Dodane przez Aloha dnia 04-12-2011 17:28
#1
Miniaturka napisana dawno, dawno. Ostatnio dopasowałam ją do tekstu
tej piosenki, bo stwierdziłam, że wkomponowuje się w całość.
Gdybyś tylko chciał
Czerwonym okiem błysnął świt
Nad rozespanym miastem
Splecionych dłoni niemy rytm
Układa się w zagadkę
Cichy poranek na hogwarckich błoniach. Brązowe loki dziewczyny rozrzucone są na czerni płaszcza, który służy im za prowizoryczny koc. On siedzi z podkulonymi nogami. Głowę ma opuszczoną, a w rękach obraca różdżkę. Po chwili odwraca się, pochyla nad leżącą dziewczyną, całuje szybko, namiętnie, po czym wstaje.
- Ruszaj się Granger. Nie będziemy tu siedzieć cały dzień - rzuca sucho.
Brązowowłosa leniwie unosi powieki. Patrzy z czułością na blondyna. Po chwili z cichym westchnieniem wstaje.
- Czy dziś wieczorem... - zaczyna nieśmiało, ze wzrokiem utkwionym w szarych, nieprzeniknionych oczach chłopaka.
- Pożyjemy, zobaczymy - odpowiedź pada szybko. Blondyn odchodzi w kierunku szkoły.
Po chwili dziewczyna dogania go, łapie za ramię, obracając ku sobie.
- A co, jeśli... cię kocham? - pyta.
W jej czekoladowych oczach widać wszystkie tłumione emocje. Od wstydu po irracjonalny lęk.
Chłopak patrzy na nią ognistym spojrzeniem, przyciąga jej twarz ku swojej. Kciukiem obrysowuje linię ust, palcem wskazującym gładzi policzek.
Przez chwile, po prostu, na siebie patrzą.
- To dopiero zagadka - usta chłopaka wyginają się w drwiącym uśmiechu.
Na policzki dziewczyny wpełzają zdradliwe rumieńce wstydu i złości. Odwraca się na pięcie i rusza do szkoły. Tuż przy wejściu do Wielkiej Sali blondyn dogania ją, chwyta za rękę i wprowadza do pomieszczenia. Nigdy nawet nie odezwał się do niej przy innych, a co dopiero dotknął. Zaskoczona dziewczyna oblewa się jeszcze większym rumieńcem, ale nie mówi nic, nie chce tego zepsuć.
Kilkaset par oczu wpatruje się w nich, kiedy blondyn odprowadza brązowowłosą do stołu Gryffindoru i odchodzi z delikatnym uśmiechem.
- Kocham Cię, Malfoy! - krzyk dziewczyny wstrząsa szkołą do posad.
Gdybyś tylko chciał
Stąd do nieba bram
Mógłbyś posłać nas
Jednym, ruchem serca
- Draco, proszę... - łzy spływają po policzkach dziewczyny, kiedy chłopak odwraca się od niej.
- Nie możesz mi tego zrobić, nie możesz zrobić tego nam! - krzyczy i próbuje przytulić się do pleców blondyna. Ten jednak wyszarpuje się jej jednym dzikim ruchem.
- Nie ma żadnych nas, rozumiesz? - zaciska dłonie w pięści, nie odwracając się.
- Ale myślałam, że...
- Co do cholery?! - przerywa jej głośno - Że będę z taką szlamą jak ty? Że będziemy żyć razem długo i szczęśliwie? Może spłodzimy sobie słodkie, półkrwiste bachorki?
Chłopak śmieje się gorzko, po czym odwraca się do dziewczyny i silnym ruchem łapie za nadgarstki.
- Nic. Nas. Nigdy. Nie. Łączyło. Rozumiesz? - cedzi słowa wpatrując się w czekoladowe oczy dziewczyny.
Odpycha ją i wychodzi z pustej sali transmutacji. W brązowowłosej jakby coś odżywa. Wierzchem dłoni ściera łzy z policzków i z wyrazem wściekłości na twarzy biegnie za blondynem.
Dogania go i z niespodziewaną u niej siłą odwraca ku sobie.
- I co teraz? - pyta - Zostaniesz JEGO sługusem?
Słowa dziewczyny odbijają się zdziwieniem w oczach chłopaka.
- Będziesz zabijał i torturował takie szlamy, które kiedyś pieprzyłeś? - dziewczyna śmieje się tym samym gorzkim śmiechem, jak on wcześniej.
- A może po prostu będziesz tylko trząsł portkami przed...
- Zamknij się! - wrzeszczy blondyn, osłupienie w jego oczach zamienia się w dziką furię.
- Idiotko! Czy ty tego nie rozumiesz? Naprawdę jesteś aż tak głupia?
- O, przepraszam... - zaczyna dziewczyna, lecz chłopak znów przerywa jej brutalnie.
- Zamknij się! Naprawdę niczego nie rozumiesz? Tępa krowo! Robię to wszystko dlatego, że cię kocham! Nie dotarło do ciebie to, że jeśli nadal ze sobą będziemy oni po prostu cię zabiją?!
W oczach dziewczyny pojawiają się łzy. Stanowczo za dużo przez niego płaczę.
- Ty mnie... - słowa zamknięte w pocałunku.
Znów dzień zabiera Ciebie mi
Nadzieje strąca w pustkę
Wychodzisz, nie zostawiasz nic
Prócz śladu na poduszce
Płacz małego Dignusa* budzi śpiącą kobietę. Zanim otwiera oczy, dotyka miejsca obok siebie, tam, gdzie teraz powinien leżeć blondyn. Gdzieś z ogrodu słyszy cichy trzask. Znowu.
Poduszka mężczyzny jest jeszcze ciepła. Delikatnie wgnieciona w miejscu, w którym wcześniej spoczywała jego głowa. Brązowowłosa wstaje z łóżka i podchodzi do łóżeczka synka.
Ścienny zegar wybije piątą rano. Kobieta bierze na ręce szarookiego brunecika.
Chłopczyk uśmiecha się do mamy, ukazując światu dwa małe ząbki i piękne dołeczki w policzkach.
Ściera paluszkami mokre ślady z twarzy brązowowłosej. Jego oczy mówią -
nie martw się, On wróci. Kobieta całuje chłopczyka w czółko.
Schodzi z nim po schodach do kuchni, wkłada do wściekle czerwonego kojca - prezentu od Rona Weasleya - ojca chrzestnego małego Diga.
Kiedy przygotowuje synkowi kaszkę, ten cicho gaworzy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo niepodobny jesteś do swojego taty - śmieje się cicho.
Mały Dignus podnosi na nią swoje oczy. Wydaje się, że wszystko rozumie.
- On jest... zimny - szepcze i spogląda przez okno, na otoczony szarością ogród.
- Ale jednocześnie czuły. Tak pewny siebie, a jednocześnie... niepewny uczuć. Kocham go jak wariatka. Przeszliśmy razem tak wiele, ale to ciągłe czekanie... Sama nie wiem, Dig.
Wróci.
Znów widzi to w oczach synka. Śmieje się, głaszcząc go po kędzierzawej główce.
- Mój kochany syneczek wszystko rozumie, prawda? Dignus odpowiada gaworzeniem.
Kobieta znów widzi w oczach syna ten niczym niezmącony spokój i niemy komunikat.
Zawsze wraca.
*Dignus- łac. godny
Edytowane przez Aloha dnia 04-12-2011 19:20