Dodane przez xowiki dnia 12-04-2012 14:15
#1
Kolejna miniaturka mojego autorstwa. Kolejna inspirowana piosenką. Ostatnio natchnęło mnie do takiej formy odnajdywania weny. Oddaje pod surową ocenę :)
~ ~ * ~ ~
Hermiona Granger opuszczała właśnie Ministerstwo Magii. To był długi dzień. Marzyła o gorącej czekoladzie i dobrej książce przed kominkiem. Od tak dawna nie miała chwili dla siebie. Pracowała bez przerwy nad nowym projektem. Wciąż wyjeżdżała służbowo. W domu bywała gościem. Dzisiaj miało się o zmienić. Teleportowała się do spokojnej dzielnicy Londynu, w której wynajmowała niewielki domek. Uśmiechnęła się na widok swojego małego, własnego miejsca na ziemi, na które tak ciężko pracowała. Domu, o którym zawsze marzyła. Weszła do przestronnej kuchni i przygotowała sobie napój. Zastanawiała się, co jeszcze chciała w życiu osiągnąć. Miała pracę, dom, przyjaciół. Wiele osób mogło co najwyżej pomarzyć o takim życiu. Więc dlaczego czuła, że czegoś w tym wszystkim brakuje? Ciche stukanie do drzwi wyrwało ją z zamyśleń. W drzwiach stał George Weasley. Poczuła ukłucie bólu na widok znanej a zarazem obcej twarzy. Twarzy, która budziła zbyt wiele wspomnień.
- Witaj Hermiono. Wybacz, że cię nachodzę. Robiliśmy ostatnio porządki i znalazłem coś, co powinnaś dostać - powiedział chłopak z delikatnym uśmiechem na ustach i podał jej karton, który trzymał w dłoniach. Dziewczyna niepewnie wzięła go do ręki.
- Powinnam się bać zawartości? - spytała podejrzliwie. W końcu nigdy nie wiadomo, na jaki szalony pomysł mógł wpaść George.
- Pewnie teraz mnie za to znienawidzisz, ale kiedyś będziesz mi wdzięczna - odparł cicho i zniknął.
Hermiona zamknęła drzwi i ruszyła z kartonem do salonu. Długo zastanawiała się, czy go otwierać. Co takiego mógł zawierać? I dlaczego miałaby za to znienawidzić rudzielca? Nie rozumiała tego. W końcu otwarła w końcu pudło i zajrzała do niego. Serce jej zamarło, gdy ujrzała w nim zdjęcia i pamiątki. Łzy zaszkliły jej się w oczach a wspomnienia momentalnie powróciły, uderzając ze dwojoną siłą. Dała się im ponieść. Wzięła do ręki jedno ze zdjęć. Przedstawiało dwójkę roześmianych nastolatków, którzy obejmowali się czule. W tle widać było Zakazany Las. Hermiona pamiętała, kiedy to zdjęcie było zrobione.
Dwa lata wcześniej
- Nigdy mnie nie złapiesz - zawołała ze śmiechem dziewczyna i wybiegła na błonia. Pogoda była piękna. Słońce przyjemnie świeciło a delikatny wiatr poruszał liście drzew, tworząc jedyną w swoim rodzaju muzykę.
- Nie był bym tego taki pewien - powiedział chłopak, który właśnie wybiegł ze szkoły. Śmiech obojga poniósł się echem komponując z cichą muzyką tworzoną przez naturę. Był taki szczęśliwy. Wreszcie udało mu się znaleźć kogoś, kto doceniał jego pomysłowość i sprowadzał go na ziemię, gdy mijał się z rzeczywistością. Kogoś, kto mimo kierowania się w życiu rozumem potrafił obdarzyć go takimi pokładami czułości, jakich nigdy nie spodziewał się otrzymać. I tak bardzo żałował, że nie dostrzegł tego wcześniej. Zmarnował tyle czasu błądząc bez sensu. Zatrzymał się pod wiekowym dębem obserwując roześmianą dziewczynę, która stała przy jeziorze i czujnie go obserwowała. Była taka piękna i niewinna. Nigdy nie sądził, że to właśnie ona skradnie jego serce. I choć czasy, w jakich przyszło im żyć nie należały do spokojnych, oni czerpali garściami z tego, co los raczył im ofiarować.
Hermiona stała na brzegu jeziora obserwując ukochanego. Kto by pomyślał, że dwie tak różne osoby może połączyć cokolwiek. A ich łączyło bardzo silne uczucie. Rozum i serce. Dwa na ogół walczące ze sobą głosy w tym wypadku tworzyły jedno. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie początku ich znajomości. W końcu poddała się i podeszła do chłopaka. Wtuliła się ufnie w jego ramiona żałując, że już niedługo będzie musiał iść i nie wiadomo, kiedy znowu się zobaczą.
- No gołąbeczki mam nadzieję, że się sobą nacieszyliście - powiedział George, podchodząc do nich. Wyglądali tak uroczo, że nie mógł się oprzeć i zrobił im zdjęcie. Odkąd zaczęli być razem drugi bliźniak robił za ich prywatnego fotografa, uwieczniając najpiękniejsze momenty ich związku, by mieli co wspominać. Cieszył się, że jego brat wreszcie znalazł kogoś, kto go docenił. Zasłużył na to.
Dziewczyna zamrugała kilka razy i rozejrzała wokół. Nadal siedziała w swoim salonie a w ręku trzymała zdjęcie. Odłożyła je na bok i zaczęła przeglądać kolejne. Wiedziała, że bardzo będzie tego żałować, ale nie była w stanie odmówić sobie chociaż tej namiastki szczęścia.
Natknęła się na jedno z ich pierwszych wspólnych zdjęć.
Wakacje po skończeniu szóstej klasy. Wszyscy zebrali się u Weasleyów, by świętować sukces bliźniaków. Była bardzo ciekawa jednego z pomysłów i zaczęła wypytywać ich o zaklęcia i składniki, jakich użyli. George szybko się ulotnił, by porozmawiać z Angeliną. Została sama z Fredem. Siedzieli w kącie, z dala od reszty pogrążeni w rozmowie. Nie mieli pojęcia, kiedy przeleciało wokół nich te kilka godzin. Nie obchodziło ich kompletnie nic. Tak wspaniale im się rozmawiało, że postanowili umówić się na przyszły weekend na kawę. Hermiona miała do załatwienia coś na Pokątnej. Obiecała wpaść do ich sklepu i stamtąd razem mieli się udać do przytulnej kawiarenki, która była naprzeciwko. Tak też się stało. Od spotkania do spotkania zaczęło coś między nimi iskrzyć. Jej rozum i wiedza idealnie komponowały się z jego pomysłowością i uczuciowym sposobem bycia. Uzupełniali się. Postanowili spróbować. Nie było łatwo. On pracował, ona wracała do szkoły. Robili, co mogli, by widywać się jak najczęściej. I mimo że łączyło ich uczucie graniczące z snem na jawie, nie snuli planów na przyszłość.
Kto by pomyślał, że wszystko tak się potoczy.
Kolejne zdjęcia spoczęły na stoliku. Z każdym następnym spływały po jej twarzy nowe łzy. Wspomnienia atakowały ją z każdej strony. Nagle wszystko zaczęło jej przypominać spędzone wspólnie chwile. Wyjęła z kartonu zdjęcie oprawione w ramkę. Zamarła przyglądając się mu. Ostatnie, które im zrobiono.
Tydzień przed bitwą Hermiona odwiedziła bliźniaków na Pokątnej. Miała im do przekazania parę ważnych informacji. Jako jedyna posiadała na tyle oleju w głowie, by nie dać się złapać śmierciożercom, którzy jawnie już spacerowali po magicznej części Londynu. Przemykała uliczkami by po chwili stać w jasnym, kolorowym sklepie chłopaków. Z miejsca do niej podeszli zamykając drzwi. Czekali niecierpliwie na jej przybycie. Obaj martwili się, czy nic jej nie będzie. Ulgę mieli wymalowaną na twarzy.
- To już chyba blisko - szepnęła dziewczyna, gdy całą trójką siedzieli na zapleczu. George przygotował im ciepłą herbatę i przyglądał się z posępną miną pozostałej dwójce. Wyglądali tak nieszczęśliwie, że aż serce mu się krajało. Tak bardzo chciał wierzyć w to, że uda im się wygrać bitwę i wieść normalne życie. Chciał doczekać się chwili, gdy jego brat oświadczy się Hermionie i będzie mógł wznieść toast za ich wieczne szczęście. Bo wierzył w to, że ich szczęście nigdy nie przeminie. Za bardzo im na sobie zależało, by cokolwiek było w stanie to zniszczyć.
- Poradzimy sobie - szepnął Fred przytulając do siebie dziewczynę. Usłyszeli ciche pstryknięcie. To George po raz kolejny zabawił się w fotografa, uwieczniając ich na zdjęciu. Byli mu wdzięczni za to. Dzięki niemu będą mieli pamiątkę na całe życie. Hermiona dopiła swoją herbatę i wstała mówiąc, że powinna już wracać. Ucałowała George'a w policzek i razem z Fredem ruszyła ku drzwiom.
- Naprawdę wierzysz w to, że sobie poradzimy? - zapytała dziewczyna na odchodne.
- Naprawdę - powiedział z mocą Fred i pocałował ją czule. Poczuł, że dziewczyna wkłada mu coś w dłonie. Zerknął w dół i ujrzał małego, pluszowego misia, które oczy były niczym płynna czekolada. Takie same, jakie miała Hermiona. Nie zdążył jednak zapytać, o co chodzi, bo dziewczyna zniknęła. Przyjrzał się pluszakowi uważniej. Miał z tyłu przyczepioną karteczkę, na której napisane zgrabnym pismem Hermiony widniały słowa: Na szczęście.
Dziewczyna zajrzała do pudła. Znalazła w nim pluszaka. Tego samego, którego tamtego dnia ofiarowała ukochanemu. Szczęście nie było im pisane.
Od czasów bitwy minął rok. Ot tak po prostu. Nie mogła już nic zmienić. Kiedyś ona i on tworzący jedną całość, wspólny świat. W jednej chwili czas zatrzymał się kradnąc przyrzeczoną wieczność. Zgasło szczęście, blady świt odebrał przyszłość. Zły podmuch losu zniszczył wszystko. Modliła się, by to był tylko sen, lecz gdy otworzyła oczy nic nie zmieniło się. Setki zdjęć i wspomnienia. Tylko tyle jej zostało. Cudowne chwile, o których wolałaby zapomnieć. Czas ją zmienił, już nie wierzyła w miłość. Spotkała swoją drugą połowę, którą okrutny los jej odebrał. Tylko w snach wciąż byli razem. Tylko tam odnajdywała szczęście.
W ramionach ukochanego.
Zamknęła karton odsuwając go od siebie. Teraz doskonale wiedziała, co George miał na myśli. Miała ochotę wyrzucić to wszystko, spalić. Zrobić cokolwiek, byle tylko pozbyć się tego bólu, który trawił ją od wewnątrz.
- Dlaczego mnie zostawiłeś? - szepnęła dławiąc się łzami. Nie tak przecież miało być. Oboje mieli przeżyć. Chcieli budować razem szczęście. Ten dom miał należeć do nich. Dlaczego musiała mieszkać w nim sama, otoczona bolesnymi wspomnieniami, które nie pozwalały jej zapomnieć. Sama na ziemi, choć wokół miała grono bliskich osób. Nikt nie potrafił sobie wyobrazić co czuła. Nikt, prócz Georga, który równie mocno przeżywał stratę brata. Oboje na dwa miesiące zniknęli. Zaszyli się w tym domku. Nikt nie wiedział, gdzie są. Niewiele ze sobą rozmawiali. Potrzebowali spokoju i poczucia zrozumienia. W ten sposób oddali hołd zmarłemu. Ukochanemu bratu, chłopakowi. Wspaniałemu człowieku, który umarł walcząc o lepszą przyszłość dla niej.
Ciche pukanie po raz kolejny wyrwało ją zadumy. Nie miała jednak siły wstać. Siedziała patrząc tępym wzrokiem przed siebie. Niewiele ją obchodziło. Chciała tylko znów go zobaczyć. Nagle poczuła, jak czyjeś ramiona ją obejmują. Odwróciła głowę napotykając współczujący wzrok George'a.
- Ja też za nim tęsknię - powiedział cicho, tuląc ją do siebie. Trwali tak chwilę w milczeniu. Nie musieli wiele mówić. Rozumieli się bez słów.
- Dziękuję, że przyszedłeś - powiedziała Hermiona zdobywając się na delikatny uśmiech. - I dziękuję za to. - Wskazała dłonią karton, który stał przed nimi.
- Sądziłem, że mnie znienawidzisz.
- Jak bym mogła? Tak wiele dla mnie zrobiłeś. Przypomniałeś mi, dlaczego on odszedł i dlaczego tak bardzo go kocham.
- Zawsze już tak będzie, prawda?
- Tak. Zawsze już tak będzie.