Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Śmiertlena Akcja.

Dodane przez raven dnia 04-01-2014 22:52
#2

Zacznę od tego, że zakładanie kolejnego konta tylko dlatego, że ktoś skrytykował Twojego fanfika, jest niepoważne.

Siedziałem u siebie, jak każdego wieczoru, jednak tym razem czekając na wezwanie, które zapowiedział dwa tygodnie temu. Zastanawiało mnie, czemu był taki szczęśliwy, pierwszy raz od niepamiętnych czasów, sięgających lata wstecz, nikogo nie ukarał, żadnego crucio, czy chociażby klątw tnących..

Niepamiętne czasy, w sumie żadne czasy, nie mogą sięgać lata wstecz. Poza tym to zdanie jest za długie.

Sądząc po zachowaniu moich ,,kolegów po fachu", też czuli, że coś się zbliża, coś poszło po jego myśli. I cholernie się tego bałem. Rzadko kiedy organizował jakieś większe akcje i eskapady, zazwyczaj robił tylko plany, zbierał armię i szykował wojnę, a kiedy już coś postanowił ,to robił to idealnie, był perfekcjonalistą*.

*Nie ma takiego wyrazu jak "perfekcjonalista".

Jedyne co mu się nie udało na początku swej ,,kariery"* to zabicie Pottera w kołysce. Ja, Severus Snape, jako prawa ręka Lorda, zawsze o wszystkim wiedziałem, o wszystkich planach i dalszych posunięciach, więc skoro postanowił to utrzymać na jakiś czas w tajemnicy, nawet przede mną, to było cholernie poważne, od miesięcy czułem, że coś planuje, na zebraniach nie mówił im o wszystkim, a ostatnimi tygodniami był miłosierny, o ile on może w ogóle taki być.

Po pierwsze "jego" kariery, a nie "swej", po drugie cudzysłów robi się poprzez użycie klawisza ", a nie przez 2 przecinki, po trzecie próba zabicia Harry'ego nie była początkiem kariery Voldemorta, raczej już wtedy miał jakąś tam władzę. Poza tym to zdanie ciągnie się przez 4 linijki! Gruba przesada.


Jak na zawołanie, poczułem piekący ból na przedramieniu, wstałem szybko i ubrałem szaty śmieciożercy. Było ładnie po 23, więc musiałem jakoś się zakamuflować przed uczniami całującymi się po kątach, nie miałem dzisiaj nocnych obchodów, a co za tym idzie, wymówki. Prześlizgnąłem się przez drzwi na tyle cicho, na ile to było możliwe i zacząłem niemal biec do punku aportacyjnego.

Punkt aportacyjny. Najpierw naucz się rozróżniać aportację od deportacji. W punkcie aportacyjnym człowiek się aportuje, a więc pojawia, Severus nie mógł więc do niego biec, mając zamiar się deportować.
Po 23 mogło być grubo albo sporo. "Ładnie" tu nie pasuje.


Po chwili wylądowałem już przed bramą Malfoy Manor i uchyliłem bariery. Spotkałem oczywiście Augustusa Rookwooda, zawsze czekał na mnie przed bramą, byliśmy przyjaciółmi od naprawdę wielu lat, sięgających czasów szkolnych, on był dziobem a ja smarkiem*, taki stary duet znienawidzony przez Huncwotów. Augustus był śmierciożercą od nie chcenia**, nie lubił zabijać i nawet nie próbował tego ukryć, najchętniej w ogóle by się nie przyłączał do tego pomyleńca, ale znudziło się, jak to przy nim ujął ,,To nudne życie", tak przynajmniej miał radochę z uciekania przed aurorami na akcjach.. Był jednak na samiutkim końcu poszukiwanych w czarodziejskim świecie, chyba mu to nie odpowiadało.

Uchyliłem bariery? Serio? Chyba bramę?
* co to to ma być? Dziobem? Czego dziobem?
** razem się to pisze - od niechcenia
Znowu jakiś kolos, buduj krótsze zdania.

-Ej, Sev.-z*wrócił się do mnie tym głupkowatym zdrobnieniem mojego imienia. Tak jakby wszystkim skracanie go o cztery** sprawiało jakąś radość.-N***ie wiesz o co mu może chodzić? Ostatnio zwołał tych niższej rangi, żeby sobie z nimi POROZMAWIAĆ! Rozumiesz? Nic nie robił, tylko pieprzył o jakichś starych czasach, trochę się biedaczyny zdziwiły.-No, miał może trochę nie równo**** pod sufitem,

*Po kropkach i przecinkach oraz po obu stronach myślników stawia się spację. Po kropce kolejne zdanie zaczyna się wielką literą - podstawy, których dzieci uczą się w pierwszej klasie podstawówki. No i ta kropka po wyrazie "Sev" też nie jest poprawnie umiejscowiona. Powinno być:
- Ej, Sev - zwrócił się do mnie (...)
** o cztery co?
*** patrz wyżej
**** to się pisze razem - mniej więcej 3-4 klasa szkoły podstawowej

ale tylko takiego grał, był taki jak on, nosili maski.

Choćbym nie wiem jak bardzo się starała, nie jestem w stanie zrozumieć sensu tego fragmentu.

-Jakbym wiedział, to zapewniam cię, że ty i Lucjusz także.-odpowiedziałem krótko. Zapominam czasem, że on wie, po której jestem stronie. Raz spotkał Dumbledore'a, po czym ukłonił mu się mamrocząc dzień dobry, nawet go to nie zdziwiło, wiedział jaki jest. Zakon też wiedział, nawet go nie ścigali. Zaczął coś mamrotać o jakiś zawszonych tradycjonalistach ale go nie słuchałem, dotarliśmy do ogromnych dębowych drzwi.

Fragmenty zaznaczone na czerwono - powtórka z tego, co już pisałam o przerwach po kropkach i myślnikach oraz o dużych literach.
Na zielono zaznaczyłam kolejny fragment, którego nie da się zrozumieć - kto komu się ukłonił i kogo to nie zdziwiło, kto wiedział kto jaki jest? Misz-masz do potęgi. Kolejny apel - twórz krótsze zdania.

Dalej mi się nie chce tego ani czytać (nudne i te błędy jednak za bardzo męczą), ani poprawiać. Ale jak widzisz, wcale nie jest tak fajnie, jak Ci się wydaje. Zainwestuj w betę.