Dodane przez emilyanne dnia 29-04-2012 21:27
#1
Zwykły, dość banalny tekst, o naszym drogim Snape'ie. Tak mnie naszło. Wyraża też moją opinie na temat tego, co Snape w rzeczywistości czuł, szpiegując Voldemorta.
***
I po raz pierwszy od tylu lat, poczuł ten ból w przedramieniu. Mroczny Znak zapłonął żywym ogniem, ale on wiedział. Wiedział, że ten czas nadejdzie, że to się w końcu stanie! Zasyczał zdenerwowany, a Dumbledore spojrzał na niego zaskoczony. Trwała właśnie ostatnia konkurencja Turnieju Trójmagicznego.
- Severusie...
- On wrócił - powiedział beznamiętnie Snape. Jego dłoń spoczywała na palącym bólem miejscu, ale twarz na powrót stała się maską. Nagle ziemia stała się niezwykle interesującym obiektem. I tak Severus Snape wpatrywał się nieprzytomnie w swoje stopy. Na ten widok uczniowie pewnie by się przerazili, albo i popłakali w obawie, że Snape ma zamiar ich torturować, a teraz obmyśla odpowiednią klątwę. Zdawał sobie sprawę z tego, że przyjdzie mu teraz powrócić do niewdzięcznej roli szpiega. Po raz kolejny miał narażać się na niesamowite niebezpieczeństwo. Dumbledore podjął działania.
Czarnowłosy po raz kolejny uratował życie Pottera. Tym razem, przed młodym Crouchem. Jednak nim zegary wybiły północ, Mroczny Znak zapłonął ponownie. Nie miał wyboru. Nawet gdyby zdecydował, że nie odpowie na wezwanie, Albus pewnie by go zmusił. Teleportował się wprost przed oblicze tego, którego nienawidził. Wysoka postać w ciemnej pelerynie, twarz przypominająca węża, brak nosa i te czerwone oczy... Severus wzdrygnął się, lecz był silny. Od zawsze zdawał sobie sprawę z tego, że jest doskonałym aktorem. Mistrz Oklumencji i tym razem nie dał niczego po sobie poznać, chociaż w duchu śmiał się histerycznie. Och, jak on pragnął zobaczyć tego człowieka - bądź raczej potwora - jeszcze raz! Nie w tej sytuacji, ale jednak. Uklęknął przed Voldemortem, który wycelował różdżkę w jego stronę. Tym razem Snape pozostał bez ruchu, nawet nie drgnął.
- Panie... - powiedział pewnym, a zarazem przepraszającym tonem.
- Sługo. Nie odpowiedziałeś na moje wezwanie. Crucio! - i tak Severus padł na ziemię, trzęsąc się i wyjąc z bólu. Już dawno zapomniał, jak to jest tak cierpieć. Lata temu przeżył to ostatni raz. Teraz wił się u stóp swojego pana, krzycząc i błagając o litość. W agonii nie liczył czasu. Ile minęło? Nie wiedział. Sekundy, godziny, dni, a może i lata. Nieopisana ulga. Poczuł, jak cały ten ból, całe cierpienie z niego uchodzi. Nadal jednak się trząsł, lecz ani na chwilę nie opuścił barier chroniących jego umysł.
- Severusie. - Mistrz Eliksirów natychmiast poderwał się z powrotem na klęczki i spuścił głowę.
- Panie, ja nie mogłem odpowiedzieć. Dumbledore był przy mnie - tłumaczył i choć nie bał się w tym momencie, starał się, by jego głos był przerażony i pełen pokory.
- Mój wierny sługo. Nie szukałeś mnie przez te wszystkie lata - Voldemort powiedział ze zwątpieniem i przyglądał się uniżonemu mężczyźnie z góry.
- Byłem niemalże pewien, że nie żyjesz, mój panie - odparł szpieg doskonały. Nie bał się. Nigdy nie bał się bólu, ani tym bardziej śmierci. Wszystko co mógł stracić, stracił już lata temu. I zdawał sobie sprawę, że poniekąd była to bardziej jego wina, niżeli wina Voldemorta. Teraz pragnął jedynie odpokutować swoje winy, bo śmierć była dla niego zbawieniem. Nie miałby nic przeciwko, gdyby wściekły Czarny Pan po swoim dzisiejszym występku, zabił go w przypływie furii. Nie mógł jednak wystawić się na śmierć. Przysięga złożona Dumbledore'owi nie pozwoliłaby mu na to.
Honor by mu na to nie pozwolił.
- Doprawdy?
- Wierz mi, mój panie. Wielce ubolewałem nad tym, że ten dzieciak Potterów miał aż takie szczęście... -
w końcu przez to muszę go teraz znosić. Chociaż z dwojga złego, lepszy on niż ty, kretynie.
- Powstań, mój sługo. Nie byłeś zadowolony z tego, że zniknąłem? Byłeś wolny -
oczywiście, że mi się nie podobało. Byłem załamany! Można wręcz powiedzieć, że cholernie mi się nie podobało! Moim największym marzeniem było, osobiście odciąć ci łeb, mordeńko ty moja, a Potter zniweczył moje plany.
- Panie, czymże jest wolność? -
śmiercią, ot co. - Żałowałem, bardzo żałowałem, że nasz cel nie został spełniony.
- Miałeś szansę przez te wszystkie lata pozbyć się dzieciaka - chłodny ton głosu Volemorta, nadal był opanowany.
- Oczywiście, mogłem to zrobić -
nawet chciałem, ale ta cholerna przysięga złożona Dumbledore'owi mnie powstrzymywała, i to całkiem skutecznie - lecz czekałem na odpowiedni moment. Mam swój honor, mój panie i zapewniam cię, że nie chciałbym zabijać Chłopca - Który - Przeżył, bo żadną chwałą nie byłoby dla mnie rzucenie zaklęcia na bezbronnego dzieciaka. Czekałem, aż będzie stanowił jakąkolwiek konkurencję, aż będzie umiał chociaż trochę się bronić.
- Czy będziesz nadal służył mi wiernie?
- Oczywiście, mój panie -
jak najbardziej wiernie. Tylko informacje najważniejsze, ważne i nie ważne będę przekazywał Dropsowi.
- Odejdź sługo i pamiętaj, by odpowiedzieć na następne wezwanie -
z przyjemnością, chociaż najpierw chętnie bym cię zabił. Co? Nie mogę? Wielka szkoda... - Dzisiaj nie mam czasu na dłuższą rozmowę.
- Tak, mój panie.
I tak przebiegło pierwsze spotkanie Severusa ze swoim dawnym panem, po latach. Nie wielu ludzi tak naprawdę zdawało sobie sprawę z tego, że Snape czerpie prawdziwą przyjemność ze szpiegowania. Cyniczne myśli towarzyszyły mu na każdym zebraniu Śmierciożerców i w całym swoim nieszczęściu, szczęściem był fakt, że mógł się w ten sposób zemścić na Czarnym Panie. Niewdzięczna rola pozwalała mu na odpokutowanie swoich win - przynajmniej w pewnym sensie. Cieszył się, kłamiąc prosto w oczy Voldemortowi. Jakżeby mogło być inaczej? Lord Voldemort był tym, czego Severus nienawidził. To on pozbawił go reszty jakiegokolwiek szczęścia, którego miał szansę zaznać. Teraz Snape działał jak maszyna. Bez uczuć, bez emocji. Jedynie ta chora satysfakcja, kiedy sprawiał komuś przykrość i ból. I dążył do swojego celu. Dążył do śmierci, lecz nim nadejdzie zbawienie, miał zamiar pogrążyć swojego pana, któremu był bardzo, ale to bardzo
oddany i
wierny.
Edytowane przez emilyanne dnia 30-04-2012 14:11