Hogsmeade.pl na Facebook
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska
Strona GłównaNowościArtykułyForumChatGaleriaFAQDownloadCytatyLinkiSzukaj
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło!
Shoutbox
Musisz się zalogować, aby móc dodać wiadomość.

~Grande Rodent F 11-03-2024 02:09

Na razie oscary zgodnie z przewidywaniami.
~Grande Rodent F 10-03-2024 22:48

Dzisiaj Oscary będą oglądane...
~Anna Potter F 23-02-2024 01:49

Witajcie.
~raven F 12-02-2024 19:06

Kotecek
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:46

Papa
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

myślałam, ze zniknęła na amen
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

o, strona jednak ożyła
^N F 29-01-2024 17:11

Uszanowanko
~HariPotaPragneCie F 25-11-2023 14:51

Wiedźma
~Miona F 23-11-2023 00:28

Czarodziej Czarodziej Czarodziej
#Ginny Evans F 22-11-2023 22:07

Duch Duch Duch
~raven F 21-11-2023 20:22

~Miona F 25-10-2023 14:12

hej Uśmiech
#Ginny Evans F 19-10-2023 21:32

Sowa
~TheWarsaw1920 F 24-08-2023 23:06

Duch Duch Duch
~raven F 20-08-2023 23:01

Doszly mnie sluchy, ze sa czarodzieje, ktorzy chcieliby sie wprowadzic do Hogsmeade, a magiczne bariery to uniemozliwiaja. W takiej sytuacji prosze o maila na adres widoczny w moim profilu Uśmiech
^N F 11-08-2023 19:19

Słoneczko
~HariPotaPragneCie F 12-07-2023 20:52

Sowa
#Ginny Evans F 11-06-2023 20:41

hejka hogs! Słoneczko
~Anna Potter F 15-05-2023 03:24

i gościnny naród o czym często nie zdajemy sobie sprawy mówiąc o sobie jak najgorsze rzeczy.

Aktualnie online
Hogsmeade wita:
orehu
jako najnowszego użytkownika!

» Administratorów: 8
» Specjalnych: 61
» Zarejestrowanych: 77,002
» Zbanowanych: 1,625
» Gości online: 250
» Użytkowników online: 0

Brak użytkowników online

» Rekord OnLine: 3086
» Data rekordu:
25 June 2012 15:59
Zobacz temat
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Forum
» Twórczość Fanów
»» Fan Fiction
»»» [NZ]: "Orla Black - część I" - Rozdział 3
Drukuj temat · [NZ]: "Orla Black - część I" - Rozdział 3
~Orla Malfoy F
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 23-12-2009 01:29
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Zdobywca Kamienia Filozoficznego
Punktów: 64
Ostrzeżeń: 0
Postów: 12
Data rejestracji: 23.12.09
Medale:
Brak

"Dolina Godryka"


Dolina Godryka była jedną z tych walijskich miejscowości, które wyglądem przypominały ilustrację z Baśni Andersena. Jednak była miejscem niezwykłym nie ze względu na jej malownicze widoki, malutkie kolorowe domki i wąskie przyozdobione zielenią uliczki, ale głównie z tego powodu, że poza zwykłymi ludźmi zamieszkana była przez najprawdziwszych czarodziejów. I szczerze mówiąc trudno się dziwić, że dolinka swoją urodą oczarowała tak zacne rodziny magicznego świata jak Potterów, Bagshotów, Abbottów czy Dumbledorów. Mieli oni tutaj swoją spokojną przystań bez wścibskich sąsiadów, plotek czy nietolerancji wobec ich inności. Mogli spokojnie pokazywać się w swoich zwykłych strojach i nie zostać uznanymi za śmiesznych czy nienormalnych.
Tak też było tego słonecznego czerwcowego poranka gdy na skraju miasteczka pojawił się wysoki, szczupły mężczyzna w obfitej, fioletowej szacie czarodzieja. Miał długie siwe włosy i brodę sięgającą już prawie do pasa. Mocno trzymał za rączki dwie, około siedmioletnie dziewczynki przypominające aniołki z fresków na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. Pomimo grzejącego, letniego słońca miały na sobie ciemno zielone peleryny podróżne zapinane z przodu na złote sprzączki. W Szkocji, gdzie były jeszcze kilka sekund temu, było zimno.
- Wujku - szepnęła jedna z nich wskazując na dom, którego część była zupełnie rozburzona - A co tutaj się stało?
Albus Dumbledore, bo tak nazywał się ów mężczyzna uśmiechnął się lekko. Zawsze się uśmiechał, gdy któraś z jego wychowanic mówiła do niego tak słodkim tonem.
- Selena, nie pytaj - odpowiedział spokojnym, jednak pełnym smutku głosem - Nadejdzie czas kiedy wszystkiego się dowiesz.
Ruszyli w górę uliczką. Po drodze ludzie machali do nich rękami i pozdrawiali ich uśmiechem. Lubili tego zabawnego, starszego jegomościa, który podobno większość roku spędzał w szkole, w której od blisko pięćdziesięciu lat był dyrektorem. Z utęsknieniem wyczekiwali również dnia, w którym nadejdą letnie wakacje i w miasteczku pojawią się jego dwie "wnuczki".
Nic dziwnego. Nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że były młodymi czarownicami, a mugolscy - niemagiczni mieszkańcy miasteczka o tym nie wiedzieli, były osóbkami nad wyraz nietypowymi. Zaczynając od ich skóry, która promieniowała jakimś nieziemskim blaskiem, a kończąc na radości i poczuciu szczęścia, które ogarniały każdego kto znalazł się w ich bliskim otoczeniu. Dlatego też nikt nie dziwił się staremu Dumbledorowi, że stale starał się mieć je w pobliżu, pilnował jak najcenniejszego skarbu i był walnym uczestnikiem większości ich zabaw. Choć prawdę mówiąc on sam miał w tym jakiś tajemniczy cel. Sąsiedzi nie mogli go również nie podziwiać za to z jakim oddaniem opiekuje się dwoma sierotkami, jak szczęśliwe dzieciństwo im zapewnia i jak ważne zasady wpaja im odkąd były jeszcze berbeciami.
Niewątpliwie, Orla Black i Selena Riddle, pomimo bolesnej straty jakiej doznały gdy były jeszcze niemowlętami, były w tej chwili chyba jednymi z najszczęśliwszych dzieci na świecie. Dorastały w atmosferze pełnej miłości i ciepła, zrozumienia dla ich dziecięcych figli i psot. Często się śmiały, a ich perlisty śmiech przywracał chęci do życia, nawet człowiekowi pogrążonemu w najgłębszej depresji, sprawiał, że chciało mu się osiągnąć coś wyjątkowego i zarazem wspaniałego. Miłość i ufność, która były otoczone niemal od zawsze teraz emanowała z nich na każdym kroku. Chciałoby się powiedzieć, że dzięki temu rozjaśniały każde pomieszczenie, w którym się znalazły.

- Czy historia tamtego domu jest tak straszna, że nie możemy jej poznać? - zapytała Orla kilka dni po ich pojawieniu się w Dolinie Godryka.
- Orla, obiecałem przecież, że pewnego dnia ci to wyjaśnię - odpowiedział Dumbledore stawiając przed dziewczynkami kubki z herbatą. Jedli właśnie śniadanie.
- To ma coś wspólnego z Potterami - stwierdziła druga z dziewczynek i wlepiła swoje granatowe oczy, w jasnoniebieskie oczy opiekuna, ukryte za okularami połówkami.
- Selena, kochana moja, skąd ci to przyszło do głowy?
- Umiemy przecież czytać - zaśpiewała i zabrała się do zajadania jajek na bekonie.
- Dumbledore! - do kuchni wpadła zdyszana Badhilda Bagshot, stara przyjaciółka rodziny. - Koniecznie musimy porozmawiać. Teraz, zaraz...
- Cześć ciociu!... - dziewczynki pomachały jej uciapanymi w maśle rączkami.
- Moje Perełki! - zagdakała czarownica po czym przytuliła blondyneczkę i czarnulę. Każda z nich zostawiła na szacie "ciotki" obfite plamy z masła. - To nic - zaśmiała się Bathilda. - Zaraz się tego pozbędziemy. Chłoszczyść! - machnęła różdżką i nie tylko jej szata wyglądała jak świeżo po czyszczeniu, ale także pulchne paluszki siedmiolatek. - Albusie - powtórzyła z naciskiem.
- Skoro to nie może zaczekać... - gestem zaprosił kobietę do salonu. - Tylko nie odchodźcie mi za daleko - szepnął do bacznie przyglądającym mu się dziewczynek i zniknął w salonie.
- Chodź! - zawołała Selena do przyjaciółki ześlizgując się z krzesła gdy tylko się upewniła, że dorośli ich nie usłyszą i wybiegła z kuchni.
Chcąc nie chcąc Orla musiała odłożyć widelec, zostawić niedojedzonego tosta i pobiec za przybraną siostrą.
- Selena! Dokąd ty mnie ciągniesz?! - zawołała biegnąc tonącą w słońcu uliczką.
- Zobaczysz - Selena wyszczerzyła drobne jak perełki ząbki.
- Oj, powiedz - brązowe oczka Orli spochmurniały.
Oczywiste było, że poszłaby za przyjaciółką na koniec świata. Od zawsze wszystko robiły razem, nigdy się nie rozstawały i jedna byłaby gotowa za drugą wskoczyć w Szatańską Pożogę , ale tego dnia Orla miała złe przeczucia, a niestety te zwykle okazywały się trafne.
- Do tamtego domu. Pooglądamy sobie to z bliska!
- Sel! Ale po co? - Orla wystraszyła się nie na żarty.
- Już ci mówiłam... - zaśmiała się, a potem dodała znudzonym głosem. - Bo tam się kiedyś coś stało! Coś złego! Chcę wiedzieć co!
- Och, ciebie fascynuje wszystko to co złe. To dzięki tobie zwykle pakujemy się w kłopoty. Pamiętasz Zakazany Las?
- Wcale mnie nie interesuje to co złe! - wykrzyknęła Selena tupiąc nóżkami. - Po prostu jestem odważna! Nie to co ty! Słodka przytulanka! A z tym Zakazanym Lasem to nie była moja wina, przecież to wiesz. Poza tym i tak nic się nie stało.
- Tak, bo na szczęście Luciano wpadł na te centaury i odprowadziły nas do Hagrida.
- Oj, nie paplaj tyle i chodź zanim wujek nas zatrzyma! - i pobiegła dalej, w kierunku stojącego na uboczu domu.
- Selena, czekaj! - zawołała znów biegnąc za nią Orla. - Tej wierzby bijącej jeszcze też ci nie wybaczyłam!
- Oj, nie gadaj tyle i złap mnie! Mniej się zmęczysz!
Śmiejąc się wesoło i wyprzedzając jedna drugą przebiegły przez miasteczko i kilka minut później stanęły przed furteczką budynku, będącego obiektem pożądania Seleny, podeszły bliżej:
- "W tym miejscu, nocą 31 października 1981 roku, stracili życie Lily i James Potterowie. Ich syn, Harry, jest jedynym czarodziejem, który przeżył Mordercze Zaklęcie. Ten dom, niewidzialny dla mugoli, pozostawiono w ruinach jako pomnik pamięci po Potterach i aby przypomniał o przemocy, która rozdarła ich rodzinę." - przeczytała tabliczkę, która wyrosła przed nimi jak spod ziemi. Jej oczy rozszerzyły się w zdumieniu. - Wchodzimy! - zadecydowała i popchnęła furtkę, która otwarła się z głośnym skrzypnięciem.
- Sel, nie powinnyśmy...
- Chodź.
- Ja się boję... - szepnęła Orla.
- No to daj mi rękę i chodźmy w końcu.
Trzymając się za rączki przeszły przez zarośnięty ogród. Trudno było powiedzieć, która z nich bardziej się boi, ale na pewno żadna z nich nie miała zamiaru się do tego przyznać.
Otworzyła drzwi i trzymając się jak najbliżej siebie weszły do ciemnego przedpokoju.
W powietrzu wyczuwało się jakąś dziwną atmosferę. Przesyconą grozą i jakąś tajemnicą. Stąpały po grubej warstwie kurzu, który przy każdym ich kroku unosił się w powietrze i przedziwnie migotał.
- Orla... - Selena przytuliła się mocniej do "siostrzyczki".
Przeszły obok prowadzących na wyższe piętro schodów i weszły do zalanego słońcem salonu.
Wszystko było tutaj jakieś dziwne, rzeczy były porozrzucane tak, jakby dopiero co przed chwilą ktoś stąd wyszedł. Pomijając oczywiście nagromadzony przez lata kurz. Tutaj leżała jakaś maskotka, tam ciemnozielony damski sweter, w kącie poukładane w stos pieluszki...
- Możesz mnie już puścić - szepnęła Orla gdy stanęły po środku pokoju. - Wbijasz mi pazurki w ramię. Ktoś musi pomóc ci je obciąć.
- Przepraszam - szepnęła Selena i odsunęła się od niej.
Pełne sprzecznych emocji zaczęły rozglądać się po salonie. Selena podeszła do etażerki, na której stał bukiet zwiędłych, zasuszonych kwiatów. Sięgnęła po jedną ze stojących obok wazonu fotografii i rączką strzepnęła z niej kurz. Jej oczom ukazała się rudowłosa kobieta o zielonych oczach i ciepłym, dobrodusznym uśmiechu. Obok niej stał roześmiany mężczyzna o czarnych, rozczochranych włosach, zza okularów pobłyskiwały orzechowe oczy. Na rękach trzymał malutkie, nie więcej niż roczne dziecko bardzo do niego podobne, ale nie z oczu. Oczy miało po matce, bo za nią Selena uznała kobietę, która trzymała je za rączkę i pomagała mu machać do oglądających zdjęcie. Po raz pierwszy dziewczynka odczuła brak własnej mamy. Taka sama myśl błądziła po głowie zaglądającej jej przez ramię Orli, choć ta miała przynajmniej Aurorę. Selena wzięła kolejną fotografię i przetarła ją rąbkiem spódnicy. Z dziwną nonszalancją patrzył na nie niezwykle przystojny mężczyzna o czarnych, opadających na twarz włosach. Miał ciemne głębokie oczy, które Sel tak dobrze znała. Oczy Orli.
- Wiesz...
- Nie - Orla pokręciła główką i odwróciła się. Jej przyjaciółka zajęła się kolejnymi zdjęciami.
Orla jeszcze raz się rozejrzała. Jej uwagę przykuło leżące na stole pióro. Zdmuchnęła kurz ze stolika. Czuła, że nie powinna tutaj niczego dotykać, a choć wciąż była jeszcze małym dzieckiem miała już dość inteligencji, żeby tego nie lekceważyć.
Dmuchnęła jeszcze raz i jej oczom ukazał się kawałek pergaminu, który najwyraźniej kiedyś miał stać się listem. Napis w prawym rogu głosił: 31 października 1981 roku, a pod spodem ktoś zaczął pisać:

Kochany Syriuszu,

dzisiaj Święto Duchów. Zawsze spędzaliśmy je razem, a więc brakuje nam Ciebie jeszcze bardziej niż zwykle.
Rozumiemy jednak, że w tej chwili Twoje bezpieczeństwo oraz bezpieczeństwo Cassidy i Waszego nienarodzonego dziecka jest najważniejsze. My z Jamesem po raz pierwszy od wielu tygodni możemy odetchnąć z ulgą. Nic nam nie grozi, Voldemort nie może nas odnaleźć.
Rozmawialiśmy wczoraj z Albusem. Obiecał nam, że umożliwi naszej piątce, a właściwie szóstce, bo wtedy już będziesz ojcem, spotkanie na Boże Narodzenie! Podobno chce się wtedy z Cass pobrać. Tak się cieszę!
Co się zaś tyczy waszego maleństwa to chciałam się dowiedzieć czy myśleliście już nad imieniem. W końcu ta wielka chwila ma nadejść już za dwa tygodnie!
James za to nalegał, abym Ci napisała, że koniecznie chce być jego ojcem chrzestnym (wiesz jaki on jest) i że tej przyjemności chyba mu nie odmówisz. Ja tutaj piszę jego, a może to będzie ona! Syriuszu, wyobraź sobie jak byłoby cudownie gdyby urodziła się Wam córeczka! W przyszłości mogłaby z Harry'm...

Ale nikt nigdy nie dopisał dalszej części listu. W tym miejscu leżało tylko pióro.
Orla jeszcze chwilę wpatrywała się w kartkę po czym jej wzrok padł na leżącą na ziemi grzechotkę. Niewiele myśląc, nie pamiętając o swoich wcześniejszych obawach podbiegła do niej i chwyciła ją do rączki.
Wszystko to stało się w jednej sekundzie. Pokój rozpłynął się. Zobaczyła twarz tej przemiłej kobiety ze zdjęcia, śmiała się serdecznie grzechocząc zabawką przed roześmianą buzią synka, który starał się złapać zabawkę w malutkie paluszki... Kilka godzin później kobieta już nie żyła...
Grzechotka wypadła Orli z dłoni. Zobaczyła wirujący pokój, wystraszoną twarzyczkę Seleny i biegnącego w jej stronę z przerażoną miną Albusa Dumbledorea.
Ogarnęła ją ciemność. Upadła na podłogę.
Edytowane przez Orla Malfoy dnia 25-11-2011 08:11
Wyślij prywatną wiadomość
^Lady Holmes F
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 23-12-2009 13:12
Administrator

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Lord
Punktów: 29123
Ostrzeżeń: 1
Postów: 1,889
Data rejestracji: 21.11.09
Medale:
Brak

I szczerze mówiąc trudno się dziwić, że dolinka swoją urodą oczarowała tak zacne rodziny magicznego świata jak Potterów, Bagshotów, Abbottów czy Dumbledorów.

Apostrof i piszemy Dumbledore`ów.
- Selena, nie pytaj - odpowiedział spokojnym, jednak pełnym smutku głosem - Nadejdzie czas kiedy wszystkiego się dowiesz.

Zgubiona kropka. Powinno być:
- Selena, nie pytaj - odpowiedział spokojnym, jednak pełnym smutku głosem. - Nadejdzie czas kiedy wszystkiego się dowiesz.
Dlatego też nikt nie dziwił się staremu Dumbledorowi, że stale starał się mieć je w pobliżu, pilnował jak najcenniejszego skarbu i był walnym uczestnikiem większości ich zabaw.

Dumbledore`owi.
Sąsiedzi nie mogli go również nie podziwiać za to z jakim oddaniem opiekuje się dwoma sierotkami, jak szczęśliwe dzieciństwo im zapewnia i jak ważne zasady wpaja im odkąd były jeszcze berbeciami.

Poprawnie zapisane zdanie:
Sąsiedzi nie mogli go również nie podziwiać za to, z jakim oddaniem opiekuje się dwoma sierotkami, jak szczęśliwe dzieciństwo im zapewnia i jak ważne zasady wpaja im, odkąd były jeszcze berbeciami.
Miłość i ufność, która były otoczone niemal od zawsze teraz emanowała z nich na każdym kroku.

"Ą" i zawsze, a teraz
Od zawsze wszystko robiły razem, nigdy się nie rozstawały i jedna byłaby gotowa za drugą wskoczyć w Szatańską Pożogę , ale tego dnia Orla miała złe przeczucia, a niestety te zwykle okazywały się trafne.

Bez spacji pomiędzy literą a przecinkiem.
Tej wierzby bijącej jeszcze też ci nie wybaczyłam!

Z wielkich liter Wierzbę Bijącą.
która rozdarła ich rodzinę." - przeczytała tabliczkę, która wyrosła przed nimi jak spod ziemi.

Przeczytała.
***
Spodobało mi się, ale beta bi ci się przydała.
Coś pod koniec zaczęło się dziać i to mi się podoba.
Wyślij prywatną wiadomość
~Peepsyble F
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 23-12-2009 13:27
Użytkownik

Awatar

Dom: Hufflepuff
Ranga: Dziedzic Hufflepuff
Punktów: 6158
Ostrzeżeń: 2
Postów: 1,068
Data rejestracji: 26.08.08
Medale:
Brak

- Wujku - szepnęła jedna z nich wskazując na dom, którego część była zupełnie rozburzona - A co tutaj się stało?

Kropka po "rozburzona".

Ruszyli w górę uliczką

Albo ruszyli w gorę uliczki, albo ruszyli uliczką, lub ruszyli w górę, uliczką.

- Czy historia tamtego domu jest tak straszna, że nie możemy jej poznać? - zapytała Orla kilka dni po ich pojawieniu się w Dolinie Godryka.
- Orla, obiecałem przecież, że pewnego dnia ci to wyjaśnię - odpowiedział Dumbledore stawiając przed dziewczynkami kubki z herbatą. Jedli właśnie śniadanie.

Wcześniej pytała o to Selena, a albus powiedział, że jej to wyjaśni. tutaj mówi, że wyjaśni to Orli. Więc powinno być "pewnego dnia wam to wyjaśnię".

- Dumbledore! - do kuchni wpadła zdyszana Badhilda Bagshot, stara przyjaciółka rodziny. - Koniecznie musimy porozmawiać. Teraz, zaraz...

"Do" z wielkiej litery.

- Cześć ciociu!... - dziewczynki pomachały jej uciapanymi w maśle rączkami.

Albo "ciociu...!" albo "ciociu!".

- Skoro to nie może zaczekać... - gestem zaprosił kobietę do salonu. - Tylko nie odchodźcie mi za daleko - szepnął do bacznie przyglądającym mu się dziewczynek i zniknął w salonie.

"Gestem" z wielkiej litery.

- Oj, nie paplaj tyle i chodź zanim wujek nas zatrzyma! - i pobiegła dalej, w kierunku stojącego na uboczu domu.

"I" z wielkiej litery.

- Możesz mnie już puścić - szepnęła Orla gdy stanęły po środku pokoju. - Wbijasz mi pazurki w ramię. Ktoś musi pomóc ci je obciąć.
- Przepraszam - szepnęła Selena i odsunęła się od niej.

Powtórzenie "szepnęła". Może być przy Selenie "odszepnęła", ale lepiej zastąpić to czymś innym. Poza tym lepiej brzmi paznokcie, niż pazurki. Nie pasuje mi to.

- Nie - Orla pokręciła główką i odwróciła się. Jej przyjaciółka zajęła się kolejnymi zdjęciami.

Kropka po "nie".

Nic nam nie grozi, Voldemort nie może nas odnaleźć.
Rozmawialiśmy wczoraj z Albusem. Obiecał nam, że umożliwi naszej piątce, a właściwie szóstce, bo wtedy już będziesz ojcem, spotkanie na Boże Narodzenie! Podobno chce się wtedy z Cass pobrać.

Ostatnie tego zdanie. To Albus chce w końcu się pobrać z Cass czy Syriusz? oO Wnioskuję, że Syriusz, więc do poprawki.

Ale:
która rozdarła ich rodzinę." - przeczytała tabliczkę, która wyrosła przed nimi jak spod ziemi.


Przeczytała.

Nieprawda. Z małej litery jest poprawnie. Ona to przeczytała na głos, przynajmniej tak mi się wydaje. I tak powinno być z małej.

Poza tym list powinien być jakoś zaznaczony. Najlepiej pochyłą czcionką.
Powiem tak: zaczyna się naprawdę ciekawie. Zainteresowało mnie, liczę, że rozwiniesz akcję. Masz przyjemny styl, widać, że nie jest to Twoje pierwsze dzieło, bo wyszło w porządku, pomimo błędów. Jestem ciekawa tylko jak wyjdzie ci pisanie trzech niezakończonych opowiadań równocześnie... Ale to się okaże. Powodzenia.

Oznaczenie! Przed nazwą tematu napisz [NZ], bo jest to opowiadanie niezakończone. Tak samo w swoich dwóch innych tekstach.

Edytowane przez Peepsyble dnia 23-12-2009 13:29
Wyślij prywatną wiadomość
~Orla Malfoy F
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 15-02-2010 11:57
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Zdobywca Kamienia Filozoficznego
Punktów: 64
Ostrzeżeń: 0
Postów: 12
Data rejestracji: 23.12.09
Medale:
Brak

"Kto się martwi, a kto nie"


Orla ocknęła się dopiero późnym popołudniem. Zachodzące słońce oświetliło tłum postaci w przytulnym saloniku w domu Dumbledore'a. Sam Albus siedział w fotelu tuż przy niej lewą dłonią gładząc jej jasne włoski. W drugim fotelu, z zalewającą się łzami Seleną na kolanach, siedział nie kto inny jak Remus Lupin. Jak zawsze blady, z podkrążonymi oczami i włosami przedwcześnie przyprószonymi siwizną. W cieniu ogromnego, staroświeckiego zegara, przez półprzymknięte oczy, Orla dostrzegła przysadzistą sylwetkę Bathildy Bagshot, która obejmowała się ramionami i wbijała puste spojrzenie w podłogę.
- Mówiłem! Już tyle lat temu mówiłem, że Albus nie potrafi zaopiekować się dzieckiem! Od razu mówiłem, ale wy...! Wy zawsze wiecie lepiej! - z kuchni dochodziły wrzaski jakiegoś mężczyzny.
"A więc wuj Aberforth też tu jest", pomyślała Orla.
- Uspokój się, Abelforthdzie! - przerwał mu w końcu podniesiony głos Minerwy McGonagall.
- Ja?! Ja mam się uspokoić?! Sama widziałaś! Sama widzisz!
Dziewczynka postanowiła w końcu otworzyć szerzej oczy.
- Orla, gwiazdeczko, w końcu się obudziłaś - Minerwa McGonagall natychmiast znalazła się przy niej na kanapie.
Płacz Seleny ucichł.
- Nic jej nie jest? - w wejściu do pokoju pojawiła się postać Alastora Moody'ego, a Orli od razu serce podskoczyło z radości.
Choć twarz mężczyzny poorana była bliznami, dużej części nosa brakowało, a ogromne niebieskie oko, tak różne od jego prawdziwego, wystraszyłoby nie jedno dziecko w Orli budził same ciepłe uczucia. Był dla niej wzorem do naśladowania, zarówno pod względem wierności przyjaciołom, jak i oddaniu się walce z czarną magią i czarnoksiężnikami. Odkąd ktokolwiek pamiętał dziewczynka zawsze mówiła, że jak urośnie będzie aurorem jak wujek "Szalonooki". Przezwisko z resztą tak bardzo do niego przylgnęło, że mało kto używał już jego prawdziwego imienia.
Uśmiech Orli nieco zbladł gdy ponad ramieniem Alastora pojawiła się smukła, wysoka postać Lorien Levieaux. Lorien była jej babcią, ale Orla dobrze wiedziała, że bardziej od rodziny interesuje ją quidditch. Podejrzewała też, że pani Levieaux pojawiła się tutaj tylko dlatego, że nie chciała, aby znów mówiono, że nie kocha wnuczki. A poza tym, w całym tym towarzystwie była jedyną osobą, na której twarzy nie malowała się ani odrobina niepokoju.
"Walburga przynajmniej nie próbowała udawać, że się mną interesuje", pomyślała ze złością wspominając swoją drugą babcię.
- Nic ci nie jest? - chłodny głos Lorien, poprawiającej akurat długie blond włosy, wbił się w tok jej rozmyślań.
Orla podniosła głowę usiłując wbić jak najbardziej nienawistne spojrzenie w zielone oczy babci, w których pojawiły się jakieś dziwne błyski.
- Nie, nic. Ciociu, puść mnie, bo mnie udusisz - powiedziała Orla próbując wyrwać się z objęć Minerwy McGonagall.
W przeciwieństwie do tej napuszonej półwilli - Lorien taką babcię jak Minerwa, Orla bardzo by chciała mieć. McGonagall była profesorem transmutacji w Hogwarcie i choć bardzo sztywno trzymała się zasad, miała miękkie serce. Podczas całego roku szkolnego i gdy Albus Dumbledore musiał wyjechać zajmowała się nią i Seleną niemal zastępując im matkę, choć jedyną osobą, której mała blondyneczka przyznałaby ten zaszczytny tytuł była nauczycielka astronomii, Aurora Sinistra.
No właśnie, Selena była kolejnym powodem dla którego Orla nie przepadała za wizytami Lorien. Lorien Seleny wręcz nie cierpiała i traktowała ją jak zło konieczne, a przy tym odnosiła się do niej z taką wyższością, że Orli niemal włosy stawały na głowie. A na takie traktowanie przyjaciółki dziewczynka nie zamierzała pozwalać.
- Selena, jak ty wyglądasz? - powiedziała Orla wyrywając się w końcu z uścisku ciotki i wstając z kanapy. - O co znowu ryczysz? Chodź, opuszczamy przyjęcie...
Selena ześlizgnęła się z kolan Lupina i uśmiechnęła szeroko.
- Wujku, zrobisz nam herbaty?- czarnula zwróciła się do Remusa. - Orli na pewno chce się pić.
- Selena, wyłącz ten instynkt macierzyński, bo Ci przyłożę - Orli natychmiast wrócił dobry humor.
- Och, całe szczęście... - Bathilda trzymając się za serce opadła na kanapę, na której jeszcze przed chwilą leżała nieprzytomna blondyneczka. Aberforth zaczął ją wachlować jakąś kartką gdy Lupin wyprowadził dziewczynki do kuchni.
- Orla, nie rób nam więcej takich numerów - powiedział z szerokim uśmiechem gdy nastawił wodę na herbatę i zaczął wyciągać filiżanki. - Umieraliśmy ze strachu.
- Mi możesz zrobić herbatę z cytryną, a Selena lubi z malinami - odezwała się Orla patrząc nie na Lupina, a na Lorien.
Pani Levieaux w momencie odwróciła się na pięcie i przeszła do salonu.
- Przynajmniej mamy ją z głowy...
- Orla... - Lupin popatrzył na nią z dezaprobatą.
- No, co? Sama się o to prosiła - roześmiała się dziewczynka pokazując wszystkie ząbki. - Wujku, skąd tutaj tyle ludzi?
Czajnik zaczął gwizdać więc Lupin postawił przed nimi herbaty.
- Cóż, jak już mówiłem, martwiliśmy się o ciebie - odpowiedział dolewając do swojej filiżanki mleka. - Podobno nieźle dzisiaj narozrabiałyście...
- Myśmy wcale nie... - zaczęła Selena.
- To nie ma nic do rzeczy, wujku. Nie zmieniaj tematu - przerwała Orla.
Ponieważ Dumbledore nalegał, żeby jego wychowanice od maleńkości traktować jak dorosłe, dorośli zwykle odpowiadali na wszystkie ich pytania. Jednak jeśli było coś o czym naprawdę nie chcieli im powiedzieć zawsze próbowali zmienić temat, ale czasy, kiedy Orla dawała się na to nabrać już dawno minęły.
- Ja chciałam, żebyś mi powiedział jak się o tym dowiedzieliście, a nie dlaczego tutaj jesteście - wyjaśniła wbijając swoje brązowe spojrzenie w Lupina.
- Ja tylko na chwilę - powiedziała Minerwa McGonagall wchodząc do kuchni. - Tam w pokoju też chcą się napić herbaty. Może dołączycie?
- Za chwilę - odpowiedziała Orla zastanawiając się skąd ten szkarłatny rumieniec na policzkach ciotki.
McGonagall wzięła tacę z siedmioma filiżankami pełnymi gorącej herbaty i wyszła z kuchni.
- Więc...
- Chcesz wiedzieć skąd się tutaj wzięli wszyscy, czy skąd się tutaj wzięła Lorien?
- Interesują mnie wszyscy, ze szczególnym uwzględnieniem Lorien.
- Orla, kochanie, nie możesz mieć do niej pretensji, o to, że jest... jaka jest. Lorien też dużo przeszła...
- Tak, wiem - przerwała Orla, bo wiedziała co zaraz nastąpi.
Podczas swojego krótkiego życia słyszała to już chyba z tysiąc razy.
- Lorien kochała moją mamę ponad wszystko, choć nie akceptowała... "niektórych" jej decyzji, tak? I strasznie przeżyła śmierć mamy i dlatego teraz jest taka... jak wy to określacie... "zgorzkniała". Jak dla mnie to po prostu puszy się jak jakieś wyjątkowo nadęte ptaszysko. Nawet Fawkes tak nie potrafi... - zakończyła myśląc o obrażonym od miesiąca na nią i na Selenę feniksie Dumbledore'a. No, ale on ma przynajmniej powód...
Z wyraźną złością popatrzyła na opowiadającą coś w salonie Lorien z szerokim uśmiechem na ustach. Z jej gestykulacji wyczytała, że babcia znów streszcza jakiś mecz quidditcha, w którym sędziowała.
- No to jak się dowiedzieliście? - zapytała odrywając w końcu wzrok od pani Levieaux i z powrotem przenosząc go na Lupina.
- Albus wysłał Fawkesa do Minerwy z prośbą, aby przyjechała zająć się Seleną - odpowiedział zrezygnowany Lupin. - A Minerwa akurat była u mnie. Pomyślałem, że może też się na coś przydam... Sarah i Cora są z babcią na wakacjach we Francji, więc wiele do roboty nie mam...
- Aha... i co potem? - zapytała Orla, a w jej oczach rozbłysły ogniki rozbawienia na myśl o córkach wujka zmuszonych do przebywania wśród "żabojadów", których z niewiadomych przyczyn nie znosiły. Kochała ich za to babcia dziewczynek.
Tymczasem zmieszana mina ojca chrzestnego wskazywała na to, że po przekazaniu wiadomości od Fawkesa coś poszło nie tak.
- No, cóż, postanowiliśmy dostać się do Doliny Godryka przy pomocy Proszku Fiuu... Z tym, że zapomniałem ostatnio dokupić i wystarczyłoby go tylko na jedną podróż... Tak więc weszliśmy z Minerwą do kominka razem, no ale chyba byliśmy za ciężcy, bo wypadliśmy zaraz z następnego kominka po moim... U państwa Violontieri...
Selena i Orla wybuchnęły śmiechem, takiego numeru by się po nich nie spodziewały. A jak jeszcze pomyślały o minie państwa Violontieri...
- Ciocia Mortycja padnie jak jej o tym powiem... Jej siostra wypadająca z kominka... - wykrztusiła z siebie Selena i znów zaczęła się śmiać.
- Plotkarka - wydusiła Orla ocierając łzy rozbawienia. - Dobrze wujku, i co było dalej?
- Po tym jak jakoś udało nam się wykręcić od zostania u Valerii Violontieri na herbatce pożyczyliśmy od niej trochę Proszku Fiuu i już pojedynczo dostaliśmy się do was - wytłumaczył Lupin próbując przebić się przez chichot dziewczynek.
- Aha - mruknęła Orla dając kuksańca Selenie, żeby w końcu przestała się śmiać. - To skąd się tutaj wzięła babcia Lorien?
- Najwyraźniej pani Violontieri jej doniosła o tym co zaszło, bo zjawiły się tutaj obie chwilę po nas - Lupin wzruszył ramionami.- Orla, Lorien naprawdę wyglądała na wystraszoną.
- Z panią Violontieri? - zapytała dziewczynka puszczając mimo uszu ostatnią uwagę na temat pani Levieaux. - Nie widziałam jej tutaj.
Orla wygięła się na krześle jak najbardziej się dało nie lądując przy tym na podłodze, aby zajrzeć do salonu. Rzeczywiście dostrzegła czarną burzę włosów pani Violontieri siedzącej w fotelu obok Dumbledore'a.
- Nie rób tak, bo się przewrócisz - powiedział Lupin popychając jej krzesło tak, aby znów stanęło na czterech nogach. - Jak się ocknęłaś akurat była na górze. Szukała jakiejś poduszki dla Seleny.
- A wujek Alastor i Aberforth? - zapytała ponownie Orla. - No, po wujka Alastora, to może, ale po Aberfortha to na pewno wujek Albus nie posłał.
- Oczywiście, że nie - zaśmiał się Lupin. - Aberforth sam się dowiedział. Wiesz przecież jakie wszechwiedzące towarzystwo bywa w jego gospodzie. A Alastor chyba był akurat jednym z jego gości, bo całkiem niedawno pojawili się tutaj razem.
- Długo mamy jeszcze czekać na waszą trójkę? - dopiero teraz zauważyli stojącą w drzwiach do przedpokoju Minerwę McGonagall. - Chodźcie szybko, chcemy nacieszyć się waszą obecnością zanim znów coś zmalujecie.

Goście zostali jeszcze na podwieczorek, a nawet na kolację. Dopiero gdy zegar wybił dziewiątą zaczęli się pomału zbierać do domów. W końcu małe czarownice wyściskały i wycałowały na pożegnanie Remusa Lupina i została tylko McGonagall, która uparła się, że pomoże Dumbledorowi położyć dziewczynki do łóżka i po krótkim "nie wygłupiaj się" rzuconym w jego stronę zagoniła Selenę i Orlę do łazienki. I choć obie, po tym obfitującym w wydarzenia dniu, znalazły się w łóżkach o dość przyzwoitej porze, tej nocy Orla bardzo długo nie mogła zasnąć.
Patrzyła w srebrną poświatę księżyca i wciąż wracała myślami do wydarzeń dzisiejszego poranka. Choć goście i zaskakująca wizyta Lorien na chwilę odciągnęły jej uwagę od tego, co się stało, teraz gdy leżała w łóżku i nie mogła zasnąć wciąż wracała do dziwnego uczucia szczęścia i radości, które ją ogarnęło oraz o tym wszystkim co zobaczyła i wiedziała nie wiadomo skąd.
W końcu podjęła decyzję. Wyszła spod kołdry i na boso przeszła przez oświetlony blaskiem księżyca pokój, a potem przez ciemną klatkę schodową. Zeszła na dół po skrzypiących schodach i stanęła w drzwiach kuchennych. Dumbledore, już sam, siedział przy stole przeglądając stosy różnych papierów. Od czasu do czasu korzystał, z któregoś z dziwnych magicznych przedmiotów, których zastosowanie zawsze Orlę interesowało.
- Co się stało kochanie? - zapytał miękko gdy zobaczył stojącą w progu dziewczynkę. - Dlaczego nie śpisz?
-Mogę cię o coś zapytać? - zagadnęła Orla.
- Ależ oczywiście - odparł sadzając ją sobie na kolana. - Co cię trapi?
- Chodzi mi o to... O to co się stało w tamtym domu...
- Tak? - Dumbledore spojrzał na nią znad swoich okularów połówek lustrując ją przenikającym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu.
- Czułam, że nie powinnam tam niczego dotykać - wyjaśniła pomału dziewczynka - ale jakoś tak... Po prostu wzięłam do ręki tą grzechotkę i...
- I co się stało? - zapytał Dumbledore gdy nagle urwała gładząc ją po włoskach gdy nagle urwała. - Co się stało zanim upadłaś?
- Nagle, jak wzięłam ją do ręki nawiedziły mnie jakby... obce uczucia. Ja się tam bałam i czułam niepewnie, a jak wzięłam tą grzechotkę do ręki poczułam radość i szczęście... ale też odrobinę niepokoju... - powiedziała szybko siedmiolatka. - Zobaczyłam też twarz jakiejś kobiety, miała rude włosy, była uśmiechnięta... Ale wiedziałam też, że niedługo po tym jak trzymała tą grzechotkę... Umarła.
Orla urwała. Wbiła uważne spojrzenie w oczy opiekuna. O dziwo z jego twarzy odczytała coś co bardzo przypominało wyraz triumfu.
- Co to znaczy? - przerwała milczenie.
- No cóż, moja droga - dopiero po chwili odezwał się Dumbledor'e jakby wcześniej głęboko nad czymś się zastanawiał. - Człowiek nieświadomie pozostawia po sobie ślady własnych uczuć. Pewne wydarzenia i związane z nimi emocje zapisują się na przedmiotach, których dotyka. Ślad odciśnięty nieświadomie przez tych, którzy obdarzeni są zdolnością odczuwania. A więc przedmioty w tamtym domu zapisane mają w sobie wspomnienia i odczucia ludzi, którzy ich niegdyś dotykali. Widocznie ty, dzięki swojej wrażliwości, przez przypadek odczytałaś to, czego przedmiot, ta grzechotka, kiedyś doświadczył.
- To źle? - zapytała Orla ześlizgując się z kolan opiekuna.
- Nie sądzę - odpowiedział Dumbledore. - Orla... - dodał gdy dziewczynka ruszyła w stronę drzwi. - Tylko bardzo proszę, na razie nikomu o tym nie mów. Nawet Selenie.
Dumbledore uśmiechnął się do niej dobrodusznie. Orla zaś wiedziała, że nie ma sensu pytać go dlaczego nie ma nikomu mówić o tym co usłyszała. Znała Albusa Dumbledore'a na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że na każde jej pytanie, nawet to niezadane, udzieli jej odpowiedzi w momencie, gdy uzna, że przeszedł na to właściwy czas.
Postanawiając, że nawet nie wspomni siostrze o swojej nocnej przechadzce weszła do łóżka i tym razem natychmiast zasnęła.
Wyślij prywatną wiadomość
~Orla Malfoy F
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 25-11-2011 08:10
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Zdobywca Kamienia Filozoficznego
Punktów: 64
Ostrzeżeń: 0
Postów: 12
Data rejestracji: 23.12.09
Medale:
Brak

"O przemocy, która rozbiła ich rodzinę"



Przez kolejne tygodnie Orlę męczyły dziwne sny. W większości z nich widziała siebie w jakichś dziwnych sytuacjach zupełnie do siebie niepasujących. Czasami miała wrażenie, że każda jej decyzja wpływa na treść kolejnego snu. Nie miała jednak odwagi kogokolwiek zapytać co to znaczy.
Humoru wcale nie poprawiało jej ukrywanie przed Seleną treści swojej nocnej rozmowy z Dumbledorem. Jak dotąd nigdy nie miała przed siostrą tajemnic.
Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności nic dziwnego, że z utęsknieniem wyczekiwała końca letnich wakacji i dnia, w którym w końcu znajdzie się w Hogwarcie wśród większej grupy ludzi. Tymczasem lipiec ciągnął się niemiłosiernie.
- "... o przemocy, która rozbiła ich rodzinę..." - w tok rozmyślań Orli wdarło się mruczenie Seleny. - I niby co to ma znaczyć?
- A bo ja wiem... - odburknęła Orla. - Dałabyś temu wreszcie spokój.
Selena leżała na podłodze ich pokoju i gryglała coś gęsim piórem na pergaminie, który niedawno wyniosła z gabinetu opiekuna. Prawdę mówiąc, odkąd stwierdziła, że Orli nic się nie stało, interesowało ja tylko i wyłącznie to co przed laty wydarzyło się w domu Potterów.
- Jak to interpretować? - mruczała dalej odwracając kartkę do góry nogami.
- Nie wiem, ale zrobiłaś sobie kleksa na nosie - roześmiała się Orla, rada, że ma okazję do zmiany tematu.
- No, fantastycznie - mruknęła Selena przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze w drzwiach szafy.
- Ładnie się urządziłaś, panienko... - skarciło ją jej własne odbicie.
- Gdyby to chociaż był ten atrament zmieniający kolor... - westchnęła. - Tatuuuusiuuuuu...!
Selena chciała wybiec z pokoju, ale w drzwiach wpadła na Dumbledore'a, który akurat chyba chciał sprawdzić co takiego robią jego wychowanice, że w domu jest tak cicho.
- Zobacz co mi się znowu stało - powiedziała Selena z wyrzutem w głosie gdy tylko minął jej szok.
- Chłoszczyść! - powiedział Dumbledore celując różdżką w nos Seleny po czym usiadł na brzegu łóżka Orli.
Orli przemknęło przez myśl, że " Chłoszczyść ! jest najczęściej używanym w ich domu zaklęciem.
- Stało się coś? - zapytała w końcu bacznie obserwując opiekuna.
- Właściwie nic - odpowiedział spokojnie patrząc na dziewczynkę znad okularów.- Tylko będziemy musieli się na trochę rozstać...
- Jak to rozstać?! - wykrzyknęła Selena rozlewając atrament na starannie wygładzony pergamin.
- Muszę wyjechać na kilka dni w pilnej sprawie - wyjaśnił Dumledore machając różdżką i sprawiając, że atrament z powrotem znalazł się w buteleczce. - Nie chcę was męczyć podróżą.
- Tak, i niby kto się nami zajmie w tym czasie? - warknęła Selena wbijając oburzony wzrok w opiekuna. - Tylko nie mów, że ciocia Minerwa. Z nią się nawet porozmawiać nie da.
- Myślałam, że lubisz ciocię Minerwę - wtrąciła Orla. - Przez ostatni rok non stop wślizgiwałaś się do niej na lekcje.
- Lubię, ale nie tak bardzo, żeby zostać z nią sam na sam, aż na kilka dni...
- Ja nie zniosłabym kolejnego pobytu u pani Figg. To Surrey w zeszłym roku wcale mi się nie podobało - mruknęła Orla.
- Nie, Nie zostaniecie ani z Minerwą, ani z Arabellą - powiedział z uśmiechem Dumbledore.
- To z kim? - zapytała zaskoczona Selena. Obie panie były ich stałymi... "opiekunkami".
- Z ciocią Bathildą? - wtrąciła Orla.
- Z ciocią Motycja? - w głosie Seleny zabrzmiała nutka nadziei, ale Albus Dimbledore wciąż kręcił głową.
- Tylko nie mów, że z babcią Lorien? - jęknęła Orla. - To już bym wolała, żeby babcia Walburga zmartwychwstała.
Tak, "babcię Walburgę" Orla widziała raz w życiu. Matka jej ojca nie zrobiła na niej dobrego wrażenia, ale z całą pewnością wolała ją od Lorien Luvieaux.
- Tylko nie mów, że ze Snapem - poprawiła siostrę Selena. - On puszy się jak jakiś przerośnięty nietoperz. Aż dziw bierze, że nie ma błon miedzy palcami...
-Nie, nie... - śmiał się coraz bardziej rozbawiony Dumbledore, ale też zapewne zadowolony z tego, że jest najbardziej ukochaną przez dziewczynki osobą. - Zostaniecie z...
Rozległ się dzwonek do drzwi. Orla w momencie znalazła się przy oknie.
- Augusta Longbottom - oznajmiła zrezygnowanym głosem, gdy zobaczyła przed drzwiami wysoką, dystyngowaną postać trzymająca za rączkę małego, pulchnego chłopca.
- Mamy zostać z panią Longbottom? - wykrzyknęła Selena zrywając się na równe nogi. - I z Neville'm?
- Nie, nie, skądże...- zaśmiał się Dumbledore. - Augusta tylko postanowiła nas dzisiaj odwiedzić. Uważa, że Nevillowi dobrze zrobi przebywanie w towarzystwie dzieci, które zapowiadają się na świetne czarownie. A tuż po pełni zajmie się wami Remus.
- Ach, a jak tak to w porządku - odpowiedziała Selena z powrotem zabierając się do przerwanego zajęcia.
- Bądźcie tak miłe i zejdźcie za chwilę na dół... I Selena... Postaraj się być dzisiaj milsza dla Neville'a - rzucił przez ramie Dumbledore wychodząc z pokoju dziewczynek.
- Chodź - powiedziała Orla zakręcając atrament i stawiając go na biurku.

- Cześć Neville - syknęła złośliwie Selena, gdy zeszły na dół i zastały w przedpokoju brązowowłosego chłopca. - Chcesz się... bawić?
- Nie - odpowiedział przerażony Neville. - Z tobą nie.
- No co ty? Przecież ostatnio było tak fajnie...
- Sel - Orla kopnęła siostrę w kostkę.
- No dobra. Już do...
- Jak się miewacie moje drogie? - w drzwiach salonu pojawiła się babcia Neville'a.
- Doskonale - odpowiedziała szybko Orla ściskając dłoń, którą w jej stronę wyciągnęła pani Longbottom, równocześnie po raz drugi starając się dyskretnie kopnąć Seleną.
- Bior... Fantastycznie - zmieniła tok wypowiedzi Selena, gdy Orli udało się w końcu dosięgnąć jej nogi.
- Zapraszam do pokoju - usłyszeli głos Dumbledore'a. - Herbata jest już gotowa.
- Doskonale - powiedziała Augusta Longbottom zaganiając przed sobą dzieci do pokoju.
- Wyobraź sobie, Dumbledore, że już za tydzień nasz Neville kończy osiem lat - powiedziała gdy w końcu usiadła i wzięła do ręki filiżankę. - A zdaje się jakby dopiero wczoraj przyszedł na świat. Jak ten czas ucieka... Neville, zaproś Orlę i Selenę na urodziny.
- Zaaszam as a moe uiny - wydusił Neville wstając z przerażoną miną.
- Eee, co mówisz?- zapytała Selena słodko trzepocząc rzęsami i aż podskoczyła gdy dostała od Orli kuksańca. - Ależ oczywiście, że przyjdziemy.
- Moje drogie - zwróciła się do dziewczynek pani Longbottom - może oprowadzicie Neville'a po okolicy. On tak dawno tutaj nie był.
- Wspaniały pomysł - rozpromieniła sie Selena. - Chodź Neville.
Gdy Neville wyszedł z domu z miną skazańca nawet Orla z trudem powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem.
- To dokąd idziemy? - zapytał mrużąc oczy od słońca.
- Do domu Potterów nie chcesz iść, co? - zapytała Selena Orlę ignorując chłopca.
Orla pokręciła głową.
- No to idziemy tam - czarnula wskazała na dom wznoszący się na wzgórzu za Doliną Godryka. - Tam po drugiej stronie pagórka mają super czereśnie, a ten mugolski... dentysta, który tam mieszka nigdy się nie wścieka jak sobie ich trochę "pożyczymy".
- Tak. I musimy przejść koło domu Potterów - zaśpiewała Orla.
- Kogo? - zapytał cicho Neville tak, żeby Selena nie usłyszała.
- Potterów - powtórzyła. - Selena ostatnio ma na ich punkcie obsesję.
- Dumbledore pozwala wam chodzić samym? - zapytał Neville gdy ruszyli drogą prowadzącą za miasteczko.
- Od jakiegoś czasu tak - odpowiedziała Orla. - Chyba uznał, że ciężko mu będzie utrzymać nas na smyczy.
- Raczej uznał, że na własnych doświadczeniach nauczymy się więcej niż z książek - wtrąciła Selena.
- Tak, na przykład jak nie wpadać w panikę w kryzysowej sytuacji...
- Te podziemne lochy to wcale nie była moja wina...
- Ale spanikowałaś.
- Ty, a jakby tak Neville'a...
- Nawet o tym nie myśl - przerwała szybko Orla, a złośliwy uśmieszek spełzł z twarzy Seleny. - Dobrze wiesz, że mamy go pilnować.
- Myślałby kto, że to on jest starszy...
- Mi babcia nigdy by nie pozwoliła chodzić samemu... - wtrącił smutno Neville ignorując wcześniejszą wymianę zdań między koleżankami.
- I trudno jej się dziwić - syknęła Selena. - UWAŻAJ!
Niestety krzyknęła za późno i Neville wpakował się w kreci dołek.
- No właśnie o to mi chodziło - podsumowała gdy Orla pomagała chłopcu wstać.
- Ale wiesz, ta córeczkę dentysty chętnie bym kiedyś zabrała do tych lochów - wróciła do tematu Selena, gdy pagórek zrobił się bardziej stromy.
- Oj przestań, ona jest całkiem sympatyczna - skarciła siostrę Orla.
- Jasne. Nigdy nie chciała się z nami bawić, nawet w piaskownicy - przerwała jej Sel. - Ciągle tylko siedzi z nosem w książkach.
- Ale zawsze jest dla ciebie miła - upierała się ta druga. - W przeciwieństwie do pozostałych dzieci, które się ciebie boją.
- Ja im nic nie zrobiłam.
- Ja o tym wiem - powiedziała delikatnie Orla - ale się przed nimi popisujesz.
- Jak uważasz.
Słońce było już wysoko na niebie gdy w końcu cała trójka wspięła się na wzgórze. W taki dzień jak ten z pagórka, na którym wznosił się dom państwa Granger roztaczał się wspaniały widok na okolicę. W dole widać było czerwone dachy kolorowych domków Doliny Godryka, a z drugiej strony widniały ruiny zamku. Wszystko to otaczała migocząca w promieniach słońca rzeka.
- No to kto wchodzi na drzewo? - zapytała Selena odwracając wzrok od roztaczającego się krajobrazu i kierując się w kierunku drugiej strony wzgórza. - Nie, Neville, ty nie.
- Co to za ruiny tam daleko? - zapytał Neville gdy piętnaście minut później Orla zeskoczyła z drzewa z kieszeniami pełnymi czereśni.
- No i będzie dużo prania - podsumowała Selena lądując na pupie obok siostry i rozcierając sobie pośladki.
- Ten zamek z drugiej strony dolinki? - zapytała Orla.
- Tak.
- To zamek Godryka Gryffindora - odpowiedziała.
- Kogo? - zdumiał się Neville.
- Godryka Gryffindora - powtórzyła znudzonym głosem Selena pakując do ust garść czereśni. - Neville... Co ty wiesz o Hogwarcie?
- Że to szkoła dla młodych czarodziejów, że wy tam mieszkacie i że nie wiadomo czy jestem dość magiczny, żeby tam pójść... - wyrecytował chłopiec do swoich trampek. - Tam mówi babcia.
- Twoja wiedza wprost mnie powala - podsumowała kwaśno Selena.
- A wiesz kto założył Hogwart? - zapytała łagodnie Orla chyba po raz setny tego dnia dając Selenie kuksańca co spowodowało, że także w jej kieszeniach część czereśni została rozgnieciona.
Neville pokręcił przecząco głową.
- Dlaczego mnie to nie dziwi... - pokręciła głową Selena siadając na trawie tak, aby w oddali było widać Zamek Godryka. - No to zacznijmy od początku... Ponad tysiąc lat temu...
- Nie wiadomo dokładnie, w którym roku, ale na pewno w czerwcu - wtrąciła Orla.
- Dziękuję ci bardzo. - Selena rzuciła jej ostre spojrzenie. - A więc około tysiąc lat temu, w czerwcu, w tamtym zamku, w rodzinie czarodziejów czystej krwi urodził się syn, któremu dano na imię Godryk.. Niedługo później jego ojcu, który zawsze marzył o nauczaniu magii młodych czarodziejów, zaproponowano pracę w Alexandryjskiej Wszechnicy Wiedzy Magicznej. Cała rodzina Gryffindorów przeniosła się więc do Egiptu. Tam Godryk zdobył wiedzę magiczną i jako młody mężczyzna wrócił do Wielkiej Brytanii.
- Mówią, że najbardziej ciągnęła go tutaj nie tyle chęć poznania rodzimych terenów, co dochodzące go słuchy o miejscowości w pobliżu magicznego lasu zamieszkałej wyłącznie przez czarodziejów - mimo wszystko uzupełniła wypowiedź siostry Orla. - Pewnie liczył, ze pozna jakichś innych ciekawych czarodziejów...
- Jeśli tak to na efekty nie musiał długo czekać - przerwała jej Selena. - Podobno krótko po przybyciu do Hogsmeade poznał w gospodzie pewnego młodzieńca, Salazara Slytherina.
- Oboje mieli podobne cele - wtrąciła Orla. - Slytherin i Gryffindor chcieli szerzyć widzę magiczną wśród dzieci brytyjskich czarodziejów.
- Tiara Przydziału opowiedziała nam, że...
- Jaka Tiara Przydziału? - zainteresował się nagle Neville.
- Taki stary kapelusz czarodzieja, który przydziela uczniów do poszczególnych domów w Hogwarcie - wyjaśniła pospiesznie Selena. - I nie przerywaj mi jak mówię.
- Do jakich domów? - dziwił się dalej Neville.
- Widzisz Neville - rozpoczęła Orla tonem przedszkolanki tłumaczącej wyjątkowo opieszałemu dziecku, że jeden plus jeden to dwa. - W Hogwarcie uczniowie zaraz po przybyciu do szkoły przydzielani są do poszczególnych domów. Te domy to Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw i Hufflepuff. Tak się nazywają, ale do tego wrócimy później, ok?
- Ok - przytaknął głową chłopiec.
- Więc skoro już wyjaśniliśmy sobie to i owo to mogę kontynuować - parsknęła Selena. - Tiara Przydziału powiedziała nam, że Slytherin i Gryffindor bardzo się ze sobą zaprzyjaźnili. Zgadzali się w niemal we wszystkim i wkrótce postanowili założyć szkołę magii na wzór tej Alexandryjskiej. Rozjechali się po Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu nauczycieli. W tym czasie Salazar Slytherin poznał słodką i delikatną Helgę Huffepuff, a Gryffindor słynącą z mądrości młodą czarownicę, Rovenę Ravenclaw.
- Wspólnie z nimi przy pomocy magii odbudowali zamek Hogwart w pobliżu Hogsmeade - nie wytrzymała Orla - i stworzyli w nim pierwszą w Europie Szkołę Magii i Czarodziejstwa.
- Tak więc jakieś tysiąc lat temu powstał nasz Hogwart. Jego założycielami byli Salazar Slytherin, Rovena Ravenclaw, Helga Hufflepuff i...
- Godryk Gryffidnor - mruknął Neville uderzając się ręką w czoło.
- Brawo! - zawołała Selena dość nieudolnie udając radość.
- Tych czterech magów ramię w ramię walczyło o podniesienie poziomu wiedzy magicznej wśród młodych czarodziejów. Jednak z czasem wszystko się zmieniło - mówiła Orla nie zwracając uwagi na sarkazm Seleny. - Zwłaszcza Slytherin i Gryffindor bardzo się od siebie oddalili. Mówi się, że to dlatego, że Godryk coraz więcej czasu spędzał poza Hogwartem wyszukując nowych uczniów, a Salazar pomału przejmował władzę w szkole na wyłączność, ale ja myślę, że było jeszcze coś więcej... Coś o czym się nie mówi... Mimo wszystko założyciele Hogwartu udawali, że wszystko jest w jak najlepszym porządku...
- Tylko, że pewnego dnia w Hogwarcie rozpętała się burza - z taką miną jakby sama ta myśl przyprawiała ją o dobry humor.
- Burza? - na twarzy Neville'a pojawiło się przerażenie. - Masz na myśli wojnę?
- Coś koło tego - powiedziała zdawkowo Orla. - Oficjalnie mówi się, że kiedy pewnego dnia Godryk Gryffindor wrócił z kolejnej podróży po Wielkiej Brytanii z listą nowych uczniów, Salazar Slythern nagle oświadczył, że nie ma zamiaru uczyć dzieci pochodzących z rodzin mugolskich...
- Rozwinęła się straszna awantura między założycielami, podobno poszły nawet w ruch różdżki, , a efekt był taki, że podzielili Hogwart nacztery części - mówiła Selena.
- Gryffindor w swojej części uczył odważnych i prawych bez względu na pochodzenie - wtrąciła Orla.
- Slytherin tych, którzy są sprytni i przebiegli i pochodzą z rodzin magicznych - dodała Selena. - Hufflepuff wiernych i pracowitych...
- A Rovena Ravenclaw mądrych i inteligentnych - dokończyła Orla gdy Selena przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza. - Teraz wszyscy spędzali tyle samo czasu w Hogwarcie co poza nim i właściwie wszystko mogłoby być w porządku gdyby nie Slytherin. Salazar nie mógł znieść tego, że Hufflepuff i Ravenclaw poparły Gryffindora w tym, że "czystość krwi" nie ma żadnego znaczenia i nadal przyjmowały do szkoły dzieci mugolskie. Wywołał więc w szkole kolejną awanturę, w której udało mu się skłócić ze sobą pozostałą trójkę założycieli.
- Efekt był taki - zaczęła Selena patrząc w przestrzeń -że stworzono Tiarę Przydziału, aby to ona przydzielała uczniów do domu i specjalne pióro, które od razu po urodzeniu wpisuje na listę małych czarodziejów, którzy w przyszłości mają się stać uczniami Hogwartu.
- A ponieważ Slytherinowi mimo wszystko nie udało się przekonać pozostałych założycieli, że wiedza magiczna należy się tylko dzieciom czarodziejów - powiedziała Orla wstając - to na zawsze opuścił szkołę. A do Hogwartu zgoda już nigdy nie powróciła.
Po tych słowach mała dziewczynka w poplamionych czereśniami krótkich jeansach ruszyła w dół wzgórza ku Dolinie Godryka nawet nie zwracając uwagi na to czy przyjaciele ruszyli za nią. Nagle poczuła się jakby starsza, a końcu zrozumiała co znaczyły słowa, które nie dawały spokoju Selenie, tylko czy Selena będzie w stanie to zrozumieć: "... o przemocy, która rozbiła ich rodzinę...".
Wyślij prywatną wiadomość
Przeskocz do forum:
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?
RIGHT