Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Oscary 2017

Dodane przez raven dnia 27-02-2017 20:47
#3

Okkkeeeeej. Noc zarwana, gala obejrzana! Mój pierwszy raz z Oscarami ;)

Miałam mieszane uczucia, co do pomysłu oglądania gali na żywo. Tzn nawet nie mieszane uczucia, w ogóle nie miałam na to ochoty, no ale słowo się rzekło, Ginny rzuciła hasło, ja powiedziałam, że ok, będę, to już raczej musiałam.

Spodziewałam się raczej nieciekawej ceremonii, z przynudzaniem, dennym przedłużaniem. Tymczasem poszło to nadspodziewanie szybko! Serio, te 4,5 godziny, nocne, a więc i trudniejsze do przetrwania, minęły zaskakująco szybko :) I wcale mi nie przeszkadzało, że widziałam (Boże, jaki wstyd!) zaledwie JEDEN nominowany film. Jeden. FZ. Zdążyłam już sobie znaleźć faworytów, z których żaden nie dostał Oscara, zdążyłam się ucieszyć z nagrody dla nas (mamy Oscara! My, dzieci Pottera, mamy w końcu Oscara!), załamać najlepszym aktorem (najgorszy z możliwych wyborów), zasmucić brakiem nagrody dla Ryana G. (nasza "znajomość" trwa ponad połowę mojego życia i mimo, że był tak strasznie brzydki jako Josh w "Breaker High", to jednak 20 lat coś znaczy, nie?). Generalnie zarwanie nocy dla gali na plus, fajnie było spędzić ten czas na Hogs :heart: Gdyby nie to, nawet nie obeszłyby mnie wyniki, a tak siłą rzeczy, coś tam zapamiętałam i zdobywcy statuetek nie są tak całkiem anonimowi.

Natooomiast, dwie, a właściwie trzy rzeczy mnie tej nocy zirytowały. Ci turyści przepuszczeni przez salę jak pieski na wybiegu - ok, przygoda życia, 5 minut fejmu, który zbierają właśnie na insta. Ale uważam, że to mocno żałosne i mocno niewłaściwe. Aniston rzucająca okulary, jak jakiś boski artefakt, cyrk na kółkach. Nie wiem, czy to było wyreżyserowane i czy ci ludzie spodziewali się udziału w imprezie, ale jeśli nie, to niedopuszczalnym jest wystawianie ich na widok publiczny. W imię czego? Faktycznie fajna niespodzianka, czy może raczej "Hej, jesteśmy Hollywood, zobaczcie, jacy jesteśmy fajni, wpuściliśmy śmiertelników na swoją imprezę. Możesz mnie dotknąć, za free, fajnie, nie?". Ugh.

No i ta pomyłka. Minęło prawie 15 godzin, a ja nadal mam mieszane uczucia. Raczej na minus, ale już mniej radykalnie niż rano. Ok, no zdarza się. Nie powinno, ale się zdarza. Mam nadzieję, że to faktycznie pomyłka, a nie wyreżyserowana scena, bo to byłoby podłe. Najbardziej wkurzył mnie tekst Grażyny Torbickiej o tym, jakie to jest budujące, że w Hollywood zdarzają się wpadki. Tak, k***, budujące, że ktoś robi pośmiewisko z siebie i innych, na oczach świata. Budujące, że czyjeś marzenie się spełniło, a za chwilę zostało zrównane z ziemią. Budujące, że ktoś miał w ręku cel, do którego dążył, a w chwilę potem musiał je oddać i z uśmiechem pogratulować komuś innemu. Bardzo budujące, że w polskiej telewizji wciąż pracują ludzie mali i głupi, którzy muszą się dowartościowywać czyimiś wpadkami, którzy cieszą się, że komuś się nie udało. Bo przecież każdemu się czasem nie udaje, ale to nie znaczy, że mamy z tego czerpać satysfakcję, true?