Po premierze 'Księcia' - wywiad z JKR ::3
Dodane przez Hogsmeade_pl dnia 15 August 2008 03:14
MA: Jeden ze zwycięzców konkursu TLC 'Zapytaj Jo' pyta: Czy wspomnienia, które można oglądać w myślodsiewni pokazują to, co zdarzyło się naprawdę, czy tylko subiektywną wizję osoby do której dane wspomnienia należą?
JKR: To, co zdarzyło się naprawdę. Ważne jest żeby to wyjaśnić, ponieważ, jeśli dobrze pamiętacie, Slughorn dał Dumbledore'owi dość żałośnie powycinane i posklejane wspomnienie. Nie chciał dać mu prawdziwego wspomnienia, więc oczywiście wyciął pewne części i połatał je z powrotem tak, żeby wyglądało na zupełnie inne wspomnienie. Więc twoje wspomnienia w myślodsiewni stają się obiektywne.
ES: Zawsze myślałem zupełnie odwrotnie.
JKR: Naprawdę?
ES: Byłem pewny, że to, co widać w myślodsiewni zawsze jest pokazane z punktu widzenia tego, do kogo wspomnienie należy. To nie ma dla mnie sensu. Jak można badać swoje wspomnienia z perspektywy osób trzecich? To brzmi prawie jak oszustwo, ponieważ można zawsze spojrzeć na pewne sprawy z cudzego punktu widzenie i usłyszeć, co ktoś mówił o nas za plecami.
MA: Więc są tam rzeczy których się osobiście wtedy nie doświadczyło, ale można je zobaczyć lub usłyszeć wrzucając myśli do myślodsiewni i egzaminując swoje wspomnienia?!
JKR: Tak, i właśnie na tym polega cała magia myślodsiewni. Jest ona tym, co ożywia te wspomnienia.
ES: Ja też chcę jedną!
JKR:W innym przypadku byłby to po prostu zwykły pamiętnik. Odwzorowanie tego co się pamięta. Ale myślodsiewnia odtwarza dla ciebie dany moment, więc możesz w nią wejść i zobaczyć lub usłyszeć to, czego się wtedy nie odnotowało. To jest zawsze gdzieś w twojej głowie. Ma się wtedy dostęp do tych fragmentów wspomnienia, które gdzieś tam tkwią głęboko w twoim mózgu, a o których istnieniu nawet nie miało się pojęcia.
ES: Nasze trzecie pytanie od kolejnego zwycięzcy konkursu 'Zapytaj Jo' - a tym razem jest to 18-letnia Helen Poole z Yorkshire - dotyczy Grindelwalda i jestem pewny, że spodziewałaś się prędzej czy później od nas tego pytania.
JKR: Uh huh.
ES: No więc-czy on zginał?
JKR: Tak, zginął.
ES: Czy będzie miało to jakieś znaczenie?
JKR:[z żalem] Ochhh...
ES: Nie musisz odpowiadać na to pytanie ale czy mogłabyś nam podać chociaż jakieś dodatkowe informacje o nim?
JKR: Powiem wam tylko tyle ile już powiedziałam, gdy ktoś inny zadał mi to pytanie. Pamiętacie Owena, który wygrał rywalizacje w brytyjskiej telewizji o przeprowadzenie wywiadu ze mną? On właśnie zapytał mnie: 'Czy to przypadek, że Grindelwald zginął właśnie w 1945 roku?', a odpowiedź brzmi - nie. Czasem robię aluzje do tego, co w danym czasie dzieje się w normalnym świecie. Moja konkluzja jest taka, że gdy jakaś globalna wojna toczy sie w mugolskim świecie to i świat czarodziejów jest w tym czasie w stanie globalnej wojny.
ES: Czy on ma jakiś związek z...
JKR: Nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat.
MA: Czyli wojny czarodziejów i mugoli jakoś sie wzajemnie napędzają?
JKR: Tak sądzę, tak. Mhm.
MA: Widzę, że bardzo zamilkłaś.
[ogólny śmiech, szczególnie Jo]
MA: Lubimy kiedy tak milkniesz, bo to oznacza ...
ES: ... że najwyraźniej coś ukrywasz.
[śmiech]
MA: Nasze kolejne zwycięskie pytanie jest od Delaney Monaghan z Australii. 'Czy papierki od gumy, które pani Longbottom ciągle daje swojemu synowi, gdy ja odwiedza, mają jakieś głębsze znaczenie?'
JKR: Byłam już o to pytana dzisiaj rano. To był jeden z niewielu pomysłów, które oparłam na rzeczywistym zdarzeniu. Ktoś kiedyś opowiedział mi bardzo smutną historię o swojej starej matce, która cierpiała na chorobę Alzheimera i również była w szpitalu na oddziale zamkniętym. Była już poważnie wyniszczona przez tę chorobę i nie była już w stanie rozpoznać swojego syna, ale on wiernie przychodził ją odwiedzać dwa razy w tygodniu i za każdym razem przynosił jej cukierki. I to był dla niej jedyny punkt odniesienia, rozpoznawała go tylko jako tego, co zawsze przynosi jej słodycze. Było to dla mnie bardzo wzruszające, wiec postanowiłam rozwinąć tą historię. Neville przynosi swojej matce to, co ona najbardziej lubi i (przykro mi gdy o tym myślę) ona koniecznie pragnie dać mu coś w zamian mimo, że to co mu daje jest zasadniczo bezwartościowe. Mimo to on ciągle bierze to od niej jako coś bardzo wartościowego, tylko dlatego, że ona wciąż probuje mu dać cokolwiek, więc ma to dla niego ogromne znaczenie pod względem emocjonalnym.
Ale wiem, ze rożne teorie pojawiały sie już na temat tych papierków.
ES: Nie można ich za to winić.
JKR: Mam na myśli to, że ona naprawdę nie probuje mu przekazać jakiejś zaszyfrowanej wiadomości.
MA: Ona nie jest zdrowa na umyśle.
JKR: Nie, masz racje. Ale możemy zamknąć już ten wątek, bo to naprawdę nigdzie nie prowadzi.
MA: To był prawdopodobnie jeden z najbardziej wzruszających momentów w całej serii.
JKR: Myślę, że był znaczący również dla naszych postaci.
MA: Następne pytanie jest od 15-letniej Monique Padelis z Surrey: 'Jak i kiedy została stworzona zasłona?'
JKR: Zasłona była tam tak długo, jak tylko istnieje Ministerstwo Magii. Mówię tu o setkach lat. Nie jest to aż tak ważne, żeby określić dokładnie kiedy, ale na pewno wieki temu.
MA: Ta komnata była używana również do egzekucji czy tylko studiowana?
JKR: Nie, jest tylko i wyłącznie by zgłębiać jej tajemnice. Zresztą cały departament jest do tego stworzony. Zglebią się tam tajemnice umysłu, wszechświata, śmierci...
MA: Czy jeszcze powrócimy do tamtej tajemniczej komnaty, to znaczy do tej jedynej komnaty w Departamencie Tajemnic, która zawsze pozostaje zamknięta?
JKR: Bez komentarza.
ES: Dumbledore był niezrównany w swojej znajomości magii.
JKR: Mmhm.
ES: Kiedy się tego wszystkiego nauczył?
JKR: Widzę go głównie jako swego rodzaju samouka. Jednakże miał za swoich czasów w szkole dostęp do najznakomitszych nauczycieli jakich posiadał Hogwart, więc otrzymał też solidną edukację, choć nie inna niż pozostali. Rodzina Dumbledore'a będzie dla nas najlepszym źródłem informacji na jego temat.
MA: Jego rodzina?
JKR: Tak, rodzina.
MA: Możesz nam powiedzieć na ten temat coś więcej?
JKR: Nie. [śmiech]
MA: A co z rodzina Harry'ego, jego dziadkowie - czy tez zostali zamordowani?
JKR: Nie. To sprowadza nas na bardziej przyziemne tematy. Dla mnie jako pisarki było zdecydowanie bardziej wygodnie i oczywiście lepiej dla samej fabuły, gdy Harry został kompletnie sam. Więc raczej bezwzględnie pozbyłam się jego rodziny, oprócz oczywiście ciotki Petunii. Wiem oczywiście, ze James i Lily są niesamowicie ważni dla całej historii, ale dziadkowie? Nie. I ponieważ mam na ten temat parę dodatkowych faktów, mogę powiedzieć, że rodzice Lily i Petunii byli mugolami i ze umarli naturalną śmiercią. Rodzice Jamesa byli już w podeszłym wieku kiedy przyszedł na świat, co tłumaczyłoby to, że jest ich jedynym dzieckiem, mocno rozpieszczonym. Mieli go już w stosunkowo późno, więc był dla nich tym cenniejszym skarbem, co często zdarza się i w naszym świecie. Jego rodzice byli starzy, nawet jak na czarodziejów, więc również umarli naturalna śmiercią. Nie ma nic tajemniczego czy mrocznego w ich odejściu z tego świata. Po prostu musiałam ich wyciąć z całej fabuły, więc ich uśmierciłam.
MA: To by zamykało również rozdział na temat wszystkich teorii związanych z Harrym jako dziedzicem Gryffindora.
JKR: Tak. Niestety tak.
MA: No i kolejne wielki teorie przeminęły z wiatrem.
[śmiech]
JKR: Tak, i właśnie o to chodzi, bo widzicie, jestem świadoma tego, że 'Książę Półkrwi' nie zachwycił wszystkich, ponieważ uciął dobitnie niektóre wielkie teorie. Według mnie, jeśli stało by się inaczej, to znaczy, że nie wykonałam dobrze swojego zadania. Niektórym ludziom to się na pewno nie spodoba, a już na pewno wielu osobom nie spodoba sie to, kogo uśmierciłam. Ale niestety było to nieuchronne.
Notabene to ciągle nie wiemy czy był to cenny przeciek czy po prostu trafiona spekulacja.
ES: Mówisz o szóstej części?
MA: Pamiętasz te zakłady, Emerson?
ES: Ach, tak.
JKR: Tak, ta cała afera z zakładami. Teraz już możemy się tylko domyślać. Może pamiętacie jak było z 'Zakonem'? Wszystkie zakłady w pewnym momencie poszły na Cho Chang i to było dokładnie to samo. Nagle ktoś postawił jakieś 10,000 funtów na Cho Chang i aż trudno uwierzyć, by ktoś chciał zmarnować taką sumę pieniędzy, więc myślimy, że mieli wewnętrznego informatora. Jednak z Dumbledorem ciągle nie wiemy jak było naprawdę. Czy był to wartościowy przeciek czy po prostu ktoś zgadł i trafił w samo sedno.
ES: Pamiętam, że nawet przeprowadziliśmy na ten temat sondę na MuggleNet w której pytaliśmy, co na ten temat sadzą internauci.
JKR: No i jaki był rezultat? To mnie naprawdę ciekawi.
ES: Większość myślała zgodnie, że zginie na pewno, tylko wahali się pomiędzy szóstą a siódmą, ale ogólnie raczej stawiali na siódmą.
JKR: Doprawdy?.
ES: To było coś około 65/35, ale definitywnie większość orzekła, że zginie.
JKR: No cóż, myślę, ze jeśli spojrzymy wstecz na tego rodzaju powieści nad którymi ja pracuję, to prawie zawsze główny bohater musi ostatecznie stanąć na końcu sam. Tak już po prostu jest i wszyscy, którzy mają pojęcie o konstrukcji tego typu fabuły to wiedzą. Pytanie pozostaje tylko, kiedy się to dokona i w jaki sposób.
ES: Tak, ten stary mędrzec z długa siwą brodą zawsze musi odejść.
JKR: Tak, mniej więcej to przed chwila miałam na myśli.
[śmiech]
MA: Od momentu, kiedy Dumbledore zaczął jakby przerzucać na Harry'ego całą swoją ogromną wiedzę, wszyscy zaczęliśmy już odczuwać, że nawet on zdaje sobie sprawę z nadchodzącej śmierci.
JKR: Mm.
MA: A moment, w którym Harry mówi: 'Zdaje już sobie z tego sprawę i moi rodzice też zdawali sobie z tego sprawę i tu chodzi właśnie o ten wybór' uświadamia nam dobitnie, że cała historia zmierza nieuchronnie ku końcowi i że Dumbledore wkrótce umrze. Mam warzenie, że był to moment nadający sens całej serii . Zgodzisz sie ze mną?
JKR: Tak, zdecydowanie. Wydaje mi się, że jest linia łącząca ten moment w 'Komnacie Tajemnic' w którym Dumbledore mówi: 'To nasze wybory mówią o tym kim jesteśmy, a nie nasze umiejętności' z tym co Dumbledore mówi w szóstej części do Harry'ego, 'Ta przepowiednia ma znaczenie tylko dlatego, że ty i Voldemort wybraliście by tak było.(...) Gdybyście obaj wybrali by odejść każdy w swoją stronę, obaj moglibyście teraz żyć.'. I o to właśnie chodzi, o nasze życiowe wybory. Harry i Voldemort mogliby zdecydować 'Dobra, nie będziemy się w to bawić' i po prostu pójść każdy w swoją stronę... ale to nigdy nie nastąpi, bo już jest na to za późno. Voldemort dokonał wyboru w momencie gdy uznał, że Harry jest dla niego zagrożeniem i probował go zabić. Od tego momentu przepowiednia zaczęła się wypełniać i teraz już nie ma odwrotu - musi dojść do tego ostatecznego starcia.
ES: Pamiętam, jak zastanawiałem się podczas czytania 'Zakonu Feniksa', co by się stało, gdyby Harry i Voldemort zdecydowali się po prostu...
JKR: ... podać sobie ręce i odejść każdy w swoją stronę? Chyba byśmy się z tym nie pogodzili!
[śmiech]
ES: Co jeśli nigdy nie usłyszałby przepowiedni?
JKR: No i właśnie o to chodzi, prawda?
To pomysl z 'Makbeta'. Ja po prostu uwielbiam 'Makbeta'. To jest prawdopodobnie moja ulubiona sztuka Szekspira. I to jest dokładnie ten sam dylemat. Gdyby Makbet nigdy nie spotkał na swej drodze czarownic, to czy zabiłby Duncana? Czy stałoby się cokolwiek z następujących potem wydarzeń? Czy było to jego przeznaczenie, czy sam sprawił by to wszystko się dokonało? Ja osobiście wierzę, że sam to sprawił.
MA: Gdyby wszyscy mogli tak po prostu uścisnąć sobie ręce i rozegrać partyjkę golfa wszystko byłoby o wiele łatwiejsze.
[śmiech]
MA: Jest wiele wątków związanych z dozgonną lojalnością i odwagą połączonych z bezgranicznym poświeceniem, szczególnie w części trzeciej - 'Więc powinieneś raczej wybrać śmierć niż zdradzić swoich przyjaciół, my byśmy to samo zrobili dla ciebie'. To bardzo głęboka wiadomość do przekazania na przykład 8- czy 10-letnim czytelnikom, w której zawarte jest przesłanie, że powinniśmy być gotowi na śmierć w imię przyjaźni.
JKR: Oczywiście wyobrażam sobie to w kontekście wysoce ekstremalnych sytuacji. Boże broń, żeby jakiś 8-latek był w sytuacji, która wymagałaby takich poświeceń. Mówimy tu przecież o w pełni dojrzałych osobach, których świat znajdował się w stanie prawdziwej wojny i o ich świadomych wyborach. Pytanie, które powinno być tu zadane to czy wy, jako czytelnicy, wierzycie, że Syriusz naprawdę byłby gotowy oddać życie za swoich przyjaciół tylko dlatego, że on tak twierdzi?
ES: Och, jestem tego pewny.
MA: Tak, ja tez.
JKR: Tak wiec ja też w to głęboko wierzę. Syriusz zrobiłby to. Mimo niektórych swoich wad, Syriusz ma to głębokie poczucie honoru i ostatecznie wolałby raczej zginać honorowo - jak zresztą widzieliśmy - niż żyć w hańbie do końca swoich dni i z poczuciem, że skazał swoich przyjaciół na śmierć.
Więc macie rację, to jest głębokie przesłanie, ale ostatecznie muszę pokazywać w swoich książkach również zło. Zawsze mnie zaskakuje, gdy ludzie mówią mi: 'Och, wydaje mi się, że twoje książki robią się zbyt mroczne'. Wtedy odpowiadam, 'Tak? A wydaje ci się, że która cześć 'Kamienia Filozoficznego' była lekka i wesoła?. Oczywiście, te pierwsze tomy maja jeszcze w sobie coś z niewinności, bo gdy Harry idzie do szkoły jest jeszcze chłopcem, ale przecież pierwsza cześć zaczyna się od podwójnego morderstwa. Myślę, że ta obecność śmierci jest odczuwalna nawet w pierwszej części. Poza tym są w niej o wiele bardziej przerażające wizje niż na przykład w 'Komnacie Tajemnic', pomimo nawet tego ogromnego węża, bo zakapturzona postać pijąca krew jednorożca chyba nie należy do przyjemnych obrazków. Myślałam o tym przez te wszystkie lata i dotarło do mnie, że również obraz twarzy wyrastającej z tylu czyjejś głowy jest jedną z najbardziej niepokojących wizji we wszystkich dotychczasowych częściach.
Więc jestem w stanie zgodzić sie z tym, że moje książki są dość intensywne. Jest w nich wiele niepokojących, głębokich i przerażających rzeczy. Ale naprawdę nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek przekroczyła granicę, która mogła by naruszyć czyjeś zdrowie psychiczne.
MA: Jakiego koloru są oczy Rona?
JKR: Są niebieskie. Naprawdę nigdy tego nie wyjawiłam? Nigdy? [Jo zakrywa twarz rękami]
MA: Błagali nas, żebyśmy o to zapytali.
JKR: Niebieskie. Harry'ego są zielone, Rona niebieskie, a Hermiony brązowe.
MA: A jaki jest patronus Rona?
JKR: Patronus Rona? Tego też nigdy nie powiedziałam? Och nie, jestem w szoku! [śmiech] Patronus Rona to mały pies, taki jak terrier miniaturka i to był naprawdę sentymentalny wybór, bo sami mamy takiego terriera w domu. Jest zwariowany.
MA: Czy to Ginny wysłała tą walentynkę do Harry'ego?
JKR: Tak, to ona.
MA: To znaczy chodzi mi o to, czy było to z inicjatywy Toma Riddle'a czy samej Ginny Weasley?
JKR: Ginny Weasley.
MA: No i opłaciło jej sie to.
JKR: [śmiech] W pewnym sensie na pewno.
MA: Patrząc wstecz wydaje mi się, że było to już wiadome od czasu tej sceny w pociągu do Hogwartu w pierwszej części - gdy Harry obserwował przez okno rodzinę Weasleyów.
JKR: Też tak myślę. Więc podoba wam się para Harry/Ginny?
ES: Czekaliśmy na to już od lat!
JKR: Och, naprawdę mnie to cieszy.
MA: I ten ich pocałunek!
JKR: Tak!
ES: Wreszcie się zmaterializował!
JKR: Tak, nareszcie się to stało, wiem!
MA: Czy zawsze tak to planowałaś?
JKR: No więc zawsze wiedziałam, że ten moment kiedyś nadejdzie. Zawsze wiedziałam, ze będą parą i że potem się rozejdą.
Mój plan zakładał - i wydaje mi się, iż w pełni go zrealizowałam - że czytelnicy, podobnie jak Harry, odkryją w Ginny idealną dziewczynę dla niego. Jest twarda w pozytywnym tego słowa znaczeniu. On potrzebuje kogoś, kto podoła wyzwaniu bycia z kimś takim jak Harry Potter, bo jest to w pewnym sensie przerażający partner. Jest jakby naznaczony. A ona jest zabawna i myślę, ze jest również bardzo ciepła i wyrozumiała. Są to wszystkie cechy, jakich Harry wymaga od swojej idealnej partnerki. Ale wydaje mi sie - a mówię tu o przeszłości - że kiedyś przerażał ja jego wizerunek. Kiedy Ginny po raz pierwszy widzi Harry'ego ma wtedy dziesięć lat i jest on trochę dla niej jak gwiazda rocka o której wszyscy mówią. To on jest tym sławnym Chłopcem, Który Przeżył. Więc Ginny tez musiała przejść długą emocjonalna drogę, podobnie jak Harry czy Ron. I nigdy nie chciałam, żeby to właśnie Ginny była pierwszą dziewczyną, jaką Harry pocałuje. Harry musiał dorosnąć do tego związku.
Jednym ze sposobów w jaki starałam się pokazać, że Harry ogromnie dojrzał w ostatnich książkach, jest scena w Ekspresie do Hogwartu z szóstej części. Pamiętacie, gdy w 'Zakonie' do przedziału weszła Cho? Harry pomyślał wtedy 'Wolałbym żeby zastała mnie w jakimś lepszym towarzystwie', rozumiecie? Był wtedy z Luną i Nevillem. I teraz mamy identyczną sytuację w 'Księciu', gdzie Harry znowu siedzi w przedziale z Luną i Nevillem, ale tym razem już sporo dorósł i wie, że siedzi z najfajniejszymi osobami w całym pociągu. Mozę nie wyglądają zbyt cool, ale teraz Harry zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę się liczy i ze na pewno nie jest to wygląd. I mam warzenie, że w tej części Harry i Ginny as na równym poziomie emocjonalnym. Po prostu są siebie warci. Oboje odbyli daleką emocjonalna podróż i oboje wyzbyli się wielu złudzeń, więc naprawdę dobrze mi się o nich pisało. Bardzo lubię Ginny jako postać.
MA: Czy ma ona w sobie jakieś ukryte znaczenie? Mam na myśli tą całą historię z Tomem Riddlem i to, ze jest siódmym z kolei dzieckiem Weasleyów.
JKR: Ginny była pierwsza córką urodzoną w rodzinie Weasleyów od pokoleń. Jest jeszcze taka bardzo stara tradycja siódmej córki urodzonej z siódmej córki i siódmego syna, a taka właśnie jest Ginny i dlatego jest bardzo utalentowaną czarownica. Myślę, że zdążyliście to zauważyć, bo Ginny potrafi robić bardzo imponujące rzeczy tu i tam i będziecie mieli okazję by to znowu zobaczyć.
ES: Dlaczego dom Slytherina jest ciągle ...
JKR: ... ciągle legalny!?
[ogólny śmiech]
ES: Tak. Jest przecież w pewnym sensie mocno napiętnowany.
JKR: Ale przecież nie wszyscy tam są źli. Myślę, ze każdemu trzeba dać szanse. Muszą przyjmować wszystkie osoby niezależnie od ich wad. Nie zapominajmy, ze przecież każdy ma jakieś wady. Tyczy się to wszystkich uczniów. Gdyby tylko potrafili się zjednoczyć i współpracować ze sobą na pewno stanowiliby potężna siłę nie do pokonania.
ES: A nie mogliby ....
JKR: ... po prostu ich wszystkich wykopać? NIE, Emerson, naprawdę by nie mogli!
[śmiech]
ES: No to nie mogliby ich po prostu rozmieścić po trzech pozostałych domach, które nie pasowałyby do nich idealnie, ale wystarczająco, by pozwolić im ukończyć szkole i po prostu odizolować ich od tak negatywnego środowiska?
JKR: Mogliby, ale musisz pamiętać o tym co już mówiłam wcześniej.
ES: Nawet ich pokój wspólny to ciemne i ponure miejsce.
JKR: No nie wiem, ponieważ ja uważam, ze pokój wspólny Slytherinu ma w sobie mroczne piękno.
ES: Ale czy to nie jest zły pomysł by wsadzać wszystkie dzieci śmierciożerców razem?
JKR: Ale one nie wszystkie są złe - nie myśl, że nie wiem do czego zmierzasz - ale wy jako czytelnicy zawsze mieliście okazję patrzeć na dom Slytherina tylko z perspektywy dzieci śmierciożerców. Ale oni są tylko małą grupą całej populacji Slytherinu. Nie mówię, że reszta Ślizgonow jest czarująca, ale na pewno nie są tacy jak Draco, Crabbe czy Goyle.
ES: Ale nie ma wielu dzieci śmierciożerców w innych domach, prawda?
JKR: Ale mamy tam ludzi spokrewnionych z nimi, absolutnie tak.
ES: Ale w mniejszej ilości.
JKR: Prawdopodobnie. Ale taka jest tradycja. Muszą być cztery domy, w przeciwnym razie nie pasowałoby to do idei, na której to się opiera, mam tu na myśli cztery żywioły. Więc Gryffindor to ogień, Ravenclaw to powietrze, Hufflepuff to ziemia, a Slytherin to woda - dlatego ich pokój znajduje się pod jeziorem. Musi być zachowana harmonia i równowaga. Ma się cztery niezbędne komponenty i łącząc je ze sobą tworzy się jedno potężne i magiczne miejsce. Choć na ta chwile nie za bardzo się ze sobą zgadzają, jak wiemy.
ES: Czy James był jedynym, który żywił gorące uczucia do Lily?
JKR: Nie. [pauza] Ona była trochę jak Ginny. Była dość popularna.
MA: Snape?
JKR: Ta teoria często się pojawia.
ES: A może Lupin?
JKR: Na to również nie odpowiem.
ES: A może oboje?
JKR: Wiesz, ze nie mogę na to odpowiedzieć, czyż nie?
ES: A nie możesz nam chociaż dać jakiejś wskazówki bez powiedzenia za dużo?
JKR: Więc ujmę to tak: Lupin bardzo lubił Lily, ale nie chcę, by ktokolwiek myślał, ze rywalizował z Jamesem o jej uczucia. Ona była bardzo popularna w szkole, ale myślę, że już sami zdążyliście to zauważyć.
MA: Jak to sie stało, że zeszli się razem? Przecież ona nienawidziła Jamesa z tego co widzieliśmy.
JKR: Czy naprawdę? Jesteś przecież dziewczyną i wiesz co mam na myśli.
[śmiech]
ES: W jaki sposób Fredowi i Georgowi udało się odgadnąć, że Irlandia zwycięży, ale Bułgaria złapie znicza?
JKR: Myślę, ze jeśli ktoś jest naprawdę wciągnięty w Quidditch to jest w stanie przewidzieć takie rzeczy. -
ES: Ale jak można to przewidzieć? Bo przecież nigdy nie wiadomo kiedy i w jakim miejscu dokładnie pojawi się znicz.
JKR: Trzeba zaryzykować. Oni postawili wszystko na jedną kartę. Tacy właśnie są Fred i George, prawda? To oni należą do tych w rodzinie, którzy zawsze podejmują ryzyko. Z jednej strony mamy Percy'ego - podporządkowanego i robiącego wszystko zgodnie z obowiązującymi zasadami - a z drugiej strony mamy Freda i George'a, którzy wybrali zupełnie inną drogę życia, gotowi by ryzykować wszystko.
MA: W jaki sposób doszli do tego, jak działa mapa?
JKR: Cóż... ja kiedyś wytłumaczyłam to sobie tak: nie wydaje wam się, że byłoby to bardzo w ich stylu, gdyby po prostu powiedzieli coś żartem i potem zobaczyli jak mapa sie zmienia?
MA: Tak.
JKR: Tez mi się to wydaje wysoce prawdopodobne.
ES: Ale taka dokładna kombinacja slow? Czy po prostu mieli dużo szczęścia albo może Felix Felicis?
JKR: Po prostu pomogła im sama mapa.
MA: Tak, też tak sądzę. More ich sobie nawet teraz wyobrazić jak ucinają sobie z nią małą pogawędkę.
JKR: I mapa podsuwała im pewne wskazówki tu i tam, aż w końcu trafili we właściwą kombinacje slow.
ES: Co u licha Aberforth Dumbledore robił z ta koza?
[ogólny śmiech]
JKR: Musicie sami to odgadnąć! [złośliwy uśmiech]
MA: I Dumbledore zażartował sobie z tego, że też miał w rodzinie nietypowych ludzi.
JKR: Tak, absolutnie. Mieliście okazję usłyszeć o Aberforcie tylko przelotnie.
MA: Czy ten błysk triumfu (w oczach Dumbledore'a, gdy Harry powiedział mu pod koniec czwartej części, że Voldemort znów mógł go dotknąć) będzie miał jakieś konsekwencje w przyszłości?
JKR: To ma ogromne znaczenie. I nie powiem więcej na ten temat. Na razie niech popracuje sobie nad tym wasza wyobraźnia.
ES: Myślę, że wszyscy zdali sobie sprawę z tego, ze jest to znaczący moment gdy o tym czytali, ale nie miało to zdanych następstw w 5 czy 6 części.
JKR: No wiec mogę powiedzieć, że to na pewno do nas powróci.
ES: Już dawno czekaliśmy na jakieś wielkie rewelacje z tym związane.
JKR: I macie całkowitą rację. To na pewno będzie w siódmej, wiec słusznie czekacie.
MA: Teraz, już pod koniec całej serii wiemy przez co Harry będzie musiał przejść nim wypleni swoje przeznaczenie, ale czy to możliwe, że tylko na tym będzie sie opierała reszta całej historii?
JKR: Oczywiście, że nie tylko na tym. Przez to oczywiście musi przejść, bo to jedyny sposób by zabić Voldemorta. Będzie to ekstremalnie wyczerpująca i kręta droga, ale jest to po prostu coś, co musi zrobić . Harry teraz już to wie, cóż, przynajmniej myśli, że wie z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Domysły Dumbledore'a nigdy nie były zbyt precyzyjne ale na pewno bardzo pomocne. Cóż, nie chciałabym tu powiedzieć za dużo, ale Dumbledore mówi, 'Pozostały jeszcze cztery, musisz się pozbyć jeszcze czterech horkruksów i potem odszukać Voldemortar'. Wiec Harry wie mniej więcej na czym stoi i co ma do zrobienia.
ES: To wielkie wyzwanie.
JKR: To ogromne wyzwanie. Ale Dumbledore dał mu kilka cennych wskazówek a także Harry w sześciu poprzednich książkach zgromadził mnóstwo cennej wiedzy o której istnieniu nawet sobie jeszcze nie zdaje sprawy. Nic więcej na ten temat nie powiem.
ES: Ale teraz wydaje się to prawie nieosiągalne. Przecież gdyby Harry poszedł do tej jaskini sam, to w życiu by się nie domyślił co należy zrobić.
JKR: Mogę się teraz z wami założyć, że do końca tego tygodnia co najmniej jeden horkruks zostanie poprawnie zidentyfikowany przez tych najbardziej wnikliwych czytelników.
MA: Ktoś podsunął mi w nocy, że może ten dziennik ...
JKR: Harry definitywnie zniszczył ten kawałek duszy pod koniec drugiej części. Przecież sami widzieliście jak już sie materializował i jak został ostatecznie unicestwiony. Już go nie ma. A Ginny na pewno nie jest już w żaden sposób opętana przez Voldemorta. Gwarantuje wam to.
MA: Czy Ginny ciągle zna mowę wężów?
JKR: Nie.
MA: A czy ma u Harry'ego dług za uratowanie jej życia?
JKR: Nie. Ale z Glizdogonem to zupełnie inna sprawa. Wiecie, że cześć mnie naprawdę chciałaby wyjaśnić o co w tym chodzi, ale ze względu na fabułę siódmej części naprawdę nie mogę tego zrobić.
ES: Wcale byśmy nie chcieli tego wiedzieć.
JKR: "Tak, tak, kontynuuj, my naprawdę nie słuchamy!"
[śmiech]
ES: Kto jest matką chrzestna Harry'ego?
JKR: Harry nie ma matki chrzestnej .
ES: Naprawdę?
JKR: Syriusz nigdy nie miał czasu by znaleźć sobie dziewczynę, był szczęśliwy bez niej.
(w Anglii jest zwyczaj, że to małżeństwo patronuje dziecku)
ES: No to przecież mogli wybrać po prostu kogoś innego z najbliższych przyjaciół.
JKR: W momencie kiedy Harry był chrzczony, jego rodzice już się ukrywali. To nie bylo wielkie wydarzenie, bo był już w tym momencie w niebezpieczeństwie, więc było to coś zaaranżowane bardzo po cichu. Zaprosili tak mało osób jak to tylko było możliwe i naprawdę bardzo chcieli powierzyć to zobowiązanie konkretnie Syriuszowi. Nie mogę tu wyjawić nic więcej.
[Zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z czasu, który upłynął od rozpoczęcia wywiadu]
MA: Czy możemy to jeszcze kiedyś powtórzyć?
[śmiech]
JKR: Myślę, że jest to możliwe.
MA: To znaczy, że może być za tydzień?
[ogólny śmiech]
JKR: Po prostu zamknijcie mnie gdzieś w jakimś podziemnym pokoju.
MA: No cóż to by się dało załatwić. Moja rodzina jest z Sycylii, Jo...
[śmiech]
MA: Musze ci zadać koniecznie jeszcze jedno pytanie ...
[Melissa wkłada na nos swoje zielone okulary, bierze jedno z piór lezących na stole i kładzie na kolanach kartek z pytaniami dla Jo]
[śmiech]
JKR: RITA! Ach, brakuje mi jej!
Powiem wam, że jest tylko jeden sposób na artykuły Rity a jest nim śmiech. W przeciwnym razie można zwariować. Tak czy inaczej, bardzo lubię o niej pisać. W filmowej wersji gra ja Miranda Richardson, już nie mogę się doczekać by ją zobaczyć w tej roli.
MA: My widzieliśmy. Poszliśmy kiedyś na plan gdy akurat ona pracowała.
JKR: I jak było?
ES: Wygląda fantastycznie w tej roli.
JKR: Ona jest naprawdę dobra aktorka.
ES: Och, mam do tego jedno pytanie. Czy teraz pisząc swoje książki widzisz aktorów z planu czy ciągle postacie które sama stworzyłaś w wyobraźni?
JKR: Widzę moje własne postacie za każdym razem.
ES: I ich wygląd filmowy nigdy nie mail wpływu na twoją wizje?
JKR: Ani trochę. Ciągle widzę mojego Harry'ego, mojego Rona i moją Hermionę. Pisa lam o nich tak długo przed ukazaniem się filmów, ze nie były one wstanie zachwiać moja wyobraźnią. Miałam tu sporo szczęścia. Żyję z tymi postaciami już tyle czasu, że nie miało to na mnie zdanego wpływu. Ale pomyślałam sobie o Rupercie kiedy pisałam sceny Ron/Lavender. Oczywiście zawsze tak to planowałam, ale wywołało u mnie uśmiech, gdy pomyślałam, że to właśnie on stanie przed zadaniem zagrania tego w filmie.
[chwila przerwy, podczas której patrzymy na zegarek]
JKR: Późno już, wiem.
MA: Mamy jeszcze sześćdziesiąt sześc stron pytań, Jo.
JKR: O mój Boże!
ES: Po prostu będziemy je zadawać dopóki nas stąd nie wyrzucą.
[ogólny śmiech]
ES: Hagrid - Strażnik Kluczy: czy ten przydomek coś oznacza?
JKR: Po prostu to, że Hagrid ma klucze do bram Hogwartu. Nie jest to coś, czym należało by się zbytnio ekscytować. To tylko zwykła nazwa.
MA: Czy Harry i Ron kiedykolwiek przeczytają 'Historię Hogwartu'?
JKR: Nigdy. [śmiech] I nawet całkiem dobrze się skalda bo lubię gdy Hermiona mówi 'Kiedy ją wreszcie przeczytacie?' i nie mogłabym jej pozbawić tego przywileju, więc na pewno nie sprawie, by kiedykolwiek przeczytali.
MA: Czy Zgredek wie o przepowiedni?
JKR: Nie.
MA: A czy wie wszystko o Potterach?
JKR: Oczywiście zna całą historię, ale jego wiedza jest ograniczona do tego, co usłyszał, gdy służył u Malfoyów.
MA: Och, jest jeszcze jedno pytanie które bardzo chciałam ci zadać. Czy Snape był kiedykolwiek kochany przez kogoś?
JKR: Owszem, był. Okay, jeszcze tylko po jednym pytaniu od każdego!
ES: Dlaczego czarownice i czarodzieje nie deportują sie gdy są w niebezpieczeństwie?
JKR: No więc z tym jest podobnie jak ze wszystkimi innymi tego typu rzeczami. Po prostu są sposoby, żeby to uniemożliwić. Ale czasami oczywiście deportują się. Bardzo często, kiedy mamy okazję widzieć takiego rodzaju scenę, to rozgrywa się ona w miejscu gdzie nie można się deportować, jak na przykład Hogwart. Więc teleportacja nie jest rozwiązaniem, gdy jest się w tych miejscach. Są jeszcze inne powody, dlaczego czarodzieje się nie deportują. Czasami chcą po prostu zostać i walczyć lub zmierzyć się z tym, co ich czeka. Ale czasami niewątpliwie się teleportują.
JKR: [do Melissy] No dalej, jakie masz dla mnie to ostatnie?
MA: Czy w pamiętna noc w Dolinie Godryka był obecny ktoś jeszcze?
JKR: Bez komentarza. Przykro mi!
[ogólny śmiech]
Nadesłane przez: Nimfadora
Dodane: kwiecień 07 2006 16:52:45