Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Jasne, że mam.
Tak myślałam. Nie miej mi za złe, nie miałam na myśli tego, że się na kimś wzorowałaś. Takie miałam skojarzenie.
O, jest.!
Albo kropka, albo wykrzyknik.
Dosłownie Z A W S Z E nie mogę znaleźć długopisu.
Zamiast "zawsze" dałabym "nigdy", bardziej zrozumiałe w naszym języku. ; } Ale może napisałaś tak specjalnie, w końcu bohaterka też jest "Nigdy".
O boże! nawet jeśli cię nie ma, pomóż szukać!
Bóg chyba z dużej litery...? I "Nawet" też, bo początek zdania. Tak mi się wydaje, chociaż spotkałam się z tym, że pisało się z małej (w jakiś tam okolicznościach, nie mam pojęcia jakich) i nie był to błąd.
Ten odcinek jest taki inny, co nie znaczy, że gorszy. Nie, po prostu inny niż poprzednie. Podoba mi się to, że tworzysz takie części i zmieniasz to z "jakiej strony piszesz". Najpierw trzecioosobowa, Stefan, pierwszoosobowa... Ładnie to wygląda, nie ma monotonii. A propos Stefana, będzie jeszcze o nim? Polubiłam go. ; }
Dom:Slytherin Ranga: Mistrz Eliksirów Punktów: 2914 Ostrzeżeń: 0 Postów: 439 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Yyyy.
(Wyszłam z wprawy jeśli chodzi o pisanie komentarzy.)
Ten tekst niewątpliwie odbiega od Twojej wcześniejszej twórczości. Jest jakiś poważniejszy. No dobra, chwilami poważniejszy, bo Stefan zza krzaka trochę zepsuł ten efekt, ale można mu to wybaczyć. ;d
Na początku, jak już zresztą pisałam Ci na gg, jest trochę za mało akcji. Niby dużo się dzieje, a tak naprawdę nie jest to nic konkretnego; nie wiadomo, do czego zmierzasz, aczkolwiek czyta się dobrze i tekst wciąga. Dobrze, że wprowadziłaś "Nigdy zazwyczaj", bo to naprawdę fajnie kontrastuje z "Nigdy wewnątrz" i rekompensuje całkowicie ten trochę niecodzienny początek - niecodzienny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Naprawdę strasznie mi się ten kontrast spodobał. ;p
Ogólnie, tekst mi się podoba, co już chyba wiesz, że będę czytać dalej też pewnie wiesz, bo nawet gdybym nie chciała to mnie zmusisz, ale raczej nie będziesz musiała tego robić. ;d
edit: Dobra, wiem, że ten post jest trochę beznadziejny, ale nie umiem wykrzesać z siebie nic lepszego dziś. ;d Następnym razem skomentuję ładniej, aj promis. ;d
Edytowane przez Delirantka dnia 06-12-2009 16:47
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
A byłam tu kilka razy. I jakoś nie mogłam się zabrać za konstruktywny komentarz. Cóż. Może to jakaś presja? Przedtem tak się tu produkowałam, a teraz jakoś mi brak weny do zwykłego komentarza, który ma być niezwykły. I co? I chyba będzie bardziej pospolicie, niż biedna wióra mogłaby przypuszczać... ;p
Ta część jest inna. Inna, niż te poprzednie, które innością aż promieniowały. Ta jest wiórowata. Co mam na myśli? No, jakbym Cię, Kobieto, słyszała. A może i widziała oczami wyobraźni?
Wygląda, jak dzień z życia wióry, a nie tej Nigdy, która była dla mnie bardziej nienormalna, niż Ty ;p. W pozytywnym tego słowa znaczeniu, rzecz jasna! ;)
Takie trochę przemyślenia przemieszane z odczuciami wobec świata. I wiesz, czego jeszcze? Zmęczenia. Odczuwam jakieś totalne wyczerpanie. Nie, nie to fizyczne. Po prostu można mieć czasem czegoś dosyć. Na zasadzie: "A co mnie inni obchodzą".
Dlatego z jednej strony zmęczenie. Ale z drugiej... jakaś rezygnacja i pogodzenie się z losem. Zgubiony długopis? No tak. Najpierw emocje, a potem, gdy się odnajduje, już tak naprawdę wcale Ci go nie potrzeba. Wciąż jednak potrzebujesz być utwierdzana w tym, ze robisz dobrze. Mój bałagan, moje klocki, moje kredki i zakichany długopis. Moje. I ja się w tym odnajdę. Bo wszystko, co robię jest celowe. A jak nie jest, to zawsze można sprawić, by wyglądało, ze jest. I masz nad tym kontrolę.
Taki widzę tu obraz. Może mylny. Ale być może w takich tekstach nie chodzi o to, by wszyscy odgadli przesłanie. Może odgadnie go jedna osoba. A może nikt. Nieważne. Grunt, by znalazła sobie w nim coś dla siebie. Byleby nie był to jakiś destrukcyjny wniosek, który ma doprowadzić do jakiejś - nie daj Bóg - tragedii.
Co myślisz...?
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Trzask! Tup, tup, tup... Cisza zabija mnie, doprawdy. Słychać tylko moje kroki... powiało grozą. Dlaczego odczuwam niepokój? Dlaczego tu jest tak cicho? Dlaczego... nie wiem gdzie jestem?
I znowu idę tą drogą... krętą, brukowaną, skierowaną ku górze. Irytuje mnie mur rozciągający się po lewej stronie. Jest ogromny, wysoki, mocny i nieprzenikniony. Boję się, ale... przynajmniej nie muszę już dyskutować z kierownicą. Nie lubię jej. Idę, podążam przed siebie bez celu. Myślę, że robię dobrze. Będę szła...
... aż się obudzę.
Otworzyłam oczy, chwilę potem przetarłam je dłonią. Znudziłam się. Jak długo dane mi będzie chadzać tamtędy? Jak długo dane mi będzie podążać w nieznane? Nienawidzę nudy, monotonii... dlaczego więc się nudzę? Dlaczego rozmawiam ze swoją głową? Dlaczego zamiast odpowiedzi, wciąż zadaję pytania? Na te i inne pytania odpowiem sobie - sama? Nie wiem? Nie chcę wiedzieć? Nie zainteresowałam się tym?
O, już się nie nudzę.
Zaiste doskonała metoda... ale zamęt w głowie coraz większy. I z każdą chwilą bardziej nie wiem co robię oraz ku czemu zmierzam. Idę krętą, brukowaną ścieżką ku górze, nie wiedząc po co. Nie wiedząc nic. Dlatego więc zadaję pytania o dróżkę? Dlatego, żeby znaleźć się na niej znów?
Dlaczego... to takie skomplikowane?
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
A Ty, wióro, myślisz, ze czemu ja tak zwlekam, żeby skomentować? Ano właśnie dlatego, że robi się to coraz bardziej dla mnie niezrozumiałe.
Nie, no - oczywiście rozumiem, że sobie gawędzisz z kierownica - naturalna sprawa! [ ;p ] Ale zadawanie pytań o drogę? Jak Ty to rozumiesz? Dobra - napisałaś, że nie wiesz. Trudno mi ten fragment skomentować. Nie dzieje się w sumie za wiele. Nigdy chyba się trochę pogubiła. Ma ewidentnie zachwiania emocjonalne i jakieś zaburzenia. Nie, nie somatyczne. Raczej egzystencjalne.
Nigdy powinna zrobić coś z własnym życiem. Sądzę, że brak twórczej pracy staje się przyczyną tego, iż jej mózg zaczyna sam poszukiwać drogi do celu (może być nim robienie na drutach, mnie to tam wiesz ... ;p). I dlatego śni się jej droga. Sama nie wiem.
Poczekam na kolejną część... ; )
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Podobnie jak Mol... Hm, lekko mnie zamurowało. Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku, jednak... Tak, trochę namieszałaś. To wcale nie źle... Tylko ten odcinek jest nieco bardziej skomplikowany niż poprzednie. Może nie na moją głowę, ale staram się, staram zrozumieć. I jakoś mi to idzie, aczkolwiek ciężko. ; }
Właściwie... Mam lekki zamęt w głowie. Nie, nie, coś już mi się miesza. Skończę już z moją głową i umysłem, przejdę do tekstu... Dobry odcinek, jednak zaskoczyłaś mnie jego długością. Krótki... Ale może łatwiej jest go zrozumieć, niż gdyby był długości poprzednich. Wiesz co? Nie wiem co powiedzieć, zabrakło mi po prostu słów. Chyba... po prostu poczekam na dalszą część i jakoś zacznę to przyswajać. ; d
Przede wszystkim, w szczęście wierzyć! - oh, na szczęście wierzę całą sobą!
"Dzień dobry! Witamy w mojej głowie!" - głosił szyld zwisający nad drogą główną w bliżej nieokreślony sposób. Żorż wcale nie zastanawiał się nad sensem tegoż stwierdzenia, ani nad miejscem do którego przywiodła go owa droga. Był w pełni skupiony na jeździe zakurzoną ulicą, swym czarnym kabrioletem. Naprawdę nie dziwił go coraz bardziej oryginalny krajobraz.
Słoń z trąbą skierowaną ku dołowi przyglądał się Żorżowi z zainteresowaniem. Chwilę potem rozpostarł swe olbrzymie skrzydła i z gracją godną jego gatunku, wzbił się w powietrze.
- Czy jest coś zastanawiającego w latających słoniach? - zapytał Żorż kierownicę, nie oczekując odpowiedzi.
Przeliczył się, ponieważ odparła mu natychmiast, nieskomplikowanym stwierdzeniem: "nie wiem", a po namyśle dodała "powinieneś zapytać o to, tego czarnego kota, który właśnie przebiegł Ci drogę".
Żorż nigdy nie był dobrym filozofem, a myślenie nie było jego mocną stroną, więc nigdy nie marnował swojego cennego czasu na rozważania dotyczące sensu istnienia fruwających słoni, oraz gadającej kierownicy.
Po prostu zignorował tenże cenną uwagę i nadal tępo wpatrywał się w szosę. Nad jego kabrioletem przeleciały jeszcze cztery słonie, drogę przebiegły mu dwa koty. Kiedy przejechał pod drabiną, zdał sobie sprawę z tego, że minęło sporo czasu. Chciało mu się spać. Szosa falowała coraz intensywniej, świat stanął do góry nogami, a drzewa tańczyły w rytm marszu pogrzebowego. Wszystko rozpływało się... Żorż spojrzał na zegarek - godzina 1:00 wybiła już 13 minut temu.
- Późno już... hm, i jest już piątek, 13 marca... Cóż za nieszczęście!
Zasnął.
Nie przyśniło mu się nic konstruktywnego - szedł długim, ciemnym tunelem w stronę światła i nic nie mogło go od tego odwieźć, nawet mrożące krew w żyłach głosy huczące w jego głowie, nakazujące mu wracać. Żorż nie bał się zupełnie, choć wielu obudziłoby się z krzykiem.
- Praktyka czyni mistrza - skwitował gorzko, a następnie otworzył oczy.
Świat nadal był niewyraźny i niesamowicie zaskakujący. Żorż nie wiedział co ma myśleć o tym wszystkim, ponieważ nie rozumiał tego, co dzieje się wokół niego. Myśląc o śmierci i wszystkich pechowych omenach, które minął na swojej drodze, wsiadł do samochodu i wyruszył w dalszą podróż.
Mijały godziny... gdy ujrzał w oddali tabliczkę informującą go o tym, że za 6km dojedzie do Nikąd, odetchnął z ulgą. Na szczęście już niedaleko... jeszcze chwila... krótka chwila...
tyk, tyk... tyk... - tykał zegar stojący na półce... tyk, tyk... zegar tyka... z minuty na minutę bliżej końca... coraz bliżej...
Żorż wjechał do Nikąd. Jego droga skończyła się...
Otworzył oczy. Teraz był naprawdę przerażony - leżał we własnym, ciepłym łóżku i zdał sobie sprawę z tego, że nie śniło mu się nic pozytywnego. Wiedział czym jest to spowodowane oraz, dlaczego tak właśnie jest. Niestety nic na to nie poradzi.
Niestety...
- No i koniec - westchnęła Nigdy - dlaczego się wypisałeś, ty! Cholerny tuszu! Nie stworzę dobrego dziennika snów nie posiadając podstawowego sprzętu! Eh...
Niezadowolona Nigdy zajęła się przeszukiwaniem swojego pokoju w celu odnalezienia zaginionego długopisu.
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Musze powiedzieć, że dzisiaj rozumiem więcej, przynajmniej z tego odcinka. Jakoś tak... Mniej mi się miesza w głowie.
Zaciekawił mnie ten tekst, który pisała Nigdy. Taki abstrakcyjny, fantastyczny, absurdalny. Absurd - to chyba dobre słowo określające to coś... Cały tekst. I ta całość... Dobrze, że napisałaś na końcu, że to pisała Nigdy, jakoś mniej mi się wtedy miesza.
Znalazłam jeden jedyny błąd.
Cholerny tuszu!.
Albo kropka, albo wykrzyknik.
Mam pytanie. Czy kiedykolwiek jeszcze będzie coś o Stefanie? ; d
Oj, wiem... ;f
Z czatu wziął mi się dziwny nawyk nadużywania kropek + wiórza ślepota = głupie, pokemoniaste błędy...
Mam pytanie. Czy kiedykolwiek jeszcze będzie coś o Stefanie? ; d
Tak, będzie... gdyby miało nie być nie tworzyłabym dla niego osobnej serii rozdziałów. Niebawem pojawi się Stefan drugi.... a dalej nie mam pojęcia co zrobić z tym panem. ^^
Hm, pamiętam, że chciałam odpowiedzieć na posty poprzedzające ostatni rozdział, ale już nie pamiętam o co mi chodziło... ; d
Krótko było dlatego, że miałam mało czasu na dodanie tekstu, a ponadto, nie miałam dwóch krótkich kawałków w zanadrzu. Hm, jeśli lubicie długie, to powiem Wam, że teraz przez jakiś czas będą tylko takie... (o ile się nie mylę)
Co do pomieszania i poplątania... cóż. Niektóre rzeczy można/trzeba zrozumieć takie, jakie są. Czasami nie ma czego się doszukiwać, po prostu. Ot, pisanie, dla zwyczajnego pisania. ^^
__________________
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Oj, wiem... ;f
Z czatu wziął mi się dziwny nawyk nadużywania kropek + wiórza ślepota = głupie, pokemoniaste błędy...
Ja wiem, że ty wiesz. ; } Nie wypominam ci, bo wiem jak to jest...
Tak, będzie... gdyby miało nie być nie tworzyłabym dla niego osobnej serii rozdziałów. Niebawem pojawi się Stefan drugi.... a dalej nie mam pojęcia co zrobić z tym panem. ^^
To się cieszę. ; } Polubiłam go. Mam nadzieję, że jednak coś wymyślisz. Liczę na Twoją wyobraźnię.
Co do pomieszania i poplątania... cóż. Niektóre rzeczy można/trzeba zrozumieć takie, jakie są. Czasami nie ma czego się doszukiwać, po prostu. Ot, pisanie, dla zwyczajnego pisania. ^^
Może i masz rację. Wszystko jedno. I tak będę czytać. ^^
Dom:Gryffindor Ranga: Charłak Punktów: 9 Ostrzeżeń: 0 Postów: 2 Data rejestracji: 09.02.09 Medale: Brak
Oj tak, pamiętam że to czytałam na przerwie (nie wiem na której) i pamiętam niektóre interesujące fragmenty, które można interpretować w różny sposób. To mi się właśnie spodobało
Czekam na więcej ^^
__________________
You might receive what you want and still end up with nothing.
O cholera. Jutro wyjeżdżam. Zniknęło sześć dni. To niedobrze. - rozmyślała gorączkowo Nigdy. Oczywiście zdała sobie właśnie sprawę z ogromnego problemu natury leniwo - nieobowiązkowej, po raz 6237564625. Nie spakowała się, ba! nie przygotowała sobie niczego co jest jej potrzebne. Cóż... dwanaście godzin nocnych to dość sporo czasu, zawsze można coś wymyślić. Tylko kiedy? Jak?
- To nie mój problem, mówiłem ci - zrzędził mózg, dręcząc ją nieustannie. - Wyjdź! - odrzekła mu dobitnie Nigdy.
- Taaa... już lecę - odpowiedziała sama sobie.
Nigdy nienawidziła robić wszystkiego na ostatnią chwilę, chociaż zawsze to robiła. Lubiła mieć w pokoju porządek, nie sprzątając. Ogólnie rzecz biorąc, starała się osiągnąć jak najwięcej, nie robiąc nic. Zawsze jej się to udawało - dostawała to czego chciała. Jednak nie do końca za darmo. Za każdym razem przeżywała dręczącą kłótnię z samą sobą. Tak jak teraz, gdy zamiast pakować się panikowała w ciszy, leżąc na łóżku.
- Mamy czas, na pewno zdążę... - wmawiała sobie, próbując uwierzyć we własne słowa.
***
Dojechałam na miejsce. Jestem już w lesie, a raczej parku, który w niczym nie przypomina tego z ulotki reklamowej. Drzew jest osiem razy mniej niż na zdjęciu - pewnie dokleili je w photoshopie... Otaczają mnie koszmarne, przycięte na sześć centymetrów, oh może sześć i siedem milimetrów źdźbła trawy. Znaczy się paskudne trawniki, nawożone czymś dziwnym, co powoduje ich nienaturalnie zieloną barwę. Nie mówiąc już o przycinanych krzewach i krzakach malin, i jeżyn otoczonych płotem. Tabliczka "nie deptaj trawnika, chodź po ścieżce" dobiła mnie całkowicie. Gdzie podziała się dzika, dziewicza natura, z którą miałam się tu spotkać? Pewnie nawiała, w dodatku nie dziwię się jej zupełnie.
Właśnie ujrzałam innych uczestników mojej koloni. Naszła mnie dziwna ochota rozpłynąć się w powietrzu, nie, raczej uciec. Nawiać, by tylko się z nimi nie spotkać.
Cóż, mam nadzieję, że nikt nie zechce mnie poznać. Na wszelki wypadek muszę przemyśleć strategię z serii "nie lubię cię, wyjdź". O! albo będę udawać, że jestem niemową. Dobry pomysł nie jest zły... szkoda tylko, że się nie uda.
***
Mój pokój - ciasne pomieszczenie, obstawiam dwa na trzy metry kwadratowe, dwa łóżka, stara szafa, zarazsięrozpadnę stolik, krzesło, wąski parapet, nieduże okno, butelkowozielone zasłony ze złotą falbanką, pożółkłe firanki oraz niedomykające się drzwi na balkon.
Fajnie.
Głupia byłam, licząc na surwiwal, w miejscu, które nazywa się ośrodek kolonijny. Według ulotki miało być bardzo fajnie i bardzo dziko. Według mnie jest bardzo beznadziejnie, a pokoje miały być bardzo wykładane deskami.
Eh...
Już nie marudzę, już nie narzekam, bo... nie jest aż tak źle, mam nadzieję. Przesadzam jak zwykle, niczym doświadczony rolnik. Współlokatorka zdaje się być normalna, bynajmniej tak wygląda. Nie wiem jaka jest, nie znam jej, nie wiem nawet jak się nazywa. Mimo to, ma u mnie plusa. W przeciwieństwie do innych kolonistek nie ma tlenionych blond włosów. Prawdopodobieństwo, że trafię gorzej, było dość spore. Jakieś dziewięćdziesiąt siedem procent...
Tak, mam szczęście... Nie chodzi przecież w białych adidasach, ani złotych sandałkach na szpilce...
Powinnam się z nią zapoznać, to ważna rzecz do zapamiętania.
- Głowo, nie zapomnij - dodałam na wszelki wypadek.
***
Obudziłam się.
Zdzisia mnie nie lubi.
Jestem o tym przekonana.
Nie wiem dalej jak ma na imię, ale współlokatorka głupio się myśli, więc roboczo przyjęłam Zdzisia. Tak, nie lubi mnie z pewnością. Pewnie sądzi, że jestem wielbłądem albo reniferem. Nie mówi nic do mnie, tylko patrzy spod byka. Poza tym, w wolnych chwilach zwiedza cudze pokoje, więc z innymi najpewniej gada. A ze mną nie, ergo Zdzisia mnie nie lubi. Nie. Nie jestem wcale dziwna i wcale mi się nie wydaje. Zdzisia mnie nie lubi... ba!
Pewnie mnie nienawidzi! - chociaż nie ma powodu.
Hmm... jeśli dostatecznie mocno wmówię sobie, że Zdzisia mnie nie lubi, to może nie będę musiała jej w ogóle poznawać? Bańka mydlana nie pryśnie znienacka, a ja będę stale chroniona własną głupotą?
Chciałabym w to uwierzyć.
Pewnie ją poznam, czy tego chcę, czy nie. Tymczasem, póki Zdzisia śpi mam chwilę czasu, na przygotowanie się do tej rozmowy...
... Zdzisia mnie nie lubi. Zdzisia mnie nie lubi. Zdzisia mnie nie lubi. ZDZISIA MNIE NIE LUBI!
***
No dobra. Zrobię to. Chyba powinnam. Zamykam i otwieram oczy, strzepuję ręce, wyganiam złe demony ze świadomości, zaciskam zęby i...
-Czejś, jestem Nigdy.
O nie, oniee, ooonieeeee! !!!! !
-O, cześć...
Zdzisia przemówiła!
...właśnie się zastanawiałam, czy sama tego nie powinnam zrobić. Zuzanna.
Fajnie, powinnaś była to zrobić. Serio. Nie musiałabym strugać głupka, ani grać w debila. TYM BARDZIEJ nie musiałabym bawić się w zapamiętywanie tego, że Zdzisia mnie nie lubi.
-Miło mi.
Wcale nie jest mi miło. Powinno mi być miło? Niby dlaczego? Wcale nie chciałam tego robić. Eh...
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
O! albo będę udawać, że jestem niemową.
Albo z wielkiej litery...?
Mimo błędów w ostatniej części...
O nie, oniee, ooonieeeee! !!!! !
Hm. Spacje między wykrzyknikami? Niee...
!!
Albo jeden, albo trzy.
(Poza tym spacje między myślnikami. Wcześniej są, a w tej części już nie.)
... to mi się podobało. ; }
-Naprawdę masz na imię Zdzisia.
Rozwaliło mnie to. xD Genialne zakończenie, zdanie, wypowiedź. "Naprawdę masz na imię Nigdy"? Nie, serio świetnie wyszło, bardzo zabawnie.
Tak, podobało mi się. Odcinek nieco mniej absurdalny, ale jednak Nigdy pozostaje sobą. Ładnie... Ok, słodzić już nie będę. Weny.
Edytowane przez Peepsyble dnia 28-01-2010 17:22
Nie, nie chodziło mi o zaczęcie nowego zdania. Spotykałam się z taką formą w książkach i wydaje mi się, że tak jest dobrze. Może nie jest? Na razie zostaje.
Hm. Spacje między wykrzyknikami? Niee...
Zdecydowanie tak.
Albo jeden, albo trzy.
Albo dwa. Miały być dwa i dlatego są. :}
(Poza tym spacje między myślnikami. wcześniej są, a w tej części już nie.)
No, możliwe. Nie pamiętałam jak było wcześniej... ^^
Odcinek nieco mniej absurdalny, ale jednak Nigdy pozostaje sobą.
Nigdy w 'Nigdy zazwyczaj', zazwyczaj jest normalna. Wiem, że jeszcze nie było okazji do przekonania się, że tak jest, ale cóż. Zawsze tak będzie.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
Ja tu mam spore zaległości, jak widzę. Niestety czas to dla mnie niełatwy i tak tydzień... a potem już będę mogła spokojnie nadrabiać zaległości ;]
Teraz tylko powiem, że ten ostatni rozdział był świetny. Co prawda miałam podobne odczucia, co Peep, by te spacje między wykrzyknikami, albo dwa wykrzykniki... jakoś mi to nie leży. Ale skoro to jest Twoja inwencja - znaczy się autora - to proszę bardzo. Jeśli to miało być tak celowo...
Co do treści - lekkie, przyjemne i do tego z humorem. Końcówka dobra! ;) Pomieszanie dialogu zewnętrznego z wewnętrznym - super. Dużo lepiej czyta się taki rzeczy, niż te myśli nie do końca strawne i zrozumiałe. Ale to też w końcu część całości, nie? ;)
Aha, lubię jeszcze te w stylu pierwszego rozdziału. Takimi to się delektuję... ;].
Powodzenia w dalszym ... wklejaniu ;p. A ja czekam na ciąg dalszy, wiór.
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Myślę, że nie powinienem śledzić jej nieustannie. Naprawdę tak uważam, chociaż to wcale nie przeszkadza mi w ciągłym łażeniu za nią. Na przykład teraz... pojechałem na tę głupią kolonię tylko z jej powodu. Nawiasem mówiąc, nie wyglądała na taką, która lubi jeździć w takie miejsca.
Nieważne.
Ustaliłem, że mieszka w szóstym pokoju, tuż nad moim. Namierzę ją przez balkon. Poza tym jesteśmy w tej samej grupie. Ale to i tak nie ułatwia mi zadania, ona nie wygląda na chętną do nawiązywania jakichkolwiek znajomości. Być może mi się poszczęści...
Oby nie zaczęła odwalać swych specyficznych przyzwyczajeń... znowu mnie przestraszy i ucieknę. Poza tym, nie jestem pewien do końca czy integracja z nią jest dobrym pomysłem.
Ona jest naprawdę nieźle porąbana.
Przeboleję... bo chyba muszę.
Taak... muszę zdecydowanie.
Więc do dzieła.
Mimo tego, że potwornie mnie przeraża.
Nie, nie mogę okazać słabości...
...zresztą, co za różnica.
Przecież i tak się jej boję.
***
Nigdy wewnątrz IX.
Zanurzona w krysztale patrzę... Dziękuję promieniom słońca za istnienie, świecenie... Tworzenie tak niezwykłego zjawiska. Tańczących błysków, wirujących w powietrzu.
Nigdy po raz kolejny wytrzepała swój koc bardzo dokładnie, aby móc znów zobaczyć tańczące w promieniach słonecznych drobinki kurzu. Widziała je wielokrotnie, jednak tym razem, o dziwo, o wiele bardziej przypadły jej do gustu. Te były bardziej żywe, bardziej kolorowe, bardziej ruchliwe... Ich taniec? Definitywnie, walc wiedeński. Obracają się wokół własnej osi, a następnie, całym tabunem w kółko... i znów. I jeszcze raz. Piękne, małe kurzynki zauroczyły ją w tak paskudnym miejscu. Nie wyszła z wprawy, mimo jej obaw.
Nadal potrafiła docenić nic nie znaczące zjawiska. Mimo wszystko nadal jest normalna.
Kryształy kurzu są piękną rzeczą... Spanie na zakurzonym materacu również? Czy dziwnym jest to lubić? Lepki i nieprzyjemny kurz. Gorące słońce... i piękne, pełne szczęścia chwile zatracenia się w niczym? Kurz nie przemija... jest wieczny, nie znika. Choćbyś nie wiem jak dobrze czyścił i jak dobrze trzepał. Wspomnienia, radość również?
Ściągasz grubą księgę z górnej półki. Cała zakurzona. Dmuchasz. Kurz przeminął, na chwilę... ale nie zniknął. Zbierze się znów... Zdmuchniesz go nie raz.
Cieszysz się, przeżywasz radość... zawieje wiatr?
__________________
Dom:Hufflepuff Ranga: Dziedzic Hufflepuff Punktów: 6158 Ostrzeżeń: 2 Postów: 1,068 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
A więc.
<Chrząka znacząco>
Steeeeeefaaaaaaaan! Uwielbiam Stefana!
Szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia za co go tak lubię, ale jednak tak jest. Jakoś... Troszkę inaczej piszesz, pisząc jego oczami, jakoś lepiej, bardziej... Och, czy ja wiem? Stefan bardziej do mnie trafia. Zawsze w nim jest coś ładnego, jakaś perełka.
Ona jest naprawdę nieźle porąbana.
Przeboleję... bo chyba muszę.
Taak... muszę zdecydowanie.
Więc do dzieła.
Mimo tego, że potwornie mnie przeraża.
Nie, nie mogę okazać słabości...
...zresztą, co za różnica.
Przecież i tak się jej boję.
Genialny fragment, po prostu genialny.
Nigdy w 'Nigdy zazwyczaj', zazwyczaj jest normalna. Wiem, że jeszcze nie było okazji do przekonania się, że tak jest, ale cóż.
Khem, khem. Nie raczej nie było takowej okazji... Ale skoro tak mówisz. ; }
I cóż by tu powiedzieć? Tak, świetnie jak zawsze. Tak, absur... Nie, może aż tak jak wcześniej, ale jednak. Poza tym: Stefan! Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka.
Dom:Ravenclaw Ranga: Wybraniec Punktów: 9487 Ostrzeżeń: 0 Postów: 1,562 Data rejestracji: 25.08.08 Medale: Brak
Wiór od filozoficznej strony - coś nowego. Zwykle możemy podziwiać tylko zabawne teksty o romansie Draco i Voldemorta, a tu proszę, coś zupełnie poważnego.
Ale ja nie lubię takiej wióry. Wolę te zabawne historyjki, niecne plany, skłócanie wszystkich wkoło - te filozoficzne teksty są jakby nie Twoje. Nie mówię, że są złe - z pewnego punktu widzenia są bardzo interesujące i dają do myślenia - ale to nie Ty. To tak, jakby cyrkowiec zaczął wygłaszał polityczne przemówienia w parlamencie.
Podsumowując: teksty są bardzo interesujące jeśli się nad nimi głębiej zastanowić, ale mimo wszystko ich nie lubię.
__________________
W życia wędrówce, na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak nieomylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.
Dom:Gryffindor Ranga: Śmiertelna Relikwia Punktów: 10619 Ostrzeżeń: 1 Postów: 1,380 Data rejestracji: 28.09.09 Medale: Brak
No! I nowa część Stefana! Rewelacja! Stefan jest dla mnie naprawdę gigantem. Tak sobie za tą Nigdy cichaczem chodzi - byle zwrócić uwagę. Ta część o nim jest jakaś taka na luzie... nie ma napięcia. nikt niczego nie przeżywa. Po prostu : facet myśli. A jak mysli, to nie tak, by sobie to jeszcze bardziej skomplikować (jak lubią kobiety), ale najprościej, jak się da. I to jest cudowne ^^
A Nigdy? Kiedy opisuje swój zachwyt nad kurzem, który się unosi pięknie... zazdroszczę jej, że to może widzieć. Też bym chciała. A mam ogromne uczulenie na kurz. Dlatego wiem, jak wyglądają te drobinki... wiem, że można się nimi zachwycać. Ale też wiem, z czym mi się kojarzą. I żałuję, że nie mam czasu i możliwości odnaleźć w nich tego, co Nigdy.
Ładne opisy. To słońce, które prześwituje przez te małe drobineczki... Wyobraziłam je sobie z łatwością. Oprócz tego "Definitywnie, wal wiedeński". To "definitywnie" jakoś mi nie pasuje. Jakby nie było użyte w odpowiednim miejscu. Bardziej pasowałoby mi tu "Zdecydowanie".
Część o Nigdy była tym razem urocza i jakaś taka pocieszna. Nie miała już gadającej kierownicy, której nie byłam w stanie zrozumieć na serio, bo jakaś była dla mnie komiczna. Ten rozdział był po prostu kochany. Ale "uroczy", to chyba najodpowiedniejsze słowo.
Wiór, na takie rozdziały czekam! Takie uwielbiam! Wklej tu jeszcze tego typu! ^^
mol :)
__________________
Kiedy kobieta nie ma racji, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
Oscar Wilde
* * *
Mol pisze swój Fick: James Potter - Ostatnia Szansa [35/?] http://hogsmeade....ad_id=2444 Wspieraj artystów pisarzy - dobrowolne datki w postaci komentarzy są bardzo pożądane.
Szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia za co go tak lubię, ale jednak tak jest. Jakoś... Troszkę inaczej piszesz, pisząc jego oczami, jakoś lepiej, bardziej... Och, czy ja wiem? Stefan bardziej do mnie trafia. Zawsze w nim jest coś ładnego, jakaś perełka.
Bardzo mnie tym zdziwiłaś. Zawsze gdy piszę fragment o Stefanie, myślę sobie: ooo nie... co za shit. I potem się zastanawiam jeszcze: czy mogłabym to jakoś zmienić? i dlaczego to jest takie głupie, beznadziejne?. Hm, przywracasz mi wiarę w Stefana. ^^
Wiór od filozoficznej strony - coś nowego. Zwykle możemy podziwiać tylko zabawne teksty o romansie Draco i Voldemorta, a tu proszę, coś zupełnie poważnego.
Dziwna sprawa, ale dla mnie to nie jest nic nowego.
Naprawdę, więcej czasu spędzam nad analizowaniem różnych dziwnych rzeczy, niż nad wymyślaniem głupich historii. Nigdy wcześniej nie pisałam niczego poważnego, ponieważ hm, w pewnym miejscu stwierdzałam, że to nie ma sensu, tudzież wolałam zająć się czymś innym. Po raz pierwszy mam ochotę pisać o tym, o czym właśnie tutaj piszę. Dziwna sprawa. Może dlatego, że temat jest tak uniwersalny, że mogę wrzucić tu dosłownie wszystko? Całą moją fantazję, przemyślenia i to, co zechcę? Chyba w tym tkwi sukces (tak, sukces - wiórze chce się pisać, tak samej od siebie, znikąd - łaaaaaał).
e filozoficzne teksty są jakby nie Twoje.
(...)
To tak, jakby cyrkowiec zaczął wygłaszał polityczne przemówienia w parlamencie.
Hm, rzekłabym, że bliżej mi do Nigdy niż do homoseksualnego związku Dracona. Myślę, że to, że nie znasz mnie od tej strony wynika z tego, że gdy z kimś rozmawiam staram się nie zwieszać, a rozmawiać. (namieszałam. :f) Cóż, uważam, że i wykształcony cyrkowiec gdyby wdział garnitur, uczesał się jak należy i tak dalej, mógłby wygłaszać polityczne przemówienia. Dlaczego nie? ^^
Podsumowując: teksty są bardzo interesujące jeśli się nad nimi głębiej zastanowić, ale mimo wszystko ich nie lubię.
A na gg mówiłaś, że to nudne! Skoro Ci się nie podobają, na drugi raz nie będę Cię zmuszać do komentowania.
Hm, i dzięki za to, że to zrobiłaś.
Po prostu : facet myśli. A jak mysli, to nie tak, by sobie to jeszcze bardziej skomplikować (jak lubią kobiety), ale najprościej, jak się da. I to jest cudowne ^^
OMG! Jak tak dalej pójdzie, to się okaże, że nierozgarnięty i nieprzemyślany Stefan jest ideałem mężczyzny.
To "definitywnie" jakoś mi nie pasuje. Jakby nie było użyte w odpowiednim miejscu. Bardziej pasowałoby mi tu "Zdecydowanie".
Hm, przemyślę, to jutro, dzisiaj nie mam czasu. Zresztą, pamiętam jak pisałam to definitywnie i wiem z czym mi się ono skojarzyło (a co na to Wacek? - definitywnie tak! To taki tekst, do przegłosowania kogoś w głosowaniu. Wacek jest piórnikiem-misiem mojej koleżanki.)
I hm, jutro mogę wrzucić kolejny kawałek, tylko ktoś musi coś tutaj napisać, bo nie mogę dać dwóch postów pod rząd.
__________________
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.