Użytkownik
Dom: Gryffindor
Ranga: Zdobywca Kamienia Filozoficznego
Punktów: 57
Ostrzeżeń: 0
Postów: 14
Data rejestracji: 24.05.12
Medale:
Brak
|
Korneliusz Knot obudził się tego dnia bardzo wcześnie. Czuł w kościach, co go dzisiaj czeka. Podenerwowanie, nie dało mu spokoju, więc zwlókł się z łóżka i poszedł do kuchni. Co dziwne, jego żona już tam była, ubrana w koktajlową łososiową sukienkę i perełki na szyi piła kawę rozmyślając.
-Dzień dobry, kochanie...- mruknął Korneliusz głośno ziewając.
Pani Fudge odpowiedziała żywo i zabrała się za śniadanie. Zaczęła trajkotać o niezwykle grzecznych dzieciach jej przyjaciółki Matyldy, ale Korneliusz wiedział, że potok słów z jej ust przykrywa podenerwowanie.
Przed panem Knotem pojawił się talerz z jajkami i bekonem, a gorąca kawa leciała już w jego ulubionym zielonym kubku. Fudge nałożyła sobie troszkę jajek i usiadła na przeciwko męża.
Siedzieli tak pół godziny, ledwo ruszając jedzenie.
-Już czas, kotku... -szepnęła pani Fudge.
Korneliusz pokiwał głową, poszedł się umyć i ubrać. Na tą okazję, założył swoją nową szafirową, szatę wyjściową. Stanął przed żoną, która podleciała pod niego i powiedziała:
-Świetnie wyglądasz, pączuszku. Tak elegancko...
-Och, daj spokój. Wiem, że wyglądam jak...
Nie dokończył.
-Masz tam pójść i pokazać na co cię stać. Pamiętaj...
-...wszyscy tego ode mnie oczekują-dokończył za nią.
Pani Fudge uśmiechnęła się i zapięła mu ostatni guzik przy szyi, przez co Knot miał niemałe problemy z oddychaniem. Był pewny, że to było celowe.
Wszedł do kominka, wziął w garść trochę proszku Fiuu i krzyknął:
-Ministerstwo Magii !
Pojawiwszy się tam, poddał się rutynowej kontroli przez strażników i ruszył pod fontannę. Tego dnia w ministerstwie było mnóstwo ludzi i to nie z byle powodu, bowiem miała się odbyć uroczystość rozdania Orderów Odwagi, dla zasłużonych aurorów.
-Panie Knot !
Knot obrócił się za siebie i zauważył młodego, kędzierzawego chłopca w okularach. Był to Bart Himlenn, jego nowy asystent.
-Dzień dobry ! Co za dzień, denerwuje się pan ?
Knot nie odpowiedział.
-No tak, to może... niech pan podejdzie na scenę, zaraz zaczynamy.
Ręce poczęły trząść się dla pana Knota. Nerwy sięgały zenitu.
Stanąwszy na pierwszym schodku na scenę, Knot rozejrzał się dookoła. Na przygotowanych miejscach siedziało już wielu czarodziei. Na samym przedzie pan minister i jego świta, dalej członkowie Wizengamotu i inni "bardzo, bardzo ważni czarodzieje", potem fotoreporterzy "Proroka Codziennego", a dalej aurorzy z rodziną.
Bart uciszył publiczność i dał znak panu Knotowi.
-Show time... -szepnął Knot do siebie i wyszedł na scenę.
Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu, poczuł że lekko się czerwieni, ale nie okazał słabości tylko odchrząknął i zaczął mowę:
-Witam serdecznie wszystkich zebranych tu czarodzei i czarodziejki ! Zebraliśmy się tutaj dziś po to, aby odznaczyć Orderami Odwagi naszych dzielnych i niesamowicie zdolnych aurorów ! - rozbrzmiały gromkie brawa.- Chciałbym więc powitać pana Ministra, wszystkich pracowników Ministerstwa, reporterów... i przede wszystkim was drodzy aurorzy !
Minister uśmiechnął się i zaklaskał głośno, po czym reszta dołączyła.
-Wiele... zła działo się przez ostatnie lata w naszym świecie. Walka dobra ze złem w końcu się zakończyła. Dobro- czyli my - zwyciężyliśmy ! To czas dla nas do refleksji na temat siebie i własnego życia. Jakież mamy piękne życie, a teraz bez Sami-Wiecie-Kogo jest jeszcze lepiej. Ale zastanówcie się nad kilkoma sprawami... Pomyślmy sobie, jakby to było, gdybyśmy nie istnieli ? -tutaj przerwał.
Nagle począł wydawać z siebie dziwne dźwięki, a oczy stanęły, wpatrując się w coś odległego i niedostrzegalnego przez resztę ludzi.
Podniósł rękę do góry, jakby miał siebie uderzyć, po czym dotknął miejsca gdzie było sercę.
-Dziękuję Joanne Rowling, za to, że nas stworzyła... że dała nam serca i dusze...
Cisza opanowała całe Ministerstwo i nie tylko. Świat czarodziei nagle się zatrzymał.
Fille Harms wstał i z tym samym błędnym wzrokiem powiedział:
-Dziękuje
Percy Weasley ze swoim ojcem wstał i powiedzieli zgodnie i wyraźnie:
-Dziękujemy.
Członkowie Wizengamotu wstali i powiedzieli chórem:
-Dziękujemy.
Wstawali wszyscy, po kolei i mówili te słowa, kierując je do niej... Harry Potter w raz z żoną i dziećmi wstali, a on krzyknął:
-Dziękujemy !
Wszyscy wstali, powiedzieli to i zamarli. Cały świat czarodziei na tę chwilę zamarł i wykrzyknął te słowa. Na miotłach, czy w sklepach, gdziekolwiek byli - dziękowali Rowling.
Różdżki wypadały z rąk, tiary z głów a oni powtarzali te słowo - DZIĘKUJE !
***
Joanne wstała w nocy rozbudzona i przetarła oczy. Była dokładnie północ, miał się zacząć właśnie dzień jej 47 urodzin. Wstała i podeszła do okna. Było jej bardzo gorąco, a po policzkach spływały jej łzy. Ledwo stała na nogach, ręce również się jej trzęsły.
Czemu nie pójdzie i nie zdmuchnie świeczek z tortu, narysowanego na brudnej podłodze? Czemu ?
A w uszach ciągle brzmiały jej słowa " dziękuje", których jeszcze przez kilka godzin nie mogła zagłuszyć.
****
No tak, to właśnie nad tym pracowałam tak długo. Nie wiem, ten pomysł wpadł mi tak dawno i chciałam opublikować to hmm... opowiadanie (?) na urodziny Joanne, ale niestety z problemów osobistych nie wyszło... Mam nadzieję, że wam się spodoba
Ach i nie wiem do końca, czy dobrze oznaczyłam ten tekst, po prostu nic mi nie pasowało, aż w końcu napisałam [M] i gitara
Dzięki za uwagę!
__________________
"Pytają mnie, czemu zaczęłam od końca i cofnęłam się do początku. To proste. Nie umiałam zrozumieć początku, póki nie ujrzałam końca. Brakowało zbyt wiele kawałków układanki. Zbyt wiele przede mną ukryła. "
|