Nowe informacje ujawnione przez J.K. Rowling na portalu Pottermore na temat wszystkich tych elementów magicznego świata, które związane są z Hogwartem.
- To się chyba zaczęło od... od takiego gościa... ale naprawdę, trudno mi uwierzyć, że ty nie znasz jego imienia, każdy w naszym świecie je zna...
- Kogo?
- No... Nie lubię wypowiadać tego imienia, jak nie muszę. Nikt tego nie lubi.
- Dlaczego?
- Garbate gargulce, Harry, ludzie wciąż maja pietra. Cholibka, nie jest lekko. No więc był jeden czarodziej, który... no... zeźlił się. Znaczy się, zrobił się zły jak diabli. Gorszy. Gorszy niż gorszy. Nazywał się...
Hagrid przełknął ślinę, ale nie wypowiedział żadnego słowa.
- Może napiszesz? - podsunął Harry.
- A czy ja wiem, jak to się pisze? No dobra... Voldemort.
- Odwalimy najpierw to dla Snape'a, dobra? - powiedział Ron, zanurzając pióro w kałamarzu. - Właściwości... kamienia ksiżęycowego... i jego wykorzystanie... przy sporządzaniu... eliksirów - mruczał pod nosem, wypisując temat u góry swojego pergaminu. - No dobra. - Podkreślił tytuł i spojrzał pytająco na Hermionę. - Więc jakie są właściwości kamienia księżycowego i jego wykorzystanie prze sporządzaniu eliksirów?
- Wiecie co? - mruknął Ron, zerkając łakomie na bar. - Moglibyśmy zamówić, co się nam podoba, założę się, że ten facet sprzedałby nam wszystko, co mu tam. Zawsze chciałem spróbować Ognistej Whisky...
- Ron... jesteś... prefektem - warknęła Hermiona.
- Och... - westchnął Ron, a uśmiech spełzł mu z twarzy. - No tak...
- Tak. A kto ma mnie uczyć?
Snape uniósł brwi. - Ja.
Harry doznał okropnego wrażenia, że roztapiają mu się wnętrzności. Dodatkowe lekcje ze Snape'em - czym sobie na to, do licha, zasłużył? Spojrzał szybko na Syriusza, szukając u niego wsparcia. - Dlaczego nie może go uczyć Dumbledore? - zapytał wojowniczo Syriusz - Dlaczego ty? - Chyba dlatego, że przywilejem dyrektorów jest przekazywanie innym mniej przyjemnych zadań - odrzekł Snape jedwabistym głosem.
Im dalej szli, tym domy stawały się mniejsze i skromniejsze,aż w końcu doszli do ulicy, przy której było tylko kilka niskich, odrapanych biurowców, pub i przepełniony kontener na śmieci. Harry był zaskoczony, bo spodziewał się, że ministerstwo znajduje się w jakimś bardziej reprezentacyjnym miejscu.
Aha, Crabbe, rozluźnij trochę uścisk, bo jak Longbottom się udusi, będzie mnóstwo papierkowej roboty i obawiam się, że będę musiał o tym wspomnieć w twojej opinii, jeśli kiedykolwiek złożysz jakieś podanie o pracę.
Aha, Crabbe, rozluźnij trochę uścisk, bo jak Longbottom się udusi, będzie mnóstwo papierkowej roboty i obawiam się, że będę musiał o tym wspomnieć w twojej opinii, jeśli kiedykolwiek złożysz jakieś podanie o pracę.
- Daj mi ten list - rzekł Ron, wyciągając rękę. - Percy jest - tu przedarł list na połowę - największym - przedarł go na ćwiartki - na świecie - przedarł go jeszcze raz - dupkiem.
- Wrócił? - wyszeptała ciotka Petunia.
Nagle po raz pierwszy w życiu, Harry zdał sobie w pełni sprawę, że ciotka Petunia jest siostrą jego matki. Nie wiedział, dlaczego ta świadomość tak go w owej chwili ugodziła. Wiedział tylko, że nie jest jedyną osobą w kuchni, która ma jakie takie pojęcie o tym, co może oznaczać powrót Lorda Voldemorta. Ciotka Petunia jeszcze nigdy tak na niego nie patrzyła. Jej wielkie blade oczy (tak niepodobne do oczu jej siostry) nie zwęziły się z odrazy lub gniewu - były szeroko otwarte i przerażone. Upór, z jakim przez całe życie Harry'ego twierdziła, że nie ma żadnej magii i świata innego od tego, w którym żyła z wujem Veronem nagle się ulotnił.
Pomyślał, że wygląda jak wielka, blada ropucha. Była przysadzista, miała duża, obwisłą twarz, szyję krótką jak wuj Vernon i bardzo szerokie usta. Oczy miała wielkie, okrągłe i lekko wyłupiaste. Nawet czarna aksamitna kokardka, przypięta na czubku głowy do jej krótkich, kędzierzawych włosów, przywodziła na myśl wielką muchę, którą miała właśnie schwytać swoim długim, lepkim językiem.
Drzwi do pokoju nauczycielskiego strzegły dwa kamienne gargulce. Kiedy podszedł, jeden z nich zakrakał ochryple:
- Powinieneś być w klasie, wesołku.
- Pilna sprawa - rzekł krótko Harry.
- Ooooch, pilna? - zapytał piskliwym głosem drugi gargulec. - I co, to ma nas uspokoić, tak?
Harry zapukał. Usłyszał kroki, po chwili drzwi się otworzyły i znalazł się twarzą w twarz z profesor McGonagall.
- Tylko mi nie mów, że dostałeś kolejny szlaban! - powiedział natychmiast, a jej prostokątne okulary zalśniły niepokojem.
I spójrzcie na te książki! - powiedziała podniecona Hermiona, przebiegając palcem po grzbietach wielkich, oprawionych w skórę tomów. - Kompendium popularnych zaklęć i przeciwzaklęć... Jak przechytrzyć czarnoksiężnika... Podręcznik magicznej samoobrony... Uau!
- To zaczarowane okna. Służby Porządkowe decydują, jaka ma być w danym dniu pogoda. Ostatnim razem, jak się wykłócali o podwyżki, mieliśmy dwa miesiące huraganów...
Reszta drużyny uznała to za wyczyn porównywalny z tym, czego dokonał Barry Ryan, bramkarz reprezentacji Irlandii, znalazłszy się sam na sam z najlepszym polskim ścigającym, Władysławem Zamojskim.
Wszedł za nią do gabinetu. Drzwi zamknęły się za nim automatycznie.
- No wiec? - rzuciła niecierpliwie. - Czy to prawda?
- Co ma być prawdą? - zapytał Harry trochę bardziej agresywnym tonem, niż zamierzał, więc szybko dodał: - Pani profesor?
- Czy to prawda, że podniosłeś głos na profesor Umbridge?
- Tak.
- I ze zarzuciłeś jej kłamstwo?
- Tak.
- I powiedziałeś jej, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił?
- Tak.
Profesor McGonagall usiadła za biurkiem i spojrzała na niego srogo. Potem powiedziała:
- Weź sobie ciasteczko, Potter
Huknęło dwa razy i pośrodku pokoju zmaterializowali się dwaj bliźniacy, Fred i George. Świstoświnka rozćwierkała się jeszcze głośniej i wylądowała na szafie obok Hedwigi.
- Przestańcie to robić! - jęknęła Hermiona błagalnie do bliźniaków, którzy byli tak samo rudzi jak Ron, ale niżsi i bardziej krępi.
- Cześć, Harry - powitał go George, szczerząc zęby. - Wydawało się nam, że usłyszeliśmy twój słodki głosik.
- Nie duś w sobie złości, Harry, wywal z siebie wszystko- rzekł Fred, również szczerząc zęby. - w promieniu pięćdziesięciu mil jest jeszcze kupa ludzi, którzy cię nie usłyszeli.
W krótkim oświadczeniu, złożonym w piątek w nocy, minister magii Korneliusz Knot potwierdził, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił do kraju i znów działa.
"Z wielkim ubolewaniem muszę potwierdzić, że czarodziej nazywający sam siebie Lordem... no wiecie, kogo mam na myśli... żyje i jest wśród nas", powiedział Knot, wyraźnie zmęczony i sfrustrowany, gdy zwracał się do dziennikarzy.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że Harry i ja znowu jesteśmy do tyłu z pracami domowymi, a to dopiero drugi tydzień roku? - To jest o wiele ważniejsze od pracy domowej! Harry i Ron wytrzeszczyli na nią oczy. - Nie sądziłem, że jest coś na świecie ważniejszego od pracy domowej - powiedział Ron. - Nie bądź głupi, oczywiście, że jest! - wybuchnęła Hermiona, a Harry spostrzegł z pewnym strachem, że jej twarz zapłonęła nagle żarliwym uniesieniem, jak wówczas, gdy mówiła o stowarzyszeniu WESZ.
"..., a profesor Trelawney podczas wróżbiarstwa zaniosła się histerycznym szlochem i nie zwracając uwagi na oburzenie Umbridge, oznajmiła zdumionej klasie, że Harry'emu nie grozi jednak rychła śmierć, przeciwnie, dożyje sędziwego wieku, zostanie ministrem magii i będzie miał dwanaścioro dzieci."
Widziałeś jak rozbroiłem Hermionę? - Tylko raz - oświadczyła urażona Hermiona. - A ja ciebie... no, nie liczyłam... - Raz? Załatwiłem cię przynajmniej trzy razy... - No, jeśli liczyć ten raz, kiedy się potknąłeś i wytrąciłeś różdżkę łokciem...
Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana... zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna... I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje... Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana, narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana... zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna... I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje... Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana, narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
Rekord OnLine: 5422 Data rekordu:
10 September 2024 23:44
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.