Dom:Gryffindor Ranga: Mugol Punktów: 4 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,044 Data rejestracji: 03.09.10 Medale: Brak
Oto moje pierwsze opowiadanie, zwane inaczej Historyją Panny Parkinson. Znalazłem je wczoraj na moim komputerze. Pisane było rok temu. Dzisiaj zamieszczę rozdział pierwszy. Miłego wyszukiwania błędów! Zniosę każdą krytykę.
Rozdział pierwszy - Podróż pociągiem.
Pansy Parkinson wyjrzała przez okno przedziału. Zauważyła rodziców, którzy jej pomachali. Ona odwzajemniła ten sam gest i załkała w koronkową chusteczkę. Zresztą, nie była głupia. Ona naprawdę tęskniła. Nie brała przykładu z tych dziewczynek, które beczały żałośnie, i nie wiedziały, co począć. Jedna z takich zaczęła płakać, a za nią inne. I kto tu mówi o oryginalności? W końcu Pansy nie wytrzymała i otworzyła drzwi przedziału, by je później zamknąć. Po chwili jednak z niego wyszła i trzasnęła drzwiami. Nie chciała być w towarzystwie beks o niebieskich oczach i prostych blond włosów. Prędko znalazła inne miejsce w pociągu. Było ono zajęte przez jednego blondyna, który gadał sam do siebie o czystości krwi. Pansy natychmiast zagadnęła do pierwszoklasisty.
- Przepraszam, tu wolne? Nie chce mnie się przebywać w miejscu zastąpionym przez blond laski - oznajmiła dziewczynka, kurczowo trzymając się za biodro.
- To siadaj. A mnie nudzi bycie samotnym... Tak, jasne włosy to ich atrybut - odrzekł blondyn, drapiąc się po nosie, który był cały w pryszczach.
- Nazywam się Pansy Parkinson i jestem czystej krwi. Zresztą, ty także jesteś jasnowłosym - poinformowała chłopca zainteresowanego jej słowami.
- A ja jestem Draco Malfoy. Nie wiedziałem, że jesteś chora - odpowiedział chłopiec, nie wierząc w to, co mówił. - Choroba Parkinsona to jedna z trudno uleczalnych schorzeń - dodał.
- Ha, ha! Zabawny jesteś wiesz? Lepiej wystąp w programie "Stand Up, Zabij Mnie Śmiechem". Ostatnio wystąpiła tam Bernadeta Bones, która tak opowiedziała swój monolog, że aż oplułam ekran telewizora - trajkotała Pansy, nie widząc, że Dracona to nie interesuje.
- Coś z wózka, kochaneczki? - spytała sprzedawczyni łakoci, otwierając drzwi przedziału.
- Poproszę trzy pałki lukrecjowe, dziesięć sztuk czekoladowych żab, dwa opakowania fasolek Berriego Botta, duży blok orzechowej czekolady, kilka garści kwachów, paczkę cytrynowych dropsów oraz musy-świstusy. Ile się należy? - Draco po kolei wymieniał swoje ulubione smakołyki, patrząc się na pieprzne diabełki i grzebiąc w kieszeniach.
- Trzy galeony, dwanaście sykli i pięć knutów. - odpowiedziała pani od wózka, podając woreczek Pansy. Draco zapłacił podaną kwotę i sprzedawczyni odjechała do kolejnego przedziału.
- Wiesz co, dobre są te fasolki... - zawołała Pansy po kilku minutach - Teraz trafiłam na czekoladową, a ty?
- Gile z nosa - odpowiedział Draco, biorąc fasolkę z ust i wyrzucając ją przez okno. - Paskudztwo.
I tak dobrana para rozkoszowała się tymi chwilami, gdy nagle pociąg się zatrzymał w połowie mostu.
- Co się dzieje? Czemu stoimy? - Pansy pytała Dracona, który rozkojarzony patrzał się w morski krajobraz.
- Nie wiem. Wyjrzyjmy z przedziału.
Pansy była bliżej, więc otworzyła drzwi i zaczęła oglądać pociąg, lecz nic dziwnego nie zauważyła.
- Pewnie coś się popsuło... - odparła Pansy, wzdychając. - Chwila, coś się tam porusza...
- To przecież... - Draco nie dokończył zdania, ponieważ dziwna kreatura zamknęła ich drzwi.
- TROLL! - obaj krzyknęli, trzymając się za ręce. Ich twarze były przerażone.
Przed nimi stał górski potwór. Miał kilka stóp wysokości, a jechało od niego czymś podobnym do odoru Mimbulusa Mimbletonii.
- Ratunku! - wrzasnęła Pansy, której oczy zaćmiły się łzami.
Troll już zaczął demolować przedział, w którym oni siedzieli, gdy nagle pojawiła się profesor McGonagall, która się przetransmutowała do pociągu. Wyciągnęła swoją różdżkę i machała nią w jedną i w drugą stronę, aż błysnęło czerwone światło. Na trolla to zaklęcie nie podziałało, tylko go bardziej rozwścieczyło. Zaczął wściekle wywijać swoją maczugą, rozbijając okno w pociągu. McGonagall rzuciła kolejne zaklęcia, tym razem o żółtym świetle. Maczuga potwora wyleciała z ręki i poleciała wysoko do góry, robiąc wielką dziurę. Do pomocy przybyło kilku nauczycieli, którzy rzucali oszałamiacze. Troll został pokonany dopiero po siedmiu tych samych zaklęciach.
- Proszę, tylko bez paniki - krzyknęła McGonagall, która właśnie z pomocą innych wyrzucała potwora z pociągu. - Sytuacja została opanowana.
- Uff, co za ulga. - westchnęła Pansy, której głos był nadal krzykliwy.
Pociąg ruszył i po kilku godzinach uczniowie dotarli do zamku szczęśliwi i usatysfakcjonowani.
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Siedmioroczniak Punktów: 686 Ostrzeżeń: 1 Postów: 202 Data rejestracji: 11.08.10 Medale: Brak
Uoo , Jaymes.
Wkońcu ktoś zainteresował się Panną Parkinson.
No , w większości przypadków na ort. nie zwracam większej uwagi , więc nie będe czynić cię wyjątkowym , i ort nie ocenię;D
Treść nawet fajna , choć jedno mnie w niej martwi.
"Stand Up : Zabij mnie śmiechem" jest emitowane od niedawna , to jakim cudem znalazło się w twoim tekście napisanym rok temu?
POzdrawiam .
__________________
To anioły kiedyś zaśpiewały mi tą pieśń
Gdy byłem już prawie na samym dnie
Gdy marzenia płonęły na stosie codzienności
Gdy została nienawiść i zabrakło litości
To anioły kiedyś zaśpiewały mi tą pieśń
Po to bym jeszcze mocniej mógł zaciskać pięść
Bym zapomniał czym jest niepewność i strach
I zrozumiał, że życie to tylko głupi żart
Dom:Slytherin Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1476 Ostrzeżeń: 0 Postów: 131 Data rejestracji: 30.01.10 Medale: Brak
Wiem, że to świat magii, ale mnie również uraziła ta nieścisłość z tym trollem. Przecież nawet u Rowling rzeczy nie pojawiają się i nie znikają nikąd. A tutaj troll (nawet jeśli był mniejszych rozmiarów) nagle wylatuje z pociągu ...
Trochę się czepiam, ale wydaję mi się, że mam rację. Poza tym parę błędów stylistyczno-gramatycznych, choćby ten:
Nie chciała być w towarzystwie beks o niebieskich oczach i prostych blond włosów.
Powinno być blond włosach.
Opowiadanie takie sobie, mogło byc dłuższe - ocena Zadowalający.
Dom:Gryffindor Ranga: Przeciętny Uczeń Punktów: 172 Ostrzeżeń: 1 Postów: 63 Data rejestracji: 09.10.10 Medale: Brak
"Coś z wózka, kochaneczki?" - nieśmiertelny cytat z filmu! Ten mi się podoba, jednakże inne nawiązania i podobieństwa do oryginału - już nie. Na przykład to, że Draco kupuje tyle słodyczy- zupełnie, jak Harry. Albo że pociąg się zatrzymuje i jakieś magiczne stworzenie atakuje go. Tak samo było w HP3 z dementorem.
Co jeszcze mi się nie podoba, to mniejsze niedociągnięcia- między kupieniem słodyczy przez Dracona, a wspólnym jedzeniem ich, nie ma ani jednego zdania. A przydałoby się np.:
"Chłopak rozrzucił całe jedzenie na zielonkawe siedzenia przedziału.
-Mogę? - spytała Pansy, wskazując na kolorowe fasolki.
Draco wzruszył ramionami."
Po za tym, myślę, że Draco, ze swoim opryskliwym i egoistycznym nastawieniem, raczej niechętnie by się dzielił.
Jeszcze inna rzecz- ostatnie zdanie. Jest okropne.
"Pociąg ruszył i po kilku godzinach uczniowie dotarli do zamku szczęśliwi i usatysfakcjonowani. "
Zamykasz cały wątek z trollem, jakby nic nie znaczył. Przecież trolle nie co dzień atakują ekspress Londyn- Hogwart.
Skąd się wziął troll? Czy wysłały go Ciemne Moce, czy zbiegł z gór? Czy żaden uczeń, uczennica (np. Pansy lub Draco) nie polecieli do nauczycieli wypytywać się, co się stało?
Czy uczniowie nie gromadzili się w przedziałach, ekscytując się tym wydarzeniem, rozważając?
To wygląda tak, jakbyś historię z atakiem zamieściła tylko po to, aby "coś się działo", żeby podróż pociągiem nie była nudna.
Jeśli jest jakieś wydarzenie, które nie ma wpływu na fabułę, które nie zmienia radykalnie życia bohaterów- nie pisz o nim. Pomiń je, albo tylko wspomnij jednym zdaniem.
Ogólnie ten rozdział zasługuje na Z. Chociaż z początku chciałam postawić N. Jednakże za sam pomysł pisania o Pansy, i ogólnie mało błędów ortograficznych, daję ci Zadowalający.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.