Trochę ironiczny ten tytuł rozdziału, wiesz? Wartość przyjaźni ... - większa popularność w szkole, koniec z samotnymi wieczorami i weekendami... Wszystko się zgadza. Ale... Remus jest tego aż do bólu świadomy. tego, że gdyby nie zadawał się z Jamesem i Syriuszem dalej byłby samotny.
Widzimy też Petera. Dla niego ta przyjaźń miała podobną wartość. Tylko że w jego przypadku świadomość tego ostatecznie pchnęła go do zdrady (no, a przynajmniej fakt, że był zawsze tym chłopcem, który wszędzie włóczył się za Potterem i Blackiem, na pewno się do tego przyczyniła).
Gra w "Grzybobranie"? Mwahaha! Nie wiem czemu, ale bardzo mnie to rozbawiło...
Z drugiej strony - może dla dzieciaków czarodziejów to właśnie była egzotyka (dziwaczne, mugolskie gry).
Trochę krótkawy rozdział, ale fajny.
Czekam na więcej. (Go, Remus, go!)
__________________
Należy sobie powiedzieć uczciwie: Gdyby przestępstwo się nie opłacało, byłoby naprawdę niewielu przestępców.
- Panie Pettigrew, tak ochoczo pan rozmawia, więc może powie nam pan coś na temat zaklęcia Wingardium leviosa, które właśnie przed chwila omawiałem? - powiedział profesor Flitwick, chwiejąc się lekko na stosie książek, na których stał.
- Eee... ja... - zająknął się Peter.
Zaczerwienił się i zaczął rozglądać po klasie, szukając pomocy. Siedzący koło niego James i Syriusz wpatrywali się w swoje podręczniki, więc nie mógł liczyć na ich pomoc. Remus wyjechał, bo jego matka zachorowała... Pomocy!, pomyślał chłopak z rozpaczą. W tej samej chwili, jakby w odpowiedzi na jego myśli, ktoś rzucił na jego stolik kartkę. Profesor nie zauważył tego ruchu. Niepewnie zerknął na dół. Na skrawku pergaminu mieściły się podstawowe informacje o tym zaklęciu. Nie bez zaskoczenia i ulgi, że ominie go dodatkowa praca domowa, odczytał napisane na nim słowa:
- Zaklęcie Wingardium leviosa powoduje lewitację przedmiotów. Niezależnie od ich ciężaru, ugodzone tymże zaklęciem muszą unieść się na wysokość, jaką ustaliliśmy.
Profesor wyglądał na lekko zdziwionego, lecz mimo to kiwnął głową.
- Widzę jednak, że pan Pettigrew uważał... 5 punktów dla Gryffindoru.
Peter usiadł, uśmiechając się do siebie. Na chwilę zapomniał nawet, że nie wie, kto jest jego wybawcą. Lecz przypomniał sobie po dzwonku, chowając rzeczy do swojej torby. Rozejrzał się wokoło. W klasie był tylko on i ruda dziewczyna, również z Gryffindoru. Lily... Lily... Evans!, pomyślał. Już miał wyjść i dogonić Jamesa, który na pewno szedł z Syriuszem, gdy do głowy wpadła mu pewna myśl. A jeśli to ona? Cały czas za mną siedziała... nie, to niemożliwe. Dlaczego Lily Evans miałaby pomagać komuś takiemu jak ja? Wyszedł z klasy nie oglądając się za siebie. Biegł, dysząc ciężko i wypatrując chłopców. Nie ma ich. Pewnie poszli na lunch. Popędził do Wielkiej Sali. Chciał ich spytać o osobę, która podrzuciła mu pergamin. Nie mylił się. James i Syriusz siedzieli przy stole Gryffindoru, głośno rozmawiając i śmiejąc się. Podszedł do nich bez zbędnych wstępów spytał o to, co mu leżało na sercu. Syriusz, oczywiście, nie wziął na poważnie jego słów.
- Jak to, nie widziałeś jak Smarkerus rył nosem po kartce?
Salwa śmiechu. Peter się zdenerwował.
- Poważnie pytam...
- No a ja poważnie odpowiadam!
- Syriusz, nie wygłupiaj się - rzekł James, po czym zwrócił się do Petera. - Lily Evans siedziała za tobą.
- I co z tego? - spytał roztargnionym głosem.
- To, ciołku - wtrącił Syriusz - że to ona ci pomogła!
- Serio mówicie...?
- Nie, jazdę sobie z ciebie robimy - Syriusz naprawdę się zdenerwował.
- Po co mielibyśmy kłamać?
- No nie wiem...
Dopiero teraz usiadł koło Syriusza. Siedział oniemiały. Nie zauważył nawet, że chłopaki coś do niego mówią. Dopiero kiedy ktoś mocno go szturchnął, zdał sobie sprawę, gdzie jest. Natychmiast zaczął się rozglądać.
- Ej, co ci jest? - to James usiadł po jego lewej stronie.
- Mi? Nic.
Mówiąc to, Peter patrzył ponad jego ramieniem. James uchwycił to spojrzenie, rzucone na Lily.
- Teraz nie - odezwał się cicho. - Ona siedzi wieczorami na schodach do dormitorium albo w Pokoju Wspólnym. Sama.
- I co z tego? - zdziwił się.
- Jak to co? - oburzył się chłopak. - Już wiesz, kiedy możesz jej podziękować!
- Eee... podziękować...?
- Nie, poprosić ją, żeby została twoją dziewczyną! - James powoli tracił cierpliwość.
- Dziewczyną? Ja nie... ja... eee...
Zaczerwienił się po czubki włosów. Dziewczyną? Lily miałaby być jego dziewczyną...?
- Uruchom szare komórki! - powiedział mocno zdenerwowany i zniecierpliwiony James. - Pomogła ci, tak?
- No... tak.
- Wybawiła cię z opresji, tak?
- Eee... z czego...?
- Dobra, nieważne. Dalej. Dzięki niej nie będziesz musiał pisać dodatkowego wypracowania dla Flitwicka, tak?
- Tak.
- Chcesz jej za to podziękować, tak?
- Tak.
- No nareszcie! - odetchnął James. - Słuchaj, we wtorki i czwartki siedzi przed kominkiem. W poniedziałki i środy znajdziesz ją na schodach prowadzących do dormitorium dziewczyn. W weekendy... Nie szukaj jej nawet. Powiedziawszy to zerknął na stół ślizgonów, gdzie siedziała Lily ze Snapem. Wyglądali na bardzo zadowolonych... James ani Peter tego dnia więcej nie rozmawiali na ten temat.
*
Zrobię to dzisiaj, pomyślał Peter wstając z łóżka. Jednak nie pierwszy raz o tym myślał.
- We wtorek uniknąłem kary, a dziś już sobota - powiedział sam do siebie i jęknął głośno. Dziś już sobota. Sobota! A James mówił, że w weekendy lepiej jej nie szukać. A jeśli... jeśli on to powiedział specjalnie, żebym tego nie zrobił? Nie, to niemożliwe. Każdy, tylko nie James. Myśląc o tym ubierał się i szedł do Wielkiej Sali na śniadanie. Tam zastał Lily, siedzącą samotnie przy stole Gryffindoru. Raz kozie śmierć, pomyślał i podszedł do niej spiesznym krokiem, rozglądając się wokoło. Nikogo znajomego nie ma, odetchnął. W końcu, a trwało to wyjątkowo krótko, znalazł się tuz obok Lily. Podniosła głowę.
- Cześć Peter.
Zaczerwienił się. Wyjątkowo mocno. Ręce trzęsły mu się ze zdenerwowania. Dziewczyna patrzyła na niego wyczekująco. Jeszcze bardziej się zestresował. Zacisnął ręce w pięści, przymrużył oczy i wydusił z siebie przeciągłe, ochrypłe słowa:
- Lily... ja...
Urwał, wpatrując się przerażony w drzwi Wielkiej Sali. Zbladł. Dziewczyna zerwała się z krzesła, chwytając go równocześnie za rękę.
- Co ci jest? - spytała, szczerze zmartwiona. Otrząsnął się.
- Nic! - powiedział, może zbyt gwałtownie odwracając głowę. r11; Chciałem ci tylko podziękować za pomoc we wtorek.
- We wtorek...? Nie przypominam sobie...
- No na zaklęciach.
- Chyba żartujesz! We wtorek na zaklęciach Flitwick kazał mi ułożyć alfabetycznie nasze dwa poprzednie zadania domowe! Gryfonów i ślizgonów!
- Co...? - odparł chłopak, całkiem zbity już z tropu. - Więc... kto to był?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i znów spojrzała w swój talerz, na którym widniały dwie nietknięte parówki.
- Nie wiem. Spytaj swoich kumpli, Pottera i Blacka.
- Pytałem! Powiedzieli, że to ty.
Ponownie wzruszyła ramionami. Domyślił się, że powinien już sobie iść, żeby miała trochę spokoju. Dopiero w połowie drogi do wieży Gryffindoru zatrzymał się zszokowany.
- Snape! Przecież to był Snape! W Wielkiej Sali to on obserwował mnie i Lily! - wykrzyknął, zaskoczony własną bystrością.
Kilku uczniów ze starszych klas, których właśnie mijał, zaczęło się śmiać. Zaczerwienił się i pomknął do Pokoju Wspólnego. Muszę powiedzieć Jamesowi! Przeszedł przez dziurę pod portretem Grubej Damy. Zdyszany dobiegł do fotela, w którym siedział James, głośno się z czegoś śmiejąc. Stanął na wprost niego.
- To był Snape - powiedział.
___
To naprawdę długiej przerwie, zdecydowałam się napisać jeszcze kilka części.
Mhmmm... Ciekawe, jaki Snape ma w tym interes? Bo w dobroć jego czarnego serduszka, i chęć pomocy Glizdogonowi, jakoś niespecjalnie wierzę.
(PS. A już myślałam, że to Lilka i że Peter się w niej zadurzy, hłe hłe... Tj. zadurzyć się nadal może, tak po prostu, potem będzie miał jeszcze jeden motyw, żeby zdradzić Potterów Voldiemu - bo Lily wybierze Jamesa, nie jego... )
Tak w ogóle to cieszę się, że wróciłaś do tego opowiadania.
Mam nadzieję, że będziesz je kontynuować. Jest jednym z najlepszych ff na Hogsmeade.
May the Force be with You!
__________________
Należy sobie powiedzieć uczciwie: Gdyby przestępstwo się nie opłacało, byłoby naprawdę niewielu przestępców.
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1818 Ostrzeżeń: 2 Postów: 524 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
O! Moja tematyka, to i od razu przyjemie mi się czyta! Luźno, swobodnie, żadnych niewidomo jak skomplikowanych słów nie ma i to jest plus. Nie lubię czytać czegoś, a na kolanach mieć słownik
Pisz dalej bo naprawdę mi się podoba ( i z resztą nie tylko mi ^^ ) Wciąga!
__________________
No, ciekawe, po co niby Snape miałby ratować z opresji Glizdogona. Myślę i myślę lecz raczej nie wymyślę. Ale to dobrze. Nie lubię przewidywalności w opowiadaniach. Poza tym podoba mi się sposób w jaki ujęłaś Petera. Roztargniony, tchórzliwy, ciężko kapujący chłopak. Bez żadnych oporów wyobrażam go sobie, jak w przyszłości zdradza swoich przyjaciół, nie tylko ze strachu, ale także, by poczuć się kimś. Cóż, część ogólnie bardzo przyjemna i czekam na kolejną. Mam nadzieję, że pojawi się ona dużo szybciej.
Edytowane przez Fantazja dnia 04-01-2009 11:15
ja również mam nadzieję (że będę miała czas na przepisywanie na compa...)
No, ciekawe, po co niby Snape miałby ratować z opresji Glizdogona.(...) Nie lubię przewidywalności w opowiadaniach.
A ja nie lubię pisać przewidywalnych opowiadań Nie no, ja bardzo lubię pisać z konspektu Seva, dlatego więc kolejna część jest właśnie taka... Na ukojenie nerwów Nie wyjaśni się JESZCZE co prawda nic w związku z Peterem... Zresztą nie zdradzam. Nie wiem tylko, czy ukazałam go dobrze... Cóż, okaże się. Mam przepisaną już część, mam nadzieję, że jeszcze dziś opublikuję...
Dom:Gryffindor Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1467 Ostrzeżeń: 0 Postów: 685 Data rejestracji: 15.12.08 Medale: Brak
No, ja też mam nadzieję, że jeszcze dziś opublikujesz nowy rozdział ;D Przeczytałam właśnie Twoje rozdziały, są interesujące. Ciekawa jestem, jak to będzie z Remusem, Peterem i Snape'm. Czekam z niecierpliwością na nową część.
__________________
*
Inspektor Lestrade: W kolejnym życiu byłbyś dobrym przestępcą. Sherlock Holmes: Tak, a pan świetnym policjantem.
A nie, jednak okazało się, że mam publikować siódmą część, a ja przepisuję 9... A więc proszę bardzo:
7. Syriusz Spotkanie w Lesie
Niech to licho, co się z tym Jamesem dzieje?, myślał, Syriusz, patrząc na niego. Z egzaminów końcowych został im tylko jeden, prawdopodobnie najłatwiejszy - z obrony przed czarną magią. Wystarczy znać parę zaklęć... A z tym raczej nie mamy problemów, uśmiechnął się. Znów zerknął na Jamesa. Teraz dołączył do niego Remus. Uczyli się, co u tego pierwszego jest zjawiskiem graniczącym z cudem.
- Czego oni się uczą? - spytał Petera, który właśnie podszedł, wskazując ręką na chłopców.
- Nie wiem...
- Weź nie świruj!
- Ja... ja lubię Jamesa, a obiecałem mu ze ci nie powiem...
- A mnie to już nie lubisz?
Nie czekał na odpowiedź. To głupek, pomyślał wstając i zmierzając na schody do dormitorium. Nigdy nie wie, co się do niego mówi, twierdzi, że Smarkerus mu pomógł u Flitwicka, wydziwia nie wiadomo, po co. Wszedł do dormitorium tak pogrążony w rozmyślaniach, że nie zauważył stolika, który ktoś, zapewne James, wysunął bardziej na środek. Potknął się o jedną z jego czterech nóg, które przypominały lwie łapy i były zakończone bardzo ostrymi imitacjami ich pazurów. Chłopak przewrócił się, wraz ze stolikiem, którego noga natychmiast się odłamała. Ktoś przed nim musiał już ją naruszyć... Zaklął pod nosem, wstając i rozcierając bolący łokieć. Popatrzył na podłogę. Wyglądała jak pobojowisko - stłuczony wazon z kwiatami, które rozsypały się po całej podłodze, zbita butelka z wodą i kilka szklanek, rozwalony stół. Nie zastanawiając się długo, otworzył drzwi i głośno krzyknął:
- Remus! Chodź no tu!
Chłopak zjawił się błyskawicznie.
- No jestem - powiedział, nieco zdyszany.
- Jest problem. Ale ty jesteś kujonem i na pewno wiesz, jak to naprawić.
Razem weszli do pomieszczenia. Remus bez słowa zabrał się do roboty. Najpierw zebrał z podłogi kwiaty i położył je w jednym miejscu. Potem wszystkie kawałki i kawałeczki wazonu położył obok. Tak samo zrobił ze szczątkami butelki. Szklanek nawet nie ruszał. Naprawę natomiast zaczął od stołu. Jego nogę przyłożył do miejsca, skąd została wyłamana i, lekko stukając różdżką w to miejsce, mruknął:
- Reparo.
Tym samym zaklęciem złożył powrotem wazon i butelkę. Gdy wszystko było gotowe, a nawet ułożone, Syriusz odetchnął z wyraźną ulgą. Podszedł powoli do łóżka i usiadł na nim. Odetchnął głęboko.
- Co ci jest? - spytał Remus, który mu się przyglądał. Był szczerze zmartwiony.
- Nic mi nie jest! Co ma mi niby być?
- No nie wiem... - zawahał się Remus. - Jesteś ostatnio jakiś dziwny.
- Ja jestem dziwny?!
- Nie denerwuj się, proszę cię - rzekł Remus uspokajającym głosem.
- Ja się nie denerwuję.
Jednak Remus nadal patrzył na niego... no właśnie. Jak? Podejrzliwie...? Przenikliwie...?
- Nic mi nie jest! - obruszył się chłopak i wyszedł z pokoju, obrzuciwszy Remusa dziwnym spojrzeniem.
*
Syriusz zerknął na zegarek spoczywający na szafce koło jego łóżka. Właśnie wybiła północ. Już czas, pomyślał. Wstał z łóżka. Był już ubrany, więc wystarczyło wziąć różdżkę, co też uczynił. Popatrzył na łóżka swoich kolegów - Peter spał, chrapiąc przy tym niemiłosiernie, Remus znów wyjechał, więc jego łóżko było puste, a James zasunął kotary. Syriusz był rozgoryczony. Skoro nie chcesz spędzać czasu ze swoim najlepszym kumplem, myślał, w porządku. Ucz się, przebywaj w towarzystwie tępaków i lizusów, proszę bardzo. Chłopak na palcach wyszedł z pokoju i równie bezszelestnie zamknął drzwi. Wszedł do Pokoju Wspólnego i przelazł przez dziurę pod portretem.
- Dokąd to się wybierasz kawalerze o tak późnej porze? - spytał portret Grubej Damy.
Zignorował ją. Poszedł prosto do drzwi wejściowych zamku, żeby nie móc już wrócić. Otwarte?, zdziwił się. Stał chwilę, patrząc na nie tępym wzrokiem, lecz usłyszał jakieś ciche kroki. Odwrócił się gwałtownie. Nikogo nie zobaczył, a dźwięk już ucichł. Wzruszył ramionami i pchnął drzwi. Otworzyły się z lekkim skrzypieniem. Po kilku sekundach był na błoniach. Szedł dość powoli. Mam czas, pomyślał. Nie zwrócił nawet uwagi na szelest rozlegający się cały czas. Serce bilo mu mocno. Już blisko... Przyspieszył kroku. Przerażony własną śmiałością, ale podniecony wszedł do Zakazanego Lasu.
- Lumos - mruknął, a koniec jego różdżki natychmiast zapłonął. Wąski strumień światła rozjaśnił ścieżkę znajdującą się tuż przed nim.
Odetchnął głęboko. Jeszcze raz spojrzał za siebie, na zamek, po czym ruszył naprzód. Początkowo szedł śmiało, szybko stawiając kroki i wyzywająco rozglądając się wokoło. Po jakimś czasie jednak zaczął żałować swojego wcześniejszego postępowania wobec przyjaciela. Szkoda, ze nie ma tutaj Jamesa, pomyślał. We dwójkę byłoby nam raźniej... Niepotrzebnie się na niego obrażałem. Z każdym krokiem był coraz mniej pewny siebie. W końcu stanął w miejscu. Wtedy COŚ rzuciło mu się na plecy. Zaczął krzyczeć... nie! Wrzeszczeć przeraźliwie i szarpać się, aż się przewrócił na plecy. Owe coś jęknęło. Taki dźwięk mógł wydać tylko człowiek.
- Co do...?! - obrócił się, żeby zobaczyć twarz tej osoby. Zaskoczenie, a raczej ogromne zdumienie, prawie odebrało mu mowę. - J...James? Co ty tu robisz?
- Idę za tobą, nie widzisz matole?!
Chłopak usiadł, masując obolałe żebra, łokcie i kolana, pojękując co jakiś czas.
- Człowieku, cholera, nie mogłeś spaść przynajmniej na bok?!
Ale Syriusz śmiał się tak histerycznie, że nie był w stanie mu odpowiedzieć. W ręce trzymał pelerynę niewidkę, którą jeszcze parę minut wcześniej miał na sobie James.
- No i z czego rechoczesz, co?
- Jacy my obydwaj czasami jesteśmy durni...!
Chłopcy spojrzeli na siebie i zgodnie wybuchnęli serdecznym śmiechem, siedząc na ziemi z Zakazanym Lesie.
- Zgoda? - to Syriusz wyciągnął rękę do Jamesa.
- To my się kłóciliśmy...?
___
Na końcu muszę podać kilka informacji:
1. Rodział jest byle jaki, pisany... hmm... sama już nie pamiętam. Wiem tylko, że zaczęłam go, a po dłuższym czasie chciałam skończyć i nie wiedziałam już, co miało w nim być, dlatego wyszło takie.... coś.
2. Kolejne są, mam nadzieję, lepsze.
3. W skali 1-10 jak źle było? (w domyśle - określacie poziom 'okropności'
Dom:Gryffindor Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1467 Ostrzeżeń: 0 Postów: 685 Data rejestracji: 15.12.08 Medale: Brak
w skali od jeden do dziesięciu?...Chyba 7. Tak, 7. ładnie napisane, ale szkoda, że nic się nie wyjaśniło...Bo tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego James ciągle kuł i unikał Syriusza...Ale nie jest źle ;D
__________________
*
Inspektor Lestrade: W kolejnym życiu byłbyś dobrym przestępcą. Sherlock Holmes: Tak, a pan świetnym policjantem.
szkoda, że nic się nie wyjaśniło...Bo tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego James ciągle kuł i unikał Syriusza
Właśnie mam zamiar to wszystko wyjaśniać... kolejny rodział jest o Lily, jeszcze następny - o Sevie, ale 10. będzie właśnie o Jamesie, więc... Mam nadzieję, że coś wymyślę
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
- Ja... ja lubię Jamesa, a obiecałem mu ze ci nie powiem...
Literówka... Powinno być że
Serce bilo mu mocno.
Znowu literówka. Biło, a nie bilo.
Szkoda, ze nie ma tutaj Jamesa, pomyślał.
Nie chcę uchodzić za czepialską, ale powinno być że.
siedząc na ziemi z Zakazanym Lesie.
Kolejny mały błąd. Chyba siedzieli na ziemi w Zakazanym Lesie?
- Zgoda? - to Syriusz wyciągnął rękę do Jamesa.
Chyba powinno być z wielkiej litery, prawda?
Przepraszam za moje czepialstwo, ale musiałam wyliczyć te błędy. Jest ich mało, ale jednak są, co mi poniekąd przeszkadza w czytaniu.
Rozdział nie był najgorszy, ale wierzę, że mógłby być lepszy. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w następnych rozdziałach. Życzę Wena!
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
No rzeczywiście, rozdział nie najwyższych lotów. Poprzednie podobały mi się o wiele bardziej. Jednak wiem doskonale, że Wen to istota nieznośna i nie zawsze przychodzi wtedy kiedy chcemy. Dlatego też wybaczam, jeśli tylko kolejne części będą, jak mówisz, lepsze. Czekam więc na Lily, jeszcze goręcej czekam na Severusa. I mam nadzieję, że części te pojawią się tak szybko jak ta.
Pozdrawiam.
Lily z bardzo niepewną miną stała w drzwiach Wielkiej Sali. Za chwilę miała rozpocząć się uczta pożegnalna kończąca kolejny rok nauki w Hogwarcie. Dla Lily był on pierwszy. Jednak tutaj czuła się naprawdę wolna, mimo wszystkich nakazów i zakazów, nauki i prac domowych. Na początku wydawało jej się, że tu nie pasuje, jej miejsce jest w świecie Mugoli, gdzie wraz z Petunią uczęszczałaby do Gimnazjum Smeltinga, najlepszej szkoły w mieście. Jednakże w dość krótkim czasie wszystko się zmieniło. Odkryła swoje największe talenty, poznała innych ludzi, znalazła bliskich znajomych, może nawet przyjaciół...
W sercu dziewczyny toczyła się zażarta bitwa. Żal jej było wyjeżdżać. Zostawiać to wszystko. Jednak bardzo chciała już zobaczyć rodzinę - pożartować z tatą, mamie opowiedzieć o Hogwarcie, spędzić trochę czasu z Petunią... Och, ona przecież jest na mnie obrażona! I chodzi oczywiście o Severusa. Co ona ma do niego?, myślała dziewczyna. To na pewno dlatego, że nie zna go tak dobrze, jak ja. Może jak już wrócimy, to pójdziemy gdzieśr30;...Do parku albo nad rzekę. Tak, to chyba dobry pomysł. Tunia porozmawia z Sevem i przekona się, jaki jest naprawdę!
W dużo lepszym nastroju poszła do stołu Gryffindoru. Usiadła kolo swojej koleżanki, która obiecała zająć jej miejsce. Nazywała się Dorcas Meadowes. Była drobną, zawsze uśmiechniętą blondynką o niebieskich oczach. Lily poznała ją bliżej dopiero po ich trzeciej lekcji eliksirów, kiedy to profesor Slughorn przesadził Dorcas od jakiejś potężnie zbudowanej Puchonki z którą to Dorcas ni stąd ni zowąd zaczęła kłótnię. Niechybnie obie dziewczyny skończyłyby w skrzydle szpitalnym z ciężkimi obrażeniami, gdyby nie natychmiastowa reakcja leniwego zazwyczaj nauczyciela. Lily do teraz nie wiedziała, o co im poszło, ale w duchu dziękowała owej Puchonce. Dlaczego? Choćby z powodu dwóch największych palantów, jakich kiedykolwiek spotkała, Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. Na jej nieszczęście oni często plątali się za nią, doprowadzając ją tym niekiedy do furii. Ich głupie, a wręcz debilne pseudo żarty i dogadywania robiły wrażenie tylko i wyłącznie na osobnikach ich pokroju. W każdym razie Lily na pewno nie śmieszyły.
Dzięki Dorcas dziewczyna mogła nieco odsapnąć od nich. Blondynka była bardzo wygadana i odważna w tego typu sprawach. Potrafiła kłamać bez mrugnięcia okiem i, co ważniejsze, każdemu dała radę odpyskować. Była mistrzynią ciętej riposty.
Od momentu pamiętnej kłótni dziewczęta trzymały się razem, mało kogo dopuszczając do swoich sekretów, tajemnic i spraw. Nawet Severusowi Lily nie mówiła wszystkiego... Dlaczego? Przyczyna jest bardzo prosta. Nie wszystko, co wymyśliła Dorcas było... hmm... legalne. Jednak Lily nigdy nie opuściła przyjaciółki, mimo iż już nieraz by je przyłapano na łamaniu regulaminu szkoły. Niekiedy Lily wydawało się, że swoją przyjaźnią z blondynką w pewnym sensie zdradza Severusa. Czuła się paskudnie, nie potrafiła spojrzeć mu w oczy bez wyrzutów sumienia. Lecz i ona nie wiedziała o nim wszystkiego, jak jej się zdawało... A co, jeśli Severus będzie miał mi za złe przyjaźń z Dorcas? A jeśli znudzi mu się przyjaźń ZE MNĄ? Co wtedy zrobię...? Ponure rozmyślania dziewczyny przerwała właśnie Dorcas, szepcząc jej do ucha zaledwie cztery słowa, ale o tak wielkim znaczeniu w jej ustach:
- Ten Dumbledore ma klasę...
Lily przytaknęła, choć nie wiedziała jeszcze, o co przyjaciółce chodzi. Dopiero teraz rozejrzała się wokoło. Wszystkie światła były pogaszone, tylko nad dyrektorem widniał krąg światła, zapewne wyczarowanego przez niego samego. Mężczyzna coś mówił, więc Lily wytężyła jeszcze na chwilę wzrok, słuch i umysł by skupić się na nim.
- ... osiągnięcia były bardzo wysokie, to przyznaję. Choć były również przykre i niemiłe sytuacje. Lecz o tym dziś nie mówmy. Nie psujmy wspomnień z ostatniej, dla niektórych, uczty pożegnalnej w Hogwarcie, a dla niektórych dopiero pierwszej. Przejdźmy więc do wyników waszej tegorocznej rywalizacji o Puchar Domów. Zaszczytne czwarte miejsce, z liczbę 357 punktów otrzymał Hufflepuff!
Uczniowie siedzący przy stole po prawej stronie Wielkiej Sali (patrząc z perspektywy drzwi) zaczęli niemrawo klaskać, co natychmiast zostało zagłuszone przez ryk zachwytu od strony stołu Slytherinu. Mężczyzna uciszył oba odgłosy wzniesieniem prawej dłoni. Po trwającej kilka sekund chwili znów przemówił.
- Trzecie miejsce i 419 punktów zyskał w tym roku Rawenclaw! - tu pozwolił Kruponom wyrazić swoją radość, po czym uciszył salę, jak poprzednio. - Drugie miejsce... Po zażartej walce, przegrywając dwoma punktami otrzymuje... Slytherin z liczbą 493 punktów!
Oklaski rozlegające się w Wielkiej Sali brzmiały niczym wystrzał armatni. Lecz to nie tylko Ślizgoni klaskali. To także Gryfoni, pewni już swojego zwycięstwa, klaskali i wrzeszczeli z radości. Dyrektor patrzył na to z uśmiechem na twarzy, nie próbując nawet uciszać sali. Po kilku minutach uczniowie sami przestali.
- Tak, Gryfoni już wyrazili całą swoją radość spowodowaną zwycięstwem. Dodam jeszcze, że zdobyli oni aż 495 punktów - mężczyzna uśmiechnął się ponownie. - Wszyscy już wiemy, w jakich barwach odbędzie się dzisiejsza uczta. A więc rozpocznijmy ją!
*
Jak cudownie być w domu, pomyślała Lily budząc się, lecz jeszcze nie otwierając oczu. Minęły już dwa tygodnie wakacji. A ja jeszcze nie wcieliłam w życie swojego planu co do Severusa i Petunii! Natychmiast otwarła oczy i usiadła na łóżku. Rozejrzała się wokoło. Ktoś poukładał jej książki, które wieczorem spadły na podłogę, a których dziewczynie nie chciało się poskładać od razu. Lecz ona nie miała czasu teraz o tym myśleć. Wyskoczyła z łóżka jak oparzona, równie szybko się ubrała i chwyciła kawałek pergaminu oraz pióro z kałamarzem. Usiadła na stołku przy stoliku w jej pokoju i zaczęła pisać. Drogi Sevie,
tak dawno się nie widzieliśmy, minęły już prawie dwa tygodnie od naszego ostatniego spotkania! Co byś powiedział na mały piknik nad rzeką? Dzisiaj. Czekam na odpowiedź (niech Herakles ją przyniesie).
Lily
P.S Herakles to moja sowa, rodzice kupili mi ją trzy dni temu.
Dziewczyna zwinęła pergamin i podeszła do klatki stojącej przy oknie. Otworzyła ją.
- Herakles... Hery... - mówiła dziewczyna głaszcząc sowę po głowie. Ta otworzyła jedno czarne oko i spojrzała na Lily. - Herakles, mam zadanie dla ciebie. Musisz zanieść to Severusowi.
Sowa już całkiem się rozbudziła. Dziewczyna wyciągnęła ją z klatki i do nóżki przywiązała list. Potem otworzyła okno. Ptak wyleciał na zewnątrz i już po chwili nie było go widać. Lily zeszła na śniadanie, chcąc zabić czas, który wyjątkowo się wydłuża, gdy na coś czeka.
W kuchni zastała tylko Petunię, która siedziała przy stole i rozwiązywała krzyżówkę. Gdy Lily weszła, nawet nie podniosła głowy.
- Mamy i taty nie ma? - spytała dziewczyna.
- Nie - odburknęła siostra w odpowiedzi.
Lily bez słowa zabrała się za robienie śniadania. Przyrządziwszy je, usiadła na kanapie w salonie i, pierwszy raz od 10 miesięcy, włączyła telewizor. Po jakichś 10 minutach usłyszała przeraźliwy wrzask Petunii. Natychmiast pobiegła do kuchni, a to, co zobaczyła, prawie zwaliło ją z nóg. Była to Petunia, która energicznie machała rękami, by przegonić sowę, najzwyczajniej w świecie siedzącą jej na głowie. Oczywiście zaczęła się śmiać. Jednak po kilku sekundach podeszła do siostry aby jej pomóc. Ta, o dziwo bez słowa protestu, poddała się rozkazowi Lily by przestać machać rękami.
- Hery! Miałeś przynieść list do mnie, a nie do Tuni!
Lecz ptak już wylądował na jej ręce.
- Dobry Hery... - rzekła dziewczyna powoli, równocześnie odwiązując list. Sowa zahukała radośnie i pofrunęła do pokoju Lily.
Dziewczyna już czytała wiadomość od przyjaciela. Lily,
masz rację. Dawno Cię nie widziałem. Chętnie się z Tobą dzisiaj spotkam. O 5 koło Twojego domu? Co wziąć?
Severus
Odpisała na odwrocie jego listu: Nie musisz nic brać. Ale czekaj na mnie o 5 nad rzeką, pod tą wielką wierzbą.
Lily
- Hery! - krzyknęła, gdy zwinęła pergamin. Zwierzę pojawiło się natychmiast. - Masz jeszcze jeden kurs na Spinnerr17;s End.
*
Wszystko powinno się udać... Oby tylko Tunia nie zauważyła Seva wcześniej... Dziewczyna była bardzo zaniepokojona całą tą sytuacją. Dopiero gdy doszły na miejsce, odetchnęła nieco. Za chwilę miało dojść do konfrontacji Petunii z Severusemr30; Nagle usłyszała zimny głos, który dochodził zza drzewa:
- Co ona tu robi?
Już wiedziała, kto to.
- Sev, pokaż się.
Chłopak posłuchał jej, jak zawsze, i ponowił swoje pytanie.
- Co ona tu robi? Mieliśmy się spotkać!
- Przecież się spotkaliśmy! - w tym momencie Lily już wiedziała, że sprawa może być trudniejsza, niż jej się na początku wydawało.
- Ale co ONA tu robi?! To ciebie chciałem zobaczyć!
- Sev, nie mów tak.
- Lily, chodźmy do domu - to Petunia się wreszcie odezwała.
- Nie będziesz jej mówić, co ma robić - warknął chłopak przez zaciśnięte zęby.
- Jest moją siostrą, a nie twoją. Lily chodź.
- Tuniu... może porozmawiamy spokojnie?
- Porozmawiamy? - prychnął Severus. - Nie mamy o czym!
- Sev, proszę... - powiedziała to tak cicho, że nikt nie usłyszał. Tylko Petunia chwyciła ją za rękę i pociągnęła za sobą. Jednak Lily stała w miejscu, patrząc na Seva ze łzami w oczach.
- Lily! - krzyk siostry wyrwał ją ze stanu lekkiego osłupienia.
- Co?
- Idziemy!
- Co...? Och, w porządku...
- Lily! - tym razem to Severus krzyknął. Odwróciła się natychmiast.
- Słucham? - powiedziała to wyjątkowo sztywno.
- Nie pozwól jej się tak traktować!
- Ale...
- To mugol!
W tym momencie Lily zapomniała, po co tu przyszła. Wściekłość na przyjaciela odebrała jej mowę i, na chwilę, także rozum. W ogóle nie myśląc wyrwała rękę z uścisku siostry, szybkim krokiem podeszła do chłopaka i z całej siły pchnęła go. Wpadł do rzeki. Ale ona się tym nie przejęła.
- NIGDY nie wyrażaj się źle o mojej siostrze.
Po tych słowach odwróciła się i uciekła, nie oglądając się za siebie ani razu.
___
Mam nadzieję, że ta część jest lepsza od poprzedniej...
Edytowane przez 93asia93 dnia 12-01-2009 17:04
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Ta część jest lepsza od poprzedniej. Mimo tego, nie mogę się oprzeć pokusie wytknięcia błędów. Nadal pojawiają się r17 i r30. A oprócz tego...
Usiadła kolo swojej koleżanki, która obiecała zająć jej miejsce.
Chyba chodziło o koło
kiedy to profesor Slughorn przesadził Dorcas od jakiejś potężnie zbudowanej Puchonki, z którą to Dorcas ni stąd ni zowąd zaczęła kłótnię.
Zabrakło przecinka
Jednak po kilku sekundach podeszła do siostry, aby jej pomóc.
Nie chcę się powtarzać, więc napiszę: "Jak wyżej".
- Lily, chodźmy do domu. - to Petunia się wreszcie odezwała.
Mogę nie mieć racji, ale to powinno być napisane z wielkiej litery, a wówczas przed myślnikiem i spacją brakuje kropki. Ale powtarzam, że mogę się mylić...
Rozdział podobał mi się bardziej niż poprzedni i z chęcią przeczytam kolejny!
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
Mam wrażenie, że coś Wen Ci szwankuje. Ostatnie rozdziały, z tym włącznie, nie były już takie ciekawe jak poprzednie, czegoś mi w nich zabrakło. Tutaj powinnam napisać, czego, ale nie napiszę, bo nie wiem. Tego polotu, lekkości pióra, czegoś. Owszem, nadal są momenty, które mi się podobają, ale zaraz zastępują je inne, które nie podobają mi się wcale. Cóż, może to tylko chwilowe załamanie, sama często tak mam i może kolejny rozdział mnie zadowoli. Liczę na Ciebie, bo jest to jedno z najlepszych FF na tym forum. A poza tym kolejny rozdział ma być o Severusie. Nie zepsuj tego, ładnie Cię proszę.... ;P
Edytowane przez Fantazja dnia 12-01-2009 16:52
Dom:Gryffindor Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1467 Ostrzeżeń: 0 Postów: 685 Data rejestracji: 15.12.08 Medale: Brak
Tak, ta część jest o wiele lepsza od poprzedniej. Wszystko opisane ładnie i ciekawie. Czekam na kolejny rozdział Mam nadzieję, że teraz będzie on o Sevie, bo jestem ciekawa co on o tym wszystkim myśli...?
__________________
*
Inspektor Lestrade: W kolejnym życiu byłbyś dobrym przestępcą. Sherlock Holmes: Tak, a pan świetnym policjantem.
kolejny rozdział ma być o Severusie. Nie zepsuj tego, ładnie Cię proszę....
ekhem, no bądźmy szczerzy - może być cieżko... o Jamesie, dziesiąty, jest straszny. Napisany tak ciężko, że żal patrzeć. Dziewiąty, ten o Sevie... Bardzo lubię pisać z jego perspektywy. (Nie będę mówić publicznie dlaczego, ale jeśli kogoś wyjątkowo to interesuje - zapraszam do napisania PW.) Jednakże przyznam się szczerze, że jakoś tym razem mi to nie wyszło. Nie zdradzę, co prawda, niczego, ale... Nie spodziewajcie się niczego nadzwyczajnego... A może nawet poniżej normy...
Dom:Gryffindor Ranga: Niewymowny Punktów: 1561 Ostrzeżeń: 0 Postów: 580 Data rejestracji: 02.12.08 Medale: Brak
Szczerze powiedziawszy czytałam każdy odcinek, tudzież rozdział, i podobały mi się. Ten, to już nie było to. Jakiś taki... nie taki jak powinien ; P
Pisz dalej, ale ze swoim poprzednim Wenem Wyhodowanym Naturalnie
; D
__________________
"Słowo które nie jest wypowiedziane
jest słowem którego nie można powtórzyć
nie można się go nauczyć ani imitować
póki więc nie otworzą się usta
nie otworzą się rzeki
nie otworzą się rany
nie otworzą się umysły
nie otworzy się raj"
( Krzysztof Pieczyński )
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1818 Ostrzeżeń: 2 Postów: 524 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Nie, ten ostatni rozdział faktycznie był robiony tak trochę na siłę. Niby się spotykają, potem i tak się kłócą i tak w kółko. Może jak bohaterowie trochę podrosną, to akcja "podrośnie" razem z nimi? Oby, bo ostatnio coś kiepskawo. Ale na miłość boską, kobieto! Nie pisz pod każdym rozdziałem pytań, jak bardzo beznadziejny był, bo jak dotąd idzie Ci naprawdę bardzo dobrze. Skoro ludzie chwalą to ff, to znaczy, że im się podoba.
__________________
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.