Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Teraz czuję..., czyli rozmowy nocą na kozetce (Dretwota vs Tom_Riddle)

Dodane przez raven dnia 23-09-2015 20:16
#3

Tekst 2


ŁAMIĄCA WIADOMOŚĆ!

Tydzień temu wyszedł na światło dzienne skandal z udziałem prominentnych pracowników Ministerstwa Magii, który dotyczył nieprawidłowości w funkcjonowaniu Departamentu Tajemnic. Do tej pory udało nam się ustalić, iż zebrane przez nas dowody wskazują na najlepiej zatuszowane kłamstwo w całej historii magicznego świata! Dziś jako pierwsi ujawniamy najnowsze fakty związane ze sprawą.
Jak donoszą nasze źródła w Ministerstwie, Minister Magii Kingsley Shacklebolt (53 l.) wczoraj późnym wieczorem podał się do dymisji w trybie natychmiastowym. Na pytanie naszego reportera, dlaczego zdecydował się na taki krok w czasie, gdy społeczeństwo magów oczekuje od swojego przedstawiciela stanowczych i odważnych działań, odpowiedział: 'Cholerni wichrzyciele! Dajcie mi święty spokój!' Pracownicy Departamentu Tajemnic również nabrali wody w usta i nie chcą komentować zaistniałej sytuacji. A jest o czym mówić.
Według potwierdzonych informacji, Sami-Wiecie-Kto wcale nie został pokonany! Okazuje się, iż sfingował własną śmierć! Czym zajmuje się teraz? Czy snuje już kolejne plany podboju świata? Pracownicy Departamentu Tajemnic ukrywali odpowiedzi na te pytania przez wiele lat i dopiero nasza dziennikarska prowokacja z powodzeniem doprowadziła do przełamania zmowy milczenia. Tym razem, co przyznajemy z niewypowiedzianą ulgą, na szczęście nie musimy niczego się obawiać.
A wszystko zaczęło się niewinnie od podsłuchu umieszczonego w gabinecie słynnego psychologa magicznych celebrytów, Ananiasza Gossiploudera (47 l.) (rozmowę z nim będziecie mogli przeczytać na łamach naszego dziennika już w jutrzejszym numerze). Jak się okazało, z jego usług korzysta wielu znanych i podziwianych czarodziejów i czarodziejek, którzy proszą go o pomoc w rozwiązaniu przeróżnych kłopotów, zagrażających ich nieprzerwanej stabilności psychicznej. A wśród nich między innymi: kochana przez dzieci i miłośników fantastycznej fauny, światowej sławy badaczka magicznych stworzeń i podróżniczka Luna Lovegood (34 l.), obecna dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie Minerwa McGonagall (80 l.) oraz nie kto inny, jak Tom Riddle (89 l.), dawniej szerszym kręgom znany jako Lord Voldemort.
Poniżej publikujemy najświeższe relacje wprost z kozetki. Przygotujcie się na lekturę tego, co im na sercu leży!
***
Tom Riddle

- Tak naprawdę nazywam się Tomasz Rydel i pochodzę ze Śląska. Od dziecka kochałem uprawiać ogródek i pielić grządki, nigdy nie planowałem zostać najpotężniejszym czarnoksiężnikiem świata - bardziej niż grozę wolałem siać nasturcje... W szkole nie wychodziło mi z dziewczynami. Wszystkie widziały we mnie 'to ciacho ze Slytherinu' i chciały tylko wiedzieć, jak długą mam różdżkę. A mnie nie interesowały przelotne znajomości, ale zdrowa relacja na długie lata. W końcu postanowiłem wykorzystać swoją popularność i opinię szkolnego przystojniaka dla własnych celów. Wtedy pierwszy raz objawiła się mroczna strona mojej duszy, ponieważ z niemałą satysfakcją pozwalałem na to, by dziewczyny mi stawiały. A nie ma nic przyjemniejszego, jak kolejki podekscytowanych nastolatek, podsuwających ci pod nos kolejne kufle wypełnione jeszcze dymiącym piwem kremowym. Długie zimowe wieczory spędzałem na eksplorowaniu działu Ksiąg Zakazanych, ale zamiast skutecznego sposobu na zwalczanie ogrodowych szkodników znajdowałem głównie zaklęcia powodujące wypadanie włosów (i jednocześnie gałek ocznych), klątwy tak okrutne i jeżące włosy na głowie, że do tej pory śnią mi się po nocach obrazy, o których chciałbym zapomnieć. Wtedy postanowiłem, że to koniec z czarną magią. Oddałem się działalności artystycznej - razem z kumplami z roku stworzyliśmy kapelę 'Woltem w Mordę'. Graliśmy ostrego rocka z elementami metalu symfonicznego, ale ludziom nie spodobała się nasza muzyka. Zaczęli ze mnie kpić, ponieważ próbowałem swoich sił jako wokalista, poza tym kreowałem wizerunek grupy i byłem odpowiedzialny za teksty piosenek. Nazwali mnie Voldemortem, celowo zniekształcając nazwę zespołu. Zwierzałem się z tego Bazylusiowi, ale on wolał polować na mugolaki... Nie można mu się dziwić, przecież to taka słodka gadzina. I tak wróciłem do Ksiąg Zakazanych. Zacząłem odpłacać wszystkim pięknym za nadobne i w końcu zyskałem sławę najpotężniejszego czarnoksiężnika wszech czasów. Ale czy było warto? Teraz czuję, że po tych wszystkich latach zawiodłem - dalej nie znalazłem sposobu na szkodniki plądrujące mój ogród! Poza tym nie mam nikogo bliskiego na świecie. Marzę o towarzyszce życia, z którą razem, trzymając się za ręce, moglibyśmy rzucać klątwy na mijających nas mugoli. Ale nie oszukuję się, mam blisko dziewięćdziesiąt lat, wyglądam na czterdzieści, modne męskie fryzury mogę oglądać tylko w kolorowych pismach ('Czary, wina i czupryna', 'Wilkokłaki', 'Trans-Lok-akcja'), a stan mojego nosa pozostawia wiele do życzenia. Wysłałem zgłoszenie do programu 'Magik szuka brony' (popularny program agrokulturalny dla samotnych czarodziejów - przyp. red.). Teraz pozostaje mi czekać na odpowiedź.

Luna Lovegood

- W czasie mojej ostatniej wizyty w Korei postanowiłam sprawdzić, czy pewna legenda związana z miejscowością o nazwie Bang-gwi zawiera choćby ziarenko prawdy. Mieszkańcy wioski zarzekali się, że prześladuje ich tajemnicze stworzenie, którego nie widać gołym okiem. Według zeznań świadków nieznane zwierzątko jest niezwykle ciche, a jedyną oznaką, że nagle się pojawia jest ledwo słyszalne pyknięcie i następująca po nim nieprzyjemna woń, wypełniająca całe pomieszczenie i kręcąca w nosie. Zainteresowałam się tym niezmiernie, ponieważ jestem przekonana, że dotąd nie odkryliśmy nawet połowy gatunków magicznych istot! Pełna werwy rozpoczęłam poszukiwania, ale mimo użycia najlepszego sprzętu, umożliwiającego detekcję niewidzialnych form życia, nie udało mi się stwierdzić obecności żadnego interesującego stworzenia. Załamałam się. Na szczęście mój przyjaciel, Junsu, najmilszy Azjata, którego miałam przyjemność spotkać, znalazł sposób, żeby mnie pocieszyć, ponieważ zaprosił mnie na posiłek do swojego domu. Był groch z kapustą pekińską. Po kolacji, kiedy wszyscy mieli udać się na spoczynek, w pewnym momencie poczułam straszny odór. Oczy zaszły mi łzami; to było okropne! A więc on gdzieś tu był! Jednak moje podekscytowanie szybko ustąpiło miejsca głębokiemu rozczarowaniu, bowiem nie dawał mi spokoju nagły gnębiwtrysk. Pyknięcie. Przykry zapach unoszący się w powietrzu. Groch z kapustą pekińską. Teraz czuję, dosłownie czuję, że coś tu śmierdzi... Tak, to było zwierzę, ale tylko z nazwy. Bąk. Od tamtej pory muszę leczyć rany w psychice.

Minerwa McGonagall

- Tak, to prawda, jestem szanowaną byłą nauczycielką transmutacji, a obecnie dyrektorem Hogwartu, ale przecież też mogę mieć problemy i czasem odwiedzić psychologa? Od zawsze miałam ochotę na Filusa - cóż, nikomu dotąd nie zdradzałam, że lubię niewysokich mężczyzn, ale nie sądzę, by był to powód do okazywania swojego zadowolenia, panie Gossiplouder - ja nie wyśmiewam się z pańskiego głosu, choć brzmi tak, jakby ktoś mocno ścisnął pana za sedno męskości (tu w tle słychać dziewczęcy śmiech psychologa i jego nagłe, przedmutacyjne 'przepraszam' - przyp. red.). Kontynuując, choć wielokrotnie wysyłałam mu czekoladki rumowe z bilecikiem, zawierającym zaproszenie do mojej alkowy, on zawsze pozostawiał je bez żadnej odpowiedzi, skazując mnie na trujące umysł i pełne rozżalenia domysły... Już nawet nie widujemy się w Wielkiej Sali, bo gdy tylko zobaczy mnie z daleka, ucieka na tyle szybko, na ile pozwalają mu te zgrabne nóżki. Wszyscy mężczyźni są tacy sami! Rozkochać i zostawić! Właśnie z jego powodu wpadłam w nałóg jedzenia rabarbaru. Nie wiem, jak to wszystko się skończy. Teraz czuję, że chyba kamieniami nerkowymi.
***
W następnym numerze będziecie mogli przeczytać o tym, jak uniknąć błędów w czasie dojenia hipogryfa, przekonać się, ile prawdy jest w tym, że blondynki mają najbardziej okazałe patronusy oraz przejść razem z naszym reporterem aranżację Dziurawego Kotła na bar gay friendly.