Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Jak to działa? (_Ariana vs LilyPotter)

Dodane przez Fantazja dnia 22-04-2014 00:49
#2

Tekst I

Gabinet profesor Charity Burbage był urządzony bardzo skromnie. Poza niewielkim hebanowym biurkiem i stojącym wokół niego krzesłom oraz regałowi z książkami nie było więcej mebli. Na ścianie, tuż nad kominkiem i naprzeciw biurka wisiał jeden, nieruszający się i w pełni mugolski obraz. Pomieszczenie to miało jednak swój niezaprzeczalny urok, który sprawiał że często ktoś w nim bywał i tym kimś nie była tylko Charity Burbage. Sobotnie pogawędki z Minerwą McGonagall były już wręcz tradycją, podobnie jak spotkanie z Pomoną Sprout i Septimą Vector, na których to zażarcie dyskutowały o książkach, o ulubionych drużynach quidditcha oraz o aktualnych wydarzeniach w świecie. Tym razem w gabinecie gościło dwóch uczniów z bardzo niezadowolonymi minami i rzucających sobie co chwilę groźne spojrzenie.

- Słucham chłopcy, co macie na swoje usprawiedliwienie? - spytała profesor Burbage przyglądając się im uważnie.

- Pani profesor, bo to Malfoy - zaczął szybko Ron Weasley.

- To wcale nie ja, pani profesor, to Weasley - odparł Draco Malfoy.

- Nie interesuje mnie, który z was zaczął ten konflikt, obaj poniesiecie karę. Zaraz poinformuję wasz opiekunów, chyba żer30;- przerwała zamyślona i zwróciła wzrok w stronę dokumentów spoczywających na biurku.

Chłopcy z wielką intensywnością patrzyli na profesor, która jak na złość milczała. Gdyby byli w mniej beznadziejnej sytuacji, to może by się odezwali i jakoś pośpieszyli nauczycielkę, ale niestety w ich położeniu lepiej było milczeć.

- Możemy zawrzeć umowę chłopcy - powiedziała z dziwnym błyskiem w oku. - Nie powiem nic waszym opiekunom, ani też nie odejmę wam punktów, ale wy w zamian przyjdziecie w piątek posprzątać klasę do mugoloznawstwa, umowa stoi? r11; spytała.

Ron i Draco przez chwilę, podobnie jak wcześniej nauczycielka, milczeli. Obaj kalkulowali i zastanawiali się czy w umowie tej nie ma jakiegoś haczyka. Sprzątanie sali do najmilszych rzeczy nie należało, ale lepsze było to niż reprymenda od opiekunów i strata punktów.

- Stoi - powiedział pierwszy Ron.

- Stoi - powtórzył za nim Draco.

- Świetnie jutro o osiemnastej pod salą, macie się nie spóźnić. A i nie bierzcie różdżek, bo i tak nie będą wam potrzebne. Możecie już iść, chłopcy. Miłego wieczoru - powiedziała i wróciła do przerwanej pracy.

Chłopcy cicho jęknęli, ale posłusznie kiwnęli głowami i wyszli z gabinetu.

- I co Weasley, przez ciebie kolejne wieczory będę spędzał na sprzątaniu - warknął Malfoy.

- Przymknij się Malfoy i zmywaj się do swoich obślizgłych lochów - odparł Weasley. Nie w smak mu była kolejna awantura ze Ślizgonem, teraz profesor Burbage mogła nie okazać już tyle zrozumienia.

- Weasley, nie myśl sobie, że możesz mi rozkazywać. Idę do dormitorium tylko dlatego, że ja tego chce, a nie dlatego że ty mi tak każesz - powiedział i nie czekając na odpowiedz Gryfona odwrócił się i ruszył w stronę schodów.

- Merlinie, to będzie gorsze od spotkania z bazyliszkiem - mruknął Ron i ze zrezygnowaniem ruszył w stronę pokoju wspólnego.

Żaden z chłopców nie mógł nawet domyślać się, że ich nauczycielka zaraz po ich wyjściu zaczęła się szczerze śmiać.

***

Chłopcy zjawili się punktualnie o godzinie osiemnastej pod salą do mugoloznawstwa, gdzie już czekała na nich profesor Burbage. Wpuściła ich do klasy i po krótkim pouczeniu, że mają zachowywać się grzecznie i że przyjdzie sprawdzić jak im idzie za dwie godziny, opuściła pomieszczenie.

Chłopcy rozejrzeli się po sali. Ławki pełne przeróżnych dziwacznych przedmiotów odsunięte były pod ścianę, na parapecie były dwie szachownice z porozrzucanymi pionkami, na środku sali mnóstwo plansz i kart, zaś na samym biurku dwa wielkie pudła, jedno z ekranem a drugie z guzikami i przyciskami. Jedynym normalnym przedmiotem i znajdującym się tam gdzie trzeba była tablica, na której napisano: "Mugolskie gry - praktyka".

- To zajmie nam wieki - zaczął marudzić Draco. Zdecydowanie nie podobała mu się wizja spędzenia najbliższych paru godzin w towarzystwie Gryfona sprzątając po bandzie idiotów, którzy wielce interesują się mugolami.

Ron nie powiedział nic tylko z wyraźnym zaciekawieniem podszedł do ławek na końcu sali. Przyglądał się tym wszystkim dziwnym przedmiotom. Wziął do ręki jakiś plastikowy drążek i zaczął nim ruszać. Nic się jednak nie stało.

- Błagam Weasley, będziesz się teraz tym bawił? - spytał z pełnym politowania uśmieszkiem na ustach. On sam nie miał zamiaru nawet dotknąć tych mugolskich zabawek.

- Co to jest? - spytał Ron i wskazał na stojący w rogu stół z ludzikami przyczepionymi do drążków zakończonych rączkami. Nie czekając na odpowiedz, podszedł bliżej i zaczął dokładnie przyglądać się mugolskiemu wynalazkowi.

Draco udając brak zainteresowania prychnął, ale podobnie jak rudzielec zbliżył się do stołu.

- Jak to działa? - spytali w tym samym momencie. Obaj jednocześnie prychnęli i stanęli po obu stronach stołu.

Ron pchnął jeden z drążków, który uderzył Draco w brzuch. Ten jęknął i spojrzał na Gryfona wściekle.

- Weasley, ty idioto, to bolało - warknął i również pchnął drążek, jednak ten nie zrobił żadnej krzywdy Ronowi. - Głupie mugolskie śmieci - skomentował i odsunął się od stołu.

Ron ze śmiechem na ustach odwrócił się od Malfoya i przykucnął zbierając karty z podłogi. Na każdej była jej wartość i nazwa.

- Ci mugole muszą być strasznie bogaci, patrz ile kosztuje jedna taka karta - powiedział i podał kartę Ślizgonowi.

- Nie wszyscy są takimi biedakami jak ty - powiedział złośliwie. - Ale masz rację, jeżeli jedna ta karta tyle kosztuje, to cała gra pewnie z dwadzieścia galeonów - mruknął spoglądając na inne ceny kart z podłogi.

Przez następne pół godziny zbierali i układali w jedno miejsce plansze i karty z podłogi.

- Patrz, mam mugolskie pieniądze! - zawołał uradowany Draco trzymając w dłoniach kilka zielonych kartek z liczbą sto. - Burbage jest głupia, jak można zostawić tu tyle pieniędzy?

- Patrz, tam są jakieś monety! - odparł zaraz Ron i wskazał na biurko. - Oni płacą czekoladą? - spytał, kiedy zobaczył na biurku, zapakowane i wyglądające jak monety czekoladki.

- Mugole są dziwni - Draco wzruszył tylko ramionami i sprzątał dalej.

Ron odpakował jedną czekoladkę, jednak zrezygnował z jej zjedzenia, nie miał pojęcia ile była warta, a nauczycielka bardzo możliwe, że nie ucieszyłaby się na fakt, że zjada mugolskie pieniądze.

Pracowali w ciszy do końca szlabanu. Co jakiś czas ze zdziwieniem spoglądali na wynalazki mugoli i zgodnie wyrażali swoje zdanie na temat dziwności niemagicznych. Przez ten czas byli dla siebie nawet mili, oczywiście Draco musiał zemścić się na Ronie za uderzenie drążkiem i przypadkiem podłożył pod nogi Gryfona szachowy pionek. Rudzielec wywrócił się, ale upadając udało mu się pociągnąć Ślizgona ze sobą, tak więc obaj wylądowali na podłodze. W takiej pozycji zastała ich profesor Burbage i ukrywając rozbawienie pozwoliła im wrócić do dormitoriów.

- Nie waż się nikomu mówić o tym, co miało dzisiaj miejsce, Weasley - warknął Malfoy, kiedy już kierowali się w stronę szchodów.

- Malfoy, nie mam najmniejszego zamiaru. To był koszmar, o którym najchętniej bym zapomniał najszybciej jak się da - zapewnił cicho Ron.

- I dobrze.

- Malfoy, ale teraz przynajmniej wiem, że jesteś człowiekiem, a nie tylko obślizgłym wężem - powiedział cicho Ron. - Ale i tak mam nadzieje, że będziesz miał siniaki po dzisiejszym dniu, dużo siniaków - dodał już głośno i uśmiechnął się lekko.

Draco nie odpowiedział nic, tylko wszedł na schody, który zaprowadziły go na niższe piętro. Był im za to niezwykle wdzięczny, bo inaczej powiedziałby jeszcze coś, czego by żałował. Naprawdę dobrze się dzisiaj bawił w towarzystwie Weasleya, ale ten nie musi o tym wiedzieć.

***

W gabinecie profesor Charity Burbage znów gościły dwie osoby - Pomona Sprout i Semptima Vector. W pomieszczeniu panował wesoły nastrój, magiczny imbryk właśnie nalał kolejną porcję gorącej herbaty do filiżanki Charity.

- Drogie panie, mam zabawną historyjkę, który chętnie wam opowiem na dzisiejszym spotkaniu - powiedziała Burbage.

- Opowiadaj, chętnie posłuchamy, co też takiego wymyśliłaś - odparła ze śmiechem Pomona.

- Nie rób takiej oburzonej miny Charity, wiemy że zawsze masz coś wspólnego ze swoimi zabawnymi historyjkami i nie mam namyśli tylko tego, że to ty je opowiadasz - zawołała Semptia.

- Już dobrze. Otóż wszystko to rozpoczęło się tym, że dwójka temperamentnych uczniów wykłócała się na korytarzu - zaczęła.

Edytowane przez Fantazja dnia 22-04-2014 00:50