Nowe informacje ujawnione przez J.K. Rowling na portalu Pottermore na temat wszystkich tych elementów magicznego świata, które związane są z Hogwartem.
- A może ty po prostu pamiętasz, Potter - rzucił przez ramię Malfoy, zbierając się do odejścia - jak cuchnął dom TWOJEJ matki i ten chlew Weasley'ów przypomina ci...
Harry nie był świadom, że puścił George'a, wiedział tylko, że sekundę później obaj rzucili się na Malfoy'a. Zupełnie zapomniał, że patrzą na niego wszyscy nauczyciele, chciał tylko jednego: dopaść Malfoy'a i zadać mu ból. Nie miał czasu wyciągnąć różdżki, po prostu zamachnął się pięścią, w której ściskał znicza, i z całej siły uderzył Malfoy'a w brzuch.
- Harry! HARRY! George! Przestańcie!!!
Słyszał wokół siebie krzyki dziewcząt, wycie Malfoy'a, przekleństwa George'a, gwizdek i ryk tłumu, ale nie dbał o to aż do chwili, gdy ktoś w pobliżu krzyknął: IMPEDIMENTO! i dopiero gdy siła zaklęcia przewróciła go do tyłu, przestał okładać Malfoy'a pięściami...
W drzwiach wejściowych stał wysoki, chudy mężczyzna ze srebrnymi włosami i brodą do pasa. Na jego haczykowatym nosie tkwiły okulary-połówki, a na sobie miał długą, czarną pelerynę i szpiczasty kapelusz. Vernon Dursley, którego wąsy były prawie tak krzaczaste jak wąsy Dumbledore'a, stał przyodziany w fioletowobrązoby szlafrok i gapił się na przybysza, jakby nie mógł uwierzyć swoim małym oczkom.
Wszyscy musieli wysłuchać bożonarodzeniowej audycji radiowej z udziałem ulubionej piosenkarki pani Weasley, Celestyny Warbeck. Podczas gdy jej świergot płynął z wielkiego drewnianego radia, Fleur, którą Celestyna wyraźnie nudziła, rozmawiała w kącie tak głośno, że pani Weasley raz po raz celowała różdżką w radio, by podwyższyć moc, tak, że Celestyna świergotała coraz głośniej.
"Nadwyrężenia"
Dialog Harrego i pani Pomfrey w skrzydle szpitalnym.
- Co się stało?
– Pęknięcie czaszki - odpowiedziała pani Pomfrey, podchodząc do jego [Harry 'ego] łóżka i popychając go na poduszki. - Żadne zmartwienie, od razu to zlikwidowałam, ale zostaniesz tu do rana. Przez kilka godzin nie wolno ci się nadwyrężać.
– Nie chcę zostać tu na noc! – krzyknął ze złością Harry, siadając i odrzucając koce – Chcę odnaleźć McLaggena i zabić go.
– Obawiam się, że to podpada pod kategorię "nadwyrężenia" - oświadczyła pani Pomfrey, wpychając go stanowczo do łóżka i grożąc mu różdżką.
"Profesor" Hagrid i "Potter"
Rozmowa Hagrida i Harry'ego, po tym, jak Hagrid obraził się na nich, że zrezygnowali z jego przedmiotu.
- Jestem nauczycielem! - ryknął. - Nauczycielem, Potter! Jak śmiesz grozić, że wywalisz mi drzwi?!
- Przepraszam, panie profesorze - powiedział Harry, wymawiając z naciskiem dwa ostatnie słowa, po czym schował różdżkę za pazuchę.
Hagrid wytrzeszczył oczy.
- A od kiedy to mówisz do mnie "panie profesorze"?
- A od kiedy mówisz do mnie "Potter"?
Tylko Fred, George, Harry i Ron wiedzieli, że anioł na szczycie choinki tak naprawdę jest ogrodowym gnomem, który ugryzł Freda w kostkę, gdy ten wyrywał marchewkę na bożonarodzeniowy obiad. Potraktowany zaklęciem drętwoty, pomalowany na złoto, wepchnięty w miniaturowy kostium baletnicy, z małymi skrzydełkami przylepionymi do pleców, łypał na nich spode łba - chyba najbrzydszy anioł, jakiego Harry w życiu widział, z dużą łysą głową podobną do kartofla i owłosionymi stopami.
- Jemu odbiło! Ten jego "gość" powiedział swoim kumplom, żeby nas zjedli! Mnie i Harry'ego! Powiedział im, żeby się nami poczęstowali! A teraz Hagrid oczekuje, że przyjdziemy i będziemy płakać nad tym okropnym włochatym cielskiem!
Tonks wygląda w porządku, jeśli nie robi cyrku ze swoimi włosami i nosem, ale...
- Jest sto razy ładniejsza od Flegmy - stwierdziła Ginny.
- I bardziej inteligentna, jest aurorem! - wtrąciła z kąta Hermiona.
- Fleur nie jest głupia, była na tyle dobra, że dopuszczono ją do udziału w Turnieju Trójmagicznym - zauważył Harry.
- No nie, ty też? - warknęła Hermiona.
- Pewnie lubisz, jak Flegma mówi " 'Arry ", co ? - zapytała drwiąco Ginny.
Przy stole Ślizgonów Crabbe i Goyle rozmawiali przyciszonymi głosami, nachyleni do siebie. Mimo, że obaj byli brutalnymi osiłkami, teraz, bez wysokiej, bladej, postaci Malfoya między nimi, wydającego im polecenia, wyglądali na dziwnie osamotnionych.
- Kim był Bob Ogden?
- Pracował w Departamencie Łamania Prawa - powiedział Dumbledore - Zmarł jakiś czas temu, ale nie zanim udało mi się przekonać go do zwierzeń. Będziemy towarzyszyć mu w wizycie, którą złożył w ramach swoich obowiązków.
- Dowiedziałem się tego od Krwawego Barona, który widział, jak dyrektor wraca - rzekł Nick. - Według Barona był w dobrym nastroju , choć wyglądał na trochę zmęczonego.
- Gdzie on jest? - zapytał Harry, a serce zabiło mu szybciej.
- Och, jęczy i pobrzękuje na szczycie Wieży Astronomicznej, to jego ulubiona...
- Nie Krwawy Baron, tylko Dumbledore!
Kiedy doszli do przedziału C, spostrzegli od razu, że nie byli jedynymi zaproszonymi gośćmi, choć sądząc po entuzjastycznym powitaniu profesora Slughorna, to Harry był gościem najbardziej oczekiwanym.
- Harry, mój chłopcze! - Slughorn zerwał się z miejsca na jego widok, tak że wielki, pokryty aksamitem brzuch profesora zdawał się wypełniać pozostałą wolną przestrzeń przedziału.
"Harry rozejrzał się. Biegła ku niemu Ginny; z rozjaśnioną, ale pełną dziwnej powagi twarzą rzuciła mu się w ramiona. Bez zastanowienia, wcale tego nie planując, nie przejmując się tym, że obserwuje ich cały tłum, pocałował ją. (...) Potwór zamieszkujący jego klatkę piersiową ryknął triumfalnie."
- Au revoir, 'Arry - powiedziała gardłowym głosem Fleur, całując go w policzek.
Ron rzucił się ku niej z nadzieją w oczach, ale Ginny podstawiła mu nogę i upadł u stóp Fleur. Wściekły, czerwony na twarzy i uwalany błotem wsiadł bez pożegnania do samochodu.
- Och, miał! - odpowiedziała, patrząc ze złością na Harry'ego. - I nawet wiem dlaczego! Bo ON jeszcze nigdy z nikim się nie całował, a najwspanialszy całus, jakim może się pochwalić, dostał od ciotuni Muriel, bo...
- Boże jaki ja byłem głupi. To przecież oczywiste... W lochu była wielka kadź... mógł zwędzić trochę podczas tamtej lekcji...
- Co zwędzić?
- Eliksir wielosokowy. Ukradł trochę eliksiru wielosokowego, który Slughorn przyrządził nam na pierwszej lekcji... Na straży wcale nie stoją "różni inni uczniowie", tylko Crabbe i Goyle, jak zwykle... Tak, wszystko pasuje! (...)
- Zamienił Crabbe'a i Goyle'a w dziewczyny? O kurczę! Nic dziwnego, że ostatnio chodzą jacyś zdołowani...
Nowy sekretarz w pańskim biurze... - Nie mam zamiaru pozbywać się Kingsley'a Shacklebolta, jeśli to pan sugeruje! - z zdenerwował się Premier. - Jest bardzo wydajny, wykonuje dwa razy więcej zadań niż pozostali... - To dlatego, że jest czarodziejem - odpowiedział Scrimgeour bez najmniejszego uśmiechu. - Świetnie wyszkolonym aurorem, który został przydzielony do pańskiej ochrony. - Chwila! - oburzył się Premier - Nie możecie tak po prostu wsadzać swoich ludzi do mojego biura, ja decyduję, kto dla mnie pracuje... - Wydawało mi się, że był pan zadowolony z Shacklebolta? - spytał chłodno Scrimgeour.
- Przed chwilą, zjadłeś pół pudełka czekoladowych kociołków, tak?
- Nie o to chodzi. - Ron znowu westchnął. - Ty tego nie zrozumiesz.
- Chyba nie - rzekł Harry, wciąż zdumiony, i odwrócił się, by otworzyć drzwi.
- Harry - zawoła nagle Ron.
- Co?
- Harry ja tego nie wytrzymam!
- Czego nie wytrzymasz? - zapytał Harry, teraz już naprawdę zaniepokojony.
Ron był blady i wyglądał, jakby go zemdliło.
Nie mogę przestać o niej myśleć ! - powiedział ochrypłym głosem.
- Ron, śniadanie.
- Nie jestem głodny.
Harry wybałuszył oczy.
- Przecież dopiero co powiedziałeś...
- No dobra, zejdę z tobą-westchnął Ron-ale nie chce mi się jeść.
Harry spojrzał na niego podejrzliwie.
- Przed chwilą zjadłeś pół pudełka czekoladowych kociołków, tak?
- Nie o to chodzi. - Ron znowu westchnął. - Ty tego nie zrozumiesz.
- Tak czy owak jest mało czasu - rzekł Dumbledore. - Pomówmy więc o tym, jakie masz możliwości do wyboru Draco.
- Jakie mam możliwości - żachnął się Malfoy. - stoję tutaj z różdżką w ręku... zaraz cię zabiję...
- Mój drogi chłopcze, przestańmy się oszukiwać. Gdybyś zamierzał mnie zabić, zrobiłbyś to w chwilę po tym jak mnie rozbroiłeś
Draco Malfoy stał odwrócony do wejścia tyłem, jego dłonie zaciskały się na umywalce, a jasnowłosą głowę miał opuszczoną.
- Nie - dobiegł z jednej z kabin głos Jęczącej Marty.- Nie... powiedz mi, co się dzieje... pomogę ci...
- Nikt mi nie może pomóc - powiedział Malfoy. Trząsł się cały. - Nie umiem tego zrobić... nie umiem... Nie zadziała... a jeśli tego wkrótce nie zrobię... powiedział, że mnie zabije... I Harry zdał sobie sprawę, z szokiem tak wielkim, że przykuło go to do ziemi, że Malfoy płacze - naprawdę płacze - a łzy spływają po jego twarzy do brudnej umywalki.
Harry zaklął. Ktoś krzyknął. Rozejrzał się i zobaczył gromadkę pierwszorocznych uciekających za róg, najwyraźniej pod wrażeniem tego, że spotkali nadzwyczaj ducha o wyjątkowo złych manierach.
Założył bym też, że zamierza pan zaproponować mi coś do picia, ale wszystko wskazuje na to, iż byłby to z mojej strony przejaw optymizmu graniczącego z głupotą.
- Nie jestem z zakładu dla obłąkanych - powiedział cierpliwie Dumbledore. - Jestem nauczycielem, a jeśli trochę się uspokoisz, opowiem ci o Hogwarcie. Oczywiście jeśli nie będziesz chciał pójść do szkoły, nikt nie będzie cię zmuszał...
- Niech tylko spróbują - zadrwił Riddle.
- Hogwart - ciągnął Dumbledore, jakby nie słyszał ostatnich słów Riddle'a - jest szkołą dla ludzi obdarzonych specjalnymi zdolnościami...
- Nie jestem obłąkany!
- Wiem, że nie jesteś obłąkany. Hogwart nie jest szkołą dla obłąkanych. To jest szkoła magii.
W szkole zgromadził wokół siebie grupkę oddanych przyjaciół. Tak ich nazywam, bo brak mi lepszego słowa, choć jak już mówiłem, nie ulegało wątpliwości, że Riddle nie darzy ich ciepłym żadnym uczuciem. Ta grupa cieszyła się w zamku dość ponurą sławą. Dziwna to była zbieranina: byli w niej słabeusze szukający ochrony, byli ambitni, łaknący cząstki splendoru, byli brutale ciążący ku przywódcy, który by im pokazał bardziej wyrafinowane formy okrucieństwa. Innymi słowy byli to prekursorzy śmierciożerców i rzeczywiście niektórzy z nich zostali pierwszymi śmierciożercami po ukończeniu Hogwartu. Ściśle kontrolowani przez Riddle'a, nigdy nie zostali przyłapani na czynieniu zła, choć przez te siedem lat ich pobytu w Hogwarcie doszło do wielu bardzo przykrych incydentów, z którymi nigdy nie było można ich powiązać w niebudzący wątpliwości sposób.
Rekord OnLine: 5422
Data rekordu:
10 September 2024 23:44
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.