Prapremiera Księcia Półkrwi w Krakowie Dodane przez Pobe dnia 27 July 2009 22:49Na początku chciałbym podziękować firmie Warner Bros. Dystrybucja Kinowa, za umożliwienie mi wzięcia udziału w najważniejszym wydarzeniu Potterowskim tego roku. Dziękuję też za możliwość zorganizowania konkursu "Stała czujność!", dzięki któremu dwójka naszych czytelniczek: ~Dark Natya i ~just_tina także wzięła udział w prapremierze. Wielkie dzięki także dla HPNowości za pozwolenie na korzystanie ze zdjęć.
Powróćmy jednak na chwilkę do wspomnień - cofnijmy się prawie rok wstecz.
Jak to się w ogóle stało, że Bonnie i Matthew zdecydowali się pojechać tak daleko na wschód Europy, jak jeszcze nigdy wcześniej? Czasem myślę, że miałem w tym swój udział, a zwłaszcza rolę odegrał pewien telefon, który wykonałem w sierpniu 2008-ego roku. Zadzwoniłem wtedy do działu promocji WB z zapytaniem, czy jest jakakolwiek szansa, by w listopadzie (wtedy film miał mieć premierę w listopadzie) zrobić jakąś małą prapremierę. Najlepiej w magicznym mieście Krakowie, gdzie kino Kijów ma już z takimi imprezami spore doświadczenie. Wtedy odpowiedź była odmowna, jednak pomysł przetrwał.
A co się działo w dzień premiery? Działo się naprawdę dużo. W pamięć zapadła mi na przykład konferencja prasowa, na której teoretycznie nie powinno mnie być, jednak znacie mnie - muszę być wszędzie tam gdzie dzieje się coś związanego z Harrym Potterem. Siadłem sobie więc z boku, nie przeszkadzając żadnemu fotoreporterowi z Onetu, Interii, czy innego Proroka Codziennego, spisałem kilka pytań, które chciałem zadać i czekałem na wejście aktorów. Myślałem tylko o tym, żeby nie wygłupić się tak, jak ta dziewczynka z Japonii.
Niestety nie miałem możliwości nagrania konferencji, i polegałem jedynie na szybkich zapiskach na kartkach. Na takie pytania odpowiadali aktorzy:
P: Czy kiedykolwiek byliście w Polsce? Co o niej sądzicie?
ML: Nie, jeszcze nigdy nie byliśmy w Polsce, a przyjechaliśmy dopiero dzisiaj rano. Zawsze jednak możecie nas o to zapytać jak przyjedziemy do was w następnym roku.
P: Jeżeli mielibyście wybierać, kogo innego chcielibyście zagrać w serii?
ML: Strasznie lubię Neville'a. Uważam, że wielu ludzi może się z nim identyfikować - nawet bardziej niż z Harrym. Nie za bardzo chciałbym zmieniać mojej roli, jednak gdybym był zmuszony myślę, że chciałbym być jednym z tych złych - może Lucjuszem Malfoy'em? Tak - to jest ktoś.
BW: Ja też uważam, że pozostałabym przy Ginny - z każdym nowym filmem jest dla mnie coraz więcej miejsca w scenariuszu. Ale z drugiej strony... Profesor McGonagall jest bardzo miłą osobą, a ja chciałabym być kimś takim.
Dodatkowo aktorzy wychwalali pracę z reżyserem - Davidem Yatesem - głównie jego podejście do każdej postaci. Pochwały zebrał też Steve Kloves - scenarzysta, który wrócił po jednofilmowej przerwie do pracy nad serią. Mówili też o swoistym uczuciu odcięcia od całej atmosfery podniecenia filmem - według nich podczas pracy w studiu jest się w swoistej "bańce" odgradzającej od szaleństwa na zewnątrz i bardzo miło jest wyjść do fanów - daje to ogromną siłę. Matthew i Bonnie sprawiali wrażenie, że są bardzo ucieszeni poświęcaniem im takiej uwagi - byli bardzo hmm... ludzcy.
W pewnym momencie zauważyłem, że dziennikarze się trochę zmęczyli i wykorzystałem szansę:
P: Matt masz konto na Twitterze. Jak korzystanie z tej sieci pomaga Ci utrzymywać kontakty z fanami?
Matthew wyglądał na bardzo zaskoczonego pytaniem (no chyba, że to ze względu na moją czapkę), ale odpowiedział.
ML: Twitter działa bardzo fajnie, chociaż czuję, że się od niego trochę uzależniłem. Jeżeli chodzi o kontakty z fanami - wiem, że jak napisałem o premierze w Szwajcarii - tam byliśmy razem z autobusem z rekwizytami z filmu, to kilka osób przyszło właśnie dlatego, że dowiedzieli się o tym z Twittera. Poza tym mam ponad 21 tysięcy obserwujących, ale nie za bardzo wiem dlaczego - przecież piszę o takich nudnych rzeczach.
BW: Ja akurat nie mam konta na Twitterze, ale widzę, że staje się to coraz bardziej popularne.
Tak nawiasem: Pytania o Polskę przy mnie zadano aktorom po trzy razy. To musiało być naprawdę męczące.
Po konferencji zostałem na krótką herbatkę z pogawędką z dziennikarzami oraz pracownikami Warner Bros. i kina. Następnie musiałem spotkać się z Nataszą i Justyną, by przekazać im zaproszenia na wieczorną premierę. Okazało się jednak, że to nie tylko zaproszenia. Pani Kamila Kurowska z WB zorganizowała dla zwycięzców naszych konkursów spotkanie zaraz przed premierą. Dziękowałem za to już wielokrotnie, lecz dziękuję jeszcze raz. I oczywiście prosimy o więcej w następnym roku :-)
Dostałem różową plakietkę z napisem PRESS (naciskałem na nią kilka razy, ale nie zmieniała się w POTTER CUCHNIE, a szkoda). I wybrałem się zobaczyć jaki tłum czeka na aktorów przed kinem.
Co to się działo... Jak tylko ochroniarze zobaczyli moją różową plakietkę zamknęli mnie w zagrodzie dla dziennikarzy :-) Ogólnie to fajni ludzie, chociaż czasami trochę zbyt napastliwi, ale tam - pod kinem dużo gorsi byli ochroniarze. Tłum na pewno ich nie polubił. Ciągłe przestawianie barierek i ściskanie tłumu nie powoduje wzrostu poziomu sympatii do ochrony.
W lekko zaognionej atmosferze oczekiwaliśmy na przyjazd Matthew i Bonnie. Gdy w końcu się zjawili, to bardzo fajnie i po przyjacielsku rozdawali autografy i pozowali do zdjęć z fanami. Widać było jak bardzo zależy im na dobrych relacjach z Polakami.
Powiem wam szczerze, że fajnie było popatrzeć na Potteromanię z tej drugiej strony. Po części sam jestem wielkim fanem - chciałem wyskoczyć przed barierki i wyściskać oboje aktorów, a po części wiedziałem, że nie jestem sam i jestem tam właśnie po to, by teraz wszystko wam opisać. Było naprawdę niesamowicie.
Bonnie i Matt naprawdę długo rozdawali autografy i pozowali fanom i mediom do zdjęć (nie miałem zegarka, ale podejrzewam, że 30-40 minut). Najpierw przed kinem, potem w środku, a następnie zniknęli pozwalając ludziom wejść do kina. Spotkali się ze zwycięzcami konkursów z Hogsmeade i HPNowości - stron fanowskich. Tak - dbają także o fanów zrzeszonych w bardziej lub mniej formalnych społecznościach. Było to dla mnie bardzo fajne przeżycie siedzieć wraz z ośmiorgiem takich fanów jak ja naprzeciwko aktorów. Rozdzielał nas tylko stolik z plakatami.
Oczywiście także pytaliśmy o różne rzeczy, ale było na pewno bardziej kameralnie niż na konferencji prasowej. Tutaj każdy się z każdym znał i wszyscy się bardzo lubili. O co pytaliśmy?
P: Czy uśmiech, który widzimy na waszych twarzach podczas premier macie "przyklejony", czy na serio cieszycie się z każdej premiery?
ML: Absolutnie nie odgrywamy radości w czasie premier - fani dodają nam sił i sprawiają, że chce się dalej nagrywać filmy.
P: Jaka jest wasza ulubiona scena z Księcia Półkrwi?
BW: Atak na Norę - tej sceny akurat nie ma w książce, została dopisana do scenariusza. Przedstawia ona w jakich czasach przyszło żyć Harry'emu i jego przyjaciołom.
ML: Atak śmierciożerców na most w Londynie, początek filmu. Też bazuje na podobnym motywie, jest jednak zrealizowana z niesamowitym rozmachem, i naprawdę fajnie to wygląda na wielkim ekranie.
Słysząc tą odpowiedź zapytałem tak po prostu, czy warto dla tej początkowej sceny iść do IMAXa. Matthew potwierdził, po czym zrobiłem pewien wyrzut organizatorom:
P: Dlaczego w Polsce jest tylko jedna kopia filmu dla kin IMAX?
Doprowadziło to do dosyć śmiesznej sytuacji, bo przez przypadek spytałem o to po angielsku... Matt znowu zdziwił się (a naprawdę śmieszną minę robi, gdy jest zdziwiony) i spytał, czy to na pewno pytanie do niego. No dobra - dalej z pytaniami:
P: Co sądziliście o Polsce zanim tu przyjechałaś? (tak - kolejne pytanie o Polskę)
BW: Przed przyjazdem tutaj trochę pogooglowałam o Polsce. Znalazłam trochę historii i bardzo ładne zdjęcia krajobrazów, różnych zamków i miast
P: Czy będziecie zwiedzać jeszcze inne miasta?
ML: Nie, nie. Jesteście szczęśliwcami, że akurat do was przyjechaliśmy. Jutro będziemy zwiedzać tylko Kraków.
P: Co robicie w wolnym czasie, między zdjęciami?
ML: Gram na gitarze rytmicznej w moim zespole w Leeds. Lubię też przebywać na planie i podglądać pracę innych aktorów.
BW: Właśnie zdałam moje egzaminy maturalne (ang. A-Levels) i mój czas zajmuje głównie nauka - chcę się dostać na dobre studia.
P: Na planie której części najepiej Wam się pracowało?
BW: Na planie Księcia Półkrwi - miałam dużo możliwości by się wykazać, bo moja postać stała się dużo ważniejsza dla całej sagi.
Pytaliśmy też jaki pożytek przyniosła im sława. Wiemy, że najwięcej dobrego wynikło z możliwości pracy ze starszymi aktorami: Alanem Rickmanem, Michaelem Gambonem - podpatrywanie ich jak przygotowują się do roli jest bardzo pouczające.
Aktorzy ze swojej strony zapytali się nas co my tu robimy - najwyraźniej to małe spotkanie z fanami było niespodzianką nie tylko dla nas. Odpowiedziałem za siebie i Konrada, że prowadzimy strony internetowe o Harrym i zrobiliśmy konkurs dla fanów, w którym było można wygrać wejściówki i "niespodziankę".
Po tym spotkaniu (a po części też w trakcie) Bonnie i Matt podpisali nam plakaty. (Jeżeli dobrze pamiętam jeden taki plakat możecie wygrać u Kondika.) Oczywiście zrobiliśmy też sobie pamiątkowe zdjęcie.
Następnie poszliśmy już w spokoju na salę kinową. Aktorzy przyszli chwileczkę za nami, żeby powiedzieć zgromadzonym ludziom "Cieśc Kraków". Odbył się kolejny krótki wywiad przeprowadzony teraz przez pewnego pana z Warner Bros. (tak - znowu było pytanie o Polskę). Z mojej strony mała uwaga do prowadzącego: excited na polski tłumaczymy jako "podniecona" tylko w niedwuznacznych sytuacjach. Dzięki za rozśmieszenie kina :-)
Na sali doszło też do kilku niezbyt fajnych incydentów - ochrona wypraszała osoby, które chciały zrobić sobie pamiątkę z premiery (czy to zdjęcie, czy to filmik telefonem lub kamerą). Niezbyt fajnie to wyglądało i było naprawdę nie fair wobec osób, które tam były. Nie wiem, czy to zalecenie kina, szefa ochrony, czy może Warnera, ale dobrze by było, gdyby pozwolić ludziom na trochę swobody, zwłaszcza gdy w drogę wchodzą emocje sympatii do aktorów. Aparat, kamera, czy telefon komórkowy to przecież nie pistolet. Kilka razy można było na terenie kina przeczytać tabliczkę o zakazie używania urządzeń rejestrujących audio-wideo na sali. W tym wypadku jednak ochroniarze mieli rację.
Po ostatnim wywiadzie Matt i Bonnie wyszli (jeżeli plan, który podejrzałem wcześniej był prawidłowy, to na kolację do restauracji i na nocną imprezę - Matt pisał na Twitterze, że troszkę przesadził z drinkami). Zostawili pełną salę ludzi czekających na film.
Pierwszy raz oglądałem jakiś film w takim gronie - był śmiech, były oklaski przy najlepszych momentach, była też przerażająca cisza przy śmierci Dumbledore'a. To nie pora na recenzję, więc mogę tylko zapewnić was, że film warty jest obejrzenia.
Po filmie jako jedyny zostałem na sali, by obejrzeć napisy i wysłuchać bardzo ładnego chóru In Noctem do końca. A w końcu po napisach wyszedłem i dołączyłem do dosyć sporego mini-bankietu zorganizowanego w kinie. Jakie atrakcje? Warzenie eliksirów do picia (Felix Felicis cieszył się naprawdę sporym powodzeniem), nauka pisania piórem, znakomite ciasteczka i napoje, odrysowywanie portretów dla dzieci i spotkania ze znajomymi.
Poza pewną nadgorliwością ochrony nie mam się do czego przyczepić. Warner Bros wraz z kinem Kijów.Centrum dostają ode mnie naprawdę mocne Powyżej Oczekiwań. Dziękuję wam po raz kolejny za zorganizowanie pierwszej tak poważnej premiery Harry'ego Pottera w Polsce i z niecierpliwością oczekuję na listopad 2010. Mam nadzieję, że macie ambicje na Wybitny.