Prace konkursu sierpniowego
Dodane przez Lady Holmes dnia 29 August 2011 19:21
Nie będę Wam przynudzać żadnym długaśnym wstępem, oto prace:
1 miejsce: Hermiona_Snape
Rzecz dzieje się między piątym a szóstym rokiem Harrego w Hogwarcie.
Moja praca to taka trochę bardziej wariacja na temat tegoż bohatera.
Jednak tydzień to trochę mało, gdy nie ma się weny.
No to zaczynamy, wkładamy głowy w myślodsiewnię:
Zapadła noc. Na bezchmurnym, letnim niebie jaśniał oślepiającym blaskiem księżyc w pełni. Jednak do jednego z pomieszczeń ten blask niemal nie miał szans dotrzeć. W pokoju tym panował półmrok, rozproszony tu i ówdzie blaskiem świec. W kominku rozpalono ogień, który chociaż trochę miał rozgrzać to wiecznie zimne miejsce. W rogu stało ogromne łoże przykryte satynową, szmaragdową narzutą. Na ścianie widniał obraz węża. Legenda głosiła, że nabywca obrazu zapłacił za niego trzysta galeonów, a tak naprawdę nie był to orginał.
Po przeciwległej stronie stało dębowe biurko, na którym swoje miejsce znalazła kolejna zapalona świeca. Przy biurku siedział mężczyzna w czarnej szacie z haczykowatym nosem. Severus Snape notował coś zanurzając, co jakiś czas swoje pióro w pojemniczku z zielonym atramentem. Kolejna wiadomość dla członków Zakonu Feniksa.
- Cholera.- zaklął wściekły
Wstał od biurka, podszedł do okna, przez które w sumie nic nie widział. Nudny, monotonny, opatrzony już widok starych murów zamkowych. Dopiero w tej chwili do Severusa zaczęło powoli docierać, jak bardzo to otoczenie go przytłacza. Wiedział, że musi się stąd wyrwać, bo powoli dociera nad skraj przepaść, z której już nietrudno będzie spaść. Dotarło do niego, że to jest właśnie ta pora. Właśnie teraz, po siedemnastu przepracowanych latach nadszedł czas... wziąć urlop. Wybiegł niemal ze swojego gabinetu. Szedł ciemnymi korytarzami oświetlonymi tylko przez promienie księżyca. Jego czarna szata powiewała za nim nadając mu prawdziwie kształt nietoperza. Usłyszał w jednej z sąsiednich sal wygłupy Irytka, jednak tym razem ani myślał go uspakajać. Dotarł do gargulca, mruknął:
- Bombonierki lesera.
i wszedł do gabinetu Dumbledora.
- Co Cię sprowadza o tej porze Severusie?- zapytał spoglądając na niego znad swoich okularów połówek
- Zanim zacznę to muszę przyznać, że twoje hasła są coraz głupsze.- stwierdził podirytowany Snape
- Ależ Severusie. Tu chodzi o młodzież. Jaki uczeń by pomyślał, że dyrektor popiera bombonierki lesera?- spytał dyrektor
- W sumie żaden. Ale i tak to hasło jest głupie.- odparł siadając Severus
- Ale chyba nie o tym przyszedłeś rozmawiać?- spytał podejrzliwie Dumbledore
- Owszem. Chcę urlop.- powiedział spokojnym tonem opiekun Slytherinu
- Nie dostaniesz.- odparł równie spokojnie Albus
- Dlaczego?!- wykrzyknął podirytowany Snape
- Jesteś tu potrzebny.- Dumbledore wzruszył ramionami
- Nie jestem. Zrobiłem, co musiałem.- odpowiedział Severus
- Nie. To moje ostatnie słowo.- odparł Albus
- Ty egoistyczny starcze!- Snape podniósł się z fotela
- Jak śmiesz! Szpieguję dla ciebie, jestem ci posłuszny jak osioł, ryzykuje życie, sporządzam twoje durne raporciki dla Zakonu...
- Severus.- próbował mu przerwać Dumbledore
- Cicho siedź! Chronię tego bachora Pottera. Uczyłem go oklumencji, choć jest największym idiotą w tej kwestii, jakiego poznałem. Robię, co każesz, a Ty nic...
- Severus!- Albus podniósł głos
- Robię, co mogę żeby zbliżyć cię do zrealizowania twoich planów, chociaż w ogóle ich nie znam. A może pomyślałeś o tym, że ja nie chcę być posłuszny albo że to za dużo dla mnie i chcę odpocząć...
- Dobra, jedź! Ale wróć za tydzień!- odparł zrezygnowany Dumbledore
- Dziękuję.- prychnął Snape wychodząc z gabinetu
* * * * *
Snape już wiedział, gdzie się wybierze. Wbiegł do swojego gabinetu. Jego walizka była już spakowana.
- Kochane skrzaty.- zaszydził w myślach
Chwycił walizkę i teleportował się. Znalazł się w pięknym pokoju:
- Całkiem nieźle, ale trochę nie w moim stylu.- pomyślał, po czym zaczął mruczeć pod nosem różne zaklęcia.
Po chwili pokój wyglądał zupełnie inaczej. Severus Snape rozejrzał się po pomieszczeniu wyraźnie zadowolony z efektu, jaki osiągnął. W pokoju zaczęła dominować zieleń i czerń. Zagłówek stał się skórzany. Pościel i poduszki zmieniły kolor.
- W takim pokoju mogę spać.- pomyślał kładąc się na łóżku
* * * * *
Rano Severusa po raz pierwszy od bardzo dawna obudził blask pięknych promieni słonecznych i chociaż był ponurym w sumie gościem to ten widok można powiedzieć, że go ucieszył. Już myślał o tym, że w końcu odpocznie. Postanowił, że wyciśnie z tego urlopu tyle, ile tylko się da... Profesor Snape poczuł, że burczy mu w brzuchu. Przywołał z okolicznego baru pieczonego kurczaka i zabrał się za pałaszowanie tegoż posiłku. Jego pokój miał widok w sam raz na Lazurowe Wybrzeże. Piękna plaża, przejrzysta woda.
- Oj tak, tego mi było trzeba.- pomyślał
Gdy zjadł pomyślał, że wypadałoby udać się na plażę, powygrzewać się na tym francuskim słońcu. Jednakże dotarło do niego, że nie ma niczego, co by się mogło nadawać na tę okazję.
- Zakupy.- pomyślał zły
Wiedział, że tutaj na francuskim wybrzeżu ciężko mu będzie znaleźć miejsce, gdzie mógłby czarodziejskie galeony i sykle mógł zamienić na mugolskie pieniądze. Jednak, że to będzie AŻ TAK ciężkie to nie podejrzewał. Stracił na to ponad pół dnia, a tutaj jeszcze czekało go znalezienie odpowiedniego stroju. Wszedł do najbliższego sklepu z odzieżą i powiedział:
- Coś na plażę, byleby czarne lub zielone.
Kobieta wyjęła mu coś takiego:
- Pani żartuje!- Severus na nią spojrzał wściekłym wzrokiem
- Rozumiem, że się panu nie podoba.- odparła wyjmując na ladę kolejne
- Nie toleruję bieli.- odpowiedział
- Ach tak. No dobrze. To może to?- zapytała
- Mogą być.- odparł Severus pośpiesznie za nie płacąc, jednak minął mu na tym cały dzień...
Postanowił tego wieczoru obserwować zachód słońca. Przejaw romantyzmu? Być może, ale nawet jeśli to nie był to romantyzm kontrolowany. Po prostu brakowało mu tak malowniczych widoków. Hogwartowskie mury zbyt długo go dusiły...
* * * * *
Severus wstał następnego dnia około godziny 11.00. Zobaczył przez okno, że na plaży jest wiele ludzi, więc postanowił dołączyć do nich. Zanurzyć się w tej czystej, niebieskiej wodzie. Powygrzewać się na francuskim słońcu. Najpierw jednak musiał przymierzyć swój strój plażowy.
Przyjrzał się sobie i pomyślał:
- Jak dobrze, że nikt mnie nie zna.- i ruszył na plażę
Rozłożył się tam blisko wody. Żaden mugol nie mógł mu zarzucić, że wygląda inaczej. Prezentował się bardzo... zwyczajnie. Wygrzewając się na plaży uświadomił sobie, że mugole naprawdę mają prawo to lubić, bo to jest naprawdę przyjemne w gruncie rzeczy. Jego leniwy, rozkoszny dzień przerwała niecodzienna sytuacja... Leżał na piasku patrząc w niebo, gdy nagle poczuł na sobie jakieś dziwne spojrzenie. Spojrzał w określonym kierunku i zobaczył:
- Granger!- niemal wykrzyknął
- Profesor... Snape.- wykrztusiła dusząc się ze śmiechu
- Co taka kujonka tutaj robi?- zapytał złośliwie
- Wypoczywa, bo będzie musiała poprawić wypracowanie dla profesor McGonagall.- odparła
- A co tu robi taki nietoperz?- zapytała
Już miał powiedzieć "Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru", gdy uświadomił sobie, że nie są w Hogwarcie
- Nie podskakuj Granger.- odparł
- Ja tylko zapytałam.- mruknęła przymilnie
- A ja odpowiadam, urlop mam.- odpowiedział
- To miłego wypoczynku.- odparła odchodząc, gdy zatrzymał ją Snape
- Jak powiesz coś Potterowi, Weasleyowi lub komukolwiek innego to spodziewaj się szybko szlabanu w roku szkolnym, Granger. Miłego dnia.- powiedział
Hermiona Granger zgromiła Snapa spojrzeniem i odeszła...
* * * * *
Następnego dnia Severus postanowił odwiedzić swój dawny dom. Teleportował się i dostrzegł... ruinę.
Zrozumiał, że nikt nie kupił tego domu po śmierci jego matki. Wszedł do środka. Tam zastał obraz nędzy i rozpaczy. Nie spodziewał się takiego widoku, zupełnie jakby ktoś czegoś szukał. Rozrzucone stare zdjęcia z młodzieńczych lat, które wziął w dłoń by je za chwile podrzeć. Porozrzucane listy od Lily Evans, których czytanie sprawiło mu więcej bólu niż mógł nawet podejrzewać. Znalazł swoje stare podręczniki do nauki magii. Gdzieś leżały jeszcze zdjęcia Lily, które chwycił i schował za pazuchę... Stał tak, przygnieciony frustracją, gdy zobaczył w oknie rudą płomykówkę. Otworzył okno, oddała mu kartkę papieru, nastroszyła pióra i odleciała dumna z wykonanego zadania. Severus rozwinął kartkę i przeczytał.
Pomyślał...
- Dlaczego by nie.
* * * * *
Severus teleportował się przed rezydencję Malfoyów, a był to imponujący dwór.
Zapukał kołatką do drzwi. Otworzył mu sam Lucjusz Malfoy.
- Witaj Severusie.- przywitał go
- Witaj.- odparł Severus
Przeszli do salonu. Ujrzał tam Narcyzę i Dracona, którzy przywitali się z nią.
- Odpocząłeś Severusie?- zapytała Narcyza
- Można powiedzieć, że tak.
- A gdzie był Pan, Panie profesorze?- zapytał Draco
- We Francji. I zgadnij kogo tam spotkałem, Draco.- odniósł się do niego Snape
- Nie wiem.- młody Malfoy wpatrzył się w swojego opiekuna
- Granger.- odparł Snape
- Tę szlamę?- zapytał Draco
- Tak, pannę Ja-Wiem-To-Wszystko.- opowiedział Severus chłodno
- A co ona tam robiła?- spytał młody Malfoy
- Odpoczywała i pisała nowe wypracowanie dla McGonagall.- wyjaśnił Snape
- Oj. Zapomniałem o nim. A za co ona tam pojechała?- zapytał Dracon
- Pieniądze to ona ma, Draco. To nie Weasley.- zadrwił Snape, a Dracon spojrzał na niego z uśmiechem
Gdy Severus został na chwilę sam w pokoju zdążył przyjrzeć się zdjęciu rodzinnemu. Ku jego zdziwieniu, było mugolskie.
- Lucjuszu, co to jest?- zapytał zdziwiony
- Ach to. Narcyza stwierdziła, że takie zdjęcie jej się podoba jako portret nad kominkiem.- wyjaśnił Lucjusz
- I zgodziłeś się na to? Z twoją... obsesją?- spytał Snape
- Nie miałem wyjścia... Kobieta.- odparł Malfoy
Po chwili wróciła Narcyza, która opowiedziała Severusowi, że niedługo jej syn ma otrzymać jakieś ważne zadanie od Voldemorta. Widać było, że bardzo się boi i patrzy z wyrzutem na Lucjusza. Snape wyczuł, że oskarża swojego męża o to, co ma się stać.
- Nie wiesz, o co chodzi Severusie?- zapytała
- Niestety nie.- odparł zgodnie z prawdą
* * * * *
Severus Snape spędził u Malfoyów trzy dni, które pozwoliły mu odpocząć. Pewnie by został jeszcze jeden, ale nagle zaczął go piec mroczny znak.
Spojrzał na Lucjusza, jednak u niego nic się nie działo, bo inaczej by się zbierał. Więc nic nie mówiąc pożegnał się z Malfoyami, podziękował im za swój pobyt i teleportował się do Czarnego Pana.
- Jestem mój Panie.- zameldował
- Ach, doskonale Severusie.- odparł syczący niemal głos
Severus Snape czekał w napięciu, co powie jego pan.
- Severusie, mam nowy plan.- odpowiedział Voldemort
- Jaki?- zapytał Snape
- Młody Malfoy zabije tego starca Dumbledora.- odparł ze spokojem Czarny-Pan
- Panie mój, on sobie nie poradzi.- stwierdził Severus
- Wiem.- odpowiedział Voldemort
- To czemu to robisz?- zapytał Snape
- Bo będę miał pretekst żeby zrobić coś jemu na oczach Lucjusza. To będzie kara za porażkę w ministerstwie.- Tom Riddle roześmiał się przeraźliwie
- Rozumiem, Panie mój.- odpowiedział Severus
- A teraz wracaj do tego starca. Dziękuję, że tam siedzisz.- odparł Voldemort
Severus Snape tylko skinął głową i teleportował się u bram Hogwartu.
* * * * *
Severus wbiegł do gabinetu Dumbledora, na jego szczęście hasło się nie zmieniło. Szybko, jak na doskonałego szpiega przystało, doniósł wszystko. Mężczyźni zaczęli ze sobą rozmawiać, jednak przed nami, słuchaczami drzwi się zamykają... Niestety nic więcej już się na ten temat nie dowiemy...
2 miejsce: Lady Snape
Część 1
Część 2
3 miejsce: Lily Potter
Witajcie moi kochani fani! To ja, wasz Gilderoy Lockhart! Ten niezastapiony czarodziej! Kupiłem ten zeszyt z Hanną Montaną (którą przyćmiewam moją urodą...) by zapisywać w nim moje wakacje a kiedyś wydać go jako własną autobiografię. Dla najwiekszych fanów oczywiście wyślę egzemplarze z autografami!
Jeszcze nie pojechałem na wakacje, ale już mam wizję. Spędzę je nad cudownym morzem (musze popracować nad opalenizną) , prawdopodobnie w Polsce. Piękny kraj, mam tam wielu fanów! Najpierw odwiedzę Łebę, i oczywiście wpadnę do mojej fanki Karoliny (pozdrawiam!). Dwa-trzy dni i ruszamy dalej! Gdańsk, Gdynia i Sopot to mój drugi przystanek. Tam odwiedzę kolejną fankę, Kasię, którą również pozdrawiam. Tydzień w tamtym uroczym miejscu i wyruszamy w głąb kraju. Na pierwszy ogień idzie Toruń. Tam mam aż pięcioro fanów (ślę serdeczne pozdrowienia, szczególnie dla jednego z fanów - Bartka, któremu niedawno wysłałem ksiązkę "Moje magiczne Ja" z autografem. Dlaczego? Dostałem od niego cudowny, dwudziestostronicowy list pod tytułem "Dlaczego kochamy Gilderoya".) No ale wróćmy do tematu. To jasne, że odwiedzę Warszawę, Łódż, Płock, Kraków, Kilece, Częstochowę i Zakopane. Tam również mam fanów, co jest oczywiste. Moja wizja tych wakacji nie kończy się jednak na tym. Muszę przynajmniej kilka razy iść do fryzjera, moje loki wymagają solidnej porcji magii i dużej ilości papitlotów. No tak, musze jeszcze odwiedzić dentystę, ostatnio zauważyłem, że lewa jedynka jakby tak przestaje błyszczeć... Toż to skandal. W tym roku także pragnę kandydować do plebiscytu na Najbardziej Czarujący Uśmiech. No i oczywiscie poświęcę dużo czasu na pisanie listów do fanów. To cudowne zajęcie.
Na tym kończe moje opisywanie własnej wizji wakacji. Wydam je za kilka miesięcy, kiedy to uzupełnie zeszyt wszelakimi opisami miejsc, które odwiedziłem i ludzi, których poznałem. I oczywiście zdjęciami z wakacji!
Na razie pozdrawiam i żegnam,
Gilderoy Lockhart
Kawaler Orderu Merlina Trzeciej Klasy i pięciokrotny laureat nagrody Najbardziej Czarującego Uśmiechu tygodnika Czarownica.
4 miejsce: Letty
Końcówka lipca, i początek sierpnia, to wspaniały czas na wypoczynek. Przynajmniej tak twierdził Albus Dumbledore r11; Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Tego roku Albus potrzebował wakacji. Rok szkolny był dla niego wyjątkowo ciężki. Przez cały rok prasa, oczywiście Prorok Codzienny, obsmarowywał go, twierdząc, że on i nijaki Harry Potter, są kłamcami i wariatami. Dumbledore oczywiście nic sobie z tego nie robił, ale mimo wszystko miał dość tych wszystkich pogardliwych spojrzeń pracowników Ministerstwa Magii, kiedy tylko się tam pojawiał. Dlatego Albus Dumbledore wyjechał na wakacje. I to nie w byle jakie miejsce, ale na samą Florydę, do Miami, gdzie całymi dniami opalał się na plaży, na swoim ulubionym leżaku w biało-czerwone pasy. Czy możecie sobie wyobrazić starego Dumba, jak leży na piasku w samych hawajkach? Nie? Ja niestety też nie, ale tak właśnie było. Albus leżał plackiem na plaży, posmarowany olejkiem do opalania i łapał promienie słoneczne, które tego lata były bardzo hojne dla plażowiczów. Niekiedy rozkładał parasol, żeby móc skryć się w cieniu i spokojnie robić na drutach. Plażowicze oczywiście byli zdziwieni tym niecodziennym widokiem, bo kto przy zdrowych zmysłach robi na drutach, na plaży? Na pewno nikt, ale wyjątkiem był ten stary, tajemniczy człowiek w eleganckich okularach przeciwsłonecznych, ze srebrzystoszarą brodą po pas. Niekiedy Albus zamawiał sobie w pobliskim barze drinka z palemką i rozkoszował się jego smakiem, patrząc na ludzi kąpiących się w ciepłym morzu. Dumbledore nie lubił wody, ale coś mi się wydaję, że nie wszedł do niej tylko dlatego, że był kiepskim pływakiem. Urlop zleciał Albusowi, tak szybko, że nim się obejrzał był już w szkole. Czasami, kiedy nie miał kompletnie co robić, wychodził na taras swojego gabinetu, wyciągał swój leżak i opalał się w świetle Słońca. W końcu nie na darmo pojechał na Florydę, a opaleniznę trzeba jakoś utrzymać.
5 miejsce: davidov
Klik
6 miejsce: anetka4774
7 miejsce: Alankoholiczka
rOpowiadanie o wakacjachr1;
31. lipca 1993 roku Harry Potter siedział w swoim pokoju przy Privet Drive 4 oczekując powrotu Hedwigi z Nory. Dziś były jego urodziny, o których nie pamiętali albo nie chcieli pamiętać Dursleyowie. Chłopiec patrzył smętnie przez okno jedząc czekoladki z Miodowego Królestwa i wypatrując sowy. Po kilkunastu minutach na parapecie wylądowała śnieżnobiała sowa z wiadomością przypiętą do nóżki. Harry pospiesznie otworzył kopertę. W środku znajdowała się kolorowa, samogrająca kartka z życzeniami oraz list. Zaczął czytać:
r Drogi Harry!!!
Mam nadzieję, że otrzymałeś kartkę. Wczoraj do Nory przybyła Hermiona, a jutro na Waszym progu pojawi się mój tata. Zabieramy Cię do nas aż do początku roku szkolnego, ale w Norze będziemy tylko dwa tygodnie. Niestety rodzice nie chcą zdradzić szczegółów dlaczego. Pozdrawiam. Niedługo się widzimy.
Ron
PS Nie mów swoim Mugolom o naszych planachr1;
Harryr17; emu serce zabiło szybciej. Zgodnie z poleceniem nic nie mówił ciotce i wujowi. Pospiesznie zjadł obrzydliwą kolację ciotki Petuni, wziął prysznic i uciekł do swojej sypialni. Podniecony myślą uwolnienia się z tego ponurego domu szybko usnął. Nad rankiem wstał pospiesznie, wyłamał kłódkę w komórce pod schodami, wyciągnął książki oraz kufer i zaczął pakowanie. Zaczęło męczyć go przeczucie, co powiedzą Dursleyowie, i czy w ogóle się zgodzą na jego pobyt u Rona. Po śniadaniu Harry pobiegł na górę wypatrywać przez okno rudowłosego mężczyzny. Około godziny 1400 ktoś zapukał. Harry delikatnie uchylił drzwi, aby zobaczyć jak potoczą się sprawy. Po chwili zabrzmiał głos wuja Vernona r11;Pozwól tu chłopcze- Harry na trzęsących się nogach zszedł na dół, aby po chwili usłyszeć pytanie- Wiedziałeś, że masz jechać do tych dziwar30;yyyr30; swoich znajomych?- chłopiec odpowiedział- Nie. Ku swojemu zdumieniu Vernon oznajmił- Ubieraj się! Ale szybko!-po czym szepnął mu do ucha- Szybko, bo jak ktoś z sąsiadów go zobaczy tor30;- i urwał. Harry pobiegł do swojej sypialni wziął kufer i klatkę z podekscytowaną Hedwigą. Staszczył to na dół i wyszedł z panem Weasleyem na wyżwirowaną ścieżkę przed dom. Zapytał pana Artura- Jak dostaniemy się do Nory?- odpowiedział- Po mugolsku, czyli samochodem.
Podczas jazdy ojciec Rona podniecał się za każdym razem gdy na drodze ktoś zatrąbił lub skręcał. W końcu jakimś cudem dotarli cali i zdrowi do Nory. Natychmiast powitał go ciepły uścisk pani Weasley. Po uściskach, poszedł do pokoju Rona. Po drodze spotkał Ginny, która powiedziała szybko rCześćr1; i uciekła. Zapukał do pokoju i wszedł. Natychmiast wpadł w objęcia Hermiony, kiedy skończyła go tulić, obejrzała go z pewnej odległości i usiadła na fotel Ron uściskał mocno jego rękę. Po rozmowie o Komnacie Tajemnic pani Weasley zawołała ich na obiad. Podczas obiadu przywitał się z bliźniakami i Percyr17;m. Po skończonym posiłku Molly Weasley powiedziała wszystkim-Jak wiecie Charlie studiuje w Rumunii o smokach. Zaprosił nas do siebie. Co prawda mieliśmy jechać do Billa, ale w Egipcie panuje jakaś dziwna choroba, której nie potrafią zwalczyć. W takim razie jak już mówiłam Charlie zaprasza nas oraz Harryr17; ego i Hermionę do ogrodu magicznego, aby obejrzeć smoki. Wyjeżdżamy jutro.- po tych słowach kazała iść wszystkim na górę spakować się i przygotować do drogi. Następnego dnia rankiem wszyscy z plecakami wyruszyli na pobliskie wzgórze, aby skorzystać ze świstoklika (Hermiona objaśniła, że jest to przedmiot, przy pomocy którego dostaną się na miejsce) ku swojemu zdziwieniu zobaczył starą zużytą szczoteczkę do zębów. Usłyszał krzyk pana Weasleya, żeby szybko dotknął ją palcem. Zdążył to zrobić w ostatniej chwili. Poczuł silne pociągnięcie w okolicy pępka i chwilę później byli już na miejscu . Powitał ich łamany język rudowłosego Charliego r11; Witam Was w Rumunia- kraina smoków. -Po czym uścisnął każdego a już w szczególności Harryr17;ego i Hermionę. Następnie wszyscy udali się do domu Charliego. Harry miał dziwne wrażenie, że jest to pomniejszona Nora- wszystko było w nim takie same. Po obiedzie Charlie pokazał im ich sypialnie. Harry dostał mały pokoik dzielony z Ronem. Bardzo przypominał pokój Ronalda, w którym mieszkał w zeszłym roku. Kiedy już rozpakowali kufry ktoś zapukał do pokoju. Był to Charlie, który powiedział- Od jutra będziemy oglądać smoki i inne magiczne zwierzęta w magicznym ogrodzie. Z racji, że ogród jest ogromny musimy rozdzielić zwiedzanie na całe dwa tygodnie. Pobudka o siódmej- i wyszedł. Ron podniecony oznajmił- Jejur30; może uda zobaczyć rogogona węgierskiego.- Nad rankiem drzwi otworzyły się i weszła zdyszana pani Weasley- Schodźcie szybko na śniadanie- powiedziała i wyszła. Harry wyskoczył jak poparzony z łóżka i zaczął wkładać na siebie jeansy i bluzę. Po pięciu minutach zeszli na dół, gdzie czekała na nich już cała rodzina. Po pospiesznie zjedzonym śniadaniu wszyscy wyszli przed dom, Charlie zamknął drzwi i poszli wzdłuż ulicy do obskurnej poczty, na której szybie widniał napis rZamknięte do odwołaniar1; Charlie stuknął różdżką w literę rZr1; i przeszedł przez szybę. To samo zrobili pozostali. Po drugiej stronie Harry zobaczył plac dwa razy większy niż błonia Hogwartu. Były tam wielkie klatki, w których znajdowały się różnorodne smoki. Podchodzili do każdej z nich a przewodnik wyczarowywał przed nimi krótki opis danego smoka np. r Długoróg Rumuński- ciemnozielone łuski, złote rogi- cenny składnik eliksirów, zagrożone wyginięciem gatunku. r1; Harry, który stał obok Rona słyszał za każdym razem ciche rooor30;r1; wydobywające się z jego ust. Chwilę później nie mógł pojąć, jak szybko zleciał czas spędzony w parku. Pożegnali się z przewodnikiem i przeszli przez bramę na mugolską uliczkę. Przez całą drogę Hermiona mówiła- O jak cudownie będzie opowiedzieć o nich w szkole na lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Może napiszę wypracowanie. Ot, tak żeby nie wyjść z wprawy. Kiedy w końcu doszli do domu, Harry był szczęśliwy z powodu uwolnienia się od ciągłego nadawania Hermiony. Przez parę następnych dni oglądali codziennie po kilka gatunków smoków, od kolczastego norweskiego, po rogogona węgierskiego. Nie wiedział co będą robić, jeżeli dojdą do końca ścieżki, w której znajdowały się smoki. W końcu nadszedł ten dzień, lecz wbrew przypuszczeniom Harryr17; ego nie wrócili do Nory, tylko zaczęli podziwiać inne stworzenia. Jednego dnia podziwiali Sklątki Tylnowybuchowe, to znowu drugiego obserwowali Hipogryfy- piękne stworzenia, które widniały w godle Gryffindoru. Niektóre istoty wzbudzały w Harryr17;m strach, inne wręcz chęć pogłaskania i przygarnięcia do siebie, gdyby tylko zaistniała taka możliwość. Nigdy nie widział tak przedziwnych zwierząt jeśli można to tak nazwać. Uśmiechnął się, gdy wyobraził sobie minę ciotki i wuja widzących COŚ TAKIEGO. Niestety, nikt nie wiedział jak to się stało, ale musieli już wracać do Nory. 16 sierpnia pożegnali się z Charliem, który kilka razy uścisnął rękę Harryr17; ego. Piętnaście minut później byli już w domu Weasleyów, trzymając w rękach butelkę po wodzie- świstoklik. Pozostałe dwa tygodnie wakacji spędzili na wspomnieniach smoków, sklątek i hipogryfów oraz na zakupach na Pokątnej. Nadszedł wyczekiwany początek roku szkolnego. Przyzwyczajeni do ciekawskich spojrzeń mugoli przeszli przez barierkę peronu 9 i ¾. Kiedy znaleźli się po drugiej stronie, pani Weasley uściskała wszystkich po kolei. Po pięciu minutach byli już w przedziale. Pociąg zaczął powoli toczyć się po szynach w stronę Hogwartu. To były najpiękniejsze wakacje Chłopca, Który Przeżył.