Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z][D] Co znaczą dźwięki?

Dodane przez Kasztan dnia 11-07-2009 22:09
#1

3 warny -> [Z]
G.


Na podstawie mojego starego utworku, publikowanego pod innym nickiem.

Harry

Rozkruszane liście

Za każdym razem, kiedy Harry słyszał dźwięk rozkruszanych liści, cichy tupot zwierzęcych łapek i łamanych gałązek, miał wyrzuty sumienia. Dla wielu były to tylko typowe dźwięki lasu. Jemu przypominały o tym, że zawiódł. Miał przypilnować Petera, a jednak dał mu uciec. Po raz kolejny zawiódł. To właśnie przez niego cierpieli jego przyjaciele. W takich momentach nie chciał być już Wybrańcem, Chłopcem Który Przeżył. Zwykłego chłopca nie prześladowałby Lord Voldemort, to nie od niego zależała przyszłość świata magii. Nie powinien się mylić. A jednak to robił.
Za ten błąd płacił on i Syriusz - jedna z niewielu osób, na których mu zależało.

Edytowane przez Guardian dnia 11-11-2009 15:23

Dodane przez Edzia dnia 16-07-2009 17:22
#2

Krótki i trochę ja nie rozumiem o co kaman ale spoko bo tak mam często:D Raczej bezbłędnie:D

Dodane przez Alae dnia 02-08-2009 19:10
#3

Aaaangst. ANGST! W sumie nic w tym złego, bo my lubimy angst. Ale taki naturalny, prawdziwy. Nie angst-na-siłę-potnę-się-zaraz-ołówkiem. Tutaj mamy cierpienie, smutek, rozpacz, ale opisane tak, że czytelnik nie czuje absolutnie nic. Jest banalnie, jest sztampowo, jest bezuczuciowo. Potter nie-chcę-być-Złotym-Chłopcem-nikt-mnie-nie-pytał-o-zdanie nigdy mnie specjalnie nie wzruszał. Także tym razem (chyba już setnym) nie potrafię wykrzesać z siebie ani odrobiny współczucia.

Poza tym, wpadasz w przesadyzm. Potterowi, z jego wielkim, gryfońskim serduchem zależało na dość okazałej grupce osób (Ron, Hermiona, Weasleyowie, Lupin, koledzy z Gryffindoru, Hagrid). Wydaje mi się to zrozumiałe - Potter, niekochany w dzieciństwie, przywiązywał się do ludzi, którzy dali mu trochę ciepła.

Podoba mi się skojarzenie dźwięku szeleszczących liści z ucieczką Petera. Mam wrażenie, że taki był twój pomysł na drabbla i od tego zaczęłaś. Pomysł, sam w sobie dobry, ale... Ale cała sytuacja z Peterem działa się na wiosnę, więc skąd, na bieliznę Merlina, się tam wzięły suche liście? A musiały być one suche, bo, z doświadczenia wiem, że świeże ciężko rozkruszyć. Sam tupot łapek i łamane gałązki pasują, liście - według mnie, nijak.

Zakończenie jest niespodziewane, ale w innym znaczeniu niż zwykle bywają zakończenia w drabułkach. Czytam sobie, czytam, aż tu nagle CIACH!, koniec tekstu. Jakby zabrakło ci słów na zgrabny finisz. Przez to tekścik nie ma puenty, jest niepełny.

Młoda, ty wiesz, że ja cię lubię. Ale w innych formach. Z gatunku tych przytulaśnych albo zabawnych. Chociaż potrafisz pisać na poważnie (np. Herbata - wyszła ci o wiele lepiej). Kolejne odsłony będą o niebo lepsze, hm?

Ach, jeszcze to:
Kasztan napisał/a:
cichy tupot zwierzęcych łapek i łamanych gałązek

Chyba coś się stało z przecinkami, bo ja tutaj widzę cichy tupot łamanych gałązek.

Do następnego,
Al.