Dom:Gryffindor Ranga: Animag Lew Punktów: 544 Ostrzeżeń: 0 Postów: 132 Data rejestracji: 15.03.11 Medale: Brak
Przyznam, że wachałam się, zanim dodałam ten tekst. Ale trudno. Oczekuję szczerych komentarzy, bo tylko własna matka za każdym razem mówy "pięknie", "świetnie" itp. Dodam jeszcze, że nie mam bety. Piątka z polskiego musi mi wystarczyć.
Prolog
Porywisty wiatr szarpał czerwono-złotą chorągwią na szczycie wieży zamkowej. Wleciał przez otwarte okno i poszybował w dół po schodach. Minął hol z zawieszonymi na ścianach portretami, cztery szklane klepsydry wypełnione kamieniami szlachetnymi
i wyleciał na błonia. Wirował nad setkami dzieciaków, z których każde śmiało się głośno, i krzyczało: "Gryffindor! Godryk Gryffindor!" lub "Godryk! Godryk! Godryk!"
- Godryk!!! Jeśli zaraz nie wstaniesz, to przyjdę i wyleję na ciebie kubeł zimnej wody!
- Idę, mamo.
Siedemnastoletni chłopak sturlał się z łóżka na posadzkę, przygładził ręką burzę kasztanowych włosów i wciąż jeszcze lekko zaspany zszedł po schodach do kuchni. Pomieszczenie to było ( jak cały dom zresztą) niewielkich rozmiarów. Na środku stał okrągły stół z trzema krzesłami, a na nim talerz z owsianką. Pod ścianą płonął piec, na którym matka Godryka gotowała coś na obiad.
- Synu! Myślałam, że już nie wstaniesz. Czy ty wiesz która już godzina?
- Nie wiem, mamo. - Odparł z szerokim uśmiechem i usiadł przy stole.
- To i tak bez znaczenia. Ojciec sam poszedł do wioski. Jeśli się pośpieszysz, to może go dogonisz.
- Już poszedł?! - Kobieta tylko pokiwała głową w odpowiedzi.
Chłopak zerwał się z krzesła, pobiegł do swojego pokoju i wrócił po kilkudziesięciu sekundach w swoich ulubionych czerwono-złotych szatach. W biegu schował różdżkę do kieszeni, cmoknął matkę w policzek i wyszedł z domu.
Edytowane przez Huncwotka dnia 16-04-2011 18:32
Dom:Slytherin Ranga: Siedmioroczniak Punktów: 686 Ostrzeżeń: 1 Postów: 202 Data rejestracji: 11.08.10 Medale: Brak
Temat ciekawy ale radzę uważać jeśli się piszę w wordzie bo masz tu masę "r11" które strasznie przeszkadzają : ] . Ale ogólnie spoko .
__________________
To anioły kiedyś zaśpiewały mi tą pieśń
Gdy byłem już prawie na samym dnie
Gdy marzenia płonęły na stosie codzienności
Gdy została nienawiść i zabrakło litości
To anioły kiedyś zaśpiewały mi tą pieśń
Po to bym jeszcze mocniej mógł zaciskać pięść
Bym zapomniał czym jest niepewność i strach
I zrozumiał, że życie to tylko głupi żart
Dom:Slytherin Ranga: Zwycięzca TT Punktów: 258 Ostrzeżeń: 0 Postów: 71 Data rejestracji: 16.08.10 Medale: Brak
Tak jak pan u góry, uważaj w Wordzie z tym ''r11'' .
Obiecuje równieżże jeśli kiedykolwiek napiszesz opowiadanie w FanFiction chętnie je przeczytam
Powodzenia!
__________________
''Nigdy nie wiedziałem że na świecie jest tylu idiotów dopóki nie wszedłem do internetu''
Dom:Gryffindor Ranga: Animag Lew Punktów: 544 Ostrzeżeń: 0 Postów: 132 Data rejestracji: 15.03.11 Medale: Brak
No i jest I rozdział. Trochę przykrótkawy, ale długie rozdziały zwyczajnie mi nie wychodzą.
Rozdział I
Na dziedziniec niewielkiego zameczku wjechała kareta zaprzężona w parę czarnych koni. Woźnica rozejrzał się w koło, po czym krzyknął:
- Jesteśmy na miejscu!
Po chwili drzwi powozu otworzyły się i ze środka wyszedł niski, elegancki mężczyzna. Za nim na dziedziniec wyszła jego żona. Śliczna kobieta o cerze białej jak mleko, czarnych włosach uplecionych w misterną konstrukcję chwiejącą się z każdym krokiem i krwiście czerwonych ustach. Ostatni z karety wyskoczył blondwłosy chłopak ubrany w zielono-srebrne szaty, wzrostem niewiele przewyższający ojca.
- I jak ci się podoba w nowym domu, Salazarze?
- Wcale. - Odburknął chłopak. - Wolałem trzęsawiska.
- Wiem, synu, wiem. Musisz jednak zrozumieć, że tam było za dużo Jugoli. Nasza moc magiczna mogła w każdej chwili zostać wykryta.
- A tutaj nie ma mugoli?
- Są, oczywiście, że są.
- Więc nie rozumiem po co w ogóle się przenosiliśmy.
Scarlet Slytherin zmęczyła nie prowadząca do niczego rozmowa z synem. Odpowiedziała mu więc:
- Salazarze, idź się przejść. Przemyśl sobie wszystko na spokojnie.
- Dobry pomysł. - Mruknął i ruszył w stronę pobliskiego lasu.
***
Godryk zatrzymał się na chwilę i usiadł pod starą, powykręcaną jabłonią. Stąd miał doskonały widok na dolinę. Na mugolskie domy porozrzucane bezładnie wokół, lazurowe jezioro i wreszcie na własny dom stojący nad wodą. Przez moment stanął mu przed oczami ten dziwny zamek ze snu. Też leżał nad jezioremr30;
- Haaaaaloooooo! Śpisz?
- Nie, nie śpię. A... Kim ty jesteś? - Godryk podniósł się i dokładnie przyjrzał swojemu rozmówcy. Stał przed nim blondyn mniej więcej w jego wieku.
- Jestem Salazar Slytherin. - Oznajmił i podał mu rękę.
- A ja Godryk Gryffindor. - Powiedział z uśmiechem. Nagle zauważył różdżkę schowaną za pasem młodego Slytherina. - Jesteś czarodziejem?
- Co? Nie! Skąd ten pomysł? - blondyn schował różdżkę za plecami.
- Daj spokój. Ja też czaruję.
Salazar odetchnął z ulgą.
- To co robisz w mugolskej wiosce?
- Jar30; Mój ojciec wyszedł dzisiaj rano po konia dla mnie i teraz usiłuję znaleźć obydwu.
- Po co ci koń?
- Jadę szukać jakiejś pracy. Nie można wiecznie mieszkać u mamusi. - Powiedział i szeroko się uśmiechnął.
- Domowy bigosik, co? Ech, u mnie nie ma takich rarytasów. Wszystko gotują skrzaty domowe.
- Nieźle!
- No, niezupełnie. Żaden z nich nie umie gotować. - Po tych słowach żołądek Salazara dał o sobie znać głośnym burczeniem. - Zjadłbym coś normalnego.
- W tej wiosce, do której idę jest całkiem przyzwoita gospoda. Ty coś zjesz, a ja rozejrzę się za ojcem.
Slytherin tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i ruszył w dół wzniesienia.
Od autorki: zrobiłam Salazara blondynem, bo skoro Godryk był brunetem, Ravenclaw szatynką, a Hufflepuff była ruda, to został blondyn.
Edytowane przez Huncwotka dnia 29-03-2011 14:22
Dom:Gryffindor Ranga: Animag Lew Punktów: 544 Ostrzeżeń: 0 Postów: 132 Data rejestracji: 15.03.11 Medale: Brak
A oto drugi rozdział. Trochę to trwało, bo laptop mi się zepsuł i nie miałam możliwości wejść na Hogsmeade. W każdym razie dzisiaj mam takąm możliwość, więc zamieszczam notkę.
Rozdział II
Godryk i Salazar z trudem przeciskali się przez tłum mugoli. Dziesiątki ludzi przybyłych specjalnie na targ utrudniało poruszanie się po i tak wąskich drogach. Kilkanaście minut (i tyle samo potrąconych przechodniów) później stanęli przed wysokim, ceglanym murem. Gryffindor kilkakrotnie zastukał w niego różdżką. Cegły zaczęły się rozstępować ukazując ulicę zatłoczono przez czarodziei i czarownice. Znajdowało się na niej kilka sklepów, niewielka filia banku Gringotta i całkiem przyzwoita gospoda. Widząc pytające spojrzenie kolegi Godryk odpowiedział:
- Ulica Pokątna. Mała, bo mała, ale jest.
W tym momencie Slytherinowi naprawdę głośno zaburczało w brzuchu. Sam zainteresowany lekko się zarumienił i wymamrotał coś w styl:
- Ideeść.
- Idź. "Orkiestra" zagra ci na drogę. - Godryk w ostatniej chwili umknął przed ręką Salazara, najwyraźniej zmierzającą pacnąć go w głowę.
***
- Słucham?! Trzysta galeonów za TO? - Artur Gryffindor niecierpliwie machnął ręką w stronę siwego konia trzymanego za uzdę przez niską, rudowłosą czarownicę. Kobieta popatrzyła na czarodzieja zmęczonym wzrokiem i zwróciła się do stojącej obok towarzyszki.
- Roweno?
- Dokładnie trzysta galeonów. I ani knuta mniej.
- Ale...
- Tato, taniej nie wytargujesz. - do rozmowy włączył się Godryk.
- A skąd żeś się tu wziął, synu?
- No... Przyszedłem z domu.
- Chciałem zabrać cię ze sobą już rano, ale w żaden sposób nie mogłem cię obudzić. Tak dobrze naśladowałeś Zamiataczkę numer 3, że nie udało mi się przekrzyczeć.
Dwie czarownice zachichotały. Chłopak miał wielką ochotę schować się za różdżką ze wstydu. Zdawał sobie jednak sprawę, że i tak byłoby go widać, więc nawet nie próbował.
- Twój ojciec zawsze jest taki dowcipny? - spytała niższa z dziewcząt.
- Tak. Znaczy się czasami. r11; dodał szybko i po raz drugi nabrał szkarłatnego koloru własnych szat.
- No, to musisz mieć bardzo wesoło. A tak w ogóle, to jestem Helga Hufflepuff. - powiedziała i uścisnęła dłoń Godryka.
Wydawała się miła i cały czas się uśmiechała. Począwszy od tiary wciśniętej na istną burzę rudych loków, poprzez niezliczoną ilość piegów, aż po skraj żółtej szaty z wyhaftowanym borsukiem. Ona po prostu cała tryskała optymizmem, czego nie można było powiedzieć o jej towarzyszce. Ta z kolei była wysoka, szczupła, miała długie, czarne, proste włosy i bladą cerę. Ubrała się w granatową szatę. Również ze zwierzęcym haftem, tym razem przedstawiającym kruka.
- Miło mi. Nazywam się Godryk Gryffindor. A twoja koleżanka to...?
- Rowena Ravenclaw. - dziewczyna wyciągnęła do niego rękę. Uścisnął ją z takim zapałem, że tom "Goblinich Wojen" wypadł z rąk zaskoczonej dziewczyny i z głośnym plaśnięciem wpadł w błoto. Godryk rzucił się do ratowania tego, co z tomiska zostało. A zostało niewiele.
- Tak mi przykro! Postaram się naprawić twoją książkę. - powiedział i wyciągnął różdżkę. - Reparo. Tergeo. Wingardium Leviosa.
Tom wylądował w dłoniach właścicielki.
- Dziękuję. - Rowena uśmiechnęła się po raz pierwszy od ich spotkania.
- Dla takiej pięknej damy wszystko.
__________________
Moja koleżanka zaczęła liczyć symbole Insygniów Śmierci, które rysuję na zeszytach, piórniku, książkach, butach, itp. Powiem tylko tyle, że zagroziła mi egzorcyzmem. U ojca Natanka.
Dom:Ravenclaw Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1942 Ostrzeżeń: 0 Postów: 338 Data rejestracji: 14.12.11 Medale: Brak
Rozdział I
- Dobry pomysł. - Mruknął i ruszył w stronę pobliskiego lasu.
"M" powinno być małe, bo wszystkie"powiedział, mruknął, oznajmił, wyszeptał" i inne czasowniki dotyczące mówienia po myślniku piszemy z małej. Natomiast:
"...) - Co? - Odwrócił się w jej stronę."
Wszystkie czynności nie dotyczące mówienia piszemy po myślnkiu z wielkiej.
Innych tych samych błędów nie będę cytować, ale są.
- Wiem, synu, wiem. Musisz jednak zrozumieć, że tam było za dużo Jugoli. Nasza moc magiczna mogła w każdej chwili zostać wykryta.
Hmm, nie znam takiego słowa. Nie powinno być "mugoli"?
_________
A teraz moja ocena. Bardzo mi się podoba mamy coś nowego. Zdania budujesz bardzo ładnie. Zatrudnij sobie betę. Polecam Madmoiselle_Riddle. Dałam jej do zbetowania Drabble i byłam pod wrażeniem.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Charłak Punktów: 11 Ostrzeżeń: 1 Postów: 7 Data rejestracji: 15.01.12 Medale: Brak
SweetSyble napisał/a:
Rozdział I
- Dobry pomysł. - Mruknął i ruszył w stronę pobliskiego lasu.
"M" powinno być małe, bo wszystkie"powiedział, mruknął, oznajmił, wyszeptał" i inne czasowniki dotyczące mówienia po myślniku piszemy z małej. Natomiast:
"(...) - Co? - Odwrócił się w jej stronę."
Wszystkie czynności nie dotyczące mówienia piszemy po myślnkiu z wielkiej.
Innych tych samych błędów nie będę cytować, ale są.
- Wiem, synu, wiem. Musisz jednak zrozumieć, że tam było za dużo Jugoli. Nasza moc magiczna mogła w każdej chwili zostać wykryta.
Hmm, nie znam takiego słowa. Nie powinno być "mugoli"?
_________
A teraz moja ocena. Bardzo mi się podoba mamy coś nowego. Zdania budujesz bardzo ładnie. Zatrudnij sobie betę. Polecam Madmoiselle_Riddle. Dałam jej do zbetowania Drabble i byłam pod wrażeniem.
co do tego ,,M" powinno być małe... tam jest kropka. ...pomysł.-Mruknął- to jest po kropce:)
poza tym fajski tekst:))
mam 6 z polaka więc coś coś umiemxD
Przeskocz do forum:
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.