Dom:Ravenclaw Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1432 Ostrzeżeń: 1 Postów: 332 Data rejestracji: 14.10.08 Medale:
Kurczę, Smarkerus. *chlip, chlip* Ale powróćmy do rzeczywistości. Rozdział super, ale podejrzewam, że pani Pomfrey dostała ataku zimnej furii, że jej dwie podopieczne tak po prostu wyszły sobie ze Skrzydła Szpitalnego (; Czekam na dalej.
__________________
Suhak Nieczysty Absolutnie
zaraz dżemkę sobie utnie
i będzie kląskać z supermocą
jak to inne suhaki mogą i chcą.
- Medżik Dżemik, 15 III 2009 godzina 154:28
Hm, jakby ktoś był zainteresowany nowym forum dla początkujących pisarzy lub poetów, to zapraszam na PW. Może Mirriel to to nie jest, ale napewno coś dobrego z tego wyjdzie ;P Także - pisarze, do piór (klawiatur)! I po adresik na PW.
- Mel, nie śpij - odezwała się Lily, potrząsając przyjaciółką.
- Daj mi święty spokój - mruknęła Melissa.
- Trzeba się było wczoraj nie włóczyć po nocach - stwierdziła ruda. - A tak w ogóle, to gdzieś ty wtedy była?
Blondynka uniosła głowę i spojrzała na Lily z zakłopotaniem.
- Eee... nieważne - bąknęła i z powrotem oparła głowę na rękach. - A zresztą i tak nie wypaliło.
Ruda westchnęła. Nie drążyła tematu dalej, ponieważ wiedziała, że i tak niczego więcej od przyjaciółki nie wyciągnie. Rozejrzała się po Wielkiej Sali, która powoli zaczynała pustoszeć. Zostało zaledwie paru uczniów, którzy i tak już zbierali się do wyjścia.
- Chodź - mruknęła Lily w stronę Mel - bo spóźnimy się na eliksiry.
Blondynka jęknęła, ale posłusznie wstała i z niechęcią zarzuciła plecak na ramię. Dziewczyny ruszyły w stronę wyjścia. Szybkim krokiem przemierzyły korytarze i już po chwili znalazły się w lochach przed klasą eliksirów. Spóźniły się.
Lily zastukała w drzwi, a gdy usłyszała stłumione "Proszę", pchnęła je i weszła do środka.
- Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie - powiedziała, zwracając się do Slughorna.
- Ależ niepotrzebnie. - Profesor uśmiechnął się do niej dobrotliwie. - Niech panienki usiądą.
Ruda chwyciła Mel za rękaw i pociągnęła na koniec klasy, do ostatniej ławki.
- A więc dzisiaj, jak już mówiłem, będziemy pracować w grupach dwuosobowych - powiedział Slughorn. - Każda grupa wylosuje eliksir, który uwarzy, a ta, która poradzi sobie najlepiej otrzyma dokładnie dwadzieścia cztery godziny szczęścia do podziału.
Lily wytrzeszczyła oczy na nauczyciela.
- On chyba żartuje - szepnęła.
- Czemu? - spytała Mel. Wyglądała, jakby nie połapała się, o co chodzi.
- Dwadzieścia cztery godziny szczęścia - syknęła ruda. - Szczęścia, rozumiesz? Nie słuchałaś na poprzedniej lekcji?
- A czy ja ci wyglądam na osobę, która słuchała na poprzedniej lekcji? - warknęła blondynka.
- A więc ci powiem. Tu chodzi o Felix Felicis. - Lily zawiesiła głos, spodziewając się jakiejś reakcji ze strony przyjaciółki.
Ale żadnej reakcji nie było. Mel nadal patrzyła na nią z miną osoby, która nie bardzo wie, o co chodzi jej rozmówczyni.
- Cholera jasna! - zdenerwowała się ruda. - Czy ty czasem słuchasz na tych lekcjach? Felix Felicis to inaczej eliksir szczęścia!
- Aha - mruknęła blondynka obojętnie. - To przyda się.
Lily przewróciła oczami. Mel najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jaką wartość ma ten eliksir.
Ruda rozglądnęła się dookoła. Slughorn dzielił właśnie uczniów na pary, ku ich niezadowoleniu łącząc zawsze Ślizgona z Gryfonem. Lily skrzywiła się z niesmakiem. Nie bardzo jej się to podobało.
- Panno Shelmerdine. - Profesor podszedł do ławki dziewczyn. - Panna niech pracuje z... - Nauczyciel urwał, zmarszczył czoło i rozejrzał się po klasie. - A niech będzie pan Nott.
Lily spojrzała na przyjaciółkę. Melissa wyglądała, jakby ktoś trzasnął ją w twarz.
- Ale ja... ja nie będę pracować z tym idio... znaczy się... z nim - wyjąkała.
Slughorn uniósł wysoko brwi.
- Ależ panno Shelmerdine - powiedział. - Myślę, że znakomicie będzie się wam razem pracowało.
Mel już otwierała usta, by zaprzeczyć, gdy Lily kopnęła ją w kostkę.
- Przestań - syknęła jej do ucha. - To nie obrona. Slughorn będzie uczył nas też w następnej klasie.
Blondynka spojrzała na nią z niezdecydowaniem, ale w końcu kiwnęła głową i naburmuszona ruszyła w stronę Notta. Stanęła około dwa metry od niego i założyła ręce na piersi. Lily z trudem powstrzymała się od śmiechu.
- A panna, panno Evans, niech będzie w parze z panem Snape`em.
Śmiech uwiązł rudej w gardle.
- Że... jak? - wystękała.
- No proszę, proszę, niech moi dwaj najlepsi uczniowie będą w jednej grupie - zachęcił profesor.
Lily gapiła się na niego z otwartymi ustami, nie ruszając się z miejsca. Ona ma pracować Severusem? Jak Slughorn mógł jej to zrobić!?
Dziewczyna zerknęła na Melissę, na twarzy której odbił się wyraz tryumfu. Ruda zazgrzytała zębami.
- A nie mogę być z Nottem? - spytała, zwracając się do Slughorna. - W końcu Mel nie chciała z nim być w grupie...
Profesor spojrzał na blondynkę.
- W zasadzie to można by was zamienić, skoro tak bardzo tego chcecie...
- Nie! - wrzasnęła nagle Mel, doskakując do Notta. - Ja mogę być z Teodorem. On jest taki... eee... fajny, że mogę z nim pracować - dodała i, ku najwyższemu zdumieniu klasy, złapała go za rękę.
Nott spojrzał na nią z konsternacją. Wyglądał, jakby chciał się odsunąć. Blondynka najwyraźniej to zauważyła.
- Zamknij dziób i się uśmiechaj - syknęła, kopiąc go w kostkę.
- No więc dobrze - oświadczył Slughorn, najwyraźniej niczego nie zauważając. - Panno Evans, proszę do pana Snape`a.
Lily westchnęła i powlokła się w stronę Severusa. Rzuciła szkolną torbę obok jego ławki. Zerknęła ze złością na Melissę, która po odegraniu scenki odskoczyła od Notta jak oparzona i teraz zawzięcie wycierała rękę o szatę, przy okazji rzucając przyjaciółce spojrzenie pod tytułem: "Widzisz, jak ja się dla ciebie poświęcam!?".
Lily pokręciła głową z dezaprobatą i, nie odzywając się do Snape`a ani słowem, zaczęła rozpakowywać plecak. Gdy podręcznik i wszystkie potrzebne przybory znalazły się na ławce, rozejrzała się dookoła. Teraz dopiero zauważyła, jak fatalnie podzielił ich nauczyciel. Syriusz i Mulciber mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami z dwóch przeciwnych krańców stołu. Ruda była przekonana, że gdyby można było zabijać wzrokiem, któryś z nich po krótkim czasie padłby bez życia. Lily przeniosła spojrzenie na Pettigrewa, który zerkał ze strachem na zwalistą Ślizgonkę, z którą miał nieszczęście znaleźć się w grupie. Tylko Potter wydawał się kompletnie nie zainteresowany swoim partnerem. Co prawda Wilkes rzucał mu mordercze i pełne pogardy spojrzenia, ale okularnik był zbyt zajęty rzucaniem morderczych i pełnych pogardy spojrzeń Severusowi, żeby to zauważyć.
- No więc zaczynamy - powiedział Slughorn.
Lily z westchnieniem zabrała się za krojenie kwiatów hibiskusa potrzebnych do sporządzenia eliksiru zmniejszającego ból. Starała się nie zwracać najmniejszej uwagi na Snape`a, co było dosyć trudne ze względu na jego bliskość.
- No przestań się w końcu boczyć.
Ruda podniosła wzrok na Severusa.
- Że jak? - spytała.
- Co ty na to, żebyśmy się w końcu pogodzili?
Lily wbiła zdumione spojrzenie w chłopaka, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Pogodzić się czy nie?
Nagle ozwało się pukanie do drzwi. Ruda szybko spojrzała w tamtą stronę. Drzwi otworzyły się powoli i do klasy weszła profesor McGonagall.
- Przepraszam, panie profesorze - powiedziała. - Czy mogłabym pana na chwilę prosić?
Slughorn zerknął na kobietę z zakłopotaniem, ale kiwnął głową, tym samym zgadzając się.
- Panno Evans i panno Meddle, proszę pilnować porządku. - Profesor uśmiechnął się w stronę prefektów, po czym wyszedł z klasy za nauczycielką transmutacji.
- Hej, Smarkerusie! - wrzasnął Potter, zaledwie tylko drzwi się zamknęły. - Chcesz pasztetu dyniowego?
Gryfon wyciągnął coś z kieszeni, zamachnął się i rzucił. Pasztecik przeleciał przez klasę i uderzył Severusa w głowę, odbijając się od niej i wpadając do stojącego przed nim kociołka.
Lily poczuła jak ze złości krew odpływa jej z twarzy.
- Potter! - syknęła, po czym, rzuciwszy srebrny nóż na deskę do krojenia, ruszyła w stronę chłopaka.
Uwaga całej klasy skupiła się teraz na rozwścieczonej pani prefekt. Ruda miała to gdzieś. Teraz chciała tylko zamordować Jamesa Pottera w wyjątkowo bolesny sposób.
- Daj to! - warknęła przez zaciśnięte zęby, wyciągając otwartą dłoń w jego stronę. - No, dawaj! - dodała natarczywiej, widząc, że chłopak nie pali się do oddania pasztecików.
Potter westchnął i wyciągnął z kieszeni woreczek z pasztetami. Jednak nie oddał go Lily, tylko uniósł wysoko nad głowę. Ruda zazgrzytała zębami i wyciągnęła do góry rękę. Z zażenowaniem stwierdziła, że jest za niska na to, by dostać.
- Do diaska, dawaj to! - wrzasnęła.
- Sama sobie weź. - James uśmiechnął się głupkowato.
Ruda w ostatniej chwili powstrzymała się przed tym, żeby nazwać go jakimś trafnym epitetem. Wspięła się za to na palce i oparła o niego. Dostała. Jednak Potter nie puścił siatki. Lily pociągnęła. Woreczek przerwał się, rozsypując paszteciki po klasie. Dziewczyna zaklęła szpetnie. Parę z nich wpadło do kociołka Wilkesa.
Nagle Lily usłyszała stłumiony okrzyk. Odwróciła się gwałtownie.
- O jasna... - wyszeptała.
Dom:Ravenclaw Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1432 Ostrzeżeń: 1 Postów: 332 Data rejestracji: 14.10.08 Medale:
Fantazjo, boskie! Im dłużej czytam twoje Dzieło, tym bardziej się wciągam. Naprawdę, piszesz b-o-s-k-o. Mam nadzieję, że kiedyś Ci dorównam (;
A co do rozdziału - niech się cholera pogodzi ze Smarkiem! *chlipa w kącie* Bo to dobry chłopak był (; (chociaż, szczerze mówiąc, nie wyobrażam ich sobie razem... ale mu się należy, o czym, niestety, dowiedzieć się mogliśmy dopiero, jak umarł) Pozdrawiam i czekam na dalej (;
__________________
Suhak Nieczysty Absolutnie
zaraz dżemkę sobie utnie
i będzie kląskać z supermocą
jak to inne suhaki mogą i chcą.
- Medżik Dżemik, 15 III 2009 godzina 154:28
Hm, jakby ktoś był zainteresowany nowym forum dla początkujących pisarzy lub poetów, to zapraszam na PW. Może Mirriel to to nie jest, ale napewno coś dobrego z tego wyjdzie ;P Także - pisarze, do piór (klawiatur)! I po adresik na PW.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Ooo... chyba się pomyliłam wcześniej, bo też już czytałam. I następne chyba też. Ale mniej-więcej gdzieś koło tego rozdziału ; p
Oczywiście cudownie, boskie i wgl. cud, miód i ... paszteciki ; ]
Świetnie było, pisz dalej ; )) A z innej beczki fajny masz Fantazjo podpis. Lool.
No, to czekam na kolejne części.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 11:15
Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5038 Ostrzeżeń: 0 Postów: 355 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Ooo! Ciekawa jestem, co tam się stało : D
Bardzo fajny rozdział, jak zwykle : P Moje zdanie na temat Twojego FF już znasz, więc pozwól, że nie będę się powtarzać.
Pozdrawiam.
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 300 Ostrzeżeń: 0 Postów: 85 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
A, czytałam rozdzialik już wcześniej. Dawno nie komentowałam... ale chciałam, żebyś wiedziała, że czytam. Z wypiekami na twarzy. Jak zwykle super
__________________
W imię magii, gorzkiej wiedzy z drzewa dobrego i złego
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Jestem ciekawa, co zobaczyła Lily, bo już nie pamiętam. Rozdział jak zawsze zgrabny, dokładny, bezbłędny. Co ja mam jeszcze napisać? Czekam na kolejny rozdział!
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
Lily poczuła jak gniew zaczyna pulsować jej w żyłach.
- Black, opuść ten kociołek na ziemię! - krzyknęła. - Ale to już!
Syriusz roześmiał się tylko i dalej lewitował kociołek, ścigając nim Snape`a, który uciekał przed nim, raz po raz rzucając przez ramię jakieś zaklęcie.
- BLACK! - wrzasnęła ruda prawie błagalnie.
Ale Black nadal jej nie słuchał. Było wyraźnie widać, że znęcanie się nad Severusem sprawia mu niebywałą przyjemność. Śmiał się w głos za każdym razem, kiedy udało mu się wylać na głowę Snape`a chociaż kroplę eliksiru znajdującego się w kociołku. Lily rozejrzała się z rozpaczą po klasie. Nikt nie palił się do pomocy. Ślizgoni stali, przyglądając się całej sytuacji z szerokimi, obrzydliwymi uśmiechami na twarzach, Pettigrew chichotał nerwowo, a Potter rechotał jak głupi. Ruda przeniosła wzrok na Melissę, która w najlepsze obgryzała paznokcie i sprawiała wrażenie, jakby wszystko inne niewiele ją obchodziło. Lily poczuła złość. Wiedziała, że gdyby przyjaciółka tylko chciała, powstrzymałaby Blacka. Nagle spojrzenie rudej padło na Lupina, który opierał się o swoją ławkę i unikał patrzenia na to, co robi jego przyjaciel. Teraz Lily nie czuła już złości. Teraz czuła wściekłość. Zaciskając pięści tak mocno, że paznokcie wbiły jej się boleśnie w wewnętrzną stronę dłoni, ruszyła w stronę Remusa.
- Ty... - warknęła i dźgnęła go palcem w pierś. - Ty... ty... ja cię kiedyś zamorduję!
- E... co? - spytał chłopak, mrugając oczami.
- E... co? - przedrzeźniła go Lily z sarkazmem. - E, nico! Może byś choć raz mi pomógł?! Chociaż jeden jedyny raz!
Lupin spojrzał na nią tępo, po czym ze wstydem spuścił wzrok.
- Nie no, ani krztyny daru przekonywania!
Lily i Remus szybko przenieśli spojrzenia na zmierzającą w ich stronę Melissę.
- Co za debil podpowiedział Dumbledore`owi, żeby zrobić cię prefektem? - mruknęła blondynka, przewracając oczami i minęła ich, poprawiając włosy.
Ruda zaniemówiła ze zdziwienia, śledząc wzrokiem przyjaciółkę, która szła w kierunku Blacka.
- Syriuszku! - zawołała nagle Melissa.
Huncwot spojrzał na nią, unosząc wysoko brwi.
- Taak? - spytał podejrzliwie.
- Syriuszku, wiesz jak ja bardzo cię kocham... - Mel zatrzepotała kokieteryjnie rzęsami.
Klasa zamarła, obserwując ze szczerym zaciekawieniem tą sytuację. Kociołek zatrzymał się w powietrzu, a stojący pod nim Snape wbił podejrzliwy wzrok w Melissę.
- Och, wiem aż za dobrze - powiedział Black z ironią. - Ale wiesz... ja już z tobą nie będę.
Blondynka skrzywiła się lekko. Najwidoczniej nie pasowała jej ta odpowiedź.
- A to dlaczego? - spytała, opierając splecione dłonie o ramię chłopaka i patrząc mu głęboko w oczy.
- Bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki - odparł Syriusz. - A do takiej wzburzonej i pełnej pułapek jak ty, to nie powinno się wchodzić w ogóle.
Mel wyglądała jakby ktoś trzasnął ją w twarz. Ale trwało to zaledwie parę sekund i po chwili dziewczyna przybrała z powrotem poprzedni wyraz twarzy.
- Ale ja i tak nadal uważam, że jesteś najprzystojniejszym chłopakiem w szkole - powiedziała.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Doskonale wiedziała, że przyjaciółka udaje. Zresztą od początku ta rozmowa wydawała się jej dziwnie sztuczna, prawie uprzejma.
- No to fajnie - stwierdził Black. - Ale teraz powiedz mi, czego ode mnie chcesz?
- A czy ja muszę od razu czegoś chcieć? - zdziwiła się Mel. - Nie mogę być po prostu miła?
Syriusz prychnął.
- Taa, jasne... Ty miła tak po prostu... Mhm... - mruknął z powątpiewaniem.
- No dobra, dobra. - Blondynka dała za wygraną. - Spuść ten kociołek na podłogę, bo widzisz, jaki bałagan robisz...
Mel zatoczyła ręką okrąg, wskazując na porozwalane wszędzie ingrediencje, porozlewany eliksir i poprzewracane stoły.
- Wiedziałem - westchnął Black. - Ale niestety, przy całej sympatii, którą do ciebie odczuwam, nie mogę tego zrobić - dodał zjadliwym tonem.
- No to spróbujemy inaczej - powiedziała Melissa i zaczęła grzebać w kieszeni.
Po chwili wyszarpnęła z niej różdżkę.
- Widzisz to? - spytała blondynka takim tonem, jakby zwracała się do kilkuletniego dziecka. - To jest różdżka. I jeśli zaraz nie opuścisz tego kociołka na podłogę, to ja nie będę bawić się w jakieś głupie czary-mary, tylko po prostu wsadzę ci to jedenaście cali w twoje szanowne cztery litery.
Mel pomachała patykiem przed oczami Syriusza, który popatrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Przez klasę przebiegł szmer rozbawienia.
- Oj, Mela - jęknął Black. - Nie żartuj sobie...
Blondynka prychnęła.
- A o ile zakład? - spytała.
Huncwot wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Melissa uśmiechnęła się do niego figlarnie, po czym odwróciła w stronę klasy.
- A więc kto się zało... - Blondynka urwała nagle, po czym czmychnęła w tłum.
Lily przeniosła spojrzenie na to, co tak bardzo zaniepokoiło Mel. W drzwiach stał profesor Slughorn i rozglądał się po klasie z wyraźnym przerażeniem.
- Black, masz szlaban - oznajmił dziwnie słabym głosem, patrząc na porozrzucane byle gdzie jego cenne ingrediencje. - I, na litość Boską, przestań lewitować ten kociołek! Jest źle - przemknęło Lily przez myśl. Bardzo źle.
- A teraz rozejść się - powiedział zmęczonym tonem profesor. - Koniec lekcji.
Cała klasa rzuciła się w stronę drzwi w obawie, że nauczyciel zmieni zdanie.
- Panno Evans, może pani na chwilę zostać?
Lily zesztywniała, słysząc głos Slughorna. Zerknęła na niego ze strachem. Czyżby chciał czynić jej wyrzuty za to, że nie dopilnowała klasy?
Ale profesor najwidoczniej nie miał nawet takiego zamiaru. Wyciągnął tylko z szaty dwie malutkie flaszeczki i podał je rudej.
- Proszę - odezwał się. - Z powodu tej nieprzyjemnej sytuacji, która miała tu miejsce, nie ma zwycięzców, więc postanowiłem dać Feliks Felicis dwóm moim najlepszym uczniom. Liczę, że odda pani jeden flakonik panu Snape`owi?
Lily pokiwała głową, czując ogromną ulgę.
- Dziękuję panu bardzo - powiedziała i wyszła z klasy.
Za drzwiami czekała już na nią Mel. Blondynka spojrzała na dwie flaszeczki tkwiące w jej dłoni.
- Dał ci tego Fiksa? - spytała ze zdziwieniem.
Ruda parsknęła śmiechem.
- Feliksa - poprawiła.
Mel machnęła ręką
- Obojętne - stwierdziła, po czym obie dziewczyny ruszyły w stronę wieży Gryffindoru.
- Żartujesz?
Lily pokręciła głową.
- To czysta prawda - powiedziała.
Melissa zmarszczyła czoło, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Mam pomysł - oznajmiła nagle.
Ruda uniosła pytająco brwi.
- Nie dawajmy tego Smarkowi. - Mel uśmiechnęła się, jakby była dumna z tego pomysłu. - To szczęście przyda się nam dużo bardziej niż jemu...
- Melissa! - wykrzyknęła Lily zgorszonym tonem.
Przyjaciółka wzruszyła ramionami.
- No o co ci chodzi? - spytała. - Co z oczu to z serca...
- Obiecałam, że oddam, to oddam - wyjaśniła ruda. - Zrozumiano?
Mel przewróciła oczami.
- Lily, weź mnie nie dołuj - powiedziała. - Taka okazja, a ty z niej nie chcesz skorzystać!
Ruda spojrzała na przyjaciółkę z dezaprobatą.
- Nie no... Tiarze Przydziału coś się pomieszało, gdy cię przydzielała - stwierdziła. - Ty ani trochę nie pasujesz do wizerunku Gryfona.
Mel mlasnęła z niesmakiem.
- No wiesz... Tiara Przydziału głupia nie jest. Chyba się zorientowała, że gdyby przydzieliła do jednego domu mnie i Virginię Meddle, to wkrótce szkoła utraciłaby co najmniej jednego ucznia, bo byśmy się tam nawzajem próbowały pozabijać.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- Co racja, to racja - westchnęła.
Edytowane przez Fantazja dnia 22-10-2008 15:23
Dom:Ravenclaw Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1432 Ostrzeżeń: 1 Postów: 332 Data rejestracji: 14.10.08 Medale:
Brawo, rozśmieszyłaś mnie, i to pozytywnie (; Rozmowa Syriusz-Melissa warta literackiego Nobla! I czemu, do jasnej Anielki, piszesz takie krótkie te rozdziały?! HMM?
Pisz jak najszybciej kolejną część! (;
__________________
Suhak Nieczysty Absolutnie
zaraz dżemkę sobie utnie
i będzie kląskać z supermocą
jak to inne suhaki mogą i chcą.
- Medżik Dżemik, 15 III 2009 godzina 154:28
Hm, jakby ktoś był zainteresowany nowym forum dla początkujących pisarzy lub poetów, to zapraszam na PW. Może Mirriel to to nie jest, ale napewno coś dobrego z tego wyjdzie ;P Także - pisarze, do piór (klawiatur)! I po adresik na PW.
Lily przewróciła się na drugi bok. Jeszcze się nie obudziła, ale jednak już nie spała. Ktoś usilnie przeszkadzał jej w ponownym zaśnięciu, miotając się po pokoju. W końcu ruda nie wytrzymała, otworzyła oczy i odchyliła zasłonę.
- Melissa, uspokoisz się? - wymamrotała sennie do przyjaciółki, która wytrzepywała wszystko ze swojego kufra na podłogę.
- Zgubiłam pergamin - jęknęła na to blondynka, po czym z rezygnacją opadła na podłogę i oparła głowę o krawędź kufra.
- A od czego jest Accio? - spytała Lily, ziewając głośno.
- Accio na niego nie działa - odparła Mel z rozpaczą.
- Znając życie, znajdzie się, kiedy już nie będzie potrzebny - odezwał się z drugiej strony pokoju głos Dorcas.
- O, to ty nie śpisz? - Blondynka spojrzała w kierunku szatynki, która teraz odsłoniła kotarę.
- A kto by w takim hałasie spał? - mruknęła Dorcas. - Ale ja i tak nie śpię już od dawna.
- A czemu? - zapytała Lily.
- No bo dziś wyjeżdżam, nie? - warknęła z rozdrażnieniem szatynka.
- Dziś? - zdumiała się Mel. - Ale... ale jak to?
- Tak to. Mówiłam wam przecież, że wyjeżdżam zaraz po Sumach. A dziś ostatni dzień egzaminów.
W dormitorium zapadło milczenie. Dorcas wbiła smutny wzrok w baldachim nad swoim łóżkiem, a Lily i Mel wbiły smutny wzrok w nią. Ruda poczuła się okropnie. Jak to teraz będzie bez Dorcas? Zawsze były razem. Od drugiej klasy zawsze razem jechały z Londynu do Hogwartu i z powrotem. A teraz? Teraz mogą o tym zapomnieć.
- Ale Doruś... - przytłaczającą ciszę przerwała w końcu Melissa. - Ty się nie martw. Za rok znowu będziemy razem.
Blondynka podeszła do przyjaciółki i usiadła w nogach jej łóżka.
- A kto to wie? - burknęła Dorcas.
- No wiesz co! Obiecałyśmy ci przecież. - Mel objęła dziewczynę przyjaźnie. - Mamy całe trzy miesiące na zaplanowanie twojej wielkiej ucieczki. Uda nam się.
- Zobaczymy - westchnęła szatynka.
Blondynka uśmiechnęła się tylko.
- Dobra, ubierzmy się i chodźmy na śniadanie, bo za dwie godziny egzamin z obrony - oznajmiła, po czym pozbierała z podłogi swoje szaty i poszła do łazienki.
Lily odetchnęła, starając się uspokoić, po czym zerknęła na swoją kartę egzaminacyjną. Na górze widniały wielkie, napisane drukowanymi literami słowa:
OBRONA PRZED CZARNĄ MAGIĄ
STANDARDOWA UMIEJĘTNOŚĆ MAGICZNA
Ruda przeczesała palcami włosy i spojrzała na pierwsze pytanie.
1. Czym różni się inferius od ducha?
Lily pokręciła głową z zadowoleniem. To pytanie było banalne. Dziewczyna pochyliła się nad pergaminem. Pióro zawisło zaledwie cal nad arkuszem. I nagle ruda stwierdziła, że nie wie, co ma napisać. Zmarszczyła czoło. Jeszcze godzinę temu to pamiętała. Tuż przed egzaminem to powtarzała. No przecież nie mogło jej wszystko wylecieć z głowy!
Lily jęknęła i z rozpaczą zerknęła na siedzącą zaledwie ławkę dalej Melissę. Przyjaciółka uśmiechała się szeroko do swojego arkusza i już po chwili pochyliła się nad nim i zaczęła pisać. Nagle dziewczyna uchwyciła spojrzenie rudej.
- Dziesiątka - powiedziała bezgłośnie.
Ruda przeczesała wzrokiem kartkę.
10. Podaj pięć oznak, po których można rozpoznać wilkołaka.
Lily parsknęła śmiechem. Tak, to było idealne pytanie dla Mel. I nagle ruda ze zdumieniem stwierdziła, że dla niej również. Dziewczyna odprężyła się i po kolei wszystko sobie przypomniała. Po chwili przyłożyła pióro do pergaminu i zaczęła zawzięcie po nim skrobać.
- KONIEC! - westchnęła z ulgą Melissa i runęła na trawnik. - No jeszcze tylko transmutacja, ale to tylko teoretyczny.
Lily roześmiała się serdecznie i usiadła obok przyjaciółki, nad brzegiem jeziora. Po chwili blondynka podniosła się lekko i rozpięła odrobinę szatę.
- Ale gorąco - mruknęła.
- Tak zazwyczaj jest w lecie - stwierdziła Lily.
- No właśnie - burknęła Mel. - A nam każą nosić te cholerne mundurki, w których można się zadusić - dodała.
- To się rozbierz - podsunęła ruda.
Przyjaciółka spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Nie będę TUTAJ robić striptizu - powiedziała, zataczając ręką okrąg wokół siebie.
Lily uśmiechnęła się do siebie i wystawiła twarz do słońca, rozkoszując się ciepłem czerwcowego przedpołudnia.
- Pozer - usłyszała po paru minutach.
Ruda zerknęła na przyjaciółkę.
- Kto? - zdziwiła się.
- A ilu znamy pozerów? - spytała Mel. - I to takich, którzy chcą się popisać akurat przed tobą? - dodała.
Lily odwróciła się gwałtownie i dostrzegła Jamesa Pottera bawiącego się zniczem. Pettigrew siedział obok i przyglądał się mu ze szczerym podziwem. Ruda pokręciła głową z dezaprobatą.
- Mam go gdzieś - mruknęła, odwracając się z powrotem w stronę jeziora.
- No, ja bym nie miała. - Palce Melissy zacisnęły się na przegubie Lily.
Dziewczyna spojrzała ze zdziwieniem na zaniepokojoną twarz przyjaciółki, po czym podążyła za jej wzrokiem. O mało co nie wrzasnęła. Snape leżał na ziemi, a do niego zbliżali się Potter i Black z różdżkami w rękach. Ruda zesztywniała.
- Nie zareaguję - mruknęła do siebie. - Nie zareaguję. Będę tu siedzieć i nie zareaguję...
Mel spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Nie zareagujesz? - spytała.
Lily pokręciła głową.
- Skoro tak... - Blondynka wzruszyła ramionami, po czym położyła się na brzuchu na ziemi i zaczęła przyglądać całej scenie z wyraźnym zainteresowaniem.
Nagle ruda wrzasnęła. Z ust Severusa zaczęła toczyć się piana. Chłopak dusił się. Tego już było za wiele.
- ZOSTAWCIE GO! - krzyknęła, zrywając się z miejsca.
- No, teraz cię poznaję. - Mel uśmiechnęła się szeroko.
Lily obrzuciła ją morderczym spojrzeniem i ruszyła w stronę Pottera.
- Co jest, Evans? - spytał Potter, a jego lewa ręka od razu powędrowała do włosów.
Ruda zazgrzytała zębami.
- Zostawcie go - powtórzyła spokojniej. - Co on wam zrobił?
- No wiesz... - powiedział James powoli - to raczej kwestia tego, że on istnieje... jeśli wiesz, co mam na myśli...
Wszyscy uczniowie zgromadzeni na błoniach wybuchli śmiechem. Kątem oka Lily zauważyła Melissę, która podeszła bliżej i teraz uśmiechała się bezczelnie. I ty, Brutusie? - przemknęło rudej przez myśl. Dziewczyna zwróciła z powrotem wzrok na Jamesa.
- Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? - syknęła, zakładając ręce na piersi. - A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
- Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans - stwierdził huncwot. - No... nie daj się prosić... Umów się ze mną, a już nigdy więcej nie podniosę różdżki na biednego Smarka.
Lily przewróciła oczami. Czy ten chłopak zna tylko jedną śpiewkę?
- Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą a wielkim pająkiem - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nie masz szczęścia, Rogaczu - odezwał się Syriusz i odwrócił w stronę Severusa. - OJ!
Lily zerknęła szybko w stronę Snape`a. Chłopak celował różdżką w Pottera. Nagle błysnęło białawe światło i z policzka Jamesa trysnęła krew. Ruda wrzasnęła krótko, ale w tym samym momencie błysnęło znowu i Severus zawisł do góry nogami niczym szmaciana lalka. Szata opadła mu na głowę, odsłaniając chude, blade nogi i poszarzałe gatki.
Przez błonia przetoczył się śmiech i oklaski. Lily chrząknęła, starając się powstrzymać od uśmiechu. Co jak co, ale Snape od pasa w dół nie prezentował się zbyt okazale.
- Puść go! - powiedziała, przeklinając w duchu samą siebie.
- Na rozkaz! - James uśmiechnął się głupkowato i szarpnął różdżką.
Snape zwalił się ciężko na trawę, zaplątując we własną szatę. Jednak po chwili wstał i wycelował różdżką w Jamesa.
- Petrificus totalus! - wrzasnął Syriusz i Severus znowu znalazł się na ziemi, tyle że tym razem sztywny.
- ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! - wrzasnęła ze złością Lily i z wewnętrznej kieszeni szaty wyszarpnęła różdżkę.
- Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym ci zrobił krzywdę - odezwał się Potter.
Ruda z satysfakcją dostrzegła w jego oczach coś na wzór strachu.
- To cofnij swoje zaklęcie! - powiedziała.
- Proszę bardzo - westchnął chłopak i wymruczał przeciwzaklęcie. Snape powoli dźwignął się na nogi. - Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie...
- Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy! - mruknął Severus, oddychając szybko.
Lily wytrzeszczyła na niego oczy. Co on powiedział? Że jestem małą, brudną szlamą? Co on sobie myśli?
- Świetnie - powiedziała ruda lodowatym tonem. - W przyszłości nie będę sobie tobą zawacać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
- Przeproś ją! - ryknął nagle Potter i wycelował różdżkę w Ślizgona..
- Nie zmuszaj go, żeby mnie przepraszał! - wrzasnęła Lily w jego stronę. - Jesteś taki sam jak on...
- Co? - krzyknął James ze szczerym zdumieniem. - Ja NIGDY bym cię nie nazwał... sama wiesz jak!
Ruda zazgrzytała zębami.
- Targasz sobie włosy, żeby wyglądać tak, jakbyś dopiero co zsiadł z miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i miotasz zaklęcia na każdego, kto cię uraził, żeby pokazać, co potrafisz... Dziwię się, że twoja miotła może w ogóle wystartować z tobą i z twoim wielkim napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok.
Lily odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę zamku. Za sobą usłyszała jeszcze wołanie Pottera, ale nie zwróciła na nie najmniejszej uwagi. Miała już dość. Dość wszystkiego. A przede wszystkim Pottera i Snape`a. Nagle przypomniała sobie zadowoloną minę Melissy, kiedy oglądała całe to przedstawienie. Jej też miała dość.
Ruda oparła się o pień najbliższego drzewa. Nie chciała wracać do zamku, ale nie chciała też zostać na błoniach. Dziewczyna spojrzała w stronę chatki Hagrida znajdującej się na skraju Zakazanego Lasu. Może iść do niego? Nagle Lily usłyszała głośny śmiech. Odwróciła się z powrotem w stronę Pottera. Snape znowu wisiał w powietrzu, a Rogacz powoli ściągał mu majtki. Znienacka rozległ się krzyk. Melissa biegła w stronę Jamesa, wyma****ąc groźnie pięścią. Zatrzymała się dopiero tuż przed nim i zadarła do góry głowę. Przez chwilę sprzeczali się o coś. Ruda pomyślała, że najprawdopodobniej o Snape`a, bo blondynka co chwila na niego wskazywała. Jednak najwidoczniej nic nie zyskała drogą dyplomatyczną, bo po chwili cofnęła się odrobinę od Pottera, zakasała rękawy i z całej siły kopnęła go między nogi. Mimo odległości Lily i tak usłyszała stłumiony jęk chłopaka, który powoli osunął się na ziemię, trzymając za czułe miejsce. Jednak najwyraźniej Melissie nadal było mało, bo po krótkim zastanowieniu kopnęła go jeszcze raz, tym razem w podbródek. Rogacz poleciał do tyłu na plecy. Ruda uśmiechnęła się do siebie. Należało mu się.
Nagle Lily dostrzegła coś, czego Mel dostrzec nie mogła. Od tyłu zbliżał się do blondynki Syriusz, celując w nią różdżką.
- Odwróć się. Odwróć, odwróć... - szeptała ruda gorączkowo.
Black podniósł różdżkę i zawołał na Mel. Blondynka odwróciła się gwałtownie. Nagle błysnęło czerwone światło. Lily instynktownie zacisnęła powieki. Jednak gdy je otworzyła, zobaczyła, że na ziemi nie leży wcale Mel, tylko Syriusz. Co dziwniejsze, blondynka wydawała się zdumiona. Rozglądała się wokół i najwyraźniej o coś pytała. Jednak nie otrzymała odpowiedzi. Po chwili oczekiwania, dziewczyna wzruszyła ramionami, powiedziała coś jeszcze i ruszyła w stronę zamku.
- Cześć, Lily - mruknęła, mijając drzewo, za którym schowała się ruda.
- Co się stało? - spytała od razu Lily.
- Ktoś mi pomógł - odparła Mel zamyślonym tonem. - Ale nie wiem kto...
Dziewczyny skierowały się w stronę Hogwartu
- Może masz cichego wielbiciela - podsunęła ruda.
- No właśnie to mnie martwi. - Blondynka zmarszczyła nos.
- Czemu? - zdziwiła się Lily.
- Bo zaklęcie padło od strony grupki Ślizgonów - westchnęła Mel.
Przez chwilę szły w milczeniu.
- Mam tego dość - szepnęła w końcu ruda, pocierając ręką czoło.
- Wiem - powiedziała Melissa, obejmując Lily przyjaźnie. - Ale poczekaj jeszcze aż zdamy transmutację, a potem możesz już spokojnie zaryczeć kolejną pościel.
Ruda pociągnęła nosem.
- Och, Mel, czemu wszyscy faceci są tacy sami? - jęknęła.
- A bo ja wiem - mruknęła przyjaciółka. - Może dlatego, żeby będąc z jednym, nie żałować, że nie jest się z drugim? Albo dlatego, żeby bez wyrzutów sumienia ich pogrążać? - dodała.
- Ech, chyba zostanę starą panną. - Lily ze złością kopnęła jakiś kamyk.
- Och, nie! - wykrzyknęła Mel. - Oni się przecież zmieniają z czasem. Czasem...
Ruda uśmiechnęła się lekko. Jak mogła jeszcze przed chwilą mieć dość Melissy?
Edytowane przez Fantazja dnia 26-10-2008 15:29
Dom:Ravenclaw Ranga: Wybitny Uczeń Punktów: 614 Ostrzeżeń: 0 Postów: 151 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Przeczytałam wszystko. Dzisiaj na informatyce trochę nadrobiłam oraz przed chwilą. Piszesz świetnie, bardzo lubię ten ff. Jest moim ulubionym na Hogs. Oczywiście czekam na ciąg dalszy. Podoba mi się przyjaźń Lily i Mel. Dzisiaj jakoś szczególnie zwróciłam na nią uwagę. Genialne
__________________
I can't feel my senses
I just feel the cold
Frozen...
But what can I do ?
Frozen...
Tell me I'm frozen but
What can I do?
Can't tell the reasons
I did it for you
When lies turn into truth
I sacrificed for you
You say that I'm frozen...
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
- No właśnie to mnie martwi. - Blondynka zmarszczyła nos.
Zjedzona literka m i (pewnie się mylę) chyba nie powinno być tej kropki, ale nie jestem pewna.
- Wiem - powiedziała Melissa, obejmując Lily przyjaźnie. - Ale poczekaj jeszcze, aż zdamy transmutację, a potem możesz już spokojnie zaryczeć kolejną pościel.
Zgubiony przecinek
- Ech, chyba zostanę starą panną. - Lily ze złością kopnęła jakiś kamyk.
Tu też nie jestem pewna, czy ta kropka jest potrzebna, ale po prostu rzuciła mi się w oczy
Może się czepiam, ale każdemu czasem się przyda kilka wytknięć, nieprawdaż Fantazjo? I tak wiesz dobrze, że bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie i czytam je nałogowo, codziennie sprawdzając, czy jest nowy rozdział!
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
I znowu, znowu, i znowu jest ge-nial-nie.
Po pierwsze: ślicznie, pięknie, cud, miód i orzeszki. ; DD Mi też się rzuciła dzisiaj w oczy przyjaźń Lily i Melissy. Pięknie.
Po drugie: Anka, tam powinny być kropki. Jest to jedno pojedyncze zdanie powiedziane przez Lily, więc jest zakończone kropką. Natomiast poprzednie zdanie (u ciebie w komentarzu) nie ma kropki po 'wiem', bo to nie jest koniec wypowiedzi.
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:47
Dom:Bezdomny Ranga: Mugol Punktów: 0 Ostrzeżeń: 0 Postów: 0 Data rejestracji: ...dawno, dawno temu. Medale: Brak
Kolejny świetny rozdział . Szczerze mówiąc, zdumiał bym się,gdybyś kiedyś napisała jakiś słabszy . Łatwo i przyjemnie się czyta. Sama treść bardzo mi się podoba. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . Codziennie tu zaglądam .
Edytowane przez Cee dnia 24-01-2009 10:47
Lily ze złością rzuciła się na łóżko, po czym zasunęła szczelnie jego kotary. Jak on miał czelność jeszcze ją przepraszać? Jak mógł twierdzić, że tylko mu się wyrwało? Jak...
Nagle ruda przerwała rozmyślania. Ktoś wpadł do dormitorium, z hukiem zatrzaskując drzwi. Lily usłyszała szybkie kroki i po chwili szkarłatne zasłony rozchyliły się, ukazując twarz jej najlepszej przyjaciółki.
- Ale ty głupia jesteś - mruknęła Melissa, opadając na miejsce obok.
- A ty to niby uosobienie mądrości? - warknęła ze złością ruda.
- No jasne. - Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
Lily przewróciła oczami, po czym odwróciła się od przyjaciółki. Nie miała najmniejszej ochoty z nią gadać.
- Ale ja cię jeszcze ze Smarkiem zeswatam.
Ruda poderwała się gwałtownie.
- Ani mi się waż! - syknęła. - A poza tym teraz już nic ci to nie da. Mam gdzieś Smarkerusa.
Mel mlasnęła z niedowierzaniem.
- Tak, tak... - mruknęła.
- TAK! - krzyknęła Lily ze zdenerwowaniem. - Mam go serdecznie gdzieś!
- A czy ja coś mówię? - spytała przyjaciółka, unosząc wysoko brwi. - A zresztą w tym momencie guzik mnie to wszystko obchodzi. Ubieraj się.
Ruda zamrugała ze zdumieniem.
- Że... co? - wystękała. - Po co?
Melissa uśmiechnęła się tajemniczo.
- Dowiesz się w swoim czasie - powiedziała.
- O nie! - Lily pokręciła gwałtownie głową. - Nie pójdę. A przynajmniej dopóki mi nie powiesz, GDZIE chcesz iść.
Mel z irytacją wypuściła powietrze z płuc.
- A co dziś jest? - spytała.
- Noo... czwartek - odparła Lily niepewnie, zastanawiając się, o co może chodzić przyjaciółce.
- Nie o to mi chodzi - żachnęła się blondynka i wskazała na okno. - Co dziś jest?
- Eee... noc?
Melissa strzeliła się otwartą dłonią w czoło.
Nagle Lily zrozumiała.
- Pełnia! - wykrzyknęła. - Dziś jest pełnia!
- No, brawo! - pochwaliła ją przyjaciółka. - No to teraz ubieraj się.
Ruda spojrzała na blondynkę ze zgrozą.
- Mel... ty chyba nie chcesz iść zobaczyć wilkołaka? - spytała ostrożnie.
- No oczywiście, że chcę! - Melissa uśmiechnęła się szeroko.
Lily zamarła, wbijając przerażony wzrok w przyjaciółkę.
- Mel, to nie jest dobry pomysł - powiedziała.
- Cholera jasna, możesz nie iść - zdenerwowała się blondynka. - Ale ja i tak pójdę. Choćby sama.
Ruda zagryzła dolną wargę. Nie chciała iść. Nie miała najmniejszej ochoty spotkać wilkołaka. To było zbyt niebezpieczne. Ale przecież nie puści przyjaciółki samej.
- Idę - zdecydowała w końcu.
- Mel, może się jeszcze wycofajmy? - zaproponowała Lily, gdy chłodny wiatr uderzył ją w policzki.
- Lily, nie pleć głupot! - mruknęła Melissa i ruszyła przed siebie.
Ruda podążyła za nią. Nadal nie była pewna, czy aby dobrze zrobiła, idąc z przyjaciółką. Może powinna zostać w zamku? Może powinna puścić Mel samą? Lily pokręciła głową, starając się odgonić od siebie te myśli. Już zdecydowała. Teraz nie ma odwrotu, więc nie ma sensu dalej gdybać.
Dziewczyny przemierzyły szybkim krokiem błonia. Ruda czuła się nieswojo. Mimo że księżyc jasno oświetlał okolicę, to jednak Lily wolałaby, żeby go nie było. W jego zimnym, niebieskawym świetle wszystko wydawało się groźne. Każdy cień przybierał postać wilkołaka, każdy kamień wydawał się jakimś przyczajonym stworzeniem, które tylko czeka, żeby rzucić się na przechodzącego obok człowieka. Ruda zadrżała ze strachu i zrównała się z Melissą. Nie mogła zrozumieć, jakim cudem przyjaciółka jest taka spokojna. Blondynka szła naprzód raźnym krokiem i do tego uśmiechała się szeroko, jakby wcale nie przerażała ją myśl, że za chwilę znajdą się w Zakazanym Lesie.
- Mel, proszę... - jęknęła Lily nienaturalnie piskliwym głosem. Bała się i nawet nie zamierzała tego ukrywać.
- Oj, Lily... - westchnęła z dezaprobatą Mel. - Nic nam nie będzie. Zaufaj mi.
Ruda zamilkła, zdając sobie sprawę, że nie da rady namówić Melissy na powrót. Szły więc w milczeniu, kierując się w stronę wejścia do Zakazanego Lasu. W końcu do niego dotarły.
- No to... raz kozie wio! - stwierdziła Melissa i zanurzyła się w ciemnej gęstwinie drzew.
Lily rzuciła jeszcze jedno zrozpaczone spojrzenie w stronę zamku, po czym ruszyła za przyjaciółką. Nagle rozległo się mrożące krew w żyłach wycie. Ruda krzyknęła krótko i złapała Melissę za rękę.
- Wracajmy - szepnęła błagalnie, ale wydawało się, że wyraźnie zafascynowana owym odgłosem blondynka nawet tego nie usłyszała. Pociągnęła tylko Lily za sobą. Ruda przełknęła głośno ślinę, ale posłusznie szła za przyjaciółką. Niech to się skończy - modliła się w duchu. Niech to się skończy jak najszybciej...
Nagle zaledwie kilkanaście metrów przed nimi odezwało się takie samo wycie jak wcześniej. Lily wrzasnęła, zatrzymując się raptownie. Mel nie dała po sobie poznać, że się przestraszyła. Jednak ruda wyczuła, że ręka przyjaciółki zadrżała w jej dłoni. Lily wbiła przerażony wzrok przed siebie. I nagle dostrzegła coś, czego tak obawiała się dostrzec. Para wielkich, żółtawych oczu wpatrywała się w nią badawczo. Nie minęła nawet minuta, gdy do uszu rudej dobiegło głośne sapanie i odgłos stąpania wielkich, wilkołaczych stóp.
Lily nie marnowała więcej czasu.
- Wiej! - wrzasnęła w stronę Mel, po czym odwróciła się i puściła pędem naprzód.
Po chwili przyjaciółka ją dogoniła. Biegły teraz łeb w łeb, mijając kolejne drzewa. Lily z rozpaczą zdała sobie sprawę, że las nie przerzedza się ani trochę. Nagle przed nimi ukazał się gruby pień. Ruda bez zastanowienia skręciła w lewo. Niedługo potem wróciła na dawną ścieżkę. Z przerażeniem stwierdziła, że Melissa nie biegnie już obok niej.
- Mel! - wrzasnęła, nie zwalniając kroku.
Nikt jej nie odpowiedział.
Lily zatrzymała się gwałtownie i zawołała jeszcze raz. Nadal nic. Nagle ruda zesztywniała. Z tyłu dobiegł ją odgłos kroków. Ciężkich kroków. I głośnego sapania. Tylko nie to - jęknęła w duchu i znowu puściła się szaleńczym pędem przed siebie. Gdy wypadła na jakąś polanę, poczuła ostry ból w boku. Łzy popłynęły jej z oczu, ale dziewczyna nie przerywała biegu. Wiedziała, że od tego zależy jej życie...
Nagle noga Lily zahaczyła o wystający korzeń. Ruda zachwiała się, starając złapać równowagę. Nie zdołała. Runęła jak długa na ziemię, boleśnie uderzając głową o jakiś kamień. Dziewczyna jęknęła, starając się wstać. Syknęła z bólu i złapała się za kostkę. Skręcona. Oczy Lily zaszły mgłą. To już koniec - przemknęło jej przez myśl, gdy kładła się na plecach. Wielki cień wilkołaka dało się zobaczyć już na początku polany. Ruda zamknęła oczy i odwróciła twarz. Niech to się już stanie - pomyślała. I niech będzie szybkie i bezbolesne. Dziewczyna zacisnęła mocniej powieki, gotując się na nieuniknione...
I nagle poczuła lekki powiew i delikatny dotyk futra na policzku. Po chwili rozległo się głośne ujadanie. Lily otworzyła oczy. Coś zaatakowało wilkołaka. Dwa stworzenia toczyły się po polanie, starając się zagryźć jeden drugiego. Ruda poczuła niewyobrażalną ulgę. Zaczęła w duchu dziękować za to niespodziewane ocalenie. Spróbowała wstać. Nie dała rady. Ból w kostce był zbyt silny. Dziewczyna zacisnęła zęby i spróbowała raz jeszcze. Tym razem wstała. Starając się nie kłaść nacisku na prawą nogę, ruszyła powoli przed siebie.
Nagle coś zatrzymało się tuż przed nią. Lily znieruchomiała, nie mogąc w ciemności rozpoznać stworzenia. Jednak zwierzę nie atakowało. Ruda, nie spuszczając z niego wzroku, wyciągnęła różdżkę.
- Lumos - mruknęła, kierując światło na cień znajdujący się zaledwie metr od niej.
Odetchnęła z ulgą. Był to jeleń. Najnormalniejszy w świecie jeleń. Lily spróbowała go wyminąć, jednak ten zaszedł jej drogę.
- Czego chcesz? Uciekaj - powiedziała słabym głosem ruda.
Na to jeleń zgiął przednie nogi. Lily zamrugała ze zdumieniem. Wyglądało to tak, jakby jeleń chciał, żeby go dosiadła. Dziewczyna zawahała się, jednak w końcu zbliżyła do zwierzęcia i wsiadła na niego. Jeleń poderwał się od razu i pędem ruszył przed siebie. Ruda oplotła rękami jego szyję, starając się nie spaść. Krzaki i pnie drzew zdzierały z niej ubranie i raniły skórę, ale Lily już to nie obchodziło. Pragnęła tylko znaleźć się z powrotem zamku. Zacisnęła mocno powieki, myśląc o wszystkim, co się dziś przydarzyło.
Niespodziewanie jeleń zatrzymał się. Lily otworzyła oczy i ze zdziwieniem stwierdziła, że już znajdują się na obrzeżach Zakazanego Lasu. Zwierzę schyliło się, dając jej do zrozumienia, żeby zeszła. Ruda posłusznie zsunęła się z niego na ziemię, a ten od razu pomknął między drzewa. Dziewczyna, kulejąc, ruszyła w stronę Hogwartu. Nagle zatrzymała się w pół kroku.
- Melissa - wyszeptała ze zgrozą.
Ruda odwróciła się. Spojrzała w kierunku lasu. Wydawał się on dziwnie spokojny, jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Lily ruszyła w jego stronę.
- Melissa! - zawołała głośno, gdy znalazła się wśród drzew.
Odpowiedziało jej głuche chuchanie sowy.
- Melissa! - wrzasnęła ruda po raz drugi.
Milczenie.
Lily poczuła rozpacz. Jeszcze parę razy wykrzyknęła imię przyjaciółki, jednak za każdym razem nie otrzymała odpowiedzi. Trzeba sprowadzić pomoc - pomyślała w końcu, po czym wyszła z Zakazanego Lasu i, przezwyciężając przeszywający ból w kostce oraz tępe pulsowanie w głowie, ruszyła w stronę Hogwartu.
Po paru minutach dotarła do drzwi wejściowych. Pchnęła je mocno, z ulgą stwierdzając, że nadal są otwarte. Weszła do Sali Wejściowej, po czym skręciła w lewy korytarz prowadzący do pokoju nauczycielskiego. Podejrzewała, że i tak nikogo tam o tej porze nie będzie, ale inny pomysł nie przyszedł jej do głowy. Nagle poczuła jak na kogoś wpada. Z trudem utrzymała się na nogach.
- Kim jesteś? - spytała słabo.
- Lily? - odpowiedział jej dziewczyński głos, który ruda tak dobrze znała.
- Tak, to ja - odetchnęła z ulgą Lily. - Co ty tu robisz?
- Szukam was - odparła Mary, zapalając różdżkę. - O, Boże, Lily! Co ci się stało?! - Brunetka patrzyła na rudą z wyraźnym przerażeniem.
Lily przez chwilę wpatrywała się w bladą twarz koleżanki, po czym opadła na podłogę i wybuchła głośnym płaczem.
- Byłam... Mel... Zakazanym Lesie...wilkołak... atakował... Mel... nie ma... pomoc... - bełkotała dziewczyna, nie mogąc opanować szlochu.
Nagle rozległy się stłumione, szybkie kroki i po chwili wysoka postać stanęła tuż obok Mary.
- Panno Macdonald, dlaczego pani... na Boga! Co się tu stało? - wykrzyknął kobiecy głos należący do profesor McGonagall.
Mary szybko powtórzyła nauczycielce to, co zrozumiała z bełkotu Lily. Przez chwilę panowała cisza.
- Panno Macdonald, da pani radę przetransportować pannę Evans do skrzydła szpitalnego? - spytała McGonagall.
- Oczywiście - odparła brunetka.
Po chwili Lily poczuła jak ktoś kładzie ją na noszach i już po paru minutach znalazła się w wygodnym łóżku. Jakaś osoba usztywniła jej kostkę, a głowę owinęła bandażem. Jednak ruda nie wiedziała, kto to był. Umysł miała dziwnie niejasny, nic do niej nie docierało. Dopiero, gdy ktoś siłą wlał jej do ust jakiś napój, wszystko rozjaśniło się i Lily zdała sobie sprawę, że znajduje się w skrzydle szpitalnym, a tym kimś jest nie kto inny, tylko szkolna pielęgniarka.
- Gdzie Mel? - spytała ruda słabym głosem.
- Nie martw się o nią - odparła pani Pomfrey. - Teraz postaraj się odpocząć i zasnąć - dodała.
Lily poderwała się gwałtownie.
- Nie będę spać - oznajmiła - dopóki się nie dowiem, co się stało z Mel!
Pielęgniarka popchnęła ją z powrotem na poduszki.
- Proszę - powiedziała, wciskając w dłoń Lily szklankę.
- Co to? - Ruda przyjrzała się podejrzliwie jej zawartości.
- Eliksir na wzmocnienie - wyjaśniła pani Pomfrey. - Wypij go, dobrze ci zrobi.
Lily westchnęła i upiła łyk eliksiru. Skrzywiła się lekko. Nie był zbyt smaczny.
Po chwili dziewczyna poczuła dziwną senność. To normalne - pomyślała. Po prostu jestem zmęczona. Jednak senność pogłębiała się coraz bardziej, mimo że ruda starała się ją odgonić. W końcu Lily opuściła rękę. Szklanka wypadła jej z dłoni i roztrzaskała się o posadzkę. Przeklęta pielęgniarka - przemknęło rudej przez myśl, gdy zdała sobie sprawę, że podany eliksir wcale nie był na wzmocnienie.
Dziewczyna przytuliła obolałą głowę do miękkiej poduszki i już po chwili zapadła w głęboki sen.
Edytowane przez Fantazja dnia 29-10-2008 09:19
No, o ile dobrze sobie przypominam rozdział 30 był ostatnim opublikowanym jeszcze na starym Hogs.
Długo musieliśmy się naczekać, żeby móc się wreszcie dowiedzieć, co się stało z Melissą (mam nadzieję, że w następnym rozdziale się to wyjaśni).
Jeśli wilkołak (Remus) ją zabił, byłoby to niezłym wyjaśnieniem, dlaczego miał potem, w dorosłym życiu, kłopoty. Tu, w Hogwarcie, mało kto wiedział o jego przypadłości, ale jeśli zdarzył się wypadek i zginęła uczennica (Mel), na pewno będzie śledztwo i sprawa wyjdzie mniej lub więcej na jaw (Ponieważ Remus jako wilkołak jest niepoczytalny, do Azkabanu go za to nie zamkną, ale będzie budził nieufność i strach w magicznej społeczności).
Ciekawa byłaby też opcja Mel - wilkołaczki. Mhhmm. Przy jej charakterku mogłaby to być naprawdę niebezpieczna mieszanka
Cóż, pożyjemy - zobaczymy.
W każdym razie od teraz będę pilniej śledzić ten temat
Fantazjo, Niech Moc (i Wen) będzie z Tobą!
__________________
Należy sobie powiedzieć uczciwie: Gdyby przestępstwo się nie opłacało, byłoby naprawdę niewielu przestępców.
Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5038 Ostrzeżeń: 0 Postów: 355 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Trochę czasu mnie tu nie było, ale przeczytałam rozdziały, których nie czytałam ^^ Podobały mi się bardzo, ale ten, rozdział 30 był niesamowity. GENIALNY! Do tej pory jeszcze, podczas czytanie tego FF, nie uczestniczyły przy tym takie emocje, jak teraz. Ta akcja w Zakazanym Lesie tak mnie wciągnęła! Ciekawa jestem, co stało się z Mel. Może Syriusz jej pomógł? Ale znając Mel to na pewno ( przynajmniej mi się tak wydaje) sobie poradzi. To dzielna dziewczyna. : D
Zapewne ten ich dziewczęcy wybryk nie ujdzie im na sucho... Więc jestem również ciekawa, jak zostaną ukarane.
Yhhh! Czekam na kolejny rozdział!
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Auror Punktów: 2497 Ostrzeżeń: 1 Postów: 565 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Ach, no i wreszcie nadrobiłam zaległości. Wybacz, że mnie tak długo nie było, Fantazjo, lecz przez nadmiar obowiązków nie znalazłam krzty czasu, który mogłabym poświęcić na Hogsmeade. Ale teraz jestem i przeczytałam rozdziały 26-30 w całości, od deski do deski. Bardzo mi się podoba i wciąga. Jestem pod dużym wrażeniem Twojego wybitnego stylu pisania, pomimo braku przecinka gdzieniegdzie, czy jakiejś literówki... Najbardziej podoba mi się oczywiście Mel - brnie przez życie na wesoło, ciekawa przygód i troszkę leniwa, ale błyskotliwa. Rzeczywiście, takiej przyjaciółki ze świeczką szukać.
A propos rozdziału trzydziestego - ładnie, ładnie, choć rzuciło mi się w oczy to:
Mel nie dała po sobie znać, że się przestraszyła.
Nie dała po sobie znać... Forma niby poprawna, ale jakoś tak nie pasuje do tego zdania. W ogóle, jest nieco dziwna, bez ładu i składu. Lepiej jest użyć zwrotu: Nie dała po sobie poznać.
Poza tym, ciągle nazywasz Lily rudą, a Mel blondynką... Gdzieniegdzie te określenia nie pasują do tekstu i przydałoby się zastąpić je innymi.
No to... raz kozie wio! - stwierdziła Melissa i zanurzyła się w ciemnej gęstwinie drzew.
Hah... Mel wymiata, nie ma co.
__________________
[alt]
"Jeśli mówisz do Boga, jesteś religijny, jeśli Bóg mówi do ciebie - jesteś psychiczny" - House ;**
Dom:Gryffindor Ranga: Członek GD Punktów: 521 Ostrzeżeń: 3 Postów: 331 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Spodobał mnie się ten rozdział, ale tylko po części pomysł genialny, ale wykonanie takie sobie. Przez niektóre wątki tekst ten staje się oczywisty. Ale i tak z niecierpliwością czekam na kolejną część.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.