Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 541 Ostrzeżeń: 0 Postów: 81 Data rejestracji: 18.07.11 Medale: Brak
Nie będą tutaj takie po prostu wspomnienia typu Myślodsiewnia. To będzie opowiadanie o Lily i jej przyjaciółkach, ich rozterkach, szczęściu i smutku
__________________
"Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
"Tych cieni oczy znieść nie mogą",
Westchnęła Pani z Shalott"
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 541 Ostrzeżeń: 0 Postów: 81 Data rejestracji: 18.07.11 Medale: Brak
Rozdział I
Peron jak co roku był zatłoczony. Lily, Melody i Dorcas przeciskały się między uczniami, zapłakanymi matkami i ojcami dumnymi ze swoich dzieci. Oby go tu nie było, oby go tu nie było... Lily myślała oczywiście o Jamesie Potterze, wiecznie ją irytującym gryfonie, który za wszelką cenę chciał się z nią umówić.
- Chodźcie znaleźć przedział - To Melody próbowała przekrzyczeć tłum.
Dziewczyny weszły do pociągu, i do jedynego wolnego przedziału. Lily zamknęła drzwi i usiadła.
- To jak, co robiłyście na wakacje? - Zaczęła rozmowę Dorcas, lecz zanik ktokolwiek zdążył jej odpowiedzieć drzwi do przedziału się otworzyły, i stanęła w nich cała paczka Huncwotów. Ręka Pottera odruchowo powędrowała do włosów.
- Nie macie wyjścia, musicie się zgodzić żebyśmy z wami usiedli. Nigdzie nie ma miejsca - Powiedział James. Ręka znów zanurkowała we włosach.
- Nie ma mowy! - odkrzyknęły wszystkie trzy dziewczyny.
- Najwyżej będziecie siedzieć na korytarzu - dopowiedziała Melody. Przed Jamesa wyszedł Black. Zaraz cały przedział będzie śmierdział huncwotami. Melody ma słabość do Syriusza. Pomyślała Lily. Lecz miło się rozczarowała.
- Melody, nie wyrzucisz nas na korytarz. Prawda? - Syriusz mówiąc to lekko pochylił się w stronę Mel, a tej na policzki wyskoczył czerwoniutki rumieniec.
- Nie... Chociaż... - Tu dziewczyna udawała zamyśloną - Fajnie byłoby widzieć jak prefekci wyganiają was z jednego korytarza na drugi - Uśmiechnęła się do Łapy, po czym wyrzuciła huncwotów na korytarz.
Całą drogę się śmiały z tego incydentu. A jak już przestały, to któraś znowu zaczynała, i przedział rozbrzmiewał perlistym śmiechem dziewcząt. W końcu podróż dobiegła końca, i dziewczyny wyszły z pociągu. Nie mogąc przestać się śmiać, weszły do pojazdu w którym i tak śmiały się jaszcze bardziej. Teraz już żadna nie pamiętała dlaczego.
W końcu wyszły z pojazdu, i skierowały się w stronę Hogwartu. Wielka sala była cudownie udekorowana, a jej sklepienie czyste jak nocne niebo, które miało przedstawiać.
Gryfonki usiadły na swoich miejscach, które na ich nieszczęście (a może raczej szczęście?) były na przeciwko huncwotów.
Dorcas nie przejęła się tym zbytnio, ponieważ jej miejsce było naprzeciwko Remusa Lupina, spokojnego jak ona chłopaka, który miał dobre oceny.
Lily siedziała na przeciwko Pottera, który już po kilku sekundach zapytał:
- Ej, Evans umówisz się ze mną?
- Marzenie, Potter, marzenie - odpowiedziała mu głosem przesyconym złością.
W tym momencie McGonnagal wprowadziła pierwszoroczniaków do sali, a Tiara Przydziału zaczęła swą pieśń.
Natomiast Melody siedziała naprzeciwko Blacka, co nie ułatwiało jej koncentracji na słowach, które wypowiadała tiara.
- Kiedy wreszcie będzie to jedzenie? - Zapytał Łapę Rogacz.
- A bo ja wiem? Zobacz ile w tym roku uczniaków! Przysiągł bym, że każdego pierwszego września przychodzi ich coraz więcej...
Na paplaninie o jedzeniu zeszłą im cała uczta, którą zauważyli dopiero gdy James przez przypadek włożył rękę do ostrego sosu chili, na co dziewczyny i Syriusz zaczęli się śmiać. Właśnie gdy James miał włożyć do ust wielki kawał kurczaka, jedzenie znikło, a Potter ugryzł srebrny widelec. W tym momencie powstał Dumbledore.
- Miło mi was powitać, w kolejnym roku nauki w Hogwarcie... - lecz Lily nie usłyszała więcej, gdyż Potter zaczął ją namawiać na randkę. Gdy Dumbledore skończył wszyscy rozeszli się do dormitoriów. James zatrzymał Lily idącą do dormitorium dziewcząt.
- Evans, mam jeszcze jedno pytanie...
- Nie, nie umówię się z tobą - skróciła rozmowę Lily, ostentacyjnie trzaskając drzwiami.
***
Cały kolejny tydzień minął w miarę spokojnie. Lily zarobiła 20 punktów dla Gryffindoru, a huncwoci je stracili. James zapraszał rudą jeszcze z tysiąc razy na randkę, a ona z tysiąc razy mu odmówiła. Syriusz kilka razy chciał pogadać z Melody, a ona te kilka razy spłonęła rumieńcem. Dorcas siedziała w bibliotece, a Lupin razem z nią. Glizdek patrzył na przyjaciół z zazdrością, a oni na niego nie. Wszystko wracało do normy.
Pewnego jeszcze słonecznego dnia Lily zastała po lekcji z profesorem Slughornem, miłą niespodziankę.
- Lily? - Wszędzie by poznała ten głos.
- Sev? - Spytała z nutką szczęścia w głosie. Lecz po chwili oprzytomniała - Czego chcesz? - Jeszcze mu nie wybaczyła szlamy.
- Ja... Nie ważne. - Mruknął i Odszedł. Cały Severus.
Idąc korytarzem usłyszała śmiech huncwotów. Tylko nie oni! Lecz było już za późno na odwrót. James ją zobaczył. Ręka Pottera powędrowała do włosów.
- O, hejka Evans! - Zawołał jakby ze zdziwieniem, lecz po chwili odzyskał pewność siebie - Evans umówisz się ze mną?
- Potter, zrozum ja nigdy się z tobą nie umówię. Zalatujesz do mnie od pierwszej klasy. Zauważ, że to już sześć lat. Tak dobrze usłyszałeś. Sześć. Zastanów się, dlaczego przez ten cały czas ci odmawiam! - Dała mu kilka sekund - Jak to zrozumiesz to zobaczysz. A teraz chciałabym przejść! - Krzyknęła, bo zastawili korytarz jakimiś rupieciami - Aha, i macie minus piętnaście punktów za używanie rzeczy, które są na liście Zakazanych - Dopowiedziała widząc, że wśród rupieci są łajno bomby i gryzące frisbee. Odeszła zdecydowanym krokiem. W końcu jest prefektem.
Na obiedzie Melody nie zjawiała się.
- Wiesz gdzie ona może być? - Spytała się Dorcas Lily.
- Nie mam pojęcia - Odpowiedziała jej na to przyjaciółka.
- A my wiemy - Odrzekł Lupin z uśmieszkiem siadając. Pozostali huncwoci tylko pokiwali głowami.
- To gadajcie! - Krzyknęła Lily, na co James jej odpowiedział:
- Jak się ze mną umówisz Evans - Na co Lupin posłał mu spojrzenie mówiące, że to nie czas na dręczenie rudej.
- Nasz Łapencjusz daj jej okrutnego kosza - Powiedział Remus. Lily przeniosła wzrok z niego n Blacka.
- Co jej powiedziałeś?
- No, że strasznie się mnie czepia, jest natrętem, i że mam jej dość, i że jeśli jeszcze raz się do mnie odezwie, to wrzucę jej łajno bombę do łóżka - odpowiedział w samozadowoleniu Suriusz.
- Jak mogłeś?! Ty, ty... - lecz nie zdążyła mu powiedzieć kim jest, ponieważ drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły i weszła Melody. Nie wyglądała dobrze. Oczy i nos miała zaczerwienione, tlenione blond włosy spięte byle jak w warkocz. Płakała. Zaraz, płakała?! Melody płakała tylko raz, gdy zdechł jej ukochany piesek. Na prawdę musiała przeżywać kosz Syriusza. Podeszła do stołu, usiadła i w milczeniu nałożyła sobie Spaghetti. Lily z nienawiścią spojżała na Syriusza, który teraz wyglądał na zmieszanego. Co on narobił?! Melody jeszcze nigdy nie była taka cicha.
Syriusz chyba zrozumiał co zrobił, bo wstał, okrążył stół i usiadł pomiędzy Lily, a Melody. Pochylił się do niej i szepnął jej coś do ucha. Lecz jej twarz przybrała grymas wściekłości. Położyła rękę na brzuchu Syriusza i pchnęła z całej siły, tak, że ten przewrócił się na podłogę. Lecz to nie wszystko. Mel wstała, wzięła dzbanek z sokiem dyniowym, i wylała jego zawartość na Syriusza, który jeszcze nie zdążył wstać z podłogi. Melody chyba uznała, że to niewystarczająca kara, bo upuściła dzbanek prosto na Łapę. Dzbanek się potłukł, a Black jękną z bólu. Melody skierowała się w stronę wyjścia. Uczniowie przypatrujący się tej scenie zaczęli cicho chichotać. Na to Lily krzyknęłą, choć sama nie mogła opanować chichotu:
- Nie macie lepszych rzeczy do roboty?! - Gdy uczniowie zabrali się znowu do jedzenia, Syriusz wstał, otrzepał się ze szkła, mruknął:
- Baby! - I odszedł się przebrać. Cały stół Gryffindoru parsknął śmiechem.
__________________
"Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
"Tych cieni oczy znieść nie mogą",
Westchnęła Pani z Shalott"
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 541 Ostrzeżeń: 0 Postów: 81 Data rejestracji: 18.07.11 Medale: Brak
Gdy następnego dnia Lily Evans wracała z coponiedziałkowego wieczornego dyżuru do pokoju wspólnego, zastała tam Melody. Lecz ta o dziwo nie była sama, tylko z Syriuszem. Lily wykorzystując to, że jej nie zauważyli, ukryła się za szafką i obserwowała. Czyżby wszystko szło wreszcie po jej myśli? przemknęło Lily w myślach. Przekonała się, że to prawda, gdy Syriusz pochylił się i delikatnie pocałował Melody.
- Oooch! - uszczęśliwiła się Lily. Wreszcie nie będzie paplaniny o północy jaki to Syriuszek jest cudowny, kochany, przystojny, i że on nigdy by się z nią nie umówił, bo przecież leci na niego tyle ładnych dziewczyn ojejciu, ojejciu!
-Co ty tu r-robisz L-Lily? - Zapytał drżącym się głosem Syriusz. O jacie, gacie Merlina, odkryli mnie!
- A, tak sobie patrzę czy... czy... Skrzaty dobrze wytarły kurze! - mówiąc to przejechała palcem po szafce, i obejrzała go dokładnie, udając, że szuka na nim kurzu - No proszę jak ładnie! - Lily szybko wyszła zza szafki i powędrowała do dormitorium, czując na sobie spojrzenia pary.
***
Na śniadaniu nie obyło się bez podstawowego pytania:
- Evans, umówisz się ze mną? - James by wreszcie zmienił płytę.
- Nie dotarło? NIGDY JAMES, NIGDY!! - Rudą poważnie denerwowało to pytanie. Siedząca obok niej Melody głośno zachichotała. W noc tamtego pocałunku ciągle chichotała. Lily spojrzała na drzwi do Sali. Właśnie wszedł Syriusz. Mel zachichotała jeszcze głośniej i wepchnęła sobie kawałek naleśnika do ust.
- Cześć chłopy i dziewczyny. I Mel. - Syriusz siadł przy stole.
- Chesć Chyiuskhu - Odpowiedziała Melody wciąż przeżuwając naleśnika.
- Nie umiesz zjeść zanim coś powiesz? - Lily miała w głosie nutkę odrazy.
- Nie, nie umiem - powiedziała rozmarzonym głosem blondynka, z oczami wlepionymi w Syriusza. Westchnęła głęboko.
- Czy im coś jest, czy mi się tylko wydaje, że oni patrzą na siebie jak zakochani? - Zapytał Remus.
- Luniak, to ty nie wiesz? Całowali się! - Potter miał szczęśliwe nuty w głosie. To ten egoista potrafi cieszyć się z czyjegoś szczęścia? Lily pomyślała z niedowierzaniem - Aha, Evans umu... - tu James przerwał na chwilkę - Huncwoci! Smark idzie! - James wrócił do Lily - ...wisz się ze mną?
- Hmmm... Niech pomyślę? To bardzo fajna propozycja, ale mam lepsze rzeczy do roboty niż umawianie się z egoistycznymi małpami - Lily zmusiła się do słodkiego uśmiechu.
- Porównała mnie z małpą? - Rogacz mruknął do Lunatyka.
- Tak, na to wygląda Rogasiu - Odpowiedział mu Lupin wstając - Chodź zaraz mamy zaklęcia.
- Ale... ale, że z małpą?! - James również wstał i pełen niedowierzania poszedł za Lunatykiem.
- Facet nigdy nie zrozumie, że tylko mnie denerwuje? Dorcas? Dooorcas! Melody, gdzie jest Dorca?
-Hmmm... Powiedziała, ze idzie na zajęcia... a może na zajęcia? Nie to chyba były zaklęcia... Ale nie wiem... Syriuszku, kiedy masz zielarstwo? - Melody rzekła rozmarzonym tonem. Oczywiście, Syriuszek jest najważniejszy. Ale gdy ją rzuci jak to ma w zwyczaju, to będzie... no będzie... No coś tam będzie, ale nie będzie to nic przyjemnego.
***
- Lily! Jak on mógł mi to zrobić?! - Melody była bardzo zrozpaczona. Czyli się stało. Wiedziałam, że z tego związku nic dobrego nie wyniknie.
- Słucham co się stało?
- No, no szliśmy z zielarstwa, a on się rozgląda dookoła, no, no i widzę, że przed nami idzie taka Puchonka Joanna Smith, czy jakoś tak, no i, no i on do niej mówi: Cześć śliczniutka, jak leci?. No, no i co ja mam zrobić?
- Zerwać z nim?
- No co ty zwariowałaś?! - Melody spojrzała na Lilkę jakby ruda miała Downa.
- To nie wiem co ci polecić.
- No jak zwykle! Jak zwykle... - Mel poszła w złości do dormitorium. Ruda przewróciła oczami.
- E, Evans! - Jezus! Czemu mi to robisz losie?! James usiadł na kanapie i objął Lily ramieniem. Dziewczyna chciała się przesunąć, lecz z drugiej strony usiadł Syriusz, i nie mogła zrobić ruchu. Chciała wstać, lecz stół jej to uniemożliwiał - To jak Evans, chcesz pójść na randkę z Rogaczem?
- Tak, bo zawsze chciałam pójść z tobą na randkę. Powinieneś najpierw jakoś się postarać zanim znowu się do mnie odezwiesz. Chcę przejść! - Krzyknęła, i wyszła z pokoju wspólnego.
Poszła na błonia. Zobaczyła czarną sylwetkę przy wielkim dębie. Severus! Szybko podbiegła w jego stronę.
- Lily?
- Sev?
- Słuchaj, chciałbym ci coś powiedzieć...
- Tak? - Zachęciła go, i usiadła obok. Uśmiechnęła się promiennie.
- Bo ja cię chyba...
- Evans! Co ty tu robisz z... nim? - Ostatnie słowo James Potter po prosu wypluł.
- Co cię to obchodzi Potter, gdzie ja jestem i z kim?
- Bo ja.. - Nie skończył, bo smuga czerwonego światła uderzyła go prosto w pierś. Lily szybko się odwróciła. Snape stał z ręką wyciągniętą w stronę Jamesa. Trzymał różdżkę.
- Sev?
- Lily, ja... - I nagle przewrócił się na plecy sparaliżowany.
- O co wam chodzi? Czy nie możecie być spokojni chociaż w mojej obecności? - Lily już nie wytrzymywała. Wymamrotała zaklęcie odwracające Petryficus'a ,i odbiegła w stronę zamku. Faceci to idioci! Pomyślała Ruda ocierając łzę. Chętnie by się umówiła z Jamesem, gdyby nie zachowywał się jak, no jak James. A Severus? Brak jej słów. To już nie był jej Sev.
________
Za wszelkie błędy przepraszam już teraz
__________________
"Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
"Tych cieni oczy znieść nie mogą",
Westchnęła Pani z Shalott"
- Chesć Chyiuskhu - Odpowiedziała Melody wciąż przeżuwając naleśnika.
Powinno być: - odpowiedziała. Po myślniku powinno być z małej litery. Dość częsty błąd, pojawiający się w tym, jak i w tamtym rozdziale. Do tego literówki, interpunkcja. Pilnuj tego.
Aha, no i jeszcze jedna rzecz mnie denerwuje. Po cholerę są te przerwy? Trochę irytujące, ale skoro wolisz pisać w taki sposób... Cóż jeszcze mogę powiedzieć. Takich ff czytałam 485684564 razy, więc nic specjalnego, ale pisz dalej ^^
Dom:Slytherin Ranga: Drugoroczniak Punktów: 76 Ostrzeżeń: 0 Postów: 19 Data rejestracji: 04.09.11 Medale: Brak
tekst nie opływa oryginalnością...
To ciągłe pytanie Pottera wydaje się już śmieszne...
Również czytałam tyle razy takie ficki, że aż trudno zliczyć.
No i Severus - jak zwykle zły i okhhhooopny do granic możliwości.
__________________
Głupcy, którzy mają serce na wierzchu, którzy nie panują nad swoimi emocjami, który nurzają się w smutnych wspomnieniach i pozwalają łatwo się sprowokować... innymi słowy ludzie słabi... nie mają żadnych szans przeciwko jego mocy!
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 541 Ostrzeżeń: 0 Postów: 81 Data rejestracji: 18.07.11 Medale: Brak
Letty, z tymi przerwami lepiej mi się pisze (nie pytaj czemu, bo sama nie wiem) ale jak tak bardzo was denerwują to usunę. Może i tekst nie jest jakiś oryginalny, no ale mi się podoba, lubię to pisać i tyle. Pytanie Jamesa ma takie być Venilla, bo wydaje mi się, że z punktu widzenia Lily on właśnie taki był - irytujący i po prostu śmieszny.
__________________
"Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
"Tych cieni oczy znieść nie mogą",
Westchnęła Pani z Shalott"
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 541 Ostrzeżeń: 0 Postów: 81 Data rejestracji: 18.07.11 Medale: Brak
Epilog (właściwie to nie, ale jakoś tak mi pasowało )
Ruda wraz z koleżankami korzystały z ostatnich słonecznych dni, siedząc na błoniach, pod wielkim, starym bukiem.
- Lily co jest? Jesteś dziś jakaś taka smutna. - Dorcas była wyraźnie zatroskana zachowaniem Lily.
- Ja? Nie, to nic, tylko, że Sev...
- Aha! Wiedziałam, że znowu chodzi ci, o tego Smarkerusa! - Melody już się rozkręcała - Nie masz ty już się kim zamartwiać? Mogłabyś się martwić moją sytuacją z Syriuszem, bo to jest prawdziwy powód! Ale , żeby jakimś Smarkiem? Bo po prostu był zazdrosny? Nie przesadzasz?
- To nie powód żeby na mnie wrzeszczeć. I nie nazywaj go Smarkerusem. Przyjaźnię się z nim od kiedy pamiętam, więc chyba mam prawo martwić się, że się zmienił?!
- Nie. Nie masz. Ukryj mnie! - Melody pisnęła i schowała się za Lily.
- Co ci?
- Syriusz! - podpowiedziała Dorcas. I faktycznie. Syriusz wraz z całą paczką huncwotów szedł ku nim.
- Melody, nie masz co się chować i tak cię widzę. - Łapa, Rogacz, Lunatyk i Glizdogon usiedli naprzeciwko dziewczyn - Wciąż gniewasz się za tą Puchonkę? Daj spokój to była Puchonka!*
- Ale to była inna dziewczyna, osobnik płci żeńskiej, którego zapytałeś "Cześć piękna. Jak leci?" - ostatnie zdanie wypowiedziała udając męski głos.
- Muszę być na prawdę boski, skoro jesteś taka zazdrosna. - Syriusz przeczesał palcami włosy, tak jak to robią długowłosi modele. Melody rzuciła w niego swoją kanapkę, ale chybiła, i kanapka uderzyła Glizdogona prosto w jego twarz. Spojrzałam porozumiewawczo na Dorcas, a ta pokiwała głową. Wstałyśmy, i skierowałyśmy się w stronę zamku.
- Evans! Gdzie idziecie? - Czy Potter zawsze musi wchodzić mi w drogę?
- Byle daleko od ciebie.
- No ale czemu zawsze uciekasz?
- Domyśl się.
- Bo mnie kochasz?
- Nie!
-Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Nie!
- Tak!
- Ha! Przyznałaś się!
- Co? Wcale nie! Jak śmiałeś złapać mnie na tą gierkę dla dzieci? Gryffindor traci pięć punktów!
_______
* Puchoni są uważani w Hogwarcie za kretynów, którym czegoś brakowało aby być w innych domach. Ja osobiście nic do nich nie mam.
__________________
"Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
"Tych cieni oczy znieść nie mogą",
Westchnęła Pani z Shalott"
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 541 Ostrzeżeń: 0 Postów: 81 Data rejestracji: 18.07.11 Medale: Brak
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam z góry
_____________
Dopełnienie tego czegoś co było przedtem, czyli Rozdział III
Ruda wraz z koleżankami korzystały z ostatnich słonecznych dni, siedząc na błoniach, pod wielkim, starym bukiem.
- Lily co jest? Jesteś dziś jakaś taka smutna. - Dorcas była wyraźnie zatroskana zachowaniem Lily.
- Ja? Nie, to nic, tylko, że Sev...
- Aha! Wiedziałam, że znowu chodzi ci, o tego Smarkerusa! - Melody już się rozkręcała - Nie masz ty już się kim zamartwiać? Mogłabyś się martwić moją sytuacją z Syriuszem, bo to jest prawdziwy powód! Ale , żeby jakimś Smarkiem? Bo po prostu był zazdrosny? Nie przesadzasz?
- To nie powód żeby na mnie wrzeszczeć. I nie nazywaj go Smarkerusem. Przyjaźnię się z nim od kiedy pamiętam, więc chyba mam prawo martwić się, że się zmienił?!
- Nie. Nie masz. Ukryj mnie! - Melody pisnęła i schowała się za Lily.
- Co ci?
- Syriusz! - podpowiedziała Dorcas. I faktycznie. Syriusz wraz z całą paczką huncwotów szedł ku nim.
- Melody, nie masz co się chować i tak cię widzę. - Łapa, Rogacz, Lunatyk i Glizdogon usiedli naprzeciwko dziewczyn - Wciąż gniewasz się za tą Puchonkę? Daj spokój to była Puchonka!*
- Ale to była inna dziewczyna, osobnik płci żeńskiej, którego zapytałeś "Cześć piękna. Jak leci?" - ostatnie zdanie wypowiedziała udając męski głos.
- Muszę być na prawdę boski, skoro jesteś taka zazdrosna. - Syriusz przeczesał palcami włosy, tak jak to robią długowłosi modele. Melody rzuciła w niego swoją kanapkę, ale chybiła, i kanapka uderzyła Glizdogona prosto w jego twarz. Spojrzała porozumiewawczo na Dorcas, a ta pokiwała głową. Wstały, i skierowały się w stronę zamku.
- Evans! Gdzie idziecie? - Czy Potter zawsze musi wchodzić mi w drogę?
- Byle daleko od ciebie.
- No ale czemu zawsze uciekasz?
- Domyśl się.
- Bo mnie kochasz?
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Nie!
- Tak!
- Ha! Przyznałaś się!
- Co? Wcale nie! Jak śmiałeś złapać mnie na tą gierkę dla dzieci? Gryffindor traci pięć punktów!
***
Gdy następnego dnia Ruda otworzyła oczy, na jej usta mimowolnie wskoczył uśmiech. Była sobota. Przechyliła się na łóżku i spojrzała na jej mugolski budzik. Było w pół do dwunastej. Usłyszała donośne chrapanie Melody. Więc jeszcze się nie obudziła, co ucieszyło ją jeszcze bardziej, lecz po chwili się zmartwiła. Dorcas budziła je zawsze o dziewiątej, tak, aby zdążyły na śniadanie. A skoro nikt ich nie zbudził, to Dorcas albo była na nie obrażona, albo stało się coś złego.
Lily wstała z łóżka i podeszła do kotary osłaniającej pryczę Dorcas i lekką ją [kotarę] rozsunęła. Dorci tam nie było. Kołdra była była rozłożona byle jak, tak jakby ktoś ją po prostu rzucił na materac. Na łóżku leżał kufer z wyrzuconymi rzeczami na zewnątrz, jakby ktoś coś w środku szukał. Ale uwagę Rudej przyciągnęła tylko jedna rzecz leżąca na kołdrze. Lekko zakrwawiony nóż. Jej nóż od eliksirów. Nawet było na nim wyczarowane przez nią jej imię i nazwisko: Lily Evans.
Dziewczyna spojrzała na niego tylko ułamek sekundy, i już miała przed oczami najgorszy scenariusz. Najprawdopodobniej Dorcas została wyprowadzona z pokoju siłą, siłą, która wymagała użycia noża. Tylko czemu ona i Melody nic z tego nie słyszały?
Lily rzuciła się na łóżko przyjaciółki i próbowała ją obudzić, lecz bez skutku. Z materaca spadła mała buteleczka, do połowy wypełniona zielonym płynem. Co się tutaj stało? Ruda nie mogła tego pojąć, ale wiedziała jedno: nie może szepnąć o tym ani słowa nauczycielom. Od razu zaczęli by ją posądzać o być może nawet zabicie koleżanki. A wtedy ją wyrzucą, albo nawet gorzej. Mogliby ją wsadzić do Świętego Munga, na oddział dla psychicznie chorych, lub nawet do Azkabanu. Może o tym powiedzieć jedynie Mel, i to tylko wtedy, gdy dziewczyna się obudzi. A sama się nie obudzi, to może być pewne. Do tej pobudki potrzebny był jej Sev, aby uwarzył jakiś eliksir. Póki co musi się z tym kryć.
CDN
_______
* Puchoni są uważani w Hogwarcie za kretynów, którym czegoś brakowało aby być w innych domach. Ja osobiście nic do nich nie mam.
__________________
"Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
"Tych cieni oczy znieść nie mogą",
Westchnęła Pani z Shalott"
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 562 Ostrzeżeń: 2 Postów: 269 Data rejestracji: 09.08.11 Medale: Brak
- Evans! Gdzie idziecie? - Czy Potter zawsze musi wchodzić mi w drogę?
- Byle daleko od ciebie.
- No ale czemu zawsze uciekasz?
- Domyśl się.
- Bo mnie kochasz?
- Nie!
-Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Nie!
- Tak!
- Ha! Przyznałaś się!
- Co? Wcale nie! Jak śmiałeś złapać mnie na tą gierkę dla dzieci? Gryffindor traci pięć punktów!
To mnie po prostu rozwala! Czy kogoś....ci to nie przypomina?
Gdy wczoraj to czytałam...myślałam że to po części jest o mnie i o Danielu ^^ zachowujemy się tak samo. On ciągle się lansuje a ja płacze i stawiam na swoim
Dom:Ravenclaw Ranga: Animag Kruk Punktów: 541 Ostrzeżeń: 0 Postów: 81 Data rejestracji: 18.07.11 Medale: Brak
Kolejny etap moich bredni, czyli rozdział IV
Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Ukradła pelerynę niewidkę Jamesowi, a teraz jak głupia stała i czekała przed wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu, aż jakiś Ślizgon podejdzie i otworzy przejście wypowiadając hasło. Jeśli jej się poszczęści, to Sev tutaj przyjdzie, zanim ona wpadnie w tarapaty. Usłyszała jakieś kroki. I oto przyszedł jakiś prefekt, jeśli ją pamięć nie myli, Luciusz Malfoy.
- Sproszkowane kły węża - więc to było hasło. Lucjusz wszedł do pokoju wspólnego, a ona podeszła do ściany [przejścia], które właśnie się zamknęło.
- S-sproszkowane k-kły węża - powiedziała drżącym głosem. Ściana otworzyła się, a Ruda przekroczyła próg. Pokój wspólny Slytherinu był cały w zieleni i srebrze, ogólne wrażenie było zimne. Ale nie czas było zastanawiać się nad wystrojem wnętrz. Lily przeszła przez pokój i weszła po schodach prowadzących do dormitorium chłopców, którego drzwi były uchylone. Lilka wzięła głęboki wdech i weszła do dormitorium. Leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Dziewczyna podeszła i uklękła przy jego łóżku i szepnęła:
-Sev...? - chłopak ze strachem obrócił się w jej stronę.
- L-lily? Co ty tu robisz? - pomacał ręką w powietrzu i złapał za pelerynę, po czym zciągną ją z przyjaciółki.
- Chciałam cię zapytać, czy nie masz jakiejś odtrutki n a eliksir długiego snu?
- Ja... Nie... Yyy, Lily...
- Hmmm?
- Zawiodłem się na tobie, panno Evans - Lily ze strachem obróciła głowę. Stał za nią sam profesor Slughorn.
__________________
"Gdy księżyc świecił nocą błogą,
Kochanków para szła tą drogą,
"Tych cieni oczy znieść nie mogą",
Westchnęła Pani z Shalott"
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.