Dodane przez Taka jedna dnia 28-08-2008 15:41
#1
Daję ten tekst z ciężkim sercem, choć ciekawa jestem Waszej reakcji.
Życzę miłej lektury :)
- Sev, Sev, mój przyjaciel Sev! Severus Snape! Severrrr30; Snape!
Na małym placu zabaw, po narysowanej krzywo kratownicy, skakała rudowłosa dziewczynka.
Mała była drobna i ładna. Jej twarz i dekolt pokrywały drobne złote plamki, bardzo widoczne na jasnej cerze. Rude włosy idealnie współgrały z jej zielonym oczyma. . Obok niej stała blondwłosa, nieładna dziewczynka. Była chuda, a jej twarz przywodziła na myśl końska głowę.
- Och, Lily! Przestań! - wzdrygnęła się blondynka. - Ten chłopak jest odrażający! Jak rodzice mogą wypuszczać go z domu w TAKICH ubraniach!?
- Tuniu! Jak możesz?! Przecież dobrze wiesz, że rodzice w ogóle o niego nie dbają! Ja bardzo go lubię, jest taki...
- Inny niż normalni ludzie? - podsunęła jej siostra.
- Tuniu! Inny niż wszyscy!
Scena rozmyła się...
Do dziewczęcego dormitorium wpadła, jak wiatr piegowata i zielonooka dziewczyna
-Zaprosił mnie! Zaprosił!!! - krzyczała na całe dormitorium czternastoletnia Lily Evans, która cała promieniała szczęściem młodością i urodą.
- Kto???
- Jeszcze się pytasz?!
- Potter?
- Głupia!
- Lupin?!
- Dorcas!
- Poddaję się! Powiedz, bo nie wytrzymam.
- Severus!
- Smark?
- Nie nazywaj go tak!
- Uh! Przepraszam. To gdzie cię zaprosił na te walentynki?
- Do herbaciarni Madam...
Scena rozmyła się...
- Lily! Zaczekaj, proszę! Nie chciałem żeby tak wyszło! Przepraszam! Li-ly!
Przez ozdobioną serduszkami i różami wioskę Hogsmeade biegła płacząca, rudowłosa dziewczyna. Kilka kroków za nią pędził chudy, czarnowłosy chłopak o haczykowatym nosie.
- Zostaw, chlip... mnie!
- Lily! Przepraszam... Lily...
Zwolnił kroku. Nie musiał już biec. Wiedział, że wszystko zepsuł.
- Krzyknij jeszcze raz, a się zatrzymam. Proszę, Sev... - mruczała pod nosem Lily. - Proszę...
Nie zawołał.
Scena rozmyła się...
- Co Evans? Nie wyszła randka ze Smarkiem?
- Odwal się Potter!
- Co tak ostro? Złość piękności szkodzi. Żal byłoby takiej buzi!
- Grrr... Potter...
- Evans, Evans, Evans...
Położył dłoń na jej ramieniu.
- Czy diabły zawsze siedzą w skórze anioła? Pięknego anioła... - wymruczał tuż przy jej uchu.
Lily zrzuciła dłoń Pottera ze wstrętem.
- Łapy przy sobie, popaprańcu!
- Nie kalaj swych pięknych usteczek wulgaryzmami, o bogini!
- Przyprawiasz mnie o niechęć do ludzi, Potter - krzyknęła dziewczyna i ruszyła szybkim krokiem w stronę zamku.
Scena rozmyła się...
- Kocham cię Severusie. Kocham - powiedziała szesnastoletnia Liliane głosem bardzo spokojnym.
- Lily...
- "Lily i Lily"! Mam dość, Severusie! Wiem, że ty tez mnie kochasz! Zostawisz dla mnie tę bandę spod ciemnej gwiazdy i będziemy żyli długo i szczęśliwie! - wykrzyczała Severusowi prosto w jego blade oblicze.
- Kocham cię, ale ja... Ja nie mogę Lily. Oni liczą na mnie - powiedział cicho Sev. Bardziej do podłogi niż do stojącej obok niego dziewczyny.
- Co proszę? - zapytała dziewczyna z niedowierzaniem. - Co ty do k**** nędzy powiedziałeś?
- Lily, ja bardzo bym chciał, ale oni powiedzieli... No wiesz. Lily, przebacz mi.
- Co powiedzieli? Co powiedzieli? Że ruda, a może, że szlama?!
- Nie, Lily! Nie!
Oczy Lily rzucały zielone jak Avada spojrzenia.
- Co "nie"?! Co "nie"?! Do jasnej cho****!!
- Stajesz się wulgarna. Nie lubię tego.
- A co to obchodzi ciebie? Wielkiego-Severusa-Czystej-Krwi-Śmierciożercy-Snape?! No co?!
- Jakiego? - zapytał, przypatrując jej się ze zdziwieniem pomieszanym z rozbawieniem.
- Nie ważne! Ty, ty...
- Wybacz Lily...
Scena rozmyła się...
- Evans, umów się ze mną. Nie daj się więcej prosić - powiedział szesnastoletni James Potter.
- Nic z tego Potter. Już ci mówiłam.
- Ranisz mnie, Lily.
- Życie to seria kopniaków z przerwami na rozmach, Potter - wysyczała i uśmiechnęła się z wyższością.
- Dlaczego nie? Jestem piękny, młody i... piękny.
- Jesteś egoistycznym palantem.
- Obrażasz mnie Liliane.
- Ja ciebie nie obrażam, ja cię jedynie zdefiniowałam.
- I tak ci wybaczam - Jim wypowiedział te słowa tonem władcy. - A wiesz dlaczego? Bo jestem pewien, że jeszcze się ze mną umówisz. Prędzej czy później, ale to się stanie.
Odszedł do Syriusza, który nad jeziorem próbował namówić jakąś Puchonkę na wypad do Hogsmeade.
Scena rozmyła się...
Osoby przebywające na błoniach oślepiało słońce. Miesiąc czerwiec dobiegał końca. Siódmoklasiści korzystali z ostatnich dni ich pobytu w Hogwarcie. Biegali po błoniach, rozmawiali, niektórzy żegnali się... Bardzo... zapamiętale. A może to były powitania?
Pod jednym z drzew stało dwóch czarnowłosych mężczyzn. Jeden z włosami sterczącymi we wszystkich możliwych kierunkach, a drugi ze smętnymi, przetłuszczającymi się kosmykami.
Patrzyli na siebie z rosnącą złością, ale i chorą fascynacją.
- Ona mnie kocha, Potter. Musisz to przyjąć do wiadomości.
- Może i kocha, ale nieźle to ukrywa, Snape. Może nie zauważyłeś, ale od kilku miesięcy to ze mną spaceruje po błoniach.
- Tylko, dlatego, że Dumbledore sobie tego życzył. Czy ona choć raz dała ci do zrozumienia, że czuje do ciebie coś więcej, niż obrzydzenie?
- Pocałuj mnie w dupę - wysyczał wściekle James.
- Chciałbyś, Potter.
Scena rozmyła się...
-... i wtedy jak on go tak złapał... Lily, słuchasz mnie?
- Co? A tak, jasne. Co było dalej? To naprawdę fascynująca opowieść - odpowiedziała trochę nieprzytomnie Lily.
- Nie słuchałaś - powiedział z wyrzutem Jim.
- Słuchałam.
- Lily...
- Przepraszam, myślałam o...
- O czym? Lily! Podziel się ze mną swoimi myślami, zaufaj mi. Lily... Za rok mamy zostać małżeństwem, a ty w ogóle nie chcesz mnie poznać. Mamy spędzić ze sobą resztę życia. Nie chcesz tego?!
- Ale to nie ma być związek z miłości, Jim. To po co mamy siebie nawzajem poznawać? Tylko dlatego, że Dumbledore tak sobie życzył. Czy ja nie mam własnego zdania? Może nie chcę wychodzić za ciebie. Może miałam palny, marzenia... Może, może, może... Tylko tyle to wszystko znaczy! Ja nie chcę!
- Nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko! Musimy przeprowadzić tę całą maskaradę, a na razie powinniśmy stwarzać pozory.
- Dumbledore chce tylko zatuszować swoją pomyłkę. Moim kosztem! Tfu! Naszym kosztem.
- To, że zostawili cię w mugolskiej rodzinie, nie ma znaczenia. Jako czystej krwi powinnaś trafić do czarodziei, którzy również będą czyści. Ale to przecież nic nie zmienia.
- Taa... A teraz chce połączyć dwa rody czysto krwistych i "wyprodukować" z nich godnego potomka! Zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji?!
- Lilka...
Scena rozmyła się...
W pokoju panował półmrok. Okna zasłonięte były ciężkimi, brokatowymi kotarami. Po pomieszczeniu krzątał się czarnowłosy, szczupły, wysoki mężczyzna.
Na wąskim łóżku rozrzuconych było kilkanaście Proroków Codziennych.
- P-panie, przyszła panienka Evans. Prosi żeby Pan ją przyjął.
- Powiedz, że mnie nie ma, a jak to nie pomoże to powiedz, że umarłem.
- Oczywiście, Panie mój.
Puk, puk, puk. Dwa razy cicho i raz głośno. Ich dawny umówiony sygnał. Jednak pamiętała. Nie mogłaby zapomnieć
- Nie ma mnie - powiedział szeptem Severus.
- Otwórz, proszę. To ważne - odpowiedział mu dźwięczny, nieco rozbawiony głosik.
- Wejdź. Tylko nie trzasnijj drzwiami. Skrawek denerwuje się, kiedy musi wybierać tynk z dywanu.
Drzwi cicho skrzypnęły.
- Witaj, Severusie. Skrawek?
- Witaj, Liliane. Podoba mi się to imię.
- Ale jesteś oficjalny! - krzyknęła rzucając mu się na szyję i całując prosto w usta.
- Właśnie to w tobie lubię.
- Jak cię całuję? - zapytała ze śmiechem.
- Nie. Znaczy za to też, ale za twoją bezpośredniość - uśmiechnął się. - Ale przejdźmy do konkretów. Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałam cię zaprosić na mój ślub. Z Potterem - wypaliła. - Obiecaj, że przyjdziesz. Obiecaj, Sev.
- Dobra, obiecam. Nie takie rzeczy w życiu obiecywałem - wyszczerzył się. - Ale nie myśl, że robię to z przyjemnością. Nadal cię kocham.
- Ja ciebie też.
Kochali się na ciasnym wyrku i miesięcznej prenumeracie Proroka Codziennego.
- Powiedz mi Sev, czy od naszego ostatniego razu byłeś z inną? - zapytała z niepokojem.
- Języki obce są mi obce.
- Och, ty znowu sobie żarty stroisz, a ja poważnie.
- Ja też poważnie.
- Kocham cię, Snape.
- Za co? Jestem zły, uparty i prawie martwy.
- Ale za to słodki i mechaty - odpowiedziała bawiąc się włoskami na jego klatce.
Scena rozmyła się...
*Lily w białej sukni. Obok niej czarnowłosy mężczyzna. Wszystko pięknie przybrane' Jak torcik - pomyślał z obrzydzeniem Sev.', wszędzie pełno kwiatów i wstążeczek. Kilka osób jeszcze szukało sobie miejsc. Zadzwoniły dzwony i popłynęła muzyka. Severus wzdrygnął się.
- Stało się coś? - zapytał siedzący obok niego Albus Dumbledore.
- Nic. Tylko boli, od samego patrzenia.
Starszy czarodziej położył młodszemu dłoń na ramieniu.
- Tak miało być, Sev.
- Tak wcale nie musiało być, Dumbledore. Zamiast niego, tam mogłem stać ja. A tak? Mamy tylko ból. Tylko ból, Dumbledore. Ostry, przecinający na wskroś ból, który zostanie we mnie długo. Jeśli nie na zawsze.*
Scena rozmyła się...
Lipiec chyli się ku końcowi. Gorąco. Wszędzie gorąco. Jedyne ukojenie można było o znaleźć w parku. Na ławeczce przy fontannie. Młoda rudowłosa, ciężarna kobieta odpoczywała na ławce obok fontanny. Przy niej siedział czarnowłosy mężczyzna trzymając ją za rękę.
- Co mu powiesz?
- Och, wyłgam się, że mały to wcześniak - odpowiedziała niechętnie Lily.
- O cały miesiąc? - zapytał Severus z nutką ironii w głosie.
- Uwierzy mi. Zakochał się, biedak. Odkąd mu powiedziałam, że jestem w ciąży jeszcze bardziej za mną szaleje.
- I we wszystko ci wierzy.
- Właśnie teraz jestem na spacerze z Dorcas.
- Nie lubię jej. Wiem, że to twoja przyjaciółka, ale odpycha mnie...
- Dlaczego? Jest naprawdę w porządku.
- Gdy słucham jej niemiłosiernie słodkiej paplaniny, mam ochotę zabić kogoś dla równowagi.
- Sev!
- Przepraszam. To jak damy na imię naszemu pierworodnemu?
- Harry James.
- Jamesr30;
- Harry! HARRY! Znalazłeś coś? - głos Hermiony roznosił się po ruinach domu znajdujących się w Dolinie Godryka.
- Nic, już schodzę! - odpowiedział Harry James Potter i po raz ostatni zerknął na myślodsiewnię Lily i Severusa.
** Zamienione na polskie realia.
Edytowane przez Alae dnia 27-02-2009 21:16