Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Król Departamentu 4/?

Dodane przez Martyna dnia 08-09-2008 18:45
#1

Może się nie zdziwicie, widząc kolejny ff mojego autorstwa. :D Pozostaje mi tylko liczyć na to, że ten będzie równie dobry jak tamten.

Tym razem jest o naszym DE, królu Departamentu... ^^
__
Gdy wszyscy ludzie śpią, nastaje czas typów spod ciemnej gwiazdy. Złodziei, płatnych zabójców... i szpiegów. Że nie wspominając o innych.
W Ministerstwie Magii panuje cisza, nic nie rozświetla mroku. Wyjątkiem jest Departament Tajemnic...

Augustus Rookwood kroczył tak dobrze sobie znanymi ścieżkami wśród rzędów z przepowiedniami. Błękitny, mdły poblask, bijący od kulek, oświetlał cały dolny poziom. Panowała przeraźliwa cisza. To działało na wyobraźnię.
Przemierzał powoli rząd z zakurzonymi kulkami, szukając tej jednej. Najważniejszej.
To była kwestia życia i śmierci.
Może niekoniecznie jego własnego...
Stanął przy rzędzie 397, przemierzając rząd wzrokiem. W końcu ją znalazł! Wyciągnął odruchowo rękę, ale zaraz się cofnął. Przez te lata, gdy tu pracował, zdążono wbić mu do głowy, by ich nie dotykał.

Coś tu jest... - Rookwood rozejrzał się dookoła. Pamiętał każdy zakamarek Departamentu niemal na pamięć. Instynkt wrzeszczał mu do ucha, żeby się salwował ucieczką.
Zdawało mu się, czy coś przemknęło na końcu korytarza? Czarny cień powoli zaczął się zbliżać... Dołączyły do niego pozostałe.
Szlag - mruknął w myślach Rookwood. - Stąd uciec się nie da...
Nie zdążył się nawet deportować.

-Twierdzi się, że jest pan twórcą siatki szpiegowskiej.
A to skąd wyniuchali? - Rookwood spojrzał na Bartemiusza Croucha podejrzliwie.
-Nic mi o tym nie wiadomo - powiedział obojętnie Augustus.
I tak nic go nie ocali od Azkabanu. Nigdy nie wyjdzie z więzienia. Dowody świadczyły przeciwko niemu. Nie czyścił różdżki, był zbyt nieostrożny...
-Ach, nie? Może w takim razie nam powiesz, co to jest? - Crouch senior machnął kartką.
Który idiota to zapisał?! - pomyślał gniewnie śmierciożerca. Zachował jednak kamienną twarz.
-Może podrobione. - wzruszył ramionami. Łańcuchy zagrzechotały.
-Wątpię. To jest zapis z całego istnienia tej siatki - jedenaście lat! I wszystko wskazuje na to, że jesteś szefem - poinformował go Crouch, uśmiechając się złośliwie. - Dochodzi zarzut aktywnego śmierciożerstwa, morderstwa mugoli... Dożywocie.
Rookwood westchnął ponuro.
No to koniec.
Jego życie definitywnie się skończyło. Bo jak przebywanie w murach Azkabanu można nazwać życiem?


Augustus otworzył szeroko oczy. W końcu mroczne przestrzenie Departamentu minęły... I znowu stanął mu przed oczami widok azkabańskich krat.
-Ile to już lat... - mruknął do siebie. Spojrzał na swojego towarzysza z celi, Dołohowa. Antonin już nie przypominał tego dawnego dumnego, silnego śmierciożercę. Był teraz wrakiem człowieka... Ale coś w nim zostało. Może ta milcząca, jakby upokorzona, duma?
Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że również z nim samym czas - i Azkaban - również nie obszedł się łaskawie.
-Patrz! - Antonin zerwał się z ziemi. Rookwood również wstał i podszedł do krat.
Ujrzał najpiękniejszy widok na świecie. Mroczny Znak wisiał gdzieś w oddali, a wysokie, zakapturzone postaci lądowały w Azkabanie.
__
Mam nadzieję, że to też jest dobre :) Piszcie, ciekawa jestem waszej opinii.

Sumimasen, Dimrillo, za wnikliwą obserwację. :)

Edytowane przez Alae dnia 24-02-2009 19:54

Dodane przez Red Crayon dnia 08-09-2008 18:53
#2

Świetne. podobało mi się bardzo. Nie będę wymieniała błędów, bo po pierwsze ich nie zauważyłam, a nawet jakby były to i tak bym ich nie wyłapywała taka byłam zafascynowana. :P Śliczne, nawet bardzo. :) Mroczne, takie uczuciowe... Jestem na tak! Masz świetny styl pisania i dobre wykonanie. Brawo.

Dodane przez Dimrilla dnia 09-09-2008 18:17
#3

Miło widzieć, że znowu bierzesz na tapetę śmierciożerców, Martyno :D .
Augustus jest z pewnością dobrym materiałem na (anty)bohatera - pracownik Departamentu Tajemnic, szpieg, kombinator. Jestem ciekawa, co dla niego wymyślisz...

Co do strony technicznej. Jest parę rzeczy do pooprawki:

To była kwestia życia i śmierci.
Może niekoniecznie jego własnego...

Albo:
"Może niekoniecznie jego własnej..." (śmierci)
albo:
"Może niekoniecznie jego własnego życia..."

Stanął przy rzędzie 397, przemierzając wzrokiem rząd.

"Stanął przy rzędzie 397, przemierzając go wzrokiem."

Coś tu jest... - Rookwood rozejrzał się dookoła.

Jeśli są to myśli Rookwooda, powinno być: "Coś tu jest..." - Rookwood rozejrzał się dookoła, albo: Coś tu jest...- Rookwood rozejrzał się dookoła
Jeśli wypowiedział te słowa sam do siebie, powinny być od myślnika: - Coś tu jest... - Rookwood rozejrzał się dookoła.
Jeśli jest to wypowiedź narratora, nie powinno być po niej myślnika i powinna być w czasie przeszłym: Coś tam było... Rookwood rozejrzał się dookoła.

Pamiętał każdy zakamarek Departamentu niemal na pamięć.

Pamiętał na pamięć? ughh.
Lepiej: "Znał każdy zakamarek Departamentu niemal na pamięć. "

Szlag - mruknął w myślach Rookwood. - Znikąd uciec się nie da...

Ta sama uwaga co nieco wyżej. Skoro są to myśli Rookwooda, trzeba to jakoś zaznaczyć. Albo: "Szlag" - mruknął w myślach Rookwood - "Znikąd (???) uciec się nie da.", albo: Szlag - mruknął w myślach Rookwood...
No właśnie - to "znikąd" też jakieś dziwne. Nie wiem o co z tym chodzi.
Może miało być "Stąd uciec się nie da", albo "Żadnej drogi ucieczki", albo: "Znikąd ratunku" ?

-Twierdzi się, że jest pan twórcą siarki szpiegowskiej.

Raczej siatki szpiegowskiej. Chyba, że w siarce ukryto podsłuchy :P

A to skąd wyniuchali? - Rookwood spojrzał na Bartemiusza Croucha podejrzliwie.

Pewnie poczuli zapach siarki (piekielnej) :D... A tak poważnie: Jak sądzę, to znowu myśli bohatera, a więc powinny być w cudzysłowiu lub kursywą.

-Nic mi o tym nie wiadomo. - powiedział obojętnie Augustus.

Bez kropki po "wiadomo".
"-Nic mi o tym nie wiadomo - powiedział obojętnie Augustus."

Który idiota to zapisał?! - pomyślał gniewnie śmierciożerca.

Myśli bohatera - patrz: wcześniejsze fragmenty komentarza.
----------

To tyle z mojej strony jak chodzi o kwestie techniczne.
Nie rozglądałam się za błędami interpunkcyjnymi i literówkami, więc może jakieś drobiażdżki gdzieś tam się jeszcze czają. :)

Czekam na ciąg dalszy.

Dodane przez Martyna dnia 09-09-2008 20:26
#4

O dżizas *patrzy z przerażeniem na swoje byki* Już poprawiam. Dzięki wielkie, Dimrillo :)

Dodane przez Temeraire dnia 09-09-2008 21:53
#5

Martyno...
Znowu Twoje FanFiction. Znowu o śmierciożercach. I znowu genialne :)
Nie dostrzegłam błędów, to po pierwsze. Drugie - masz ładny, ciekawy styl. I po trzecie - nie dość, że lekko się czyta, to jeszcze wciąga. I to jak!
Dodawaj szybciutko następną część, bo już nie mogę się doczekać.

Dodane przez Peepsyble dnia 10-09-2008 19:57
#6

Noo. Wspaniałe. może trochą krótkie, ale to dopiero poczatek. Nie zauważyłam błędów, tylko przy "Nie zdążył się nawet deportować." mogłyby być na końcu trzy kropki byłoby to... bardziej efektownie ; p

Znowu io smierciożercach i tak jak napisała moja poprzedniczka znowu genialnie. Podoba mi się ; ]
Ale nic nie przebije... co to było? Ymhmmmm...
Noo! niepamiętam. To o Narcyzie, Lucku, Belli, Rudolfie itd. W każdym razie było na starym Hogs ; dd

Dodane przez Fantazja dnia 11-09-2008 22:13
#7

Ech, co ja mam Ci, Martyno tu pisać... Lubię Twoje fanfiki, podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz śmierciożerców, Twoje postacie zawsze mają w sobie to 'coś', historie, które wymyślasz są niesamowite, ciekawe i oryginalne. Nie mam zielonego pojęcia, skąd ty bierzesz te pomysły... Żeby tak dla każdego śmierciożercy wymyślić nową historię... No, szacunek. ;}
Ten ff nie jest wyjątkiem. Pierwsza część bardzo mi się spodobała mimo błędów, które wytknęła już Dimrilla. No to pozostaje mi tylko czekać na kolejną. :)

Edytowane przez Fantazja dnia 10-11-2008 18:58

Dodane przez Martyna dnia 18-09-2008 20:25
#8

Oooooo! Jaki tłumek przybył :D
Dzięki wielkie. Szczególnie dla Dimrilli, która wytropiła błędy itd.
No to zaczynamy. Tylko nie zaśnijcie z nudów...
__
- Ale... Panie mój. Wiesz, że nigdy nie przestawałem ci służyć. Dla ciebie szpiegowałem w Departamencie, szukałem tej przepowiedni.
- Wyrzekłeś się mnie. - Lord Voldemort spojrzał na klęczącego Rookwooda chłodno. - Wypierałeś się tego, twierdziłeś, że byłeś pod Imperiusem...
Rookwood pobladł.
Ciekawe, czy teraz jeszcze jestem coś wart... Biorąc pod uwagę to wszystko... Zabije mnie i będzie po sprawie.
Ku swojemu zdziwieniu usłyszał:
- Odpłacisz mi swoimi piętnastoma latami, Rookwood.
Augustus odetchnął z ulgą.
A może jednak...
- Nie myśl, że zapomnę - ciągnął Lord Voldemort. Szkarłatne oczy rozbłysły. - Zostawiam cię przy życiu, bo jesteś mi potrzebny. Zrób jakiś błąd, a nie będę już tak łaskawy.
- Tak, panie... - Rookwood spojrzał na Lorda Voldemorta. - Nie zawiodę cię...
Pytanie tylko, czy uzna, że to wystarczy.
- Doprawdy? Trudno mi w to uwierzyć, Rookwood. Nie raz mnie już zdradziłeś. Crucio!
Ciało Rookwooda zgięło się wpół, jakby je przeszyły rozpalone do białości noże, które wnikały wgłąb i szarpały nerwy.
- P... Panie, przysięgam.
Nie kłamię.
Zieleń oczu Rookwooda zetknęła się ze szkarłatem.
- Idź.

- Oooo, Rookwood! Myśleliśmy, że już nie żyjesz! - przywitał go Rudolfus.
- Zbierajcie tyłki, idziemy do Ministerstwa! - rozkazał Augustus.
- A to niby czemu? - Rabastan Lestrange nalał sobie wina.
Jeszcze bardziej pyskaci niż przedtem.
- Stawiaj się komu innemu, nie mnie. Chyba, że chcesz, żeby został z ciebie mokry placek. - Augustus wyciągnął różdżkę.
Rabastan wyciągnął swoją.
Zobaczymy, ile zapomniał przez te lata w Azkabanie...
- Bastan, ty się dobrze czujesz? - Rudolfus usadził siłą brata na miejscu. - Rookwood, wyjaśnij nam, dlaczego.
- Chcę tylko wypełnić swoją misję.
Lestrange przewrócił oczami.
- Taaaa, znowu to samo. W kółko ta sama stara śpiewka. Wymyśliłbyś coś oryginalnego. W końcu rusz swoją mózgownicą i nas przekonaj, co takiego mielibyśmy zrobić.

Niektórych trzyma się przy sobie strachem, bądź cierpieniem... - Augustus stał przy drzwiach, wiodących do Departamentu. Jeszcze chwilę... Lucjusz przeszedł korytarzem.
Czysto.
- Imperio! - Malfoy trafił kogoś, kto stał w pelerynie - niewidce przy drzwiach Departamentu.
Rookwood w międzyczasie pchnął drzwi i wszedł do mrocznego korytarza, wiodącego do sal, w których spoczywały, na zakurzonych półkach, ludzkie losy...
__
Koniec ;d
Nie pozasypialiście z nudów? :D

Edytowane przez Martyna dnia 19-09-2008 17:21

Dodane przez Peepsyble dnia 18-09-2008 21:02
#9

No, co ty? Zasnać?
Niby czemu? ; pp
Faajnie. CNKC.

Dodane przez Dimrilla dnia 19-09-2008 14:45
#10

Zasypiać? Skąd!

Śliczny rozdzialik. Podoba mi się zwłaszcza dość "olewcze" podejście do życia braci Lestrange:P oraz pokazanie akcji w ministerstwie, w której złapano ... no właśnie, kto to był, bo jakoś zapomniałam (ten delikwent z Zakonu, który czaił się w pelerynie niewidce)? Dedalus Diggle?
Trochę zastanawiające, skąd śmierciożercy wiedzieli gdzie celować z Imepriusem, skoro facet był pod niewidką... Ale ok, skoro nie była to niewidka-Insygnium Śmierci, tylko taka zwykła peleryna z sierści demimoza, mogli użyć jakiegoś (niewerbalnego) zaklęcia wykrywającego.

Trochę razi mnie używanie imienia Rudolfus na starszego z braci Lestrange. Skoro już nie zostawiłaś tego w oryginale - Rodolphus - to wolałabym wersję przetłumaczoną do końca - Rudolf. Ale jeśli będziesz konsekwentna w używaniu tej jednej wersji, jakoś to przeboleję -_-

Nie podobało mi się jedno zdanie w tym rozdziale:

Ciało Rookwooda, zdawało się, że przeszyły rozpalone do białości noże, wnikały wgłąb, szarpały nerwy...


Coś tu nie gra.

Może lepiej: "Rookwoodowi zdawało się, że jego ciało przeszywają rozpalone do białości noże. wnikające w głąb, szarpiące nerwy..." albo: "Ciało Rookwooda zgięło się wpół, jakby je przeszyły rozpalone do białości noże, które wnikały wgłąb i szarpały nerwy" - coś w tym typie, w każdym razie.

No i raczej te noże wnikały wgłąb (czyli do wewnątrz), a nie w głąb ( od kapusty :P )

No dobra, muszę jeszcze raz powtórzyć, że rozdział naprawdę mi się podobał, bo jakoś dziwnym trafem uwagi zajęły większą część komentarza. (Jestem okropna...sorki :hjehje: )

Edytowane przez Dimrilla dnia 19-09-2008 17:23

Dodane przez Martyna dnia 24-09-2008 11:17
#11


Ciało Rookwooda, zdawało się, że przeszyły rozpalone do białości noże, wnikały wgłąb, szarpały nerwy...


Coś tu nie gra.

Poprawione, Łowczyni Błędów ^^

Czekam na kolejne części.

No to proponuję czytać i mobilizować mnie, pisząc komentarze, bym pisała nowe ;d

Dodane przez Blacko dnia 24-09-2008 13:25
#12

Też uważam że Świetne! Brawo tylko tak dalej. No i j/w czekam na kolejne części :)

Dodane przez Temeraire dnia 25-09-2008 20:55
#13

Mmm, kolejna świetna notka.
Zasnąć by się przy tym nie dało, za bardzo wciąga. Masz świetny styl pisania, nie robisz błędów, a ten, który był wcześniej, już wytknęła Ci Dirmilla. Interpunkcja - cudnie, ortografia jeszcze lepiej. To rzadkość na naszym forum, trzeba Cię za to pochwalić. Wątek ciekawy, bardzo fajny pomysł...
Mogłabym tak słodzić i słodzić, ale nie będę już tego robić.
Będę czekać na następną część :)

Dodane przez Harry Potter 9 dnia 28-09-2008 15:39
#14

Bardzo obie części mi się spodobały. Dość ciekawe, wciągające, no i nie roi się tu od błędów. I ogólny temat też mi się podoba.
Nie pozasypialiście z nudów?

Musisz się bardziej wysilić, żebym zasnął ;)

Bardzo ciekawie piszesz. Czekam na ciąg dalszy.

Dodane przez Martyna dnia 18-10-2008 19:38
#15

Dzieńdoberek. Mam w końcu czas na pisanie. Cieszycie się? :tooth:
__
- Szybciej - histeryzował Avery. Stał za Rookwoodem przy rzędzie 397. - No, człowieku, prędzej! Jak mnie tu zobaczą...
- To się ukryj, histeryku - przewrócił oczami Augustus. - Transmutować cię? - wyciągnął różdżkę.
O, mógłbym go na przykład zamienić w kamień... Przynajmniej by mi nie przeszkadzał. Nie komentował, nie szturchał...
Avery się cofnął. Rookwood zachichotał drwiąco i odłożył przedmiot do kieszeni.
Mój błąd. Niewybaczalny błąd.
Na drzwiach Departamentu zatańczył zarys sylwetki jakiegoś mężczyzny.
Stałem się zbyt pewny siebie...
Odwrócił się, sięgając jeszcze po różdżkę.
Straciłem refleks.
- Bode - syknął Lucjusz, stojący obok.
- Imperio!
Broderick Bode?
- Avery, zostaw go, muszę z niego wyciągnąć pewne informacje! - warknął Rookwood. Ale tamten nie słuchał. Augustus, wraz z Lucjuszem, w przerażeniu przyglądali się, jak Niewymowny sięga po szklaną kulkę z nazwiskiem Pottera...
Po chwili szok minął.
- Avery, ty kretynie! - syknął na towarzysza. - Patrz, co zrobiłeś! Teraz zaczną węszyć... Ty, ty, ty... Półgłówku... - spojrzał na Bode'a. - No i co teraz?
- Zostawiamy przed drzwiami Departamentu - powiedział po chwili wahania Malfoy.
- Idiota! - Rookwood zacisnął palce na różdżce. - To będzie zbyt podejrzane! Nie rozumiesz?!
Najwyraźniej nie. Mózg Lucjusza chyba pożarł gumochłon. Nic nie kuma.
- Czyli... - zaczął Malfoy. Avery odłożył różdżkę.
- Czyli trzeba go zabić - rzucił krótko Rookwood.
- Nie zdążymy - jęknął Lucjusz, wskazując drzwi. Powoli zjawiali się inni Niewymowni, spieszący do pracy.
Ktoś dziś zostanie ukarany.

- Nie powiemy mu? - Lucjusz wpatrywał się uporczywie w Augustusa.
Boi się kary. A i tak wie, że on się dowie.
- Nie możemy - odparł ponuro Rookwood. - Wezwie mnie, pewnie jeszcze dziś...
- Wiem! - przerwał mu Lucjusz triumfalnie. - Najpierw pójdzie Avery!
- Ja? - Avery odłożył grzebień.
Co za fircyk.
- Tak, ty - powiedział ze złością Rookwood. - To ty nas wpakowałeś w tą kabałę. I to ty będziesz się tłumaczył.
__
Tylko tyle dziś dałam radę z siebie wykrzesać. Przepraszam. ;)

Dodane przez ladybird dnia 18-10-2008 22:17
#16

Trzymasz w napięciu... Strasznie mnie się podoba, jak zresztą wiele z twoich ff. Ale taką mam malutką prośbę. Czy mogłabyś pisać, jak pojawi się nowy odcinek?
VR. inaczej bakterien xD

Dodane przez Malaga dnia 19-10-2008 20:45
#17

Świetne. Śmierciożercy, niach niach! *zaciera ręce* Twoim wielkim Talentem, przez duże T jest umiejętność przedstawienia każdego Śmierciojadka w bardziej ludzki sposób. Super. Czekam na dalej, z każdym rodziałem wciągasz coraz bardziej (;

Dodane przez Fantazja dnia 04-11-2008 17:30
#18

A, dzień dobry. Wreszcie przyszłam. ;P
Martyno, świetnie, naprawdę świetnie, tylko... krótko. Za krótko. Ledwie się wciągnęłam, już rozdział się skończył. Nie no, tak to ja nie chcę. Liczę, że kolejna część będzie dłuższa. Dużo dłuższa. To, co myślę o tym ff już od dawna wiesz, nie będę się powtarzać. ;d

Stał za Rookwoodem przy rzędzie 397

Albo przy rzędzie trzysta dziewięćdziesiątym siódmym, albo przy rzędzie nr 397.

Dodane przez Martyna dnia 22-12-2008 14:07
#19

No ok, a ja znalazłam czas. No. :P
__
- Ale ja... - zaczął Avery. Dygotał jak osika na wietrze przed drzwiami pokoju, w którym rezydował Czarny Pan. Lucjusz i Augustus trzymali go mocno.
Już trzy razy nam, zaraza, prawie uciekł...
- Cicho i nie gadaj - przerwał Rookwood. - Będziesz dalej jojczył po próżnicy i tu stał, czy mamy sami cię wepchnąć do środka?
Avery nie odpowiedział. Po chwili drzwi skrzypnęły cicho - nasi bohaterowie stanęli twarzą w twarz z Fenrirem Greybackiem. Wilkołak był niebiańsko wprost zadowolony.
- Pyszne mięsko się szykuje... - obrzucił Avery'ego łakomym spojrzeniem. - Licz się z tym, że już jesteś martwy. Będę cię miał na śniadanie. - przeniósł wzrok z bladego jak kreda Avery'ego i zachichotał na widok pobladłych śmierciożerców. - No, co wam, chłopaki? Macie pietra, że was też zakatrupię? - zachichotał obrzydliwie.
Jeżeli Avery przedstawi sprawę w sposób dla nas niekorzystny, faktycznie można pożegnać się z życiem. Albo my, albo on. A ja cenię sobie moje życie znacznie bardziej, niż jego... - skonstatował w myślach Rookwood.
- Greyback, tarasujesz przejście - usłyszeli cichy głos Snape'a. Lucjusz i Augustus, wciąż trzymając Avery'ego, cofnęli się pod ścianę. Nietoperz spojrzał na nich z pogardą w oczach. Nawet łatwej misji wykonać nie umiecie, mówił bez słów. - Przestań już się oblizywać na ich widok i idź dalej.
Wilkołak mruknął coś niepochlebnego pod nosem, jednak odszedł. Kiedy kroki Snape'a i Greybacka ucichły, Augustus i Lucjusz wepchnęli Avery'ego do pomieszczenia, zaaplikowawszy mu wcześniej kopa na szczęście.

- Wygląda na to, że źle mi doradzono - głos Lorda Voldemorta drżał z gniewu.
- Panie, błagam cię o litość...
- Ciebie nie winię, Rookwood.
Czarny Pan wstał. Płomyki świec tańczyły po całym pokoju, wydobywając z mroku tę twarz, bladą jak wosk. W ciemnoczerwonych oczach widać było okrucieństwo... i gniew.
- Masz całkowitą pewność, Rookwood, że jest tak, jak powiedziałeś?
- Tak, panie mój, tak... Pracowałem w tym departamencie po... po tym wszystkim...
Boże, weź mnie stąd! - zawył w myślach Rookwood.
- Avery powiedział mi, że Bode mógł to zabrać - powiedział chłodno Czarny Pan, spoglądając na Rookwooda swymi szkarłatnymi oczyma. Augustus szybko spuścił wzrok.
Nie mógł. Dorwę drania i go stłukę, jak tylko stąd wyjdę...
O ile w ogóle wyjdę...

- Nie, panie mój... Bode nigdy by tego nie wziął, panie... Bode wiedział, że nie może... Właśnie dlatego opierał się tak mocno klątwie Imperius Malfoya...
Avery już jest spalony. Pozostaje tylko Lucjusz...
__
To tyle na dziś. Pa :)

Dodane przez Fantazja dnia 30-12-2008 17:23
#20

Mnie tu jeszcze nie było? Jakim cudem? o.O
No mniejsza. A więc, Martyno, to jest <standardowa formułka>. Tylko szkoda, że tak krótko. Ale rozumiem - Wen, nieznośna istota. Jednak mimo to rozdział podobał mi się i to podobał podwójnie, bo był w nim Snape. Ach, och, ty już dobrze wiesz, że pałam do niego miłością najszczerszą. A ty tak ładnie o nim piszesz, szkoda tylko, że tak rzadko. Jak ja bym chciała, byś napisała o nim coś więcej. Fanfik. Miniaturkę. Drabblik. Ech...

Czekam na równie świetną, aczkolwiek dłuższą część kolejną. Niecierpliwie.

Edytowane przez Fantazja dnia 30-12-2008 17:24

Dodane przez idejsza dnia 16-10-2009 17:02
#21

super !
ciekawe było ciut błędów ale nie będę ich poprawiać