Magia Krwi

Twórczość fandomu Harry'ego Pottera.
Awatar użytkownika
Serena_
Użytkownik
Posty: 161
Rejestracja: niedziela, 4 lutego 2007, 16:40
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Sosnowiec
Płeć: Kobieta

Magia Krwi

Postautor: Serena_ » środa, 1 czerwca 2005, 01:37

Bogdan: Chciałbym przedstawić opowiadanie, które przeczytałem trafiając na stronie Enahmy na link do niego jako polecanego przez nią. Bardzo ciekawe (trochę niedosypiałem przez kilka nocy, ale zdecydowanie było warto), z gatunku dramatów jako podgatunek autorka podaje angst. Zawartość zasadniczo łagodna rownież pod innymi względami (język i erotyka). W razie potrzeby pójdę drogą wyznaczoną przez tłumaczy "Wyboru", ale ograniczy się to tylko do złagodzenia kilku słów.
Akcja rozpoczyna się po piątym roku nauki, ale Autorka rozpoczęła pisanie przed ukazaniem się Zakonu Feniksa, tak więc treść opowiadania nie jest do końca zgodna z tomem piątym, aczkolwiek większość zdarzeń z niego została w nie włączona. Zgodnie ze słowami Autorki jedynymi ważnymi niezgodnościami jest brak Luny, która najwyraźniej będzie ważną postacią szóstego tomu oraz brak gróźb Moody'ego i spółki pod adresem Dursleyów na początku lata.
Jednocześnie z góry ostrzegam, że opowiadanie do najkrótszych nie należy i całość tłumaczenia zajmie raczej kilka miesięcy niż tygodni. Postaram się w każdym razie wklejać systematycznie kolejne partie.
I jeszcze jedno: jak na debiut (tylko w roli tłumacza, co prawda) wybrałem sobie ambitne zadanie i będę wdzięczny za wszelkie uwagi - także pytania do Autorki, ponieważ uprzejmie wyraziła zgodę również na to. To tyle tytułem wstępu - poniżej prezentuję pierwszy rozdział, bardzo krótki, ale kolejne są zazwyczaj dłuższe.



P.S. Od rozdziału 43 zmieniło się grono tłumaczy. Wszystkie wcześniejsze części pozostają zasługą niezastąpionego Bogdana.
S.
Ostatnio zmieniony czwartek, 30 lipca 2015, 19:21 przez Serena_, łącznie zmieniany 82 razy.

Tagi:

Bogdan
Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: poniedziałek, 9 maja 2005, 01:10
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Bogdan » środa, 1 czerwca 2005, 01:38

Tytuł oryginału: Blood Magic
Autor: GatewayGirl
Adres oryginału: http://www.schnoogle.com/authorLinks/GatewayGirl/
Zgoda autorki: jest

Rozdział 1.
Spalenie


Pół godziny przed dniem swoich szesnastych urodzin Harry siedział na łóżku, spoglądając na dwa listy i rozważając wydarzenia ostatniego roku.
Ten rok był straszny. Począwszy od ataku dementora, co zakończyło jego letnie odosobnienie w tak fatalny sposób, poprzez śmierć jego ojca chrzestnego, śmierć, za którą Harry był po części odpowiedzialny, aż do listu od Hermiony, przysłanego zaledwie w tydzień po zakończeniu roku szkolnego, bycie piętnastolatkiem okazało się straszne.
Harry podniósł zwinięty list Hermiony i pogładził palcami. Nie otwierał go – nie musiał. Większość słów pozostała wypalona w jego umyśle. Hermiona krytykowała jego zachowanie w stosunku do pewnych zdarzeń z ich piątego roku.
Była na tyle uprzejma, aby oświadczyć, że nie uważa go za jedynego, ani nawet głównego winowajcę śmierci jego ojca chrzestnego, której się obawiała jako prawie nieuniknionej odkąd Syriusz przyszedł z Harrym na stację Kings Cross, ale napisała, nie pozostawiając cienia wątpliwości, że nie ma prawa obwiniać Snape’a, Dumbledore’a, czy też kogokolwiek innego o niepowodzenie w nauczeniu się oklumencji. List był długi, szczegółowy i zawierał dużo dobrych argumentów, ale jego istota mieściła się w jednym akapicie:

To, że zadaniem nauczyciela jest nauczanie nie powoduje, że twoim zadaniem przestaje być nauczenie się. Nie widziałam żadnych oznak tego, żebyś chociaż podejmował próbę nauczenia się, kiedy pobierałeś lekcje oklumencji. Poza tym, kiedy odrzuciłeś profesora Snape’a (nie wiem, w jaki sposób, ale słyszałam, że twoje lekcje skończyły się z powodu kłótni, a nie ponieważ on uważał, że jesteś gotowy), wcale nie próbowałeś ani pozyskać go ponownie jako nauczyciela, ani zdobyć innego nauczyciela, ani uczyć się samemu. Zrozum, nie piszę tego dlatego, że jestem na Ciebie zła, Harry. Piszę to, ponieważ wiem, że stać Cię na więcej i że musisz się bardziej starać, ale nie będziesz w stanie, tak długo, jak będziesz obwiniać innych za swój brak odpowiedzialności.

Harry wpadł z tego powodu we wściekłość i posłał Hermionie gniewną trzystronicową odpowiedź, opisującą dokładnie, jak wszystko to było winą innych, i jak Hermiona mogła nie pojąć, że normalni ludzie nie uczą się wszystkiego w mgnieniu oka, tak jak ona. Chodził wściekły całymi dniami, wdał się w bójkę z Dudleyem, na której oczywiście wyszedł gorzej, a takie zachowanie zmieniło ogólną niechęć wujostwa do niego w natychmiastową złość. Gdy siedział zamknięty w swoim pokoju, znalazł brudnopis listu posłanego Hermionie niecały tydzień wcześniej i wpadł w konsternację, widząc, jak żałosnym skomleniem musiał się wydawać. Przyrównując swoje zachowanie do kolejnych punktów w jej liście doszedł do przygnębiającego wniosku, że miała rację. Nigdy nawet nie spróbował, a to nie było winą nikogo innego, niż tylko jego. Wysłał jej krótki liścik ("Zignoruj moje wcześniejsze bredzenie – lato mnie ogłupia. Postaram się bardziej.") i postanowił spróbować zachowywać się zgodnie z jej wskazówkami.
Przez ostatnie dwa tygodnie kończył każdy dzień gasząc światło, siadając na łóżku i powtarzając: "Nie będę unikał lekcji, których nie lubię. To nie jest wina Snape'a, że nie mogłem się od niego niczego nauczyć. To nie jest wina Dumbledore'a, że z nim nie porozmawiałem." Potem ćwiczył oczyszczanie umysłu tak, jak powinien to robić wiosną. Ćwiczył zawzięcie, traktując to jako pokutę za śmierć Syriusza. Nie było to przyjemne, ale oczyszczanie umysłu stało się w końcu łatwiejsze.

Wczoraj obudził się z myślą, że powinien uznać ten rok za zakończony i ruszyć z miejsca. Zaczął pisać list do Hermiony, opowiadając co zamierza zrobić, ale po kilku godzinach męczarni nad nim, zdecydował, że list zabrzmi dużo szczerzej, jeżeli będzie mógł napisać, że coś faktycznie zrobił. Zgrzytając zębami, napisał krótką notę do profesora Snape’a, przepraszając oficjalnie za wtargnięcie we wspomnienia profesora. Po trzech niewiele się od siebie różniących wersjach zrozumiał, że tak naprawdę nieważne było, co napisze - Snape nigdy mu nie wybaczy i prawdopodobnie nie może go już bardziej znienawidzieć, tak więc robił to tylko dla Hermiony, a może dla siebie samego. Wziął ostatnią wersję i posłał poprzez Hedwigę.
Bez sowy nie mógł wysłać listu do Hermiony natychmiast. Uznał, że aby zaznaczyć koniec roku, powinien odprawić jakiś rytuał na przełomie swojego piętnastego i szesnastego roku życia, a dopiero na końcu napisać do niej. Wziął list Hermiony, jako symbol końca roku oraz pierwsze upomnienie z Ministerstwa Magii, jako symbol początku roku i związał je razem wstążką z prezentu od Syriusza. Leżały teraz przed nim na podłodze, w opróżnionej misce wyjętej z klatki Hedwigi. Czuję się, jakbym rzucał skomplikowane zaklęcie, pomyślał, gdy męczył się z zapałką. Złamał ją ze zdenerwowania i wziął następną.
- Tęsknię za tobą, Syriuszu – wyszeptał, gdy przyłożył zapałkę do listów. Papier zaczął się tlić i zajął ogniem. Harry skierował dym ku otwartemu oknu, powtarzając zapamiętale w myślach:
- Ten rok się skończył. Następny będzie lepszy.
Płomień gasł dwa razy i Harry musiał znowu podpalać listy, ale dym ulatywał na zewnątrz i ani detektor dymu, ani jego krewni nic nie wykryli. Kiedy listy obróciły się w popiół, Harry przyniósł miskę pod okno, przecisnął przez wąski otwór i wydmuchał popiół w mrok nocy.
- Odejdź. Jesteś przeszłością.
Po tym wszystkim odłożył miskę z powrotem do klatki Hedwigi i położył się na łóżku. Nie spuszczał wzroku z wyświetlacza małego elektronicznego budzika. Gdy nadejdzie północ, wypowie swoje nowe motto, napisze nowy list do Hermiony, wykona ćwiczenia i pójdzie spać. Popatrzył na papier, na którym napisał to motto. Chciał umieścić w nim same pozytywne zdania, ale ostatnie budziło żywe emocje:

Jestem odpowiedzialny za moje działania.
Nauczę się tego, czego potrzebuję się nauczyć, aby ochronić siebie i moich przyjaciół.
Poproszę o pomoc, kiedy jej będę potrzebować i przyjmę pomoc od wykwalifikowanych osób, nawet, jeżeli ich osobiście nie lubię.

Wzruszył ramionami. Nie potrafił lepiej ubrać w słowa tego, co miał na myśli. Może za miesiąc lub dwa stanie się jaśniejsze, co jest ważne. Ponownie skupił uwagę na budziku.
Ostatnio zmieniony czwartek, 2 czerwca 2005, 22:00 przez Bogdan, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Spark
Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: środa, 18 maja 2005, 16:43
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Kraków/Laskowa
Płeć: Kobieta
Kontaktowanie:

Postautor: Spark » środa, 1 czerwca 2005, 04:43

Sztywne, dość banalne i bez polotu. Nie jest w stanie przełamać chociażby mojego porannego znudzenia. Nie znam oryginału, nie wiem więc czy to wina autora czy też tłumacza :roll: Nie podoba mi się i wątpię, by zaczęło. Niemniej jednak dam temu fikowi szansę i wypowiem się ostatecznie po przeczytaniu dalszego ciągu (o ile takowy nastąpi)
Ostatnio zmieniony środa, 1 czerwca 2005, 21:57 przez Spark, łącznie zmieniany 1 raz.
Naucz mnie jak w butelce więzić sławę,
Na wolnym ogniu warzyć chwałę,
Zatrzymać śmierć w pół kroku...

Zia_86
Świeżynka
Posty: 6
Rejestracja: piątek, 7 maja 2004, 14:25
Betowanie: Nie
Lokalizacja: z wioski cudów
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Zia_86 » środa, 1 czerwca 2005, 08:35

A mnie się bardzo podoba. Trudno jest napisać początek szóstego tomu wyzbywając się standardów i schematów, ale autorce to się udało. Nie powiem, zaciekawiło mnie i to nawet bardzo. Harry bardzo dobrze zarysowany, takiego go lubie, troche bardziej dorosłego i odpowiedzialnego ale dalej z młodzieńczą porywczością uczuć(pierwszy list do Hermiony). Myśle, że będzie jeszcze z Harrym dużo kłopotów. Co do Hermiony to też mi sie podoba, bardzo dobrze scharakteryzowana, cała ona. Kanoniczna, moim zdaniem do bólu. Nie chce urazić Harry'ego ale mimo wszystko otworzyła mu oczy na pewne sprawy i chwała jej za to. Myśle, że Snape przyjmie Pottera na zajęca ale sielanka to nie będzie. Mam tylko jedno pytanie, czy opowiadanie jest zakończone?
Co do tłumacza, wykonałeś kawał dobrej roboty, co prawda nie znam orginału ale opowiadanie ma odpowiedni klimat a to również zasługa tłumacza, oby tak dalej! Bardzo udany debiut jako tłumacz. Masz gust. Od strony technicznej również ładnie zrobione, nie widze literówek ani innych błedów i za to ci też chwała! Mam nadzieje, że części bedą się ukazywać regularnie i nie ukrywam z dużą częstotliwością. No to tyle, nic więcej nie da się powiedzieć na temat tego, badź co badź, nie najdłuższego kawałka. Aha! Jeszcze jedno, to opowiadanie jest przykładem, że szósty tom nie musi zaczynać się wtargnięciem dziesięciu Śmierciożerców na Private Drive, żeby było ciekawie, chociaż nie ukrywam, że w niektórych opowiadaniach taka scena początkowa była bardzo udana. No to i tak mi wyszła mała trumna, a to dopiero początek.
Pozdrawiam i życze czasu i chęci do tłumaczenia!
Zia
P.S. Przepraszam za błędy ale jest baaardzo wczesnie...
"Nie ma nic, na co można by spoglądać z dumą wstecz, nie ma nic, na co można by spoglądać w przyszłość z nadzieją"
Robert Lee Frost

Indygo
Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: wtorek, 13 lipca 2004, 09:11
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Czarny Śląsk
Płeć: Nieokreślona
Kontaktowanie:

Postautor: Indygo » środa, 1 czerwca 2005, 09:10

Poza tym, kiedy odrzuciłeś Profesora Snape’a


Przyjęte jest, że tytuły pisze się z małej, poza tym w Rowling z 'profesorem' wielką nigdzie się nie spotkałam.

Betareader nie jest potrzebny, pomijając powtórzenia i tak zwaną (jeszcze nie, ale zaraz taką nazwę ustanowię o) nerwicę interpunkcyjną - czyli jak zdarzają się wypadki twierdzące 'przecinkologia jest rzeczą całkowicie subiektywną' (strasne strasne, ale samej prywatnie zdarza się pisać mniej więcej w ten sposób, choć jednak interpunkcja występuje) i w związku z tym mające ją w głębokim poważaniu, tak są nadgorliwcy, którzy przecinek stawiają co dwa zdania i na wszelki wypadek - osobiście twierdzę, że lepszy niedobór niż nadmiar, nie znam oryginału tego tekstu i nie mam zamiaru czytać, jeśli Autorka stworzyła jakikolwiek klimat Ty nie zdołałeś go oddać, niestety, za wysokie progi jak na debiut. Całość napisana tak piekielnie szkolnym i urzędowym językiem, bez charakteru i wrażenia, kompletna Sahara emocjonalna. Pytanie: czy Ty uprawiasz również swoje poletko w dziedzinie pisarstwa (w co fanfiction się wlicza), czy tylko tłumaczysz? Bo do tego także trzeba mieć tak zwane wyczucie i talent, siła przebicia utworu zależy w nie mniejszym stopniu od tłumacza niż Autora. Nie kwestionuję Twoich umiejętności, w końcu to debiut: ale czy na tzw very first time nie lepiej wybrać sobie dobrą miniaturkę (odezwała się ta, co odkryła pośrednio pogrebin i bawi się z lendgydżem mozolnie acz wytrwale)? Mniej tłumaczenia, więcej czasu do dopracowania, więcej treści zawartej w mniejszej ilości tekstu. Tłumaczenie ponad siedemdziesięciorozdziałowego fanfiction (wsio rawno z tym jakiej długości to odcinki, bo nie oglądałam) w ramach pierwszego tłumaczenia to w pewnym sensie porywanie się z motyką na słońce.
Niemniej życzę powodzenia po przedstawieniu swoch smęceń (straszne masło maślane swoją drogą ale 'praw fizyki panie nie zmienisz' a Indygo nigdy nie napisałą czegoś konkretnego) i a nóż widelec coś z tego wyjdzie, może będę śledzić, na razie mam bardzo mieszane uczucia, jak coś z tego wyjdzie będę świecić oczami.

Indygo, troszkię pokory. Betareader potrzebny jest każdemu. Nawet temu, co sam betuje. Największe asy tego forum mają bety i ja też mam betę. Sapkowski ma betę. Nawet ci zdradzę, że King ma betę! A ty mówisz komuś, że mu beta niepotrzebna? Ajajajajaj... no toz to nie może być. Toro
Ostatnio zmieniony środa, 1 czerwca 2005, 09:18 przez Indygo, łącznie zmieniany 1 raz.
"uśmiechamy się, panowie, jutro już nas tu nie będzie"

Awatar użytkownika
Toroj
Użytkownik
Posty: 968
Rejestracja: poniedziałek, 5 stycznia 2004, 07:50
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Kontaktowanie:

Postautor: Toroj » środa, 1 czerwca 2005, 09:16

Witam porannie. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek porwie się na tłumaczenie Blood Magic. Zadanie jest potworne, o ile pamiętam, ten FF ma ponad 70 rozdziałów. Początek jest rzeczywiście dość banalny, ale potem się rozkręca. Nie powinnam spojlerować, więc tylko napiszę, że na minus oryginału zaliczyłam dłużyzny, a na plus znakomite pomysły, dotyczace obyczajowości czarodziejów. Dziękuję za podjęty wysiłek. Na temat samego przekładu dopiszę coś, kiedy się na dobre obudzę.

Dopisek.
Przeczytałam i doszłam do następujących wniosków:
a/ Autorka ma tendencje do tasiemcowych zdań, w których gubi się sens i powinieneś to wyrównywać w tłumaczeniu. Tnij, tnij bez litości.
b/ Zdarzają ci się niezgrabne sforumułowania, zdaje się, z powodu przekładania żywcem formy angielskiej. Szukaj odpowiedników polskich, nawet jeśli nie oddają co do joty oryginału.
c/ Pokuta ofiarowana Syriuszowi? To brzmi okropnie. W jednym miejscu masz myśl Harry'ego zupełnie niewyróżnioną z narracji, ani kursywą, ani cudzysłowem.
d/ Zdecydowanie potrzebujesz bety, która pomogłaby ci podszlifować technikę. Najlepiej bety okrutnie wymagającej.
Ostatnio zmieniony środa, 1 czerwca 2005, 12:39 przez Toroj, łącznie zmieniany 1 raz.
LIGA OCHRONY MROCZNYCH SUKINSYNÓW
I'M SHERLOCKED
Osoby zainteresowane moimi tekstami zapraszam również tutaj: http://archiveofourown.org/users/toroj lub tutaj: http://www.fanfiction.net/~toroj

Anielica Mroku
Świeżynka
Posty: 9
Rejestracja: piątek, 27 maja 2005, 09:53
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Wawa
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Anielica Mroku » środa, 1 czerwca 2005, 12:15

Wiesz nie obraź się, ale ten tekst jest bardzo krótki i naprawdę można mało o nim powiedzieć. Ja jednak spróbuje to jakoś zrobić. No, więc opowiadanie, może być ciekawe, jeśli nabierze trochę rozpędu. Jeśli nie to osoba czytająca zaśnie w trakcie czytania. Mam nadzieję, ze będzie dalszy ciąg. I,ze się jakoś to rozkręci i że będzie, chociaż kilka scenek i nie przesadzajmy z cenzurom! Życzę Ci lepszego pisania i myślę, ze dasz sobie radę!!!!!!!!!!
:D :D
"Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy"

Arien Halfelven
Wieszcz
Posty: 1016
Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 21:45
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Kraków
Płeć: Kobieta

Postautor: Arien Halfelven » środa, 1 czerwca 2005, 19:40

Cóż.
Czytałam kiedyś oryginał - powiem tak:
tłumaczowi życzę cierpliwości, wenu, wszystkiego, co się da i udanego przekładu, bo mimo wad, opowiadanie coś w sobie ma ;)
Czytelnikom doradzam cierpliwość. Początek jest, jaki jest. Ale - pierwsza rada - przede wszystkim, nie traktować tej podniosłej gawędy zbyt poważnie. Będą lepsze kwiatki ;)
Powodzenia.
Jeszcze nie żyję, ale ożyję. Praca. Odpowiadam na PMki - po jakimś czasie...
A, jeszcze jedno. Wieszczyce ulatywały ptakami z kominów. Wiedzieliście?

Red Rose
Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: wtorek, 17 maja 2005, 21:03
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Trójmiasto
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Red Rose » środa, 1 czerwca 2005, 22:09

Zia_86 pisze:Trudno jest napisać początek szóstego tomu wyzbywając się standardów i schematów, ale autorce to się udało.

racja! Są miliony opowiadań, które zaczynają się tak samo -Harry budzi się z krzykiem ze snu o śmierci Syriusza- i tak dalej...
Bardzo się cieszę, że to opowiadanie przełamuje tą prawidłowość, bo to zaczyna być nudne. Mam nadzieję, żę poradzisz sobie z tłumaczeniem i uraczysz nas następnym rozdziałem wkrótce.
Pozdrawiam.
sepuku_

Bogdan
Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: poniedziałek, 9 maja 2005, 01:10
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Bogdan » czwartek, 2 czerwca 2005, 00:18

Dziękuję za wszystkie słowa. Chciałem wkleić drugi rozdział, ale pod wpływem uwag jeszcze nad nim popracuję.
A ten pierwszy rozdział faktycznie tak odbiega trochę stylem i nastrojem od pozostałych, co nie zmienia tego, że można to było zapewne zrobić lepiej (to znaczy tłumaczenie).
Tym, którym ręce jeszcze nie opadły zupełnie proponuję przeczytać to, co wkleję w piątek (lub w sobotę) i jeżeli dalej będą uważać, że jestem niereformowalny, to poszukam bety. Bo ja naprawdę uważam, że warto je przeczytać i nie chciałbym zepsuć przyjemności tym, którzy go nie znają.
Bogdan

Bogdan
Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: poniedziałek, 9 maja 2005, 01:10
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Bogdan » czwartek, 2 czerwca 2005, 22:09

Rozdział dłuższy i co nieco mówiący o zawartości utworu, więc można już coś ocenić. Nie ukrywam, że bardzo mi zależy na opiniach na temat tłumaczenia. Dotychczasowe uwagi (bardzo dziękuję, także za te podnoszące na duchu) wziąłem do serca i spróbowałem się do nich zastosować. No cóż, lepiej mi już chyba nie wyjdzie. W każdym razie: życzę przyjemnego czytania.

Rozdział 2.
Nieoczekiwany list


Mrok sypialni rozświetlały jedynie czerwone cyferki i Harry leżąc na boku wpatrywał się w nie z uwagą. 11:58... 11:59. Od lat tak nie czekał na swoje urodziny, ale potrzebował wyraźnej granicy między przeszłością i przyszłością. Nadchodzi rok, w którym zacznie wszystko od nowa.

Nagle coś przesłoniło mu widok. Harry poderwał się w panice, tylko po to, aby ujrzeć grubą kopertę upadającą na łóżko. Podniósł ją. Była bardzo gruba - grubsza niż coroczne pismo z Hogwartu - i zapieczętowana woskiem. W przenikającym z ulicy świetle latarni nie mógł określić jej koloru.

Harry wyjął z szafki latarkę i jego wzrok padł na budzik. 12:00. Poczuł, jak wzbiera w nim złość.

- Przegapiłem! Mam nadzieję, że to nie jest zły omen. - Zastanowił się przez chwilę. - Przyjmijmy, że to zależy od tego, co jest w środku.

Powstrzymał się przed natychmiastowym otworzeniem przesyłki. - Nie, najpierw odprawi wieczorny rytuał. - Szybko powtórzył swoje postanowienia i zabrał się za oczyszczenie umysłu. Okazało się to trudniejsze niż zwykle - ciekawość nie pozwalała mu się uspokoić. Zdobył się na pięć minut prawie zupełnego wyciszenia, po czym zrezygnował, włączył latarkę i skierował ją na tajemniczą kopertę.

Koperta była czerwona, a zamykająca ją złota pieczęć skrzyła się delikatnie wokół wypukłych linii ozdobnej litery „P”. Kiedy Harry ją przełamał, rozjarzyła się na chwilę, kąpiąc jego ręce w pięknym złotym świetle. Przejęty wyjął zwinięte w rulon kartki pergaminu. Tak, jak wywnioskował z grubości koperty, kartek było dużo. Rozprostował je i spojrzał nerwowo na pierwszą.

Mój drogi synu,

Harry stracił na chwilę oddech. Zamknął oczy. Serce zaczęło mu bić szybciej pod wpływem tych kilku słów.
- To nie może ... List od taty albo od mamy? Jak to możliwe? - Harry otworzył oczy i spojrzał na pergamin. Wyglądał na nowy. - Na pewno dostałem cudzy list! - pomyślał gniewnie. Pomimo tego ze znaczną obawą spojrzał na kartkę ponownie.

Mój drogi synu,

Ten list został tak zaczarowany, aby się pojawił w dniu Twoich szesnastych urodzin. Dotrze do mnie, a w wypadku mojej wcześniejszej śmierci - do Ciebie. Jeżeli ja go dostanę, niewątpliwie będziesz już znał większość zawartych w nim informacji. I tak przyjdę Ci go przeczytać, żeby wyjaśnić te części, do których dopiero teraz dorosłeś. List pojawi się tak naprawdę chwilę przed Twoimi szesnastymi urodzinami, a to z powodu magii krwi - więcej na ten temat później.

Po pierwsze, pozwól mi powiedzieć, że bardzo Cię kocham. Mam nadzieję, że to niepotrzebny sentymentalizm, że żyłem wystarczająco długo, abyś sam się o tym przekonał, sercem i duszą. Biorę jednak pod uwagę skłonność Potterów do umierania młodo i to w paskudny (chociaż chwalebny) sposób. Depozyt u Gringotta jest na to, jak sądzę, przekonywującym dowodem.


Ten akapit kończył się rysunkiem uśmiechniętej buzi z potarganymi włosami.

Harry nie mógł powstrzymać zduszonego śmiechu. - Nie wiedziałem, ale nie jestem zaskoczony.

Po drugie (i to jest powód, dla którego ten list jest konieczny), nie jestem Twoim biologicznym ojcem.

Harry wpatrywał się w te słowa. Ciepło, które poczuł pod wpływem poprzednich zdań, zaczęło znikać. Rozpaczliwie wrócił do początku listu i przeczytał ponownie. Mój drogi synu ... Bardzo Cię kocham.... Zdał sobie sprawę, że to był powód „sentymentalizmu”. To dlatego najpierw pojawiły się te słowa. Ponieważ James Potter (Harry rzucił okiem na ostatnią stronę, aby potwierdzić, że list rzeczywiście pochodził od Jamesa Pottera) chciał, aby zrozumiał, że chociaż nie był biologicznym ojcem Harry'ego, wciąż pozostawał jego ojcem.

Harry przeczesał ręką swoje wiecznie roztrzepane włosy. Przez całe dwie sekundy leżały płasko, zanim znów ułożyły się w wybranej przez siebie formie całkowitego nieładu.
- Jak James mógł nie być moim ojcem? Każdy mówi, że wyglądam dokładnie jak James. Może mój prawdziwy - Harry powstrzymał się. – Biologiczny - pomyślał stanowczo. - Może mój biologiczny ojciec był krewnym Jamesa Pottera?

Cała ta sprawa jest zupełnie porąbana. (No popatrz - próbuję sobie wyobrazić Cię jako nastolatka. Chociaż w tej chwili widzę słodkie maleństwo, z którego Twoja matka próbuje zdrapać groszek – wcale go nie chciałeś jeść. Jesteś pewny, że groszek jest środkiem artystycznego przekazu, a nie, jak sądzi Lily, jedzeniem. Mądry chłopiec!) Myślę, że najlepiej będzie, jak przedstawię Ci streszczenie wydarzeń, załączę kilka oddzielnych kartek na temat Twojego ojca (oraz naszych skomplikowanych i często bolesnych stosunków z nim) - za nawiasem kolejna śmiejąca się buźka - i zaklęcia. Lily mówi, że robię z tego listu całą broszurę. Kiedy zlecała mi tę robotę, wiedziała, że nie potrafię się zwięźle wyrażać. Poza tym, bardzo możliwe, że zginę, gdy będziesz jeszcze mały. Dlatego chcę w ten list włożyć tyle siebie i jej, a nawet jego, ile tylko zdołam.

Twoim biologicznym ojcem jest nasz przyjaciel i były ukochany Lily, - nie martw się, to nie był romans, Twoje poczęcie było całkowicie zamierzone - który nazywa się Severus Snape.


Harry upuścił list i latarkę, która upadając uderzyła go w kolano. Zaskowyczał z bólu i pochwycił ją.
- Severus Snape? Profesor Snape? Ale ja wcale nie wyglądam tak jak on! A każdy mówi, że wyglądam całkiem jak James. - Harry skupił się na uspokojeniu oddechu. - A więc pomylili się. Na pewno się pomylili.
Ożywiony, podniósł znowu list i kontynuował czytanie.

...Severus Snape. Najprawdopodobniej już nie żyje w Twoim „teraz” - nie podejrzewam, żeby przeżył dłużej niż jeszcze rok lub dwa. Prowadzi bardzo niebezpieczne życie i pragnie śmierci od... - w porządku, zajrzyj do kartki „Severus i Huncwoci: albo, Co My, Cholera, Sobie Myśleliśmy?” (Moja pierwsza wersja miała w tytule coś innego niż „Cholera”, ale Lily zglosiła stanowczy sprzeciw. Argumentowałem, że znam język szesnastolatków, ale upierała się, że jako Twój ojciec muszę Ci dawać dobry przykład. To chyba by wymagało, żebyś nigdy nie spotkał nikogo, kto znał mnie jako nastolatka!)

Wracając do Severusa. Pełna historia jest na tamtej kartce, ale w skrócie: Severus i ja byliśmy wrogami na śmierć i życie, a Lily i ja byliśmy przyjaciółmi. Severus i Lily zostali przyjaciółmi, ja zacząłem być dla niego uprzejmy, Lily zaczęła umawiać się z nim na randki. On został Śmierciożercą i zerwał z Lily. Lily i ja byliśmy wrogami Severusa. Lily zaczęła umawiać się ze mną. Severus opuścił Śmierciożerców. Lily i ja zaczęliśmy z nim współpracować. Lily i ja pobraliśmy się. Lily i ja zaprzyjaźniliśmy się ponownie z Sevem. (Aha, jeżeli wciąż żyje, nie nazywaj go „Sev”. Nienawidzi tego. Ostrzeżony to przygotowany.) (Jest moim najszczerszym życzeniem, aby za Twoich czasów termin „Śmierciożerca” był określeniem jedynie historycznym. Teraz powiem tylko, że Severus na pewno nie był jedyny na naszym roku w Hogwarcie. Wbrew powszechnemu przekonaniu również nie wszyscy Śmierciożercy pochodzili ze Slytherinu.)

Wkrótce po naszym ślubie Lily zaszła w ciążę. Poroniła. Kilka miesięcy później znowu zaszła w ciążę, ale zdecydowaliśmy się nie mówić o tym nikomu, dopóki nie stało się to widoczne. To właśnie wtedy Severus nas odwiedził. W tym czasie wykonywał dla Dumbledore’a bardzo niebezpieczną pracę. (Nie sądzę, żeby jakiekolwiek polityczne informacje, które tu zamieszczam, miały znaczenie za piętnaście lat. Jeżeli jednak się mylę, proszę, zabezpiecz je dobrze i natychmiast skontaktuj się z Dumbledore’em. Tak czy owak, wszystko to jest związane z Twoją sytuacją.) Śmierciożercy przygotowywali właśnie potężny atak i nie był pewien, czy wróci z tej akcji żywy. Ponieważ nie miał potomków, poprosił mnie o pozwolenie na przeprowadzenie obrzędu Herem z Lily, moją żoną.

Nie wiem, czy Herem jest Ci znany. To średnio skomplikowane zaklęcie, podczas którego mężczyzna może ... eee ... (Jeżeli wciąż żyję, muszę pamiętać, aby przeprowadzić z Tobą „rozmowę” zanim Ci to przeczytam. Z drugiej strony, pamiętam, co sam wyprawiałem, kiedy byłem na piątym roku. Więc jeżeli nie uczyniłem tego wcześniej, możesz mieć znacznie poważniejsze problemy niż zakłopotanie. W każdym razie - ostrzeżenie, na wypadek, gdybyś nie dojrzał tak szybko: Następny akapit dotyczy s e k s u.)

Podczas Herem mężczyzna odbywa stosunek z kobietą, ale czasowo blokuje swoje nasienie, tak, że ona może je później wyzwolić. Używa się go najczęściej w przypadku mężczyzn wyruszających na wojnę. W najpowszechniejszym wariancie (który i my zastosowaliśmy) kobieta nie może zdjąć blokady dopóki mężczyzna nie jest martwy lub bliski śmierci. Zazwyczaj przeprowadzany jest pomiędzy mężczyzną a jego żoną, ale, zgodnie z tradycją, nieżonaty mężczyzna nie posiadający dziedzica może poprosić bliskiego przyjaciela o wykorzystanie do tego celu jego żony lub krewnej.


Harry zatrzymał się u dołu drugiej strony. Może Lily znowu poroniła, potem zaszła w ciążę, a oni w jakiś sposób pomylili się i uwierzyli, że to z powodu tego zaklęcia?

Tak, jak zapewne się domyślasz, ani odmowa, ani zgoda na taką prośbę nie przychodzą łatwo. Lily chciała się zgodzić, o ile nie będę się czuł zraniony. Bałem się, bo wiedziałem, że wciąż się kochali (kochają się nawet teraz). Wiedziałem, że kocha mnie równie mocno, ale bałem się zwiększyć jej tęsknotę za przeszłością. Zdecydował następujący fakt: Severus zerwał swoje zaręczyny z Lily ponieważ pochodziła z mugolskiej rodziny. Zgodnie z jego ówczesnymi poglądami, nie była godna noszenia w łonie dziecka czarodzieja czystej krwi. A teraz nie poszedł do jednego ze swoich kolegów- Śmierciożerców prosić o rozpłodową klacz czystej krwi (chociaż np. taki Lucjusz Malfoy, o ile pamiętam, miał dwie odpowiednie kuzynki). Przyszedł do nas i poprosił o Lily, co było najszczerszymi przeprosinami, jakie mógł jej złożyć. Oboje chcieliśmy zaakceptować ten gest jako ostateczny dowód zgody między nami. Oczywiście wszyscy mieliśmy nadzieję, że to tylko niepotrzebne zabezpieczenie.

Severus wyjechał. Kilka dni później Lily znowu poroniła. Tym razem magomedycy przebadali nas i ustalili, że Lily nie będzie w stanie donosić większości ciąży ze mną. Jeżeli chcielibyśmy dalej próbować, być może w końcu by się nam udało. Pragnęliśmy dziecka, ale nie chciałem, żeby znowu przez to przechodziła. Żadne z nas nie chciało przez to znowu przechodzić.

W czasie gdy wciąż jeszcze próbowaliśmy po tym dojść do siebie, usłyszeliśmy wiadomości o ataku Śmierciożerców. Setki ludzi zginęły, a dziesiątki zaginęły. Czekaliśmy na wieści od Severusa. Miesiąc później komitet prowadzący w tej sprawie dochodzenie oświadczył, że nie spodziewa się odnalezienia nikogo więcej żywego. Poczekaliśmy jeszcze jeden miesiąc. Następnym razem gdy Lily była płodna, zwolniła blokadę czasową Herem. Nastąpiło Twoje poczęcie, wzmacniając nasze przekonanie o śmierci Severusa.

Trzymaliśmy jej ciążę w tajemnicy, na wypadek, gdyby były jakieś dodatkowe powody poronień Lily. I wtedy wrócił Severus. Musiał być bardzo bliski śmierci, aby zwolnienie blokady było skuteczne. Później wyjaśnił, że faktycznie był bliski śmierci przez kilka tygodni. Zaprosiliśmy go na rodzinny obiad planując powiedzieć, że Lily nosi jego dziecko, ale kiedy przybył, wszystko się zmieniło.

Załamał się prawie natychmiast, jak ją zobaczył. Opowiedział, że spotkał się kilka razy, bez poważnych zamiarów, z pewną kobietą. Voldemort jej nie zaakceptował. Kazał ją porwać, postawił przed Severusem i zażądał, żeby Severus ją zabił. I Severus ją zabił.

(To jest ogromna różnica między mną a Severusem. Potrafi w takiej sytuacji wszystko przeliczyć. Oceni, ile osób zginie w wypadku jego odmowy i zamorduje jedną niewinną osobę, aby ocalić innych. Ja nigdy nie mógłbym tego zrobić. Nie mogę pojąć, jak ktokolwiek mający jakieś uczucia może zmienić swoje serce w kamień i zrobić rzecz rozsądną z matematycznego punktu widzenia, ale odrażającą z każdego innego.)

Severus ucierpiał z tego powodu, a może z powodu czegoś, co sam zrobił, lub czemu się przyglądał w trakcie masakry. Jego rozgoryczenie jeszcze się zwiększyło. Kiedy tego wieczora przestał się wtulać w ramiona Lily, nigdy już nie widziałem, żeby kogoś choćby dotknął z uczuciem. Nigdy więcej też nie widziałem, żeby wyrażał swój żal czy smutek.

Oboje z Lily zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy mu nic powiedzieć. Nie baliśmy się, że mógłby zabić swoje dziecko (nawet on nie przekraczał pewnych granic), ale było jasne, że nie mógł Cię ochronić przed Voldemortem. Kiedy Lily była w czwartym miesiącu, rozpoczęliśmy rzucanie zaklęcia, które miało przykryć ewentualne odziedziczone przez Ciebie jego cechy fizyczne moimi. (Szczegóły na kartce zatytułowanej „Zaklęcie Adopcyjne”.)


Harry znowu odłożył list i potarł skronie. Więc może jednak się nie pomylili. Dobrze, że było późno w nocy i że niewiele zjadł przez cały dzień. Dzięki temu wszystko to wydawało się trochę mniej prawdziwe. Czuł, że w dziennym świetle list wydawać się będzie przerażająco bardziej rzeczywisty. Wtedy, na szczęście, nie będzie go czytał po raz pierwszy. - Severus Snape? Dlatego, że on i mój tata – James - byli wystarczająco tradycyjni, aby przeprowadzić jakiś dziwaczny rytuał rodzin czystej krwi? Pociągający za sobą wypożyczenie swojej żony jako potencjalnej klaczy rozpłodowej?

Spojrzał na pozostałe kartki. Pozostała jeszcze tylko jedna nieprzeczytana strona tej części listu, a wyjaśnienia dotyczące Zaklęcia Adopcyjnego mieściły się na jednej stronie. „Severus i Huncwoci” był tak długi, jak główna część listu. Harry podciągnął nogi. W porządku, od dawna chciał poznać więcej szczegółów na temat zajść pomiędzy Snape’em a Jamesem. Teraz mógł poznać wyjaśnienia Jamesa dotyczące przyczyn nienawiści Snape’a do jego taty - Harry potrząsnął głową.

- Dlaczego mój ojciec tak bardzo nienawidzi mojego tatę - powiedział głośno i roześmiał się histerycznie. Zakrył usta rękami, aby stłumić dźwięk w obawie, że obudzi wuja. Jednak dom dalej tonął w ciszy, kiedy przestał się śmiać.

Harry zmarzł. Otulił się kocem i powrócił do listu.

Później nie byliśmy już z nim tak blisko - nikt nie był. Byliśmy zajęci ciążą Lily i Twoimi narodzinami. Teraz śpisz przez całą noc (zazwyczaj), a my nie. Ktoś z naszego otoczenia jest szpiegiem.

Sev jest przekonany, że to Syriusz. Jego nienawiść i nieufność do Syriusza, niestety, nie są bezpodstawne (Patrz: SiH:CMChSM?), ale mnie to zupełnie nie dotyczy. Jestem pewien, że Łapa nigdy by mnie nie zdradził. Jednakże dyskusje z Severusem stały się coraz dłuższe i bardziej zjadliwe. Drwi z mojej aroganckiej pewności siebie i z mojego zaufania. Odgryzłem się pytaniem, czy bez tego rozmawiałbym z nim? To przywołało z przeszłości upiora jego zbrodni. Długo nas nie odwiedzi, ponieważ nie może znieść widoku Lily z Tobą w ramionach - w jednym obrazie widok wszystkiego, czego już nie może dostać. Więcej teraz rozmawia ze mną niż z nią, ale tylko o polityce i strategii. Przepraszam - zaczynam pisać chaotycznie. Tak wiele z tego to strata czasu. Gdybym mógł się cofnąć do pierwszego roku i być dla niego uprzejmym... Rozkosz zemsty - nie pozwól sobie na nią. To nie jest tego warte. To moja ojcowska rada dla Ciebie.

Severus prawdopodobnie nie żyje, a jeżeli żyje, spotkanie z nim może nie być dla Ciebie bezpieczne. Zapytaj Albusa Dumbledore’a albo, jeżeli Dumbledore już nie żyje, Molly lub Artura Weasleyów, czy Severus żyje i po której jest stronie. Severus dowie się o Tobie - Lily napisała do niego podobny list (oczywiście znacznie krótszy, jako że mniej jest do wyjaśnienia). Za trzy dni jej list pojawi się przed nim, jeżeli Lily nie żyje lub, jeżeli on też nie żyje, przed Tobą. Jeżeli nie słyszałeś do tej pory o Severusie Snape’ie, musisz być wtedy przygotowany. Możesz być w niebezpieczeństwie, jeżeli powrócił do stada owieczek Voldemorta.

Aby skomplikować (a może uprościć) całą sprawę, efekty Zaklęcia Adopcyjnego nie trwają wiecznie. W zwykłych przypadkach (ukrycie adopcji itp.) co dziesięć lat musi być odnawiane. Odnawia je matka używając krwi obu ojców. Oczywiście jest to niemożliwe, jeżeli Lily nie żyje lub nie może zdobyć naszej krwi. Lily i ja wydłużyliśmy czas trwania zaklęcia tak bardzo, jak uważaliśmy to za możliwe. Najbardziej znaczącą zmianę wprowadziła dodając pewne elementy numerologii i sądzi, że pozwolą one zachować pełną moc zaklęcia do Twoich szesnastych urodzin. W tym czasie nałożone na Ciebie moje cechy fizyczne zaczną zanikać. Jako że zaklęcie jest oparte na krwi, nie zdarzy się to z dnia na dzień. (Znaczna utrata krwi może przyspieszyć zmianę. Zalecam unikanie takich sytuacji. Żadna przyjemność, uwierz mi.)


Harry zadrżał. - Czy to znaczy, że zacznę wyglądać jak Snape? - zastanowił się. - Fuj!

Szkoda, że nie mogę napisać wszystkiego, co chciałbym napisać. Im dłużej siedzę nad tym listem, tym bardziej jestem pewny, że umrę, i to wkrótce. Chcę, żebyś mnie poznał. Chcę, żebyś wiedział, że Cię kocham. Chcę, żebyś się dowiedział, jak Cię nosiłem i Ci śpiewałem, kiedy nie mogłeś zasnąć. Chcę, żebyś był mój, ale boli mnie, że Cię ukradłem. Moje ukradzione dziecko. Bądź również jego dzieckiem, jeżeli możesz.

Twój kochający ojciec,

James Potter


Harry starł z oczu nieprzyjemną wilgoć. Odłożył list i wstał. Zaczął spacerować chwiejnym krokiem między oknem a łóżkiem.

- Dlaczego Snape? Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby to był Syriusz albo Remus. Nawet... - Harry pomyślał o ludziach, którzy znali jego ojca. - Peter - zdecydował - byłby gorszy niż Snape.
Chodziło o to, że Snape nienawidził go, a on nienawidził Snape’a. Snape z radością zachowywał się okrutnie w stosunku do niego od pierwszego spotkania, i... Harry zazgrzytał zębami i przyznał: odpłacał mu będąc prawie tak samo niesprawiedliwym. Tylko brak władzy nad nauczycielem nie pozwalał mu być prawie tak okropnym dla Snape’a, jak Snape był dla niego. (Rozkosz zemsty - nie pozwól sobie na nią.)

Rozpaczliwie pragnął spojrzeć w lustro, by sprawdzić, czy twarz mu się zmieniła, ale drzwi były zamknięte od zewnątrz na kłódkę. Pomacał uważnie nos. W dotyku był jak nos. Stwierdził, że nie był całkiem pewien, jaki normalnie był w dotyku jego nos. Pogładził włosy. Czy zawsze układały się w ten sposób?

- Sądzę, że to nie ma dla mnie aż takiego znaczenia - pomyślał. – Naprawdę nie ma. James najwyraźniej mnie kochał, więc to jest jak odkrycie, że zostałem adoptowany. Zresztą w pewnym sensie zostałem adoptowany.

- Zastanawiam się jednak, co zrobi Snape?! Pewnie mnie zabije. Albo kogoś, kto mu się pierwszy nawinie pod rękę! Ostatnia rzecz jakiej by chciał, to być ze mną związany.

Harry odwrócił się w stronę swoich przyborów do pisania. Koniecznie musiał szybko wysłać listy do Rona i Hermiony, pisząc tyle, żeby mogli pomóc, ale nie za wiele. Ich ułożenie zabrało wiele godzin i w trakcie tego przyszło mu do głowy, że cała rzecz mogła być wymyślnym żartem. Ostatecznie, jaki miał dowód na to, że list pochodził od Jamesa Pottera, a nie od Freda i George’a Weasleyów?
Ta myśl wymagała całkowitego przeredagowania listu do Rona i wyrzucenia tego tematu z listu do Hermiony. Blade światło okalało niebo na wschodzie gdy Harry skończył liściki:

Drogi Ronie,

Moje urodziny zaczęły się dopiero kilka godzin temu, a już są drugie na liście najdziwniejszych w całym moim życiu! Powiedz Fredowi i George’owi, że przez chwilę dałem się nabrać. Ta złota pieczęć była niesamowita. Czy naprawdę istnieje Zaklęcie Adopcyjne?

Wszystkiego Najlepszego dla mnie!

Harry



Droga Hermiono,

Dużo myślałem o tym, co mi napisałaś. Miałaś rację i przepraszam, że zareagowałem tak nieuprzejmie. Sądzę, że to raczej dowiodło Twoich racji, prawda? Chcę, żebyś wiedziała, że cały czas ćwiczę i odrabiam wszystkie zadania domowe, które mogę (nie mogę dostać materiałów na zadania praktyczne z Eliksirów). Wysłałem list z przeprosinami do profesora Snape’a. Kiedy szkoła się zacznie, zapytam Dumbledore’a, czy któryś z nich mógłby mnie uczyć. Jeżeli zobaczysz, że znowu zachowuję się jak idiota, masz moje pozwolenie, żeby mi powiedzieć, że jestem winien Syriuszowi rozsądne zachowanie.

Harry


Harry potarł oczy. Zastanawiał się, czy będzie kiedyś w stanie wspomnieć Syriusza bez uczucia porzucenia i winy, i głupoty. Hedwiga wróciła ku jego uldze bez odpowiedzi. Harry zaczął głaskać miękkie pióra i powtarzać jej, jaka jest piękna, mądra i szybka. Przyszło mu do głowy, że przeproszenie Snape’a może się teraz okazać trudniejsze. Był zadowolony, że zdążył wysłać list; nie chciał, żeby Snape pomyślał, że przeprosiny wynikają tylko z ich pokrewieństwa, o ile takowe istnieje.

Harry oddał nowe listy Hedwidze, zanim stracił wszystkie nerwy, ale przykazał, żeby przed powrotem wypoczęła w Norze. Kilka godzin później żałował swojej decyzji.

Awatar użytkownika
Toroj
Użytkownik
Posty: 968
Rejestracja: poniedziałek, 5 stycznia 2004, 07:50
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Kontaktowanie:

Postautor: Toroj » czwartek, 2 czerwca 2005, 22:50

W porównaniu z poprzednim odcinkiem, ten jest rzeczywiście w widoczny sposób lepiej dopracowany. Nie ma niezgrabności stylistycznych. Czyta się to płynnie i z przyjemnością. Szczerze życzę wytrwałości w dalszym tłumaczeniu.
W dodatku sama fabuła już zaczyna mieć te smaczki, które doceniłam w oryginale: zaklęcie Herem i zaklęcie adopcyjne, które nie tylko rozszerzają nas wgląd w świat czarodziejów, ale również ładnie sklejają fanfic z kanonem.
LIGA OCHRONY MROCZNYCH SUKINSYNÓW
I'M SHERLOCKED
Osoby zainteresowane moimi tekstami zapraszam również tutaj: http://archiveofourown.org/users/toroj lub tutaj: http://www.fanfiction.net/~toroj

Awatar użytkownika
Paradith Huntington
Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: piątek, 7 stycznia 2005, 20:57
Betowanie: Nie
Lokalizacja: z drugiej strony lustra
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Paradith Huntington » czwartek, 2 czerwca 2005, 23:41

Naprawdę fajne tłumaczenie (sprawdziałam z orginałem). Na razie nie jest to zbyt odkrywczy pomysł (Sev tatusiem), ale ja przyznaję się bez bicia, że lubię ten układ. Zgrabnie tłumaczysz, drugi rozdział zdecydowanie lepiej od pierwszego :D . Na oklaski (jesli dotrwasz, czego Ci szczerze życzę) zasługują Twoje chęci i zapał - długość opowiadania, które wybrałeś jest hmm lekko oszałamiająca (rozdziały niezbyt długie, ale jednak szukuje się sporo pracy dla Ciebie i sporo czytania dla nas:)). Mam nadzieję, że to będzie owocna praca i dobre tłumaczenie, i dobra historia (nie czytałam tego jeszcze) będą się wzajemnie dopełniać.

Awatar użytkownika
Issy
Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 15 maja 2005, 15:33
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Z ciemności
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Issy » piątek, 3 czerwca 2005, 14:18

Uh...Przeczytałam i powiem ci Bogdanie, że dobrze tłumaczysz.(jak na razie :twisted: )Druga część jest rzeczywiście bardziej dopracowana. Opowiadanie podoba mi się. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Jestem ciekawa jak zareaguje Snape na wiadomość o tym, że Harry jest jego synem 8) . Nic, poczekamy, zobaczymy. Błędów nie zauważyłam. Oczywiście wielki gratulacje dla autorki :lol: Czekam na dalsze części. Życzę weny i serdecznie pozdrawiam.

Issy
Miłości się nie szuka.
Jest albo jej nie ma.
ks. Jan Twardowski

Bogdan
Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: poniedziałek, 9 maja 2005, 01:10
Betowanie: Nie
Lokalizacja: Poznań
Płeć: Nieokreślona

Postautor: Bogdan » sobota, 4 czerwca 2005, 00:39

Pozdrawiam i dziękuję za dobre słowo.
To ośmielony wklejam trzeci rozdział.

Rozdział 3.
Kolejne listy


Nagły hałas wyrwał Harry’ego z krótkiego snu. Podniósł głowę i ujrzał siedzącą za oknem sowę, która miarowo stukała dziobem w szybę. Z powodu blokady założonej przez wuja Vernona okno podnosiło się teraz tylko na kilkanaście centymetrów. Nawet Hedwiga nie potrafiła sama dostać się do środka i wślizgiwała się chwytając pazurami i dziobem wyciągniętą rękę Harry’ego. Nieznajoma sowa miała trudniejsze zadanie – jej ruchy ograniczała duża paczka. Musiał pieszczotami nakłaniać ptaka najpierw do pozbycia się balastu a później do wejścia przez wąską szparę. Natychmiast za nią wciągnął do pokoju przesyłkę, która chwiała się już niebezpiecznie na parapecie.

Zbliżała się pora, w której ciotka przychodziła go budzić i Harry zdecydował, że obejrzy paczkę później. Ukrył ją pod podłogą i otworzył załączony list.

Dla naszego najznakomitszego wspólnika, Pozdrowienia!

Prawdziwy świat traktuje nas dobrze! Nic jeszcze wprawdzie nie zarobiliśmy, ale nie straciliśmy także całego kapitału. Znajomi handlarze twierdzą, że to fantastyczny wynik jak na pierwszy rok działalności. Jeden z nich jest kierownikiem u Zonka i chce sprzedawać niektóre z naszych produktów – właśnie negocjujemy z nim umowę. Daj nam znać, kiedy będzie pierwszy mecz w tym roku, to zorganizujemy na ten weekend dostawę do Hogsmeade!

Większość naszych interesów prowadzimy obecnie za pomocą sowiej poczty, ale wynajęliśmy już mały lokalik na Pokątnej. (Nic, czego Mama mogłaby się wstydzić. Oczywiście myśleliśmy najpierw o Nokturnie – wreszcie mogliśmy go spokojnie zwiedzić - ale strasznie się rozczarowaliśmy. Żadne miejsce nas nie zachwyciło, chociaż niektóre były obrzydliwe.) Zajmujemy się głównie produkcją, ale mamy też mały dział sprzedaży - trochę większy od szafy. Wpadnij do nas (sieć Fiu reaguje na „Magiczne Dowcipy Weasleyów”) to Cię oprowadzimy.


(poniżej był przekreślony dopisek „i pobijemy, żeby wyciągnąć od Ciebie więcej pieniędzy”)

Załączamy kilka eksperymentalnych produktów – opisy są przeważnie dokładne. Baw się dobrze! A może Twój słodki kuzynek chciałby któreś? (Proponujemy te z zieloną etykietką.) Jak zawsze będziemy bardzo wdzięczni za zachęcanie swoich [przekreślone „bezmózgich fanów”] szkolnych kolegów do składania zamówień.

Twoi uniżeni słudzy,

Gred i Forge Weasley


Harry skrzywił się. Mało prawdopodobne, żeby bliźniacy zadali sobie tyle trudu ze zrobieniem mu dowcipu. Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że prosili go o przysługę i najwyraźniej obawiali się, że będą zmuszeni prosić o kolejną.

Przybycie Świnki oderwało go od tych myśli. Sówka przyniosła przesyłkę od Rona - prezent z załączoną kartką i ciasto. Harry upchnął nierozpakowany prezent obok paczki od Freda i George’a, ale ciasto zostawił na wierzchu. Nie dostał wczoraj obiadu i słodki zapach rozbudził w nim głód. Udało mu się zjeść dwa kawałki zanim usłyszał szczęk otwieranych zamków w drzwiach.

Harry pomyślał szybko. Nie miał tyle czasu, aby schować ciasto bezpiecznie pod podłogę, zresztą ciotka i tak wyczuje, że coś jadł. Postanowił poświęcić połowę, a resztę wepchnął pod koc. Widok ciotki zabierającej widoczny kawałek wypieku był bolesny.
- Przynajmniej nie wpadła na pomysł, żeby sprawdzić, czy nie ukryłem gdzieś więcej jedzenia. – pomyślał Harry.
Ciotka uznała, że już się najadł i nie potrzebuje śniadania. Rozgniewana wręczyła mu listę dzisiejszych zadań i wyszła. Chłopak pobiegł do łazienki.

Cały czas czuł się zaspany pomimo tego, że dwa razy przemył twarz zimną wodą. Uczesał się.

Włosy nie rozwichrzyły się.

Harry spojrzał w lustro. Włosy się nie lepiły, tylko dłuższe kosmyki lekko się zawijały. Wcale nie wyglądały inaczej... poza tym, że żaden włos nie sterczał. Potrząsnął głową. Rozwiały się tak, jak zawsze... a potem powoli opadły, jakby wymagały pomocy na finiszu. Przejechał po nich grzebieniem. Wciąż leżały.
- O cholera - wyszeptał.

To wtedy właśnie pożałował wysłania nad rankiem listu do Rona.


Wróć do „HP Fanfiction”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości