Dom:Slytherin Ranga: Dyrektor Hogwartu Punktów: 4576 Ostrzeżeń: 2 Postów: 772 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Po długich zastanowieniach, nieprzespanych nocach, publikuję część mojego opowiadanie, które już dawno zawitało na mym blogu. Nie uważam tego za mistrzostwo, czy szczyt mych możliwości pisarskich, ale chciałabym abyście ocenili choć kawałek mojego pseudo-talentu.
Aha. I żeby nie było wątpliwości: czytałam już książki i opowiadania, które zaczynają się od dialogów, a więc nie bić za to, nie wyzywać. ^^^
Rozdział 1. Te Panny.
- Cyziu! Cyziu!
- Co znowu? - zapytała niechętnie blondynka.
Miała bardzo jasną cerę, duże niebieskie oczy i delikatne, blade dłonie. Siedziała na łóżku w pokoju swojej siostry i czytała jej podręcznik do obrony przed czarną magią. Przed chwilą posprzeczały się oto, co mówił, a czego nie mówił Lucjusz Malfoy, do którego Narcyza zapałała skrytą namiętnością.
- Spójrz! - Czarnulka wskazała na pustą ulicę za oknem.
- Przecież tam nic nie ma. - Blondynka z powrotem opuściła wzrok na tekst. - To kompletne..
- Popatrz tam! - Bellatriks złapała siostrę za łokieć i pociągnęła w kierunku okna. - Tam, za tamtym drzewem! - Narcyza zdawała się niczego nie dostrzegać, gdy próbowała uwolnić się z uścisku siostry. W końcu poddała się, bo Bella była zbyt silna. Jeszcze raz spojrzała w głąb uliczki. I rzeczywiście, w chwilę później, zza drzewa, na które wskazywała brunetka, wyłoniło się dwóch mężczyzn.
- To przecież tylko Lestrange'owie. Czego oni mogą chcieć? - rzekła Narcyza.
- Tylko? Pewnie on ich wysłał. - odrzekła Czarnulka i natychmiast zaczęła zbierać książki, pergaminy i złamane pióra z podłogi. - Pomóż mi! - jęknęła, bo mężczyźni coraz bardziej zbliżali się do drzwi domu.
Narcyza machnęła różdżką i wszystko - począwszy od podartego pergaminu, a skończywszy na oderwanym kołnierzyku szaty - pomknęło na swoje miejsca.
W chwilę później Bellatriks wyprosiła siostrę z pokoju i usiadła na łóżku. Usłyszała pukanie, odpowiedź jej drugiej siostry - Andromedy - i pukanie do drzwi jej sypialni. Chciała odpowiedzieć rProszę.", lecz gość wszedł bez zaproszenia. Rzucił przeciągłe spojrzenie na wnętrze pokoju, aż w końcu spojrzał na Pannę Black.
- Witam, Rudolfusie. Czemu zawdzięczam tę wizytę? - uśmiechnęła się drwiąco.
- Mój pan mnie do was wysłał. - Odrzekł. - Mnie i mojego brata, Rabastana. Ale wy chyba już się znacie, co? - spojrzał to na jedno, to na drugie.
- Tak. Byliśmy razem w szkole - powiedziała Bella. Rabastan nadal milczał.
Miał ciemne włosy z dziwnym, rudawym połyskiem. Był szczupły, wysoki, ale sprawiał wrażenie człowieka silnego, zwinnego i bystrego.
Bellatriks długo na niego patrzyła, a później, jakby dopiero zdała sobie z tego sprawę, odwróciła wzrok do starszego brata.
- Więc po co przybyliście? - zapytała ponownie.
- Wejdź, Narcyzo - rzekł i machnięciem różdżki otworzył drzwi, za którymi kryła się Narcyza. - Jak już mówiłem, przysłał nas nasz pan. Chcieliśmy się dowiedzieć - mówił nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie sióstr - co sądzicie o czystości krwi i szlamach. Przepraszam. O mugolakach. - Dodał z kpiącym uśmiechem.
- Czystość krwi to sprawa priorytetowa! Jest nas coraz mniej, nas prawdziwych czarodziejów! Rudolfusie, pytasz mnie co o tym sadzę, kiedy ja przeżywam ataki apopleksji, gdy pomyślę, że moja własna siostra, ze szlachetnej linii Blacków, jest w ciąży z tym szlamą, Tonksem.
- Andromeda?! - Narcyza zerwała się na nogi.
- A mamy jeszcze inną siostrę? - odrzekła Bellatriks.
- Dość. - Powiedział Rudolfus, bo Cyzia już otwierała usta, żeby odgryźć się siostrze. - Mamy pewne sprawy do załatwienia. Musicie iść ze mną. Macie prawo teleportacji? - dodał.
- Ja je posiadam, ale Bellatriks jeszcze nie mogła zdawać. - Wyjaśniła Narcyza.
I wyszedł z pokoju zostawiając w nim zdziwioną Narcyzę, podnieconą Bellatriks i znudzonego Rabastana.
Po chwili i oni wyszli z pokoju. Narcyza trochę się ociągała, bo poprawiała swój nieskazitelny wygląd w lustrze nad biurkiem siostry. Wpięła kwiat we włosy i ruszyła za siostrą do przedpokoju. Przy drzwiach zastali Andromedę, która patrzyła ze zdziwieniem na przybyszów, którzy zabierali gdzieś jej siostry, ale nie odezwała się ani słowem.
Kiedy wyszli na pustą uliczkę, powiało chłodem. Bellatriks, która nie wzięła płaszcza trzęsła się z zimna. Rabastan zaproponował jej swoją pelerynę, a ona wzięła ją z chłodnym uśmiechem i poczuła jak po jej ciele rozchodzi się rozkoszne ciepło. Nagle poczuła zapach nowego pergaminu i atramentu. To dziwne - pomyślała, ale nic nie powiedziała.
Szli, aż znaleźli się za drzewem, zza którego nie wiedzieć jak, wyszli wcześniej Rabastan i Rudolfus.
- Złap mnie za rękę. - Rzucił krótko Rudolfus do Belli. - Wszyscy się deportujemy na trzy - rozejrzał się nerwowo czy aby jakiś mugol nie patrzy, ale uliczka była całkiem pusta, jeśli nie liczyć burego kota z ciemnymi obwódkami wokół oczu. Wydał się im dziwnie znany. - Raz.. dwa... trzy.
ps: nie bić, nie wyzywać, za wszystkie błędy interpunkcyjne i/lub ortograficzne.
I jeszcze jedno: mam nadzieję, że wybaczycie niezgodności z książką, bo to w końcu FF. ^^^
__________________
już nie noszę sukienek,
nie śpiewam ładnych piosenek
i chociaż jestem dziewczyną,
z chłopakami piję wino!
Dom:Gryffindor Ranga: Animag Lew Punktów: 556 Ostrzeżeń: 0 Postów: 268 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Mi się podoba...mało błędów, a raczej bardzo, bardzo malutko. Łatwo i przyjemnie się czyta...więc czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że niedługo...
__________________
"Dzieciństwo nie trwa od urodzenia do określonego wieku, ani w jakimś ustalonym czasie.
Dziecko staje się dorosłym i odkłada na bok dziecięce sprawy.
Dzieciństwo jest królestwem, w którym nikt nie umiera."
Edna St. Vincent Millay
"Home is behind
The world ahead
And there are many paths to tread
Through shadow
To the edge of night
Until the stars are all alight
Mist and shadow
Cloud and shade
All shall fade
All shall...
Fade"
Dom:Ravenclaw Ranga: Uzdrowiciel Punktów: 2495 Ostrzeżeń: 1 Postów: 421 Data rejestracji: 30.08.08 Medale: Brak
*podwija rękawy*
Uprzedzam lojalnie. To może zaboleć.
Powiedzmy, że rażących potknięć nie ma. Jeśli nie liczyć zerwania się na nogi. Błąd frazeologiczny (najprawdopodobniej), bo zrywa się na równe nogi.
Leży poprawny zapis dialogów. Na początku ucieszyłam się, ponieważ myślałam, że to będzie debiutantka, która umie poprawnie to robić. Przynajmniej pierwszych kilka zdań na to wskazywało. Aż tu nagle całą radość życia odebrało mi to:
- Tylko? Pewnie on ich wysłał. - odrzekła Czarnulka i natychmiast zaczęła zbierać książki, pergaminy i złamane pióra z podłogi.
Jakby tego było mało trochę dalej jest już poprawnie. A jeszcze dalej kompletnie źle. Totalna niekonsekwencja, z której wynika, że w ogóle nie przywiązujesz do poprawnego zapisu dialogów wagi. Gdyby tak było, pisałabyś chociaż wszystkie notki narracyjne z małej/wielkiej.
Proszę usiąść wygodnie, zapraszamy na krótki kurs:
1. Notka odautorska odnosi się bezpośrednio do sposobu w jaki ktoś coś powiedział. Dialogu nie kończymy kropką i notkę rozpoczynamy małą literą, kończymy kropką;
- Usiądź - powiedział/jęknął/mruknął/krzyknął stanowczo.;
- Usiądź! - powiedział stanowczo.;
- Usiądziesz? - zapytał.
2. Notka odautorska nie dotyczy sposobu wypowiedzenia kwestii bohatera, więc
- Wybieraj! - W jego dłoni..
- Wybieraj. - W jego dłoni...
- Wybierasz? - W jego dłoni...
wypowiedź kończymy kropką (innym znakiem), notkę rozpoczynamy wielką literą, kończymy kropką.
3. Notka przerywa wypowiedź bohatera, zwykle jest krótka.
- Wybieraj - sapnął - albo on, albo ja.
rozpoczynamy małą literą, nie kończymy kropką.
4. Wypowiedź bohatera kończy się kropką, gdy notkę zaczyna imię:
- Nie wiedziałem. - Ron odwrócił się. - A ty?
Jeżeli są jeszcze jakieś wątpliwości chętnie wyjaśnię.
Rzucił przeciągłe spojrzenie na wnętrze pokoju, aż w końcu spojrzał na Pannę Black.
Pomijając fakt, że całe zdanie niespecjalnie mi się podoba, panna powinna być z małej litery.
Kiedy wyszli na pustą uliczkę, powiało chłodem. Bellatriks, która nie wzięła płaszcza trzęsła się z zimna. Rabastan zaproponował jej swoją pelerynę, a ona wzięła ją z chłodnym uśmiechem i poczuła jak po jej ciele rozchodzi się rozkoszne ciepło. Nagle poczuła zapach nowego pergaminu i atramentu.
Coś dużo chłodów i poczuć w jednym krótkim fragmencie.
Usłyszała pukanie, odpowiedź jej drugiej siostry
Trzeciej siostry.
Przecież jest poprawnie. Wszystkie panienki Black to trzy siostry, ale Bella ma tylko dwie. Pierwszą - Narcyzę, drugą - Andromedę.
Przy drzwiach zastali Andromedę, która patrzyła ze zdziwieniem na przybyszów, którzy zabierali gdzieś jej siostry, ale nie odezwała się ani słowem.
Która, którzy. Może lepiej na przybyszów zabierających gdzieś jej siostry?
Z braków. Brak mi opisu ciskania piorunami, przekleństw i wściekłości Belli, gdy mówi, że do szału doprowadza ją związek Andromedy. taki płaski ten fragment, mimo że sama wypowiedź Belletriks jest dość ładna. Podobnie jak:
Narcyza machnęła różdżką i wszystko - począwszy od podartego pergaminu, a skończywszy na oderwanym kołnierzyku szaty - pomknęło na swoje miejsca.
Dla tego zdania warto było przeczytać ten ff. Niby nic szczególnego, ale widać, że szanowna Autorka ma potencjał. Gdyby zechciała utrzymać taki styl przez cały rozdział byłoby już zupełnie dobrze.
Podobało mi się. Bez szaleństw, ale podobało. Masz jakieś doświadczenie, bo nie kaleczysz języka, nie kulejesz na przecinkach, ortografii. Może z mojego komentarza to nie wynika, ale, uwierz mi, będąc stworzeniem z natury leniwym, rzadko aż tak rozpisuję się w komentarzach do fików. Zwykle stwierdzam, że nie są i\one tego warte.
Dom:Slytherin Ranga: Dyrektor Hogwartu Punktów: 4576 Ostrzeżeń: 2 Postów: 772 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Ten rozdział to druga część pierwszego, bo w oryginale były połączone, lecz na potrzeby FF podzieliłam je.
Za wszelkie błędy przepraszam.
~~~
On.
Bellatriks poczuła jak dech jej zapiera. Czuła się tak, jakby znalazła się w próżni. Wszystko to trwało kilka sekund, ale i tak czuła się jakby ktoś długo przepychał ją przez wąską, gumową rurę.
- W porządku? - zapytał Rabastan. W jego głosie można było doszukać się troski. - Strasznie pobladłaś, Bellatriks.
Rudolfus rzucił mu mordercze spojrzenie, ale nic nie powiedział, bo siostry przyglądały im się podejrzliwie.
- Tam - Rudolfus wskazywał na piękny, okazały dwór wznoszący się trochę wyżej od reszty domów w tej wiosce.
Cała czwórka ruszyła w kierunku domu; Bellatriks na przedzie, za nią zalękniona Narcyza, dalej Rabastan i na końcu zamyślony Rudolfus. Cały czas wpatrywał się w plecy Bellatriks, która na nic się nie oglądała, tylko szła pewnie do przodu, ku wielkiemu domowi, w którym - jak podejrzewała Narcyza - mieszkał Lucjusz Malfoy. Kiedy doszli do bramy, Bellatriks zatrzymała się nagle dobywając różdżki.
- Dlaczego się zatrzymałaś? - zapytał młodszy z Letrange'ów.
- Tam się coś rusza! - prawie krzyknęła Bella, wskazując na coś wielkiego i białego, co stało w ogrodzie.
- Ach, to - Rudolfus nie okazał krztyny zdziwienia. - To paw. Ach, rodzice Lucjusza lubią sobie dogadzać.
Narcyza była wyraźnie zachwycona, natomiast Bellatriks mijała dwa śnieżnobiałe pawie z chłodną obojętnością.
Nagle drzwi domu otworzyły się i stanęła w nich wysoka postać o jasnych, sięgających ramion, włosach. Narcyza zarumieniła się lekko, ale nie okazała słabości i zdobyła się tylko na krótki uścisk ręki Lucjusza. Wszyscy pięcioro weszli do wielkiego salonu, mieszczącego się, jak można by przypuszczać, w centrum domu.
Bellatriks bez zaproszenia zajęła miejsce przy wielkim stole, nie witając się z nikim. Rabastan usiadł obok niej, a Rudolfus i Narcyza naprzeciwko nich. Nagle drzwi po drugiej stronie salonu otworzyły się. Wszyscy natychmiast zerwali się z miejsc i powstali. Bellatriks zrobiła to niechętnie - nie lubiła okazywać innym szacunku, bo sama zawsze chciała być wywyższana. Jej stosunek do oddawania szacunku zmienił się natychmiast, kiedy ujrzała kto wszedł do tego długiego pokoju.
W mdłym świetle rzucanym przez białe świece, widać było mężczyznę, który ubrany był w czarną pelerynę. Nie można było dojrzeć rysów jego twarzy, bo miał kaptur, który zasłaniał część jego oblicza. Spod kapucyny biła tylko upiorna bladość tego człowieka. Ale czy naprawdę człowieka? Po chwili odrzucił nakrycie głowy i wszystkim zaparło dech. Twarz bielsza od nagiej czaszki, oczy - nieludzkie z pionowymi źrenicami, w którym czaiły się czerwone błyski, i włosy, czarne włosy, które okropnie kontrastowały z twarzą. Wszyscy zdawali się być przerażeni samą obecnością tego człowieka - wszyscy, prócz Bellatriks. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami, w których czaiło się, nie przerażenie, ale podziw i szacunek. Czuła respekt przed tym mężczyzną, czego nie udało się dokonać żadnemu nauczycielowi Hogwartu.
- Witam wszystkich - powiedział siadając. Rozejrzał się po każdym ze zgromadzonych, a jego wzrok zatrzymał się na Bellatriks, która właśnie szeptała do Rabastana z zapytaniem, ki jest ów mężczyzna. - Witam, panno Black.
Bellatriks drgnęła. Nie miała pojęcia kim jest ten facet, ale czuła, że musi odnosić się do niego z szacunkiem, więc zdobyła się tylko na krótkie powitanie.
- Witam - powiedziała lekko kłaniając głowę. - To przyjemność poznać kogoś takiego jak pan - Nagle uświadomiła sobie, że to mężczyzna, o którym mówił jej Rabastan, kiedy jeszcze byli w szkole.
- Przyjemność, przyjemność. Cóż, to wiele dla mnie znaczy, usłyszeć takie słowa od kogoś takiego jak ty, Bello - rzekł przyglądając się jej. - Mam nadzieję, że wiesz dlaczego się tutaj znajdujemy, prawda? - zapytał.
- Niestety nie. Lestrange'owie nie zdążyli nam tego wytłumaczyć.
- Zaraz się dowiesz. A teraz - zwrócił się do reszty towarzystwa - usiądźmy. Lucjusz - Narcyza poruszyła się w krześle - był tak łaskawy, że przyrządził wspaniałą ucztę dla nas wszystkich. - Klasnął w dłonie. - Oho, to chyba te potrawy.
I zajął się jedzeniem liścia sałaty, jednocześnie rozglądając się po Sali. Co chwilę jego wzrok zatrzymywał się na Bellatriks i Rabastanie, którzy rozmawiali szeptem.
- A teraz - powstał, a wszyscy uczynili to samo za jego przykładem - porozmawiamy o tym, czego celem jest nasze dzisiejsze spotkanie. Jak wiecie - zaczął po krótkiej przerwie - nazywają mnie Lordem Voldemortem. Mam nadzieję, że wszyscy tutaj zgromadzeni zgadzacie się z moimi ideami? - spytał rozglądając się bacznie po czarodziejach, z których każdy pokiwał twierdząco głową. - Mam nadzieję, że teraz będziecie mi posłuszni. Chciałbym wam pokazać, co stanie się z tymi, którzy będą próbowali stawić mi opór. Bellatriks, wystąp proszę - dodał nagle.
Bellatriks, trzęsąc się od stóp do głów, wyszła na środek salonu, tuż przed Voldemorta. Znowu skłoniła lekko głowę i wyprostowała się. Nie wiedziała jak ma się przygotować do tego co ją czeka. Nie wiedziała nawet co ją czeka.
- Stań tu, tak żeby wszyscy dobrze cię widzieli - wycedził Czarny Pan.
Bellatriks posłusznie wysunęła się, żeby być lepiej widoczną.
Voldemort podniósł różdżkę, a Bellatriks nie zastanawiając się nawet, wyciągnęła swoją.
- Crucio - wyszeptał Voldemort, a Bellatriks rzuciła się w bok. Zaklęcie chybiło celu. - No, no, no - powiedział Voldemort. - Gratuluję, panno Black, niesamowitego refleksu. Gratuluję.
- Dziękuję - wyszeptała Bellatriks, chociaż w tonie jej głosu nie można było dosłyszeć wdzięczności. - Mam więc nadzieję, że przestanie pan miotać we mnie zaklęcia.
- Oczywiście. Możesz być pewna. Siadaj - dodał rozkazującym tonem.
Wszyscy przypatrywali się jej z podziwem i z pewnych strachem, bo choć była tak młoda zdobyła się na zuchwałą odpowiedź do ich Pana, którego wszyscy tak się bali.
- A teraz przejdźmy do sedna. Przybyliśmy tutaj, bo mamy do omówienia parę spraw. Kto wie, co teraz knuje Dumbledore? - zapytał Lord, ale nikt nie odpowiedział. - Kto wie czym zajmuje się Dumbledore, kiedy wymyka się ze szkoły? - zapytał ponownie. - Nikt? Nikt nie wie co robi nasz ulubiony kochaś szlam i wilkołaków? - wstał, lecz nikt nie uznał za stosowne, by podnieść się z krzesła. - A więc wynoście się stąd, wszyscy.
Bellatriks zaczęła podnosić się w milczeniu z krzesła. Rabastan skinął na nią i ruszyła z nim w kierunku drzwi.
- Bellatriks, ty zostań.
Bellatriks przestraszyła się. Pomyślała, że będzie musiała teraz zapłacić za to, że zaklęcia Voldemorta wcześniej chybiło celu.
Kiedy wszyscy opuścili loch, zapadła niezręczna, pełna napięcia cisza. Voldemort wpatrywał się w Bellatriks, ale ona na niego nie spojrzała jej wzrok utkwiony był w ptaku, który siedział na parapecie okna.
- Znasz się na czarnej magii? - zapytał niespodziewanie Czarny Pan.
- Trochę. W Hogwarcie niewiele na ten temat znalazłam. Dumbledore postarał się o to, bym nic nie mogła znaleźć. Wydaje mi się, że wiedział jak bardzo mnie to fascynuje.
- Fascynuje cię - powtórzył. - a więc teraz będziesz mieć u mnie lekcje z czarnej magii. Zgadzasz się?
- Tak, tylko jest pewien problem.
- Jaki? - zapytał zimno Voldemort wpatrując się w czarne oczy Belli. - Dla mnie nie ma problemów. Jutro przyjdzie po ciebie Rabastan i weźmie cię tutaj, gdzie zapoznam cię z tajnikami czarnej magii. Nie wykryją tutaj magii - dodał, jakby czytał w myślach Bellatriks.
- Dobrze. A więc do zobaczenia jutro, proszę Pana.
- Ach, Bellatriks. Mów do mnie Czarny Panie. Tak nam będzie wygodniej. Do widzenia - Wskazał ręką na drzwi do przedpokoju.
Starałam się poprawić błędy wielko/mało literowe.
__________________
już nie noszę sukienek,
nie śpiewam ładnych piosenek
i chociaż jestem dziewczyną,
z chłopakami piję wino!
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 29123 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,889 Data rejestracji: 21.11.09 Medale: Brak
To przyjemność poznać kogoś takiego jak pan - Nagle uświadomiła sobie, że to mężczyzna, o którym mówił jej Rabastan, kiedy jeszcze byli w szkole.
Po słowie "pan" kropka.
Do widzenia - Wskazał ręką na drzwi do przedpokoju.
Powinno być "wskazał" lub kropka po "do widzenia".
Zauważyłam jednak wiele błędów związanych z dialogami - a mianowicie (przykład): A teraz - zwrócił się do reszty towarzystwa - usiądźmy
Lepiej by brzmiało: A teraz - zwrócił się do reszty towarzystwa. - Usiądźmy.
To tyle z gramatycznej strony.
A co do pomysłu, to pochwalam. Miło się czyta, nie za długie, ale też nie za krótkie - w sam raz.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.