Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1246 Ostrzeżeń: 0 Postów: 286 Data rejestracji: 28.12.11 Medale: Brak
Apel do ludności:
Nie jest to moje pierwsze opowiadanie, ale FF - jak najbardziej. Więc zachęcam do konstruktywnej krytyki w komentarzach .
ROZDZIAŁ 1
Umowa
- Więc jak będzie, panie profesorze? Zgadza się pan?
Siedziałam w gabinecie Dumbledore' a zastanawiając się nad powodem zwłoki dyrektora. A odpowiedź była dla mnie bardzo ważna. To właśnie od niej zależy moja przyszłość. A o co chodzi? Ano o to, że chciałam zostać nauczycielem, ale do ukończenia studiów musiałam mieć zaliczone cztery lata praktyk w szkole. Hogwart wydał mi się idealny, zwłaszcza że sama chodziłam tu do szkoły. Chciałam w przyszłości uczyć... eliksirów. Zawsze dobrze mi szły, nie miałam z nimi problemu, SUM i OWUTEM zaliczony na Wybitny... ale wszystko zależy od dyrektora. Dlatego od ponad godziny zamęczam Dumbledore' a swoimi papierkami, listami motywacyjnymi, ocenami ze szkolnych lat. W tej chwili musiałam czekać, aż dyrektor łaskawie zechce mi odpowiedzieć, czy mogę zostać na praktyki.
- Yennefer - zaczął dyrektor, - to nie tylko zależy ode mnie.
- Ale głównie od pana, panie profesorze! - zaczęłam się niecierpliwić.
- Ale jeśli profesor Snape nie wyrazi zgody...
Przerwało mu pukanie. Drzwi otworzyły się, a w progu stał nie kto inny, jak Mistrz Eliksirów, Severus Snape.
- Zdaje się, że pan mnie wzywał, dyrektorze. - powiedział cicho. Nasze oczy spotkały się na chwilę i w ciemnych tęczówkach zobaczyłam zainteresowanie, i bardzo wyraźne pytanie "co ona tu robi?" .
- Zgadza się Severusie. - rzekł dyrektor.
- Siadaj - wskazał mu krzesło naprzeciwko biurka, dokładnie obok mnie.
- Na pewno zastanawiasz się, skąd się tu wzięła panna Gennoles, i przede wszystkim po co.
- Zgadza się. - powiedział Snape, siadając na krześle.
- Panna Gennoles kończy studia nauczycielskie, a do zakończenia ich, brakuje jej czterech lat praktyki w szkole. Dlatego Yennefer przyszła tu z prośbą o miejsce na praktykę u ciebie. Moją zgodę ma, czas na twoje słowo.
Snape zamyślił się na chwilę. Przeniósł wzrok z dyrektora na mnie. Spojrzałam mu w oczy, ale zaraz odwróciłam wzrok. Nigdy nie mogłam patrzeć mu prosto w twarz zbyt długo, nie wiem dlaczego. Po prostu nie mogłam. Snape westchnął, i dopiero wtedy odważyłam się podnieść wzrok. Patrzył na dyrektora.
- Zgoda. Może zostać.
- Świetnie! - krzyknął uradowany Dumbledore. Zerknęłam na Snape' a. Patrzył na dyrektora jak zwykle, z kamienną maską na twarzy, ale wydawał się lekko zbity z tropu zachowaniem przełożonego. - Więc Yennefer, do zobaczenia pierwszego września!
Ja i Snape wstaliśmy jednocześnie. Podziękowałam dyrektorowi za poświęcony czas, Snape'owi za zgodę i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu wpadłam na McGonnagal.
- Witaj Yennefer, słyszałam, że zostajesz w zamku na praktyki.
- Ech, czy w tym zamku nie da się nic ukryć? - zapytałam z udawanym niezadowoleniem w głosie. Nauczycielka zaśmiała się.
- Miło cię znowu widzieć Gennoles. Ciebie i twój sarkazm.
- Mnie również jest miło widzieć panią ponownie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Więc mam nadzieję, że do zobaczenia we wrześniu?
- A i owszem.
Uśmiechnęłam się raz jeszcze do dawnej nauczycielki i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Jak dobrze, że tu wracam!
__________________
Od cnoty Gryfonów, Kretynizmu Puchonów, i wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów STRZEŻ NAS SLYTHERINIE!
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Więc, przybyłam by napisać coś inteligentnego. No więc, tekst jest bardzo ciekawy. Błędów nie widziałam. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam - ale o tym już wiesz. Więc, zastanawia mnie reakcja Dumbledore'a i przyszła współpraca ze Snape'em - ale o tym już też wiesz. Że interesuje mnie charakter Yennifer już też wiesz, więc właściwie nie mam co tu dopisać. Jest fajnie i czekam na część dalszą Weny, dużo weny!
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1273 Ostrzeżeń: 0 Postów: 350 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Jedyne co zauważyłam, to znaczki typu 'r11', ale to chyba nie zalicza się do błędu? c: Co do opowiadania, to zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie! Tak samo, jak @EmilyClark jestem ciekawa współpracy Yennifer ze Snape'em c: Powodzenia w dalszym pisaniu czyli tzw. weny
__________________
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1942 Ostrzeżeń: 0 Postów: 338 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Przybywa nam coraz więcej FF. Gratuluję podjęcia decyzji o dołączeniu do grona FF - owiczów! Pomysł oryginalny i bardzo udany, jak narazie. Sweet czeka na następną część i życzy powodzenia! (a także oczekuje na odpowiedź na PW, w bardzo ważnej sprawie o której już powiadomiłam Evans:-))
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Animag Lew Punktów: 544 Ostrzeżeń: 0 Postów: 132 Data rejestracji: 15.03.11 Medale: Brak
Cóż mogę powiedzieć...
Podobnie jak EmilyClark nie czytałam jeszcze takiego fanficka. Pomysł jest bardzo ciekawy, czas pokaże jak będzie z wykonaniem, ale jak na razie bardzo mi się podoba. Szkoda tylko, że rozdział taki krótki. Nie wyłapałam żadnych błędów.
Pozdrawiam i Weny życzę.
__________________
Moja koleżanka zaczęła liczyć symbole Insygniów Śmierci, które rysuję na zeszytach, piórniku, książkach, butach, itp. Powiem tylko tyle, że zagroziła mi egzorcyzmem. U ojca Natanka.
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1246 Ostrzeżeń: 0 Postów: 286 Data rejestracji: 28.12.11 Medale: Brak
Zamieszczam kolejny fragment. Zaznaczam że to FRAGMENT, nie cały rozdział (badam waszą reakcję). Nie sprawdzane przez moją betę, albowiem nie mogłam jej dorwać. Zapraszam do konstruktywnej krytyki w komentarzach.
*
Pierwszy września nadszedł szybko. Nawet nie wiem, gdzie się podziały te wszystkie dni. Spakowana i gotowa do drogi czekałam w swoim mieszkaniu... Bóg wie na co. Sterczałam tak przez chwilę w miejscu, po czym z westchnieniem zabrałam swoją walizkę i wyszłam.
Aportowałam się w Hogsmeade, i od razu ruszyłam w stronę zamku. Jeszcze w sierpniu dostałam list od dyrektora co do zabezpieczeń szkoły, więc tuż przed bramą wymruczałam odpowiednie formułki, aby pozwolono mi przejść. Brama ze zgrzytem otworzyła się przede mną. Weszłam na błonia z westchnieniem. Zawsze lubiłam tu wracać, czułam się tu dobrze, ale dziś zadowoleniu z powrotu do szkoły towarzyszyło inne uczucie. Nie potrafię tego nazwać. To tak, jakby twój przyjaciel miał kota którego ubóstwiasz i nagle dostajesz go pod opiekę na jakiś czas. Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do szkoły. Już miałam je otwierać, ale nagle same stanęły przede mną otworem. W progu stał nie kto inny jak Severus Snape i wyraźnie na mnie czekał. Stałam lekko zmieszana w progu, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Patrzył mi prosto w oczy a ja jak zwykle nie mogłam zbyt długo w nie patrzeć. Odwróciłam wzrok a Snape zaśmiał się cicho.
- Zapraszam do środka. - powiedział i gestem zaprosił mnie do zamku. Weszłam, starając się unikać kontaktu wzrokowego. Czemu on na mnie tak działa! Ze zdenerwowania wzięłam głęboki oddech. Mam tylko nadzieję, że nie domyślił się, że to przez niego. W Sali Wejściowej stał Dumbledore oczywiście cały w skowronkach, jakby wygrał na loterii tysiąc galeonów. Ja i Snape zrobiliśmy identyczną minę na jego widok. O dziwo, zdawał się bawić jeszcze lepiej niż przed chwilą. Słowa "uśmiech od ucha do ucha" można śmiało wprowadzić na nowy poziom.
- Witam, panno Gennoles!
- Witam panie profesorze.
- Mam nadzieję, że zabezpieczenia nie stanowiły dla ciebie problemu?
- Poradziła sobie z nimi doskonale dyrektorze. - powiedział Snape. Najwyraźniej chciał szybko zakończyć występ komitetu powitalnego, w skład którego wchodził Dumbledore, kotka woźnego i nadciągający ze strony Wielkiej Sali Argus Filch. - Czy to już wszystko, o co chciał pan ją zapytać?
- Tak Severusie, to wszystko. Do zobaczenia na uczcie! - zakończył entuzjastycznie dyrektor.
- Do zobaczenia panie dyrektorze. - odparłam z mniejszą euforią w głosie.
Dumbledore, cały czas z szerokim uśmiechem na twarzy, ruszył do Wielkiej Sali. Pani Norris patrzyła to na mnie, to na Snape'a swoimi wielkimi oczami, po czym wstała i z pełnym godności krokiem ruszyła za dyrektorem.
- Nie ma to jak komitet powitalny. - powiedział z przekąsem Severus. - Chodź za mną, pokażę ci twój gabinet.
Odwrócił się i poszedł w kierunku lochów. Ruszyłam za nim mając nadzieję, że dyrektorowi nic nie odbije, i nie zrobi imprezy - niespodzianki w moim gabinecie.
Droga do mojego nowego gabinetu minęła nam w ciszy i mimo że starałam się nie patrzeć na swojego towarzysza, nie mogłam nie czuć jego wzroku na sobie. A zdarzało się to dość często. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale łatwo nie było. Droga dłużyła się strasznie i właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy Snape nie wybrał jakiejś dłuższej trasy specjalnie, kiedy dotarliśmy do celu. Na drzwiach mojego gabinetu widniała tabliczka: Yennefer Gennoles praktykantka. Snape otworzył drzwi przede mną a ja weszłam do środka. Pomieszczenie było średnich rozmiarów. Kamienną posadzkę pokrywał gruby, czerwony dywan, pod ścianą naprzeciwko drzwi stało mahoniowe biurko, zaraz za nim krzesło z tego samego drewna. Po prawej stronie znajdował się kominek, w którym płonął wesoło ogień, po lewej znajdowały się drzwi prowadzące do moich prywatnych komnat. Po obydwu stronach drzwi stały regały pełne książek. Stanęłam po środku gabinetu i odwróciłam się. Snape wciąż stał w progu. Popełniłam błąd i spojrzałam mu prosto w oczy. Patrzył na mnie z nieskrywanym zainteresowaniem, ale w ciemnych tęczówkach dostrzegłam coś więcej, coś czego nie potrafiłam nazwać. Momentalnie spąsowiałam. Severus uśmiechną się, a nieznany mi błysk w jego oczach zniknął. Wszystko trwało to zaledwie sekundę, a mnie wydawało się że minęła wieczność. Zwróciłam uwagę na jego uśmiech. Był inny niż zapamiętałam, nie złośliwy ale... ciepły? Chyba tak mogę to nazwać.
- Do zobaczenia na uczcie. - powiedział Severus. Spojrzał mi jeszcze raz w oczy, odwrócił się i odszedł zamknąwszy za sobą drzwi. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Oparłam się o blat biurka. Boże, czemu on na mnie tak działa? Takie oczy powinny być nielegalne. Wzięłam głęboki oddech, i poszłam do swoich komnat, aby się przebrać.
*
Weszłam do Wielkiej Sali równo z dyrektorem. Spotkaliśmy się po drodze na ucztę i trochę dyskutowaliśmy na temat sposobów użycia smoczej krwi. Podczas drogi do stołu nauczycielskiego tłumaczyłam mu swoją teorię co do zastosowania numer osiem, ale przerwałam w pół słowa, bo właśnie zobaczyłam Snape'a. Znowu, skubany, patrzył się na mnie. Pamiętając swoją reakcję w lochach, postanowiłam to zignorować, patrząc w inny punkt. Nie zdało się to na wiele, bo dalej czułam na sobie jego wzrok. Ciekawe, gdzie moje miejsce... pięknie. Obok Snape'a, a gdzieżby indziej! Usiadłam po jego lewej stronie. Na szczęście nie musiałam zaczynać z nim konwersacji, ponieważ siedząca obok mnie profesor Sprout wciągnęła mnie w rozmowę o ziołach i ich zastosowaniach w eliksirach.
W tym momencie weszła profesor McGonagall na czele grupy pierwszoroczniaków. Rozpoczęła się ceremonia przydziału. Ja automatycznie wyłączyłam się, robiłam tak od trzeciej klasy. Nie chciało mi się słuchać piosenki Tiary, jednak równo z innymi oklaskiwałam przydział uczniów do domów.
Ceremonia Przydziału skończyła się dość szybko, więc nie miałam dość czasu na bujanie w obłokach. Dyrektor wstał, gdy tylko uczniowie powitali oklaskami nowego członka Gryffindoru. Na szczęście, Dumbledore nie ględzi za długo przed ucztą, toteż mogłam zabrać się za kurczaka szybciej niż planowałam. Starałam się nie patrzeć w prawo, ale czasem po prostu nie mogłam się powstrzymać. Profilaktycznie, rzecz jasna. Bogu dzięki, Snape był zajęty swoim talerzem, co uspokajało nieco moje nerwy. Czasem czułam na sobie jego wzrok, a wtedy od nowa zaczynałam się denerwować.
Talerze zalśniły czystością, a dyrektor ponownie wstał aby uraczyć nas swoim przemówieniem. Mówił to, co zwykle, co wolno, czego nie wolno... co roku to samo. Mowa była wyjątkowo krótka więc gdy Dumbledore życzył wszystkim dobrej nocy, uczniowie wypadli z Wielkiej Sali, jakby się bali, że staruszkowi coś się jeszcze przypomni. Mnie się nie spieszyło, rozmawiałam jeszcze chwilę ze Sprout, i wyszłyśmy we dwie. w Sali Wejściowej rozstałyśmy się, więc droga przez lochy minęła mi w ciszy i samotności. Gdy dotarłam do swojego gabinetu, marzyłam tylko o jednym - żeby iść spać. Jak na złość, ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam zmęczonym głosem.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - powiedział Snape, wchodząc do gabinetu. - Przyniosłem ci plan tygodnia.
- Och, no tak... dzięki.
Jak on to robi? Znowu zajrzał mi w oczy, i znowu czułam się jak małe zwierzątko zahipnotyzowane spojrzeniem węża. Zrobił jeden krok i staną tuż przede mną.
- Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze współpracować. - powiedział.
Wdech, wydech...
- Też mam taką nadzieję, ale...
- Ale co? - zapytał patrząc na mnie spod rzęs.
Dobry Boże...
- Ale mógłby pan...
Zaśmiał się. Widocznie dobrze wiedział, o co mi chodzi.
- Do zobaczenia jutro. - powiedział. Uśmiechnął się i wyszedł.
A ja starałam się nie dostać zawału.
__________________
Od cnoty Gryfonów, Kretynizmu Puchonów, i wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów STRZEŻ NAS SLYTHERINIE!
Spakowana i gotowa do drogi, czekałam w swoim mieszkaniu...
Zawsze lubiłam tu wracać, czułam się tu dobrze, ale dziś zadowoleniu z powrotu do szkoły, towarzyszyło inne uczucie.
W progu stał nie kto inny, jak Severus Snape i wyraźnie na mnie czekał.
Odwróciłam wzrok, a Snape zaśmiał się cicho.
- Witam, panie profesorze.
- Poradziła sobie z nimi doskonale, dyrektorze.
Snape otworzył drzwi przede mną, a ja weszłam do środka.
Mowa była wyjątkowo krótka, więc gdy Dumbledore życzył wszystkim dobrej nocy, uczniowie wypadli z Wielkiej Sali, jakby się bali, że staruszkowi coś się jeszcze przypomni.
Brak przecinka.
Aportowałam się w Hogsmeade, i od razu ruszyłam w stronę zamku.
Niepotrzebny przecinek.
- Nie ma to jak komitet powitalny. - powiedział z przekąsem Severus. - Chodź za mną, pokażę ci twój gabinet.
Bez kropki.
Severus uśmiechnął się, a nieznany mi błysk w jego oczach zniknął.
Zrobił jeden krok i stanął tuż przede mną.
Brakuje literki "ł".
Wszystko trwało to zaledwie sekundę, a mnie wydawało się że minęła wieczność.
Chyba byłoby lepiej: "Wszystko to trwało zaledwie sekundę..."
No, muszę przyznać, że teraz jeszcze bardziej mi się podoba. Nie mam pojęcia, jak potoczy się ta historia, więc pisz dalej. Dużo weny życzę.^^
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Widzę, że dopisałaś coś do tego fragmentu, który od Ciebie dostałam Bardzo się cieszę, że tu zajrzałam! Jak dla mnie, jest genialnie napisane i wręcz nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Ledwo dwa króciutkie fragmenty napisałaś, ale już mnie wciągnęło na dobre Czekam!
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1942 Ostrzeżeń: 0 Postów: 338 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Aportowałam się w Hogsmeade, i od razu ruszyłam w stronę zamku.
Przed spójnikiem "i" nie stawiamy przecinka, chyba, że się powtarza.
Droga dłużyła się strasznie i właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy Snape nie wybrał jakiejś dłuższej trasy specjalnie, kiedy dotarliśmy do celu.
Bardzo dziwne zdanie. Lepiej by było:
Droga dłużyła się strasznie i właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy Snape nie wybrał jakiejś dłuższej trasy. Kiedy dotarliśmy do celu (...)
Momentalnie spąsowiałam.
Hmm, dziwne słowo...
Wzięłam głęboki oddech, i poszłam do swoich komnat, aby się przebrać.
Sytuacja nr 1.
Mnie się nie spieszyło, rozmawiałam jeszcze chwilę ze Sprout, i wyszłyśmy we dwie
Znowu to samo!
________________
Ogólnie to notka super. Błędów dużo, ale się nie przejmuj - następnym razem będzie lepiej. Podobały mi się opisy Dumbledore'a który wygrał 1 000 galeonów, albo stał cały w skowronkach. Extra.
Szkoda, że na mnie nie poczekałaś! Nie mam pojęcia, kiedy nie mogłaś mnie złapać, jak cały czas, całymi dniami siedzę na Hogs i mam załączoną pocztę!
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1246 Ostrzeżeń: 0 Postów: 286 Data rejestracji: 28.12.11 Medale: Brak
Droga dłużyła się strasznie i właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy Snape nie wybrał jakiejś dłuższej trasy specjalnie, kiedy dotarliśmy do celu.
Miałam na myśli zaskoczenie Yennefer. Zastanawiała się, dlaczego droga tak strasznie jej się dłuży. W pewnej chwili zaczęła podejrzewać Snape'a o wybranie innej, dłuższej trasy i właśnie w tym momencie dotarli do celu.
Momentalnie spąsowiałam.
Spąsowieć - forma w bezokoliczniku to pąs - silny rumieniec.
Nowa notka niedługo. Właśnie ją kończę, dam swojej becie do sprawdzenia więc prawdopodobne jest, że pojawi się w przyszłym tygodniu.
__________________
Od cnoty Gryfonów, Kretynizmu Puchonów, i wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów STRZEŻ NAS SLYTHERINIE!
Dom:Gryffindor Ranga: Sklepikarz z Pokątnej Punktów: 826 Ostrzeżeń: 0 Postów: 213 Data rejestracji: 07.05.11 Medale: Brak
Świetne i akcja się zaczyna juz na samym początku. A miłość Yenefer do Snape'a przepiękna <3
Oczywiście czekam na więcej...
A pytanko : czy imię Yenefer wzięłaś z wiedźmina ?
__________________
Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie pokonany.
Każdy ma coś o co warto walczyć.
Chcieć osiągnąć coś co nieosiągalne, spróbować i mieć tą świadomość że się próbowało, żeby nie żyć ze świadomością że nigdy się nie spróbowało.
Prawdziwy pan śmierci nigdy przed nią nie ucieknie tylko zmierzy się z nią twarzą w twarz wiedząc że nikogo ona nie ominie.
Chyba zatem nie mamy wyboru. Musimy iść naprzód.
Czy kiedykolwiek mieliśmy inny wybór? Zawsze musieliśmy iść naprzód.
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs i gości , ale szczególnie tych którzy mnie pozdrawiają z bliżej nie określonych powodów ^^
Dom:Gryffindor Ranga: Sklepikarz z Pokątnej Punktów: 826 Ostrzeżeń: 0 Postów: 213 Data rejestracji: 07.05.11 Medale: Brak
Świetne i akcja się zaczyna juz na samym początku. A miłość Yenefer do Snape'a przepiękna <3
Oczywiście czekam na więcej...
A pytanko : czy imię Yenefer wzięłaś z wiedźmina ?
__________________
Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie pokonany.
Każdy ma coś o co warto walczyć.
Chcieć osiągnąć coś co nieosiągalne, spróbować i mieć tą świadomość że się próbowało, żeby nie żyć ze świadomością że nigdy się nie spróbowało.
Prawdziwy pan śmierci nigdy przed nią nie ucieknie tylko zmierzy się z nią twarzą w twarz wiedząc że nikogo ona nie ominie.
Chyba zatem nie mamy wyboru. Musimy iść naprzód.
Czy kiedykolwiek mieliśmy inny wybór? Zawsze musieliśmy iść naprzód.
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs i gości , ale szczególnie tych którzy mnie pozdrawiają z bliżej nie określonych powodów ^^
Dom:Gryffindor Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie Punktów: 2595 Ostrzeżeń: 2 Postów: 503 Data rejestracji: 06.11.11 Medale: Brak
Mówiłem ci już co sądzę o tym ff, ale stwierdziłem, że tutaj ci też coś napisze No więc mi się podoba i jest bardzo fajne Bardzo mnie zaskoczyło to, że Snape był taki miły <szok> ( <spada z krzesła> ) To wszystko już wiesz, więc w sumie nie wiem po co to tu pisze, ale tak jakoś lepiej
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Trzecioroczniak Punktów: 143 Ostrzeżeń: 0 Postów: 45 Data rejestracji: 31.01.12 Medale: Brak
Jest to pierwsze FF, jakie czytam na Hogsmeade, ale bardzo mi się podoba.
Byłoby super, gdybyś coś jeszcze napisała!
Ja też czekam na dalszy ciąg
Daje Wybitny!
__________________
Harry007
ZAPRASZAM do przeczytania mojego pierwszego FF !
http://hogsmeade.pl/forum/viewthread.php?thread_id=6177
Chętnie pomoge jeszcze kilku Potterominiakom z pisaniu FF. Jeżeli brakuje Wam kogoś, kto sprawdzi, otaguje, zamieści, czy wytłumaczy- PISAĆ!
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1246 Ostrzeżeń: 0 Postów: 286 Data rejestracji: 28.12.11 Medale: Brak
Apelu do ludności ciąg dalszy.
Tym razem konkrety :
EmilyClark: nie mam pojęcia, jakim cudem cię to wciągnęło, ale cóż. Miło mieć czytelników .
Asella: po pierwsze nie 'Yenefer' tylko 'Yennefer' jak już . A imię faktycznie zaczerpnięte z twórczości Sapkowskiego
Harry07: oj, coś mi się zdaje, że przy dalszych częściach to przelecisz przez podłogę
PomyLuna007 i Harry007: miło, że moje FF się podoba i mam nadzieję że nie zaniechacie lektury
hedwigowo: bingo
Ten rozdział daję w całości. Jest to debiut mojej bety, więc byłoby miło, gdybyście zauważając jakieś błędy podali je w komentarzu. No.
Dedykuję ten rozdział Pewnej Osobie. Która, jeśli szybko otworzy pocztę na Hogsmeade dowie się o tym, że jest pewną osobą . Pomagasz mi w sytuacjach, kiedy myślę, ze to bez sensu pisać dalej, ty wiecznie domagasz się więcej. I dostajesz - dzięki temu to FF jeszcze nie upadło . No i pomogłaś mi w opisie pokoju - jestem ci za to niewymownie wdzięczna.
ROZDZIAŁ 2
Pustka
Samotność bywa dokuczliwa. Szczególnie jeśli spadasz w przepaść.
Niemal na sto procent byłam przekonana, że śnię. Wszystko wokół było bardzo realistyczne, ale nie przypominam sobie spadania w przepaść. Słyszałam wokół siebie szepty, oskarżały mnie o coś, ale nie wiedziałam jeszcze o co. Wtedy się zaczęło.
Zobaczyłam mój dom. Był dokładnie taki sam jak w rzeczywistości, z jedną różnicą - wisiał nad nim Mroczny Znak. Znów spadałam w przepaść, tym razem przerażona, bo wiedziałam o co oskarżają mnie głosy, które zaczęły przybierać na sile. Krzyki zabijanych przez śmierciożerców raniły mnie niczym noże. Nie chciałam już nigdy więcej słuchać tych głosów. Za bardzo bolała prawda, którą głosiły. Do chóru oskarżycieli dołączyły się inne, łagodne głosy. Tłumaczyły mi, że to nie moja wina, że nie mogłam zapobiec temu co się stało. Tych nienawistnych było jednak więcej. Po kilku chwilach z tych "dobrych" nie zostało już nic. Ból jaki zadawali mi moi oskarżyciele był nie do zniesienia. Zobaczyłam parę niebieskich dobrze mi znanych oczu. Widywałam je niegdyś niemal codziennie. Teraz były inne niż zwykle - zimne, puste...
Martwe.
Siedziałam na łóżku ciężko dysząc. Koszmar, który ostatnio jakby o mnie zapomniał, znów zaczął dawać mi się we znaki. Sięgnęłam po różdżkę leżącą na szafce nocnej koło łóżka.
- Lumos. - Szepnęłam. Koniec różdżki rozjarzył się delikatnym światłem. Rozejrzałam się po pokoju. Ciemnozielone ściany przytłoczyły mnie jeszcze bardziej. Za czasów kiedy jeszcze byłam uczennicą kochałam ten kolor. Teraz przeklinałam w duchu, że nie był spokojniejszy. Zerknęłam na małą biblioteczkę stojącą obok drzwi. Była pełna książek. Wcześniej nie zwracałam na nie uwagi. Teraz uznałam, że jednak warto się nimi choć przez chwilę zająć. Skupiłam na nich swoją uwagę, próbując z daleka przeczytać tytuły. Nic to jednak nie dało. Odwróciłam głowę w drugą stronę, ale nic nie zobaczyłam. Resztę pokoju zasłaniały mi ciemne kotary. Podenerwowana przeniosłam wzrok na szafkę nocną, z której wzięłam różdżkę. Stał tam budzik. Wskazywał szóstą rano. Z westchnieniem opadłam na poduszki. Wymęczona koszmarami zgasiłam różdżkę i zdrzemnęłam się jeszcze przez godzinę, tym razem już bez snów.
Zerwałam się z łóżka obudzona głośnym dzwonieniem budzika. Oczywiście, od razu zakręciło mi się w głowie. Nic na to nie poradzę. Nienawidzę budzika, a jego dźwięk kojarzy mi się z wystrzałem armatnim. Siedziałam chwilę na łóżku czekając, aż karuzela w mojej głowie się zatrzyma, po czym ruszyłam w stronę łazienki. Rozczesując włosy, przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Twarz o bladej cerze, długie czarne włosy, fioletowe oczy - oto ja. Byłam trochę niewyspana, więc oczy miałam błyszczące. Ich kolor zawdzięczam podobno jakiejś dziwnej mutacji genetycznej, ale nigdy się tym nie interesowałam. W łazience nie miałam już nic do roboty, ubrałam więc szaty, zabrałam torbę i poszłam do Wielkiej Sali na śniadanie.
W Wielkiej Sali było dużo ludzi, ale nic dziwnego, w końcu to pierwszy dzień szkoły i nikt nie chciał się spóźnić na zajęcia. Ławki przy stołach nie były jeszcze pozajmowane do końca, na korytarzu spotkałam jeszcze kilku uczniów idących na śniadanie. Krocząc w stronę stołu nauczycielskiego zastanawiałam się nad dzisiejszym dniem. Ciekawe jak takie praktyki wyglądają. Może siądę sobie z tyłu klasy i będę robić notatki dotyczące lekcji? A może będę kontrolować uczniów przy pracy? Tak, to byłoby ciekawsze niż bezczynne siedzenie. Dotarłam do swojego miejsca przy stole. Snape siedział na krześle i popijając sok dyniowy przeglądał "Proroka Codziennego". Kiedy zajęłam swoje miejsce spojrzał na mnie i powiedział:
- Dzień dobry, Yennefer. Wyspałaś się?
- Dzień dobry, panie profesorze. E, tak, dziękuję. - Starałam nie patrzeć mu w oczy. Kłamstwo wychwyciłby od razu. Moja metoda chyba na niewiele się zdała, bo Snape westchnął tylko i powrócił do lektury.
- Sprawdź proszę, z kim mamy pierwszą godzinę. - Powiedział nie odrywając wzroku od gazety. Sięgnęłam do torby po plan.
- Dwie godziny z Krukonami i Puchonami z V roku, potem wolna jedna godzina. - Odparłam. - Następnie dwie z Gryfonami i Puchonami z VI roku.
- Ładnie się zaczyna - mruknął z dezaprobatą. - A po obiedzie?
- Gryfoni i Krukoni z pierwszej.
Odłożyłam plan do torby i zajęłam się śniadaniem. Snape odłożył gazetę i zabrał się za tosty. Jedliśmy w milczeniu. Po kilku minutach Snape wstał i zabrał ze sobą teczkę. McGonnagal, Sprout i Filtwick zrobili to samo i dopiero wtedy zrozumiałam, o co chodzi. Jako opiekunowie domów mieli obowiązek rozdać plany lekcji uczniom. Przyglądałam się profesorom i dopiero gdy Mistrz Eliksirów dotarł do końca stołu Slytherinu, wstałam i wziąwszy swoje rzeczy ruszyłam za Snape'em. Dogoniłam go w Sali Wejściowej i oboje ruszyliśmy w stronę lochów.
- Panie profesorze - zaczęłam.
- Hm?
- Jak takie praktyki wyglądają? Nigdy nie widziałam praktykanta w Hogwarcie, więc nie za bardzo wiem, czego mam się spodziewać...
- Sam nie bardzo się na tym znam - powiedział Snape - ale rozmawiałem wczoraj z profesorem Dumbledore'em na ten temat. Powiedział, że najlepiej jak sam coś wymyślę a mnie wydaje się, że w nauce zawodu bardzo pomoże ci styczność z uczniami. Dlatego na początku lekcji siądziesz sobie z tyłu klasy, a gdy zaczną ważyć eliksir, będziesz przechadzać się między stolikami i nadzorować ich pracę.
- Aha.
Reszta drogi minęła nam w milczeniu. Gdy dotarliśmy do klasy, uczniów jeszcze nie było. Snape otworzył drzwi do sali przede mną i puścił pierwszą. Weszłam do klasy eliksirów. Od moich szkolnych lat nic się tu nie zmieniło. W tyle sali stały rzędy półek, na których znajdowały się słoje z nieznaną mi zawartością. Stoliki, przy których pracują uczniowie były równo ustawione. Z przodu klasy znajdowało się podwyższenie, na którym stało biurko. Za nim mieściła się sporych rozmiarów tablica, na których podczas lekcji były wypisane składniki, z jakich uczniowie mieli sporządzić eliksir. Tablica była pusta, a ja podejrzewałam już, jakie jest moje pierwsze zadanie. Snape wszedł do Sali, położył teczkę na biurku i zajął się szukaniem czegoś w szafce, w której trzymał składniki eliksirów.
- Wypisz na tablicy składniki Veritaserum, a ja poszukam składników, które będą potrzebne. - Powiedział Snape i zajął się poszukiwaniami. Ja odłożyłam swoją torbę i zaczęłam pisać. Nie potrzebowałam do tego podręcznika, przepis znałam na pamięć. Był to jeden z podstawowych eliksirów na studiach i musiałam znać jego recepturę na pamięć. Skończywszy pisać, odłożyłam kredę na miejsce, wzięłam swoją torbę i poszłam do tyłu klasy. Snape tym czasem rozdzielał składniki na odpowiednie porcje. Zerknął na tablicę. Widocznie nie znalazł tam żadnego błędu, powrócił więc do swojej pracy. Byłam już jednak za daleko, żeby zobaczyć nad czym tak pieczołowicie pracuje. Chciałam już zaoferować swoją pomoc, jednak Snape wyprostował się i zerknął na zegar. Wskazywał punkt ósmą. Zaczęłam się lekko denerwować. Snape jakby widząc moje myśli powiedział:
- Spokojnie, przecież cię nie zjedzą.
Uśmiechnęłam się. Racja, co mi może zrobić banda nastolatków? Co najwyżej ktoś miotnie jakimś czarem spod stolika, ale po pierwsze raczej nie mieli ku temu powodów (jeszcze), po drugie na zaklęciach obronnych też się znałam, więc dowcipniś oberwałby niezłym przeciw zaklęciem. Wzięłam głęboki oddech. "Tylko spokojnie," powtarzałam sobie w myślach, "przecież cię nie zjedzą". Snape otworzył drzwi i uczniowie weszli do sali. "Będzie dobrze" pomyślałam. "Przynajmniej mam taką nadzieję."
*
Ciszę przerwał dźwięk dzwonka oznajmiającego koniec lekcji. Nareszcie! Padałam na twarz. Praca nauczyciela wcale nie jest taka łatwa jak może się wydawać postronnemu obserwatorowi. Na całe szczęście była to już ostatnia lekcja dzisiaj. Byłam wypompowana. Pomyślałam, że filiżanka dobrej kawy mi nie zaszkodzi. Spakowałam swoje rzeczy do torby i zerknęłam w stronę Snape'a. Starał się ukryć swoje zmęczenie, ale ja i tak wiedziałam swoje. Znałam się na ludziach i widziałam, że Mistrz Eliksirów też ma dość jak na jeden dzień. Wstałam z krzesła przy moim stoliku. Snape zerknął na mnie. Widocznie zobaczył, że mam dość.
- Masz może ochotę na kawę?
- Hmm, właściwie czemu nie?
Podeszłam do biurka przy którym stał. Snape machnął różdżką i dwie filiżanki kawy pojawiły się na blacie. Jej cudowny zapach sprawił, że mózg postanowił jeszcze trochę popracować. Snape podał mi jedną z filiżanek.
- Dziękuję. - Powiedziałam biorąc od niego kawę. Wypiłam łyk. Smakowała fantastycznie.
- Jak wrażenia po pierwszym dniu pracy? - zapytał Snape.
- Cóż, domyślałam się, że nauczyciel nie ma lekko, ale w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Nie wiedziałam, że uczniowie mogą tak dać w kość.
- Weź jeszcze pod uwagę to, że pod koniec wakacji już wraca się do pracy. Nikt inny nie wypełni za ciebie papierkowej roboty.
- Brrr, co ja sobie wybrałam za zawód? - zapytałam. Sarkazm w moim głosie nie uszedł uwadze Snape'a , który zaśmiał się cicho i powrócił do picia kawy. Dyskutowaliśmy jeszcze trochę, dopóki nie uznaliśmy, że robi się późno i za chwilę ominie nas kolacja.
Do Wielkiej Sali poszliśmy razem. Przy stołach siedziało jeszcze sporo uczniów. Pierwszy dzień szkoły, zapewne nie mieli jeszcze nic zadane. Po co mieliby się spieszyć do dormitoriów. Zanim zajęliśmy swoje miejsca przy stole przyuważyłam kilka ciekawskich spojrzeń, w tym jedno, które należało do Dumbledore'a. Wpatrywał się w naszą dwójkę takim wzrokiem, jakby zamierzał nas podziurawić samym spojrzeniem. Nawet gdyby miał taką intencję to wyraz twarzy miał tak radosny, że nie sposób byłoby podejrzewać go o taki zamiar. Czy on zawsze był cały w skowronkach? Usiedliśmy przy stole.
- Dobrze się bawiliście na lekcjach? - zapytał dyrektor Snape'a.
- Bombowo. - Odparł Mistrz Eliksirów z przekąsem. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Snape spojrzał na mnie z ukosa i miałam nieodparte wrażenie, że jemu też chce się śmiać. Było to dość dziwne. Nie potrafiłam sobie wyobrazić takiej sytuacji.
- Yennefer, jak skończysz, proszę żebyś przyszła do mojego gabinetu. - Powiedział Dumbledore. Dyrektor wstał i z szerokim uśmiechem wyszedł z Wielkiej Sali. W mojej głowie pojawił się rój myśli. Czego on ode mnie chce? Czy coś przeskrobałam? Jestem tu ledwie dwa dni, co mogłam takiego zmalować? Mimo wszystko zjadłam kolację szybko, życzyłam wszystkim dobrej nocy i powędrowałam do gabinetu dyrektora.
- Karaluchowy blok. - Powiedziałam do kamiennego gargulca strzegącego wejścia do gabinetu Dumbledore'a. Posąg ożył i odskoczył w bok. Wspięłam się po spiralnych schodach i zapukałam do drzwi. Spokojny głos pozwolił mi wejść.
Za swojej szkolnej kadencji wylądowałam parę razy u dyrektora, więc znałam dobrze kolisty gabinet. Od tamtych czasów nic się tu nie zmieniło. Dumbledore siedział za biurkiem i wyraźnie na mnie czekał.
- Usiądź proszę. - Wskazał na krzesło naprzeciwko biurka. Zasiadając przy nim zachodziłam w głowę czego dyrektor może ode mnie chcieć.
- Po co mnie pan wzywał, panie dyrektorze?
- Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać.
Mimo woli spięłam się lekko. Nie lubiłam takich "poważnych rozmów". Były dla mnie wyczerpujące i zostawiały mętlik w głowie. Mimo wszystko postanowiłam wysłuchać tego, co ma mi do powiedzenia Dumbledore. Spojrzałam mu w oczy. Już nie wydawał się byś cały w skowronkach, wręcz przeciwnie jego twarz okazywała powagę, choć w jego oczach dopatrzyłam się wesołych iskierek, które chyba nigdy tak naprawdę nie gasły.
- Cały dzień wyglądałaś na zmęczoną. Rano myślałem, że to na skutek tremy lub tego, że nie lubisz wcześnie wstawać. Jednak gdyby to była jedna z tych rzeczy, podczas obiadu wyglądałabyś już normalnie, ale ty nadal wyglądałaś kiepsko. Śmiem więc podejrzewać, że ta noc nie należała do najlepszych, nie z powodu tremy przed pierwszym dniem w roli praktykanta, ale było to coś zupełnie innego. Mam rację?
- Tak. To nie wina tremy. - Po co kłamać, skoro Dumbledore i tak wiedział, jak jest naprawdę.
- Tyko twoich snów, prawda?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Skąd on tyle wiedział? Widać, nie doceniałam staruszka. Myślałam o nim jak o "dobrodusznym dziadku". Zapomniałam o tym, że to jednak potężny czarodziej. Wiedział dlaczego chodzę niewyspana, mimo że nikomu nie wspominałam o swoim koszmarze.
- Powinnaś zacząć ćwiczyć oklumencję, jeśli chcesz coś przede mną ukryć. - Zaśmiał się. - Tak, wiem, że miałaś ciężką noc przez swój koszmar. Znam też jego treść... i powód.
Zamarłam. To właśnie to chciałam ukryć przed wszystkimi - powód moich koszmarów.
- Dlaczego się zadręczasz? Przecież...
- ... to nie moja wina. Tak wiem, ale ja ciągle nie mogę odegnać od siebie tej myśli. - Ukryłam twarz w dłoniach. - Te sny nie męczyły mnie przez cały tydzień, ale teraz wróciły. Nie wiem co to spowodowało. Chcę spokojnego snu. Bez tego spadania, bez oskarżeń, bez tych oczu...
Nie byłam w stanie wyksztusić nic więcej. Byłam już bliska płaczu, wspomnienie tych oczu było dla mnie katorgą. Chciałam zapomnieć jednak gdy myślałam, że już mi się to udało one wracały w najmniej spodziewanym momencie i powodowały powrót moich koszmarów. Żeby odzyskać nad sobą kontrolę i nie rozpłakać się, wzięłam głęboki oddech, podniosłam głowę i spojrzałam dyrektorowi prosto w oczy.
- Nie ma dla mnie rady, prawda?
- Ależ oczywiście że jest! - gorliwie zapewnił mnie dyrektor. - Nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe. Długo będziesz o tym wszystkim pamiętać - takie rany są dokuczliwe, ale staraj się nie żyć tym, jak było kiedyś. Carpe diem, Yennefer. Taki jest dla ciebie lek.
Zamyśliłam się nad słowami dyrektora. Miał rację - często rozpamiętywałam tamten feralny dzień.
- I zdecydowanie spędzasz za mało czasu w towarzystwie.
- Nawet najbardziej zgrana paczka przyjaciół by mi nie pomogła w przegonieniu tych koszmarów. Towarzystwo nie jest mi potrzebne do życia
- Rozmawiałem dziś z profesorem Snape'm. - Powiedział dyrektor. Spojrzałam na Dumbledorer17;a. Nadal był pełen powagi, ale z jego twarzy wyczytałam że na temat moich snów nie ma już nic do dodania. - Macie podobne charaktery. On dalej z uporem osła twierdzi, że towarzystwo nie jest niezbędne do dalszej egzystencji mimo, że widać po nim jak bardzo mu tego brakuje. - Zaśmiał się. - Dobry Boże, jesteście zupełnie tacy sami!
Westchnęłam. Dyrektor przestał się śmiać, ale dalej mając na ustach uśmiech powiedział:
- Yennefer, pustka do niczego nie prowadzi. Trochę ludzi wokół ciebie na pewno pozwoliłoby ci przestać się zadręczać. Gdybyś znała kogoś, komu możesz się wyżalić, powiedzieć wszystko co ci leży na wątrobie (moje wargi drgnęły lekko, ale powstrzymałam uśmiech) i wiedziałabyś, że nie rozpowie temu pierwszej lepszej osobie pozbierałabyś się prędzej. Takich ludzi bardzo często poznaje się przypadkiem, ja sam poznałem mojego najlepszego przyjaciela dosłownie wpadając na niego w korytarzu (nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się), a w trudnej chwili taka osoba potrafi być nieoceniona. Rozważ moje słowa dokładnie, bardzo cię o to proszę.
Dumbledore wstał. Wiedziałam już że to koniec naszej superważnej rozmowy, więc uczyniłam to samo.
- Dobrej nocy, Yennefer.
- Dziękuję i wzajemnie. - Odparłam i uśmiechnęłam się do dyrektora. W zamian dostałam tak radosny uśmiech że nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem. Wyszłam z gabinetu w radosnym nastroju, którego tak dawno nie miałam okazji doświadczyć.
Ciąg dalszy nastąpi... kiedyś tam
__________________
Od cnoty Gryfonów, Kretynizmu Puchonów, i wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów STRZEŻ NAS SLYTHERINIE!
Dom:Gryffindor Ranga: Dziedzic Gryffindora Punktów: 5622 Ostrzeżeń: 1 Postów: 633 Data rejestracji: 28.10.11 Medale: Brak
Kłaniam się za apel Słuchaj, no ten rozdział już dawno przeczytałam. Mogło mnie wciągnąć, gdyż to jest po prostu świetne Po za tym - dobrze wiesz że kocham Snajpaja <3 Tak, więc. Chciałaś konstruktywnej krytyki, więc czas rozwinąć mój jakże twórczy komentarz. Trzeba by było powiedzieć przede wszystkim, że bardzo mi się podoba, a ja nie lubię krytykować czegoś, co mi się podoba. Zresztą i tak, wszystko do czego mam jakieś wąty (a jak dobrze wiesz nie mam zbyt wielu) mówię Ci przez GG. Aktualnie, chciałam Ci się odwdzięczyć jakoś, za tę piękną, kolorową wiadomość, więc masz tu na dalszą wenę:
I czuje się zaszczycona, że masz o mnie takie zdanie ^^
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.
to takie reumatyczne xxx
twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.