Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [M] Bo życie to naprawdę sielanka (TL)

Dodane przez Mandarynka dnia 30-12-2008 16:14
#1

Zimno, ciemno i ogólnie mrocznie. Czyli tak, jak nie lubił. To nie było w jego stylu. On lubił wszystko co ciepłe i miłe. Lubił ciocię Molly, bo była taka wesoła i miła, lubił wujka George' a, bo był zabawny. Lubił wujka Harry' ego, za to, że był. W sumie nie każdy jest chrześniakiem Wybrańca, nie?
Wstał leniwie i zaświecił światło. Wlazł z powrotem pod ciepłą kołdrę i od razu było cieplej. Mrrrrr... Jak przyjemnie, jak miło... A obok stoi jej zdjęcie. Spojrzał w tamtą stronę. Jej pogodna twarz, lazurowe oczy, złociste pukle... I te kochane dołeczki przy uśmiechu. Sięgnął ręką po fotografię i pogładził policzek dziewczyny znajdującej się na niej. Ona po swojemu zachichotała i zatrzepotała rzęsami. I nagle chwyciła go wena. Wyjął z nocnej szafki szkicownik i ołówek. Bez gumki. On nie potrzebował tego urządzenia. Podsunął wyżej kolana, oparł się plecami o ścianę, a szkicownik na nogach. Zamknął oczy i wyobraził sobie jej twarz. Zaczął od ogólnego zarysu jej sercowatej twarzy. Następnie duże i okrągłe oczy, a dalej drobny okrąglutki nosek. Kolejnie wypukłe i duże usta oraz rumiane policzki. Włosy narysował kilkoma sprawnymi ruchami dłoni. Jeden lok spuścił po gładkim policzku. Obok niej naszkicował siebie samego. Jak całuje jej policzek swoimi wrażliwymi ustami i jak robi zeza skośnymi oczami. Przy tym kosmyki wiecznie nie chcących ułożyć się włosów. Na to wszystko narzucił jasne i aksamitne barwy.
Tak. Na całe dzieło zeszło mu ze dwie godziny. Za oknem zdążyły już pojawić się pierwsze promienie słońca, a kiedy wrócił z łazienki umyty i pachnący, słońce już uśmiechało się do jego okna. W samych spodniach dopadł go, otworzył je na oścież i oparł się na parapecie łokciami. Tak pięknie pachniało latem! Ranna, zielona trawa, piękne, błękitne niebo. Dzień zapowiadał się wspaniale. Na pewno będzie ładna pogoda, pomyślał. Złapał koszulkę i zakładał ją schodząc po schodach. Wpadł do kuchni, złapał w biegu świeżą bułkę, ucałował Ginny w policzek szykującą talerze i wybiegł z kuchni, rzucając przez plecy:
- Wrócę za kilka dni!
Ginny stanęła jak wryta. Postawiła naczynia na stole i wybiegła za chłopakiem.
- Jak to - za kilka dni?!
Ale on już nie słyszał. Był za daleko.

Biegł przez pewien czasy trzymając w ręku bułkę, którą porwał ze stołu. Zwolnił jednak czując, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Było tak ciepło i tak przyjemnie. Mógł chodzić sobie ulicami i nie robić sobie nic z tego, że inny pracują, podczas gdy on ma wakacje. Zrobił jednego dużego gryza i w jego buzi zniknęło pół bułki.
Był przystojny. Nikt nie mógł mu tego zarzucić. Wysoki na metr osiemdziesiąt pięć, wysportowany, szczupły. Miał niebieskie oczy, nos jak Cezar i rzymskie czoło. Białe zęby były ustawione w równiutkim rzędzie o każdej porze dnia. Ten chłopak zawsze się uśmiechał. No, chyba że gwizdał. Tak jak robił to teraz. Przyszła mu do głowy jedna z piosenek, starych piosenek Fatalnych Jędz.
Gwizdał sobie wesoło i głośno, lekko przygarbiony, z głową wysoko w chmurach i rękach nisko w kieszeniach. Za duża o rozmiar koszulka wisiała na nim bezładnie, co jeszcze bardziej dodawało mu uroku.
Położył się w końcu pod rozłożystym dębem w cieniu i oparł głowę o pień. Ciągle gwizdał, a ludzie przechodzący obok patrzali na niego z zazdrością lub politowaniem. Ale on miał to głęboko w nosie.
Przeniósł się gdzieś daleko, na łąkę. Było tam mnóstwo kwiatów, a obok ogromna rzeka. Zdjął buty, spodnie i koszulkę i wlazł do zimnej wody. Uśmiechnął się i skoczył z jednym wielkim chlustem do wody. Całe jego ciało przeszedł lodowaty dreszcz, ale szybko się od niego odczepił. Wypłynął na powierzchnię, złapał oddech, przewrócił się na plecy i zdał się na prąd rzeki. Opamiętał się jednak szybko, podpłynął do brzegu, wyszedł i położył się na ciepłej ziemi.
Zerwał się nagle, bo coś usiadło mu na nosie. Znów był w zatłoczonym parku, pełnym dzieci i młodzieży. Poczuł ścisk żołądka i wstał szybko. Ruszył biegiem do domu. Wpadł do drzwi równo z zegarem ostatni raz wybijającym dwunastą.
- Zgłodniałem. Co na obiad?
Ginny pokręciła głową ze śmiechem i poczochrała chłopakowi włosy.
- Ach, Ted, Teddy.
I westchnęła.


Przepraszam za wszystkie błędy. Pisałam na szybko, bo naprawdę się spieszyłam.
Peepsyble - te błędy akurat tak miały wyglądać. xD

Edytowane przez Mandarynka dnia 30-12-2008 16:34

Dodane przez Rewolucja dnia 30-12-2008 16:26
#2

Bardzo ładnie.
Może trochę zbyt mało fabuły, ale sprawiło dobre wrażenie.
Ogólnie ciekawy pomysł, choć opowieści o Ginny, Teddym mam dość. No cóż. Życzę dalszych sukcesów. -.^

Edytowane przez Rewolucja dnia 30-12-2008 16:29

Dodane przez Peepsyble dnia 30-12-2008 16:27
#3

- Jak to - za kilka dni?!

Albo zamiast myślnika "," ale znak zapytania.

Przyszła mu do głowy jedna z piosenek, starych piosenek Fatalnych Jędz.

Powtórzenie.

Ginny pokręciła głową ze śmiechem i poczochrała chłopakowi włosy.
- Ach, Ted, Teddy.

"Z uśmiechem" brzmiało by lepiej. I "Teddy, Teddy" też lepiej.

Następna się znalazła! Następna, która... potrafi pisać (; Gratuluję, bardzo ładnie piszesz. Mignął mi parę razy nick, mam wrażenie, że jesteś nowa. A rzadko zdarzają się osoby nowe tutaj, mające taki talent pisarski, zaczynające od razu z powodzeniem (; Wena życzę.

Dodane przez Yennefer dnia 30-12-2008 17:09
#4

Wlazł z powrotem pod ciepłą kołdrę i od razu było cieplej.

Powtórzenie.

Jej pogodna twarz, lazurowe oczy, złociste pukle...

A co ma oznaczać ten wytłuszczony epitet?
Pukle = loki... nie wiedziałam. Dzięki, Malago. :)

Za oknem zdążyły już pojawić się pierwsze promienie słońca, a kiedy wrócił z łazienki umyty i pachnący, słońce już uśmiechało się do jego okna.

Kolejne powtórzenie.

W samych spodniach dopadł go,

Dopadł okno? Nie za ładnie to brzmi...

Ranna, zielona trawa, piękne, błękitne niebo.

Zamiast przecinka między trawą, a pięknym wstawiłabym średnik.

ucałował Ginny w policzek szykującą talerze

Powinno być: ucałował szykującą talerze Ginny w policzek, albo ucałował Ginny szykującą talerze, w policzek.

- Jak to - za kilka dni?!

Peepsyble już wypomniała Ci ten błąd, a Ty uznałaś, że tak ma być. To źle. Mogłoby być: Jak to? Za kilka dni?, Za kilka dni? Jak to?, Jak to, za kilka dni?.

Był za daleko.

A to jest niepokojące... W jaki sposób przeniósł się ak daleko w ułamku sekundy? Teleportacja? Dziwne...

że inny pracują

Drobna literówka.

Był przystojny. Nikt nie mógł mu tego zarzucić.

No to był przystojny, czy nie?

Przyszła mu do głowy jedna z piosenek, starych piosenek Fatalnych Jędz.

Być może tak miało być, ale mnie się nie podoba :P

patrzali na niego

Literówka?

- Ach, Ted, Teddy.

Wiem, że "tak ma być", ale co zrobię? Nie podoba mi się ten zwrot i już!

Ogólnie nie jest źle, chociaż brakowało mi tutaj akcji. Trochę wiało nudą. Pojawiło się sporo błędów, które już Ci wytknęłam. Mam nadzieję, że wszystkie. Pozdrawiam.

Edytowane przez Yennefer dnia 31-01-2009 13:20

Dodane przez Malaga dnia 30-12-2008 17:15
#5

Yennefer napisał/a:

Jej pogodna twarz, lazurowe oczy, złociste pukle...

A co ma oznaczać ten wytłuszczony epitet?


Pukle to loki ; )

Hmm, sam fick niezły. Nie opowiada o niczym szczególnym, ale w pierwszym rozdziale każdy ma do tego prawo ^^ Jest dobrze, ładnie ubierasz to opowiadanie w słowa. Podoba mi się. Pisz, przeczytam. ; ]