Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Rozdział XIX
Był 24 grudnia. Od samego rana wszystkie kobiety w domu - oprócz Petunii - siedziały w kuchni. James zastanawiał się nad podarunkami. Z tego co podsłuchał, miały być one otwierane po wieczerzy. Było to odrobinę dziwne, bo u Potterów robiło się to w ranek Bożego Narodzenia. Teraz się to nie liczyło. Chłopak denerwował się, bo paczka dla Lily była prawie z samych słodyczy. Kiedy tak się zastanawiał przypomniało mu się, jak komunikował się z Syriuszem. Wyciągnął z kufra dwukontaktowe lusterko.
- Syriusz - szepnął
- No siema James - powiedział chłopak, który ukazał się w szkiełku
- Słuchaj, mam problem - zaczął Rogacz
- Mhm... Czyżbyś zapomniał o prezencie dla mn... dla Lily? - zaśmiał się Łapa
- Blisko. Mam dla niej wisior i masę słodyczy
- To w czym problem? Pomijając fakt że chcesz ją roztyć...
- Dobra, zamknij się już - przerwał Potter. - Myślę że powinienem tam coś jeszcze wsadzić.
- Najlepiej sam wskocz do tej paczki... - palnął Black. - A jak już z niej wyskoczysz to zatańcz dla niej na stole...
- Haha - parsknął śmiechem. - Idiota z ciebie wiesz? Ale poważnie pytam.
- Słuchaj, a macie coś dzięki czemu bylibyście ciągle w kontakcie? - Zapytał chłopak.
- Mhm... Nie, ale to dobry pomysł... Tylko co by to mogło być... - zastanawiał się Rogacz
- I mówisz że to ja jestem idiotą. Jak tylko myślisz o Lilusi to od razu zapominasz o całym świecie. I o tym co trzymasz w rękach też.
- Ja? Ja w rękach trzymam jakiegoś pajaca - oboje parsknęli śmiechem. - Ale geniusz z Ciebie. Dwustronne lusterko. To ja lecę na Pokątną. Narka !
- Jasne, o niej to pomyślisz, ale o kolegach już nie... Do zobaczenia.
Połączenie urwało się. Boże jaki ze mnie debil! - pomyślał brunet -Zapomniałem o Huncwotach. Dobra mam czas. Załatwię to szybko...Chłopak porwał z kufra sakiewkę. Nie znikła z niej nawet połowa pieniędzy. Dla innego czarodzieja byłaby to fortuna. Nie interesowało go to teraz. Teleportował się na Pokątną. Kupił lusterka. Potem znowu do Hogsmeade i zaczęły się pośpieszne przeszukiwania wystaw. Całe szczęście wszystkie sklepy zamknięte miały być dopiero od czternastej. Miał więc jeszcze kilka godzin. Musiał się śpieszyć, bo ktoś w domu Evansów w końcu by się zorientował, że jest zbyt spokojnie. Kupił pudełka i wypełnił je słodyczami - tak jak ostatnim razem. Dla Petera znalazła się nowa miotła. Był to model Zmiatacza, jednak nie najnowszy, bo zdaniem Jamesa, jego przyjaciel by się zabił. Prezentem Remusa były słodycze i kilka ciekawych książek. Lupin tak bardzo lubił czytać. Dla Łapy zaś kupił samo wypełniający się kubek z napisem "Najlepszy przyjaciel idiota. I tak Cię lubię". Rogacz momentalnie wrócił do domu. Ponownie wszystko zapakował i przygotował Pelerynę Niewidkę.
- Ejj! Lily! Ja lecę odwiedzić Łapę! Zaraz wracam r11; krzyknął.
- Okej, ale znając Ciebie... Weź się nie spóźnij na wieczerzę! - Odpowiedziała.
- Luzik!
Włożył okrycie i zabrał prezenty do reklamówki zmniejszająco-powiększającej. Przy okazji tu podłoże prezenty - pomyślał i teleportował się do domu przy Grimauld Place 12. Początkowo znalazł się w pokoju kolegi. Ten siedział na łóżku wpatrując się w lusterko. James nie spodziewał się, że zastanie go akurat w sypialni, ale na szczęście gładko i cicho wylądował. Nagle huknęły drzwi. W drzwiach stała Pani Black
- Zamiast się obijać, mógłbyś pomóc - powiedziała i położyła coś na stoliku.
- Co mam zrobić? - spytał znudzony.
- Chodź do kuchni - wyraźnie zdziwiła ją reakcja syna.
Potter wyślizgnął się nim Syriusz zamknął drzwi. Zszedł po cichu na dół, aż dostał się do salonu. Stół był już przygotowany na wieczerzę, ale z kuchni wylatywała para wodna. Prace trwały. Chłopak już miał wsadzić prezent pod choinkę, kiedy zauważył skrzata domowego. Przypomniało mu to, że prezent nie jest podpisany. Skrzat wyszedł, a Rogacz zwinął świstek papieru i pióro z komódki. Szybko napisał "Dla Syriusza Blacka, bardzo GRZECZNEGO chłopca od Świętego Mikołaja. Sprawuj się tak dobrze, jak dotąd". Uśmiechnął się do siebie i włożył prezent pod choinkę, przyklejając papierek do paczki. Brunet był pewien, że kolega rozpozna jego pismo. Nie miał jednak teraz na to czasu. Wypisał na kartkach jeszcze "Dla Petera Pettigrew, który wygląda jakby miał anoreksję. Ucz się na błędach!" oraz "Dla Remusa Lupina, chłopczyka, który z pomyłki został Gryfonem. Niech twoja natura wreszcie się uspokoi". Odłożył długopis i resztę kartek na komodę i już go tam nie było. Znalazł się za to w jakimś mugolskim domku. Rodzina Pettigrew również zajmowała się potrawami. Peter za to biegał po całym domu śpiewając kolędy. Tak przy tym fałszował, że niewidzialny młodzieniec ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Wsunął paczkę z odpowiednią karteczką pod pełną już prezentów choinkę, a potem ponownie zniknął. Remus nie wiedzieć czemu stał za oknem. Pukał w szybę, zupełnie tak, jakby ktoś nie chciał go wpuścić do domu.
- Bels! - zawołała jakaś kobieta do małej dziewczynki - Wpuść go już, bo zamarznie!
- Ale mamusu. On jes taki smiesny! No spójz na nieko!
- Bels, no wpuść go - powiedziała ponownie, a głos dochodził z kuchni.
- No dopse mamusu! - odpowiedziała dziewczynka i otworzyła okno. Remus wszedł do środka pokazując małej język.
- Oj ja Ci zaraz dam! Żeby tak mnie za oknem zamykać? - spytał Lunatyk i zaczął gonić śmiejącą się dziewczynkę.
James uśmiechnął się sam do siebie i w momencie, kiedy przyjaciel wybiegł z pokoju włożył prezent pod choinkę. Wrócił do domu.
Przecież ja mogłem sowę wysłać - zorientował się - Jaki ze mnie jest idiota, Łapa miał racje - ręka chłopaka powędrowała ku twarzy. Uśmiechnął się sam do siebie i w pelerynie pognał ku choince. Tak jak się spodziewał wszyscy byli w kuchni, prócz Pana Evansa i Petunii. On wyszedł, aby zakupić opłatek. Blondyna zaś, najzwyczajniej w świecie się obijała w swoim pokoju. Potter po cichu wsunął pod drzewko wszystkie podarki. Kiedy przyszedł, okazało się że pierwszy nie był, bo było tam co najmniej z dziesięć o wiele mniejszych paczek. Wrócił do siebie, schował pelerynę i wrzasnął:
- Już jestem! Potrzebujecie pomocy?
- Tak krótko? - Zdziwiła się Alicja. - Chodź nakryjesz do stołu.
Chłopak przygotował wszystko po czym wyjął różdżkę. Nie mógł się powstrzymać, by nie wypowiedzieć kilku zaklęć. Wszędzie pojawiały się ozdoby. Lily wyszła z kuchni i stanęła przed nim.
- Co ty tu robisz? - Spytała.
Nie odpowiedział. Mruknął coś tylko pod nosem, celując różdżkę do góry. Z nikąd nad nimi wyrosła jemioła.
- To się nie liczy - szepnęła dziewczyna, ale było już za późno.
James zbliżył się i złożył na jej ustach pocałunek. Świat zawirował.
- Całują się, całują! - Krzyknęła Petunia, a dwójka odskoczyła od siebie.
- Pet, ty zwidy dzisiaj masz? Uderzyłaś się w głowę, czy to spowodowane twoim lenistwem? Nie wymyślaj - powiedziała zielonooka kiedy jej mama wychyliła się z kuchni
- O, jak pięknie ozdobione... Jak wy to zrobiliście? - Spytała pani domu.
- Kilka łatwych zaklęć - Potter uśmiechnął się łobuzersko.
Dochodziła czternasta. Chłopakowi towarzyszyło wspomnienie przerwanego pocałunku. Czas zaczął biec. Ani się obejrzał, a Alicja krzyknęła
- Pierwsza gwiazdka na niebie!
- Wszyscy do stołu! - odpowiedział Pan Evans
Ciąg Dalszy Nastąpi...
Zbetowała Sampia Dziękuje
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 562 Ostrzeżeń: 2 Postów: 269 Data rejestracji: 09.08.11 Medale: Brak
To jest takie romantyczne! Gdyby Dan to przeczytał...to na 100% by mu się spodobało...ale mniejsza o Dana! coraz lepiej! mianuje to FF moim ulubiony! Ta chemia między Lily a Jamesem! coś wspaniałego! i ta wściekłość Tuni! Pisz! Pisz dalej! rozkazuję ci!
__________________
Duchy, strzygi i upiory,
Dziś harcują, toczą spory.
Kogo to dziś upolują,
Komu figla zaserwują.
Duchów tych się trzeba bać,
Nie wiesz, co się może stać!
Kto ma olej w głowie, temu dość po słowie...
Kłotnia Lily i Snape'a
Była noc. Lily w koszuli nocnej stała z założonymi rękami przed portretem Grubej
Damy u wejścia do Wieży Gryffindoru.
- Przyszłam tylko dlatego, bo Mary powiedziała mi o twojej groźbie, że będziesz tu
spać.
- Tak. I zrobiłbym to. Nigdy nie chciałem nazwać cię szlamą, po prostu...
- Wymknęło ci się? - W głosie Lily nie było współczucia. - Już za późno. Usprawiedliwiałam cię przez całe lata. Nikt z moich przyjaciół nie rozumie, dlaczego w ogóle z tobą rozmawiam. Z tobą i twoimi kolegami, śmierciożercami. Widzisz, nawet nie zaprzeczasz! Nawet nie zaprzeczasz, kim zamierzacie się stać! Nie możecie się doczekać, aż dołączycie do Sam - Wiesz - Kogo, prawda?
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
CeCe napisał/a:
To jest takie romantyczne! Gdyby Dan to przeczytał...to na 100% by mu się spodobało...ale mniejsza o Dana! coraz lepiej! mianuje to FF moim ulubiony! Ta chemia między Lily a Jamesem! coś wspaniałego! i ta wściekłość Tuni! Pisz! Pisz dalej! rozkazuję ci!
Wedle rozkazu! Jeszcze wieczorkiem będzie nowa część <3
Wena mnie wczoraj dopadła
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Poprawiła Sampia Przesłodziłam? Dajcie znać, co myślicie!
Rozdział XX
Uklękli przez swoimi miejscami. Pan Evans był w samym środku. Po jego lewej pani domu, a po prawej Petunia, a naprzeciwko Lily. James i Alicja klęczeli po jej obu stronach. Zmówili modlitwę i nim usiedli do stołu pochwycili w ręce opłatki. Zaczęło się składanie życzeń.
- No Pet. To ja ci życzę, żebyś zaczęła być wyrozumialsza. A tak po za tym to szczęścia - Potter uśmiechnął się do niej.
- W takim razie ja ci życzę, żeby cię z dziwolągowstwa wyleczyli. A tak po za tym to szczęścia - tym razem obdarzyła go naprawdę szczerym uśmiechem, po czym podszedł po kolei do wszystkich, aż została tylko Lily.
- Liluś. To ja ci życzę jak najwięcej szczęścia i miłości - spojrzał w jej oczy - Żebyś zawsze była tak wesoła, jak dziś...
- Nawzajem... I jeszcze trochę rozsądku i inteligencji... - odpowiedziała.
Stali tak w bez ruchu, kompletnie zatopieni w swoich oczach. Głos głowy rodziny, przywrócił ich do porządku. Usiedli i zjedli kolację. Później, przez cały czas śpiewali kolędy. Trwało to około trzech godzin. W końcu Petunia wywrzeszczała, że w tym roku to ona rozdaje prezenty. Ruda nic nie odpowiedziała, bo było tak właściwie każdego roku. Ku zdziwieniu Jamesa, każdy dostał po pięć prezentów. Okazało to że nawet blondyna, postanowiła go obdarować, ponieważ Państwo Evans wspólnie kupowali prezenty, a i jeszcze dla siebie nawzajem. Spojrzał na paczki i zastanawiał się, którą pierwszą otworzyć.
- Najpierw te czerwone! - Krzyknęła podekscytowana Pet. Najwyraźniej te paczki były od niej.
James rozpakował swoją. Znalazł w niej kilka Snikersów i kapcie z kangurkami. Wyglądało na to, że pochodzą z Biedronki.
- Ale wyczepiste! Będę w nich chodzić! - Wrzasną, po czym okazało się że Lily dostała bardzo podobne. Reszta miała zupełnie inne prezenty. Wyglądało na tym że Pet kupiła je dla nich specjalnie.
- Dobra, to teraz może nasze? - spytał pan Evans
Chłopak rozpakował zieloną paczkę. Spoczywała w niej masa Marsów i Milkiwayr17;ów. Znalazła się też tam fioletowa piżamka i perfumy dla mężczyzn.
- Fajna piżama! - Zaśmiał się chłopak. - Pasuje do moich nowych kapci. A ta woda to co? - Wskazał na flakonik.
- Miałeś kiedyś coś wspólnego ze światem nie magicznym? - Spytała El .
- Jasne, chłopaki opowiadali mi o Biedronce i Tesco r11; odpowiedział.
- No, w każdym razie mugole używają tego, żeby fajnie pachnieć. Coś jak eliksir zapachu, tyle, że ten ma dużo więcej składników, bo oni nie wiedzą o tej sztuce nic. Wiesz ile ludzi mogli uratować, gdyby wiedzieli czym jest bezoar? - Zamyśliła się.
- Białe i niebieskie! - Przerwała jej Alicja.
W podarku były śpiewające jajka z czekolady i figurka. Kiedy wyjął ją na stół zobaczył podobiznę swoją, Petera, Remusa i Syriusza. Ucieszył się i wsadził ją z powrotem do pudełka. Wtedy zobaczył coś niezwykłego. Małe dzieło zaczęło zmieniać kształty, aż w końcu zostały tam dwie postaci trzymające się za ręce i serdecznie uśmiechające się. Był to on i Lily. Spojrzał zaskoczony na Alicje.
- Sama ją wykonałam r11; powiedziała.
- To nie zwykły prezent. Dziękuje! - Spojrzał na rudą. Była równie zaskoczona co i on. Najwyraźniej jej paczka była bardzo podobna.
- Em... To otwórzcie te największe... Ale Ty, Lily, nie. Chcę osobiście zobaczyć twoją reakcje, w moim pokoju - powiedział stanowczo Potter.
- A ja twoją, na mój podarek - uśmiechnęła się. - Wiedziałam, że znowu będziesz się popisywać. Takimi wielkimi pakami.
Wszyscy otworzyli swoje paczki od Rogacza i El. Każdy zachwycał się magią ukrytą w nich. Nawet Petunia się cieszyła mimo, że była jaka była. Chłopak obawiał się jednak, że Wigilia to jedyny dzień w roku, w którym blondyna będzie przyjemna. Całą zabawę przerwał zegar wydzwaniający godzinę dwudziestą drugą. Zrobiła się kolejka do łazienek, a kiedy Potter z niej wyszedł usiadł na łóżku w swoim pokoju, powstrzymując się żeby nie zajrzeć do paczki Lily. Wyjrzał przez okno. Na parapecie siedziały cztery sowy. Odebrał paczki, które niosły i odesłał je do domów. Pierwsza była od Petera...
- James! - Rozległ się głos Syriusza,
- Wesołych Świąt - powiedział chłopak wyciągając lusterko.
- Idioto, ja tylko żartowałem z tym prezentem... Skoro już się do mnie wybrałeś, to dlaczego się nie pokazałeś? - Spytał urażony.
- Bo Świętym Mikołajem byłem - odpowiedział Rogacz.
- Dobra, jutro pogadamy. Jeszcze raz dzięki i sprawdź paczkę ode mnie na końcu - uśmiechnął się Łapa.
- Skąd wiesz, że mam ich więcej? - Spytał zaskoczony.
- Nie myślisz już. Ja też dostałem - powiedział Black i zniknął.
Na końcu, dlaczego na końcu? - Pomyślał brunet. - Ale niech Ci będzie... Na końcu
Uchwycił w dłonie jedno z pudełek i przeczytał, że jest od Petera. Rozpakował. Znalazł tam zielony sweterek z literą H. Jednego był pewien. Albo oznaczało to Huncwot, albo Pettigrew się pomylił i miało tam być CH. Dalej było śpiewające zdjęcie chłopaka o mysich włosach. Był to fałsz kolędy, której Potter nie znał. Na końcu wyciągnął śpiewnik i kilkanaście Lionów. Następne pudełko było od Dorcas. Zdziwiło go to, ale wytłumaczył sobie, że dziewczynie głupio było wysłać prezent do Syriusza, skoro nie wysłała nic reszcie. Otworzył pudełko, a jego oczom ukazał się rudy miś z zielonymi oczami. Przeklął w duchu, po czym zauważył, że miś może opowiadać dziesięć bajek i śpiewać dwadzieścia kołysanek. Zarechotał z żartu dziewczyny, która najwyraźniej miała go za dziecko. W podarku od Remusa była księga i fura czekoladowych żab. Początkowo pomyślał, że nawet do księgi nie zajrzy, ale w oczy rzucił mu się tytuł: "Zaklęcia, których Cię nie nauczono. Żartuj razem z nami". Ucieszył się bardzo i przy najbliższej okazji obiecał sobie, że podziękuje Lupinowi.
Pozostała ostatnia najmniejsza paczka. Syriusz zapakował do niej trzy czapki. Na pierwszej był napis: Precz Smarkelusie! Na następnej : Dupku, ja też Cię lubię. Ostatnia zaś wykonana była z cienkiego materiału. Ubrał ją na głowę i zobaczył na spodzie pudełka jakiś napis.
"Nie to nie jest zwykła czapka. Nudziło mi się. Zobacz na swoje ciało"
Pierwsze co przemknęło Rogaczowi przez głowę, to fakt, iż Łapa chyba uderzył się w głowę. Kiedy jednak spojrzał na swoje dłonie, aż pisnął z radości. Był nie widzialny. Syriuszowi udało się wykonać Czapkę Niewidkę.
Do pokoju weszła Lily, dźwigając podarek od Jamesa.
- James? - Powiedziała.
- Tu jestem! - Palnął chłopak ściągając z głowy czapkę.
- O, dostałam od wszystkich Huncwotów i Dorcas prezenty
- Eee, to miło z ich strony... A co takiego dostałaś? - Spytał.
- Od Petera sweter z napisem DJ. Nie rozumiem o co chodzi, bo przecież nie chodzę po klubach i w ogóle... - zastanowiła się dziewczyna, a James zachichota.ł - O co chodzi?
- Nie nic... - powiedział uświadamiając sobie: DJ, czyli Dziewczyna Jamesa.
- W każdym razie, jakiś śpiewnik batony i zdjęcie. Od Dorcas... to nasza prywatna sprawa - uśmiechnęła się zagadkowo. - Od Remusa księgę... Eee... nie ważne... - zawahała się. - A od Syriusza, dwie czapki z napisami i szalik.
- Podobnie jak ja - zaśmiał się chłopak. - Ale otwierasz ten mój prezent?
- Najpierw ty mój - powiedziała stanowczo.
- No dobra...
James rozpakował ostatnią nie wielką paczkę. Był w niej jakiś kielich.
- Eee... - mruknął - Co to takiego?
- Powiem Ci tylko, że nie łatwo było to wykonać. Ale przeczytałam sporo książek, i w końcu się udało... - odpowiedziała.
- Nie... To nie możliwe... Przecież, chyba nie zrobiłaś Kielicha Pomysłu? - Szepnął bardziej do siebie, niż do niej.
- A chcesz się założyć? - Spytała.
- Liluś, jesteś niesamowita! - Wrzasnął i porwał ją do tańca.
Cieszył się tak z dziesięć minut. Był bardzo zadowolony. Nie spodziewał się takiego prezentu. Kiedy wreszcie skończył dziewczyna uchwyciła wielkie pudło i otworzyła je.
- Ej... - wskazała na lusterka. - Są takie jak macie ty i Syriusz!
- I oczywiście zapomniałem, że jedno mam tam tylko wsadzić... - powiedział.
- Trzymaj, wybaczę Ci to nie dopatrzenie - pokazała język i wręczyła jedno koledze.
- Ile słodyczy... - zdziwiła się.
- Ja bym na twoim miejscu je przeszukał
Wysypała wszystko na podłogę. Zauważyła nie wielkie czerwone pudełeczko. Już chciała je chwycić, ale James ją ubiegł. Odwrócił El do lustra i otworzył opakowanie. Przerzucił rudę kosmyki jej włosów na jedną stronę i zapiął wisiorek. Po chwili jego srebrna barwa zrobiła się złota, a na serduszku zaczęły pojawiać się litery. Dech zaparło mu w piersiach. Przyglądał się dokładnie, co pisze na ozdobie. "James" - przeczytał i zamarł.
Lel zorientowała się, że to był podstęp. Kolor zmienił się na czerwony, a dziewczyna odwróciła się w stronę chłopaka kipiąc ze złości. Ich spojrzenia spotkały się, a serduszko ponownie zrobiło się złote. Minę Pottera trudno było opisać. Na twarzy czaił się uśmiech, jednak jego usta były smutne. Z oczu zaś biła radość, jakiej nigdy nie doświadczył. Ten widok ją uspokoił. Zaniemówiła, a on razem z nią. Czas się zatrzymał. Po policzku Lily spłynęła łza. Rogacz starł ją jedną ręką. Zbliżył się i pocałował ją tak namiętnie, jak jeszcze nigdy. Świat zawirował. Szkoda, że już wkrótce wszystko miało obrócić się do góry nogami...
Ciąg Dalszy Nastąpi...
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Slytherin Ranga: Sklepikarz na Nokturnie Punktów: 835 Ostrzeżeń: 2 Postów: 421 Data rejestracji: 03.10.11 Medale: Brak
Dla mnie w sam raz, nie za bardzo słodko, nie za sztywno. To była normalna wigilia, ciekawe FF. Życzę weny Pozdrawiam Aby odczytać co tu jest napisane, najedź na to myszką (kliknij, i trzymając Prawy przycisk myszki, przejedź w prawo, lub lewo)
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Moi drodzy czytelnicy <jeżeli jakichś mam>. Chciałam was przeprosić, ale przeżywam brak weny, na ten FF. Nie wiem, kiedy pojawi się następna notka, aczkolwiek obiecuje że kiedyś napewno... Póki co brakuje mi do tego motywacji. Napiszę coś jeżeli moja wena wróci. Na razie zajmuję się blogiem o Lily Evans. Gdyby ktoś był chętny... Można znaleźć link na moim profilu. Jeszcze raz przepraszam i obiecuje, że w tym miejscu, kiedyś pojawi się ciąg dalszy...
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Ravenclaw Ranga: Barman w Dziurawym Kotle Punktów: 1391 Ostrzeżeń: 0 Postów: 345 Data rejestracji: 29.06.11 Medale: Brak
Nie mam zielonego pojęcia , ale chyba nie będzie sensu stwarzać nowego tematu , bo i po co ? : ) Postaram się pociągną je dalej w tym temacie
__________________
O nie! Nie zależy mi na tym by być kanonizowanym
Ja to ja, więc jako ja chcę być znany
Prawdziwym jak prawdziwek, nie jak sweter z anilany
Jedną zasadą wciąż motywowany
Bądź własną osobą
Bądź co bądź sobą
Niech twa osoba będzie ozdobą
Nie jednorazowo, lecz całodobowo
Trafiam białym w czarne jak kulą bilardową
Oblicz pole podstawy jaką jest oryginał
Lub działania poletko, jeśli jesteś marionetką
To wroga sugestia, pożera cię jak bestia
Mów do serca bitu, bo tam jest amnestia
Od A do Zet, od Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Proste jak drut, nigdy nie gram z nut
A rymów mam w brud, które trwonię
Gdy tylko stanę przy mikrofonie
Od mikrofonu strony nie stronię, o nie!
Widzę szczyt, a za szczytem
Zaszczyt za zaszczytem
Lśnienie mistrzostwa kieruje moim bytem
Ambicja spotyka się z uznaniem i zachwytem
Wyrzeczenia są tutaj jedynym zgrzytem
Dom:Gryffindor Ranga: Pierwszoroczniak Punktów: 54 Ostrzeżeń: 0 Postów: 15 Data rejestracji: 03.11.11 Medale: Brak
Ja też tak uważam. To byłoby bezsensowne stwarzać kolejny temat. ; ]
I ciekawa jestem, jakie pomysły będzie miała Annalisa...
Trzymam kciuki i weny życzę, Ano ; )
__________________
Ron - Ile za to?
Fred - 5 galeonów
Ron - A jak dla mnie?
Goerge - 5 galeonów
Ron - Przecież jestem waszym bratem!
Bliźniaki - Aaaa, 10 galeonów!
~~~ Od Kretynizmu Puchonów
Od przebiegłości Ślizgonów
Od Wiedzy-O-Własnej-Wszechwiedzy Krukonów
CHROŃ NAS GRYFFINDORZE
~~~
Udało się, dostali w kość, niech żyje Potter nam!
A Voldek gnije w piekle, za którym tęsknił sam!
~~~
Pozdrawiam: - EmilyClark
- Analisa Louis
- Bellatriks-Lestrange
- Seva
- LeNkA GrAnGeR
- drogi Gościu
Dom:Gryffindor Ranga: Sklepikarz z Pokątnej Punktów: 826 Ostrzeżeń: 0 Postów: 213 Data rejestracji: 07.05.11 Medale: Brak
O matko mam już świątezny nastrój.
Pisz dalej chce wiedzieć co to ma być za przewrót do góry nogami.
A ten pocałunek na końcu kiedy dowiedział się że naprawde go kocha.
__________________
Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie pokonany.
Każdy ma coś o co warto walczyć.
Chcieć osiągnąć coś co nieosiągalne, spróbować i mieć tą świadomość że się próbowało, żeby nie żyć ze świadomością że nigdy się nie spróbowało.
Prawdziwy pan śmierci nigdy przed nią nie ucieknie tylko zmierzy się z nią twarzą w twarz wiedząc że nikogo ona nie ominie.
Chyba zatem nie mamy wyboru. Musimy iść naprzód.
Czy kiedykolwiek mieliśmy inny wybór? Zawsze musieliśmy iść naprzód.
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs i gości , ale szczególnie tych którzy mnie pozdrawiają z bliżej nie określonych powodów ^^
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Kochani moi, nie widzę żeby Annalisa coś tu pisała... Więc postanowiłam dodać tu coś jeszcze... Jeżeli teraz czytacie - to co czytacie, to oznacza że udało mi się coś nadziubdziać <z wielkim trudem>. W każdym bądź razie... No właściwie to nie wiem jak będzie dalej... W moim życiu zachodzą pewne zmiany. Może dodadzą mi weny. Kto wie. Jak ktoś przeczytał to dajcie znać ;>
Rozdział XXI
Czas leciał bardzo szybko. Były to jedne z najszczęśliwszych dni Jamesa. Nie potrafił oderwać wzroku, od wisiorka Lily. Była w znakomitym nastroju, bo ten cały czas był złoty. Literki również się nie zmieniały. Ten czas szybko jednak minął i trzeba było wrócić do szkoły. Cała trójka wybrała najkrótszą z dróg. Najpierw teleportowali się do kominka z Siecią Fiuu, po czym szybko znaleźli się w pokoju wspólnym Gryfonów. Wcześniej zawsze musieli jeździć do Hogwartu pociągiem. Tym razem okazało się że nie tylko oni wybrali ten sposób dostania się do szkoły. Byli już wszyscy siódmoklasiści, tylko nie Glizdogon, który miał dopiero uczyć się sztuki teleportacji. James usiadł w opustoszałym pokoju wspólnym na kanapie obok Lily. Nie chciał podchodzić do Syriusza, bo ten wyraźnie miał inne zajęcie. Tuż przy kominku obściskiwał się z Dorcas. Tak więc i on zbliżył się do Rudej, by objąć ją w pasie. Nim jednak zdążył to zrobić upadł na ziemie, niby martwy. Usłyszał nas sobą głośny krzyk Evans, a potem znalazł się zupełnie innym miejscu.
Siedział w ciemnej komnacie. Było zimno. Naprzeciwko niego siedziała Elizabeth Potter. Z jej oczu ciekły łzy. Teraz wszedł Lord Voldemort. Coś było nie tak. Rogacz znał te scenę. Patrzył z boku na ginącą matkę. Z jego ust wydobył się ostry krzyk.
- Nie! - wrzasnął, ale było już za późno. Poczuł że ktoś trzyma go za rękę. Leżał. Otwarł oczy, był w skrzydle szpitalnym
- James! - powiedziała jego dziewczyna - Co się stało?
- Mama... Gdzie jest moja matka? - spytał doniośle
- James... - z końca sali dobiegł go głos Dumbledora - Byłeś nie przytomny przez tydzień... Voldemort zaatakował
- Nie! To nie możliwe! To musiał być tylko sen, sen rozumie pan?! - wydarł się
- Chłopcze... To nie był sen. - kontynuował dyrektor - Wiem że nie jest ci łatwo. Ale twój ojciec...
- Co z tatą?!
- Obawiam się... że ty już nie masz rodziców... James... Tak mi przykro - chłopak nigdy nie widział starca w takim nastroju. Wyglądało na to że cierpiał równie, co on sam. Jedyne czego Potter teraz pragnął to zasnąć i już się więcej nie obudzić.
***
Zbliżał się koniec roku. Od czasu osierocenia, James i Lily ciągle się kłócili.
- Jim! - powiedziała wściekle - Tak nie może być! Cały czas masz do mnie jakieś pretensje!
- Mów za siebie! - wrzasnął chłopak - Mam tego dość!
- Wiesz co? Ja też mam dość, ale ciebie. Z nami koniec! - zakończyła dziewczyna wybiegając z dormitorium chłopców.
Potter został sam na środku pokoju. Wpatrywał się tempo w ścianę, nie potrafiąc wyjaśnić tego co zaszło. Kiedy tak stał, do środka wszedł Syriusz, z nie ciekawą miną.
- Cześć Syr... - powiedział Rogacz
- Cześć ? - chłopak spojrzał na przyjaciela mocno zaskoczony
- Czemu to cię tak dziwi?
- Wiesz... Ostatnio jedyne co robiłeś to kłóciłeś się z nami i z Lily... - zauważył Black
- Ja się z wami kłóciłem? - szepnął arogancko - Nie gadaj głupot
- Głupot? Twoja dziewczyna przed chwilą wyleciała stąd z łzami w oczach, a ty mi mówisz że ja gadam głupoty. Chciałem za nią pobiec, ale niestety nie da się wejść do ich dormitorium...
- P-pła... płakała? - wyjąkał James
- Tak, płakała. Widzę że ocknąłeś się z transu, co? Lepiej leć ją przeproś za nim... - urwał Łapa
- Ja nie byłem w żadnym transie.
- Jasne, a po nocach wrzeszczałeś do poduszki rUciekaj ja go zatrzymam!r1;
- Co wrzeszczałem? - spytał zszokowany
- Jakoś wcześniej cię to nie interesowało... - warknął Syriusz
Okularnik nie czekał na to co jeszcze usłyszy. Był pewien jednego - może stracić Evans na zawsze. Pobiegł do jej dormitorium. Tak jak się spodziewał, nie jeden raz się przewrócił. Potrzebne było coś, co pozwoliło by mu się tam dostać. Przypomniał sobie, że głęboko w jego kufrze tkwi Kielich Pomysłu.
Ciąg Dalszy Być Może Nastąpi...
Jak ktoś lubi czytać moje opowiadania, to na moim profilu w linkach jest mój blog. Zapraszam, zostawcie ślad Tymczasem, oczekujemy wkładu Annalisy...
Wiem że krótko, ale cudem jest że w ogóle coś napisałam ...
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Gryffindor Ranga: Uczestnik Klubu Ślimaka Punktów: 488 Ostrzeżeń: 1 Postów: 143 Data rejestracji: 20.08.11 Medale: Brak
Och , Emily proszę tylko nie " Jim " . Czy James nie jest ładnym imieniem ?! Hehe . Raz czytałam opowiadanie , w którym autorka nazywała Jamesa " Jimbo " !!! < wali głową w biurko >
A tak poza tymi bzdetami , którymi zawracam ci główkę, bardzo mi się podobał ten rozdział . Tak , dramatycznie . I dobrze ,że James i Lily się rozstali , musi coś się w ich związku dziać, nie zawsze przecież jest różowo !
Emily , nie zostawiaj swojego FF . . Piszesz coś jeszcze oprócz tego o Lily ? Bo nie jestem zorientowana ;d
__________________
"Moja mama uwielbiała sezon pożarów. Kazała mi decydować, co bym zabrała, uciekając. Mówiła, że ludzie dzielni nie zabraliby nic. "
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.