Dom:Ravenclaw Ranga: Uzdrowiciel Punktów: 2495 Ostrzeżeń: 1 Postów: 421 Data rejestracji: 30.08.08 Medale: Brak
Omg...wiem że tytuł badziewiasty. Na początku miał to być 1972 . Ale postanowiłem że będzie to 1992. A co do Potter- nie trafił na niego, bo to jest FF! I tu nie ma Pottera. Po prostu.
Co się tak oburzasz, chłopaku? Dziwisz się, że brak głównego bohatera nas intryguje? A raczej brak kanonicznych bohaterów, bo takich nie zauważyła. Jeżeli są to przepraszam. Mnie na przykład wciskanie niekanonicznych postaci do fików denerwuje, chociaż są wyjątki (vide - Robin Woland, Bastet). Moja polonistka mówi, że granice interpretacji to granice tekstu. Ty te granice przekroczyłeś, gdy wyrzuciłeś prawie całego Pottera z Pottera, zostawiając tylko ramy tekstu. Nadinterpretujesz, za bardzo okrajasz kanon - takie jest moje zdanie.
Poza tym, nie traktuj nas jako osoby, które nie wiedzą niczego o fanfiction, bo zapewniam cię, że w przerzucaniu się terminologią fanfikową polegniesz. Że o niepisanych tradycjach nie wspomnę. Nie, niekoniecznie ze mną.
I na koniec, z bólem serca, przyznaję, że tekst jest przyzwoity. Napisany na porządnym poziomie, może nie najwyższych lotów, ale widziałam już gorsze rzeczy. Z moimi początkami włącznie. Możesz w to wierzyć lub nie, ale czekam na kolejną część.
Dom:Bezdomny Ranga: Mugol Punktów: 0 Ostrzeżeń: 0 Postów: 0 Data rejestracji: ...dawno, dawno temu. Medale: Brak
Z trudem ale wierzę. Po takiej ostrej krytyce jestem miło zaskoczony, że jednak nie było aż tak beznadziejnie. Dziękuję. Zapewniam że kolejna część będzie lepsza.
Dom:Gryffindor Ranga: Pierwszoroczniak Punktów: 44 Ostrzeżeń: 0 Postów: 10 Data rejestracji: 28.09.08 Medale: Brak
Sorka, po prostu wcześniej pisałem też komentarz do jakiegoś artykułu na innej stronie i napisałem też tobie o błędach ortograficznych. Pomyliło mi się tylko.
Sangatus...a co to m do rzeczy że Potter był na drugim roku?
1. Sangatsu, ale już się nie czepiam.
2. To, że nauczyciele byli wyraźnie wymienieni w książce. A może to jakiś alternatywny Hogwart?
__________________
Dom:Bezdomny Ranga: Mugol Punktów: 0 Ostrzeżeń: 0 Postów: 0 Data rejestracji: ...dawno, dawno temu. Medale: Brak
RODZIAŁ II " Pasmo niepowodzeń"
Profesor Vincent wrócił do swojej komnaty. Nie miał ochoty na kolację. Umył się, przebrał w mu na piżamę i położył się spać. Długo męczył się, zanim w końcu zasnął. Nie pozwalały mu to przeżycia z dzisiejszego dnia. Cały czas o nim rozmyślał. Po prawie dwóch godzinach w końcu zmorzył go sen. Śniła mu się nowa nauczycielka zielarstwa. Owy sen był snem pięknym, bardzo realistycznym. I gdy Vincent był prawie pewien, że to się dzieje na jawie, ze snu wyrwało go głośne walenie do drzwi. Usiadł na łóżku, przetarł oczy rękoma i z przerażeniem spojrzał na zegarek. Było już trzynaście minut po ósmej! Już od prawie kwadransa powinien prowadzić swoją lekcję! Szybko się ubrał i z włosami ułożonymi w nieładzie otworzył drzwi, w biegu powiedział "dzień dobry" kilku uczniom którzy to pukali do drzwi. W końcu dotarł do swojej sali. Wszyscy uczniowie byli już w środku. Głośno rozmawiali, krzyczeli i śmiali się. Gdy wszedł Vincent, zachowywali się tak, jakby nadal byli sami. W ogóle nie zwrócili na niego uwagi. Powiedział głośno:
- Przepraszam za spóźnienie i proszę o ciszę! Już jestem w klasie, nie widzicie?
Nikt nie zareagował na te słowa, wszyscy nadal byli bardzo rozbawieni i zagadani.
- Jeżeli zaraz nie przestaniecie rozmawiać, odejmę wam punkty! Proszę o ciszę!
Nadal to samo. Uczniowie zachowują się jakby byli głusi.
"Cholera jasna- myślał Vincent- co za bezczelne dzieciaki". W końcu się zdenerwował wyszedł na środek klasy, przyłożył sobie różdżkę do gardła i powiedział bardzo głośno:
- Minus sześćdziesiąt punktów dla Hufflepuffu i Slytherinu! Co to za zachowanie! Myślicie sobie że co, że jak się spóźniłem to znaczy że lekcja odwołana! Zaraz wszyscy sporządzicie na ocenę eliksir euforii!
Wszyscy umilkli, ale wymieniali między sobą głupie uśmieszki wyrażające kpinę z profesora.
Po kolejnych pięciu lekcjach Vincent zszedł na obiad. W dordze do wielkiej sali rozmyślał nad swoją nieudolnością. "Jestem dla nich zdecydowanie za miękki"- pomyślał. Postanowił że od następnego dnia zupełnie zmieni swój sposób prowadzenia lekcji. Wzrokiem próbował odszukać Jennifer, nauczycielki zielarstwa, ale nigdzie jej nie dostrzegł. Nakładał sobie tłuczone ziemniaki na talerz, i zastanawiał się gdzie może znaleźć profesor Rink, kiedy zagadnął go otyły nauczyciel transmutacji- Dwastell.
- Te, Vincent coś ty taki jakiś zamyślony? Zobacz co robisz!- mówiąc to wskazał swoim grubym palcem talerz Vincenta, z którego wysypywały się na stół ziemniaki.
- Yyyy....wiesz...tak jak jakoś się zamyśliłem- odpowiedział nieco zawstydzony nauczyciel eliksirów.
- Coś kręcisz, Miller. Chyba wiem o czym tak rozmyślasz, hehe. Dawstell zrobił głupią minę i po chwili dodał- o tej nowej profesorce. I głupio zachichotał, czego skutkiem było oplucie się winem którym popijał obiad.
- A co ci do tego, Dawstell? Lepiej uważaj, gdzie wtrącasz swój tłusty nochal- rzucił ze złością Vincent, szybko dokończył swój obiad i wyszedł szybkim krokiem z wielkiej sali. Zatrzymał się w połowie korytarza , zastanawiając się co teraz chce zrobić. "Nie mam żadnych kartkówek do sprawdzenia, nie mam dziś po południu żadnych lekcji, więc mogę ten czas wykorzystać".
Postanowił że pójdzie do swojej sali jakoś lepiej się ubrać i uda się do cieplarni, zagadać Jennifer. Po niespełna trzydziestu minutach ruszył w stronę cieplarni. Gdy przechodził przez zamek dostrzegł wielkie rozradowanie i podniecenie wśród mijających go uczniów. Głośno o czymś dyskutowali. Przystanął na chwilę, udając że szuka czegoś w kieszeni i podsłuchał rozmowę dwóch przechodzących Gryfonek:
- Ona jest świetna! Nie przypuszczałam że ma aż takie doświadczenie!
Od dzisiaj uwielbiam zielarstwo!
Druga dodała:
-Więcej niż świetna! Takich lekcji nie zapomnę do końca życia! Nie to co ta ciapa, ten Miller...pff.
I obie zaczęły chichotać.
-Ykhm, ykhm- głośno chrząknął Vincent chcąc zakomunikować im że doskonale słyszał co mówiły. Jedna z Gryfonek tylko obejrzała się z lekkim niepokojem na twarzy, po czym obie pobiegły szybko za róg korytarza, widocznie chcąc aby profesor ich nie zapamiętał. Ale on miał teraz ważniejsze sprawy niż znów pozbawić Gryffindor punktów. "Skoro ona tak wsapniale uczy, muszę z nią porozmawiać jak ona to robi że uczniowie tak lubią jej lekcje". Gdy już miał pukać do drzwi cieplarni, wyszła z nich profesor Jennifer Rink.
- O, cześć Vincent!- powitała go promiennym uśmiechem.
- Jak leci?
- W porządku- odrzekł.
-Chciałbym cię o coś spytać, jak ty to robisz, że wszyscy uczniowie tak uwielbiają lekcje. Wiem o tym, bo jak tutaj szedłem wszyscy głośno cię wychwalali- oznajmił Vincent również się uśmiechając.
- Naprawdę? Nie żartujesz, Vincent! To cudownie! Myślałam na początku, że zanim uczniowie mnie zaakceptują to trochę potrwa. A tu taka niespodzianka! Wyglądała na szczerzę uradowaną tą informacją.
- Ale niestety nie mogę ci pomóc, dodała trochę ciszej. Bo ja nie mam pojęcia, dlaczego uczniowie tak polubili moje lekcje. bo on stał jak wryty i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ale widocznie Może po prostu jestem sobą? Rozmawiam z nimi, zagaduję, nie jestem taką typową, oficjalną nauczycielką. Patrzyła na Vincenta pytającym wzrokiem, bo stał jak wryty i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ale widocznie nie przechodziło mu to przez gardło.
- O coś jeszcze chciałbyś spytać? Bo nieswojo wyglądasz, Vincentku.
" Powiedziała do mnie Vicentku"- myślał podekscytowany Jak mam ją o to spytać... Sekundy mijały, a Vincentowi zaczęły z czoła kapać kropelki potu. Nie mogę tu wiecznie stać muszę to zrobić- pomyślał. Zdobył się na odwagę i wykrztusił z trudem:
- Bo, bo, bo wiesz... ja ch-chciałm się C-Ciebie s-s-spytać czy m-może nie wybrałabyś s-się dziś ze m-mną na herbatkę na Ho-ho-ho-hogsmeade? Byśmy s-s-sobie m-miło pogawędzili....co t-ty na to?
Strasznie się zdenerwował. Za to Jennifer się zasmuciła i powiedziała:
- Och bardzo mi przykro, ale już się na dzisiaj z kimś umówiłam do Hogsmeade. Zaprosił mnie ten sympatyczny profesor Dawstell bo obieca...
Że co! Jak to możliwe?-myślał Vincent. Taki przygłupi tłuścioch nawet zdołał ją zaprosić, a ja nie potrafię? Jestem beznadziejny!
- Oooo, to.. yyyy wspaniale, bardzo mi miło! Bawcie się dobrze- odpowiedział bardzo nienaturalnym, przesłodzonym tonem i spróbował się uśmiechnąć, co niezbyt mu wyszło.
-Na razie- rzucił krótko. I zaczął szybko maszerować w stronę drzwi wejściowych do zamku.
- Vincent zaczekaj, jeszcze coś chcę ci powiedzieć!- wołała za nim Jennifer, ale on już tego nie dosłyszał. Nic nie dosłyszał. Do końca dnia nie docierał do niego nic, z tego co ktoś mówił. Wszystkim odburkiwał, że ma dziś gorszy dzień i nie ma ochoty na pogawędki. Siedział przygnębiony w swojej komnacie przerzucając leniwie strony "Proroka Codziennego" aż do wieczora. Był na siebie bardzo zły. "Dlaczego ja jestem takim łamagą, nie umiem rozmawiać z kobietami, żaden uczeń mnie szanuje,dlaczego? " - pytał sam siebie. Od użalania się nad sobą oderwał go dźwięk stukania w szybę. Odwrócił się i zerknął na okno. Jakaś sowa dziko stukała swoim dziobem w szybę, do nóżki miała coś przywiązane. "List o tej porze? Ciekawe od kogo"- myślał Vincent. Podszedł do okna, otworzył je je i wpuścił sowę do środka. Pospiesznie odwiązał rulonik od nóżki, dał jej coś do przegryzienia i wypuścił ją na zewnątrz, zatrzaskując za nią trochę zbyt energicznie okno. Lecz ona zaczęła ponownie dziobać w szybę. "Pewnie mam wysłać odpowiedź- pomyślał. Wpuścił ją z powrotem do środka. Rozprostował kartkę i zaczął czytać:
Drogi Vincencie!
Pamiętasz naszą dzisiejszą rozmowę w cieplarni? Nie wysłuchałeś mnie do końca! Nie wiem co sobie o mnie pomyślałeś, ale chciałam ci powiedzieć że wybrałam się dziś do Hogsemade z profesorem Dawstellem, bo obiecałam mu dzisiaj przy obiedzie że pomogę mu wybrać nową tiarę, bo on się na tym kompletnie nie zna. Nie odmówiłam Ci dlatego, że nie chciałem się z Tobą wybrać do herbaciarni. Wydajesz się być ciekawym i interesującym człowiekiem. Pasuje ci, kwadrans po piątej po południu? Jeśli tak, to będę czekała w swojej cieplarni. Ciepło Cię pozdrawiam.
Jennifer Rink
Vincent dwukrotnie odczytał list, bo za pierwszym razem nic z niego nie zrozumiał. Poczuł się bardzo szczęśliwy, jakby ktoś wylał na jego serce litr słodkiego, kojącego wszelkie niepokoje i smutki miodu. " A więc może nie jestem aż takim nieudacznikiem, za jakiego się uważałem"- pomyślał. Chwycił kawałek pergaminu oraz pióro i pospiesznie odpisał jej na list. Przywiązał go sowie do nóżki, otworzył okno i wypuścił ją z komnaty. Przez chwilę obserwował jej lot, patrzył jak leciała prosto w stronę gabinetu Jennifer. Vincent był bardzo zadowolony. Tak bardzo, że położył się bardzo wcześnie i zapomniał przygotować materiały na lekcję z Krukonami i Gryfonami, która miała się odbyć następnego dnia. Przed snem poszedł jeszcze do Dawstella, i przeprosił go z uśmiechem na twarzy za to, że niezbyt miło go potraktował podczas obiadu i powiedział mu, że ma bardzo ładną nową tiarę.
Następnego dnia kompletnie nie mógł się skupić na swoich lekcjach. Zapomniał zrobić pierwszym klasom sprawdzianu z warzenia eliksiru na czyraki, nie sprawdzał prac domowych, podczas lekcji siedział zamyślony przy biurku podczas gdy większość uczniów robiła to, czego nie powinno robić się na lekcji- podśpiewywali wesoło, śmiali się, głośno rozmawiali a niektórzy tłukli się po głowach książkami. Ale profesor nie zwracał na nich kompletnie uwagi. Nic się tego dnia dla niego nie liczył- oprócz wyjście do Hogsemade z piękną nauczycielką zielarstwa, którą na dodatek uwielbiała cała szkoła.
Cały czas był bardzo wesoły, nieświadom nieszczęście jakie zdarzyło się w jego rodzinie.
* * * * *
Tymczasem wiele kilometrów stąd, w Ameryce Południowej jego matka ciężko zachorowała.Nazywała się Emily Miller. Do Argentyny wyemigrowała czternaście lat temu, z powodu słabej sytuacji materialnej. Była pięćdziesięciosiedmio letnią wdową. Posiadała krótkie, kasztanowe włosy i jasnozielone oczy. Odkąd przyleciała do Ameryki, zarabiała o wiele lepiej. Pracowała w luksusowej restauracji. Przylatywali tam najzamożniejsi czarodzieje z całej Argentyny. Z synem widziała się dwa-trzy razy w roku, ale ze sobą korespondowali. Zachorowała miesiąc temu na nowotwór płuc. Nic nie powiedziała synowi,bo nie chciała go martwić. Nawet w szpitalu imienia Antonia Chaveza, wybitnego argentyńskiego ministra magii nikt nie był w stanie jej pomóc. A była ona kobietą zasmuconą, martwiła się o swojego syna, mimo że z nim korespondowała. "Przecież on nie ma jeszcze żony, pewnie nie doczekam się wnuków"- często myślała w taki sposób. Teraz jej obawy zdawały się wypełniać.
Ciąg dalszy nastąpi...
Proszę o wskazanie ewentualnych błędów,bo przypuszczam że się znajdą. I o obiektywną ocenę .
Dom:Hufflepuff Ranga: Sługa Czarnego Pana Punktów: 1182 Ostrzeżeń: 2 Postów: 401 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Owy sen był snem pięknym, bardzo realistycznym.
Jak już to zamiast "owy" -> "ów".
A najlepiej to można by zrobić tak: Ów sen był piękny, niewiarygodnie realistyczny.
Owy sen był snem pięknym, bardzo realistycznym. I gdy Vincent był prawie pewien, że to się dzieje na jawie, ze snu wyrwało go głośne walenie do drzwi.
1. Sen kilka razy -.-
2. Hm. Ciekawe. Ja nie jestem świadoma podczas snu. Czy ten Vincent to jakiś wampir? Skubany skurczybyk ^^
Już od prawie kwadransa powinien prowadzić swoją lekcję!
To zdanie mi się wybitnie nie podoba. Lepiej byłoby "Lekcja powinna zacząć się prawie kwadrans temu", albo "Minął prawie kwadrans od rozpoczęcia lekcji, a go nadal nie było w klasie"
Szybko się ubrał i z włosami ułożonymi w nieładzie otworzył drzwi,
Włosy ułożone w nieładzie -.-
Biały murzyn, sucha woda, miła Rock_Idiot-.-
Jak już "włosy w nieładzie", bez słowa "ułożone".
w biegu powiedział "dzień dobry" kilku uczniom którzy to pukali do drzwi.
Pukali czy walili w te drzwi? A moe Vincentowi śni się, że już mu się nie śni?
Wszyscy uczniowie byli już w środku.
A tamci, co walili/pukali to co? Zostawilki swoje kony w klasie? Przybył spiderman, chwycił ich, wyskoczyliprzez okno i przehuśtali na pajęczynie do klasy?
- Przepraszam za spóźnienie i proszę o ciszę! Już jestem w klasie, nie widzicie?
- Nie, nie widzimy (to nie jest wytknięcie błedu!)
Nadal to samo. Uczniowie zachowują się jakby byli głusi.
Jeśli chodzi o czasy- pomieszanie z poplątaniem. Mam rozumieć, że oni nadal zachowują się? A Vincent to był tam kiedyś? E... Nie kapum
W końcu się zdenerwował wyszedł na środek klasy, przyłożył sobie różdżkę do gardła i powiedział bardzo głośno:
Brak przecinka przed "wyszedł".
Poza tym ja napisałabym tak:
Zdenerwowany wyszedł na środek klasy. Przyłożył sobie różdżkę do gardła i krzyknął donośnym głosem:
yślicie sobie że co, że jak się spóźniłem to znaczy że lekcja odwołana!
Ubogie słownictwo ma, jak na nauczyciela -.-
Powinno raczej być:
Myślicie sobie, że skoro mnie nie było, to lekcja jest odwołana?
Zaraz wszyscy sporządzicie na ocenę eliksir euforii! Wszyscy umilkli, ale wymieniali między sobą głupie uśmieszki wyrażające kpinę z profesora.
Zamiast drugiego "Wszyscy" mogłoby być "uczniowie"
W dordze
Nie wiem, czym jest dorga -.-
Jakiś zmutowany pies? Mieszanka doga z rudzikiem?
Postanowił że od następnego dnia zupełnie zmieni swój sposób prowadzenia lekcji
Przed że powinien być przecinek
I głupio zachichotał, czego skutkiem było oplucie się winem którym popijał obiad
... przez co opluł się winem, popijanym przez niego do obiadu.
A co ci do tego, Dawstell? Lepiej uważaj, gdzie wtrącasz swój tłusty nochal- rzucił ze złością Vincent, szybko dokończył swój obiad i wyszedł
Strasznie szybki jest *.*
Dopiero co nakładał ziemniaki, a już zjadł obiad.
W nastęonym odcinku dowiemy się, ze ugryzła go zmutowana mysz - dlatego jest taki szybki -.-
Postanowił że pójdzie do swojej sali jakoś lepiej się ubrać i uda się do cieplarni, zagadać Jennifer.
Zagada ją na śmierć i się powiesi.
-Ykhm, ykhm- głośno chrząknął Vincent chcąc zakomunikować im że doskonale słyszał co mówiły.
- Chcesz może patylki na kaszel, Vincencie? - zapytała Minerwa.
- Widzisz, Minerwo... - zaczął Vincent
Dowiemy się, ze jest spokrewniony z Umbridge za dwa odcinki?
Chciałbym cię o coś spytać, jak ty to robisz, że wszyscy uczniowie tak uwielbiają lekcje.
Zgubiłeś "twoje".
Myślałam na początku, że zanim uczniowie mnie zaakceptują to trochę potrwa.
Myślałam, ze to trochę potrwa, zanim uczniowie mnie zaakceptują.
Bo ja nie mam pojęcia, dlaczego uczniowie tak polubili moje lekcje. bo on stał jak wryty i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ale widocznie Może po prostu jestem sobą?
(: A Kali lubić placek. Nie mam pojęcia, dlaczego uczniowie tak polubili moje lekcję! VIncent wyprostował się i stał, patrząc na nią zdziwiony.
- Może po prostu jestem sobą? - dodała Jennifer.
Boże, dalej błędów nie chce mi się wytykać.
Albo teraz:
Że co! Jak to możliwe?-myślał Vincent
Proponuję, abyś myśli bohaterów zapisywał kursywą. Albo w cudzysłowiach.
Taki przygłupi tłuścioch nawet zdołał ją zaprosić, a ja nie potrafię?
Chyba raczej powinno być: Ten głupi tłuścioch pierwszy ją zaprosił! Dlaczego?!
Jennifer, ale on już tego nie dosłyszał. Nic nie dosłyszał
Może raczej usłyszał.
Czy nie byłoby lepiej: ale on tego już nie usłyszał. Niczego i nikogo już nie słuchał.
. "Dlaczego ja jestem takim łamagą, nie umiem rozmawiać z kobietami, żaden uczeń mnie szanuje,dlaczego? "
Ja bym napisała tak:
[i]Dłaczego jestem takim łamagą. Nie potrafię rozmawiać z kobietami, żaden z uczniów mnie nie szanuje... Co we mnie jest takiego?
Jakaś sowa dziko stukała swoim dziobem w szybę, do nóżki miała coś przywiązane
Jakaś sowa energicznie stukała dziobem w szybie. Do nózki przywiązaną miała jakąś paczkę albo list.
dziś do Hogsemade z profesorem Dawstellem, bo obiecałam mu dzisiaj przy obiedzie że pomogę mu wybrać nową tiarę, bo on się na tym kompletnie nie zna
Drugie bo zamieniłabym na ponieważ.
Pasuje ci, kwadrans po piątej po południu?
Skoro to jest liścik, to "ci" powinno być z dużej, po "ci" niepotrzebny przecinek, "po południu" również niepotrzebne- o 5 rano raczej by się nie umawiali. Chociaż kto wie
Cały czas był bardzo wesoły, nieświadom nieszczęście jakie zdarzyło się w jego rodzinie.
Literówka
Tymczasem wiele kilometrów stąd, w Ameryce Południowej jego matka ciężko zachorowała.Nazywała się Emily Miller.
Zmieniłabym to na: Tymczasem daleko od Hogwartu, w Ameryce Południowej zachorowała Emily Miller, matka Vincenta.
A była ona kobietą zasmuconą, martwiła się o swojego syna, mimo że z nim korespondowała.
A nie lepiej byłoby: Pomimo częstych listów od syna Emily martwiła się o niego.
A ostatni rozdział prawdopodobnie będzie 18+
Hu-ra. Nie wiem, czy jakieś erotyki poprawią jakość tego miernego romansidła.
__________________
Boże, jak ja nie znoszę tych, co są jak trzcina na wietrze
Dom:Hufflepuff Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2208 Ostrzeżeń: 2 Postów: 999 Data rejestracji: 13.09.08 Medale: Brak
Wydaje mi się, że ten rozdział jest gorszy od poprzedniego. Błędy już zostały Ci wypomniane. To opowiadanie mnie nie zachwyciło, jednak będę czekać na kolejne rozdziały.
Dom:Bezdomny Ranga: Mugol Punktów: 0 Ostrzeżeń: 0 Postów: 0 Data rejestracji: ...dawno, dawno temu. Medale: Brak
Zastanawiam się, czy w ogóle jest jakikolwiek sens kontynuacji tego "opowiadania". Nie wiem czy będzie następny rozdział. Jeżeli będzie, to w przeciągu tygodnia lub dwóch.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6020 Ostrzeżeń: 0 Postów: 635 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
przebrał w mu na piżamę
"Ta, jasne, a wracając, kupcie mi proszę paczkę!" Poza tym, nie "piżamę", a "pidżamę". Typowy błąd spedzający sen z oczu siedemnastolatków.
Po prawie dwóch godzinach w końcu zmorzył go sen.
Ale na co Ci było to "w końcu"? Zupełnie nie potrzebne...
Owy sen był snem pięknym, bardzo realistycznym.
Raz piszesz wiejskim językiem, a zaraz niczym Kochanowski. Opanuj się, człowieku. Poza tym, nie "owy sen", tylko "ów sen", ale i tak uważam, że te "ów" jest tu zbędne.
z włosamiułożonymi w nieładzie
Brak odstępu! Poza tym, jak już wspomniała Rock Idiot, nie ma czegoś takiego jak "włosy ułożone w nieładzie", włosy mogą być w nieładzie, ale nie ułożone w nieładzie, bo jakby był ułożone, to nie byłyby w nieładzie.
kilku uczniom którzy to pukali do drzwi.
First: brak przecinka po "uczniom".
Second: niepotrzebny jest wyraz "to". =,=
"Cholera jasna- myślał Vincent- co za bezczelne dzieciaki". W końcu się zdenerwował wyszedł na środek klasy,
First: gdy piszesz o czyjejś myśli, nie stawia się myślników, tylko przecinki i wtedy cudzysłów zamyka się w odpowiednich momentach.
Second: Brak przecinka!
Co to za zachowanie! Myślicie sobie że co, że jak się spóźniłem to znaczy że lekcja odwołana!
I znowu...
First: brak przecinka.
Second: zamiast samych wykrzykników, powinny być znaki zapytania, to o wiele lepiej oddawałoby sens zdania.
wielkiej sali
Brawo! Ustanowiłeś nową zasadę ortograficzną. Ekhm, dzieci! Od dziś nazwy własne piszemy małą literą! hiszpania, polacy, bóg...
rozmyślał nad swoją nieudolnością.
No, nareszcie! Już myślałam, że ten Twój profesorek jest chodzącym ideałem... handsom, nice, clever, sharp, friendly...
"Jestem dla nich zdecydowanie za miękki"
A wcale nie, bo "miętki".
zastanawiał się gdzie
Przecin!
Chyba wiem o czym tak rozmyślasz, hehe. Dawstell zrobił głupią minę i po chwili dodał- o tej nowej profesorce.
Bożeno! Jak ja nie lubię, jak ktoś pisze w dialogu "hehe". To beznadziejnie wygląda. Poza tym, zabrakło myślnika, kropki itd. itd. itd. etc.
A tu taka niespodzianka! Wyglądała na szczerzę uradowaną tą informacją.
Narrator zaczyna mówić jak Doda: niebię, szczerzę, lecię, branię...
Vincentowi zaczęły z czoła kapać kropelki potu.
Od kiedy krople z czoła kapią? Chyba spływają czy coś w tym stylu, no ale cóż, nawet z małej chmury duży deszcz...
Tymczasem wiele kilometrów stąd
To w końcu stąd czy z Anglii?
pięćdziesięciosiedmio letnią
A to pisze się razem.
Ogólne wrażenie? Kiepskie. Nie obiecuj nigdy, że będzie lepsza kolejna część, bo wcale nie była. Jeszcze bardziej przypominała mi typowe tandetne romansidło, przesycone nutką harlekinów. Nie wychodzi Ci pisanie historii miłosnych, radziłabym spróbować sił w nieco innym gatunku literackim. Brakowało mi jakichkolwiek uczuć, ten rozdział był taki nijaki - składał się z samych faktów. Muszę się domyślać, co bohater czuł, a powinnam mieć to wyłożone na tacy.
Interpunkcja - leży i kwiczy, żeby ją ktoś podniósł. Powinieneś znaleźć sobie betę od poprawiania błędów, naprawdę nie musisz udawać Pana-Nie-Potrzebuję-Bety.
Nie wiem, co Ty wyskrobiesz z tego. Nie podoba mi się to, że umieściłeś tu rok 1992. Pozmieniałeś nauczycieli, bohaterów, mi to nie odpowiada. Nie wiem, trzeba było napisać inną datę, bo mieszanie faktów nie wpływa korzystnie na Twój tFór.
Dom:Slytherin Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 306 Ostrzeżeń: 3 Postów: 337 Data rejestracji: 05.09.08 Medale: Brak
Denne. Nie chciało mi sie czytac do konca ale juz znudzil mnie sam tytuł. A nie wiem czy wiesz, ale w 92 roku hory portier i spółka.zoo czy jak mu tam, był w tedy w 2 klasie Hogwartu i wtedy uczył Snape. Mam na to nie podwzrzalne dowody Wystarczy uważnie przeczytać 7 cześć i dowiecie się że HP urodził się w '80 roku. I gleba.
Dom:Bezdomny Ranga: Mugol Punktów: 0 Ostrzeżeń: 0 Postów: 0 Data rejestracji: ...dawno, dawno temu. Medale: Brak
Dziękuję za krytykę. Wiem że beznadziejnie mi to wyszło. ALE TAKIE BYŁO MOJE ZAŁOŻENIE: że tam nie będzie ŻADNEJ postaci jaka rzeczywiście występuje w HP. To miało być zupełnie co innego na podstawie świata magicznego przedstawionego w HP. W każdym bądź razie nie będę kontynuował tego "tForó". Rzeczywiście mi to nie wyszło. A z interpunkcją zawsze było u mnie cienko. Jedynie z ortografią nie mam problemów.
Temat będzie zamknięty.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6020 Ostrzeżeń: 0 Postów: 635 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Poddajesz się? Cóż, mogłam się tego spodziewać. Zamiast normalnie wytrwać do końca i opublikować wszystkie części, Ty nie - postanowiłeś zrezygnować, żeby pokazać swoją słabość. Ale cóż, to Twój wyór.
Nudnawe odrobinkę. Włosów się raczej nie posiada,lecz po prostu ma. Inne błędy chyba wytknięte przez nasze niezastąpione Cee i RI.
Tylko jedno - zmień po prostu tą datę na początku. Skocz o parę lat do przodu. Albo do tyłu. Takich ważnych faktów z książki raczej się nie zmienia.
__________________
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
E, no! Po 1) nie poddawaj się.
Po 2) to przecież to jest FF i on może robić co chce! Nie chce postaci z HP, nie musi. Nie ważne który to rok. Niech pisze, co chce.
Dom:Hufflepuff Ranga: Książe Półkrwi Punktów: 2208 Ostrzeżeń: 2 Postów: 999 Data rejestracji: 13.09.08 Medale: Brak
Radziłabym Ci nie zrażać się krytyką. Jeśli Tobie to opowiadanie wydaje się niezłe - pisz. Będziesz co raz lepszy w tym co robisz. Oczywiście jeśli nie masz ochoty to nie pisz. Jednak gdy będziesz tak sobie siedział to napisz coś w Wordzie.
Dom:Slytherin Ranga: Charłak Punktów: 6 Ostrzeżeń: 0 Postów: 2 Data rejestracji: 20.10.08 Medale: Brak
Radziłabym Ci nie zrażać się krytyką. Jeśli Tobie to opowiadanie wydaje się niezłe - pisz. Będziesz co raz lepszy w tym co robisz. Oczywiście jeśli nie masz ochoty to nie pisz. Jednak gdy będziesz tak sobie siedział to napisz coś w Wordzie.
A ja się zgodzę z Crazy Amy, masz ochotę to pisz, nie masz to nie pisz. Najgorsze jest poddanie się po kilku ostrzejszych opiniach.
Dom:Gryffindor Ranga: Wybitny Uczeń Punktów: 631 Ostrzeżeń: 1 Postów: 317 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Zgadzam sie z osobami powyzej ^^ nie przestawaj pisac nie poddawaj sie! mi naprzykład naprawde podoba sie to opowiadanie ;] no ale jak nie masz ochoty pisac noto cuż...
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.