Nowe informacje ujawnione przez J.K. Rowling na portalu Pottermore na temat wszystkich tych elementów magicznego świata, które związane są z Hogwartem.
Lockhart i Snape stanęli naprzeciw siebie i skłonili się; w każdym razie na pewno uczynił to Lockhart, bo Snape tylko nieznacznie kiwnął głową. A potem wyciągnęli ku sobie różdżki, jakby to były miecze.
- Jak widzicie, trzymamy różdżki w przyjętej pozycji bojowej - wyjaśnił Lockhart. - Jak policzę do trzech, rzucimy pierwsze zaklęcia. Oczywiście żaden z nas nie zamierza drugiego zabić.
- O to bym się nie założył - mruknął Harry, widząc, że Snape znowu obnaża zęby.
- AHA! - wrzasnął im jakiś głos nad głowami, aż podskoczyli. Nie zauważyli, że przechodzą tuż pod Irytkiem, który zwisał głową w dół z żyrandola, uśmiechając się do nich złośliwie. - POTTUŚ ZAPROSIŁ POMYLUNĄ NA PRZYJĘCIE! POTTUŚ KOCHA POMYLUNĄ! POTTUŚ KOOOOOCHA POMYLUUUNĄ!
- To co, chodzisz z nim? - zapytała Parvati, wytrzeszczając oczy.
- Och, tak... nie wiedziałaś? - Hermiona zachichotała tak, jakby nie była Hermioną.
- Nie! - Parvati była wyraźnie podekscytowana tą wiadomością. - Łau, kręcą cię gracze quidditcha, nie? Najpierw Krum, potem McLaggen...
- Kręcą mnie ci, którzy są w tym NAPRAWDĘ DOBRZY - poprawiła ją Hermiona, wciąż się uśmiechając.
- Porozmawiajmy szczerze. Masz zamiar powiedzieć Ronowi, że wpłynęłaś na przebieg sprawdzianów, kiedy wybierałem obrońcę?
Hermiona uniosła brwi.
- Naprawdę myślisz, że mogłabym upaść tak nisko?
Spojrzał na nią przenikliwie.
- No, jeśli mogłaś przyjść z McLaggenem.
Jaskinia
Opis jaskini, w której młody Tom Riddle przyprowadził dzieci z sierocińca.
Harry czuł zapach soli i słyszał szum fal; lekki, chłodny wiatr mierzwił mu włosy, kiedy patrzył na zalane blaskiem księżyca morze i usiane gwiazdami niebo. Stał na szczycie ciemnej skały, a w dole bielały grzywy rozbijających się o brzeg bałwanów. Spojrzał przez ramię. Za nim piętrzył się klif, stromy, czarny i tajemniczy. Obok sterczały wielkie bloki skalne, podobne do tego, na wierzchni klifu w zamierzchłej przeszłości. Był to posępny, surowy widok: tylko morze i skały, ani jednego drzewa, kępy trawy czy plamy piasku.
- Nie - odparła ze złością Marta, a jej głos odbił się echem od wyłożonych starymi kafelkami ścian. - Mam na myśli, że jest wrażliwy, że i nad nim się znęcają, że też czuję się samotny, że nie ma z kim pogadać i że nie wstydzi się pokazać swoich uczuć i płakać!
Harry był jednak pewny, że dostrzegł wyraz triumfu na tak znienawidzonej przez siebie twarzy.
- Ale jest przynajmniej jedna dobra strona tej nominacji - powiedział mściwym tonem. - To już jego ostatni rok w Hogwarcie.
- Co masz na myśli? - zapytał Ron.
- Na tym stanowisku ciąży jakaś klątwa. Nikomu nie udało się wytrzymać na nim więcej niż rok... Quirrell nawet postradał życie. Jeśli o mnie chodzi, to będę trzymać kciuki, żeby doszło do jeszcze jednej śmierci.
- Żeby mnie i Lavender to spotkało! - powiedział ponuro Ron, obserwując, jak Hermiona stuka końcem różdżki w każde z jego błędnie napisanych słów. - Ale im częściej napomykam, że chciałbym z tym skończyć, tym ciaśniej mnie oplata. Jakbym chodził z wielką kałamarnicą.
[...] - Jeszcze jedno przyjęcie wyłącznie dla pupilków Slughorna, tak?
- Tak, tylko dla członków Klubu Ślimaka - odpowiedziała Hermiona.
Strąk wyrwał się Ronowi spod palców, uderzył w szyby cieplarni, odbił się i rąbnął panią Sprout w głowę, strącając jej stary, połatany kapelusz. Harry ruszył, żeby odzyskać strąk, a kiedy wrócił, Hermiona mówiła:
- Słuchaj, Ron, to nie JA wymyśliłam nazwę "Klubu Ślimaka".
- Klub Ślimaka - powtórzył Ron z szyderczym uśmiechem godnym Malfoya. - To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
- A więc już wystartowali i chyba wszyscy jesteśmy zaskoczeni, widząc skład drużyny wystawionej w tym roku przez Pottera. Wielu myślało, że Ronald Weasley, po bardzo nierównych wynikach na pozycji obrońcy w ubiegłym roku, nie znajdzie się w drużynie Gryfonów, ale widoczna bliska więź z kapitanem zawsze pomaga...
Jego dłoń zacisnęła się bezwiednie na fałszywym horkruksie, ale pomimo wszystko, pomimo ciemnej i krętej ścieżki, jaką już widział przed sobą, pomimo ostatecznego spotkania z Voldemortem, do którego przecież musi dojść - za miesiąc, za rok, za dziesięć lat, nieważne - poczuł dziwną ulgę na myśl, że czeka go jeszcze jeden ostatni, cudowny i pełen spokoju dzień, który spędzi z Ronem i Hermioną.
- Ona po prostu nie może znieść tego, że jesteś od niej lepszy z eliksirów - powiedział Ron, pochylając się nad swoim egzemplarzem Tysiąca magicznych ziół i grzybów.
- Chyba nie myślisz, że mi odbiło, bo chcę odzyskać tę książkę, co?
- Pewnie, że nie - odrzekł stanowczo Ron. - ten Książę to geniusz.
- Harry całował się z Cho Chang! - krzyknęła Ginny, teraz już bliska łez. - A Hermiona z Wiktorem Krumem, tylko ty uważasz, że to coś odrażającego, bo masz w tym tyle doświadczenia, co dwunastolatek.
- Słuchaj, Crabbe, to nie twoja sprawa, co ja robię, rozumiesz? Ty i Goyle po prostu róbcie to, co wam powiedziałem, i stójcie na straży!
- Ja tam mówię swoim kumplom, co robię, jak chcę, żeby stali na straży - odezwał się Harry dostatecznie głośno, by Malfoy go usłyszał.
- Narcyzo, myślę że powinniśmy wysłuchać wpierw co Bellatrix tak bardzo pragnie powiedzieć; zaoszczędzi nam to nużących wtrąceń. No więc, kontynuuj Bellatrix – odrzekł Snape – Z jakiegoż to powodu mi nie ufasz?
- Są setki powodów! – krzyknęła głośno, wymaszerowując zza kanapy i z trzaskiem odstawiając kieliszek na stół. – od czego by tu zacząć! Gdzie byłeś gdy Czarny Pan upadł? Dlaczego nigdy nie podjąłeś żadnej próby odnalezienia go, po jego zniknięciu? Co robiłeś przez te wszystkie lata, siedząc sobie w kieszeni Dumbledora? Dlaczego przeszkadzałeś Czarnemu Panu w zdobyciu Kamienia Filozoficznego? Dlaczego nie wróciłeś zaraz po tym jak Czarny Pan się odrodził? Gdzie byłeś te parę tygodni temu, gdy walczyliśmy by odzyskać proroctwo dla Czarnego Pana? I Dlaczego, Snape, Harry Potter wciąż żyje, skoro miałeś go na swojej łasce od pięciu lat?
Przerwała, jej pierś szybko falowała, a na policzkach pojawił się rumieniec. Za jej plecami, Narcyza siedziała nieruchomo, z twarzą wciąż ukrytą w dłoniach.
Snape uśmiechną się.
- Zanim ci odpowiem – Oo, tak Bellatrix, zamierzam ci odpowiedzieć! Możesz przekazać te słowa wszystkim tym, którzy szepczą za moimi plecami i przekazują Czarnemu Panu niestworzone historie o mojej fałszywej zdradzie!
Co to jest, Hagridzie?? - Zapytał Harry, starając się by jego głos wyrażał zainteresowanie, a nie obrzydzenie, ale ciasteczko jednak odłożył.
- A, to tylko larwy - Odrzekł Hagrid
- I co z nich wyrasta? - zapytał z niepokojem Ron.
- Nic z nich nie wyrasta. Trzymam je, żeby karmić Aragoga.
Lekcje teleportacji
Jeżeli masz 17 lat, albo skończysz 17 lat przed 31 sierpnia kwalifikujesz się do przystąpienia do dwunasto tygodniowego Kursu Aportacji prowadzonego przez Instruktora Aportacji z Ministerstwa magii. Chętnych uprasza się o wpisywanie się poniżej. Koszt 12 galeonów.
Znowu błysnęło i Ron bezwładnie zwalił się na swoje łóżko.
- Przepraszam- wymamrotał Harry, podczas gdy Dean i Seamus wciąż ryczeli ze śmiechu.
- Jutro - powiedział Ron stłumionym głosem - nastaw po prostu budzik.
Co się dzieje, jeśli ją się złamie[Przysięgę Wieczystą]? - Umierasz - powiedzał Ron po prostu. - Fred i George próbowali namówić mnie do złożenia takiej przysięgi, gdy miałem pięć lat. Prawie ją złożyłem, trzymałem się już za ręce z Fredem, gdy tata nas znalazł. Był wściekły - powiedział Ron, z błyskiem w oczach. - To był jedyny moment; kiedy widziałem, że tata był tak zły jak mama. Od tamtej pory Fred uważa, że jego lewy pośladek nigdy już nie będzie taki sam. - Taaak , może pomińmy ten lewy pośladek Freda...
Lis czy auror?
Czyli jak Narcyza i Bella pomyliły lisa z aurorem
Nagle z cichutkim pyknięciem na samym brzegu rzeki pojawiła się znikąd szczupła, zakapturzona postać. Lis zamarł z nieufnymi oczami utkwionymi w dziwnym, nowym zjawisku. Postać przez chwilę usiłowała zorientować się, gdzie jest, wreszcie ruszyła szybkim, lekkim krokiem, a jej długa peleryna szeleściła w trawie. Sekundę później, z nieco głośniejszym pyknięciem, zmaterializowała się następna zakapturzona sylwetka. - Czekaj! Przenikliwy okrzyk przeraził lisa, rozpłaszczonego wśród trawy. Wyskoczył ze swej kryjówki i pognał przed siebie. Rozbłysło zielone światło, rozległ się rozpaczliwy skowyt i martwy lis zwalił się na ziemię. Druga postać odwróciła zwierzę czubkiem buta. - To tylko lis - mruknął lekceważąco damski głos spod kaptura. - Myślałam, że może auror...
Moje kochane Harry, Ron i Hermiono.
Aragogowi zmarło się tej nocy. Harry i Ron, wy go poznaliście i wiecie, co to był za gość. Hermiono, wiem, że ty też byś go polubiła. Dużo by dla mnie znaczyło, jak byście wieczorkiem wpadli na pogrzeb. Tak sobie umyśliłem, że zrobię to tak jak zacznie się ściemniać, bo to jego pora dnia, najlepi ją lubił. Wiem, że tak późno nie powinniście wychodzić, ale możecie użyć pelerynki. Bym nie prosił, ale sam to nie wytrzymam.
Drogi Harry, Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to pojawię się
w Twoim domu przy Privet Drive nr 4 w nablizszy
piatek o godzinie 11 wieczorem, zeby Cie zabrac
do Nory, dokąd zostałeś zaproszony na resztę wakacji.
Jeśli się zgodzisz, chciałbym również, żebyś po drodze do Nory pomógł mi w pewnej sprawie.Wyjaśnię Ci, o co chodzi, kiedy się zobaczymy.
Bądź uprzejmy wysłać odpowiedz przez te sama sowę.
Mając nadzieje ujrzeć Cię w piątek, pozostaję szczerze Ci oddany. Albus Dumbledore.
Do Czarnego Pana
Wiem, że zanim to odczytasz, będę już dawno martwy, ale chcę, byś wiedział, że to ja odkryłem twoją tajemnicę. To ja wykradłem twojego prawdziwego horkruksa i postanowiłem go zniszczyć. Zmierzę się ze śmiercią w nadziei, że kiedy trafisz na godnego siebie przeciwnika, będziesz znowu śmiertelny.
R.A.B
- CZY MÓGŁBY PAN NAS UWOLNIĆ OD TYCH CHOLERNYCH ŚWIŃSTW?!
Harry spojrzał w stronę kanapy. Cała trójka Dursleyów osłaniała głowy rękami, bo szklanki waliły ich w czaszki, rozchlustując zawartość.
- Och, tak mi przykro - odrzekł uprzejmie Dumbledore i ponownie machnął różdżką, a wszystkie trzy szklanki zniknęły. - Ale... wie pan, lepiej było po prostu wypić, jak przystało na ludzi dobrze wychowanych.
Harry spojrzał na podium komentatora. Przecież chyba nikt o zdrowych zmysłach nie pozwoliłby komentować meczu Lunie Lovegood! [...] Obok Luny stała profesor McGonagall z nieco zakłopotana miną, jakby już żałowała swojego wyboru.
-..ale teraz odbiera jej kafla ten wielki Puchon, nie pamiętam, jak się nazywa, coś tak jak Bibble... nie, Buggins...
- To jest Cadwallader! - Zawołała profesor McGonagall. Tłum ryknął śmiechem.
Hermiona, która stała trochę za nimi, szepnęła:
- Nie, nie róbcie tego, naprawdę, nie warto...
- Ja myślę, zresztą i tak byście się nie ośmielili używać czarów poza szkołą - powiedział drwiąco Malfoy
- Kto ci podbił oko Granger? Chcę mu posłać kwiaty.
- Gryffindor traci dziesięć punktów. Nie spodziewałem się po tobie czegoś mądrzejszego, Ronaldzie Weasley, chłopcu tak bardzo materialnym, że nie jest w stanie deportować się choćby o cal.
Rekord OnLine: 5422 Data rekordu:
10 September 2024 23:44
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.
Drogi UĹźytkowniku, w ramach naszej strony stosowane sÄ pliki cookies. Ich celem jest Ĺwiadczenie usĹug na najwyĹźszym poziomie, w tym rĂłwnieĹź dostosowanych do Twoich indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawieĹ przeglÄ darki dotyczÄ cych cookies oznacza, Ĺźe bÄdÄ one umieszczane w Twoim urzÄ dzeniu. W kaĹźdej chwili moĹźesz dokonaÄ zmiany ustawieĹ przeglÄ darki dotyczÄ cych cookies - wiÄcej informacji na ten temat znajdziesz w polityce prywatnoĹci.