Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Fantastyczne Zwierzęta i jak je znalezć - wrażenia po filmie (ze spoilerami)

Dodane przez raven dnia 13-12-2016 20:59
#6

W końcu się udało! Siostra zabrała mnie do kina, yay! Seans 3D, niestety z dubbingiem, bo tylko taka opcja była dostępna o odpowiadającej nam godzinie w odpowiadającym nam miejscu. No, ale do przeżycia, chociaż bardzo bym chciała zobaczyć jednak wersję oryginalną. Może kiedyś się uda :)

POST W DALSZEJ CZĘŚCI ZAWIERA SPOILERY


Film zrobił na mnie spore wrażenie, to właściwie pierwsza z (około)potterowskich produkcji, co do której nie mam całej listy zażaleń. Pewnie to dlatego, że nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań - z ekranizacjami jest o tyle trudniej, że czytelnik ma jakiś tam obraz w głowie i bardzo chciałby na ekranie zobaczyć podobną wizję. Tutaj scenarzyści mieli dowolność, nie musieli dopasowywać się do wydarzeń w książce, którą przeczytały miliony ludzi, nie musieli na siłę upychać ważnych dla czytelników scen w niezbyt długim filmie. Akcja toczy się swoim tempem - to na plus.

Aktorstwa bym się nie czepiała - podobał mi się Farrell, brawa dla Queenie, jestem absolutnie fanką tej postaci <3 Jej siostra frustratka trochę przebarwiona, ale w sumie wypadła ok. Eddie nieporadny, no ale chyba taki miał być? Zagubiony Brytol z problemami egzystencjalnymi w wielkim mieście pośród szalejącej burzy - nie wiem, jak inaczej miałby to zagrać, było ok. Chociaż chciałabym jeszcze usłyszeć, jak jego akcent wypada na tle amerykańskich kolegów i koleżanek. Rzyg na matkę sekciarę i Credence'a, no ale chyba tacy do głębi irytujący mieli właśnie być? Nie do końca skumałam, o co jej chodziło z tym łapaniem młodych czarodziejów i chowania ich pod swoimi skrzydełkami. I że tak długo jej się udawało bez szwanku toczyć ten swój bój, mając Credence'a u boku?

Johnny. Totalna. Porażka. Tzn, nie no, spoko, byłam zachwycona, widząc go na ekranie, w końcu to true love, jak mogłabym narzekać? Ale ta stylizacja, omg. Nie. Johnny'emu w prawie wszystkim ładnie, w blondzie też, jasne. Natomiast samo nazwisko Grindelwald, rodzące postrach w magicznym świecie, nijak mi pasuje do tego czegoś, co się tam na tej stacji metra ukazało. Miałam ochotę parsknąć śmiechem. Jakby się urwał z innej bajki, masakra. Nie tak miał wyglądać najgroźniejszy czarodziej swoich czasów :(

Całość naprawdę mi się podobała - efekty specjalne robiły wrażenie, rozwalała mnie dziewuszka w rzędzie przede mną, która próbowała łapać latające niebieskie coś ;) No i tylko ból tyłka, że tak długo trzeba czekać na ciąg dalszy :|