W zasadzie miałam zamiar nie wrzucać tego tutaj. Cóż mnie do tego skłoniło? Nie mam pojęcia.
Tekst, który wrzucę poniżej jest czymś w rodzaju mojej książki. Mam jej już dość spory (jak na mnie! w porównaniu do innych niewielki) kawałek.
Nikąd to nazwa miejscowości - stąd do Nikąd, nie donikąd.
I dawałam ten fragment, niestety przed modyfikacją, tutaj. Potem chciałam, aby został on usunięty. Teraz mam zamiar się w to bawić od nowa.
Ponieważ na chwilę obecną oprócz tego, mam więcej kawałków, być może będę je wrzucać. - Będę, jeśli ktoś w ogóle będzie chciał to czytać. ;d
Wszem i wobec ogłaszam, że jest to pierwszy w moim życiu tekst, na jakim mi zależy. Mimo tego, nie chce wypominania mi interpunkcji - zasada: mój tekst - moje przecinki, nadal obowiązuje. Hm... wolę, żeby czytelnicy skupili się na treści, niż stronie technicznej. : D
Dodam od siebie jeszcze, że dziwna numeracja rozdziałów wynika stąd, że całość dzieli się (jak na razie) na trzy części:
Drżącą dłonią, czarnym długopisem, przy świetle świecy...
Opowiem Ci bajkę...
Wyobraź sobie, że jest zupełnie ciemno. Nie widzisz nic, ani siebie, ani tego na czym leżysz, tego gdzie się znajdujesz. Nic...
W dodatku nie jesteś w swoim domu. Środek lasu i ciemność. Jest naprawdę pięknie, a Ty samotny, pogrążony w wszechogarniającej ciemności wpatrujesz się w dach namiotu.
Nie jest gorąco, ale atmosfera jest ciepła. Cisza, ciemność i samotność. Cisza? - słychać jedynie Twój spokojny oddech i płaczliwy, zawodzący szum wiatru, zahaczający o otaczające Cię drzewa.
Pada deszcz.
Jego krople odbijają się echem od dachu namiotu. Stukot deszczu, szum wiatru, ciemność, środek lasu i Ty. Leżysz wpatrując się w nicość? dach namiotu? - po prostu na to, co jest nad Tobą. Nie widzisz nic, ale wytrwale oczekujesz.
Błysk.
Przez ułamek sekundy stała się jasność. Zobaczyłeś przez niemalże przezroczysty, przesiąknięty wodą dach namiotu kołyszące się złowrogo drzewa. Szum wiatru, krople deszczu, ciemność.
Chwilę potem słychać grzmot.
Grzmot, niczym rozdzierający niebo pocisk, łamiące się drzewo, czy wybuch armaty.
Również trwał tylko chwilę.
Leżysz i oczekujesz. Oczekujesz tego, co się niebawem wydarzy.
Nie wiesz co się wydarzy.
Wiesz tylko, że jest ciemno.
Ciemność...
Wspaniała ciemność... i burza.
Ale czy na pewno?
Burza wymowna jak nigdy.
Zamykasz oczy.
Pogrążasz się w samotności.
...pisała Nigdy w swym notatniku. Nie robiła tego dla poklasku, nie po to by komuś się podobało. Uwielbiała całą sobą tworzyć, tworzyć i tworzyć. Roztapiać się w każdym słowie, zachwycać się każdą myślą. Pisanie było tym, w czym mogła zatracić się godzinami. I nie liczył się efekt jej pracy, ani to czy ktokolwiek przeczyta jej dzieło. Liczyła się każda chwila spędzona sam na sam z notatnikiem, długopisem i jej myślami.
***
Nigdy wewnątrz II.
Nie odwracaj się, nie odwracaj się! Nie możesz tego zrobić... bo...on to zauważy. Bądź silna, wierzę w ciebie przecież... więc, nie odwracaj się! Choć raz zrób o co cię proszę. Po prostu biegnij...
Nigdy biegła przed siebie, w świat, nie odwracając się. Niezmiernie kusiła ją perspektywa zobaczenia tego, co zostawiła za sobą, ujrzenia choć na chwilę, wspaniałego zachodu od którego uciekała, oraz potwierdzenia tego, że tajemniczy, biegnący ktoś, gonił ją. Mimo wszechogarniającej chęci odwrócenia się za siebie, pomyślała, że po prostu nie powinna tego robić. Nie wiedziała dlaczego, ale skoro jej głowa tak twierdzi, ona również powinna być w tym utwierdzona. Jej umysł obawiał się popadnięcia w kompletną paranoję, obłęd, czy-jak-tam-się-to-zwie. Przecież głównym powodem, dla którego odwracasz się, jest wrażenie, że ktoś cię śledzi. Jeśli nie jesteś śledzona, nie musisz się odwracać. Zresztą, było jej obojętne to, w co popadnie. Na chwilę obecną wiedziała, że musi pędzić ile sił w nogach, do utraty tchu. Była wykończona szaleńczą ucieczką, dyszała coraz głośniej, ale nie zwalniała.
Nie powinna zwalniać.
Nie mogła tego zrobić.
Stukot jej trampek na asfaltowym chodniku był coraz głośniejszy. Ciągle czuła, że ktoś za nią jest. Obserwuje i podąża za nią.
Chce ją dopaść.
Na pewno...
Nie musiała teraz dużo pamiętać, wystarczyło gnać. Dobrze, że lubiła biegać - gdyby nie to, już wcześniej znalazła by się w paszczy wroga.
Nie chciała tego.
Nienawidziła się poddawać.
Czyżby miała kiedyś rację? Była nienormalna? Któż normalny cieszy się, z tego że biegnie, ucieka? Ledwie stoi na nogach, nie ma siły, biegnie nadal... Cóż, najważniejsze, że Nigdy się cieszyła.
- Nie, najważniejsze, że nie ma konkretnej definicji słowa nienormalny. - poprawiła Nigdy swoje nieuporządkowane myśli, z którymi rozmawiała biegnąc. - To ogromne pocieszenie dla takich jak ja.
Rzeczywiście nie ma . Nienormalny, normalny... cóż za różnica. Nigdy była przyzwyczajona do swojego dziwnego zachowania, więc dla niej, było to jak najbardziej na miejscu.
- Określenia dziwne również nie można sprecyzować. Po raz kolejny, tym razem bardziej dobitnie, poprawiła się w swoich myślach, odczuwając mściwą satysfakcję. Nie, radość z tego, że poprawiła swe myśli nie była dziwna. Nigdy nigdy nie zdziwi nic, co dotyczy bezpośrednio niej.
Po krótkim podsumowaniu samej siebie przez swoją głowę wiedziała, że wszystko z nią porządku. Była normalna, jak najbardziej - czyli nie popadła w paranoję. Bez wahania więc, odwróciła się i spojrzała za siebie. Osaczyciel już dawno skręcił w inną alejkę, a ona nie była tym faktem nawet zdziwiona. Mimo tego, odetchnęła z ulgą, ale pędziła nadal. Jak wcześniej wspomniał jej umysł - lubiła biegać. I nie, nie popadła w paranoję, naprawdę.
- Nawiasem mówiąc, czym jest paranoja? - zapytała swą głowę Nigdy. - Ah, nie chcesz wiedzieć. - odpowiedziała G..
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
Od razu widać, że to Twoje "oczko w głowie" i pracowałaś nad nim sporo, żeby miał kształt taki właśnie, jak tu przedstawiłaś. Rzuca się w oczy też Twoje przekonanie, że takim go właśnie chciałaś widzieć. Mam rację?
Twoje Dziecko - ten tekst - przypadł mi do gustu, nie powiem. Ale (właśnie!) wydaje mi się, że to ten rodzaj twórczości, który nie podlega jako takiej ocenie. Bo może się podobać, a może się nie podobać.
Pomysł niewątpliwie jest - i to nie nie byle jaki, bo widzisz abstrakcyjnie i wyobraźnia umożliwia Ci pisanie właśnie na tej symbolicznej płaszczyźnie. Gratuluję uzyskania tak świetnego efektu.
Próbujesz coś przekazać między wierszami. I - jak wnioskuję - niekoniecznie zależy Ci na tym, by czytelnicy widzieli te "międzywiersze". To świadczy albo o profesjonalizmie, albo o tupecie. Wydaje się, że bliżej Ci do pierwszego, choć w końcu nie piszesz zawodowo, tylko z pasji (nie wiem tego na pewno, ale wnioskuję; popraw mnie, jeśli się mylę). Mimo to, nie widzę tupetu, tylko talent.
Gdybym mogła, dałabym W i czekam, czy coś jeszcze dołożysz
Pozdrawiam!
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Zastanawiałam się, czy Ci odpisać, czy Ci nie odpisać...
Próbujesz coś przekazać między wierszami. I - jak wnioskuję - niekoniecznie zależy Ci na tym, by czytelnicy widzieli te "międzywiersze". To świadczy albo o profesjonalizmie, albo o tupecie.
A ja myślę jeszcze coś innego. Profesjonalistką nie jestem z całą pewnością. Który profesjonalista pisze całą masę rzeczy byle jak, ponieważ nie chce mu się ich dopracować? Który profesjonalista walczy z interpunkcją, zamiast ją stosować? I tak dalej... można wymieniać. Nie jestem profesjonalistką i wcale nie jestem pewna, czy chciałabym być. Co do tupetu? hm... jeśli pod hasłem tupet, rozumiesz i tak napisze jak mi się będzie podobało, bo to mój tekst, to tak, masz rację, w pewnym stopniu. Nie chcę nikomu niczego udowadniać (przynajmniej tym tekstem), więc raczej nie tupet mną kieruje. :}
Muszę przyznać, że mimo wszystko ucieszył mnie Twój post. Nie wiem co napisać. Chyba powinnam podziękować, ale nie jestem pewna czy jest za co.;P
Ty chcesz czytać moje opowiadanie - ja chcę czytać opinie na temat mojego tekstu. Myślę, ze się dogadamy. Jeśli nie w tym temacie do gdzieś indziej. :} Jednak, chciałam dodać, że nie interesują mnie tyle opinie z serii: 'Czy Ci się podoba?', a odpowiedzi na pytanie: 'Co o tym myślisz?'.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
Jak już Ci pisałam, bardzo mi odpowiada Twój styl. Po prostu wydaje mi się, że podobnie rozumuję... A jeśli tak, to tym bliższa będzie mi Twoja twórczość. I nie chodzi już o profesjonalizm. Ale o to, że człowiek coś swoim tekstem reprezentuje, ma pomysł. Po co pisać na siłę? Piszę się PO COŚ. Widzę u Ciebie cel. A to się bardzo ceni, bo mało kto go teraz ma. Zazwyczaj pisze się po to, żeby pisać. Nie wiem czy jest coś gorszego. I chyba dlatego tak bardzo ceni się milczenie .
Nie wiem, czy musisz mi dziękować. Cieszę się, że wpadłam na Twój tekst .
Na pewno przy następnym, nie omieszkam wyrazić swojej opinii ("co o tym myślę" .
Pozdrawiam i Weny
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Jeszcze chwilka, jeszcze chwilka... Puk, puk... minuta... BUM! Odliczając do następnych z nadzieją, radością, fascynacją. Jeszcze chwilka, jeszcze chwilka...
Nigdy zgasiła wszelkie światła i usiadła na parapecie okiennym. Była naprawdę szczęśliwa. Uwielbiała burzę całą sobą, ponieważ uspokajała i oczyszczała umysł z nadmiaru niespokojnych myśli. Patrzyła więc, radosnym wzrokiem na krople, które raz, po raz uderzały w błotnistą ścieżkę; krople, które spływały po szybie, o którą oparła swój blady policzek; krople, które łączyły się z innymi kroplami z chęcią dopełnienia misji jaką sobie wyznaczyły - najprawdopodobniej chciały zalać cały świat. Chciały aby wszyscy i wszystko było mokre. Chciały pokazać, ze to właśnie woda jest najpotężniejszym żywiołem!
Nigdy zamyśliła się. Wyobrażała sobie armię deszczowych kropli, które prowadzą wojnę z całym światem. Wygrywają. Świat się rozpływa... A krople wydając okrzyki radości odbijają się od błota, od trawy, od dachówek. Spływają po szybach, jak po zjeżdżalni na dziecięcym placu zabaw. Zapewne stąd te specyficzne dźwięki. A może krople mają duszę? Nigdy nie mogła założyć, że jej nie posiadają. Przecież nie można bez wahania powiedzieć: "Nigdy jest pomylona, a krople to tylko bezmyślna woda, która kapie, bo tak". Nie można mieć w tej kwestii pewności, najprawdopodobniej.
Nigdy obserwowała tańczące w rytm tak dobrze znanej, tak ukochanej deszczowej melodii pioruny. Chłonęła każdy dźwięk, rozkoszowała się każdym błyskiem. Jej fascynacja burzą była jak najbardziej normalna. Nigdy postępowała zawsze w ten sam sposób, ponieważ uwielbiała to. Każdy błysk i każdy grzmot był inny. Miał swój specyficzny urok, którego starała się nie przegapić.
***
Nigdy wewnątrz IV.
Co myślisz o wschodzie słońca? Czy wschód jest ważnym epizodem dnia? Pamiętasz o nim zawsze? Czekasz na niego z utęsknieniem? Lubisz wpatrywać się w niego? Robisz to codziennie? Naprawdę?
- No właśnie. Tylko ty tak robisz kochana wariatko - stwierdziły myśli Nigdy, protestując na kolejną, bezsensowną pobudkę. Myśli Nigdy nie lubiły wstawać skoro świt, myśli Nigdy, nadwyrężone jej ciągłym rozmyślaniem potrzebowały spokoju, odpoczynku. Nigdy zaś nie lubiła spać, nie lubiła wypoczywać i ogromnie poruszało ją gapienie się w wynurzające się z ziemi, błyszczące, gorące słońce. Dlatego właśnie niemalże codziennie budziła się tak wcześnie, wstawała i wybiegała z domu w piżamie.
- Pieprzony wschód. - mruknął urażony mózg Nigdy. - Pieprzony ignorant. - fuknęła Nigdy na swoje myśli, zakładając w biegu ubłocone trampki. Trzasnęła drzwiami i wybiegła z domu. Poirytowana, klęła w myślach przez całą drogę na skraj urwiska, z którego codziennie podziwiała widoki. Ów mózg tudzież idiota - jak zwykła go nazywać od ostatnich kilku minut, potęgował zmęczenie i przymykał oczy. Doprawdy, przez tę całą kłótnię ledwo stała na nogach. I co gorsza, przegrywała z idiotą, który bezczelnie kpił sobie z niej.
Nigdy nie ujrzała wschodzącego słońca. Nigdy mimowolnie zwinęła się w kulkę i zasnęła w kępie trawy. Poddała się sobie samej tylko dlatego, że naprawdę bardzo lubiła spać w świeżej, zielonej, pachnącej trawie podczas gdy ciepły wiatr rozwiewał jej długie włosy. Czy to hipokryzja? Przecież jeszcze chwilę temu nie chciała spać. Sen na łące zajmował trzecie miejsce na liście jej ulubionych rzeczy - pierwsze było bieganie, a drugie zajmowała burza. Podczas upojnego snu, nie przejmowała się tym, że ktoś ją może tu znaleźć, nie przejmowała się tym, że spadnie deszcz i ją zmoczy. W tym momencie wszystko inne było nieistotnie, ponieważ spanie w trawie sprawiało Nigdy radość, a wszystko co lubiła było rzeczą priorytetową. Nie przeszkadzała jej rosa oraz fakt, że przemokła jej bluzka i spodnie. Niby mogła się obudzić w każdej chwili - nie spała dostatecznie mocno, jednak okoliczności w jakich się znalazła bardzo jej pasowały.
"Bardzo dziwny sen, tak... to naprawdę dziwny sen" - zamruczał latający, pomarańczowy słoń z trąbą skierowaną ku dołowi. Przytaknęła mu kierownica samochodu którym Nigdy wyjeżdżała właśnie na Zatracenie. A Nigdy? Nigdy nigdy nie była zdziwiona. Zresztą, cóż zastanawiającego jest w pomarańczowych słoniach i gadającej kierownicy. - Uważam, że nie macie racji - odpowiedziała dumnym tonem, uśmiechając się. Przejechała pod drabiną opartą o krzywą, kamienną wieżę i omal nie rozjechała czarnego kota, który właśnie przebiegł jej drogę. Spojrzała na zegarek - Ah, tak... godzina trzynasta. Skręciła w lewo, wyjechała z Zatracenia. Ujrzała wysoki, omszony, kamienny mur oraz ogromną, masywną bramę.
Obudziła się.
Otworzyła oczy.
Wstała.
Przemarznięta, pobiegła w stronę swojego domu.
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
No, no nie powiem... Zabierałam się na skomentowanie tego już jakiś czas. I jakoś zawsze odwlekałam, nie wiem czemu.
Ten tekst jest tak specyficzny, jakich mało. Naprawdę. Ma w sobie coś takiego surrealistycznego. Nie jest realistyczne. Czytając, człowiek ma wrażenie, że spadł do jakiegoś innego wymiaru. Niesamowite, zaiste.
Co Ci powiedzieć? Może: Pisz, pisz... póki Wena starczy. ?A może: Pisz, bo uwielbiam taki świat, który do końca nie mieści się w tym prawdziwym ? Myślę, że każdy powód do kontynuacji będzie dobry. Bylebyś tego nie zaprzestała. [Pe Es: Ja na bank będę czytać.]
Teraz zrobię coś wrednego: pokażę Ci, co nalazłam. Nie, to nie umniejsza w żaden sposób Twojego Dziełka. Jeśli uznasz, że warto wziąć moje uwagi pod uwagę [nie ma, jak masło maślane ;p], to mogę nawet posta edytować, by "wytykaniem błędów" nie zaśmiecać Ci tematu ;]
A oto TO:
Nigdy obserwowała tańczące w rytm tak dobrze znanej, tak ukochanej deszczowej melodii pioruny.
Hmm. Chodziło o piorunów? Jeśli nie, to proszę o translację, co ten poeta miał na myśli. ; p
Myśli Nigdy nie lubiły wstawać skoro świt; myśli Nigdy, nadwyrężone jej ciągłym rozmyślaniem potrzebowały spokoju, odpoczynku.
Tam był ",". Chyba lepszy byłby średnik. Zdanie jest podzielone i lepiej się czyta i rozumie. W innym wypadku wydaje się, że robisz błąd "powtórzenia wyrazów".
- Pieprzony wschód.- mruknął urażony mózg Nigdy. - Pieprzony ignorant. - fuknęła Nigdy na swoje myśli, zakładając w biegu ubłocone trampki.
Niebieskie kropki. Wg mnie - zbędne...
Ów mózg, tudzież idiota - jak zwykła go nazywać od ostatnich kilku minut, potęgował zmęczenie i przymykał oczy.
I tu bym dała przecinek. No, aż się prosi! ; d
Podczas upojnego snu, nie przejmowała się tym, że ktoś ją może tu znaleźć; nie przejmowała się tym, że spadnie deszcz i ją zmoczy.
Już podobna sytuacja była. Jak dla mnie - średnik jest lepszy.
No i co sądzisz o poprawkach?
Ale generalnie znów jest pod ogromnym wrażeniem. Widzę, że wiesz, o czym piszesz. To nic, ze nie dbasz, czy czytelnik za Tobą nadąża. Byłoby miło też wiedzieć ;p, ale to jest tekst z cyklu: artystyczne. A w tym temacie wiele chwytów jest dozwolonych. To dlatego pytam, czy akceptujesz te poprawki. Bo często artyści robią wiele rzeczy celowo.
Czekam na Nigdy, jak nigdy! ;]
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Hmm. Chodziło o piorunów? Jeśli nie, to proszę o translację, co ten poeta miał na myśli. ; p
Tańczące pioruny. :}
Tam był ",". Chyba lepszy byłby średnik. Zdanie jest podzielone i lepiej się czyta i rozumie. W innym wypadku wydaje się, że robisz błąd "powtórzenia wyrazów".
A wiesz, że w początkowej wersji był tam średnik? Jednak po głębszym namyśle stwierdziłam, że dam przecinek. xd
Niebieskie kropki. Wg mnie - zbędne...
Nie wiem... wiesz? ^^ Lubię kropki, ale to może dlatego, że widzę w nich głębsze znaczenie, niż to normalne.
I tu bym dała przecinek. No, aż się prosi! ; d
Ha, ha... pudło!
'Tudzież', to spójnik z grupy 'lub', 'albo', więc nie stawiamy przed nim przecinka. :}
Już podobna sytuacja była. Jak dla mnie - średnik jest lepszy.
Tutaj też był średnik, jednak po pewnej konsultacji wywaliłam go.
Cieszę się, że Ci się podoba, ale ja naprawdę nie wiem jak to komentować... yh...
Co Ci powiedzieć? Może: Pisz, pisz... póki Wena starczy. ?
Teraz wolę nie pisać. Stwierdziłam, że gdy jestem chora i rozkojarzona, niezbyt dobrze wychodzi mi wymyślanie czegokolwiek. Dopisałam wprawdzie coś ostatnio, ale podejrzewam, że jest strasznie nieskładne. Poza tym, nie masz się o co martwić, bo mam jeszcze w zanadrzu sporo nieopublikowanych rozdziałów. :}
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
Poza tym, nie masz się o co martwić, bo mam jeszcze w zanadrzu sporo nieopublikowanych rozdziałów. :}
Nie wiem, no co czekasz, Wiór ;p. Dawaj je! No, chyba, że tak rozparcelowujesz, żeby nas tu z nóg nie zwalić... ;].
Trudno. Poczekam, jak coś będzie. Wena nie ma co pośpieszać. ;]
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Hm. Czytałam dość dawno, komentarza nie napisałam, nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego.
Tekst jest... no właśnie. Tak łatwo jest powiedzieć: cudowny, piękny, idealny... Specyficzny? Tak, chyba tak. Inny, oryginalny. Tak, to mi się w nim podoba. Nie jest zwykłym opowiadaniem, takim nijaki jak wszystkie. Twoje dzieło jest bardzo, bardzo specyficzne.
Zwykle jak coś czytam to wyłapuję błędy. Tutaj jednak dałam na luz, bo wiem, że jak nie będziesz chciała to nikt Cie nie zmusi do poprawki. Jak powiedziałaś "Mimo tego, nie chce wypominania mi interpunkcji - zasada: mój tekst - moje przecinki, nadal obowiązuje". Tak więc błędów Ci wytykać nie będę, daruję sobie. ; } Jednakże... znalazłam kilka dwukropków zamiast trzech, czy jednej i tego typu różne takie.
Mówiłaś, że jeszcze masz kilka części? To wstaw. Idzie ci naprawdę dobrze, więc tak jak Mol powiem ci "Pisz, pisz, póki Wena starczy".
Ponieważ na chwilę obecną oprócz tego, mam jeszcze z 10 kawałków, być może będę je wrzucać. - Będę, jeśli ktoś w ogóle będzie chciał to czytać. ;d
Na mnie możesz liczyć. ; } Z pewnością będę tu zaglądać co jakiś czas. A więc wena, wena, jak najwięcej...
Witaj mała, brązowa mróweczko! Cóż niesiesz w swych szponkach? Zdechłego komara? Ojej... Dokarmię cię mały potworku! Proszę, oto twój drugi komarek. Smacznego!
Nigdy siedziała w kępie trawy i przyglądała się owadom. Małym pająkom tkającym swe sieci-pułapki; mrówkom taszczącym, większe od nich samych owady; pszczołom przenoszącym pyłek; krwiożerczym komarom, próbującym wgryźć się w jej ciało; kleszczom, uparcie pragnącym zassać jej krew, i innym małym, fascynującym, ziemskim demonom.
- Chciałabym mieszkać w mrowisku... - powiedziała do siebie Nigdy - przemierzać podziemne, kręte korytarze... gubić się co dzień w fantastycznych labiryntach. Chciałabym być mrówką! - dbać o wspólne dobro dźwigając większe ode mnie owady i gałązki.
- Uh, nie jestem mróweczką... ale za to, mogę zjeść ciasteczko!
Nigdy spojrzała łapczywym wzrokiem w kierunku eklerków.
- Warto być człowiekiem, dla tych kilku krótkich chwil spędzonych z ciastkiem... chociaż korytarzy nie odpuszczę. Krętych labiryntów mi brak. Nie, życie nie jest dostatecznie ciężkie i skomplikowane... Szukam czegoś, co utrudni mi je. Szukam przygody, drogie mrówki! - myślała, pożerając.
Chwilę potem, wsadziłam więc patyk w mrowisko. Nie w sensie metaforycznym. Nie, to nie było głupie. Co według was, oznacza słowo 'głupie', drogie mrówki?
Rozpętałam piekło. Słodkie mróweczki tak, jak gdyby trenowały swą taktykę każdego dnia, rzuciły się na mnie. I znów zapragnęłam być jedną z nich. Chciałabym być wierna tak jak one, nie bać się stawić czoła wrogom, mieć braci, którzy będą za mnie walczyć oraz sama być jedną z nich. To jest piękne, poruszające, wspaniałe i tak dalej... Czy będzie mi pisane zostać ziemską, dzielną mrówką. Czy stanę się tym kim powinnam? Czy odnajdę to, czego szukam?!
Ojej...
- Oh, mózgu najdroższy, nie zaczynaj znów! - zwróciła uwagę swojemu umysłowi, poirytowana Nigdy.
Nie sprawiło mi radości burzenie czyjegoś spokoju, mój patyk wywołał jedynie popłoch - podsumowała się.
- Cóż to oznacza? - zapytała Nigdy.
- Zapytaj swoją głowę. - odpowiedział umysł.
***
Stefan zza krzaka I.
Czwarta-zero-dziewięć. Ona znowu tam siedzi! I znowu i znowu siedzi na kamieniu. Znowu. Dlaczego ona siedzi tam codziennie i zamglonymi, zaspanymi oczami spogląda z błogą miną na horyzont? Zwariowała, naprawdę. Ja też zwariowałem. Ona znowu tam siedzi, a ja znowu i znowu, niczym dziwny podglądacz obserwuję ją. Znowu. Tak zwariowałem, znowu. I powtórzę 'znowu' znowu, jeśli będzie taka potrzeba. Bo ona zwariowała. A ja zaraziłem się jej popieprzonym odmieństwem. I tak jak ona, znowu, patrzę w dal, na nią. I nie wiem na co ona się gapi i to mnie cholernie intryguje.
Nie, nie zapytam się jej... bo i po co? Wstaję skoro świt, aby móc po raz kolejny popatrzeć sobie. Ona wstaje zapewne po to samo - żeby sobie popatrzeć.
A może..? Albo nie. Pójdę spać.
Albo nie pójdę.
Czego ona tam szuka w oddali? Szczęścia, które utraciła? Miłości? Radości? Niczego? Cierpi na bezsenność? I tak dalej...
Marudzę, głupio gadam, bajki opowiadam, bredzę.
Idę spać.
Niech przyśni mi się Czerwony kapturek albo Batman.
Byle nie ona, znowu.
Mam jej dość, znowu.
Zwariowałem, znowu.
Przecież ona nic mi nie zrobiła, nawet nie wie, że się na nią gapię.
Złe demony! Wyjdźcie z mojej świadomości!
Dobranoc - dla mnie.
Na zawsze?
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Tak, tak, bardzo ładne. Jedyne co zwróciło moją uwagę to czasy. Najpierw piszesz w trzeciej osobie, potem nagle zmieniasz na pierwszą i znowu na trzecią. Zaznaczyłabym ten fragment kiedy piszesz w pierwszej, pochyłą czcionką, pogrubioną, jakkolwiek.
Widzę, że teraz będzie oczami Stefana, co? Zobaczymy, na razie ten kawałek mi się podobał.
Szczególnie spodobały mi się te fragmenty:
A może..? Albo nie. Pójdę spać.
Albo nie pójdę.
Byle nie ona, znowu.
Mam jej dość, znowu.
Zwariowałem, znowu.
Powodzenia w dalszym pisaniu.
Edytowane przez Peepsyble dnia 29-11-2009 18:00
Jedyne co zwróciło moją uwagę to czasy. Najpierw piszesz w trzeciej osobie, potem nagle zmieniasz na pierwszą i znowu na trzecią. Zaznaczyłabym ten fragment kiedy piszesz w pierwszej, pochyłą czcionką, pogrubioną, jakkolwiek.
Zastanawiałam się, czy napisać to kursywą, ale po namyśle stwierdziłam, że enter musi wystarczyć. Kursywą piszę wstęp do rozdziału, pomieszałoby się.
EDIT! O lol... w oryginale miałam ten fragment kursywą, nie zauważyłam. Hm, jednak poprawię. ; d
Widzę, że teraz będzie oczami Stefana, co?
Nie bardzo. :} Stefan na razie jest tylko takim 'epizodem'.
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
No i znów wraca wiór ze swoją pokręconą rzeczywistością.
Tylko u Ciebie jawnie akceptuje się schizofrenię, rozmawiając z mózgiem i dyskutując z myślami.
To tu, można swobodnie gadać z mrówkami i leżeć na mokrej trawie całą noc bez lęku o zapalenie płuc, czy przysłowiowego "wilka".
Stefan pojawił się, jak duch. Wprowadził nastrój co najmniej niepokojący. "Zza krzaka" zerkał na tę "psychiczną Nigdy", sam w ogóle nie będąc przy zdrowych zmysłach. Pewnie zakochany. W takim stanie nie można mieć "zdrowych zmysłów".
To taka moja refleksja.
Co do uwag... to co ja Ci je tu będę demonstrować. Absurd aż stąd paruje! Każda poprawka będzie chyba niewidoczna. Nawet brek tej kursywy jakoś mi nie przeszkadza. Chyba za bardzo wsiąknęłam w tę rzeczywistość. Po prostu od razu się wtapiam w tę nierzeczywistość.
Nie chcę tu od razu wyjść, na kogoś, kto tu jakąś wazelinę puszcza. To nie tak. Mogłabym tu znaleźć błędy stylistyczne, interpunkcyjne i jeszcze inne. Tylko po co? To nie jest taki zwyczajny tekst, żeby sobie go wyobracać i rozłożyć na czynniki pierwsze ze wskazaniem na najmniejsze błędy.
Za dużo jest tu abstrakcji. I chyba za dużo wióra.
Widzę w tym coś osobistego, ale cholernie dobrze zakamuflowanego w tej otoczce symbolizmu i jakby "choroby umysłowej".
Coś mi się zdaje, że Nigdy, już nigdy nie będzie normalna w znaczeniu naszej, "normalnej" rzeczywistości. I dobrze. Od normalności aż mi niedobrze.
Dawaj tu kolejny odcinek surrealistycznej powiastki! ;)
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
O cykające świerszcze, muzyko ma! Słuchałabym Was, o najdroższe istoty całe dnie! Dlaczegóż najlepiej słychać Was wieczorem? I tak dalej... No... Wiecie, mam nadzieję?
Trampki Nigdy przemokły doszczętnie. Rozpętała się w nich powódź - woda zalała skarpety, palce, piętę oraz resztę stopy. Od mokrego, gumowego czubka buta odbijał się blask księżyca. Każdy krok zwieńczony był donośnym, wilgotnym klap, klap i klap. Nigdy zaś, spacerowała w tę i wew tę po mokrej, wieczornej trawie nucąc skoczną melodię, pasującą idealnie do rytmu wygrywanego przez cykające świerszcze. Nie przeszkadzało jej zimno rozchodzące się z mokrego obuwia, ponieważ uważała, że mokre pantofle są bardziej melodyjne. Nie przeszkadzało jej również to, że jest bardzo ślisko, mimo tego, że przewróciła się już kilka razy. Napawanie się 'świerczystą muzyką' było bardzo przyjemne i wciągające, przynajmniej według niej. Dlatego też tym razem, postanowiła spać na dworze. Bez namiotu, domu, czy innego przeżytku - pod gołym niebem jak na Nigdy przystało. Na łąkę wzięła ze sobą jedynie czarny i czerwony długopis, śpiwór, karimatę i notatnik. Ogólnie rzecz biorąc, miała przy sobie wszystko, czego potrzebowała by przeżyć tę długą, bogatą w nowe odczucia noc.
Po półtoragodzinnym śpiewaniu ze świerszczami, mózg Nigdy zarządził leżakowanie w śpiworku. Właścicielka owego umysłu była już bardzo zmęczona, mimo tego, że uparcie wmawiała sobie, że tak nie jest. Niestety nie mogła wygrać sama z sobą, więc oszukując się, że wcale nie zaśnie położyła się.
- Yh, szkoda, że nie mam zapałek... może wtykanie ich między oczy naprawdę pomaga? - marudziła sobie samej przed snem, ponieważ naprawdę nie chciała zasnąć.
Naprawdę nie udało jej się to.
Zgubiłam się! Naprawdę się zgubiłam... czy to możliwe?! Na domiar złego nic nie pamiętam. Cóż wydarzyło się gdy wyjechałam z Zatracenia?! Cóż robiłam? Dokąd trafiłam?!
- Nie wiem gdzie jestem Kierownico. - Wyżaliłam się. Kierownica zignorowała mnie. Jechałam wzdłuż wysokiego, omszonego kamiennego muru. Wydawało mi się, że powinien mieć bramę. Taką wielką, pasującą do niego... Powinien... Każdy mur ma bramę... Nie byłam pewna.
Spoglądałam na niego niepewnie swoimi przestraszonymi, brązowymi oczami. Nie chciałam wiedzieć co jest za nim. Po prostu mnie to nie interesowało.
Odczuwałam niepokój.
- Zawróć, wyjedź stąd! - krzyknęła Kierownica. - Zawracaj, nie jedź tędy!
Przestraszyłam się jeszcze bardziej.
Szukałam drogi, jakiejkolwiek. Próbowałam zawrócić, próbowałam zrobić cokolwiek. Zewsząd dochodziły mnie głosy każące mi zawrócić, tłumaczące mi, że źle postępuję nie uciekając; każące zrobić coś czego nie mogłam, choć tak bardzo chciałam. Wszędzie był tylko kamienny mur. Wszechogarniał mnie z każdej strony. Miałam go dość. Przytłaczał mnie. Byłam mniejsza niż kiedykolwiek. Jechałam coraz szybciej. I szybciej, szybciej... Przegrałam.
Znienacka na końcu drogi, znikąd pojawiła się lina. Bez namysłu chwyciłam ją.
Było już widno, a Nigdy przegapiła uwielbiany przez siebie wschód słońca.
Nie pamiętała tego co jej się śniło, jednak była przestraszona. Umysł próbował ją uspokoić - powtarzała sobie, że na łące jest zupełnie sama. Nie chciała wierzyć w swe paranoiczne urojenia, jednak wydawało jej się, że ktoś ją obserwuje.
Ponieważ nie mogła mieć racji, nawet nie rozglądając się,
pobiegła w stronę swojego domu.
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
Moja przedmówczyni genialnie to podsumowała: poj*bana. Haha ;d. Jak się dłużej nad tym zastanowić, to trochę tak jest. I z tego poj*bania wyszło Ci coś zupełnie niemieszczącego się w normy zwykłych opowiadań, które można sobie oceniać sobie do woli.
Nie wiem, czy moje wynurzenia na temat, dają cokolwiek komukolwiek. Może po prostu wszyscy się z tym zgadzają, a ja powinnam w końcu napisać obszerniej coś, co można zawrzeć w jednym stwierdzeniu: "Super! Tak nienormalne jak ty i dobre, jak nie wiem co! Pisz dalej!"
Podoba mi się, wiór i czekam, co dalej. O ile można stwierdzić, że dalsze części prowadza "dalej".
Po tym rozdziale upewniłam się, co to mojej teorii: Nigdy to schizofreniczka z zachwianiami emocjonalnymi. Dobrze, że czasem każdy je ma...
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Wiesz co mnie naszło? ; } Czytając pomyślałam sobie o Lunie Lovegood i jakoś też mi tutaj pasuje. Odtwórczyni roli Luny w zwykłym szarym świecie, jeśli nie masz nic przeciwko, że to tak nazwę. ; }
Ja też zgadzam się z Shem, że to wszystko jest poj*bane. Bo jest. W tym pozytywnym znaczeniu.
Czytałam wiele książek i tekstów. Mogę je podzielić na normalne i pokręcone. Tyle że... tych pokręconych zwykle nie mogę zrozumieć, pojąć. Czasami zdarza mi się tak, że czytam coś co jest tak zawiłe, skomplikowane i poj*bane, że bardziej się nie da. Wtedy przestaję czytać... tutaj też tak jest, ale z umiarem. Jest pokręcone, ale jeszcze nie tak do końca. Przyjemnie poj*bane. ; }
Jedno małe powtórzenie...
- Yh, szkoda, że nie mam zapałek... może wtykanie ich między oczy naprawdę pomaga? - marudziła sobie samej przed snem, ponieważ naprawdę nie chciała zasnąć.
Naprawdę nie udało jej się to.
Tak to wszystko pięknie i świetnie. Nie będe oryginalna i napiszę "czekam na następny rozdział" tak jak wszyscy. A więc czekam na następny rozdział.
Nigdy to schizofreniczka z zachwianiami emocjonalnymi.
Oj, nie powiedziałabym. Dla mnie ona jest zupełnie normalna, a ja raczej schizofreniczką nie jestem. ; d
Czytając pomyślałam sobie o Lunie Lovegood i jakoś też mi tutaj pasuje. Odtwórczyni roli Luny w zwykłym szarym świecie, jeśli nie masz nic przeciwko, że to tak nazwę. ; }
Jane, że mam. Przecież nie wzorowałam się na nikim... Nigdy to Nigdy... ona ma normalny świat, bez chrapaków krętorogich.
Jedno małe powtórzenie...
Tak miało być.
poj*bana
Przesadzacie... nic mnie nie po*bało ostatnio. :d
Na razie nie wrzucam nic nowego, bo za szybko się skończy.
__________________
Dom:Ravenclaw Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie Punktów: 2702 Ostrzeżeń: 0 Postów: 298 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Ja napiszę krótko, bo ogólnie nie lubię oceniać czyichś tworów.
Dla mnie ta książka (opowiadanie?) jest genialna, świetna, zaje*****. Jak czytałam to się tak zastanawiałam czy aby na pewno napisała to ta roztrzepana i zwariowana wióra. Dla mnie ten tekst jest bardzo mądry i czytając go można dużo wynieść. ;D
Brawo.^^
__________________
Bo w ogrodzie rośnie pnącze
w dzikim winie świat się plącze,
bo w ogrodzie dzikie wino
kto je tutaj siał dziewczyno.
Dom:Gryffindor Ranga: Minister Magii Punktów: 2042 Ostrzeżeń: 0 Postów: 175 Data rejestracji: 09.08.08 Medale: Brak
Jak na razie skomentuję dwa pierwsze rozdziały.
Podobało mi się. Choć enigmatyczność tych rozdziałów mnie trochę zrażała. Pierwszy niby wszystko pięknie ładnie ale nie wiem jaki sens jest tego rozdziału, podobnie z drugim, nie z gruszki pietruszki zaczyna gdzieś biec. Jak dla mnie za mało akcji. Ale może to tylko przez mój obecny stan. Może w innych rozdziałach dowiem się czegoś więcej, ale to wtedy zedytuję posta.
Imię bohaterki jak dla mnie jest nietrafione, dla rozkojarzonych czytelników, lub tych nieskupionych, czasami może prowadzić do kłopotów z czytaniem, powodując, że imię traktują jako okolicznik.
- Nawiasem mówiąc, czym jest paranoja? - zapytała swą głowę Nigdy. - Ah, nie chcesz wiedzieć. - odpowiedziała G..
lepiej chyba jakby było: "zapytała w swej głowie", bo inaczej to tak jakby pytała części ciała o zdanie a TO już jest paranoja hehe
__________________
Ksiądz Robak miał wyrzuty po mordzie.
Gdzie panieńskim rumieńcem cielęcina pała
Faraonowi wmurowano do grobowca jego najlepszą żonę.
Wmurowano mu ją na żywca.
Karusek lubił suczki, ale najbardziej wolał Anielkę
Czy Balladyna miała jakieś zalety?
-Balladyna była zaradna.
Lady Makbet opierała się na mordzie.
Stasia Bozowska była bardzo biedna i w domu wiało jej szparą.
Chory więzień nie dość, że nie był leczony, musiał jeszcze niekiedy umierać.
Oprócz zabitych na polu walki leżało wielu obrażonych.
(Tym razem nawet nie sprawdziłam tego, bo bolą mnie oczy. Pewnie z błędami jest. ; f) + następną część wrzucę za 6 obcych postów.
Nigdy zazwyczaj I.
Zbiegałam po schodach z nadzieją, że szybko wrócę do domu. Mimo tego, że dzisiejsze warsztaty literackie były nudniejsze od poprzednich, wstąpiła we mnie chęć zajęcia mojego miejsca na parapecie i napisania czegokolwiek. Ostatnimi czasy rzadko mam ochotę na cokolwiek, a zapał - a raczej jego brak - pani prowadzącej zajęcia nie pomaga mi w niczym. Już drugi raz, dwie godziny twórczego kształcenia mamy poświęć na twórcze tworzenie w ciszy. Niestety w tym dość sporym, widnym pomieszczeniu wena już dawno została zużyta całkowicie, przez pokolenia pseudo pisarzy i pseudo poetów. Tudzież nie pseudo! 'Pseudo' dotyczy jedynie pewnych przypadków - mnie i tych wszystkich, którzy lubią czytać niezrozumiałe przez każdego wiersze i doszukiwać się w nich głębi, której nie ma, lub głębi która jest... zbyt głęboka; tych wszystkich, którym rodzice każą przychodzić na zajęcia, aby rozwijać ich genialny, światły umysł; oraz grafomanów, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim wolnym czasem. Generalnie uwielbiam te warsztaty, kocham całą sobą przychodzić tam i myśleć, słuchać etc.. Ah, ta twórcza atmosfera! Nie mówiąc o rozmowach z ludźmi, którzy są normalni. Jednak co z tego, że uwielbiam to, jeśli ostatnio nudzę się niezmiernie, zasypiam na ławce i śni mi się brukowana, kręta dróżka?
Czasami, zastanawiam się nawet dokąd owa droga prowadzi... donikąd najpewniej. Zresztą, moje sny z natury są głupie. Jak każde sny... Najpewniej każdy tak ma.
***
Przechodzę właśnie przez drewniane drzwi frontowe dwupiętrowej, starej kamienicy.
Stoję na chodniku.
Rozglądam się czy nikt na mnie nie patrzy.
Ruszam w stronę domu.
Po drodze włączam swojego iPoda, lubię słuchać muzyki i nie słyszeć co się dzieje wokół mnie. Ma to pewną wadę - często wchodzę pod samochód, gdy przechodzę przez ulicę, jednak nie przejmuję się tym zanadto - do tej pory nic mnie nie rozjechało.
Jest czerwiec. Słońce świeci jasno, oślepia mnie. Na domiar złego wieje wiatr i wwiewa me brązowe, dość długie włosy do oczu. Nienawidzę mieć włosów w oczach. Nienawidzę, gdy oślepia mnie słońce. Na chwilę obecną nic nie widzę oraz nie słyszę.
Świetnie.
Idę nieświadoma świata przed siebie, z nadzieją, że zaraz odzyskam zmysły.
***
Znowu zgubiłam długopis! Dlaczego przytrafia się to właśnie mnie?! Dosłownie Z A W S Z E nie mogę znaleźć długopisu. Chyba powinnam przywiązać go sobie sznurkiem do szyi. Teoretycznie, noszenie go w kieszeni załatwiłoby sprawę, jednak już parę razy wylał mi się tusz, brudząc moje ulubione spodnie. Gwoli ścisłości - każda para moich spodni jest tą ulubioną.
Tak więc znowu przetrząsam swój pokój w poszukiwaniu długopisu.
Yh... GDZIE on do diabła jest?!
Muszę skończyć z pozostawianiem wypisanych pisaków w mym mieszkanku. Przysięgam, od dzisiaj będę porządna! O boże! nawet jeśli cię nie ma, pomóż szukać! Potrzebuję długopisu! Pożądam go! Ah, błagam was wszelkie demony! Obudźcie się i pomóżcie mi szukać! Jeśli znajdziecie, naprawdę, w nagrodę możecie mnie dozgonnie opętać. Nie żartuję! Tylko pomóżcie mi go znaleźć. Ah, obiecuję, że posprzątam. Długopisie! O wielmożny! Przybądź do mnie! Znajdź mnie! AH! Dlaczego cię nie ma w mym niepościelonym łóżku, nie ma cię ani pod poduszką, ani pod materacem? Dlaczego nie ma cię pod łóżkiem, gdzie trzymam swą kolekcję trampek, papierków po czekoladzie, cukierkach , batonach i chipsach? Dlaczego cię nie ma na biurku, wśród stosów książek, łyżeczek, lusterka, zeszytów, notatników, kredek, kosmetyków, ton papieru, chusteczek i tych innych? Dlaczego, do diabła, nie leżysz na podłodze wśród stert różnych rzeczy? Sprawdziłabym w szafkach, ale wtedy będzie jeszcze gorzej. Wolałabym szafek nie otwierać. Długopisie kochany, pokaż się, proszę! Eh... ja naprawdę posprzątam. Naprawdę...
O, jest!
...tylko troszkę później.
Tak, zawsze wiedziałam, że umiem odnaleźć się w tym bałaganie. Pff... Że ja nie mogłam znaleźć czegokolwiek? Nie rozśmieszajcie mnie. Jestem panem mojego pokoju. Bardzo mi się podoba taki, jaki jest, doprawdy.
Długopisie nie opuszczaj mnie więcej! - krzyknęłam rzucając go gdziekolwiek i kładąc się na łóżku.
Nawiasem mówiąc, podczas poszukiwań znalazłam kalendarz. Wynika z niego, [o ile dzisiaj jest piątek, tak jak mi się wydaje], donikąd, na kolonię się znaczy, wyjeżdżam za sześć dni. Hm... zdziwiło mnie to. Ostatnim razem gdy znalazłam kalendarz było dni jeszcze czternaście. Cóż więc się stało z ośmioma bezkalendarzowymi dniami? Myślę, że zabrały mi je krasnoludki. To niemożliwe, żeby czas minął a ja bym tego nie zauważyła. To z pewnością jakiś spisek porywaczy długopisów. Jestem tego pewna!
I znów przyśniła mi się dziwna droga.
__________________
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.