Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 371 Ostrzeżeń: 0 Postów: 104 Data rejestracji: 02.06.10 Medale: Brak
Otóż to coś po spodem powstało przez brak chęci do snu i nudę. Wątpię by komuś to przypadło do gustu. Zapewne jutro przeczytam to jeszcze raz i usunę, ale póki co wstawię wam to tu.
Prolog
Wszędzie widać kolorowe błyski i towarzyszące im krzyki. Jeśli wytęży się słuch, słyszy się pojękiwania, niekiedy płacz. Z każdej strony lecą różnokolorowe smugi, które trafiają w ludzi. Niektórzy owych smug nie widzą i kiedy te dosięgną ich upadają i już nie wstają. Dla zwykłego obserwatora wygląda to czasami jak taniec, te krzyki, błyski i ruchy ludzi są jednością, uzupełniają się. Kiedy kończy się ich czas upadają pod natłokiem lecących w nich błysków. Wygląda to pięknie, ale skutki są wręcz śmiertelne. Ludzie giną, aby na ich miejsce mogli wkroczyć nowi, silniejsi, gotowi na poświęcenie. Wiedzą, że najprawdopodobniej nie wrócą cali, ale zgadzają się i idą walczyć, chcą by ich następcy mieli łatwiej. Zwykłych obserwatorów jest mnóstwo, tłoczą się i w gromadach oglądają zachwyceni, chcą więcej, nieświadomi popychają tamtych do walki. Jednym z takich obserwatorów jest Harry Potter, ale on nie chcę już patrzeć, on chcę walczyć. On jest już gotowy, aby zakończyć ten długowieczny taniec. Ale czy aby na pewno? Czy jest gotów zaprzestać obserwacji?
__________________
Zapraszam do czytania i komentowania mojego opowiadania "Obserwator". Wejdź
"Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się, jak traktuje swoich podwładnych, a nie równych sobie."
Dom:Gryffindor Ranga: Prefekt Gryffindoru Punktów: 459 Ostrzeżeń: 0 Postów: 107 Data rejestracji: 30.10.11 Medale: Brak
Świetne!
Na serio.
Bardzo mi się podoba, a po późnej godzinie widzę, że wana dopadła .
Jest kilka niepotrzebnych przecinków i dużych liter, ale poza to bardzo czysto napisane.
Daję P i czekam na następne części (tylko troszkę dłuższe).
Dom:Slytherin Ranga: Portret w gabinecie dyrektora Punktów: 5205 Ostrzeżeń: 0 Postów: 677 Data rejestracji: 15.05.10 Medale: Brak
Całkowicie zgadzam się z poprzedniczką, prolog bardzo udany, jestem bardzo ciekawa pierwszego rozdziału. Piszesz lekko, jest chyba jedna niepotrzebna duża litera, a poza tym tekst ciekawy i spójny. Wpadnę jeszcze, jak pojawi się pierwszy rozdział, pozdrawiam. ^^
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1273 Ostrzeżeń: 0 Postów: 350 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Hm. Moim zdaniem, to FF jest bardzo ciekawe. Uwielbiam styl, którym się posługujesz. Więc ja daję ci P, jeśli kolejne rozdziały będą ciekawsze, zmienię na W
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 371 Ostrzeżeń: 0 Postów: 104 Data rejestracji: 02.06.10 Medale: Brak
Wstawiam pierwszy rozdział. Chciałabym podziękować tym, którzy skomentowali mój prolog i tym, którzy go przeczytali.
Rozdział 1
Siedział cicho, obserwując bawiące się niedaleko niego dzieci. Wsłuchiwał się w ich wesołe krzyki i śmiechy. Widząc te uradowane twarze, czuł pustkę i żal, żal że on nigdy nie miał okazji do zabawy z rówieśnikami bądź też kimkolwiek innym. On był sam, sam jak palec. Owszem od kilku lat miał przyjaciół, ale nigdy nie byli z nim w chwilach, kiedy najbardziej ich potrzebował. Nie miał z tego powodu do nich wyrzutów. Oni również mieli własne życie, którego on nie mógł im w żaden sposób zabrać.
Siedział na ławce już kilkanaście minut, niektórzy dorośli wpatrywali się w niego dziwnie, nie rozumieli go. Owym chłopakiem był Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył, Wybraniec. Harry pewnego razu stwierdził, że osoba wymyślająca jego "tytuły" musiała cierpieć na brak pomysłów bądź też wypiła zbyt dużo Kremowego Piwa, gdyż nie popisała się zbytnio.
Od pewnego czasu Harry'emu przyglądał się jakiś maluch, kilka razy nawet do niego próbował podejść, ale kiedy był już kilka metrów od niego zawracał. Potter, za którąś nieudaną próbą, postanowił, że to on pierwszy odezwie się do dziecka i spyta się co ten od niego chce. Długo czekać nie trzeba było, brzdąc ponownie kroczył w jego stronę.
- Cześć mały - przywitał się Harry, zdążył w sam raz, bo maluch już chciał zawracać.
- Ceść - powiedział nieśmiało. Jak się okazało. był chłopczykiem. Płeć dało rozpoznać się dopiero po głosie, gdyż twarz dziecka jak i cała głowa, ukryta była pod kapturem.
- Co chcesz ode mnie mały?
- Cy pobawis se ze mną?
Na twarzy Harry'ego malowało się zdziwienie.
- Czemu nie? Prowadź - powiedział Harry, przyglądając się bliżej chłopcu, gdyż kaptur spadł mu z głowy. Miał ciemne, dłuższe, nieco potargane włosy i duże brązowe oczy.
Chłopczyk złapał Harry'ego za rękę i zaczął prowadzić. Spacer nie trwał zbyt długo, zaledwie kilkadziesiąt sekund. Dotarli do zjeżdżalni, na którą po chwili wszedł maluch. Potter pilnował by zjazd był bezpieczny i kiedy tamten zjeżdżał, Harry czekał na końcu ślizgawki i łapał go. Po mimo młodego wieku towarzysza - wyglądał na niecałe dwa lata, bawili się świetnie. Razem budowali zamki z piasku, huśtali się na huśtawkach i kręcili się na karuzeli.
- Willy, idziemy! - krzyknęła jakaś dziewczyna. Harry zauważył, że musiała wołać do jego towarzysza, gdyż ten nieco zmarkotniał. Otrzepał łapki i złapał Wybrańca za rękę, po czym pociągnął go w stronę wołającej dziewczyny. Nieco zdziwiony Harry, ruszył w raz z maluchem.
- Jus jestem - odparł chłopczyk.
- Kim pan jest i czemu bawił się pan z Willym? - spytała dziewczyna nie zwracając uwagi na słowa wypowiedziane przez Willy'ego. Całą swoją uwagę skupiła na Harrym.
- Harry. Bawiłem się z nim, bo mnie o to prosił. Proszę się nie martwić, nic mu nie zrobiłem - odparł zdziwiony reakcją dziewczyny. Zrobił coś nie tak? Dziewczyna miała długie, ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy, w których dało się dostrzec lekkie zdenerwowanie.
- Missy zostać go - powiedział oburzony brakiem zainteresowanie swoją osobą, malec.
- Dobrze. W takim razie trzymaj się Harry - powiedziała szybko. Złapała Willy'ego za rączkę i pociągnęła w swoją stronę.
- Cymaj się Haly - powiedział maluch i w podskokach, szedł obok dziewczyny.
- Pa - odparł cicho. Sam również ruszył w stronę domu, siedzenie tu i tak nie miało już sensu, ściemniało się.
- Harry Potterze, los twój i tego chłopca jest ze sobą połączony - szepnęła kobieta wpatrując się w odchodzącego Wybrańca. Przez cały dzisiejszy dzień obserwowała go, choć on jej nie widział. A może nie chciał widzieć?
Ciemna postać, opierająca się o huśtawki zniknęła, ale miała wrócić, wrócić i dalej obserwować Wybrańca.
***
W tym czasie pewien szanowany dyrektor, siedział w fotelu i czytał gazetę.
- Co też ten Prorok nie wymyśli - odparł słabo.
- Co się stało Dyrektorze? - spytał mężczyzna siedzący naprzeciw starca.
- Czytaj Remusie - odparł zrezygnowany, podając mu gazetę.
BRAK NAUCZCIELA OBRONY CZARNEJ MAGII W HOGWARCIE!
Jak już może Państwo wiecie, w Hogwarcie co roku zmieniany jest nauczyciel OPCM. Żaden czarodziej nie wytrzymuje dłużej niż rok na tym stanowisku, postanowiliśmy dowiedzieć się co nieco na ten temat. Jesteśmy pewni, że nigdy Państwo nigdy nie zgadłoby co odkryliśmy. Otóż z pewnych źródeł wiemy, że na tę posadę nigdy nie było zbyt wielu chętnych. Za każdym razem zgłaszała się jedna osoba, która na dodatek nie miała zielonego pojęcia na czym polega Obrona przed Czarną Magią. Czyżby Dyrektor Hogartu nie potrafił znaleźć odpowiedniego kandydata na to stanowisko?
O to stanowisko od lat ubiega się nauczyciel eliksirów S. Snape, jednak Dyrektor go nie wybiera. Poprosiliśmy Pana Snape'a aby dowiedzieć się co też on uważa na ten temat, jednak ten nie chciał z nami na ten temat rozmawiać. Czyżby zabronił rozmawiać mu na ten temat sam Dyrektor?
Z oficjalnych źródeł wiemy, że na ten rok nauki, nie został jeszcze wybrany nauczyciel OPCM, czyżby z braku chętnych tym razem udało się objąć to stanowisko Panu Snape'owi, czy może sam Dyrektor obejmie to stanowisko?
Więcej na ten temat możecie poczytać na stronie 23.
- Dyrektorze to jakieś żarty? - spytał lekko rozdrażniony Lupin.
- Nie, ale wracając do naszej wcześniejszej rozmowy. Remusie, czy nie chciałbyś ponownie objąć stanowiska nauczyciela Obrony przed Czarną Magią? Przynajmniej przez semestr aż kogoś znajdę? - spytał Albus.
- Ja... Dyrektor pozwoli, że to przemyślę - odparł zdziwiony propozycją.
- Rozumiem, masz czas do końca lipca - powiedział kończąc temat.
Remus kiwnął głową na znak, że zrozumiał i wstał.
- Będę już szedł - odparł cicho i wszedł do kominka, po czym zniknął w szkarłatnych płomieniach.
- Mam nadzieje, że się zgodzisz - odparł do siebie starzec.
__________________
Zapraszam do czytania i komentowania mojego opowiadania "Obserwator". Wejdź
"Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się, jak traktuje swoich podwładnych, a nie równych sobie."
Dom:Gryffindor Ranga: Sklepikarz z Pokątnej Punktów: 826 Ostrzeżeń: 0 Postów: 213 Data rejestracji: 07.05.11 Medale: Brak
Świetne to twoje FF trzyma w napięciu i nie ma takich rażących blędów rzuciła mi się chyba tylko jedenale nieważne.
Oczywiście dałam W i czekam na kolejne części
__________________
Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie pokonany.
Każdy ma coś o co warto walczyć.
Chcieć osiągnąć coś co nieosiągalne, spróbować i mieć tą świadomość że się próbowało, żeby nie żyć ze świadomością że nigdy się nie spróbowało.
Prawdziwy pan śmierci nigdy przed nią nie ucieknie tylko zmierzy się z nią twarzą w twarz wiedząc że nikogo ona nie ominie.
Chyba zatem nie mamy wyboru. Musimy iść naprzód.
Czy kiedykolwiek mieliśmy inny wybór? Zawsze musieliśmy iść naprzód.
Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hogs i gości , ale szczególnie tych którzy mnie pozdrawiają z bliżej nie określonych powodów ^^
Dom:Slytherin Ranga: Zastępca Ministra Punktów: 1770 Ostrzeżeń: 0 Postów: 454 Data rejestracji: 23.02.11 Medale: Brak
Jak dla mnie jest świetne ,jednak bogaciej bym je opisywała. Ma swój dramatyzm i na pewno nie zaszkodzi dołożenie paru epitetów w
formie ładnego zdania.
Brakuje mi opisu gdzie dzieje się druga część.
Poza tym WSPANIAŁE
Pisz dalej.
__________________
You think that killing people may make them like you, but it doesn't.
It just makes people dead.
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1273 Ostrzeżeń: 0 Postów: 350 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Fan_HP napisał/a:
Widząc te uradowane twarze, czuł pustkę i żal, żal że on nigdy nie miał okazji do zabawy z rówieśnikami bądź też kimkolwiek innym.
przecinek.
Fan_HP napisał/a:
On był sam, sam jak palec. Owszem od kilku lat miał przyjaciół, ale nigdy nie byli z nim w chwilach, kiedy najbardziej ich potrzebował.
Fan_HP napisał/a:
Nie miał z tego powodu do nich wyrzutów, oni również mieli własne życie, którego on nie mógł im w żaden sposób zabrać.
Nie pasuje mi tu ten przecinek. Bardziej pasowałaby tu kropka c:
Fan_HP napisał/a:
Od pewnego czasu Harry'emu przyglądał się jakiś maluch, kilka razy nawet do niego próbował podejść, ale kiedy był już kilka metrów od niego zawracał. Potter, za którąś nieudaną próbą, postanowił, że to on pierwszy odezwie się do dziecka i spyta się co ten od niego chcę.
powinno być chyba chce.
Fan_HP napisał/a:
- Ceść - powiedział nieśmiało, jak się okazało chłopczyk.
Powinno być; powiedział nieśmiało. Jak się okazało, był chłopczykiem.
albo po prostu przecinek po 'okazało' daj i będzie okok.
więcej błędów nie wyłapałam, ale znalazłam jedną 'erkę', więc popraw to.
Ogólnie nie mam żadnych zastrzeżeń do opowiadania, no oprócz tych błędów, ale to drobnostka. Czekam na kolejny rozdział. c:
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 371 Ostrzeżeń: 0 Postów: 104 Data rejestracji: 02.06.10 Medale: Brak
Chciałabym ponownie podziękować za komentarze i za to, że tu zaglądacie. W tym rozdziale pomogła mi Shadow, sprawdziła mój tekst pod względem stylistycznym. Dziękuję Ci za to bardzo.
Rozdział 2
W pewnym niewielkim pokoju, w którym znajdowało się mnóstwo zepsutych zabawek, sprzętów elektronicznych, półek, i zniszczonych ścian, na nienajlepiej wyglądającym łóżku, leżał Harry. Miał przymknięte oczy, mogłoby się wydawać, że spał. Jednak on był przytomny, rozmyślał. Ostatnimi czasy robił to często, myślał o Hogwarcie, Voldemorcie, Syriuszu i śmierci. Po ostatnich wydarzeniach w Ministerstwie - walki i śmierci jego ojca chrzestnego coś do niego dotarło. Zrozumiał, że szykuje się wojna i trzeba się z tym pogodzić, przygotować do niej. Ludzie ginęli, a on nie mógł z tym nic zrobić. Dumbledore starał się jakoś ratować ludzi, ale i on sobie nie radził. Śmierciożerców było mnóstwo, cały czas dołączali, a członkowie Zakonu nie działali tak otwarcie i o nich tylu ludzi nie wiedziało.
Jego myśli krążyły tym razem wokół malucha, którego spotkał na placu zabaw. Pierwszy raz od bardzo dawna ktoś zaprosił go do zabawy. Kiedyś, kiedy Harry był mały dzieci nie chciały się z nim bawić, Dudley skutecznie je odstraszał. W piaskownicy siedział mały czarnowłosy chłopczyk. Ubrany był w kilka rozmiarów za duże ubrania, w dłoni trzymał mały patyczek, którym rysował coś na piasku. Wydawał się bardzo skupiony, ale i szczęśliwy, kiedy wreszcie skończył swoje dzieło. Narysował bowiem samochodzik. Siedzące obok niego dziecko przyglądało się obrazkowi bardzo uważnie.
- Ładne - powiedział z uznaniem blondyn.
- Dziękuję. Jestem Harry, a ty?
- David. Pobawimy się razem? Mam łopatkę i wiaderko.
- Chętnie.
Obaj chłopcy wyraźnie cieszyli się, że poznali kogoś nowego. Zbudowali razem zamek, śmiejąc się przy tym głośno. Ich sielankę przerwał gruby chłopak, który skoczył na ich piaskową budowlę i ją zniszczył.
- Harry znalazł sobie kolegę - zaśmiał się gruby chłopak.
- Czemu zniszczyłeś nam zamek? - spytał zdziwiony David. Chłopak nie był przyzwyczajony do takiego typu zachować.
- Dudley idź sobie stąd! - krzyknął w stronę niszczyciela Harry.
- Nie pójdę sobie. Będę tu siedział i niszczył wam wszystkie zamki. Koledzy mi pomogą - powiedział wskazując na grupkę dopiero przyszłych chłopców.
- Czemu zniszczyłeś nasz zamek? - spytał ponownie David tym razem głośniej.
- Dudley proszę Cię idź sobie - powiedział cicho Harry. Wiedział, że jeśli chłopak przyprowadzi kolegów to szybko nieprzestaną go męczyć.
- Zniszczyłem, bo tak mi się podobała i będę niszczył dalej.
Po tym wydarzeniu widział się z Davidem tylko kilka razy. Najprawdopodobniej dopadła go banda Dudley'a. Harry nie miał do niego pretensji, dla świętego spokoju wolał nie zbliżać się do niego.
Dudley zawsze przeszkadzał mu w zawieraniu nowych znajomości. Dzieci bały się, że jeśli będą się z nim bawić banda Dudley'a im coś zrobi.
Kiedy Harry był mały wiele razy zastanawiał się co też zrobił takiego Dudley'owi, że ten go tak nie lubi. Nigdy jednak nie znalazł odpowiedzi na to pytanie.
***
Kilkanaście kilometrów od miejsca pobytu Harry'ego znajdował się Remus. Siedział na łóżku w swojej kawalerce. W głowie miał mętlik. Niby propozycja Dyrektora była jasna, ale czemu zwracał się z tą propozycją do niego? W samym Zakonie jest mnóstwo wykwalifikowanych czarodziei, którzy nie mają "małego futerkowego problemu".
- Czemu zwróciłeś się z tym do mnie Dyrektorze, czemu? - spytał się. Zawsze myślało mu się lepiej mówiąc swoje sugestię i pytania na głos. W Hogwarcie, James i Syriusz zawsze się z tego powodu z niego śmieli. Przed oczami stanął mu obraz pewnego zabawnego zdarzenia. Trzech chłopaków siedziało w dormitorium. Jeden rozłożył się na łóżku, drugi na podłodze, a trzeci dreptał w tą i z powrotem.
- Usiądź Lunatyku i tak niczego nie wykombinujesz - odparł znudzonym głosem chłopak leżący na łóżku. Posiadał on czarne, odstające na każdą stronę włosy i ukryte pod okularami, orzechowe oczy.
- Zgadzam się z Rogaczem. Było i przeminęło, nie ma co się zadręczać - mruknął podobnym tonem co jego przedmówca. Ten oparty był o łóżko, w dłoni trzymał butelkę Piwa Kremowego. Ten również posiadał czarne włosy, były one jednak dłuższe i ułożone, oczy zaś miały kolor szary.
- Łapo, Rogaczu, musimy coś zrobić. Zawsze jest jakiś sposób, może uda mi się wykraść to, kiedy ona pójdzie na kolację? - powiedział pewnym siebie głosem, robiąc kolejne okrążenie. Chłopak ten miał włosy koloru jasnego brązu, a oczy koloru miodowego. Na twarzy można było dostrzec kilka blizn.
- Nigdy nie sądziłem, że Ty, Lunatyku będziesz układał plan i to jeszcze taki, który w wykonaniu jest niebezpieczny i przez, który możemy stracić mnóstwo punktów. Ale jeśli Ci na tym zależy to idę z Tobą.
- Zgadzam się całkowicie z Rogaczem. Ustalone, idziemy do Minerwy, podczas kolacji. Nie zauważy, że nas nie ma, bo my rzadko się na niej pojawiamy.
- Dzięki chłopaki. Ja się wezmę za szukanie odpowiednich zaklęć. Kto tam wie, czym ona zabezpiecza swoją szafkę. Ja muszę zdobyć ten pergamin, muszę!
- Nie gorączkuj się tak, pomożemy. Możesz tylko nie mówić do siebie w moim towarzystwie? Czuję się dość głupio.
- Mamy podobne odczucia Rogaczu.
- Niczego nie obiecuję. Za godzinę tutaj. Ja idę do biblioteki. A i Łapo, nie pij niczego mocniejszego niż Kremowe. Przydasz mi się trzeźwy.
Remus bardzo często wspominał swoich przyjaciół, a teraz kiedy Syriusz zginął, robił to częściej. To mu pomagało, bardzo pomagało.
- Trzeba się wziąć w garść i zdecydować - mruknął do siebie i otarł łzę, która spływała po jego policzku.
***
Od spotkania Harry'ego z Willym minął prawie tydzień. Bezskutecznie, Wybraniec próbował odnaleźć chłopca, ale ten zapadł się pod ziemię. Po kilkudniowym przesiadywaniem na placu zabaw, i wypatrywaniu malca, w końcu się poddał. Wziął się za odrabianie pracy domowej zadanej przez nauczycieli. Zajmowało mu to mnóstwo czasu, pomagało zapomnieć o dotkliwych wspomnieniach sprzed dwóch miesięcy. Nauka i pomaganie w domu, stało się głównymi zajęciami Harry'ego. Ciotka i wuj chyba pogodzili się z jego innością, zaczęli go lepiej karmić i nie wyręczali się nim cały czas.
Piątkowe popołudnie nie różniło się zbytnio od pozostałych. Harry siedział sobie na schodach prowadzących do domu, kiedy usłyszał płacz dziecka. Bez zastanowienia pobiegł w tamtą stronę i dostrzegł Willy'ego.
- Mały co Ty tu robisz?
- Missy tam sama, zli panowie wesli do domu. Ksyki. Boje se.
Kiedy sens słów dotarł do Harry'ego, wypytał się malucha gdzie mieszka i kazał mu zostać tam gdzie jest. Nie mógł go wziąć ze sobą, za duże ryzyko.
Kiedy tylko pojawił się przed domem Willa, usłyszał krzyki. Zdziwiło go to, że żaden sąsiad nie zareagował. Później o tym pomyślisz. Nie czekając długo wszedł do domu, nieświadomie dotknął różdżki.
__________________
Zapraszam do czytania i komentowania mojego opowiadania "Obserwator". Wejdź
"Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się, jak traktuje swoich podwładnych, a nie równych sobie."
Dom:Slytherin Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1273 Ostrzeżeń: 0 Postów: 350 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Fan_HP napisał/a:
W pewnym niewielkim pokoju, w którym znajdowało się mnóstwo zepsutych zabawek, sprzętów elektronicznych, półek, i zniszczonych ścian, na nienajlepiej wyglądającym łóżku, leżał Harry.
tak mi się wydaje, że tu powinien być przecinek. ale mogę się mylić.
Fan_HP napisał/a:
W samym Zakonie jest mnóstwo wykwalifikowanych czarodziei, którzy nie mają "małego futerkowego problemu".
"mały futerkowy problem" spodobał mi się ten zwrot ^^
Fan_HP napisał/a:
W Hogwarcie, James i Syriusz zawsze się z tego powodu z niego śmieli. Przed oczami stanął mu obraz pewnego zabawnego zdarzenia.
Fan_HP napisał/a:
- Łapo, Rogaczu, musimy coś zrobić. Zawsze jest jakiś sposób, może uda mi się wykraść to, kiedy ona pójdzie na kolację?
Fan_HP napisał/a:
- Nigdy nie sądziłem, że ty, Lunatyku będziesz układał plan i to jeszcze taki, który w wykonaniu jest niebezpieczny i przez, który możemy stracić mnóstwo punktów. Ale jeśli Ci na tym zależy to idę z Tobą.
Fan_HP napisał/a:
- Zgadzam się całkowicie z Rogaczem. Ustalone, idziemy do Minerwy podczas kolacji. Nie zauważy, że nas nie ma, bo my rzadko się na niej pojawiamy.
Fan_HP napisał/a:
- Dzięki chłopaki. Ja się wezmę za szukanie odpowiednich zaklęć. Kto tam wie, czym ona zabezpiecza swoją szafkę. Ja muszę zdobyć ten pergamin, muszę!
Fan_HP napisał/a:
- Mamy podobne odczucia, Rogaczu.
Fan_HP napisał/a:
- Niczego nie obiecuję. Za godzinę tutaj. Ja idę do biblioteki. A i Łapo, nie pij niczego mocniejszego niż Kremowe. Przydasz mi się trzeźwy.
Fan_HP napisał/a:
Remus bardzo często wspominał swoich przyjaciół, a teraz kiedy Syriusz zginął, robił to częściej. To mu pomagało, bardzo pomagało.
Fan_HP napisał/a:
Po kilkudniowym przesiadywaniem na placu zabaw, i wypatrywaniu malca, w końcu się poddał.
Fan_HP napisał/a:
Kiedy tylko pojawił się przed domem Willa, usłyszał krzyki.
te przeklęte przecinki.
Akcja coraz bardziej się rozwija i jestem pod wrażeniem! Czekam na kolejne rozdziały. ^^
edit: zaszalałam z tymi przecinkami. i tak po głębszym zastanowieniu się, bodaj dwa, które ci napisałam, są niepotrzebne. to ja je może usunę...
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 371 Ostrzeżeń: 0 Postów: 104 Data rejestracji: 02.06.10 Medale: Brak
Witam wszystkich po dość długiej przerwie. Chciałabym, żebyście wiedzieli, szkoła jest zła d Właśnie ona w głównej mierze była powodem tak długiej przerwy.
Za pomoc z rozdziałem dziękuję Dark Shadow i Slytherin97
Rozdział 3
Na Grimmauld Place trwała właśnie narada Zakonu Feniksa. Kilkunastu członków organizacji siedziało na krzesłach, uważnie słuchając przywódcy. Rozmawiali na temat ataków Voldemorta, które ostatnimi czasy bardzo się nasiliły. Albus chciał powstrzymać czarnoksiężnika, ale nie było to wcale proste zadanie. Otóż, ów czarodziej, był bardzo ostrożny, rzadko pojawiał się na polach bitwy, zaszył się w jakiejś nowej kryjówce. Na domiar złego, coraz więcej ludzi dołączało do Czarnego Pana, ze strachu, lub też z podziwu, i chęci stania się potężnym.
- Moi drodzy, Voldemort rośnie w siłę. Coraz więcej ludzi ginie - powiedział spokojnie dyrektor. Większość przebywających ludzi, po usłyszeniu imienia Sam-Wiesz-Kogo, wzdrygnęła się. Walczyli z nim, ale nie oznaczało to, że się go nie obawiają.
- Albusie, my to doskonale wiemy. Masz jakiś plan, cokolwiek? - spytał ciemnoskóry mężczyzna.
- Vincencie, to nie jest takie proste. Walczymy, staramy się ratować innych. W tej chwili tylko to możemy zrobić. Uprzedzając twoje pytanie, na coś więcej będziemy mogli sobie pozwolić, jak Ministerstwo stanie po naszej stronie.
- Dobrze.
- Wybaczcie mi na chwilę, ale idę porozmawiać z naszym przyjacielem - powiedział tajemniczo i wyszedł z pokoju. Skierował się na górę, gdyż to tam miał na niego czekać tajemniczy osobnik. Wdrapał się po schodach i wszedł do pierwszego pokoju po prawej stronie. Pomieszczenie było urządzone w ciemnych odcieniach, nieco zakurzone.
- Witaj Corvusie - powiedział ciepło Albus.
- Witaj Albusie. Długo karzesz na siebie czekać - powiedział nieprzyjemnie mężczyzna. Nie można było dostrzec jego twarzy, gdyż miał nałożony kaptur.
- Dziękuje, że zgodziłeś się ze mną spotkać i odpowiedzieć na moje pytania.
- Zgodziłem się, ale wiesz, że musisz dać mi coś w zamian. Ale wróćmy do twoich pytać, jakie jest pierwsze?
- Powiedz co, a postaram ci to dać. Gdzie planuje swój kolejny atak Voldemort?
- Mugolska dzielnica, mieszka tam twój człowiek. Nicolas Maxwell.
Na twarzy Dumbledore'a można było dostrzec złość. Nicolas, kiedy uczęszczał jeszcze do Hogwartu, był bardzo zdolnym Gryfonem. Po szkole zaczął kurs na Aurora, którym zresztą został. W pracy poznał też swoją miłość, Carmen, którą niedawno poślubił. Czemu Voldemort zawsze atakował tych, którzy zasługiwali na szczęście?
- Nie pozwolę, by zginęli.
- Starcze, nie mów tyle, zapewnij im bezpieczeństwo.
- Czy jest wśród członków zdrajca?
- Dziwi mnie to, ale nie ma żadnego.
- To dobrze - odetchnął z ulgą.
- Tak, tak. Dalej - odparł zniecierpliwiony mężczyzna.
- Czy kamień Tenelus'a istnieje?
- Tak, znajduje się bliżej niż myślisz - odparł tajemniczo i zniknął.
Dumbledore wpatrywał się przez kilka sekund w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał nieznajomy. Zastanawiał się, jak udało mu się teleportować, to miejsce jest przecież chronione. Dyrektor już miał odchodzić, kiedy dostrzegł na ziemi małą karteczkę. Wziął ją do ręki i przeczytał. Nie myśl, że zapomniałem o wynagrodzeniu.
Czekaj na informację ode mnie.
Starzec zgniótł kartkę i ruszył w stronę wyjścia. Musiał jeszcze porozmawiać z Severusem i zakończyć spotkanie Zakonu.
***
Harry delikatnie pchnął drzwi i wszedł do środka. Krzyki słychać było coraz głośniej, najprawdopodobniej dobiegały z salonu. Starał się iść bezszelestnie, ale nie wychodziło mu to za dobrze. Powodem była podłoga.
Kiedy pojawił się w salonie, od razu coś się na niego rzuciło. Oszołomiony chłopak, starał się wyrwać, ale nie mógł. Postać, która go zaatakowała była owłosiona i najwyraźniej wściekła, że ktoś jej przeszkodził. To wilkołak.
Harry usłyszał dźwięk tłuczonego się szkła i skowyt bestii. Najwyraźniej ktoś jeszcze przebywał w domu. No tak Missy.
Zrzucił z siebie stworzenie i spróbował wstać, niestety przeszkodził mu ból w tym ból lewego nadgarstka. Najwyraźniej podczas szarpaniny, kły wilkołaka zahaczyły o jego rękę.
- Nic ci nie jest? - spytał ciepło kobiecy głos.
Harry rozejrzał się i dostrzegł, że dziewczyna znajduje się kilka metrów od niego i wpatruje się usilnie w potwora.
- Nie, nic - mruknął i jakby na potwierdzenie słów wstał, starając się nie pokazywać jak trudne to było.
- Twoja rękę - powiedziała przestraszona dziewczyna i podbiegła do niego.
- Mówiłem, że ze mną wszystko w porządku, a Tobie nic nie jest?
- Nie, ale gdybyś się nie pojawił, to nie wiem, co by ze mną było. Kim ty jesteś i co tu robisz? - spytała po chwili zdenerwowana.
- Harry, spotkaliśmy się na placu zabaw. Willy powiedział, że przyszli jacyś panowie i, że krzyczeliście. A propo tamtych mężczyzn, gdzie oni są?
- Harry... Kiedy pojawił się ten tu - wskazała dłonią na leżącego wilkołaka - odeszli sobie.
- Dobrze. Chodźmy więc stąd, bo nie wiadomo, czy nie odwiedzą nas kolejni.
- Czemu mam z tobą iść, może ty też jesteś jednym z tamtych, i wcale nie spotkałeś Willa? - spytała chłodno, wpatrując się w Harry'ego.
Zaraza po wypowiedzeniu słów przez dziewczynę, dało usłyszeć się trzaśnięcie drzwiami. Ktoś przyszedł. Wybraniec pierwszy zareagował i złapał wazon, który znajdował się najbliżej niego. Dziewczyna z przerażeniem wpatrywała się w drzwi.
- Haly, po co wazon? - spytał Willy, wchodząc do salonu.
- Willy miałeś na mnie poczekać - mruknął do malca Harry.
- Mały, czy mógłbyś mi powiedzieć, czemu kazałeś Harry'emu tu przyjść? - spytała dziewczyna, całkowicie ignorując wypowiedź Wybrańca.
- Missy niezość.
- I tak miałem zamiar przejść się na spacer w okolice twojego domu - miękko skłamał. Harry nie chciał, żeby dziewczyna była zła na malucha, on niczemu nie zawinił.
- Dobrze, już dobrze. Jestem Marlena, ale znajomi mówią mi Missy. Chodźmy już, tu nie jest zbyt bezpiecznie.
- Masz rację, nie jest -powiedział złowrogo jakiś nieznany głos.
Harry spojrzał na miejsce, w którym jeszcze chwile temu leżał wilkołak, nie było go tam...
***
W słabo oświetlonym pomieszczeniu, panowało właśnie jedno z cotygodniowych spotkań, na które zaproszenie mieli nieliczni.
- I jak idzie mój plan? - spytał chłodno mężczyzna.
- Doskonale Lordzie, Potter niedługo trafi do ciebie - powiedziała cicho kobieta.
- Mam nadzieje Bello, mam nadzieje. Wiesz, że jeśli mnie zawiedziesz czeka Cię surowa kara?
- Zdaję sobie z tego sprawę Panie.
- Mam nadzieje, że Antoniusz sobie poradzi. Potter musi do mnie trafić jak najszybciej. Musi!
__________________
Zapraszam do czytania i komentowania mojego opowiadania "Obserwator". Wejdź
"Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się, jak traktuje swoich podwładnych, a nie równych sobie."
Dom:Ravenclaw Ranga: Siedmioroczniak Punktów: 672 Ostrzeżeń: 0 Postów: 213 Data rejestracji: 26.01.12 Medale: Brak
Świetne, jestem pod wrażeniem. Całkiem jak jakiś dramato- serial, fajnie, że akcja dzieje się w kilku miejscach robi się coraz ciekawiej czekam na następny rozdział. Pozdrawiam
Ocena: Wybitny
__________________
Od cnót Gryfonów, Przebiegłości Ślizgonów i Kretynizmu Puchonów, CHROŃ NAS RAVENCLAWIE!
Dom:Ravenclaw Ranga: Charłak Punktów: 6 Ostrzeżeń: 0 Postów: 3 Data rejestracji: 18.04.12 Medale: Brak
pierwszy rozdział był naprawdę super!!!!!!!!!
mam nadzieje że nie zaprzestaniesz pisać na tych trzech rozdziałach?
naprawdę jestem twoim fanem Fan_HP
__________________
cześć wam pozdrawiam was wszystkich!!!!!!!!!
)) Od przebieglości Ślizgonów, Kretynizmu Puchonów i od cnoty Gryffonów. Chroń nas Ravenclawie!!!
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.