Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Tolerancja

Dodane przez Martucha dnia 09-10-2008 16:49
#1

Jak w temacie. :D


Mam zadanie na język polski - popytać ludzi co sądzą o tolerancji, czy są tolerancyjni i cotmjeszczesamichcecie.

I wyciągnąć z odpowiedzi wnioski.


Pomożecie? :D

Edytowane przez Martucha dnia 09-10-2008 16:51

Dodane przez Chichuana dnia 09-10-2008 17:09
#2

Pomożecie? Pomożemy!

Tolerancja - słowo dość wyświechtane w dzisiejszych czasach. Ktoś określający się jako tolerancyjny, nie zawsze taki jest. Dla mnie tolerancja to szacunek dla odmiennych kultur, ludzi, religii itp, ale w codziennym życiu, nie dla szpanu i samej nazwy.

Mi tolerancji brakuje przede wszystkim na polskich wsiach... Nietolerancja ludzi przekracza tam wszelkie granice. Przykład z życia wzięty: dwudziestokilkuletnia dziewczyna będąca w ciąży, jest ogólnie uznana przez wiejską społeczność za puszczalską i niemądrą. Nikt nie pochwali ją za to, że nie usunęła ciąży, bardzo kocha swoje dziecko i samotnie je wychowuje.

Mam nadzieję, że moja opinia ci się przyda, Martucha.

Edytowane przez Chichuana dnia 09-10-2008 17:10

Dodane przez Temeraire dnia 09-10-2008 19:07
#3

Tolerancja, tolerancja...
W dzisiejszych czasach słówko nieco zapomniane, rzadko używane. W tym naszym pośpiechu, w dobie komputerów i telefonów komórkowych niewiele osób myśli o relacjach międzyludzkich - swoich i nie tylko.
Ja sama tolerancję uważam za szacunek dla drugiego człowieka, poszanowanie jego praw, wyrozumiałość dla jego odmienności lub wręcz przeciwnie - uderzającego podobieństwa do innych. Być tolerancyjnym nie jest łatwo. Większość ludzi niestety kieruje się stereotypami. Np. weźmy przypadek homoseksualizmu. Wiele osób, słysząc słówko "gej" lub "lesbijka" wewnętrznie się wzdryga lub chichocze. To właśnie skutek tego, że ludzie nie umieją tolerować innych. Albo moja klasa. Nie chcę Wam się tutaj użalać, ale zawsze trzymam się na uboczu. Nie z wyboru, raczej z przymusu, kaprysu innych. Nie potrafią mnie akceptować, ba, chociażby w niewielkim stopniu tolerować. Nie potrafią mi wybaczyć, że zawsze wszystko umiem, że zgłaszam się na lekcjach, choć nauczyciele z reguły mnie nie pytają. Nie umieją zrozumieć, że tak naprawdę nie jestem tylko lizusowatym kujonem. Nie wiedzą, jak to jest być, jak ja, samotnikiem, nie probują nawet mnie poznać "od środka". To nazwałabym brakiem tolerancji.
Sądzę, że tolerancja jest nam bardzo potrzebna. Każdy człowiek chce przecież być szanowany i akceptowany wśród swoich. Życie wielu na pewno zmieniłoby się znacznie, gdyby populacja na świecie nauczyła się tolerancji. Sama siebie uważam za osobę tolerancyjną, - no, przynajmniej w miarę - bo wiem, co to znaczy zetknąć się z brakiem akceptacji. Spotkałam się kiedyś z hasłem: "Tolerancja to klucz do lepszego świata". Popieram.

Przyda się, Martucha? Mam nadzieję.

Dodane przez Lavanda dnia 10-10-2008 16:31
#4

Hm. Tolerancji jako takiej w ''pierwotnej'' postaci na swiecie nie ma. W sumie gdybysmy wszyscy byli dozgonnie tolerancyjni jakby ten swiat wygladal? No wlasnie. To tak jak z przeroznymi zasadami czy regulaminami. Sa tacy co ich przestrzegaja i tacy, ktorzy na to leja.
Istnieja rozne stopnie tolerancji... Moznaby to nawet podzielic na trzy poziomy: pierwszy, ktory zalicza sie do najnizszego, w ktorym ludzie gleboko w sobie ''toleruja'' to co sie dzieje wokol nich lecz ktorzy swiatu pokazuja zupelnie inne oblicze; drugi, gdzie jestesmy tolerancyjni tylko w oklepanych tematach, takich jak np. homoseksualizm (np. powielanie stwierdzenia ''no przeciez ja nic do gejow nie mam! to ich zycie, niech robia co chca :D''); no i trzeci poziom, czyli tak zwana tolerancja totalna. Do tej ostatniej zalicza sie baaaardzo mala garstka ludzi.
Hm, ale w sumie co idzie za tolerancja czy tez jej brakiem? No zachowanie w danej sytuacji. Czlowiek od wiekow lubil sie ''malpowac'' i jak tylko widzial drugiego, odbiegajacego od normy i standardu za wszelka cene chcial go ponizyc, zeby poczul sie jeszcze bardziej odosobniony od grupy. Na to juz nie ma bata, tak bylo, jest i bedzie. Czy ludzie powinni to zmienic? Hm, i tak i nie. Tak, poniewaz przez brak tolernacji czesto rodza sie niezbyt ciekawe historie, ktore czesto nie koncza sie za wesolo. Nie, bo nic na tym swiecie nie moze byc bez ''kontrastu'' (jakby porownanie dobra i zla, wojny i pokoju, etc...).
Ja osobiscie toleruje bardzo malo rzeczy. Ogolnie albo nie zwracam na to uwagi, albo po prostu zajmuje sie wlasna osoba i najblizszym otoczeniem nie burzac sie podczas pierwszej lepszej okazji sprawdzenia mojego poziomu tolerancji. Czyli jakby mozna powiedziec ''wolna amerykanka''.
Temeraire, na takie cos powinnas lac... to jest standardowa szkolna sytuacja... sama przez takie cos przechodzilam i smialam sie z tego tak jak klasa smiala sie ze mnie. Sadze, ze stwierdzenie ''jestem tolerancyjna, bo wiem jak to jest byc nieakceptowanym przez otoczenie'' raczej tu nie pasuje. W sumie co to zmieni? Ok, fakt, ze jesli bedziesz osoba ''tolerancyjna'' to jesli nadarzy sie druga taka osoba wysmiewana przez grupe to bedziesz ja mogla jakos moralnie podeprzec... No ale... to tylko moje zdanie ;).

Edytowane przez Lavanda dnia 10-10-2008 16:33

Dodane przez Irreplaceable_ dnia 11-10-2008 12:13
#5

Tolerancja.... Nie każdy w naszych dzisiejszych czasach cokolwiek wie o tolerancji. Nie wspomnę o tolerowaniu innych. Wiem co mówię, na swoim przykładzie ^^ .
U mnie w szkole, takie słowo nie obowiązuje. Nikt nie lubi drugiego człowieka, gdy np. ma inny kolor włosów, jest mniejszy, wyższy itp.
No ale co można w takim razie z tym zrobić? Szczerze mówiąc - nic. Jesteś inny - nie należysz do naszej elity. Ale tolerancja powinna być nie tylko w szkołach, ale i na całym świecie. Lepiej jest poczuć się na świecie kochanym, potszebnym, niż poniżanym i całkowicie innym.

Mam nadzieję, że pomogłam ; P

Dodane przez Isilien dnia 12-10-2008 14:58
#6

huh, ja tolerancji mam po dziurki w nosie od czasu jak na humanistyczny musiałam robić portfolio o ks. Twardowskim i tolerancji...

ale pomogę.

pozwól, ze poszukam w tymże portfolio bo mi sie z głowy nie chce wymyślać.

KILKA SŁÓW O TOLERANCJI
Niektórzy filozofowie twierdzą, że tolerancja pochodzi od mądrości, a ta jest darem od Boga, nie można jej kupić. rNie wystarczy wiele umieć, nie wystarczy być inteligentnym, nie wystarczy nawet rozumieć-prawdziwa mądrość łączy w sobie wszystkie te cechy, dodając do nich serce oraz umiejętność zrozumienia spraw we wszystkich ich aspektach i uwarunkowaniachr1;. Tolerancja zaś wymaga od człowieka umiejętności wczucia się w sytuację drugiej osoby, empatii, akceptacji ułomnościr30;
Coraz częściej słyszy się o nietolerancji do mniejszości narodowych czy religijnych. Kluczem do tolerancji są życzliwość, akceptacja, dialog, zrozumienie powodów różnic i aktywne przeciwstawienie się nietolerancji.
Każdy człowiek powinien mieć prawo do swojego zdania i my nie powinniśmy wywierać nacisku na jego zmianę.
Granica tolerancji jest warunkowana wolnością człowieka i jego zdeterminowaniem. Powinna być zdecydowanym STOP dla terroryzmu, totalitaryzmu, bandytyzmu, odbierania ludziom życia i dóbr, przemocy, pedofilii, hakerstwa, obojętności oraz innych form naruszenia prywatności i godności.
Niestety w naturze ludzkiej leżą wszelkiego rodzaju uprzedzenia i nie da się nietolerancji uniknąć, gdyż byłaby to dosłowna walka z wiatrakami. Jesteśmy coraz bardziej wykształceni, rozumni, tworzymy wciąż nowocześniejsze wynalazki, poznajemy to, co niedawno było nieznane, ale w gruncie rzeczy tych uprzedzeń nie ubywa. Choć każdy nosi w kieszeni telefon komórkowy i w każdej chwili mógłby porozmawiać z bliskim przebywającym na drugim końcu świata-nie robi tego. Technologia zamiast łączyć, jakby się mogło zdawać, dzieli nas. Jeśli ktoś nie umie "prawdziwie" porozmawiać z innym człowiekiem, zamyka się w czterech ścianach odseparowany od ludzi, nie pomogą mu najwymyślniejsze nowoczesne urządzenia.
Człowiek już jako dziecko objawia swoją nietolerancję wobec innych dzieci. Dom rodzinny, przedszkole i szkoła kształtują poglądy młodego człowieka. W dorosłym człowieku nierzadko te wzorce podlegają w większym czy mniejszym stopniu weryfikacji rozumu i serca, ale też bywa tak, że utrwalają się, twardnieją. W takim wypadku najczęściej żadne racjonalne i logiczne argumenty nie są w stanie tych często niewłaściwych poglądów zmienić. To dobrze, że wśród nas istnieją "wielcy tego świata", którzy pokazują, jak dobrze żyć i umieją wpłynąć na innych.

KILKA MYŚLI O TOLERANCJI
"Tolerancja jest wtedy, gdy nie czynię wbrew, chociaż czyjeś opinie czy zachowania nie odpowiadają mi, sprawiają przykrość. Mam siłę, by im przeszkodzić, ale nie czynię tego, bo uznaję uprawnienia ludzi do tych zachowań"(J. Keller).
"Znosić cierpliwie to, czego nie lubimy-to tolerancja"(Z. Szawarski).
"Wtedy uprawiamy tolerancję, kiedy pozwalamy komuś robić coś, co któremuś z naszych celów przeszkadza"(T. Kotarbińśki).
"Tolerancja-system twierdzeń, reguł i zasad, które są maksymalnie nie dyskryminujące i maksymalnie odporne na podejrzliwość"(R. Legutko).
"Tolerancja to gotowość szanowania ideałów innych ludzi tak, jak własnych"(R. M. Hoare).
"Tolerancja to nie wywieranie przymusu" J. Locke.
"Miłości trzeba się uczyć, podobnie, jak trzeba się nauczyć tolerancji, która nie może być bezkrytyczna, gdyż wtedy staje się niebezpieczna" J. Twardowski.

to można traktować właściwie jako moje przemyślenia o tolerancji XD

tak właśnie ja rozumiem tolerancję: umiejętność wczucia się w drugą osobę, coś pomiedzy empatią a akceptacją.

i nie zgadzam się z poprzednikiem, to, co opisujesz jest akceptacją. choć, oczywiście, każdy ma swoje zdanie.

Edytowane przez Isilien dnia 12-10-2008 15:01

Dodane przez Lady Shadow dnia 12-10-2008 15:09
#7

Jak moim zdaniem to ja się podtrzymuję pod tym stwierdzeniem iż tolerancja człowieka odzwierciedla jego poziom inteligencji.
Ogólnie myślę człowiek tolerancyjny to taki który potrafi jak już ktoś wcześniej przytoczył, tak:
Tolerancja zaś wymaga od człowieka umiejętności wczucia się w sytuację drugiej osoby, empatii, akceptacji ułomności.

To jest po prostu wyobrażenie się w sytuacji tego drugiego człowieka obok siebie z którego jeżeli nie jesteśmy tolerancyjni to drwimy. Tolerancja to szanowanie czyiś poglądów, wierzeń jak swoich własnych.

Dodane przez Cee dnia 12-10-2008 17:57
#8

Tolerancja to pojęcie zbyt względne. Zbyt wielu ludzi mówi, że jest tolerancyjnym, a tak naprawdę, gdy przychodzi, co do czego, wytyka różne rzeczy paluchami:

Oczywiście tolerancja ma swoje granice. Np. gdy jakaś dziewoja przyjdzie na niedzielną Mszę Święta do kościoła ubrana w kusą spódniczkę i z wielkim dekoltem- to na pewno już jest przesadą.

I oto właśnie tolerancja Twojej wspaniałej religii. Widać, że przyjąłeś poglądy takie, jakie głosi Kościół katolicki. Ale to mnie właśnie denerwuje w nim - że religia katolicka za bardzo pierze mózgi swoim wyznawcom. Nie wiem, czy katolik, który całkowicie popiera stanowisko Kościoła, może nazywać się osobą tolerancyjną. SKrajny konserwatyzm, narzucanie ograniczeń to przejaw braku jakiejkolwiek tolerancji czy akceptacji. Dlaczego Kościół ma narzucać, w co człowiek może, a w co nie może się ubierać? Bóg dał człowiekowi wolną wolę, a katolicyzm wyraźnie ją odbiera, więc tu występuje jedna sprzeczność...

I trzeba umieć rozróżnić słowa: tolerancja i akceptacja

Ale tu się z Tobą zgodzę. Ostatnio nasza nauczycielka od polskiego tłumaczyła nam definicję tolerancji jako akceptowanie czyichś poglądów, wyznania itd. Szkoda, że tyle osób nie rozróżnia tych dwóch pojęć.

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:47

Dodane przez Peepsyble dnia 12-10-2008 18:09
#9

Tolerancja musi być. Może i się mówi, że Polska była zawsze tolerancyjna i wgl. nie prześladowali w PL wiernych w np. XVI w. [właśnie to przerabiam ; p ]
Ale często widać, jak sie znęcają chociażby w szkole nad: kolorowoskorymi lub inaczej mówiąc czarnymi, punkami, metalami a przede wszystkim Emo.
No właśnie. Emo. Możemy ich nie lubić, nie tolerowac pod jednym dachem, ale bardzo przepraszam jak widujemy taką osobę kilka razy w tyg. to nie znaczy, że mamy jej dogadywać itp.
Co z tego, że są inni. I nie wszyscy sie tną. Ludzie ak widzą kogoś ubranego jak Emo, z takim fryzem to od razu się rzucają z pazurami. Tak nie powinno być. Wolny kraj - można robic co się chce. Byc tym kim się chce.
Druga sprawa to właśnie czarnoskórzy.
Tępimy kogoś za to, że tak go matka natura obdarzyła? Za to? NIE! On nic na to nie poradzi, a jak sie komuś takiemu dogada, to potem wygląda jak Michael Jackson. Wybielanie skóry. No tak.
to chyba tyle. W razie czego coś dopiszę.

Dodane przez Chichuana dnia 13-10-2008 18:31
#10

Oczywiście tolerancja ma swoje granice. Np. gdy jakaś dziewoja przyjdzie na niedzielną Mszę Święta do kościoła ubrana w kusą spódniczkę i z wielkim dekoltem- to na pewno już jest przesadą.


I oto właśnie tolerancja Twojej wspaniałej religii. Widać, że przyjąłeś poglądy takie, jakie głosi Kościół katolicki. Ale to mnie właśnie denerwuje w nim - że religia katolicka za bardzo pierze mózgi swoim wyznawcom.

Z tego co widzę, nie tolerujesz religii katolickiej, pani Tolerancyjna. xD
A tak na poważnie, nie wiem co masz na myśli pod pojęciem pranie mózgów. Kościół to nie sekta, ale, jeśli tak traktujesz tę sprawę, nie mam zamiaru z tobą tutaj o tym rozmawiać.

To, że komuś nie podoba się krótka spódniczka to nie brak tolerancji, tylko brak dobrego smaku i szacunku dla osób modlących się w kościele.

Dodane przez Cee dnia 13-10-2008 19:39
#11

A więc nie nazywaj tego tolerancją. Ja wcale nie nazwałam siebie osoby niewiadomo jak tolerancyjnej. Chodzi mi jedynie o to, że piszesz, że tolerancja jest mądrością człowieka. A potem zaprzeczasz samemu sobie. Kościół katolicki jest konserwatywnym kościołem i tego mi nie wmówisz. A kiedy zmienią jakąś tradycję, dopuszczą pewne zachowania, to już jest święto z kosmosu.
Mi głównie chodziło o to, że to Kościół jest bardzo mało tolerancyjny, tak jak powiedziałam - Wasz Bóg dał ludziom wolną wolę, nie rozumiem, dlaczego Kościół ją odbiera. Ludzie zwyczajnie nie szanują także upodobań innych osób. Bo przyjęły się stereotypy, których zmienić nie można. Nie powinno kogoś obchodzić, jak się ktoś ubiera... To nie średniowiecze!

A tak na poważnie, nie wiem co masz na myśli pod pojęciem pranie mózgów.

Owszem, Kościół to nie sekta. Sekta daleko odbiega od jakichś przyjętych form. Chodzi głównie o to, że religia narzuca jakieś poglądy swoim wyznawcom - seks po ślubie, zero antykoncepcji nienaturalnej, zero aborcji; dlaczego? Ja tego wytłumaczyć nie potrafię. Wiara powinna określać to, w co człowiek wierzy, a nie narzucać, jakie zachowania związane z seksem są do przyjęcia... I katolicy muszą się do tego stosować.
Narzucania zdania przez Wasz Kościół nie tolerują i tolerować nie zamierzam.

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:48

Dodane przez Upiorzyca dnia 13-10-2008 20:20
#12

Tolerancja - słowo bardzo zdradliwe, jak powiedziała moja nauczycielka od WOS-u, całkowicie się z nią zgadzam, bo niektórzy tolerują osoby innej rasy,np. osoby czarnoskóre, a homoseksualistów już nie i trudno powiedzieć czy ta osoba jest tolerancyjna czy nie.
To co my TERAZ tolerujemy w przyszłości będzie normą i pojawią się nowe zagadnienia, trudniejsze i wymyślniejsze.

Dodane przez Lavanda dnia 13-10-2008 20:55
#13

Ja sie tutaj zgodze z Cee.

I katolicy muszą się do tego stosować.


dokladnie... kazdy powienien miec wlasne nastawienie do sytuacji tudziez osoby, nie patrzac na to co narzuca wiara, ktora wyznaje :/. W koncu, wedlug mnie, kazdy jest ma swoj wlasny tok myslenia, jest indywidualny. Co z tego, ze jakas dziewczyna zalozy krotsza spodniczke? Swiat sie zawali? Nie. Staruszki zaczna lamentowac? Mozliwe. W koncu sa przyzwyczajone juz do mody, ktora panowala kilkadziesiat lat temu, kiedy takie cos calkowicie wzbudzalo kontrowersje.
Ale sami powiedzcie, jestesmy tylko ludzmi... Dlaczego wiekszosc musi byc taka ''ograniczona''? Bleh, no i gdzie ta ''wolnosc''? No wlasnie.

Dodane przez Cee dnia 13-10-2008 21:29
#14

Podczas modlitwy w takim razie patrz na krzyż, a nie na tyłek dziewczyny...
Wiesz, lewis, nie zamierzam Cię urazić, ale masz rzeczywiście moherowe podjeście do sprawy, mówisz tak, jak te wszystkie nadajnice - fanki Radia Maryja. Człowiek w obecnym świecie, kierując się stereotypami, nie może się nazwać tolerancyjnym. Kościół katolicki, jak i ludzie w/w zatrzymali się gdzieś w średniowieczu w swoim średniowieczu. Świat się zmienia, heloł! To, co kiedyś było kreowane, wyszło z mody, a to, co kiedyś było niedopuszczalne, teraz dopuszczalne i tolerowane jest w tym świecie. Człowiek nietolerujący tego, że ktoś ubiera się jak ubiera, kiedyś się zgubi w tym świecie.

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:49

Dodane przez Chichuana dnia 13-10-2008 21:34
#15

Co z tego, ze jakas dziewczyna zalozy krotsza spodniczke? Swiat sie zawali? Nie. Staruszki zaczna lamentowac? Mozliwe.

Nie zawali się, ale przecież przed kościołem nie stoją jacyś strażnicy i nie pilnują, czy czasem nie wchodzi "golizna". Oczywiście takie osoby też wchodzą i nie są wypraszane. Staram się wam przekazać, że kościół to miejsce dla wielu osób ważne i trzeba ubrać się w sposób należyty...

Wiem, że fanatyczek nie brakuje, ale ja się jeszcze nigdy nie spotkałam, żeby staruszka zaczęła lamentować. xD Może ktoś się spotkał?

A poza tym Kościół to chrześcijanie. Kościół tworzą ludzie, współcześni, nie jacyś średniowieczni. Gdybyście zagłębili się w historię chrześcijaństwa, zobaczyliście, że w tamtej epoce kościół miał inne zasady, itd. Te podstawy są co prawda te same, ale przecież nie można porównywać tak odległych dziejów.

Dodane przez Lavanda dnia 13-10-2008 21:41
#16

Hm, a co Cie interesuje to czy jestem katoliczka? oO Moglabym byc buddystka, satanistka, wyznawczynia voo doo a i tak moich obecnych pogladow na pewno bym nie zmienila :f. I na pewno nie mam takiego podejscia do swiata jak Ty.

odczas modlitwy w takim razie patrz na krzyż, a nie na tyłek dziewczyny...


dokladnie :f. Skoro taki pobozny jestes jak mowisz to raczej tylek dziewczyny by Cie nie rozpraszal podczas modlitwy...

Człowiek nietolerujący tego, że ktoś ubiera się jak ubiera, kiedyś się zgubi w tym świecie.


Hm, moze jednak zgubi sie ta osoba, ktora za wszelka cene bedzie chciala sie podbic pod stereotypy zeby nie wyjsc z grupy i nie byc nastepna ''ofiara'' nietolerujacych. W furii checi przypodobania sie innym straci wlasna oryginalnosc :/.

Dodane przez Cee dnia 13-10-2008 21:49
#17

Dobrze, zagłębmy się w tę historię. Jak mniemam, w średniowieczu księża brali za odpust pieniądze. Wielu katolików się od nich odwróciło. Przeszło na protestantyzm. Kościół zaczął więc zmieniać niektóre postanowienia, aby na nowo zyskać wyznawców.
Jak więc widzisz, Kościół katolicki zawsze musiał radykalnymi zmianami zdobywać wierzących, bo albo ludziom się nie podobał ich konserwatyzm, albo popełniali błędy.
Ale oni dalej trwają w swoich przekonaniach, które naprawdę niewiele się zmieniają...
Dla mnie, człowiek wierzący głęboko, człowiek, które swoje poglądy opiera na wierze katolickiej, jest człowiekiem ograniczonym. Nie potrafi tolerować spraw, które dawno ujrzały światło dzienne, m. in. antykoncepcji. Moja katechetka np. próbowała nas do tego zniechęcić, mówiąc że to jak "cukierek przez papierek". Szczegół. :happy:

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:49

Dodane przez ed dnia 13-10-2008 21:54
#18

Cee napisał/a:
Nie potrafi tolerować spraw, które dawno ujrzały światło dzienne, m. in. antykoncepcji. Moja katechetka np. próbowała nas do tego zniechęcić, mówiąc że to jak "cukierek przez papierek". Szczegół. :happy:

MWAHAASHUAHHAHAHAHA, cytat roku! Cukierek przez papierek! ;D

Dodane przez Dimrilla dnia 14-10-2008 10:29
#19

Cee napisała:
Wiara powinna określać to, w co człowiek wierzy, a nie narzucać, jakie zachowania związane z seksem są do przyjęcia... I katolicy muszą się do tego stosować.

Błąd, moja droga.
katolicy powinni się do tego stosować. Natomiast za łamanie przykazań, w przeciwieństwie do np. łamania kodeksu drogowego, nie grożą sankcje karne. (Mam tu na myśli przykazania takie jak "nie pożądaj żony bliźniego swego" itp., bo za zabicie kogoś - owszem, ponosi się konsekwencje karne - ale nie dlatego, że złamało się przykazanie "Nie zabijaj", tylko dlatego, że jest to równocześnie czyn karalny wg. kodeksu karnego)
Proszę Cię bardzo, żebyś nie myliła pojęć.

Narzucania zdania przez Wasz Kościół nie tolerują i tolerować nie zamierzam.

Cóż za piękny przykład tolerancji... :D
A tak na poważnie.
Kościół nie narzuca zachowań, np. seksualnych (typu: zero seksu przed ślubem) osobom nie należącym do Kościoła. Nie jesteś katoliczką? Twoja sprawa- tylko co Cię wobec tego obchodzi, że taki wymóg stawiany jest osobom, kóre katolikami są?
Pewnie zaraz przywołasz sprzeciw Kościoła wobec homoseksualizmu, więc uprzedzając te zarzuty napiszę tyle:
Po pierwsze: Kościół nie wzywa do palenia homoseksualistów na stosie, czy zamykania ich w więzieniach. Sprzeciwia się jedynie zrównywaniu praw par homoseksualnych prawom par mieszanych (małżeństw) i promocji homoseksualizmu, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży
Po drugie: Te zastrzeżenia (protest przeciwko zrównywaniu praw par homoseksualnych prawom par mieszanych (małżeństw) i promocji homoseksualizmu) nie wypływają jedynie z nauki Kościoła - dla wielu osób są one sprzeczne z prawem naturalnym i z ustalonym porządkiem prawnym i społecznym (nie mam czasu w tej chwili, żeby rozwodzić się nad tym dlaczego "małżeństwa" homoseksualne są ze względów społecznych bezsensowne (tak!- nawet nie złe, tylko po prostu bezsensowne - może kiedyś dopiszę dlaczego). Nie tylko Kościół katolicki się temu sprzeciwia.

Na koniec jeszcze parę słów a propos stosownego wyglądu w kościele.
Oburzasz się, że lewis broni stanowiska wg. którego panna w miniówie i z dekoltem do pasa wygląda w kościele niestosownie.
Po pierwsze znowu: Jeśli nie jesteś katoliczką, co ci to przeszkadza, że Kościół jakoś tam określa w czym na Mszę przyjść wypada a w czym nie. Nie chodzisz- nie powinno Cię boleć.
Dwa: Czy jeśli ochrona w, dajmy na to, filharmonii wyprosi za drzwi osobę, która przyjdzie tam prosto z plaży - w bikini i pareo - też nazwiesz to nietolerancją?
To dokładnie ta sama sytuacja. Są pewne niepisane zwyczaje i normy co do ubioru odpowiedniego dla różnych miejsc i okazji. Nie tylko dla miejsc kultu religijnego, ale dla nich też.
Przemyśl to.

Dodane przez Cee dnia 14-10-2008 11:31
#20

Dimrilla, widzę, że dzielnie bronisz Kościoła katolickiego. Pytasz, dlaczego się wtrącam, skoro katoliczką nie jestem? Odpowiem Ci tak: czy będąc ateistką, nie można krytykować wiary innych? I poglądów innych? Patrzę po prostu realistycznie na ten świat i nie mam zamiaru siedzieć cicho, pomimo iż nie wierzę w Waszego Boga.

Kościół nie wzywa do palenia homoseksualistów na stosie, czy zamykania ich w więzieniach. Sprzeciwia się jedynie zrównywaniu praw par homoseksualnych prawom par mieszanych (małżeństw) i promocji homoseksualizmu, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży

Palenie na stosie to było dawno, dawno temu. Teraz to byłoby raczej niedopuszczalne.
Ale powiedz mi, Dimrillo, dlaczego Kościół nie chce zrównania? Owszem, Bóg może i zakazał związków homoseksualnym, na czym opiera się Kościół. Ale nikt nie zostaje gejem czy lesbijką dlatego, że komuś się tak podoba. Chyba nie muszę tłumaczyć nikomu, że to tkwi w każdym homoseksualiście od urodzenia głęboko i ujawnia się po jakimś czasie, więc dlaczego mają być potępiani... Według waszej religii, to Bóg stwarza ludzi, to dzięki niemu kobieta zachodzi w ciążę i to on tworzy dziecko, więc dlaczego przydziela mu taką orientację? No, słucham?

"małżeństwa" homoseksualne są ze względów społecznych bezsensowne

Ale dlaczego bezsensowne? Każdy ma prawo do szczęścia, a jeżeli chce ten związek zalegalizować, ja nie widzę w tym nic złego.

Wiele osób uważa za śmieszne takie rzeczy jak: seks po ślubie kościelnym, zakaz antykoncepcji, zakaz aborcji i eutanazji, i paru innych rzeczy.

Nie, ja tego nie uważam za śmieszne, ale nieco za absurdalne. Przytocz mi fragment "Biblii", gdzie Bóg mówi o zakazie uprawiania seksu przed ślubem, razem z miejscem, gdzie to znalazłeś (księga, rozdział, wersy) ...

Czy jeśli ochrona w, dajmy na to, filharmonii wyprosi za drzwi osobę, która przyjdzie tam prosto z plaży - w bikini i pareo - też nazwiesz to nietolerancją?

No, proszę Cię... A czy ja powiedziałam, że bikini to jest odpowiedni strój do Kościoła czy Twojego przykładu - filharmonii? Bikini a krótka kiecka to nie to samo. Chodziło mi głównie o strój, jaki podał za przykład lewis. Krótka spódniczka jest normalnym ubiorem, wiele kobiet czy młodych dziewczyn zakłada eleganckie, krótkie spódnice do filharmonii.

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:50

Dodane przez Chichuana dnia 14-10-2008 13:11
#21

Krótka spódniczka jest normalnym ubiorem, wiele kobiet czy młodych dziewczyn zakłada eleganckie, krótkie spódnice do filharmonii.

A byłaś kiedyś w filharmonii?

Odpowiem Ci tak: czy będąc ateistką, nie można krytykować wiary innych? I poglądów innych? Patrzę po prostu realistycznie na ten świat i nie mam zamiaru siedzieć cicho, pomimo iż nie wierzę w Waszego Boga.

Ok, nie wierz w Boga, ale nie krytykuj ciągle kościoła. Nie obraź się, ale wydajesz mi się ograniczona, bo już któraś osoba ci tłumaczy, o co kaman, a ty dalej nie możesz tego pojąć. Nie wierzysz w Boga, nikt cie do tego nie zmusza, ale zachowaj swoje poglądy dla siebie, a nie krytykuj non stop wierzących.
Jesteś bardzo nietolerancyjna skoro mówisz, że tobie, jako osobie niewierzącej, można krytykować ludzi religijnych oraz ludzi o innych niż twoje poglądach.

Dodane przez Cee dnia 14-10-2008 15:57
#22

Przepraszam, żyjemy w XXI wieku, na dodatek w demokratycznewj Polsce i nie zabronisz mi pisać i krytykować czegoś. I może jestem nietolerancyjna, nawet bardzo, ale to w przypadku, gdy mowa jest o Kościele katolickim.
I byłam w filharmonii, o to martwić się nie musisz. W przeciwnym razie czegoś takiego nie pisałabym. ;f

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:50

Dodane przez Lavanda dnia 14-10-2008 16:53
#23

Maslo maslane, maslem polewane.
Tutaj tez widze zaczyna sie rozwijac kwestia wiary oO.

Jesteś bardzo nietolerancyjna skoro mówisz, że tobie, jako osobie niewierzącej, można krytykować ludzi religijnych...


Proponowalabym najpierw znalezc roznice miedzy slowem ''tolerancja'' a ''krytyka''... potem kontynuowac dyskusje.

Dodane przez Chichuana dnia 14-10-2008 16:55
#24

I może jesteś nietolerancyjna, nawet bardzo, ale to w przypadku, gdy mowa jest o Kościele katolickim.

Ja? Przeczytaj sobie jeszcze raz powoli to, co napisałam...
Napisałam, że jesteś nietolerancyjna i uzasadniłam to. Ty nie. Jestem tolerancyjna w stosunku do ateistów, ale wkurza mnie to, że non stop krytykujesz osoby wierzące. Rozumiem, że ty nie traktujesz wiary poważnie, więc ty staraj się zrozumieć i mnie.

Dodane przez Cee dnia 14-10-2008 17:07
#25

Jakby każdy miał myśleć tak samo, jak Ty, świat byłby nudny... A to, że masz po prostu takie poglądy, a nie inne, zakorzenione gdzieś głęboko w Tobie, to już niczyj problem, tylko Twój.

Dodane przez Temeraire dnia 14-10-2008 17:41
#26

Ja już po prostu nie mam siły na tych wszystkich ateistów i innowierców. Jestem tak perfidnie atakowany na tym forum w wątkach takich światopoglądowych, dotyczących religii- że szkoda słów.

O, przepraszam bardzo - co Ty masz do ateistów i innowierców? To ludzie, tak samo jak Ty i mają prawo skrytykować co nieco różne sprawy, inaczej patrzeć na świat, nawet krytykować Ciebie i Twoje poglądy. Nie możesz obruszać się za to, że ktoś ma własne, odmienne zdanie. Poza tym, nie jesteś atakowany - po prostu niektórzy starają się obalić Twoje teorie dotyczące różnych spraw. To wszystko.

Co do wcześniejszej dyskusji - prześledziłam ją sobie i opowiadam się po stronie Cee. W krótkiej, eleganckiej spódnicy można pojawić się w kościele czy filharmonii. Jestem za postawieniem na równi związków hetero- i homoseksualistów. I moim zdaniem kościół został w epoce średniowiecza.
Ponadto, nie rozumiem Chichuany (zabij mnie, jeśli źle napisałam), która próbuje zabronić osobom niewierzącym krytykowania tych wierzących. To wolny kraj.

Dodane przez Cee dnia 14-10-2008 20:06
#27

lewis, w ogóle nas nie rozumiesz. Przecież my nie mówimy o tym, że Kościół został w średniowieczu, bo Ojciec Dyrektor nie założył Radia Maryja i Telewizji Trwam. ;f Chodzi nam o przekonania Kościoła katolickiego! Czytanie ze zrozumieniem się kłania, więc radzę przeczytać coś kilkakrotnie, zanim masz zamiar na coś odpowiedzieć.
Ja również jestem ateistką i wierz mi, mam większe cele życiowe, aniżeli obrażanie Twojej religii.
I jeszcze jedno - piszesz, że skrajny konserwatyzm jest w hinduizmie. Radziłabym się zapoznać nieco bardziej z tą religią, a nie wypisywać coś, o czym skrajnego pojęcia nie masz. ;f

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:51

Dodane przez Dimrilla dnia 14-10-2008 21:06
#28

Cee napisał/a:
Dimrilla, widzę, że dzielnie bronisz Kościoła katolickiego. Pytasz, dlaczego się wtrącam, skoro katoliczką nie jestem? Odpowiem Ci tak: czy będąc ateistką, nie można krytykować wiary innych? I poglądów innych?

Ależ można!
Ale to co Ty uprawiasz, to nie jest krytyka (analiza danej religii i tego co Ci się w niej nie podoba), tylko naskakiwanie na Kościół za to, że narzuca SWOIM CZŁONKOM pewien system wartości i wzorce postępowania. Czyżbyś postawiła sobie za zadanie wyrwanie biednych chrześcijańskich owieczek ze szponów uciskającej ich instytucji, do której, zaznaczam, przynależą z własnej woli (Mamy wolność religijną. Z Kościoła katolickiego można wystąpić).
Jest takie powiedzenie, że "Chcącemu nie dzieje się krzywda", wiesz? :)

Przykłady z paleniem na stosie i zakładaniem bikini do filharmonii były celowo przejaskrawione, zwłaszcza ten drugi (aż do absurdu, wiem - to był celowy zabieg.
I chyba nie załapałaś o co mi chodzi.
Do filharmonii można pójść w eleganckiej (podkreślam eleganckiej!) krótkiej spódniczce. Dlaczego? Bo kod odzieżowy (czy jak to się tam nazywa fachowo) na to zezwala. Do filharmonii należy ubrać się elegancko, a elegancko można wyglądać i w krótkiej i w długiej spódnicy, i w spodnium.
W kościele obowiązuje inny kod odzieżowy, który określa np. to, że mężczyzna ma mieć odkrytą głowę i długie spodnie, a kobieta ma mieć spódnicę zakrywającą kolana, bluzkę z rękawkiem i nie za głęboki dekolt.
W synagodze należy założyć jarmułkę, w meczecie zdjąć obuwie.
Szacunek dla danego miejsca, ludzi, którzy tam pracują/modlą się/itp. wymaga przestrzegania reguł, w tym kodu odzieżowego dla danego miejsca ustalonego.
CZY TO NAPRAWDĘ TAK TRUDNO POJĄĆ?


Kościół nie wzywa do palenia homoseksualistów na stosie, czy zamykania ich w więzieniach. Sprzeciwia się jedynie zrównywaniu praw par homoseksualnych prawom par mieszanych (małżeństw) i promocji homoseksualizmu, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży

Palenie na stosie to było dawno, dawno temu. Teraz to byłoby raczej niedopuszczalne.
Ale powiedz mi, Dimrillo, dlaczego Kościół nie chce zrównania? Owszem, Bóg może i zakazał związków homoseksualnym, na czym opiera się Kościół. Ale nikt nie zostaje gejem czy lesbijką dlatego, że komuś się tak podoba. Chyba nie muszę tłumaczyć nikomu, że to tkwi w każdym homoseksualiście od urodzenia głęboko i ujawnia się po jakimś czasie, więc dlaczego mają być potępiani... Według waszej religii, to Bóg stwarza ludzi, to dzięki niemu kobieta zachodzi w ciążę i to on tworzy dziecko, więc dlaczego przydziela mu taką orientację? No, słucham?

Po pierwsze jest KILKA RÓŻNYCH teorii, próbujących określić skąd biorą się preferencje homoseksualne. Nie wszystkie zgadzają się z tym, że muszą one być wrodzone. Mogą też być nabyte. Ale to nie o tym w tej chwili chcę pisać.
Kościół katolicki nie potępia osób homoseksualnych, tylko zachowania homoseksualne. To jest różnica. Pewnie zaraz mi powiesz, że co to za różnica, skoro oczekuje od osób homoseksualnych wstrzemięźliwości - przecież to takie OKRUTNE. Cóż, Kościół oczekuje takiej samej (całkowitej) wstrzemięźliwości seksualnej od osób duchownych (księża, zakonnice, zakonnicy), a od pozostałych osób świeckich wstrzemięźliwości przed ślubem, a potem wierności tylko jednej osobie. To też jest okrutne tak?
Dla osób niebędących katolikami nie powinno to w ogóle mieć znaczenia. A jeśli ktoś chce żyć według zasad swojej wiary i (według Ciebie) męczyć się - TO JEST JEGO SPRAWA! Na tym polega wolność sumienia i wyznania. Jeszcze raz powtarzam: Chcącemu nie dzieje się krzywda.

Że nie każdy (obojętnie: gej, ksiądz, świecka osoba o preferencjach hetero) daje radę w 100% żyć według tych zasad? Cóż, człowiek jest istotą słabą. ( Ale może nad sobą pracować - na tym właśnie polega heroizm chrześcijański, o którym wspominał lewis - człowiek musi nauczyć się walczyć z własną słabością i zwierzęcym uleganiom żądzom). Kiedy człowiek nie przestrzega tych zasad=grzeszy, wtedy, według nauki chrześcijańskiej, popełnia zło. On (człowiek) nie jest za to przez Boga czy Kościół potępiony, ale zło musi być nazywane po imieniu - złem, grzechem.
Jeszcze raz podkreślam jednak, że grzech to nie jest to samo co przestępstwo wg. kodeksu karnego. Nie jest penalizowany, karany tu, na Ziemi. Żaden ksiądz nie zje/zbije/poszczuje psami homoseksualisty, który odbywa stosunki z drugim mężczyzną. To, co taki ksiądz może ew. zrobić, to odmówić mu sakramentu Komunii Świętej, jeśli się nie wyspowiadał i nie postanowił poprawy - ewentualnie, bo najpierw taki ksiądz musiałby na 100% wiedzieć, że dany ktoś popełnił ten grzech.


"małżeństwa" homoseksualne są ze względów społecznych bezsensowne

Ale dlaczego bezsensowne? Każdy ma prawo do szczęścia, a jeżeli chce ten związek zalegalizować, ja nie widzę w tym nic złego.

Już piszę dlaczego.
Jeśli dwóch/dwoje homoseksualistów chce żyć razem - ok. Mnie nie interesuje, co oni robią u siebie w domu. Sprawy intymne to sprawy prywatne. Kropka.

Natomiast powiedz mi po co istnieje małżeństwo - nie z punktu widzenia osób wierzących (dla których jest to sakrament, wzajemne zobowiązanie, dla którego prosi się w tym sakramencie o Boże błogosławieństwo), tylko z punktu widzenia państwa?
Państwo istnieje, jeśli ma obywateli. Ci obywatele podlegają jurysdykcji państwa, utrzymują je (płacąc podatki) i w razie potrzeby bronią go przed agresorami.
Ci obywatele skądś się biorą. I bynajmniej nie przynosi ich bocian i nie rosną na grządkach z kapustą. Obywatele rodzą się, a żeby mogli się urodzić kobieta z mężczyzną muszą odbyć stosunek seksualny (ze względu na stosunkową rzadkość występowania pomińmy tu "dzieci z probówki" ), musi dojść do zapłodnienia komórki jajowej przez plemnik itd.
Po ok. 9 miesiącach rodzi się nam mały obywatel. Ale to nie koniec zabawy.
Zanim ten obywatel będzie mógł płacić podatki i ew. walczyć na wojnie, minie wiele lat. Przez ten czas trzeba go karmić, ubierać i uczyć.
I te funkcje spełnia rodzina (choć jak chodzi o edukację, państwo stopniowo uzurpuje sobie coraz więcej i więcej kompetencji dawniej przynależnych rodzicom - co jest tematem na osobną dyskusję) - siłą rzeczy rodzina, której początek dała para heteroseksualna, gdyż pary jednopłciowe z natury swej dzieci mieć nie mogą, a zatem takie "małżeństwo" między dwoma facetami, czy dwiema kobietami jest z punktu widzenia interesów państwa czy społeczeństwa bezproduktywne, bezsensowne.
Małżeństwo rozumiane na sposób świecki ma ten jeden konkretny cel: przysporzyć państwu kolejnych obywateli. Stąd też biorą się np. ulgi podatkowe dla małżeństw itp. - by zachęcić je do posiadania dzieci = dania państwu obywateli.

Prosta, acz dla niektórych może szokująca prawda.

Mam nadzieję, że taki wykład metodą "kawę na ławę" był zrozumiały.

Edytowane przez Dimrilla dnia 14-10-2008 21:15

Dodane przez Cee dnia 14-10-2008 21:11
#29

Między innymi przydziela się tam ludzi z chwilą narodzin do kasty- selekcja od początku życia

Owszem, może się i przydziela do kasty, ale co do traktowania poszczególnych kast, masz chyba nieco nieświeże informacje. Tradycyjny model został radykalnie zmodyfikowany. Wprowadzono bowiem prawa zakazujące prześladowania poszczególnych przedstawicieli kast. Zresztą, wielu Hindusów nie przydziela się teraz do żadnej kasty i są nazywani niedotykalnymi. Może i to jest żywe, ale i tak poszło na wielkie ustępstwo. Ale hinduzim nie jest konserwatywny - jego wyznawcy nie są w ogóle zobowiązani do uczestnictwa w jakimkolwiek publicznym obrzędzie. Religia jest skrajnie indywidualistyczna i jedynym nakazem hinduizmu jest postępowanie zgodnie z zasasady przynależności do odpowiedniej w/w kasty.
I co jest złego w poszanowaniu krów?
Hinduska wiara jest barwna, nie masz narzucanych rygorystycznych zasad i Ty również nie podważaj mojej wiedzy. ;f

Poza tym, gdybyś wiedziała co kolwiek w tym temacie to wiedziałabyś że są inne media katolickie poza tymi Ojca Rydzyka

Za kogo Ty mnie masz? Muszę Cię zmartwić - i w tym temacie mam pewne rozeznanie - Radio Józef, Radio Rodzina, Katolickie Radio (Poznań, Zamość, Lublin itd.).

Nie rozumiem dlaczego wy aż tak nienawidzicie katolików.

Mi nie chodzi o katolików jako ludzi. Mam znajomych katolików, moi rodzice są katolikami, a mimo to ich kocham. Ja krytykuję Kościół katolicki, lewisie! Zrozum, że to, co Twoja wiara głosi, po prostu mi się w głowie nie mieści. Ja nie byłabym w stanie przystosować się do "norm" panujących w Kościele katolickim! Nie uważam, że wiara katolicka czyni człowieka silnym. Ja jestem ateistką i wcale słaba się nie czuje. I bez Boga potrafię się podnieść... I bez Boga potrafię się uczyć dobrze. Bóg mi nie jest do szczęścia potrzebny.
Ty mówisz, że my, ateiści, nie nawidzimy katolików i nie zostawiamy suchej nitki na Waszej wierze. Ale chodzi o to, że Ty również krytykujesz nas i nie tolerujesz naszych poglądów, więc my odpowiadamy Ci tym samym!

W kościele obowiązuje inny kod odzieżowy, który określa np. to, że mężczyzna ma mieć odkrytą głowę i długie spodnie, a kobieta ma mieć spódnicę zakrywającą kolana, bluzkę z rękawkiem i nie za głęboki dekolt.
W synagodze należy założyć jarmułkę, w meczecie zdjąć obuwie.
Szacunek dla danego miejsca, ludzi, którzy tam pracują/modlą się/itp. wymaga przestrzegania reguł, w tym kodu odzieżowego dla danego miejsca ustalonego.
CZY TO NAPRAWDĘ TAK TRUDNO POJĄĆ?

Nie, nie jest to trudno pojąć i całkowicie rozumiem, co masz na myśli. Oczywiście, panują jakieś granice dobrego smaku, ja wcale temu nie przeczę. Ale widocznie Ty, Dimrillo, też nie do końca mnie nie zrozumiałaś. :] Sama napisałać, że mężczyzna powinien się tak a tak ubrać, podobnie z kobietą... Ale ja właśnie nie mogę zaakceptować tego, że są jakieś przyjęte normy i wszyscy POWINNI się tak ubrać. I w tym przypadku uważam, że wiara ogranicza w pewien sposób człowieka, bo ten powinien dostosować się do obyczajów ogólnie przyjętych. A mi się te zwyczaje zwyczajnie nie podobają. Koniec, kropka.

Ale to co Ty uprawiasz, to nie jest krytyka (analiza danej religii i tego co Ci się w niej nie podoba), tylko naskakiwanie na Kościół za to, że narzuca SWOIM CZŁONKOM pewien system wartości i wzorce postępowania. Czyżbyś postawiła sobie za zadanie wyrwanie biednych chrześcijańskich owieczek ze szponów uciskającej ich instytucji, do której, zaznaczam, przynależą z własnej woli (Mamy wolność religijną. Z Kościoła katolickiego można wystąpić).

Nie uważam, abym wręcz naskakiwała. Powiem może inaczej: wytykam. Cóż, moja cecha. Mówię po prostu otwarcie to, co myślę, ale ja nie zamierzam wyrywać niczyjej wiary. Chcę zwyczajnie podyskutować na ten temat, ponieważ uważam, że jest wart większego omówienia. Nie przyjęłam sobie za zadanie zrobienia z siebie guru, takich planów nie mam, o to się nie martw. :]
Mówisz, że przynależą z własnej woli? I tu zaprzeczę. Wiele osób jest katolikami, bo wychowano ich w takiej wierze (podobnie z innymi religiami) i nigdy jakoś albo nie zastanawiali się nad sensem swojej religii (mówię - wielu, nie wszyscy, żeby potem nie było). Po prostu, chodzą do kościoła, bo to jest ich przyzwyczajeniem, bo tak zostali wychowani. Niektórzy rodzice nie akceptują wyboru własnego dziecka, wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że rodzice przeciwstawiają się swoim dzieciom.

Tak na marginesie, Martucha będzie miała z czego wnioski wyciągać.

Edytowane przez Cee dnia 03-11-2008 19:52

Dodane przez Ballaczka dnia 14-10-2008 22:10
#30

Jedno słowo ode mnie:

Żaden człowiek do osiemnastego roku życia nie należy do kościoła dobrowolnie. Zostaliśmy do niego zapisani w momencie chrztu, i choćby to godziło w naszą godność osobistą, choćbyśmy zwijali się z irytacji, choćbyśmy nauki kościoła mieli głęboko w poważaniu, katolikami oficjalnie jesteśmy do momentu wypisania się z tej organizacji. I na tym opieram moje prawo do krytyki katolicyzmu - dopóki nie dokonam apostazji, dopóty będę jego członkiem. I to nie dobrowolnym - bo nie mam prawa się z niego wypisać, chociaż - paradoksalnie - nawet się nie zapisywałam.

Cee, daj sobie spokój. Jeśli ludziom mieszano w głowach od dziecka, nie zmienisz paroma postami ich podejścia. Niech sobie wierzą w duszki na chmurkach, latające aniołki i przeżycie własnej śmierci - my możemy się tylko z nich śmiać. Nie ma sensu się kłócić, lepiej energię spożytkować na bardziej wartościowe dyskusje ;)
Lewis będzie się pluł, że mu odbierasz wolność religijną, bo nie mieści mu się w głowie, że wystarczyłoby zaakceptować przeciwny pogląd. Z takimi nie pogadasz ;P

Dodane przez Temeraire dnia 14-10-2008 22:34
#31

Ballaczka napisała wszystko to, co ja chciałam, a co więcej - ładnie ujęła to w słowa. Nic dodać, nic ująć, pozostaje mi tylko się z nią zgodzić. Jednak chciałabym odnieść się jeszcze do pewnej wypowiedzi lewisa:

I uważam, że Kościół nie został w średniowieczu. Gdyby został, nie było by stron internetowych o tematyce katolickiej, nie byłoby radia, prasy i telewizji katolickiej.

Lewisie, nie wystarczy przeczytać mojego posta, trzeba go też zrozumieć. Ja tutaj nie odnosiłam się do rozwoju technicznego i wszystkich tych TV i radio Ojca Dyrektora, nie. Mi chodziło o poglądy i przekonania kościoła, co i tak wytknęła Ci już wcześniej Cee.
Poza tym, cały czas upierasz się przy swoim i krytykujesz nasze poglądy - owszem, my też tak robimy, ale Ty w każdym poście piszesz to samo, tylko inaczej ubierasz to w słowa. Nie wydaje Ci się to bezsensowne?
A co do homoseksualistów - przemyśl to sobie jeszcze, bo najwyraźniej mnie nie zrozumiałeś. Próbujesz mi wpierać, że nazwałam ich związki "małżeństwami", a wcale tak nie jest. Co więcej, w pewien sposób potępiasz osoby homo i wydaje Ci się, że to słusznie. A przecież każdy ma prawo do szczęścia i życia zgodnie ze swoimi marzeniami, a przynajmniej ich częścią, o.

Moim zdaniem po prostu nie potrafisz zaakceptować tego, że nie wszyscy wierzą w Boga, życie po śmierci i anioły na chmurkach. Nie umiesz tolerować innych światopoglądów niż Twój - o, tak się nazywa to, co Ty robisz - brak tolerancji.

Dodane przez Chichuana dnia 15-10-2008 12:56
#32

Jeśli ludziom mieszano w głowach od dziecka, nie zmienisz paroma postami ich podejścia. Niech sobie wierzą w duszki na chmurkach, latające aniołki i przeżycie własnej śmierci - my możemy się tylko z nich śmiać.

Bardzo upłycasz naszą wiarę, chyba nawet jej dokładnie nie znasz i nie rozumiesz. Religia to mieszanie ludziom w głowach - brawo! o.0 Przeżycie własnej śmierci to metafora, jak mniemam wiesz, co to jest.
Lepiej wyśmiać - kolejne brawa!
I dziwię się tylko, że to mówi administrator.

Dodane przez Dimrilla dnia 15-10-2008 13:21
#33

Ballaczka napisał/a:
Jedno słowo ode mnie:

Żaden człowiek do osiemnastego roku życia nie należy do kościoła dobrowolnie. Zostaliśmy do niego zapisani w momencie chrztu, i choćby to godziło w naszą godność osobistą, choćbyśmy zwijali się z irytacji, choćbyśmy nauki kościoła mieli głęboko w poważaniu, katolikami oficjalnie jesteśmy do momentu wypisania się z tej organizacji. I na tym opieram moje prawo do krytyki katolicyzmu - dopóki nie dokonam apostazji, dopóty będę jego członkiem. I to nie dobrowolnym - bo nie mam prawa się z niego wypisać, chociaż - paradoksalnie - nawet się nie zapisywałam.


Dwie sprawy:
1. Dopóki człowiek nie osiągnie pełnoletniości, odpowiadają za niego rodzice. To oni podejmują za niego różne ważne decyzje. Wybierają mu imię, decydują do jakiej pójdzie szkoły. Podejmują decyzję o go wychowaniu/bądź nie w jakiejś wierze. Czy chcesz odebrać rodzicom to prawo? Swoją drogą, rodzice mogą analogicznie np. zadecydować, że ich dziecko nie będzie jeść mięsa, bo sami są wegetarianami (znam takich). Jak rozumiem, z Twojego punktu widzenia to taka sama zbrodnia, bo przecież narzucają dziecku własny światopogląd.
Moim zdaniem NIE DA się wychować człowieka, nie przekazując mu swoich przekonań i wartości. To, że rodzice wychowują dzieci, wpajając im swoją wiarę, jest po prostu... normalne.
Natomiast kiedy dziecko dorasta, staje się człowiekiem dorosłym i samodzielnym, zaczyna weryfikować te wartości, które wynieśli z rodzinnego domu. W okresie dojrzewania (psychicznego) część z nich przyjmą, ale część mogą odrzucić. Na tym zasadza się prawo człowieka dorosłego do zmiany wyznania/apostazji/itp., jeśli będąc już osobą ukształtowaną intelektualnie uzna, że taka wiara i system wartości mu nie odpowiada. Tak samo młody wegetarianin może zacząć jeść mięso, albo odwrotnie - mięsożerca przerzucić się na dietę wegetariańską. Człowiek może nawet zmienić sobie imię!

Uważam, że to normalna sytuacja. Natomiast jeśli podważasz prawo rodziców do podejmowania decyzji za niepełnoletnie dziecko - ha, trudno. Widzę w takim razie, że ciężko będzie się nam porozumieć

2. Nawet osoba niepełnoletnia, która, jak piszesz " zwija się z irytacji, bo została ochrzczona, a naukę Kościoła ma w głębokim poważaniu" - nie musi przecież żyć wg. tej nauki. Nikt jej za to głowy nie urwie. (W sensie - nikt z np. kleru, bo rodzice owszem, mogą - chociaz tylko za zachowania zewnętrzne, bo do myśli przecież swojej latorośli nie zajrzą - z tym że rodzice tak samą mogą zrobić awanturę za np. niepójście do Kościoła, jak i za niepójście na angielski. To jest ogólnie kwestia władzy rodzicielskiej.)


Cee, daj sobie spokój. Jeśli ludziom mieszano w głowach od dziecka, nie zmienisz paroma postami ich podejścia.

Takie podjeście działa w obie strony. Według osób wierzących to ateistom poniekąd "namieszano w głowach" wmawiając im, że rzeczywiste jest tylko to, czego można dotknąć, albo tylko to, co da się racjonalnie wytłumaczyć. Tymczasem "są takie rzeczy w niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło". :)

Są takie pytania, na które nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi, posługując się naszymi, ograniczonymi przecież, zmysłami i rozumem. Np. pytanie, co się staje z człowiekiem, który umiera.
Ateiści twierdzą, że nic. Jego ciało zaczyna gnić, a umysł, świadomość - po prostu przestaje istnieć, bo krew nie dopływa już do mózgu, nie ożywia szarych komórek, nie funkcjonują połączenia nerwowe itp.
Osoby wierzące mówią, że człowiek to coś więcej niż jego ciało i umysł. Ma też duszę, która jest nieśmiertelna, a zatem po śmierci trwa w jakiejś formie. (Tak jest wg. większości, jeśli nie wszystkich, religii, aczkolwiek, naturalnie różnią się one między sobą w kwestii oceny tego, co się z tą duszą później dzieje)
Koniec końców jednak nikt z nas, osób żyjących nie jest w stanie empirycznie sprawdzić, która opcja jest prawdziwa, tak, żeby móc o tym opowiedzieć.

Czy w takim razie nie należałoby traktować obu opcji jak jednakowo możliwe? Chyba łatwiej byłoby tak osobom wierzącym i ateistom szanować się nawzajem.
Ja nie nabijam się z przekonań osób niewierzących, które twierdzą, że po śmierci nie ma nic. Trudno mi wprawdzie zrozumieć ich podejście, ale je szanuję. I miło by mi było, gdyby to działało w drugą stronę



Niech sobie wierzą w duszki na chmurkach, latające aniołki i przeżycie własnej śmierci - my możemy się tylko z nich śmiać.

No właśnie - ja Twoich przekonań nie wyśmiewam. Trochę szacunku (tolerancji, haha) dla cudzych poglądów.
A tekst o duszkach na chmurkach potraktuję jako żart. ;)

Edytowane przez Dimrilla dnia 15-10-2008 13:26

Dodane przez Temeraire dnia 15-10-2008 14:49
#34

Lewisie - skończmy już tę jałową dyskusję. Wszyscy i tak wiemy, że nawet kilkaset postów nie zmieni Twoich poglądów i toku rozumowania - i tak będziesz wierzył w Boga, życie po śmierci, kierował się Biblią i uważał, że związki homoseksualistów to coś złego. Tak samo Ty nie zmienisz mojego podejścia do sprawy, zupełnie odmiennego od Twoich przekonań. Ja nie mam zamiaru wyśmiewać, czy w jakiś sposób odtrącać osób homo. Nie mam zamiaru wierzyć w Boga, latać co niedzielę do kościoła jak głupia i robić tych wszystkich "wiernych" spraw, o. Każdy ma prawo do własnego zdania - ja mam swoje, Ty masz swoje i gitara gra.

Przecież wy nie wierzycie, to w czym wam to przeszkadza? Nie chodzicie do kościoła- więc w czym wam to przeszkadza, no proszę, powiedzcie w czym?

Ano w pewien sposób przeszkadza. A to dlatego, że nasze poglądy są odmienne i nie możemy siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak kościół wyprawia takie rzeczy. Taką już mamy naturę - musimy skomentować, gdzieniegdzie skrytykować, a to dlatego, że jesteśmy wolnymi ludźmi, którzy mają prawo do własnej opinii. Mi np przeszkadzają poglądy kościoła i wyrażam swoje zdanie, o.\

Tyle ode mnie.

Dodane przez Ballaczka dnia 15-10-2008 14:52
#35

Narzucanie przez rodziców światopoglądu nie jest rzeczą złą. Można dziecko wychować tak, jak wychowano nas, można mu znaleźć zupełnie nową drogę życia. Ale podejmowanie za niego decyzji, które znacząco wpłyną na jego dalszy rozwój i które powinien podjąć samodzielnie jest dla mnie kwestią sporną. Jeżeli nie zapisujemy noworodków do partii politycznych, dlaczego mamy mu z góry przypisywać daną wiarę?
Sama idea chrztu jest chybiona. Niech rodzice opowiadają dzieciom o czym tylko chcą, niech je nawet w tej wierze wychowują, ale tak ważną decyzję, jak przyjęcie chrztu (czyli po prostu zapisanie się do organizacji o określonych poglądach i wartościach) powinien podjąć sam. Bo w momencie chrztu automatycznie przyjmujemy dane wartości jako swoje - nie wydaje Ci się absurdem, że o czymś takim nie decydujemy sami?


Według osób wierzących to ateistom poniekąd "namieszano w głowach" wmawiając im, że rzeczywiste jest tylko to, czego można dotknąć, albo tylko to, co da się racjonalnie wytłumaczyć.


Generalnie ateistom nic się nie wmawia. W przeciwieństwie do narzuconej z góry wiary, jest to czyjś indywidualny, przemyślany wybór.

Tymczasem "są takie rzeczy w niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło".


Nieśmiertelna odpowiedź Dawkinsa: "Owszem. Ale pracujemy nad tym."

W przeciwieństwie do wierzących ;)

Czy w takim razie nie należałoby traktować obu opcji jak jednakowo możliwe?


Idąc tym tokiem myślenia, jednakowo możliwe jest, że po śmierci trafiamy w ręce magicznego krasnoludka, który transformuje nas w różowe żelki i aż po wieczność będziemy musieli skakać do piosenek Tokio Hotel.

...

Niektóre teorie są zupełnie pozbawione sensu. IMO katolicyzm również. Więc je odrzucam. I bynajmniej nie traktuję ich na równi z wybranym przeze mnie, logicznym końcem.


No właśnie - ja Twoich przekonań nie wyśmiewam. Trochę szacunku (tolerancji, haha) dla cudzych poglądów.


Czyjeś przekonania mogę tolerować - w sensie: nie zabraniać mu wierzenia, w co chce, nie odbierać mu prawa do dobrowolnego wyboru wiary etc. Ale mojego osobistego stosunku do nich nie zmienię. A osobiście gadki o wielkim Bogu, który był zawsze, nie ma początku, stworzył wszystko, nad wszystkim czuwa traktuję jako genialne uproszczenia. I genialną bzdurę.


A tekst o duszkach na chmurkach potraktuję jako żart.


Ja też go tak traktuję. Chociaż jakby przewertować Biblię pewno i coś takiego się znajdzie.

Dodane przez dastanblack3000 dnia 30-10-2011 09:42
#36

Hmmmm tolerancja.... Dzisiaj na świecie jest raczej mało osób tolerancyjnych... Nie znam osoby w pełni tolerancyjnej. Bo każdemu w zależności od charakteru coś przeszkadza w innej osobie. Jeśli mowa o mnie to ja z reguły staram się być tolerancyjny. Nie wiem czy jestem tolerancyjny czy nie.... Mnie mało kto toleruje więc po co ja mam być tolerancyjny :/ Pozdro

Dodane przez Instrum Manga dnia 09-08-2013 21:00
#37

Ja jestem nietolerancyjna dla nietolerancji:P

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 02-11-2013 17:02
#38

Ach, ta cudowna tolerancja - słowo, które można usłyszeć niemal codziennie. Dziś znaczy to tyle co mniej więcej "mieć pozytywny stosunek do wszystkiego" ( dobrego i złego, żeby nie było ). Otóż najgorszą wadą "nowoczesnego" człowieka ma być "nietolerancja", czyli np. brak entuzjazmu na widok dwóch całujących się panów w publicznym miejscu. A już takie słowo jak "szacunek" jest całkowicie zapominane. Szanować należy ludzi, ale ABSOLUTNIE nie trzeba szanować ich poglądów. To jest ta diametralna różnica, którą liberalne media tak sprytnie kamuflują właśnie w słówku "tolerancja", "tolerować". Jednym wolno wszystko demonstrować, wykrzykiwać, parodiować. Innym odmawia się nawet krzywego na to spojrzenia. Szanować należy przede wszystkim prawdę.

Edytowane przez mniszek_pospolity dnia 02-11-2013 17:03