Dom:Ravenclaw Ranga: Redaktor Żonglera Punktów: 1008 Ostrzeżeń: 0 Postów: 259 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Okej, więc byłam. Rewelacji się nie spodziewałam i rzeczywiście, nie było. Film nie był na najwyższym poziomie, ale ogólnie przyjemny i mi się podobał. Nawet bardzo. Fakt, gra aktorska dosyć marna (szczególnie Kristen). Było kilka śmiesznych scen, wiele pozmieniano, jeszcze więcej w ogóle wycięli. Ale myślę, że ogólnie film jest dobry ot tak, na poprawę nastroju lub wypad ze znajomymi do kina.
__________________
Nie zależy mi na pieniądzach i na sławie, chcę być tylko doskonała. Marilyn Monroe.
Dom:Slytherin Ranga: Minister Magii Punktów: 2090 Ostrzeżeń: 1 Postów: 394 Data rejestracji: 25.08.08 Medale:
Maaaarzę tylko i wyłącznie o tym, aby jak najszybciej obejrzeć ten film!!
Już go polubiłam ;p Nie ma to jak szukanie recenzji z pokazówek. Ale już myślę, że to będzie taki nawet fajny film. Tylko trochę Pattinson mi nie pasuje. Hm.. ;p Ale da się przeżyć.
Edytowane przez Ariana dnia 13-12-2008 21:39
Dom:Gryffindor Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1467 Ostrzeżeń: 0 Postów: 685 Data rejestracji: 15.12.08 Medale: Brak
Cee napisał/a:
Fabuła... niegdyś byłam pod jej wielkim wrażeniem, uważałam, że przebija "Harry'ego Pottera". Ale jakoś mi się otworzyły oczy i choć może autorka książek coś tam wymyśliła, to nie jest to tak zawiłe i powalające, jak w HP.
Tak również było ze mną. Miałam obsesję na punkcie 'Zmierzchu', ale doszłam do wniosku, że ta książka nigdy nie przebija HP. To już tak kultowa opowieść, że dłuuugo jeszcze będzie królować. HP jest oprawiona we wszelkie szczegóły i jest tam tajemniczość i zaskoczenie, którego brakuje "Zmierzchowi'. Jeśli chodzi o film too nie mogę się na jego temat wypowiedzieć, gdyż nie oglądałam go.
Dom:Slytherin Ranga: Wybitny Uczeń Punktów: 652 Ostrzeżeń: 0 Postów: 83 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Żal mnie w dupe ściska, matka klawiature wyrywa ale musze to napisać.
CO ONI DO CHOLERY ZROBILI Z TYM FILMEM?
Wybaczcie, ale to jedno co mi się ciśnie na usta.
Fabuła- ja rozumiem że idealna ekranizacja nie jest możliwa, ale żeby aż tak? Już nawet HPiZF jest lepszy pod tym względem.
Akotrzy-ughfhgfhgjfd%#@#! A najbardziej to Bella. Pfu, Kristen. Te ząbki Kristen, jej wieśniackie ubranka, zachowanie, i marna gra. Bogowie. Jasper porażka. Zniewieściały do bólu. W dodatku taki niewyraźny ;> Carlise. Wygląda jakby go wyjeli na żywca z Madame Thousand( dobrze napisałam?). Był fatalny. Jacoba przemilcze, bo nie dosć, że go nie lubię, to Taylor dał ciała z uśmiechem blend-a-med.
Film ratują jak dla mnie cudowne Esme, Rosalie i Alice. Esme idealna, Rosalie z charakterkiem, a Alice to każdy wie Pattison? Ujdzie. Bo przystojny jest.
Muzyka- ajć. Chyba najgorszy soundtrack jaki mogli wypuścić. A to dziwne, zeby ani jedna piosenka z całego filmu mi sie nie podobała. A tu proszę.
Hmm. Ogólnie przed filmem mam z góry ustawioną recenzję. Najczęściej kierowaną przez "film". Rzadko zdarza się, żeby negatywna opinia "filmu" mnie zmieniła. Tu jednak nie czytałam zadnej recenzji. I sama stwierdziłam że film był beznadziejny. Co chwila spoglądałam na zegarek i przecierałam oczy z niedowierzania.
Krótko? Dla mnnie to było jak splecionych kilka odcinków 'soap opera'. Katherine się nie sprawdziła.
__________________
Hilsonka.
Wilsonka.
Alanholiczka.
+
Carla Bruni.
Potrafię dochować tajemnicy. Nikomu nie powiedziałem, że Wilson nadal moczy się w nocy
House
"Różnica pomiędzy seksem i śmiercią polega na tym, że kiedy będziesz umierał, nikt nie będzie się śmiać z ciebie, że robisz to sam."
niezawodny Woody
Dom:Ravenclaw Ranga: Zwycięzca TT Punktów: 264 Ostrzeżeń: 1 Postów: 67 Data rejestracji: 21.12.08 Medale: Brak
Najpierw poszłam na film potem przeczytałam książkę i siostra ściągnęła torrentami film. Jak go oglądnęłyśmy to tylko co chwila leciały komentarze "to przecież nie było tak!" itd. Mimo wszystko film mi się podobał, ale zmienili sporo rzeczy i dodali jakieś kompletnie nowe.
Dom:Slytherin Ranga: Czwartoroczniak Punktów: 216 Ostrzeżeń: 0 Postów: 59 Data rejestracji: 20.12.08 Medale: Brak
Czytałam książkę, pfu, książki z tej serii i przyznam, że potem oglądając ten film, byłam cholernie zawiedziona. Aktor grający Edwarda czasami kiepsko odgrywał go. A Kristen... Ta już w zupełności mi nie pasowała, odkąd tylko zobaczyłam zwiastun. W filmie ledwo przecierpiałam jej marne aktorstwo. Czasami nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać.
Jasper wyszedł tak sobie, ale aktor, który go odgrywa jest prześliczny.
Carlisle... Błyszczący, przylizany, okropny. Zupełnie nie pasował mi na lekarza, przy którym nie może się skupić prawie każda pielęgniarka.
Esme inaczej sobie wyobrażałam, ale większych zastrzeżeń nie mam. Alice - cudeńko. Promyk, który zatajał beznadziejne aktorstwo reszty osób z filmu. Rosalie wcale taką pięknością nie była, ale przypasowała mi.
Czyli podsumowując, aktorstwo w większości beznadziejne. Wiele scen z książki wyciętych, wiele przemieszań fabuły. Czasami aż mała parodia - chciałoby mi się rzec.
Mam nadzieję, że nie zepsują równie bardzo Księżycu w Nowiu. Mogliby chociaż wywalić Kristen z obsady.
__________________
Bez cierpienia nie ma prawdziwej radości.
[alt]
Należę do klubu Johnny'ego Deppa.
[/alt]
Last Christmas
I gave you my heart,
But the very next day
You gave it away.
Merry Christmas drogi Gościu
Edytowane przez Alice Evithe dnia 21-12-2008 18:59
Dom:Ravenclaw Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1492 Ostrzeżeń: 0 Postów: 216 Data rejestracji: 27.08.08 Medale: Brak
Byłam na pokazie przedpremierowym z chłopakiem i 2 koleżankami. Im się podobało, nawet bardzo, a mi nie. Dlaczego? Bo jako jedyna z nas czytałam książkę. Po pierwsze. Nic nie wkurza mnie w adaptacjach, jak zmienianie faktów.
Kelnerka miała być ładna... MIAŁA. Bella kupiła książkę o Quileckich legendach w księgarni w Port Angeles...litości! Bella i Charlie jedzą codziennie w restauracji...eee - bez komentarza. I ta głupia śmierć przyjaciela Charliego... po prostu brak mi słów. Nie umiem nawet sensownie tego opisać, bo gdy sobie przypominam ten film to mnie coś trafia. Po drugie. Gra aktorska, czy też odejście od kanonu postaci.
Angela - o maj gasz... masakra. Ona miała być cichą i miłą dziewczyną, która dobrze rozumiała się z Bellą. Ja natomiast odebrałam ją jak drugą Jessice.
Rosalie. Wydawała mi się sztuczna i muszę jednak przyznać że nie jest żadną pięknością. Chociaż MIAŁA nią być.
Jasper. Sam aktor bardzo mi pasował. Do czasu. Gdy zobaczyłam jaką minę ma niemal w każdym ujęciu... Aż mi się chciało śmiać.
Carlise. Do gry nie mam większych zastrzeżeń, ale jak on wyglądał Tona tapety na twarzy i to od razu było widać. Makijażyści mogli się bardziej postarać.
Bella. Gra na amatorskim poziomie, jak w przedstawieniach szkolnych. Nie podobała mi się i to bardzo. Niestety coś czuję że zagra we wszystkich czterech częściach.
Edward. To że sobie go inaczej wyobrażałam to inna bajka. W niektórych scenach był sztuczny, ale ogólnie zagrał o wiele lepiej od Kristen.
Na szczęście, Alice, Emmet, Esme i Charlie byli świetni ;D
Po trzecie. Niestety muszę to powiedzieć, ale film był nudny. Jedyne sceny które mi się podobały to gra w bejsbola i scena w studiu baletowym. Bardzo mało plusów jak na tak długi film...
Bardzo czekam na ten film ale już w recenzjach czytałam, że zaprowadzono dość dużo zmian i to w miarę widocznych. Mam nadzieję jednak, że film mnie nie rozczaruje 9nie miałam jeszcze okazji obejrzeć)
__________________
Dom:Hufflepuff Ranga: Opiekun Hufflepuffu Punktów: 3271 Ostrzeżeń: 0 Postów: 27 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Ja jakoś w mózgu oddzieliłam film od książki. Przykro mi to stwierdzić ale jako wizualny przekaz tej książki ten film jest po prostu zerem. Tylko niektórzy aktorzy pasowali mi do swoich postaci. W sumie po opisach w książce najgorzej pasuje Jasper(miny ma po prostu przekomiczne), Carlisle(nie zwala nóg, a powinien) i Jessica(jest taka nienaturalna w niektórych momentach że aż boli). Co do głównych postaci to Bella pasuje do postaci ale jej gra aktorska jest słaba, filmowy Edward za to jest bardzo fajny jak się uśmiecha ale żaden ideał
Ogólnie w filmie najbardziej zabrakło mi tych potyczek słownych w stołówce, ironii Belli, jej poświęcenia dla ojca (gotowanie itd.), więcej Alice oraz bardziej złośliwej Rosalie.
Muszę przyznać że odwiedziny Belli w domy Cullenów były fajne ale niestety dość krótko to trwało. Cały film w ogólnym zarysie ma etapy nudy i akcji za przemian. Żałuje że wprowadzili aż tyle zmian, ale gdy oddziela się film od książki efekt nie jest taki kiepski. Tak czy inaczej myślę że warto obejrzeć. Ja mam tylko nadzieję że New Moon wyjdzie im o wiele lepiej i nie zmienią za dużo.
__________________
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny; Są one na kształt prochu
zatlonego, Co wystrzeliwszy gaśnie"Szekspir R&J
"Zegar uderzył raz jeszcze. Słońce doszło zenitu." New Moon
And you're singing the songs
Thinking this is the life
And you wake up in the morning and your head feels twice the size
Where you gonna go? Where you gonna go?
Where you gonna sleep tonight?
Dom:Ravenclaw Ranga: Skrzat domowy Punktów: 22 Ostrzeżeń: 0 Postów: 5 Data rejestracji: 09.01.09 Medale: Brak
Aaaa więc... Film sam w sobie nie najgorszy, ale w porównaniu z książką rzeczywiście cienko. Co jeszcze? Ah, no tak... Aktorzy... Rob w roli Edzia - może być, Kristen w roli Belli - żal Co do reszty to w sumie do zniesienia... Tylko czarnoskóry Laurent i blond Victoria... No i Edzio powinien chyba wyglądać na najmłodszego z chłopaków, tymczasem to Jasper zdaje się być najmłodszy... Dziwne, ale cóż, żadna filmowa adaptacja nie może się równać z książką...
EDIT:
Jakieś refleksje?
__________________
Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość jak i przyszłość.
Dom:Ravenclaw Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1432 Ostrzeżeń: 1 Postów: 332 Data rejestracji: 14.10.08 Medale:
No, więc ja przyznam - w sobotę w kinie byłam i się zakochałam. Bogu dzięki, najpierw obejrzałam film, a potem przeczytałam książkę, więc nie zawiodłam się ekranizacją
Powiem tyle - wszyscy gadali o Zmierchu, och, ach, jakie to cudowne, zajefajne, bombastyczne, ą, ę, super. chciałam być fajna i za każdym razem, gdybym słyszała połączenie "świetny" i "Zmierzch", odpowiadałabym: bleee. Na dodatek, pomagał mi fakt, że Pattisona nie lubiłam i baaaaardzo nie spodobał mi się w roli Cedrica, więc z podniesioną głową szłam na seans, nie mogąc się doczekać, kiedy zwymyślam przyjaciółki i ich głupie zauroczenie jakąśtam bzdurną historią o wampirach.
Tia. Początek był nudny. Na prawo moja (już zauroczona czarem filmu) przyjaciółka, spięta, jakby to był koniec filmu, a nie jego nużący początek. Kręciłam tylko głową i co chwile szeptałam jej głupawe teksty prześmiewające historię biednej, niechcianej i niekochanej Belli, tak o, dla sportu. Ale Edzia jeszcze nie było. A potem sie pojawił. "To Edward Cullen" - wyjaśniła mi jakaśtam Jessica, pseudo-przyjaciółeczka Belli. "Nieziemsko przystojny..."
W tym momencie całe kino mogło podziwiać moje głośne kwiiiiiiiik. Opanowałam się zaraz i dusiłam śmiech w sobie. ON, że niby ON, ma być NIEZIEMSKO PRZYSTOJNY? Ha, ha, dobre sobie. Tym czasem moja przyjaciółka tylko westchnęła, a przy moim prawym uchu usłyszałam tylko: "Ach, Edwarrrrrrd..." Pokręciłam nosem z niezadowoleniem i przyjrzałam się, co właściwie ta moja (wiecznie sceptycznie nastawiona do jakichkolwiek postaci fikcyjnych) przyjaciółka w nim widzi. Po jakiejś minucie stwierdziłam, że owszem, jest brzydki, ale nie do tego stopnia jak mi się wydawało na początku. W sumie, jest znośny... Taki niezły nawet, da się przełknąć. Ma łądne oczy, a właściwie, soczewki. W sumie fajny facet. Podoba mi się jego głos. Ma zabawny uśmiech. Fajny uśmiech. Szkoda, że mój Kamil (nota bene, jeszcze na długo przed uświadomieniem sobie, że istnieje taka seria książek, nazywałam go "swoim Wampirkiem", ale teraz, patrząc na to inaczej...) tak się nie uśmiecha. Przystojny ten Edward. W sumie, fajnie byłoby mieć takiego Edzia. Taa. Kurczę. On jest bossssski.
Edwarrrrrrd...
A potem wciągnęła mnie fabuła *.*
Powiem szczerze, że książka i tak bardziej mi się podoba. Ale to raczej oczywiste. Póki co, jestem jeszcze zaczarowana czarem Twilight i innych części i zarywam noce, czytając po kryjomu *.*
Dodany dnia 26-01-2009 20:07
Edziu vel. Szminka-którą-dobrała-mi-charakteryzatorka-jest-do-d*py
Ach, jak ja Pattisona nie lubiłam! NIENAWIDZIŁAM. Ale mniejsza o to, tyle razy o tym pisałam, że już się nie będę powtarzać ; d
W każdym bądź razie, Robert baaaaaaaaaaaaaaaardzo miło mnie zaskoczył. Postać Edwarda, którą wykreował, jest po prostu niesamowita. Bałam się, że będzie przypominać głupawego Diggory`ego, bo jako właśnie jego kojarzyłam Roba, ale nie... Edward w jego wykonaniu jest niesamowity.
Jedyny mały minusik - czasem miałam wrażenie, że Edward nie myśli Robert czasem tak patrzył, jakby był niedorozwinięty albo odpływał myślami gdzieś daleko, daleko... ; D ale to w sumie też fajne było.
Perełka: Moment, w którym się przedstawia, po długiej nieobecności. Jego mimika niesamowita. Mhrrr...
Bella vel. Jestem-bledsza-od-mojego-chłopaka-wampira
No, cóż. Kirsten Steward.
Jako sama w sobie nie zwraca uwagi. Przeciętna gra aktorska. Bella mi się podobała, ale nie zawdzięcza tego aktorce - po prostu lubię Bellę. Sama Kirsten w Belli była niezauważanla.
No i bya zdecydowanie za blada. wystarczy choćby przyjrzeć się scenie z mojego avatara - kto jest bledszy, ona czy wampir? ; d
Carlisle vel. Momentami-jestem-przystojniejszy-od-mojego-syna
Tia. Bosko. <3
Taki Carlisle ma być. Jest doskonały. Świetnie dobrany aktor, który nie zagrał, ale wykreował doktorka C. I tak, uważam, że momentami był fajniejszy niż Edziu ; d Ale może dlatego, że nie miał tak wyrazistych rysów twarzy jak jego filmowy synuś.
Esme vel. Czy-ktoś-w-ogóle-zauważył-mnie-w-tym-filmie?
Ja nie.
A jak się przyjrzałam, to stwierdzam, że jest be. Nie taka miała być Esme. Esme miała mieć delikatniejsze rysy twarzy. Malutka. Drobniuśka. Be.
Alice vel. Co-ja-takiego-zrobiłam-że-nic-nie-robiąc-i-tak-wszyscy-mnie-pokochali?
Nic oO'
Alice po prostu była Alice. Aktorka owszem, umiała się w nią wcielić, ale nic więcej. Spodobała mi się postać, którą grała, ale sama aktorka tyko ją odtworzyła. Z pozytywnym skutkiem, to fakt, ale nic więcej. Tak, jak w przpadku Kirsten, jest zamało Ashley w Alice. I za mało Alice w Ashley.
James vel. Napaleniec [;D]
Aktor jest ładny. Naprawdę. Ale w filmie jest, według mnie, obleśny ;D
Ale tak miało być. Doskonale spełnił swoją rolę. Był oblechem, bo miał być 'the bad guy'. Udało mu się. Niach niach.
Emmet vel. Jestem-słodki-ale-byo-mnie-za-mało-w-filmie
Oj, tak. Właściwie, w filmie ledwo co go zauważyłam. Za mało Emmeta w Emmecie. A aktor - boski. Mimo, że miał tylko kilka chwil, aby się pokazać, widać było, że Emmetem jest. I będzie. I super. ; d
Jasper vel. Miałem-przypominać-lwa-a-wyglądam-jak-niedorobiony-kociak
Tia. Jasperka z filmu zapamiętałam jako troszkę niedorobionego. Jego fryzura mnie... Ech. Nieważne.
A gdy czytałam książkę i dotarłam do momentu opisu Jaspera... Było tam napisane coś w stylu, że przypominał lwa. LWA? Oo
Perełka: Oh, well, I think we can handle that.
Rosalie vel. Miałam-być-najpiękniejsza-ale-mi-nie-wyszło
Ble.
Brzydal.
Jak na wampira, oczywiście. Miała być najpiękniejsza. A urodą przewyższa ją nawet Jessica... Hm. Nie postarali się.
Ale aktorka, jak już nie zważamy na aparycję, spisała się nieźle. Zagrała Rosalie. I to dobrze zagrała.
Charlie vel. To-co-Bells-pooglądamy-razem-mecz?
Ach. Niach. Och. Niach. <3
Charlie by naprawdę boski. Dokładnie taki Charlie miał być.
Perełka: Przyprowadź go tu. (łapie za strzelbę.)
Victoria vel. Mam-futerko-i-nie-zawaham-się-go-użyć
Ach. W sam raz na Victorię. Świetna. Już się jej nie mogę doczekać w NM!
Jacob vel. Mam-coś-dziwnego-z-nosem-i-doczepili-mi-go-głowy-koński-ogon
Ech. Taki brzydki był w filmie.
A nawet ładny w rzeczywistości.
Jako Jacob spisał się nieźle. Taki Dżejkołbowaty.
Bogu dzięki, w następnej części zetnie włosy. Uff.
Laurent vel. Jestem-bladym-murzynem
Ach. No właśnie.
Murzyn?
Ale akcent miał świetny. I ogólnie - od razu, jak go zobaczyłam, to go polubiłam. ; d
No, to chyba tyle. ; D
Co prawda zostali mi jeszcze tacy jak Angela (świetna!), Jessica (tia...), Mike (doskonały jak na Mike`a), Eric (coo? TO jest Eric? oO'Oczko, Billy (idealnie dobrany), czy Renee (niewiele miała do gadania), ale szkoda mi czasu, bo i tak bym niewiele napisała na ich temat ; D
__________________
Suhak Nieczysty Absolutnie
zaraz dżemkę sobie utnie
i będzie kląskać z supermocą
jak to inne suhaki mogą i chcą.
- Medżik Dżemik, 15 III 2009 godzina 154:28
Hm, jakby ktoś był zainteresowany nowym forum dla początkujących pisarzy lub poetów, to zapraszam na PW. Może Mirriel to to nie jest, ale napewno coś dobrego z tego wyjdzie ;P Także - pisarze, do piór (klawiatur)! I po adresik na PW.
Dom:Gryffindor Ranga: Auror Punktów: 2497 Ostrzeżeń: 1 Postów: 565 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Yhm, yhm...
Jak wszyscy, to ja też.
Muszę przyznać, że pójdę za ciosem. Zrobili z tego filmu *piiiiiip!* (tu wstawić ulubiony wyraz, który oddaje tę porażkę). Primo: obsada.
Kristen Stewart jako Bella. Bleh. Nie, nie, nie. Ani trochę nie mogłam się do niej przyzwyczaić. Moja wyobraźnia odwzorowała jej postać lepiej podczas czytania książki.
Pattinson - ujdzie w tłumie. W książce Edward był olśniewający i nieziemsko przystojny. W filmie - ot, przeciętny.
Dalej...
Alice, Esme, Charlie - tu nie mam zastrzeżeń. Szczególnie w przypadku Alice aktorka została świetnie wybrana.
Rosalie - hm, Reed dobrze się spisała, ale jakaś znowu olśniewająca to ona nie była...
Jasper - Jeżu Koczasty i Boru Szumiący! Najgorzej wybrany - zbyt zniewieściały, nie miał takiego "pazura", a, moim zdaniem, powinien.
Carlisle - *strzela focha*. Porażka totalna. Może i do książkowego opisu pasował, ale mnie się nie spodobał ani trochę. Blee.
Jacob: poza tym, że tego szczerze nie znoszę, to jeszcze ten aktorzyna go schrzanił... Jak jeszcze raz zobaczę ten uśmiech a'la Blend a med, to... Coś zrobię. Coś...
Emmet: nie! Wyszedł jak tępawy żul rodem z mojego osiedla...
Secondo: plusy.
Jedziemy: śliczne plenery. Te lasy naprawdę mi się spodobały. Alice. W miarę wciągający.
Tertio: minusy.
Hm, latający Edward, scena wysysania jadu, przeinaczanie faktów z książki i parę innych, mniej istotnych rzeczy.
Ogólne odczucia na temat filmu mam mieszane: niby nawet mi się podobało, ale nie jest to zrobione tak, jakbym chciała.
__________________
[alt]
"Jeśli mówisz do Boga, jesteś religijny, jeśli Bóg mówi do ciebie - jesteś psychiczny" - House ;**
Dom:Slytherin Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1801 Ostrzeżeń: 3 Postów: 503 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Książki czytam. Film również mam zamiar obejrzeć. Mam nadzieję, że nie będzie taki zły. Fabuła jest świetna, według mnie. Obsada - jeszcze lepsza. Robert jest idealny do roli Edwarda. Kristen też pasuje do Belli.
__________________
Dom:Hufflepuff Ranga: Właściciel Pamiętnika Punktów: 105 Ostrzeżeń: 0 Postów: 27 Data rejestracji: 14.01.09 Medale: Brak
Książki nie czytałam, acz mam zamiar.
Byłam na filmie już ze dwa razy, bo się przyjaciółka uparła i nie mogłam jej odmówić. I szczerze mówiąc, nie zachwycił mnie. Spodziewałam się czegoś bardziej oryginalnego, a to wszystko wyszło takie przeciętne, jak na mój gust. Zaś sama w sobie postać Belli tak mnie denerwowała... w sensie - była zbyt sztywna.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Prefekt Gryffindoru Punktów: 431 Ostrzeżeń: 2 Postów: 268 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Mi się podoba. Jest w moim stylu Książkę też czytałam. Denerwuję mnie tylko, że on ją odpycha i naglę w jednym dniu wieeelka miłość. Według mnie powinno to być trochę inaczej albo bardziej rozwinięte. Ale ogólnie mi się podoba.
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Gracz Quidditcha Slytherinu Punktów: 132 Ostrzeżeń: 0 Postów: 19 Data rejestracji: 22.10.08 Medale: Brak
Film widziałam... fabuła, cóż oddaje treść książki... choc jest tam troche pomieszanych faktów (ale to się zawsze zdarza...xD)... ale jakoś brakuje mi w tym filmie tego tak zwanego "czegoś"...
I twierdze że książka jest sto razy lepsza... xDDD
Co nie zmienia faktu że film mi się podoba... xD
__________________
"Przyjacielem jest ten, kto wie wszystko o tobie i nie przestaje cię kochać."
Dom:Gryffindor Ranga: Młody Czarodziej Punktów: 778 Ostrzeżeń: 1 Postów: 38 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Na samym wstępie muszę napisać - nie czytałem ani jednej z książek tworzących sagę "Zmierzchu". Ba, wybierając się wczoraj do kina na ową produkcję, nie miałem pojęcia co mnie czeka - praktycznie nie znałem fabuły, a zdecydowałem się na seans jedyni ze względu na bardzo często pojawiające się na Hogsmeade wzmianki na temat - krótko mówiąc chciałem sprawdzić o czym mowa. W związku z tym moja opinia na temat filmu samego w sobie (nie jako adaptacji) będzie możliwie obiektywna, a więc po kolei...
Przyznam się, że "Zmierzch" okazał się dla mnie wielkim, pozytywnym zaskoczeniem. Mimo całej swojej niewiedzy w temacie, spodziewałem się głupiutkiego, łzawego i naiwnego filmu dla nastolatek o niskim przedziale wiekowym, natomiast uraczony zostałem przyjemnym w odbiorze, świeżym spojrzeniem na "vampire movies" oraz piękną historią o potędze miłości. Oczywiście jak to bywa w tego typu obrazach, fabuła była moim zdaniem ciut naiwna i wywoływała déjà vu, ale mimo wszystko film absolutnie dał radę...
Świetne operowanie światłem i zdjęcia tworzące właściwy moim zdaniem klimat i oddające specyfikę stany Waszyngton. Bardzo dobrze pomyślany montaż - z jednej strony monotonny, oddający szkolną rzeczywistość, a z drugiej dynamiczny, szybki niczym... natura wampira. Trudno jednoznacznie orzec ile w tym wszystkim bezpośredniej zasługi pani reżyser Catherine Hardwicke, ale zaryzykuję stwierdzenie, że zdała egzamin i decyzję o kręceniu kolejnej części cyklu przez nielubianego przez mnie Chrisa Weitza, uważam za niezrozumiałą.
Do aktorów też specjalnych zarzutów nie mam - być może ulegnie to zmianie, kiedy przeczytam książkę i będę miał konkretny punkt odniesienia do gry aktorskiej. Robert Pattison zrobił na mnie dobre wrażenie, gdyż okazał się aktorem, który wnosi coś do każdej swojej kreacji. Spodziewałem się, że jego interpretacja postaci Edwarda Cullena nie będzie się specjalnie różniła od tej Cedrika Diggory'ego, natomiast on pozytywnie mnie zaskoczył. Mimika, ruchy, sposób mówienia - wszystko to przystosował do roli wampira i tylko fizjonomia przypominała mi jego kreację z "Czary Ognia" - to się chwali! Jego ekranowa partnerka Kristen Stewart wypadła nieco gorzej. Jakkolwiek nie byłaby opisana jego książkowa bohaterka - zdecydowanie była zbyt introwertyczna. Może to po prostu kwestia nadinterpretacji swojej roli, a może się czepiam... Do pozostałych członków obsady specjalnych uwag nie mam - ewentualne plusiki należą się Peterowi Facinelli (Carlisle Cullen ) oraz Billy'emu Burke'owi (Charlie Swan).
Na koniec jeszcze kilka słów o ścieżce dźwiękowej... Odkrywcza ona z pewnością nie była, bowiem składała się po prostu ze znanych i lubianych kawałków popularnych w ostatnich latach kapel. Gdybym w najmniejszym nawet stopniu nie poważałbym tych zespołów - pojechałbym po soundtracku niemiłosiernie, ale tak się jednak nie stanie... Utwory przypadły mi do gustu, w miarę rozsądnie zostały umiejscowione w filmie, a na absolutne brawa zasługuje fragment meczu baseballa w wykonaniu Cullenów, kiedy to pobrzmiewają dźwięki "Supermassive Black Hole" Muse..."Live Out All The Rest" (Linkin Park) podczas napisów końcowych też niczego sobie.
Co tu dużo mówić... "miłość może być wieczna" - i tego się trzymajmy, bo bez wątpienia jest ona potęgą, jest ona pięknem i siłą twórczą, która wiele może przemóc i z wieloma przeciwnościami wygrać. Ten film przedstawił to w bardzo prosty i ujmujący sposób. No, a poza tym zachęcił mnie do sięgnięcia po książkowy pierwowzór ;>
Edytowane przez Liondragon dnia 25-01-2009 12:03
Dom:Gryffindor Ranga: Sługa Czarnego Pana Punktów: 1185 Ostrzeżeń: 0 Postów: 210 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Widzę, że większości osób, które książkę czytały, film się nie podoba... Ja będę oryginalna - mnie się podobał. ;]
Uważam, że to całkiem niezła ekranizacja. Mimo tego, że sporo istotnych faktów zostało zmienionych albo po prostu pominiętych, to fabuła książki została całkiem nieźle oddana.
Jeśli chodzi o aktorstwo i postacie, to nie mam większych zastrzeżeń. Chociaż nie mogłam się powstrzymać od śmiechu oglądając miny filmowego Jaspera. Poza tym trochę zawiodłam się na Alice. Nieco inaczej sobie ją wyobrażałam, podobnie jak Carlisle'a. Chyba najlepiej z całej wampirzej ekipy oddana została postać Rosalie, która z Emmetem tworzyła udany, wg mnie, duet. No i Esme. W dodatku przekonałam się do Pattisona i myślę, że jednak całkiem fajnie prezentował się jako Edward. Muszę też przyznać, że Kristen jako Bella również spisała się nieźle, a oglądając film pomyślałam, że tak właśnie mogłaby wyglądać i zachowywać się Bella.
Szkolni przyjaciele Belli, może poza Jessicą i Mikem, byli kiepsko dobrani. A jeśli chodzi o Taylora Lautnera, czyli Jacoba,to wprost nie mogę się doczekać jak wypadnie w kolejnych ekranizacjach. Na razie do Jake'a z Książyca w Nowiu czy z Zaćmienia mu brakuje, ale liczę, że podrośnie i zmężnieje, bo ma potencjał. ^^
Po tym filmie naprawdę nie spodziewałam się wiele. Myślałam, że ze Zmierzchu zrobią totalny chłam bez jakiejkolwiek wartości dla naiwnych nastolatek, a czytając Wasze komentarze utwierdzałam się w tym przekonaniu. Dlatego moje nastawienie było negatywne. Jakże miło byłam zaskoczona, gdy po kilkunastu minutach wcale nie chciałam wyłączyć filmu, a zamiast tego zaczął mnie wciągać.
Nie wiem w zasadzie z czego wynika też moje aż nadto pozytywne nastawienie do aktorów. Może sprawiło to to, że chcąc nie chcąc, przez te kilka miesięcy zdążyłam się z nimi oswoić i przyzwyczaić do takiego uosobienia bohaterów książki.
Poza tym całkiem niezły jest soundtrack. Może Kołysanka Belli nie powaliła mnie na łopatki (bo według mnie nie przypomniała w ogóle kołysanki), ale za to Supermassive Black Hole czy muzyka w momencie, gdy Edward idzie za Bellą do lasu, bardzo mi się podobają.
Podsumowując jestem pozytywnie zaskoczona i uważam, że jeśli ktoś książki nie czytał, to Zmierzch może naprawdę się podobać. Zresztą tym, którzy czytali tez może, czego przykładem jestem ja. ;d
Dom:Slytherin Ranga: Gracz Quidditcha Slytherinu Punktów: 116 Ostrzeżeń: 0 Postów: 41 Data rejestracji: 31.10.08 Medale: Brak
Mi też się film podobał, pomimo tych wszystkich błędów
Najśmieszniejszy jest moment kiedy Esme mówi " Molto Bene"
Hahaha. Może Esme jest fanką Doctora Who
Bella i Edek -mogą być. Ja tam polubiłam Jaspera, chociaż miał wyglądać nieco inaczej. Tylko Laurent mi nie pasował, no i włosy Victorii, które miały być rude (ale za to miała fajne futerko. Ciekawe z czego było...może z niedźwiedzia? ). Reszta, szczególnie Cullenowie, mi pasują. Bardzo polubiłam też Jamesa.
Bardzo podoba mi się piosenka Supermassive black hole(teraz często tego słucham)
Najbardziej podobał mi się mecz, to, jak przyszli Laurent, James i Victoria, scena w szkole baletowej i to jak pod sam koniec filmu Bella tańczyła z Edkiem, a Victoria ich obserwowała :>
__________________
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.