Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] ''Nie jest ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał!''

Dodane przez Anabella dnia 01-08-2014 19:07
#6

Rozdział 1 - Zadanie

Pociąg mknie po torach,,nasilając dźwięk zacinającego deszczu,jeszcze chwila i będziemy na miejscu. Przyciskam czoło do zimnej szyby,starając się nie myśleć o tym,co (oczywiście jeśli dotrzymam słowa) ma mnie czekać w tym roku...

Trzy miesiące wcześniej...

Wpadłam do gabinetu jak burza,odgarniając z czoła poplątane,rude włosy. Dyrektor uśmiechnął się na mój widok.
- Nareszcie. Nie było problemów ze zwolnieniem cię z lekcji jak przypuszczam-mówił spokojnie,a ja zaczęłam się zastanawiać co tym razem zrobiłam. Spojrzał na mnie dobrotliwie i wskazał krzesło na przeciw swojego biurka. Usiadłam. Powoli zaczynało mi świtać,o co może mu chodzić. Nie dalej jak tydzień wcześniej zostałam oddelegowana do dyrektora przez tego kretyna Filcha,bo przewróciłam przypadkiem wiadro z wodą w Sali Wejściowej i cała podłoga pokryła się mydlinami. Weszłam do gabinetu bez pukania . Dumbledore siedział przy biurku ze słabym uśmiechem na twarzy,a Snape majstrował coś przy jego prawej ręce. Miał podwinięte rękawy i ... Chyba wiadomo co zobaczyłam. W każdym razie od tamtej pory Nietoperz wyjątkowo mnie znienawidził. Obiecałam nic nie mówić,więc czemu Dumbledore miałby mnie do siebie wezwać?
- Może dropsa?-spytał,podsuwając mi miseczkę pod nos. Pokręciłam głową.
- Wiesz co widziałaś tydzień temu,prawda? I wiesz,że ufam profesorowi Snape'owi bezgranicznie? -po każdym jego pytaniu przytakiwałam. Uśmiechnął się. Chyba nie wezwał mnie,żeby uciąć sobie miłą pogawędkę o śmierciożercach.
- Ale mimo wszystko...-zaczęłam
-Nie wiesz po co tu jesteś-dokończył za mnie- Otóż wkrótce w Hogwarcie wydarzy się coś, co niewątpliwie rzuci cień na profesora Snape'a i przysporzy mu złej sławy.
- Jakby kiedykolwiek miał dobrą-mruknęłam pod nosem. Dumbledore zachichotał.
- W każdym razie to co się wydarzy sprawi,że wszyscy się do niego odwrócą. I w związku z tym mam do ciebie prośbę.
- Do mnie?
- Tak dokładnie. Do ciebie. Chciałbym,żebyś nie zapomniała,że niezależnie od wyborów wciąż pozostajemy tylko ludźmi. I,że bez względu na słowa i czyny każdy ma w sobie tyle samo dobra co zła ,i każdy chce być zrozumiany-spojrzał na mnie badawczo.
Nie zrozumiałam sensu jego słów. I co do tego miał Snape? Cholerny Nietoperz,wyżywający się na uczniach. A czemu? Bo nie udało mu się kiedyś? Bo był tak głupi,że nazwał dziewczynę,którą kochał szlamą? To powód?
- Ale co ja niby mam zrobić?-wyjąkałam w końcu.
- Ty masz o tym pamiętać i nie pozwolić,by inni zapomnieli.
Inni,czyli Snape?
- Możesz mi to obiecać Carmen?- wzdrygnęłam się,słysząc swoje imię. Dlaczego nie? "Może dlatego,że on cię nienawidzi i raczej nie będzie cię słuchał"-odezwał się piskliwy głosik w mojej głowie. Mimo woli skinęłam głową.
- Obiecuję-wyszeptałam.

Kilka godzin później Dumbledore nie żył. Zaczynam się zastanawiać nad tym,czy powinnam dotrzymać słowa. chwila! Ja zawsze dotrzymuję słowa. Nieważne czego obietnica dotyczy. Zawsze ją spełniam. I nigdy,ale to nigdy nie łamię. Pociąg zatrzymuje się.Tym razem Hagrid nie czeka na pierwszorocznych, nie ma powozów, są tylko przestraszone twarze dzieci i nieco zszokowani uczniowie starszych klas,taszczący swoje bagaże do zamku. Zostawiam kufer przy wejściu i idę do Wielkiej Sali. Jest przerażająco cicho. Tiara Przydziału jak co roku ma inną piosenkę,ostatnio ostrzegała nas przed niebezpieczeństwem i przypominała,że powinniśmy działać razem. Teraz o dziwo pochwala poczynania nowego dyrektora i zaznacza,że pozory mogą mylić. Do Ravenclawu zostaje przydzielonych czternaście osób. Wiwatuję z innymi Krukonami,ale myślami jestem już w ciepłym łóżku w dormitorium. Snape wstaje od stołu. Odruchowo zaciskam pięści pod stołem.
- Witam w nowym roku szkolnym. Na początek chciałbym przedstawić nowych nauczycieli. Profesor Alecto Carrow,która zgodziła się objąć stanowisk nauczyciela Mugoloznawstwa oraz jej brata Amycusa,który będzie nauczał Obrony Przed Czarną Magią.Oprócz tego,że będą nauczać , w razie popełnienia jakiegokolwiek przewinienia przez ucznia nauczyciel ma obowiązek wysłać go do nich , aby otrzymał karę proporcjonalną do przewinienia -od stołu podniosła się najpierw przysadzista blondyna o rozbieganych oczach,a potem jej brat bardzo do nie podobny- Przypominam,że wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zabroniony,podobnie jak używanie czegokolwiek zakupionego w Magicznych Dowcipów Weasley'ów.Zezwala się na korzystanie z Działu Ksiąg Zakazanych. Od godziny dwudziestej obowiązuje cisza nocna i zakaz przebywania poza dormitorium. To wszystko. Smacznego-po tych słowach siada. Nie ma burzy oklasków jak po przemowach Dumbledore'a . Beznamiętnie grzebię widelcem w talerzu z sałatką. Nie jestem głodna. Uczta nareszcie się kończy . Przepycham się przez tłum pierwszorocznych. Postanawiam iść bocznym korytarzem,bo raczej prędzej mnie stratują niż przepuszczą. Idę szybko,z oczami utkwionymi w plan zajęć. Uderzam o coś twardego. Okrzyk przerażenia wyrywa i się z ust. Kąciki ust Snape'a unoszą się w drwiącym uśmieszku.
- Minus pięć punktów od Ravenclawu za wrzaski,kolejne pięć za nie patrzenie pod nogi,a za pałętanie się po zamku kolejne pięć.
- Myślałam,że to dozwolone-burczę.
- O ile się nie mylę jest już po dwudziestej. Dokąd się pani wybierała,jeśli można wiedzieć?
- Nie można.
- Jeszcze jedna pyskówka,a zarobisz miesięczny szlaban-on najwidoczniej świetnie się bawi,a ja zaraz powiem o dwa słowa za dużo.
- Teraz może się pan znęcać nad nami bez obaw,prawda? Ma pan wolną rękę. I w dodatku sam pan sobie to załatwił-wypalam,zanim ugryzę się w język.
- Bardzo dobrze Whirbalt. Bardzo dobrze...Szlaban w każą środę i piątek do końca miesiąca. Muszę przyznać,że prawdziwy z ciebie fenomen. Nikt chyba jeszcze nie zarobił szlabanu przed rozpoczęciem lekcji-uśmiecha się złośliwie. mam ochotę trzepnąć go w tę jego bladą twarz. Zamiast tego uśmiecham się rozbrajająco.
- Dziękuję profesorze. Większość osób mówi,że jestem fenomenalna-rzucam słodko i odchodzę.

Deszcz stuka o szyby okien. Z łóżka obok dobiega mnie ciche pochrapywanie. Oczy same mi się zamykają.

*Stoję na balkonie.Nie,zaraz to nie jest balkon,tylko wieża.A może most? Ale most na samym środku morza? Opieram się o drewniana balustradę. Wystarczą trzy kroki,trzy kroki,a zniknę w falach. Czyjaś dłoń łapie moją.
- Jeszce nie-słyszę głos,nie widząc jego właściciela. Coś odciąga mnie od barierki. Uścisk na dłoni zwalnia się. gdzieś daleko błyszczą czyjeś ciemne oczy,a może tylko mi się tak zdaje? Wiatr szumi mi w uszach,fale są coraz mniejsze,aż w końcu znikają. Wszystko zaczyna znikać,zlewać się w ciemność...*

Gwałtownie siadam na łóżku. Wszystkie dziewczyny jeszcze śpią. Nic dziwnego,dopiero szósta. Zapadam się w fotel w Pokoju Wspólnym. W kominku trzaska ogień,za oknem ulewa. Oparta o parapet obserwuję krople deszczu.

Edytowane przez Anabella dnia 01-08-2014 19:59