Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Ellaine Quirke.
Dodane przez Claire Lethal dnia 14-10-2008 14:37
#1
Pierwsza część opowiadania sprzed hm... roku? Miałam 5 następnych rozdziałów. Ale teraz, czytając je, wydały mi się takie puste. Bez oryginalności. Postaram się napisać kolejne częśći opowiadania od nowa. Nie ręczę za to, że będą się ukazywały regularnie (obowiązki), ale.. zobaczymy.
Już nie zanudzam.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam miłej lektury!
Rozdział pierwszy : Przeprowadzka i ucieczka.
Słońce miało się ku zachodowi. Wielka ciężarówka stała na środku małej uliczki. Kierowca wpatrywał się w dom, przy którym leżało mnóstwo starannie zaklejonych pudeł. Po chwili wysiadł z ciężarówki, słysząc wycie klaksonu. Podszedł do samochodu, z którego wydobywał się dźwięk.
Schylił się i oparł o szybę, która po chwili uchyliła się.
Mężczyzna mocna zbulwersowany zaczął mówić niemiłym tonem:
-Co pan sobie wyobraża? Ja tu mieszkam i nie mogę dostać się do własnego domu, a pan... - obrzucił go pogardliwym spojrzeniem - stoi sobie jakby nigdy nic i nie pozwala przejechać zmęczonemu mieszkańcowi tej dzielnicy do własnego domu!
Kierowca zrobił taką minę, jakby pierwszy raz spostrzegł, że ktoś coś do niego mówi.
-Niech pan cofnie swój wóz, bo ja się stąd nie ruszę. Mam robotę, za którą mi dobrze płacą i czekam, aż pudła zostaną władowane do ciężarówki. - odparł oczywistym tonem.
-Zaraz zadzwonię po policję!
Kierowca ciężarówki uniósł brwi. Szybko i zręcznie sięgnął za pazuchę. Wyciągnął różdżkę i ryknął:
-Imperio!
Już po chwili mugol zrobił błogą minę, poczuł pustkę, lekkość, rozmarzenie oraz swobodę.
Czarodziej nakazał mu wrócić do pracy, bo rzekomo zapomniał bardzo ważnych dokumentów.
Całemu zdarzeniu przyglądała się bacznie ciemnowłosa kobieta ubrana w długą, zwiewną suknię. Podeszła do czarodzieja i półgębkiem powiedziała:
-Czyś ty zwariował? Używasz zaklęcia na ulicy, na której roi się od mugoli, Yaxley?
-Spokojnie, moja droga. Nikt tego incydentu nie zauważył
Wszyscy siedzą w domach, bo jest potworny upał. - mężczyzna otarł spocone czoło - Ja nie wiem, jak ty możesz wytrzymać w tak długiej sukni. Ja bym się chyba ugotował.
Yaxley zauważył, że jego znajoma w ogóle go nie słucha, więc zapytał:
-Bellatrix, słuchasz mnie?
Ta rozejrzała się po ulicy, zmierzyła mężczyznę chłodnym spojrzeniem i odparła:
-Nikt nie może nas zobaczyć, rozumiesz? Dam znak Czarnemu Panu, by wyruszył do dworu Malfoyów.
Po chwili kobieta odeszła od mężczyzny i stanęła za ciężarówką. Yaxley uśmiechnął się do siebie, gdy usłyszał charakterystyczne pyknięcie.
Następnie przeszedł obok kilku domów, po czym zatrzymał się przy skromnej willi z kartonowymi pudłami. W tej samej chwili z domu wyszedł szczupły mężczyzna. Yaxley podszedł do niego i zapytał:
-Możemy już ładować, panie Quirke.
Rzekomy pan Quirke rozejrzał się, po czym kiwnął głową. Wszedł na krużganek i zawołał:
-Claire, Mike, Ella! Jedziemy!
Po chwili słychać było tupot stóp i trzy postacie wyszły z domu. Najniższa z nich miała czerwone, podpuchnięte oczy. Rozejrzała się po podwórku. Skinęła głową na brata i siostrę.
Rodzeństwo podeszło do srebrnego auta i szybko wsiadło do środka.
W tym samym czasie pan Quirke pomógł wnieść kartony do ciężarówki, po czym ruszył w kierunku samochodu. Dyskretnie wyjął jakieś urządzenie, po czym okrążył samochód dźgając narzędziem poszczególne odcinki. Po chwili włożył urządzenie do kieszeni i wsiadł do auta. Zapiął pas i odwrócił się do rodzeństwa. Uśmiechnął się, poprawił okulary i powiedział:
-Wiecie... to było konieczne. Sami - Wiecie - Kto powrócił. Wszędzie ma swoich szpiegów. Oni polują na takich, jak nas. Do tego pracuję w Ministerstwie, tym bardziej jesteśmy zagrożeni na atak. Nowy dom powinien wam się spodobać. Każde z was będzie miało własny pokój, który urządzicie, jak będziecie chcieli.
- Przyrzekasz? - zapytał Mike, patrząc podejrzliwie na ojca - Bo wiesz, ty zawsze o wszystkim decydujesz. To jak?
- Obiecuję, że zostawiam wam drogę wolną. Każdy z Was dostanie tyle samo pieniędzy na umeblowanie pokoju. Potem pojedziemy na ulicę Pokątną, by dokupić magiczne gadżety - odpowiedział mu pan Quirke.
-Ale to nie o to chodzi, tato. Co z twoją pracą? Będziesz musiał dojeżdżać... - rzekła Elle, ale jej młodsza siostra nie dała jej dokończyć.
-Ja tam się zgadzam. Mi pasuje. - i uśmiechnęła się zajadle.
-Jesteś żałosna - żachnęła się Ellaine - Tato, a gdzie Billy?
-U Marthy. Bezpieczny - odparł ojciec lekko znudzonym tonem. - Zapinamy pasy i jedziemy.
Elle spojrzała krzywo na ojca. Nic już nie mówiła. Zrozumiała, że i tak tej bitwy nie wygra. Na szczęście do wyjazdu już tylko niecały miesiąc. Znów znajdzie się w Hogwarcie... który jednocześnie kocha i nienawidzi. Dziwne uczucie nie mieć przyjaciół w tak olbrzymiej szkole. Ale jej tak było dobrze. Przecież jakoś sobie radziła. Od samego początku była negatywnie nastawiona do innych czarodziejów. Trudno nawiązywała kontakty z młodzieżą...
Wtem rodzina usłyszała przeraźliwy huk. Silnik samochodu zgasł, a drzwi nerwowo załopotały.
CDN.
Edytowane przez Claire Lethal dnia 14-10-2008 14:58
Dodane przez Temeraire dnia 14-10-2008 14:54
#2
Przeczytałam.
Z Twoim FF wcześniej się nie spotkałam, Claire. Mój wzrok samowolnie omijał ten temat. A teraz kliknęłam i jestem.
A więc... Całkiem, całkiem. Nawet mi się podoba. Nie urzeka, nie zachwyca, ale po prostu się podoba. Ortografia bardzo dobrze, interpunkcja również. Styl też masz na wysokim poziomie, piszesz tak, że mnie to wciąga. Oby tak dalej.
Ale nie przez cały czas było tak idealnie. Nie, nie... Zgrzytnęło mi tu i tam.
Potem pojedziemy na ul. Pokątną, by dokupić magiczne gadżety
W opowiadaniach raczej nie używamy skrótu "ul.". Piszemy albo "ulica", albo zwyczajnie omijamy ten rzeczownik. I ja bym tak właśnie zrobiła w tym przypadku, szczególnie, że to wypowiedź czarodzieja, a ten powiedziałby raczej po prostu "na Pokątną".
-U Marthy. Bezpieczny.- odparł ojciec lekko znudzonym tonem.
Zaznaczyłam Ci na czerwono niepotrzebną kropkę. Nie powinno jej być, bo po myślniku odnosisz się do wypowiedzi pana Quirke'a.
I jeszcze jedno. Proszę, zlituj się i postaraj likwidować te wszystkie "r11", bo przeszkadzają w czytaniu. Ach, ten Word...
Weny życzę i czekam na kolejny part.
Dodane przez Peepsyble dnia 14-10-2008 15:15
#3
Taak. Mi sie spodobało. Może na razie za malo akcji, ale jest okey ; p
Tak jak napisała Temeraire - ta ulica i:
-U Marthy. Bezpieczny.- odparł ojciec lekko znudzonym tonem.
Kropka i powinna być spacja po myślniku.
A i troche trudno się czyta gdy tekst jest wypośrodkowany.
Fanie, akcja się rozwija. Z przyjemnością będę czytać dalej.
Życzę weny.
Edytowane przez Peepsyble dnia 26-04-2009 17:06
Dodane przez Claire Lethal dnia 14-10-2008 15:32
#4
Te dwa błędy zostały poprawione tuż po poście Temeraire.
A i troche tródno się czyta gdy tekst jest wypośrodkowany.
Mój tekst jest wyśrodkowany, a to różnica. ;D Moim zdaniem czyta się nieco czytelniej. Ale.. jak kto woli. Mówi się, tak jak to Twoje, tr
ódno. :<
Dodane przez Martyna dnia 30-10-2008 12:12
#5
Pamiętam, czytałam to ff na starym Hogsm. Spodobał mi się: teraz, gdy przeczytałam drugi raz, zachwyt troszkę minął... Ale i tak dalej jestem ciekawa, co będzie. Ortografia dobrze, styl dobry, ciekawie się rozwija. Zobaczmy, co z tego wyniknie...
Weny.