej klasie zaczęło się piekło... Mają wychowawczynią została dyrektorka szkoły, jak zarówno nauczycielka matematyki... Złowieszcza Pani S... To były najgorsze czasy w moim życiu... Ona była okropna... Na każdej godzinie wychowawczej robiła matematykę i do tego nie godziła się na prawie każde wycieczki... Wszyscy "trzęśliśmy portkami" przed jej lekcjami... Wszyscy się jej potwornie bali, a przy odpowiedzi przy tablicy zatykało cię, ponieważ tak się bałaś, że zacznie krzyczeć lub cię uderzy... Taaak, a co myśleliście... Była kilka razy stawiana w sądzie za to, że biła uczniów... Odziedziczyła to po swoim ojcu, ponieważ on też był wcześniej dyrektorem tej samej szkoły i zwolniono go właśnie dlatego, że bił uczniów... Nie daleko pada jabłko od jabłoni, jak się mówi...;/
* No i w końcu ta błoga, "spokojna" pierwsza klasa gimnazjum... Moją wychowawczynią została Pani W... Jest po prostu świetną nauczycielką języka niemieckiego, jak i wychowawczynią... Bardzo ją lubię i myślę, że lepiej trafić nie mogłam...;D
__________________
W mrocznym, przepastnym świecie duchów i demonów nie ma istoty równie strasznej, równie odpychającej, a mimo to darzonej taką fascynacją, bojaźnią przesyconą, co wampir, który ni demonem, ni duchem nie jest, lecz jeno tajemnicze i potworne cechy obojga dzieli. - Wielebny Montague Summers
Jeśli ma człowiek na coś w świecie dowody, to na istnienie wampirów. Nie brakuje niczego : raporty oficjalne, zeznania obywateli sznowanych, chirurgów, urzędników, księży. Lecz mimo to któż w wampiry wierzy? - Rousseau
"Dziewczyna leżała na podłodze martwa, z rozciętą piersią, a przy niej klęczał czarodziej, tzrymając w okrwawionej ręce wielkie, gładkie, szkarłatne serce, które lizał i gładził, ślubując zamienić je na własne.
W drugiej ręce trzymał różdżkę, którą próbował wywabić ze swojej piersi skurczone, włochate serce. Ono jednak było silniejsze od niego i tkwiło w jego rozwartej klatce piersiowej, odmawiając uwolnienia go spod swojej władzy lub powrotu do kryształowej trumienki, w której tak długo było uwięzione.
I oto na oczach struchlałych ze zgrozy gości czarodziej odrzucił różdżkę i chwycił srebrny sztylet. Wołając, iż nigdy się nie zgodzi, by rządziło nim jego własne serce, wyjął je sobie z piersi.
Przez chwilę klęczał z wyrazem triumfu na twarz, ściskając po jednym sercu w każdej dłoni, a potem padł na ciało dziewczyny i wyzionął ducha."- Baśnie Barda Beedle'a - "Włochate serce czarodzieja"
Dom:Slytherin Ranga: Czwartoroczniak Punktów: 221 Ostrzeżeń: 0 Postów: 47 Data rejestracji: 07.03.09 Medale: Brak
Moja...
jak każda. Nie jest jakaś nadzwyczajna, ale w sumie może być. Uczy nas polskiego- nie źle, nie bardzo dobrze.
Wcześniejsi wychowawcy też są raczej pośredni- po prostu zwyczajni nauczyciele.
Dom:Slytherin Ranga: Zwycięzca TT Punktów: 261 Ostrzeżeń: 0 Postów: 89 Data rejestracji: 05.04.09 Medale: Brak
Moja obecna wychowawczyni jest na zwolnieniu lekarskim od października i na nowy rok szkolny ma wrócić ;/
Wydaje się miła, jednak ludzie z naszej klasy (ja też ) wolą naszą zastępczą wychowawczynie.
Pani Kasi ( ta ze zwolnienia) - miła, nauczycielka historii, kręci z sekretarzem (synem dyrka) mając męża i siedmioletniego synka ;/; sądzimy, że jest z nim w ciąży (chodzi o syna dyrka ;P) ...
Pani Beata (zastępcza wychowawczyni) - miła, zawsze staje po naszej stronie i broni nas jak narozrabiamy, nauczycielka języka polskiego; bardzo nie chcemy, aby nas zostawiała na pastwę p. Kasi ...
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie Punktów: 2736 Ostrzeżeń: 1 Postów: 424 Data rejestracji: 07.06.09 Medale: Brak
W podstawówce... Wychowawczyni też na nieszczęście uczyła matematyki...i techniki. Za bardzo wymagająca, przynajmniej tak mi się wydawało o.O Ale lata IV-VI minęły na szczęście szybko. :>
W gimanzjum...Moja wychowawczyni uczy matematyki. Jest w starszym wieku, w wieku w którym wiele rzeczy związanych z młodzieżą nie są zrozumiałe, aczkolwiek ma dobre nastawienie do naszej klasy. Gdy tylko może organizuje nam jakieś wycieczki. Jest miła i sympatyczna. I nie dzwoni zbytnio do rodziców gdy uciekamy. A uciekamy często. Zbyt często jednak robi nam kartkówki o.O I łatwo, bardzo łatwo ją zagadać, by nie było tej nudnej lekcji. Ogólnie jest dobrze :>
Dom:Slytherin Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1417 Ostrzeżeń: 0 Postów: 224 Data rejestracji: 11.10.09 Medale: Brak
Moja wychowawczyni z podstawówki była ziszczeniem moich marzeń - elokwentna, miła, sympatyczna, elastyczna, inteligentna i cierpliwa. Interesowała się i nami, i innymi klasami. O każdym z osobna miała wyrobioną opinię. Była zadziwiająco obiektywna i sprawiedliwa. Mogę wyrażać się o niej jedynie w samych superlatywach. Jej lekcje były i ciekawe i zrozumiałe dla każdego, nawet dla osób nie tak uzdolnionych. Warto wspomnieć, iż była ona polonistką. Tak czy siak była to najlepsza kobieta jaka mnie "wychowywała" sprawiała pieczę nad klasą. Wycieczek nie brakowało, różnych różniastych wypadów także nie. Hm, jej jedyną cechą negatywą była chyba zbyt duża ustępliwość i uległość. Tak, najlepszy człowiek pod słońcem.
W gimnazjum już tak kolorowo nie było, o nie. Naszą wychowawczynią została nowa fizyczka. Uwierzcie, był to istny koszmar. Wróciła ona po macierzyńskim "świeża" i otwarta na zupełnie nowe propozycje, które miały zrewolucjonizować jej klasę i szkołę. Efekt był taki, iż te jej radykalne zmiany wyszły jej jak - za przeproszeniem - cholera. Przez pierwszy miesiąc była dość miła, jednak potem stała się niesamowicie antypatyczna i roztrzepana. Cóż, jedynym jej plusem była zawziętość, której - niestety - brakowało mojej poprzedniej wychowawczyni. Jej oczkiem w głowie było jej dziecko, które wspominała co lekcję a przynosiła do szkoły co tydzień. Z jej nauk nie pamiętam nic. Nawet głupich przekształceń mnie nie nauczyła. Jedyną rzeczą jaka mi się w gimnazjum udała, to klasa, która - bądź co bądź - za głupia nie była. I tak po trzech latach bez żalu opuściłam gimnazjum z nadzieją, iż w liceum będzie lepiej.
Nawet nie chce mi się tutaj pisać to ona takiego wyczyniała. Może kiedyś, kiedy podejdę do tego z dystansem.
I tak oto trafiłam do liceum. Jak na złość trafiła nam się matematyczka. Nie, żebym coś do niej miała, ponieważ to bardzo porządna kobieta, jednak jak na klasę humanistyczną za dużo od nas wymaga. Tak czy siak z tego co zdążyłam zauważyć jest piekielnie sumienna i sentymentalna. W szkole jesteśmy dopiero cztery miesiące, a ona już płakała na zakończeniu wigilii klasowej. Nie uważam, aby była to jakaś wada, jednak z mojej perspektywy wygląda to dziwnie.
Dotychczas pokazała się nam z jak najlepszych stron. Jej jedynym minusem jest chyba to, że jest lekko nie konsekwentna w stosunku do niektórych. Cóż, mogłam trafić o wiele gorzej. Powtórki z gimnazjum bym nie przeżyła.
__________________
Gdyby ludzie rozmawiali tylko o tym, co rozumieją, zapadłaby nad światem wielka cisza.
Teraz w liceum, jako że jestem w klasie o rozszerzonym angielskim, trafiła mi się nauczycielka od angielskiego.
Jest miła, wyluzowana, nie krzyczy na naszą klasę.
Doskonale rozumie nasze problemy. Na wycieczki jest chętna.
Jedynym jej minusem jest to, że robi cholernie trudne sprawdziany, ale może to i dobrze, przynajmniej się czegoś nauczymy
Dom:Gryffindor Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie Punktów: 2703 Ostrzeżeń: 0 Postów: 339 Data rejestracji: 14.10.09 Medale: Brak
Idąc po kolei w przedszkolu mieliśmy bardzo fajną wychowawczynią. potem w 1 i 2 mieliśmy taką głupią, że normalnie nikt w szkole jej nie lubił. W 3 mieliśmy dyrektorkę, która była bardzo fajna, a potem od 4 do 6 mieliśmy taką jędze, a najgorsze było to, że mieliśmy z nią godzinę wychowawczą, matme i informatyke. A teraz w gimnazjum mamy takiego fajnego wychwawcę, z którym mamy informatyke na której prawie zawsze gramy na kompie albo siedzimy na nk. Tak więc wnisek z tego taki, że co drugiego wychowawcę mamy fajnego. xD
__________________
"Let's finish this the way we started it... TOGETHER!"
Stefan : Więc myślisz, że John jest ojcem Eleny?
Damon : Ding Ding Ding !
Dom:Gryffindor Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1475 Ostrzeżeń: 1 Postów: 268 Data rejestracji: 04.12.09 Medale: Brak
W klasie 1-3 moja wychowawczyni była... można powiedzieć neutralna. Z nami się dogadywała, miała podejście, ale za nic nie umiała uczyć. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. No cóż, nadrabiała ciepłem i przyjacielskim nastawieniem.
W czwartek klasie miałam wychowawczynię przez (zdaje się) miesiąc. Po czym odeszła, tłumacząc znam, że przyjęli ją do pracy o jakiej zawsze marzyła. Miesiąc nie mieliśmy wychowawcy, potem przyszła pani Beata, nauczycielka w-f. Była sympatyczna, troszczyła się nami i naszymi sprawami. Kiedy nie mogliśmy się dogadać z jakimś nauczycielem, starała się nam pomóc. Na nasze nieszczęście zaszła w ciążę pod koniec piątej klasy. Nie mieliśmy wychowawcy do końca. Następnie, w szóstej klasie przyszła kolejna, także nauczycielka w-f. Nie lubiłam jej, podobnie jak wszyscy. Ciągle krzyczała (bez powodu), zawsze mówiła o nas źle i miła nas głęboko gdzieś. Miesiąc przed końcem szóstej klasy przyszła poprzednia wychowawczyni. I mieliśmy tak jakby dwie.
W pierwszej klasie gimnazjum mieliśmy za wychowawczynię nauczycielkę angielskiego. Zamiast angielskiego robiła nam lekcje wychowawcze, a żeby tego było mało na nich nie mówiliśmy o niczym konkretnym. Po dwóch miesiącach nauki angielskiego umieliśmy przeliterować swoje imię (super, nie?). Potem odeszła (dzięki Ci, Boże). Nie mieliśmy wychowawcy przez długi czas. Angielski mieliśmy z trzema różnymi nauczycielami. W Prima Aprilis `dostała` nas matematyczka. Jest naszą wychowawczynią do tej pory. I bardzo dobrze. Widać, że jej na nas zależy, potrafi się z nami dogadać. Jest ciepła, miła, przyjacielska, a jednocześnie wymagająca. Uwielbiam ją i żałuję, że niedługo będzie trzeba się rozstać ze względu na nową szkołę.
__________________
She's freaky and she knows it
She's freaky, but I like it!
Dom:Gryffindor Ranga: Minister Magii Punktów: 2043 Ostrzeżeń: 0 Postów: 282 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
- W zerówce i pięciolatkach miałam głupią wychowawczynię. Ciągle kazała mi stać w kącie chociaż nic takiego nie robiłam.
- podstawówka klasa1-3, wychowawczyni świetna i ciągle mnie pamięta pomimo iż minęło już 9 lat
- W klasach 4-6 wychowawczyni również bardzo fajna. Miała trochę za donośny głos, ale dało radę wytrzymać. Była także świetną nauczycielką (uczy matematyki).
- w gimnazjum wychowawczyni była taka sobie. Trochę się nas czepiała, ale na ogól było ok. Co historię pytała, w tym dosyć często mnie.
- 3 miesiące 1 klasy liceum miałam za wychowawcę jedyny raz nauczyciela płci męskiej. Nauczał historii, wos-u i po. Był świetny. Najlepszy wychowawca jakiego kiedykolwiek miałam. Po 3 miesiącach przeniosłam się do innej szkoły i wychowawczynię którą mam do tej pory nie darzę sympatią. Nie traktuje wszystkich w klasie równo, ma swoich pupilków którym pozwala na wszystko (zwalnia ich nawet z lekcji jak nie chce im się siedzieć!) Nie za bardzo sprawdza się w tej roli, ale to już na szczęście tylko 4 miesiące i koniec.
Edytowane przez Lilyanne dnia 06-01-2010 15:31
Dom:Gryffindor Ranga: Właściciel Pamiętnika Punktów: 113 Ostrzeżeń: 0 Postów: 26 Data rejestracji: 28.08.08 Medale: Brak
Pamiętam, że w przedszkolu miałam dwie cudowne nauczycielki, które uwielbiała cała grupa. Robiliśmy im masaż, a potem dostawaliśmy pieczątki z różyczką. W pierwszej i drugiej klasie mieliśmy panią, która popijała z nami popołudniami herbatkę, no ale tylko z wybranymi... reszta klasy była skazana na jej tortury w postaci niezwykle donośnego głosu Po tych dwóch latach uznała, że jeśli z nami wytrzymała to jest na tyle dobra, że może zostać dyrektorką... i nią została. Potem była cudowna pani G., która była z nami na Zielonej szkole. Śpiewała z nami, nauczyła wielu pląsów i organizowała konkursy. Ale wszystko co piękne nie może trwać wiecznie Rozchorowała się i przez cały drugi semestr podobno leżała w szpitalu. Dostaliśmy jakąś niby miłą, sympatyczną, ale młodą i niedoświadczoną osobę. W czwartej klasie było jeszcze gorzej... pani S. (kobieta w kwiecie wieku której nie za bardzo chciało się cokolwiek robić) wszystkie lekcje polskiego z nią były wolne, a na dyskotece tańczyliśmy walca . Po roku dostaliśmy najwiekszą zmore tej szkoły - nauczycielke niemieckiego. Przynajmniej coś z nami robiła, nie nudziliśmy się i nawet 4 osoby dostały 6 z niemieckiego na koniec. Teraz mamy naszą cudowną panią B.W.S., która uczy polskiego. Tylko ona potrafi nas zrozumiec, nie wrzeszczy na nas jak reszta, staramy się być grzeczni, żeby jej nie sprawiać przykrości. Uważa nas za super klase z którą da się pogadać, uczy nas od 5 lat i zna nas na wylot . Wie, że jesteśmy specyficzni i niezbyt zgrani.. Jest bardzo ludzka jak na nauczyciela.
__________________
"W miłości i na wojnie wszystko jest dozwolone, a tu mamy do czynienia po trochu z jednym i drugim" Ronald Weasley
Dom:Gryffindor Ranga: Redaktor Proroka Punktów: 1052 Ostrzeżeń: 1 Postów: 454 Data rejestracji: 13.06.09 Medale: Brak
W klasach 0-3 uczyła mnie niejaka Pani S. Zwana też pieszczotliwie "Czaplą"
Pamiętam że miała swoich ulubieńców w klasie i zawsze zachowywała się jak nastolatka,ponadto w moich wspomnieniach pamiętam ją przy biurku z ogromną paczką chipsów i szklanką coli .
W klasach 4-6 (nie licząc pierwszego półrocza klasy szóstej,ale o tym to później) moją wychowawczynią była Pani B. I póki co była moim ulubionym wychowawcom.Zawsze sprawiedliwa,niegdyś zabawna,to każdego ucznia mówiła po imieniu i zdrobniale(np. Elżbieta-Ela,Anna-Ania,Małgorzata-Gosia),zabierała nas na wycieczki i ogólnie mam z nią same miłe wspomnienia .
Wspominałam że w szóstej klasie(ale tylko w pierwszym półroczu) naszym wychowawcą była inna nauczycielka,mianowicie Pani A.Nauczycielka w-fu,zawsze za 'karę' biegaliśmy na w-fie całą godzinę i ogólnie z nią(w przeciwieństwie do pani B.) mam TYLKO złe wspomnienia.
Gdy weszłam do gimnazjum moim wychowawcą została Pani A.(Nie ta co przedtem ),hmm..Na pewno nie jest taka jak Pani B.
Niby sprawiedliwa ale też surowa i nadzwyczaj odpowiedzialna.Nie bierze nas na żadne wycieczki,ale poza tym jest dosyć miła i nawet można się odrobinkę pośmiać na lekcji ;D.
To wszyscy moi dotychczasowi wychowawcy.
__________________
"Powiedział Pan: "Daję wam ogień"
Podajcie sobie dłonie i żyjcie w zgodzie!
Żyjcie w zgodzie z ptakami, niech płoną serca
i oczy wasze niech nigdy nie znają łez...
Odszedł a ciało swe pogodził z ptakiem i wiecznym cierpieniem,
i była miłość,
i była zgoda,
Każdy był wolny! wolny był każdy ptak!
Pewnego dnia pękło niebo,
i runął straszny deszcz,
wtedy krzyknął ktoś,
a chłód ogarnął wszystkie serca,
a w oczach pojawił się strach!
Ludzie podali sobie noże- zamiast rąk
i upiekli ptaki!
Dżem "Dzień w którym pękło niebo"
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony!
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.