Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ]William Quinn - uczeń pospolity.

Dodane przez Klaus dnia 18-01-2014 23:20
#6

Rozdział Drugi.



Wakacje rozpoczęły się pełną parą, Gordon i Elizabeth już w pełni pogodzili się z domem, do jakiego trafił William.
,,W końcu, większość pracowników Ministerstwa Magii jest z Slytherinu. Czarnego pana już nie ma, więc ślizgonii to normalny dom, tak jak pozostałe trzy."
Tak pisali do niego w liście zaraz po tym, jak dowiedzieli się gdzie trafił.
Byli pewni , że chłopak jest przybity wyborem tiary, i bardzo się ucieszyli gdy opowiadał im o wspaniałych ludziach jakich poznał w Slytherinie. ,, Nie zamieniłbym tego domu na żaden inny!" tak stwierdził William, zapytany przez matkę podczas jednego z rodzinnych obiadów.
Jedynie kuzyn Brian dokuczał Williamowi z powodu jego domu, jednak ku zaskoczeniu młodego ślizgona, jego kuzynka stawała w jego obronie.

***


Mimo, że Voldemort zniknął już na dobre, a jego dawni zwolennicy stanowili mniejszy problem niż gnomy w ogródkach, niechęć do Slytherinu pozostała. Tak jak lęk, ludzie nie wspominali o Voldemorcie.
Wciąż używali tchórzliwego ,,Sam Wiesz Kto" , od czasu do czasu pojawiały się plotki. Bardzo nieprzyjemne a zarazem wciągające plotki o tym, że Aurorzy nakryli kolejną sektę próbującą wskrzesić Czarnego Pana. Gordon Quinn tego nie rozumiał. Dlaczego , ktoś w ogóle próbuje zrobić coś takiego... Przecież nawet dawni Śmierciożercy uważali to za stratę czasu i zbyt duże ryzyko.
Jednak zło czai się wszędzie, i nigdy nie znika.
Czasem jest nawet bliżej niż myślimy.
Była to kolejna, ciepła lipcowa noc. Nie było by w niej nic nie zwykłego dla mieszkańców bogatej Chelsea gdyby nie piorun, który uderzył w kamienicę przeznaczoną do rozbiórki. dziwnym trafem piorun przeleciał przez całą ulicę i zatrzymał się tuż przed jej drzwiami by zmienić się w zakapturzoną postać...
***

- Mamo! Tato! Wstawajcie, mieliśmy jechać na ulicę pokątną! A potem obiecałeś tato, że pokażesz mi kilka trików by na pewno mnie przyjęli do drużyny! Wstawajcie bo nie zdążymy.
- Synu... jest... - Gordon zerknął na swój zegarek, podarowany mu niegdyś przez mugola - Piąta Rano.
- William, oszalałeś? Wracaj do pokoju, chcemy pospać co najmniej do ósmej, potem zrobię śniadanie i możemy jechać. A jeśli usłyszę jakiś hałas to będziesz zazdrościł więźniom Azkabanu! - Elizabeth skarciła sykliwym tonem, z mocnym niemieckim akcentem. William tak się tego przestraszył, że siedział cicho aż do dziewiątej rano.
- Liz, czasem naprawdę zaczynam się ciebie bać...
- Nie masz powodu Gordon, wiesz, że nie zabijam - Elizabeth uśmiechnęła się niewinnie- Już nie zabijam.
Po śniadaniu , gdy młody Quinn wraz z rodzicami udali się do drzwi , coś uderzyło w szybę. Tym czymś okazała się czarna sowa Williama, mająca przy sobie list. Chłopiec zabrał sowę do samochodu, i tam odczytał list. Była to lista nowych podręczników i informacje o odjeździe pociągu. Will spojrzał na sowę, która akurat czyściła pióra.
,,Dlaczego ja cię jeszcze trzymam? Przecież głupi mugole wymyślili znacznie lepsze środki komunikacji niż listy i sowy. "
Jako, że po drodze zabrali jeszcze kuzynkę Vanessę, młody ślizgon miał kogo dręczyć pytaniami.

- Widzisz Will, sowy odróżniają nas od mugoli. Bo gdyby tak czarodzieje nagle zaczęli dzwonić z telefonów komórkowych to stalibyśmy się od nich zależni. No i gdybyś jechał w mugolskim środku transportu, na przykład metrze i zadzwoniłby do ciebie ten twój kolega... Kurt, tak? Zaczęli byście rozmawiać o dajmy na to zaklęciach, albo szkole. Większość mugoli by to olała , ale na pewno któryś by się zaczął interesować.
Utrudniło by to utrzymywanie naszego świata w tajemnic. Pamiętasz z historii magii, jak się to kończyło w średniowieczu?
- Mhm... Ale takie sowy chyba też widzą. Na przykład gdy Livistid wylatuje z naszego domu.
- No tak, ale mugole wiedzą, że ludzie mają dziwne zainteresowania. Dajmy na to trzymanie węży w domu, czy też opływanie samotnie świata w małej łódce. Mugole dopuszczają do świadomości dziwaków i o dziwo... traktują ich jako coś normalnego. No i sowy są jednak bardziej dyskretne niż banda dzieciaków gadająca przez telefon o podejrzanych sprawach.
- No tak, teraz wszystko jasne, dzięki Vanessa! Swoją drogą, po co jedziesz z nami na pokątną?
- Po książki, no i muszę wymyślić jakiś prezent dla mojego pożal się Merlinie faceta.
- To może kup mu coś co mu pomoże w grze kaflem? Nie mówię o miotle, ale coś od siebie... jak naklejkę na miotłę?
- Mówisz, że by mu się to spodobało? Zawsze mam problem z prezentem na nasze rocznice. On w zeszłym roku dał mi swój szczęśliwy naszyjnik, i był to najlepszy prezent jaki od niego dostałam. - Vanessa zmieniła niespodziewanie temat, paplając jak najęta o swoim związku, aż Will poczuł się jak na lekcji profesora Binnesa. W końcu chłopak nie wytrzymał i jęknął razem ze swoja sową.
- Van... mam dwanaście lat, nie znam się na związkach, ale wiem, że miałbym naklejkę na miotle, gdybym był w drużynie.
- Eh, faktycznie. Musiała bym pogadać z moją przyjaciółką o tym. Nie mniej, dzięki za pomoc Will. - Van ucałowała chłopaka w policzek gdy już wysiedli z samochodu na co młody Quinn zareagował szokiem. Kuzynka pobiegła w stronę grupki dziewczyn, które stały przed księgarnia ,,Esy i Floresy" .
- Tato... to było dziwne. Co się stało Vanessie?
- Widzisz synu, kobiety to jest ta dziedzina magii, której nikt jeszcze nie pojął. To trochę jak ten sprzęt mugoli. Korzystamy z niego, wydaje nam się że nad nim panujemy ale nie wiemy jak on działa i dlaczego czasem nie działa tak jak powinien.
- To jak w takim razie zostałeś z mamą parą?
- O sklep z miotłami, chodź synu najwyższy czas kupić ci twoja pierwszą miotłę. Jak dostaniesz się do drużyny to będziesz już miał porządny sprzęt.

Unik jaki zastosował Gordon przywołał uśmiech na ustach Elizabeth, obejrzała się jeszcze za Vanessą, która plotkowała z koleżankami przed cukiernią. Gdy wracała wzrokiem do odchodzącego Gordona i Williama napotkała coś dziwnego, dostrzegła zakapturzoną postać, która wpatrywała się w nią ze strony nokturnu. Liz pokręciła tylko głową i ruszyła czym prędzej do sklepu z miotłami.

Edytowane przez Klaus dnia 18-01-2014 23:21