Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik Nicole Brown (rozdział 4)
Dodane przez yoyo dnia 07-08-2010 11:40
#1
Pierwsze ... niedługie.
Proszę o rzetelną ocenę.
Piszcie czy wam się podoba, bo nie wiem czy pisać dalej.
Nazywam się Nicole Brown. Mam 11 lat i niedawno dostałam list z Hogwartu, taki jak mojego starszego o rok brata Michaela. Mieszkamy w Londynie. Nasi sąsiedzi również są czarodziejami. Po prawej stronie mieszka Jessica Moore, która jest w wieku mojego brata, i Matt, który idzie do 5 klasy i został Prefektem. Naprzeciwko mieszka Jessy White. Jest w moim wieku. Bardzo go lubię. Mam nadzieje, że razem z nim zostanę przydzielona do Gryffindoru, tak jak mój brat i sąsiedzi. Nie mogę się doczekać. Spakowałam już kufer, w końcu został tylko tydzień...
*
1 września obudził mnie mój budzik. Wstałam i szybko się ubrałam bo w kuchni czekało już na mnie śniadanie. Usiadłam przy stole i zabrałam się za tosty.
- Kochanie! Nie widziałaś gdzieś mojej różdżki? - Zawołał tata z salonu - nigdzie nie mogę jej znaleźć, a muszę być wcześniej w pracy.
Tata pracuje w Departament Magicznych Gier i Sportów. Jest zawsze zabawny i często żartuje. Dzięki niemu mamy bilety na różne zawody sportowe.
- Jest tutaj - odpowiedziała mama, która wyciągnęła różdżkę, z szafki ze smakołykami.
- Ciekawe, co tu robiła? - odpowiedział tata i puścił mi oko - do zobaczenia i miłej podróży - zwrócił się do mnie. Pyk. Jedno trzaśnięcie i taty już nie było. Po chwili przyszedł Michael.
- Witaj mamo! - Zawołał z uśmiechem - Cześć gnomie - powiedział ciszej do mnie.
- Nie przezywaj siostry Micky - oburzyła się mama, która jeszcze przed chwilą cieszyła się z uratowania spalonego tosta. - Jak skończycie śniadanie, to znieście swoje kufry przed dom. Pan White obiecał was podwieźć pod dworzec. Ja idę sprawdzić, czy wszystko spakowaliście.
- Gnom - rzucił Michael, po czym zaczął wpakowywać tony owsianki do ust. -ObyfNetraiładoKrywintou.
- Nie mówi się z pełną gębą ty tępaku - odpowiedziałam melodyjnie, po czym zniosłam swój kufer przed dom.
Jessica i Matt rozmawiali, a Pan White pakował ich kufry do bagażnika samochodu.
- Siemka Niki! - Nagle dobiegł mnie głos zza pleców
- Och .. . cześć, przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział łagodnie Jessy - Ale się cieszę. Może będziemy razem w Gryffindorze? Pomóc? - Wskazał na mój kufer.
- Jeśli chcesz - odpowiedziałam. Jessy wziął mój kufer i zgrabnie przeciągnął go do bagażnika swojego ojca. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
Edytowane przez yoyo dnia 17-08-2010 21:18
Dodane przez Pandora dnia 07-08-2010 14:16
#2
Tata pracuje w Departament Magicznych Gier i Sportów
Chyba powinno być w Departamencie;)
odpowiedział tata i puścił mi oko
Nie lepiej do mnie?
Opowiadanie bardzo mi się podoba-proszę o więcej;)
Dodane przez Crazy Flower dnia 07-08-2010 14:27
#3
Może najpierw błędziki ;)
Perfektem
P
refektem, nie perfekt. I nie musisz pisać z dużej litery ;)
Mam 11 lat i niedawno dostałam list z Hogwartu, taki, jak mojego starszego o rok brata Michaela.
Przecinek się zgubił.
Są w Gryffindorze. Naprzeciwko mieszka Jessy White. Jest w moim wieku. Bardzo go lubię. Mam nadzieje, że razem z nim zostanę przydzielona do Gryfonów. Nie mogę się doczekać. Spakowałam już kufer, w końcu został tylko tydzie...
Lepiej: Przydzielona do Gryffindoru, a żeby nie było powtórzenia, to: Są Gryfonami. Tydzie? ;>
1 września obudził mnie mój budzik. Wstałam i szybko się ubrałam, bo w kuchni czekało już na mnie śniadanie.
Tu również powinien być przecinek.
- Kochanie! Nie widziałaś gdzieś mojej różdżki? - Zawołał tata z salonu - nigdzie nie mogę jej znaleźć, a muszę być wcześniej w pracy.
Zawołał z dużej litery. Pewnie myślisz, że po wykrzyknikach i pytajnikach i pauzie, ma być duża litera, ale to nieprawda ;p
Tata pracuje w Departamencie Magicznych Gier i Sportów. Jest zawsze zabawny i często żartuje. Dzięki niemu mamy bilety na różne zawody sportowe.
W Departamencie, nie w Departament ;P
- Jest tutaj - odpowiedziała mama, która wyciągnęła różdżkę, z szafki ze smakołykami.
Tu przecinek być nie powinien.
- Witaj mamo! - Zawołał z uśmiechem - Cześć gnomie - powiedział ciszej do mnie.
Zawołał z małej.
- Nie przezywaj siostry, Micky - oburzyła się mama, która jeszcze przed chwilą cieszyła się z uratowania spalonego tosta.
Brak przecinka.
- Gnom - rzucił Michael, po czym zaczął wpakowywać tony owsianki do ust. - ObyfNetraiładoKrywintou.
Brak spacji.
- Nie mówi się z pełną gębą, ty tępaku - odpowiedziałam melodyjnie, po czym zniosłam swój kufer przed dom.
Zjadłaś przecinek! ;d
- Siemka, Niki! - nagle dobiegł mnie głos zza pleców.
Brak przecinka, z małej litery i brak kropki.
- Och .. . cześć, przestraszyłeś mnie.
Powinno to wyglądać tak: Och... Cześć, przestraszyłeś mnie.
Może będziemy razem w Gryffindorze? Pomóc? - Wskazał na mój kufer.
- Jeśli chcesz - odpowiedziałam. Jessy wziął mój kufer i zgrabnie przeciągnął go do bagażnika swojego ojca.
Powtórzenie słowa
kufer. I tam wcześniej słowa
Jessy.
Tyle błędów moje oko wypatrzyło. No cóż, tekst fajny, ale krótki. Trochę błędów. Ale pisz dalej, bo dobrze Ci to wychodzi. Poczekamy, zobaczymy :)
Pozdrawiam
Lady Cat.
Dodane przez yoyo dnia 08-08-2010 10:28
#4
Dotarliśmy na dworzec King's Cross o godz. 10.30 i wysiedliśmy z samochodu. Jessy pomagał mi ciągnąć mój kufer. Pożegnaliśmy się z rodzicami i ruszyliśmy prosto na bramkę pomiędzy tabliczkami z napisem 9 i 10. Nagle znaleźliśmy się na peronie 9 i ¾. Był kwadrans do odjazdu i wszędzie tłoczno od uczniów żegnających się z rodziną. Wsiedliśmy do pociągu i zajęliśmy 5-osobowy przedział. Czekaliśmy na odjazd, gdy Matt odpowiedział, że idzie na spotkanie do wagonu prefektów i nie wie, kiedy wróci. Nagle czerwona lokomotywa Ekspresu Hogwart ruszyła, ciągnąc za sobą wagony. Za oknem można było zobaczyć znikające za zakrętem wyciągnięte ręce rodziców, machających do swych pociech. Odwróciłam głowę od i spojrzałam przed siebie. Ujrzałam Jessego uśmiechającego się do mnie. Odwdzięczyłam się uśmiechem, po czym zaczęłam przysłuchiwać się monologu Jessici o najładniejszym ścigającym. Po godzinie, do drzwi przedziału zapukała pani ze smakołykami na wózku. Kupiłam Magiczne Fasolki Bertiego Botta i dwie czekoladowe żaby. Zajadaliśmy się słodyczami. Zjadłam już prawie całe opakowanie fasolek, razem z Jessicą i Jessym (Michael powiedział, że ode mnie nic nie weźmie), gdy do przedziału zapukała pewna dziewczyna. Miała krótkie brązowe włosy i duże zielone, lekko zapłakane oczy. Za sobą ciągnęła kufer.
- Przepraszam - jęknęła - ale wszędzie są zajęte miejsca, a inni nie chcą jeszcze jednej osoby w przedziale. Mogłabym zostawić tu kufer, a potem sobie pójdę, żeby wam nie przeszkadzać?
- Jasne, wchodź. Ale pod jednym warunkiem: nigdzie nie idziesz, tylko zostajesz z nami - powiedział Jessy.
-Dziękuję - odrzekła dziewczyna, rumieniąc się. Wtargała kufer i usiadła pomiędzy Jessego i Michaela.
- Opowiedz nam o sobie - zaproponowałam.
- Ja, ja ... Nazywam się Kaja Roberts. Chodziłam do normalnej szkoły i nie wiedziałam o magii. Moi rodzice byli ... jak to było ... ach tak, mugolami. Nigdy nie mogłabym uwierzyć, że jestem czarodziejką. No, ale przyszła do mnie ta ... jak jej było ... McGonagall, tak, profesor McGonagall no i powiedziała, że pomoże mi zrobić potrzebne zakupy. No i poszłyśmy do jakiegoś baru i ... jakoś tak przeszłyśmy przez mur, a potem uwierzyłam w magię. Nie znałam TAKIEGO Londynu. Teraz już bardziej w to wierzę, to znaczy wierzę w magię. - Ciągnęła swą opowieść - nie wiedziałam tylko czy mam się przebrać w szaty od razu, czy może iść w zwykłych ubraniach, ale jak widzę wy też jesteście normalnie ubrani.
- No właśnie, przebierzmy się? - Powiedziała Jessica. Zmieniliśmy ubiór i poczuliśmy jak pociąg zwalnia. Za oknem światła latarni jaśniały na ciemnym niebie. Jessica szepnęła tylko "do zobaczenia", po czym wraz Michaelem zniknęli w tłumie uczniów na korytarzu.
- No to chyba się zbieramy - powiedział Jessy i pomógł mi i Kai ściągnąć kufry. Wyszliśmy z pociągu.
- Pirszoroczni, pirszoroczni! Do mnie pirszoroczni - mocny głos niezwykle dużego mężczyzny przedzierał się przez huki i wrzaski uczniów - pirszoroczni do mnie!
- To pewnie musi być ten Hagrid - szepnął Jessy.
- Pirszoroczni! Za mną - powiedział i ruszył w stronę jeziora. Gdy upewnił się, że wszyscy bezpiecznie siedzą, łódki same ruszyły. Sunęliśmy po ciemnej tafli wody. Słychać było pomruki zdziwienia i zaciekawienia. Gdy przepłynęliśmy przez jezioro, Hagrid zaprowadził nas do zamku i oddał w ręce nieco starszej czarownicy o siwych włosach.
- Witam was - rozległ się donośny głos - nazywam się profesor Minerwa McGonagall. Za chwilę zaprowadzę was na salę, gdzie będę wyczytywała nazwiska alfabetycznie. Wy - wskazała na tłum wpatrzonych w nią oczu - będziecie podchodzili, siadali na stołku i posłusznie oddacie się do stołu, do którego zostaniecie przydzieleni. A więc za mną. - Powiedziała, po czym otworzyła drzwi do ogromnej sali. Po lewej stronie ustawione były cztery stoły z wieloma roześmianymi twarzami, a po prawej, prostopadle ustawiony stół nauczycielski. Tiara Przydziału zaczęła rymować swą piosenkę o dzielnym Gordyku Gryffindorze, mądrej Rowenie Rawenclaw, sprawiedliwej Heldze Hufflepuff i przebiegłym Salazarze Slytherinie. Gdy nastała błoga cisza, profesor McGonagall czym prędzej zaczęła wyczytywać nazwiska:
- Anders Katherine.
Niska, wystraszona dziewczyna ruszyła w stronę stołka. Usiadła na nim i nałożyła tiarę przydziału. Po chwili tiara ochrypłym głosem wykrzyknęła:
- Hufflepuff!
Przy stole udekorowanym na żółto wybuchły wiwaty. Panienka podbiegła do niego a profesor McGonagall ponownie wróciła do odczytywania nazwisk. Dwie osoby później usłyszałam swoje nazwisko:
-Brown Nicole.
Podeszłam do stołka. Usiadłam na nim i nałożyłam tiarę. "Gryffindor, Gryffindor" myślałam.
- Jak tak chcesz - mruknęła tiara - Gryffindor!
Wybuchnęła burza oklasków przy szkarłatno-złotym stole. Podeszłam do Jessici, Mickyego i Matta. Usiadłam obok nich. Po chwili do naszego stołu doszedł Jessy i Kaja. Gdy ostatnia osoba dosiadła to odpowiedniego stołu, stary, wysoki czarodziej powstał
- Witajcie w Hogwarcie! Jestem Albus Dunbledore i powiem tylko: żarełko na stole! - roześmiał się starzec i nagle na stołach pojawiło się jedzenie. Gdy tylko dobrało się coś z półmiska, zawsze pojawiały się nowe potrawy. Wszyscy się najedli i ze złotych naczyń zniknęły dania. Dumbledore ponownie powstał:
- Teraz udajcie się do swoich domów. Uczniów klas pierwszych poprowadzą prefekci i podadzą im hasło. Pragnę przypomnieć, o co prosił pan woźny Flich, że na korytarzach i poza lekcjami nie wolno używać czarów. Cały regulamin wisi na drzwiach jego gabinetu. A teraz śpijcie, bo jutro czeka was nauka!- uśmiechnął się, po czym na Wielkiej Sali rozgrzał się wrzask. Wszyscy uczniowie ruszyli do wyjście. Młodzi Gryfoni ruszyli za Mattem i jakąś dziewczyną. Doprowadzili nas do wieży pokazując wszystkie pułapki i fałszywe schody.
- Hasło brzmi: goblin - zwrócił się do damy na portrecie, który się otworzył, ukazując pokój w barwach złota i czerwieni. Wybrałyśmy dormitorium, w którym były już trzy dziewczyny.
- Cześć, jestem Alice - Przywitała nas dziewczyna z burzą rudych kręconych włosów i piegami na nosie.
- Ja jestem Kaja, a to Nicole. A wy jesteście bliźniaczkami? - zapytała dwóch, niemal identycznych, niebieskookich blondynek.
- Tak, ja jestem Isabella, a to moja siostra Mia - wskazała na swój łańcuszek i siostry, na którym była zawieszka w kształcie pierwszej litery imienia. - Pochodzimy z Francji, jednak jak miałyśmy 6 lat przeprowadziłyśmy się do taty. Teraz mieszkamy w Londynie.
Rozpakowałyśmy kufry i długo o sobie opowiadałyśmy. W końcu, koło północy zasnęłyśmy.
Edytowane przez yoyo dnia 08-08-2010 16:29
Dodane przez Pandora dnia 08-08-2010 12:08
#5
Dotarliśmy na dworzec Kingr17;s Cross
King's Cross;)
usuń r30;)
posłusznie oddacie się do stołu,
Czy czasem nie chodziło o oddalicie?;)
Czekam na dalszy ciąg;)
Dodane przez Crazy Flower dnia 08-08-2010 12:39
#6
perfektów
P
refektów, misiu, prefektów ;P
Za oknem można było zobaczyć znikające za zakrętem wyciągnięte ręce rodziców, machających do swych pociech.
Brak przecinka.
Po godzinie, do drzwi przedziału zapukała pani ze smakołykami na wózku.
Brak przecinka.
- Jasne, wchodź. Ale pod jednym warunkiem: nigdzie nie idziesz, tylko zostajesz z nami - powiedział Jessy.
Brak przecinka, brak kropki.
- Dziękuję - odrzekła dziewczyna, rumieniąc się. Wtargała kufer u usiadła pomiędzy Jessego i Michaela.
Dziękuję. Brak spacji. Chyba
i usiadła, albo coś. No i brak kropeczki.
- Ja, ja . . . Nazywam się Kaja Roberts. Chodziłam do normalnej szkoły i nie wiedziałam o magii. Moi rodzice byli . . . jak to było . . . ach tak, mugolami. Nigdy nie mogłabym uwierzyć, że jestem czarodziejką. No, ale przyszła do mnie ta r30; jak jej było r30; McGonagall, tak, profesor McGonagall no i powiedziała, że pomoże mi zrobić potrzebne zakupy. No i poszłyśmy do jakiegoś baru i r30; jakoś tak przeszłyśmy przez mur, a potem uwierzyłam w magię. Nie znałam TAKIEGO Londynu. Teraz już bardziej w to wierzę, to znaczy wierzę w magię. - Ciągnęła swą opowieść - nie wiedziałam tylko czy mam się przebrać w szaty od razu, czy może iść w zwykłych ubraniach, ale jak widzę wy też jesteście normalnie ubrani.
Ery.
Jessica szepnęła tylko do zobaczenia, po czym wraz Michaelem zniknęli w tłumie uczniów na korytarzu.
'Do zobaczenia' powinno być napisane z '', lub
do zobaczenia.
- To pewnie musi być ten Hadgrid - szepnął Jessy.
- Pirszoroczni! Za mną - powiedział i ruszył w stronę jeziora. Gdy upewnił się, że wszyscy bezpiecznie siedzą, łódki same ruszyły. Sunęliśmy po ciemnej tafli wody. Słychać było pomruki zdziwienia i zaciekawienia. Gdy przepłynęliśmy przez jezioro, Hadgrid zaprowadził nas do zamku i oddał w ręce nieco starszej czarownicy o siwych włosach.
Hagrid. Bez tego 'd' w środku.
- Witam was - rozległ się donośny głos - nazywam się profesor Minerwa McGonagall. Za chwile zaprowadzę was na sale, gdzie będę wyczytywała nazwiska alfabetycznie.
Ę, w obydwu.
Tiara Przydziału zaczęła rymować swą piosenkę o dzielnym Gordyku Gryffindorze, mądrej Rowenie Rawenclaw, sprawiedliwej Heldze Huffelpuff i przebiegłym Salazarze Slytherinie. Gdy nastała błoga cisza, profesor McGonagall czym prędzej zaczęła wyczytywać nazwiska:
- Anders Katherine.
Niska, wystraszona dziewczyna ruszyła w stronę stołka. Usiadła na nim i nałożyła tiarę przydziału. Po chwili tiara ochrypłym głosem wykrzyknęła:
- Huffelpuff!
Huff
lepuff. I brak kropki.
- Brown Nicole.
Podeszłam do stołka. Usiadłam na nim i nałożyłam tiarę. rGryffindor, Gryffindorr1; myślałam.
Brak spacji, brak kropki i 'ery'.
- Witajcie w Hogwarcie! Jestem Albus Dunbledore i powiem tylko: żąrełko na stole! - roześmiał się starzec i nagle na stołach pojawiło się jedzenie.
Dumbledore. I chyba 'żarełko' ;)
- Teraz udajcie się do swoich domów. Uczniowie klas pierwszych poprowadzą prefekci i podadzą im hasło.
Zła forma. Powinno być
Uczniów klas pierwszych poprowadzą prefekci i podadzą im hasło.
Pragnę przypomnieć, o co prosił mnie pan woźny Flich, że na korytarzach i pozalekcjami nie wolno używać czarów. Cały regulamin wisi na drzwiach do jego gabinetu.
Ładniej by brzmiało bez tego 'mnie'. Poza lekcjami się pisze oddzielnie. I tu też nie potrzebne jest 'do', choć to nie jest błąd.
- Cześć, jestem Alice. - Przywitała nas dziewczyna z burzą rudych, kręconych włosów i piegami na nosie.
Brak przecinka, niepotrzebna kropka, brak przecinka, kręcony
ch.
- Ja jestem Kaja, a to Nicole. A wy jesteście bliźniaczkami? - zapytała dwóch, niemal identycznych, niebieskookich blondynek.
Braki przecinków.
Rozpakowałyśmy kufry i długo o sobie opowiadałyśmy. W końcu, koło północy zasnęłyśmy.
Brak przecinka.
Tekst fajny, ale z błędami. Nie spodziewałam się, że tak ładnie piszesz ^^. Masz betę? Bo jak coś do mnie piszesz na gg, to nie odczytam, bo nie ma mnie w domu, więc lepiej PW. Czekam na następną część.
Edytowane przez Crazy Flower dnia 08-08-2010 12:42
Dodane przez yoyo dnia 10-08-2010 15:45
#7
Kolejne, też nie najdłuższe, no ale cóż.
Nad ranem obudził nas blask słońca, wpadającego przez okna. Gdy wstałam, Mia i Isabella miały już identyczne warkoczyki, a Alice próbowała rozczesać swoje skudłaczone, rude loki. Szybko się ubrałam i razem zeszłyśmy do Wielkiej Sali. Po drodze spotkałyśmy Jessego z czterema jego kolegami.
- Dobra, dobra chłopaki, spotkamy się na lekcjach - powiedział i czym prędzej od nich uciekł. Gdy dobiegł do nas, przywitał się:
- Witam panie!
- Cześć - Mia i Isabella odpowiedziały równocześnie.
- Hej. To są bliźniaczki Mia i Isabella - przedstawiłam je.
- Och, przestań. Mów mi Bella - zarumieniła się.
- A to Alice - wskazałam na koleżankę, stojącą najbliżej mnie.
- Cześć - powiedziała skromnie.
- Cześć - uśmiechnął się Jessy.
- To może my już pójdziemy. Jestem głodna jak wilk - powiedziała Mia i razem z siostrą i Alice pobiegły na śniadanie.
- Jak tam wrażenia po pierwszej nocy w Hogwarcie? - zwróciła się Kaja do Jessego, idąc w stronę wspaniałych zapachów, dochodzących z Wielkiej Sali.
- Koszmarne. Jestem w dormitorium z grupą totalnych bezmózgów! - oburzył się.
- Ja tam nie narzekam - odpowiedziałam, zasiadając obok Jessici i Michaela. Popatrzyłam w oczy siedzącego na przeciwko Jessego. Wsadziłam widelec do owsianki i przed dłuższy czas w niej grzebałam. Ach... te jego oczy. Błękit. Nieziemski błękit. Pomachał do mnie. Nawyrażniej musiałam wyglądać głupio, wlepiona w niego swoimi ślepiami. Ocknęłam się i zabrałam za jedzenie. Profesor McGonagall rozdawała plany lekcji: transmutacja, zaklęcia, historia magii, eliksiry, eliksiry.
Po śniadaniu ruszyliśmy do sali, w której lekcje prowadziła opiekunka Gryffindoru. Uczyliśmy się definicji transmutacji. Na lekcji z profesorem Flitwickiem poznaliśmy zaklęcie 'Lumos'.
Nauczyciel - duch, profesor Binns zanudzał nas swymi wykładami, przez co wszyscy mieli znudzone miny. Co jakiś czas, któryś z uczniów ziewał. Po lekcji ruszyliśmy w stonę lochów. Nie lubię tamtych okolic. Jest tak mokro, zimno i wilgotno... Pod klasą zaczepiła Jessego grupka ślizgonów - dwóch chłopców i dwie dziewczyny. Olivia i Zac Smith mieli jasne blond, niemalże białe, proste włosy i delikatnie niebiesko-białe oczy. Ich kuzyni: Alex i Victoria mieli mocno poskręcane, czarne, puszyste włosy i małe, czarne oczy.
- Witaj lalusiu! - zaśmiał się Alex. Jessy nie dał się sprowokować i próbował wyminąć ślizgonów i wejść do klasy. - Gdzie się tak śpieszysz? - Victoria zatarasowała całkowicie wejście. Olivia przeszła koło nas, uśmiechając się słodko i mrugając oczami. Strąciła książki Jessemu. Cała ta sytuacja gromadziła sobie nowych widzów.
- Oj! Czy stąciłam ci książki? - zarechotała.
- A gdzie twoja mamusia, co? - zakpił Zac. Historia mamy Jessego jest straszna. Dopadło ją na ulicy ok. dziesięciu śmierciożercow. Torturowali ją, upokarzali, zadawali jej ból nie do wytrzymania. Próbowała się bronić, ale była sama. Jednak nie poddała się. Dumbledore powierzył jej pewną tajemnicę i zwolennicy Czarnego Pana próbowali ją z niej wycisnąć. Była silna, bardzo silna. Jessy miał wtedy zaledwie 3 lata. A jego matka była taka młoda... Nie lubi o niej wspominać. Nigdy z nim o niej nie rozmawiałam. Pewnie myśli, że ja nic o niej nie wiem.
- Pewnie sobie odpoczywa - powiedziała Victoria. Widziałam, jak Jessy sięga po różdżkę, gdy nagle na korytarz wkroczył Snape. Był to mężczyzna o niezwykle nie spotykanej ilości łoju na długich, czarnych włosach. Jego obecność budziła w większości uczniów grozę.
- Co za zbiegowisko? - spytał, i dodał, nie oczekując odpowiedzi - do klasy. A pan White musi nauczyć się nosić książki, bo jest to naprawdę trudna umiejętność - zakpił na widok blondyna, zbierającego podręczniki, po czym przekroczył próg klasy. Na twarzy Jessego widać było upokorzenie i wściekłość. Lekcja minęła i mieliśmy czas wolny, który spędziliśmy w Pokoju Wspólnym rozmawiając o tym, co zdarzyło się przed lekcją eliksirów.
Edytowane przez yoyo dnia 20-08-2010 13:30
Dodane przez yoyo dnia 17-08-2010 21:18
#8
- Śpisz ?
- Tak. A bo co ?
- Nic, wydawało mi się, że coś słyszałam - odpowiedziałam i wyjrzałam przez okno na szkolne błonia. Nic się nie działo, ale mogłam założyć się, że dobiegały mnie jakieś inne odgłosy. Nie mogłam zasnąć. Nie po tym, co się wydarzyło dzisiaj, przed lekcją ze Ślizgonami. Znów nas zaczepili. Śmiali się z czegoś, o czym my nie wiedzielśmy. Powiedzieli, że chodzi im o "naszą przyjaciółeczkę, szlamę". Wtedy się wkurzyłam i ruszyłam na nich z różdżką. Wrzasnęłam kilka razy "Rictusempra" i zaczęli się śmiać jeszcze bardziej. Na scenę wkroczył Snape. Odjął Gryfindorowi 20 punktów! On jest okropny. 20 punktów?
Na błoniach roztaczała się delikatna poświata wschodzącego słońca. Zaczynał się dzień w Hogwarcie. Uczniowie przygotowywali się do zajęć. W Wiekiej Sali czekało już jak zawsze smakowite śniadanie. Po posiłku zaczęły się lekcje. Mieliśmy coraz więcej prac domowych, które odrabialiśmy przeważnie w bibliotece. Na zielarstwie naszym przedmiotem zainteresowań stały się mandragory. Gdy są dojrzałe, ich krzyk może zabić, tak więc chodzimy w kolorowych, futrzastych nausznikach.
Pewnego zwyczajnego popołudnia szliśmy we trójkę w stonę szkolnych błoni. Była chłodna jesień. Liście z drzew już opadły.
- P-ppo c-coo nass tuu-tuutaaj ćć-ciągnieszsz ?
- Ach, zobaczycie. - opdowiedział Jessy po czym podbiegł jeszcze szybciej. Prowadził nas w miejsce, gdzie chciał nam pokazać "coś ważnego". - Jesteśmy na miejscu - oznajmił triumfalnie, stając do nas przodem.
- Ciągnąąłęśś nass tuu ty-tylko po -po to, że-żeby n-nam pokazać d-drzewo? - oburzyłam się. Miałam cały czerwony nos i trzęsłam się z zimna. Nie ubrałam się i poszłam w samej koszuli i spódnicy.- Z-zar-rraz za-zammarznęę!
- Masz - Jessy zdjął swoją bluzę i podał mi ją. Była taka ciepła i pachniała jego słodkimi perfumami.
- A więc co nam chciałeś pokazać?
- Widzicie to drzewo? To jest wierzba bijąca. Tata mi o niej opowiadał. Gdy ktoś do niej podchodził zaczynała go bić swymi gałęziami. Jest tam jeden czuły punkt, który ją unieruchamia - Jessy wziął gałąź i bardzo celnie trafił w sam środek czułego miejsca w korze drzewa. - Wczoraj wieczorem moja Rośka - to jego żaba - uciekła mi z zamku. Musiałem wyjść na błonia. Wtedy zobaczyłem to drzewo i pomyślałem, że można je zbadać. Udało mi się je unieruchomić i nie uwierzycie, co znalazłem!
- Niech zgadnę. Dziuplę z orzeszkami - rzuciła ironicznie Kaja.
- Nie - odpowiedział spokojnie - tajne przejście. I nie zgadniecie, dokąd ono prowadzi! - powiedział, tym razem nie czekając na odpowiedź - do Hogsmeade. Tak, do tego, do którego mogą przechodzić uczniowie od 3 klasy. Rozumiecie to! Możemy od czasu do czasu wstępować do Zonka, czy Miodowego Królestwa!
- No nie wiem - pokręciłam głową - myślisz, że nauczyciele nie zobaczyliby naszej obecności w Hogsmeade, albo jakiś uczeń by nas zobaczył.
- A kto powiedział, że bylibyśmy tam wtedy, kiedy inni uczniowie. Moglibyśmy odwiedzać Hogsmeade kiedy chcemy!
- Możecie mi wytłumaczyć, o czym wy mówicie? - spojrzała na nas Kaja.
- Och, no tak... Pamiętasz tą stację, gdzie zatrzymał się Express Hogwart? - Kaja kiwnęła głową - to tam jest miasteczko, jedno z niewielu, w którym mieszkają sami czarodzieje! Są tam przeróżne sklepy... - I Jessy dalej opowiadał Kaji to wszystko. Zastanawiało mnie, co go tak tam ciągnie? Przecież moglibyśmy poprosić Matta o coś z Hogsmeade. A może... nie, raczej nie. Chociaż... Opowiadał kiedyś o swoim wujku, a raczej wspominał, że pracuje w Sklepie Scrivenshaft'a. Nie poznał go nigdy, bo zawsze kłócił się ze swoją siostrą, jego mamą. Gdy Jessy skończył, zapytałam:
- Jesteś pewny?
- Jak najbardziej. - popatrzyłam na Kaję. Najwyraźniej pomysł jej się spodobał.
- No to... możemy zobaczyć... - powiedziałam niepewnie. Jessy pokazał nam wejście do tunelu i sam ruszył pierwszy. Weszliśmy. Ogarnęła nas ciemność. Poczułam wyrażny zapach stęchlizny. Musieliśmy zgiąć się w pół. Ściany były mokre i brudne. Dostałam olśnienia.
- Lumos - mruknęłam. Z końca mojej różdżki jarzyło się światło. Moi towarzysze zrobili to samo.
- Już niedługo - powiedział Jessy. Po chwili ujrzałam w szparze, zabitych deskami oknach światło. Wyprostowaliśmy się. Podeszłam do okna i ujrzałam malowniczą krainę. Złociste liście opadły na ziemię, ozdabiając ja niczym piękna biżuteria. Nie lubię jesieni, wszystko się kończy, ale jest w niej coś magicznego.
- Jesteśmy we Wrzeszczącej Chacie - oznajmił Jessy.
- Co?!
- Yyy... no powiedziałem, że jesteśmy we Wrzeszczącej Chacie? - zmienił ton głosu.
- Wiem co powiedziałeś! T-tylko, cz-cz-czy to n-nie jestt t-tenn n-nawiedzo-niawiedzony prz-przez d-d-duchy d-dom? - tym razem głos nie trzęsł mi się z zimna.
- Ach - Jessy pokręcił głową - nie ma tu duchów! A nawet, jeśli by były, to czy bałabyś się na przykład Prawie Bezgłowgo Nicka?
- No... nie - zarumieniłąm się. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Słyszeliście to? - szepnęła Kaja, odwracając gwałtownie głowę w naszą stronę.
Dodane przez Pyflame dnia 17-08-2010 22:15
#9
Zacznę od tego, że fajnie piszesz. Trzymasz poziom, jedynie pierwsza część mi się nie podobała [sama nie wiem dlaczego]... Czasem Twoje wypowiedzi wydają się lekko... Dziecinne, ale nic nie szkodzi, bo to dodaje uroku FF pisanemu oczami jedenastolatki.
Lubię się czepiać szczegółów, więc mam nadzieję, że nie będziesz czułą się urażona gdy będę całkowicie szczera. Skomentuje najpierw tekst oznaczony dumną i wielce magiczną #7.
Po śniadaniu ruszyliśmy do sali, w której lekcje prowadziła opiekunka Gryffindoru. Uczyliśmy się definicji transmutacji. Na lekcji z profesorem Flitwickiem poznaliśmy zaklęcie 'Lumos'.
Wydaje mi się, ze to już powinien być nowy akapit.
Nie lubię tamtych okolic. Tak tam mokro, zimno i wiglotno...
Tamtych i tam? To trochę głupio brzmi. Wi
lgotno. No i jak w lochach może być mokro, tym bardziej, że jest tam wilgotno...
Olivia i Zac Smith mieli jasne, blond, niemalże białe, proste włosy i delikatnie niebiesko-białe oczy. Ich kuzyni: Alex i Victoria mieli mocno poskręcane, czarne, puszyste włosy i małe, czarne oczy.
Masa powtórzeń, z których rozpaczliwe "włosy" najbardziej psują wypowiedź. I pomiędzy słowami "jasne" i "blond" jest zbędny przecinek.
Powtórzenia imion Alex, Olivia, Jasse...
Dumbledore powierzył jej pewną tajemnicę i zwolennicy Czarnego Pana próbowali ją z niej wydobyć.
W moim mniemaniu brzmi to... Głupio. Wydobywa się sól, węgiel, ewentualnie złoto, tak to rozumiem. Proponuje zaznaczone słowo zmienić np. na "wycisnąć".
Nie lubi o niej wspominać. Nigdy z nim o niej nie rozmawiałam.
Powtórzenie.
Nawet nie wie, że ja wiem.
Czasem wydaje nam się, że coś brzmi fajnie, a tak naprawdę jest inaczej. Wie i wiem to niezbyt dobrane połączenie. Nie w tym przypadku.
Widziałam, jak Jessy sięga po różdżkę, kiedy nagle na korytarz wkroczył Snape.
Nie jest źle, ale możesz zamienić na "gdy".
Minęła lekcja i mieliśmy czas wolny, który spędziliśmy w Pokoju Wspólnym rozmawiając o tym, co zdarzyło się przed lekcją eliksirów.
A może "lekcja minęła" ?
Kolejną część skomentuje innym razem.
Pisz dalej, doskonal się. Życzę weny i zapraszam do mnie [Jak to książę stracił księżniczkę"] :D