Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Z pamiętnika Vicki i Weasley'ów - Chory pomysł bliźniaków
Dodane przez SweetSyble dnia 12-02-2012 20:29
#1
Witam was! Na początku kilka słów do was:
Rzadko się zdarza, że ja napiszę coś co ma sens i nie tracę po drodze wątku. Niestety, Bóg nie stworzył mnie do pisania bestsellerów na tysiące stron i taka moja natura, że nie piszę długich Fan Ficków. Podczas ferii, dostałam weny i stworzyłam dwu rozdziałowe opowiadanie na temat chorego pomysłu Fred'a i George'a. Proszę o szczere komenty, bo to moje pierwsze opublikowane FF. Jeżeli już tu wejdziesz to zostaw po sobie ślad. Dzięki bardzo, SweetSyble:)
Dziękuję mojej becie stylistycznej Mademoiselle_Riddle.
PS Nie narzekać na długość, bo nie napiszę nic dłuższego, a wam będzie się lepiej czytać.
I
- Dawson i Weasleyowie. Tracicie czterdzieści punktów za nie uwagę na lekcji. Na czym skończyłem? Wilkołak to zwierzę bardzo niebezpieczne. Podczas każdej pełni księżyca, z człowieka staje się okropnym zwierzęciem. Zabije wtedy każdego kto stanie mu na drodze - Lodowaty głos profesora Snape'a toczył się po klasie. Gdyby nie złośliwe uwagi profesora, Vicki i Wealseyowie już dawno zapadli by w długie i upojne sny. Lecz czcigodny pan profesor nie potrafił powstrzymać się od zgryźliwych docinek. Dziewczyna marzyła aby opuścić tę salę jak najprędzej. W końcu zadzwonił upragniony dzwonek i wesołym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Wszystko było by dobrze gdyby nie poczuła, że na jej ramieniu zacisnęły się palce znienawidzonego nauczyciela.
- Ty zostajesz - ledwo słyszalnie wycedził przez zęby.
- Pójdę - i dumnym krokiem ruszyła w stronę drzwi.
***
- Auuu!!! - taki okrzyk zdążył wyrwać się z ust Vicki, zanim runęła na ziemię - Mogli byście się choć trochę zachowywać!
- Nie złość się - powiedział Fred.
- Złość piękności szkodzi - dodał George.
- Jestem zbyt piękna, żeby coś mogło mi zaszkodzić - odgryzła się, po czym kontynuowała - Ale nie musicie mi podkładać nóg! Dobra, słucham. O co chodzi?
- Chodzi o to, że wymyśliliśmy nowy projekt - wyjaśnił Fred.
- Zarąbisty projekt - poprawił George.
- Już się boję - mruknęła pod nosem po czym dodała już trochę głośniej - A jaki to projekt?
W odpowiedzi otrzymała kiwnięcie głową obu bliźniaków, które Vicki zrozumiała jak słowo
nie
- No tak, jak zwykle mi nie powiecie. Znając was czegoś potrzebujecie. Co to?
- Sproszkowane pazury wilkołaka - powiedzieli dumnym chórem bliźniacy.
- CO? - przeraziła się Vicki - Przecież to nie możliwe! Wiecie dobrze, że u żadnego nauczyciela w zamku tego nie znajdziecie! O NIE!!! Nie będziecie szukać wilkołaka!!!
- A co, zabronisz nam?
- Ech, no dobra. Chyba jestem w sytuacji bez wyjścia - Vicki wiedziała, że nie da rady ich przekonać. Nawet jakby nie poszła z bliźniakami to i tak wiedziała, że oni to zrobią. A wolała jednak udać się razem z nimi, bo na pewno nie przemyśleli by całego planu (zakładając, że w ogóle jakiś stworzyli) i popełnili by gafę, która skończyła by się tragicznie.
- Musisz nam pomóc - bardziej stwierdzili niż powiedzieli bliźniacy.
- No tak. A do czego właśnie się zabieram? Pomagam wam i trzymam się przy was od pierwszej klasy! Tylko w tym tygodniu mam jeszcze do odrobienia szlaban u Snape'a. Tak go wtedy zmurowało, jak zatrzymał mnie po lekcji, że nie umiał się ruszyć! Tylko gorzej było następnego dnia, jak na mnie się wydzierał, że jestem tylko małą smarkulą i nie mam prawa się tak do niego zwracać. Oh, Boże. Ten facet jest taki śmieszny!
- Dalej jesteśmy w szoku, że się mu postawiłaś. Jesteś lepsza od nas, a to już nie lada wyczyn - powiedział Fred.
- Uwielbiam was za tę skromność.
***
Vicki wracała ponurym krokiem z zimnego gabinetu Snape'a. Ale się na nią uwziął! Wymyślił sobie, że będzie mu sprzątać cały gabinet. Kazał jej przecierać szafki od wewnątrz i układać w niej uporządkowane wcześniej dokumenty. Doszła do portretu Grubej Damy, wymamrotała hasło i weszła do pokoju wspólnego.
- No nareszcie! Co tak długo? - krzyknął Fred - Wszyscy już poszli spać!
- A to chyba dobrze, prawda? Możemy spokojnie pogadać. Dobra, jakie nowości.
- Do projektu są potrzebne pazury wilkołaka. Udamy się do Zakazanego lasu podczas pełni księżyca, czyli po jutrze. Są małe problemy, bo nie mamy peleryny niewidki.
- Gdzie jest? Co znowu zmalowaliście?
- No jak cię nie było to próbowaliśmy się wkraść do magazynu Lupina, ale Filch przyłapał nas na gorącym uczynku. Udało nam się go przekonać, że szliśmy do Lupina omówić wypracowanie, ale zauważył pelerynę i ją zabrał.
- Trzeba iść do Filcha i ją wziąć. Najlepiej zróbmy to jutro.
- Ale jak?
- Wy ptasie móżdżki! Aż się nie chce wierzyć, że wy, tacy spryciarze, nie wiecie jak włamać się do Filcha! Ja pójdę do niego jutro, koło szóstej i powiem mu, że Irytek coś tam robi. Wy pójdziecie do jego gabinetu i weźmiecie pelerynę i spotkamy się potem w wieży Gryffindoru. Pasuje?
- Pasuje.
- Jeszcze zostaje kwestia środy.
- Zrobimy to tak, jak robimy zawsze. Czyli weźmiemy mapę, pelerynę i wyruszymy około ósmej wieczór. O tej porze jak obejdziemy wszystko dookoła i uda nam się wymknąć z zamku, to wszystko przejdzie zgodnie z planem. Tylko mam jedno pytanie: myśleliście już jak te cholerne pazury zdobyć?
- Tak, ale nic sensownego nie wymyśliliśmy.
- Ludzie złoci, proszę was! Ruszcie mózgownicami i coś wymyślcie! Ja sama nad tym myślałam i nie wymyśliłam nic sensownego. Jedyne co mi przyszło do głowy to zaklęcie przywołujące i podkradnięcie się pod peleryną. Zaklęcie przywołujące jest po prostu śmieszne, bo mogli byśmy zrobić to nawet teraz. Oczywiście jak by pomyśleć logicznie to jest to niemożliwe choćby z tego powodu, że jest to jak by część ciała, a nie rzecz leżąca swobodnie na trawniku. Podkradnięcie się pod peleryną jest bardzo nie odpowiedzialne - zrobiła chwilę przerwy, a uśmiechy z facjat braci zniknęły. Vicki zauważyła tę zmianę więc ciągnęła dalej - A wy lubicie rzeczy, które są nieodpowiedzialne i niebezpieczne, więc podkradniecie się pod peleryną - gdy zakończyła uśmiechy bliźniaków wróciły.
- Już myślałem, że tego nie dokończysz.
- Wiecie co, jesteście żałośni! Wasze mózgi w ogóle nie pracują! Wiecie jak się nazywacie?
- Fred - powiedział George.
- George - powiedział Fred.
Cała trójka wybuchła śmiechem. Bliźniacy byli bardzo do siebie podobni, ale po tak długiej znajomości z nimi Vicki potrafiła odróżnić ich od siebie bezbłędnie. Fred zdecydowanie częściej się odzywał, a George był bardziej pomysłowy.
***
Następnego dnia, Vicki obudziła się bardzo wcześnie. Zazwyczaj nie budziła się o wschodzie słońca tak, jak dziś, ale los sprawił, że tak się stało. Stwierdziwszy, że nie potrafi już zasnąć ubrała się i zeszła do pokoju wspólnego. Zdziwiła się bo kiedy weszła i zobaczyła, że bliźniacy siedzą na dywanie przed kominkiem.
- Co robicie? - powiedziała jeszcze zaspanym głosem.
- Obmyślamy dokładnie plan jutrzejszej nocy. Jak się spało, ruda?
- Nie mów do mnie ruda! Dobrze się spało - skłamała. - Co wymyśliliście?
- Na razie nic.
- Bardzo twórcze, musieliście coś wymyślić!
- No dobra. Jak chcesz. Wymyśliliśmy, że nie trzeba podkradać się do wilkołaka, żeby zdobyć te pazury.
- Taa, jasne... Można podejść i powiedzieć - Dzień dobry panie wilkołaku, czy możemy wziąć twoje pazury?
- Czemu ty w nas nigdy nie wierzysz?
- Bo z doświadczenia wiem, że z tego nic nie będzie!
- Jak chcesz, ale przynajmniej nas wysłuchaj. Pierwszy raz w życiu poszliśmy do biblioteki i wypożyczyliśmy książkę na temat wilkołaków. Dowiedzieliśmy się, że ich pazury są naprawdę bardzo użyteczne i można je zdobyć, jeżeli uspokoi się wilkołaka. Trudne to do zrobienia, ale można.
- A co trzeba zrobić? - zapytała z wątpieniem w głosie Vicki.
- Zaklęciem, Carpe Sarinum. - Odpowiedział dumnie Fred.
- Chyba nie zamierzasz tego zrobić? - Zapytała odrobinę drżącym głosem.
- Wszystko co mówię zawsze jest prawdą, zawsze mówię wprost. Zamierzam użyć tego zaklęcia. Pasuje?
- To jedno z zaklęć zakazanych. Jak chcecie się dostać pod opiekę dementorów, to proszę bardzo. Ja się na to nie zgodzę.
- Nikt nie zobaczy, nikt nie doniesie. Idziesz z nami czy nie?
- Chyba nie mam wyboru... - powiedziała, a przez jej twarz przeleciał łagodny cień uśmiechu.
Edytowane przez SweetSyble dnia 22-04-2012 20:52
Dodane przez Adelajda Dakota dnia 13-02-2012 10:40
#2
Dziewczyno gdy to czytałam Skręcałam się ze śmiechu!:rotfl:
Najbardziej zgieło mnie to:
Wiecie co, jesteście żałośni! Wasze mózgi w ogóle nie pracują! Wiecie jak się nazywacie?
- Fred - powiedział George.
- George - powiedział Fred.
Jak coś daje W!
hahaha:lol:
Dodane przez Lily Evans Potter dnia 13-02-2012 12:29
#3
Świetne! Zgadzam się z przedmówczynią ten fragment był najlepszy.
Dodane przez Matthew Lucas dnia 13-02-2012 13:15
#4
Genialne opowia
danie! Jest bardzo ciekawe. Szczerze mówiąc, bardzo mnie zaintrygowało. Czekam na więcej. Zostawiam W i odlatuję - poinformuj mnie, gdy już napiszesz kolejny kawałek.
Dodane przez lady552 dnia 13-02-2012 13:39
#5
Super cudne opowiadanie.
To mnie najbardziej zgieło:
Wiecie co, jesteście żałośni! Wasze mózgi w ogóle nie pracują! Wiecie jak się nazywacie?
- Fred - powiedział George.
- George - powiedział Fred.
Daje W!
I znikam
Dodane przez SweetSyble dnia 13-02-2012 16:50
#6
Dziękuję wam bardzo za te komentarze. Kolejny fragment jet napisany.W tym poście chciałabym oświadczyć, że
poszukuję bety do sprawdzenia drugiego fragmentu. Chętni - moje PW czeka!
Edytowane przez SweetSyble dnia 17-02-2012 20:57
Dodane przez tarantula head dnia 14-02-2012 14:33
#7
SweetSyble napisał/a:
- Zarombisty projekt - poprawił George.
zarąbisty.
SweetSyble napisał/a:
- Już się boję - mruknęła pod nosem, po czym dodała już trochę głośniej.
SweetSyble napisał/a:
Nawet jakby nie poszła z bliźniakami, to i tak wiedziała, że oni to zrobią.
SweetSyble napisał/a:
- Musisz nam pomóc - bardziej stwierdzili, niż powiedzieli, bliźniacy.
SweetSyble napisał/a:
-Wy ptasie móżdżki! Aż się nie chce wierzyć, że wy, tacy spryciarze, nie wiecie jak włamać się do Filcha!
SweetSyble napisał/a:
Ja, pójdę do niego jutro, koło szóstej i powiem mu, że Irytek coś tam robi. Wy pójdziecie do jego gabinetu i weźmiecie pelerynę i spotkamy się potem w wieży Gryffindoru. Pasuje?
niepotrzebny przecinek.
SweetSyble napisał/a:
O tej porze jak obejdziemy wszystko dookoła i uda nam się wymknąć z zamku, to wszystko przejdzie zgodnie z planem.
SweetSyble napisał/a:
- To jedno z zaklęć zakazanych. Jak chcecie się dostać pod opiekę dementorów, to proszę bardzo.
Głównie przecinki, ale kto by nimi sobie głowę zawracał, prawda? ;) Ogólny pomysł na FF jest bardzo ciekawy i spodobał mi się. Nie mogę się doczekać naszej współpracy, na prawdę ^^
WENY ŻYCZĘ <3
Dodane przez SweetSyble dnia 17-02-2012 20:59
#8
Beta znaleziona! Niniejszym mianuję
Slytherin97 moją betą. Wypierze i wysuszy ona drugą (ostatnią) część opowiadania. Kolejny fragment już niebawem!!!
Dodane przez SweetSyble dnia 26-02-2012 21:06
#9
A więc zamieszczam kolejny i ostatni fragment mojego FF. Mam nadzieję, że wam się będzie podobał. Zobaczymy jak mi pójdzie z tym, to może napiszę jeszcze jedno FF (na pewno nie będzie wiele dłuższe do tego). Dziękuję wszystkim czytelnikom. Szczególne podziękowania dla Slytherin97, mojej bety.
Miłego czytania.
II
Zaraz po lekcjach, wszyscy troje biegli na miejsce, gdzie się umówili, czyli pod portretem Grubej Damy. Poczekali, aż wszyscy z korytarzy się usuną, i wyruszyli pod gabinet Filcha. Tam się rozdzielili; Vicki została pod drzwiami, a Fred i George oddalili się o parę korytarzy. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i zapukała w mosiężne drzwi. Puk, Puk, Puk. Usłyszała kroki, hałas przewracanych krzeseł. Nagle przed jej oczami stanął woźny Filch.
- Czego?!
- Dzień dobry, proszę pana. - Zaczęła najmilszym głosem, jakim potrafiła mówić. - Przyszłam tylko panu powiedzieć, że profesor McGonagall pana powiadamia, żeby przegonił pan Irytka.
- Gdzie jest Irytek? - warknął Filch.
- Rozwala właśnie pokój nauczyciel...
Nie zdążyła dokończyć, ani nic dodać, bo Filch był już u schodów na drugie piętro.
- Raz na zawsze się pozbyć... On nigdy tu już nie wróci!!! Dumbledore mnie musi wysłuchać... Już nigdy...
Vicki zachichotała pod nosem. Poszło lepiej niż myślała, bo nie musiała iść z woźnym. Usłyszała odgłosy dochodzące z bliskiego korytarza i domyśliła się, że to bliźniacy biegną na ratunek swojej ukochanej peleryny. Chciała iść w ich kierunku, gdy nagle z zakrętu wystrzelili jak dwie torpedy i zderzyli się z nią.
- Mogli byście choć trochę uważać!
- Siedź cicho, trzeba iść po pelerynę...
Powoli weszli do gabinetu. Vicki zupełnie inaczej wyobrażała sobie miejsce bytu Filcha. Było tu bardzo zimno. Ściany były pokryte starą, brzydką i odłażącą tapetą. Tu i ówdzie wisiały krzywo obrazki. Na środku pomieszczenia stało kulawe biurko, z krzesłem ledwie trzymającym się na nogach. Cały gabinet przedstawiał się bardzo obskurnie. Zanim zdążyła obejrzeć go całkowicie, poczuła, że ktoś ciągnie ją za nadgarstek.
- Idziemy, Vicki! Pośpiesz się!
- No idę!
Założyli pelerynę i ruszyli do wieży Gryfonów. Szli przez skróty w obawie natknięcia się na jakiegoś nauczyciela. Kiedy doszli na miejsce, odetchnęli z ulgą.
***
Następnego dnia lekcje ciągnęły się wyjątkowo długo. Kiedy nareszcie dobiegły końca, nasza trójca wróciła do pokoju wspólnego. Nie mieli nic do roboty, więc z nudów powtarzali cały czas plan. Około ósmej cały pokój wspólny zaczął się wyludniać. Kiedy w końcu zostali sami, ubrali się ciepło, zarzucili na siebie pelerynę-niewidkę, i ruszyli ku wyjściu. Droga przebiegała dość sprawnie. Prócz Irytka demolującego klasę eliksirów (Ha, dobrze tak Snape'owi!), nie zauważyli nikogo. Dotarli wreszcie do Sali Wejściowej. Zrzucili z siebie pelerynę, a Vicki podbiegła i, najciszej jak potrafiła, otworzyła drzwi na zewnątrz. Uderzył ich chłód zimnego powietrza. Vicki już nie raz spacerowała z bliźniakami po zamku nocą, ale nigdy nie wychodzili na zewnątrz. Poczuła nagle coś w rodzaju niepokoju i potrzeby natychmiastowego powrotu do zamku, ale Fred jakby to wyczuł.
- Nie bój się, Vicki. Będzie OK. - Popatrzyła na niego i uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy.
Szli już dosyć długo, ale jednak Zakazany Las był jeszcze daleko. Z daleka zobaczyli zgaszone światło w chatce Hagrida, więc pomyśleli, że już pewnie jest bardzo późno. Pomimo późnej pory żadne z nich, pod wpływem emocji, nie odczuwało zmęczenia. Kiedy doszli do skraju Zakazanego lasu, Fred powiedział:
- Dobra. Różdżki są? - zapytał, a pozostali towarzysze skinęli głowami - To do roboty.
Część ich planu (Vicki nie wiedziała czy to mądre) polegała na rozdzieleniu się, i znalezieniu wilkołaka. Zrobili jak postanowili. Każde poszło w inną stronę. Dziewczyna szła niepewnym krokiem, przygotowana na wszystko. Co chwila dało się słyszeć trzask gałązek, czy odgłosy leśnych zwierząt. Vicki nie wiedziała, czy nie oddala się za bardzo. Po pewnym czasie doszła do jeziora, i kawałka otwartej przestrzeni. Nigdy tu nie była, ale musiała przyznać, że Zakazany Las nocą, jest naprawdę przepiękny. Powzdychała chwilę, po czym ruszyła dalej przed siebie. Robiło się co raz ciemniej, drzewa się zagęszczały, a wilkołaka jak nie widać, tak nie widać. Vicki zaczęła się bać. Nie wiedziała, co się dzieje z jej towarzyszami, i gdzie są. Nagle usłyszała trzask gałązek, potem warczenie. Obróciła się bardzo powoli. Zobaczyła owłosione ciało, potem okropnie długie nogi, kły. Więcej nie musiała widzieć, wiedziała już kto to jest. Strach stopniowo ją paraliżował. Nie wiedziała, co robić. Zapomniała o umowie, że ten kto zobaczy wilkołaka, ma go oswoić. Straszne zwierzę zbliżało się do niej, a z potwornej paszczy ciekła okropna ślina. Jedynym sensownym rozwiązaniem w tym momencie, wydawała jej się tylko ucieczka i wrzask. Zrobiła tak. Pędziła ile sił w nogach, i wrzeszczała jak opętana. Pędziła. Biegła bardzo długo, aż uświadomiła sobie, że robi się zmęczona. Nagle zahaczyła nogą o korzeń, potknęła się i poczuła narastający ból w kostce. Świetnie, jeszcze mi skręconej kostki brakowało - pomyślała. Wilkołak zbliżał się do niej. Był co raz bliżej. Warczał okropnie. Biegła tak długo. Rozglądnęła się wokoło, i zobaczyła, że jest niedaleko miejsca, w którym razem z braćmi się rozstali. Sycząc z bólu, pozbierała resztki sił, i biegła dalej. Poczuła, że nie da rady, i zaczęła zwalniać. Z braku sił znowu upadła. Znajdowała się na mostku przy rzece, która otaczała Hogwart. Wilkołak znów się zbliżał, obnażając swoje kły. Vicki czołgała się w stronę rzeczki, całkiem nie świadoma tego, że zaraz wpadnie w lodowatą toń. Po chwili poczuła, że robi jej się strasznie zimno i, że jest w wodzie. Będąc jeszcze na krańcu mostka, usłyszała szybkie kroki, zaklęcie i potem już nie pamiętała. Poczuła, że brakuje jej powietrza. Lodowate macki wody wciągały ją w toń. Nie miała sił, żeby się ratować. rNiech to się wszystko skończyr1; pomyślała. Straciła przytomność.
***
Wokół panowała błoga cisza. Vicki słyszała tylko drobne szepty. Leżała na czymś bardzo miękkim wygodnym i ciepłym. Nie miała pojęcia jak się tu znalazła. Nie chciało jej się otwierać oczu, powieki były zbyt ciężkie. Ale pewna myśl nie pozwoliła jej na to. Leżała pewien czas intensywnie myśląc nad tym, co ona może tu robić. Przypomniał jej się szalony pomysł braci i od razu skojarzyła go z ciepłym i miękkim łóżkiem.
- To nie mogło się stać! - Krzyknęła zrywając się z łóżka. Bliźniacy spojrzeli na nią zdumieni.
- No nareszcie się obudziłaś. Strachu nam takiego napędziłaś, że nawet nie wiesz jak się baliśmy.
- Co się do cholery stało, czemu ja jestem tu? - zapytała już spokojniej, sadowiąc się z powrotem w ciepłym łóżku.
- To się stało, że prawie się nie utopiłaś. Złapałem cię w ostatniej chwili. Słyszałem krzyki, i od razu połączyłem je z tobą.
- I co tak po prostu mnie złapałeś, tak? Tak po prostu się nic nie stało? Wilkołak poszedł w las?
- Nie. Goerge też cię usłyszał. Ja pobiegłem na ratunek ciebie, a on przegonił wilkołaka. Wyciągnąłem cię w ostatniej chwili, jak już wspomniałem wcześniej. Potem udaliśmy się szybko do zamku, a przed nim, na nieszczęście, lub na szczęście stał cholernie wkurzony Dumbledore. Tobą zajęła się pani Pomfrey, a my mieliśmy półgodzinne kazanie naszego kochanego dyrektorka, że jesteśmy kompletnie nie odpowiedzialni...
- I na końcu dodał, że takie rzeczy się zdarzają i że ten raz nam wybaczy, ale ma nadzieję, że to nas czegoś nauczyło, i więcej tak nie zrobimy. - Dokończył z uśmiechem na twarzy George.
- I wy mówicie o tym tak, ze stojnickim spokojem, jakby nic się nie stało? Jaka kara nas czeka?
- Bo nic się nie stało. Leżysz tu cała, i zdrowa! Jakbyś nie zapomniała, że można użyć różdżki, byłoby wszystko okej. Kara, w tej szkole nic bardziej surowszego, jak okrutny szlaban u Snape'a nie ma. Ale to szlaban pojedynczy, więc nie trzeba się martwić.
- Nie wierzę! A to możecie mi teraz powiedzieć, do czego były wam potrzebne te pazury, których i tak nie zdobyliście?
- A to była taka próba, żeby sprawdzić czy pomożesz nam w każdej sytuacji, nawet w tej, która jest bardzo trudna do wykonania. - Powiedział rozbawiony George.
- Co?! Przecież ja się mogłam zabić! Ale z was dowcipnisie! - Powiedziała bardzo zdenerwowana. Lecz widząc ich roześmiane twarze, dodała. - To wcale nie jest śmieszne!
Lecz widząc ich, śmiejących się do rozpuku, wbrew sobie zaczęła się uśmiechać. Po chwili dołączyła do nich. Śmiali się i śmiali.
Co ja bym bez nich zrobiła? - pomyślała Vicki.
___
Dzięki!
Dodane przez tarantula head dnia 29-02-2012 18:56
#10
No nie. Jak przeczytałam ostatni fragment, to się załamałam. Dlaczego? Tak mi się to spodobało, że chyba się załamię. Ale wiesz co? Mogłabyś napisać inne przygody Vicki i bliźniaków. :D
Miło betowało mi się twoją pracę, bo nie było w niej za dużo błędów, i na prawdę mnie zaciekawiło.
Pozdrawiam ;-3
Dodane przez SweetSyble dnia 29-02-2012 20:25
#11
slytherin97 napisał/a:
No nie. Jak przeczytałam ostatni fragment, to się załamałam. Dlaczego? Tak mi się to spodobało, że chyba się załamię. Ale wiesz co? Mogłabyś napisać inne przygody Vicki i bliźniaków. :D
Miło betowało mi się twoją pracę, bo nie było w niej za dużo błędów, i na prawdę mnie zaciekawiło.
Pozdrawiam ;-3
Wezmę to pod uwagę. A wiesz, że nawet bym chciała? Tylko czasu mało! Może przez jakiś weekend się wezmę i coś naskrobię - tylko, że jak nie ma pomysłu, nie ma FF! Nie słynę z pomysłowości.
No chyba, że ktoś jakiś pomysł podsunie!
Dodane przez onlyHorcrux dnia 01-03-2012 16:11
#12
Świetne to jest :D Ja oczywiście daję W . Napisz więcej. : d
Dodane przez Fantazja dnia 03-03-2012 00:31
#13
Przenoszę do zakończonych.
Dodane przez dodo2708 dnia 14-05-2012 17:53
#14
to takie lol
Dodane przez Nicole Colin dnia 14-05-2012 18:20
#15
Świetne opowiadanie i na prawdę śmieszne. Na pewno jesteś w stanie napisać coś dłuższego. Uwierz w to:D Na pewno będzie super! To opowiadanie na prawdę świetne:D Fajnie się czyta, niezłe słownictwo i fajny pomysł.