Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Musisz być lepsza od niego! (RW/SM)

Dodane przez MaFaRa10 dnia 18-12-2013 19:02
#7

Dziękuje, postaram się zwrócić uwagę na literówki :).

Rozdział VI

Nagle ktoś szarpnął mnie za włosy. Odwróciłam się, a Scorpius wstał.
- Rose, ty idiotko! Ja się o ciebie martwię, a ty siedzisz na plaży i całujesz się z tym... z tym debilem! Na miłość boską, to jest Malfoy! - krzyczał mój kuzyn James
- Uważaj na słowa! - Scorpius podszedł bliżej niego
- JAMES, TY SIĘ O MNIE MARTWISZ?! TY MARTWISZ SIĘ TYLKO O TO, JAK PODERWAĆ KOLEJNĄ LASKĘ ALBO JAK KOMUŚ DOKUCZYĆ! JEŚLI KIEDYKOLWIEK MARTWIŁEŚ SIĘ O MNIE, LILY, ALBUSA ALBO HUGO, TO JA JESTEM MERLINEM! - wrzasnęłam i pobiegłam przed siebie, zostawiając dwóch oniemiałych tym wybuchem emocji chłopaków. Usłyszałam wściekły głos Malfoy'a "I co zrobiłeś?!" oraz to, że pobiegł za mną. Przyspieszyłam. Ja mogłam biec bardzo długo, zawsze byłam wysportowana.
Kiedy byłam już w odległości około 100 metrów od bramy hotelu, zdyszany Scorpius mnie dogonił. - Rose, to było niesamowite! Nie wiedziałem że...
- Nie wiedziałeś że co? Że umiem coś więcej niż machać pałką i siedzieć nad książkami?! Że nie jestem wyłącznie spokojną kujonką, która na wszystko się zgadza?! Do twojej wiadomości: nigdy taka nie byłam i nie będę! Jeśli uważasz mnie właśnie za taką, to weź spieprzaj Malfoy.
- Przymknij się na chwilę, to coś ci wytłumaczę. Po pierwsze, wcale cię za taką nie uważam, właśnie dlatego mi się spodobałaś, że taka nie jesteś. Po drugie, nie zwracaj sie do mnie Malfoy, tylko Scorpius. Po trzecie, twój kuzyn to kretyn.
- Tym trzecim nie odkryłeś Ameryki... - roześmiałam się. Scorpius też się śmiał, ale nagle spoważniał.
- Rose... Czy chcesz ze mną chodzić? - zapytał nieśmiało
- Ja?!
- Nie mądralo, twój brat. Jasne że ty!
- Słuchaj... Nie wiem, czy to się uda... - zaczęłam. Nagle z bramy hotelu wybiegła Lily.
Była cała mokra, najwidoczniej znów wylądowała w basenie.Jej rude włosy były posklejane, ubranie możnaby wyrzynać, ale ona widocznie się tym nie przejmowała. Była cała roześmiana.
- Rose, gdzie ty się podziewasz?! Taki fajny Hiszpan chciał cię poznać... Ale już za późno, bo go sobie zajęłam... Oooo, sorry, chyba wam coś przerwałam? - dostrzegła Scorpiusa
- Jak widzę to twoja wielce taktowna kuzyneczka? Przyznaje, ładniejsza niż jej brat. - uśmiechnął się chłopak - Spadaj młoda! - dodał.
- Dobra, dobra... - poszła z powrotem nad basen
Kiedy moja kuzynka znalazła się wystarczająca daleko, Scorpius spojrzał na mnie pytająco.
- Możemy spróbować, ale nie obiecuje, że wyjdzie z tego coś specjalnego. - uśmiechnęłam się.
Od tego czasu, ku rozpaczy wielu dziewczyn ze szkoły i mojego kuzyna Jamesa, jesteśmy parą.




Rozdział VII

Jestem taka szczęśliwa! Już od miesiąca chodzę ze Scorpiusem. Co prawda, kiedy James przyszedł do hotelu, od razu powiedział o tym rodzicom. Dorośli za bardzo się tym nie przejeli (może dlatego, że się upili), a później stwierdzili, że przecież to moje życie i mogę robić co chce.
Do domu wróciliśmy w połowie sierpnia, a do końca wakacji zostaliśmy o wujka Harry'ego i cioci Ginny. Przez te kilka tygodni bardzo dużo graliśmy w Quiditcha i chodziliśmy po okolicach wioski, gdzie mieszkali nasi kuzyni. Niestety, Scorpius został w Egipcie prawie do końca sierpnia, więc nie mogliśmy się spotkać. Jednak dużo do siebie pisaliśmy. Oboje nie lubiliśmy zdrobneń, przesłodzonych wyznań czy wierszyków, więc raczej żartowaliśmy. zyck
Dwudziestego piątego sierpnia Scorpius wracał do kraju. Umówiliśmy się na pierwszą "prawdziwą" randkę popołudniu na Pokątnej. Rano razem z Lily dostałyśmy się tam za pomocą kominka.
- Ile książek musisz kupić? - zapytałam
- Tylko trzy, a ty?
- Dwie... Ok, najpierw do Esów Floresów, później do apteki, do sklepu miotlarskiego, coś jeszcze? - wyliczałam
- Nie, dobra, idziemy. - uśmiechnęła się moja kuzynka
Kiedy wszystko kupiłyśmy była dopiero trzynasta, więc wróciłyśmy z wszystkim do domu i poszłyśmy się przejść.
- To na którą masz randkę? - zapytała Lily
- Skąd wiesz o randce?! - krzyknęłam
- Och, Rose. Od kiedy wróciliśmy z Egiptu ciągle wysyłasz sowy, masz rozmarzony wzrok, a dzisiaj ciągle jesteś nerwowa i co chwilę patrzysz na zegarek. Nie jestem głupia. - powiedziała
- No dobrze... Umówiliśmy się na szesnastą na Pokątnej. Tylko nie przychodź! - przestraszyłam się.
- Nie przyjdę, głupia jesteś?! - krzyknęła. Nagle coś poruszyło się w krzakach kilkadziesiąt metrów za nami. Zignorowałam to, pewnie królik, pełno ich tutaj biega. Poszłyśmy dalej.

***
O piętnastej trzydzieści byłam już na Pokątnej. Nerwowo poprawiłam loki zebrane w wysoki kucyk. Lily pomogła mi je ogarnąć - nigdy nie umiałam sama ułożyć włosów. Weszłam na chwilę do sklepu miotlarkiego, żeby zobaczyć nowego Pioruna 3000 i żeby rozglądnąć się za sensownym zestawem miotlarskim.
- Cześć mała. Skąd wiedziałem, że cię tu znajdę? - ktoś delikatnie mnie objął. Odwróciłam się.
- Cześć duży. Nie wiem, może dlatego że wiesz, gdzie mnie znaleźć? - odpowiedziałam Scorpiusowi
- Pójdziemy na lody? - zapytał chłopak
- Jasne! - odparłam z uśmiechem.
Szliśmy ulicą jedząc czekoladowe lody i rozmawiając. Na niebie były czarne chmury i padał lekki deszcz, ale ja się tym nie przejmowałam. To było fantastyczne. Kiedy rozpętała się prawdziwa burza wbiegliśmy do jakiejś starej, lekko zapomnianej kawiarenki. Zamówiliśmy Kremowe Piwo - w sumie, to przez nie bliżej się poznaliśmy.
- "Masz ochotę na Kremowe Piwo?"
- "Bardziej na ciebie!" - roześmialiśmy się.
Niestety o dziewietnastej musieliśmy się pożegnać. Scorpius lekko mnie pocałował. W kawiarewne był kominek, więc zapytałam młodą sprzedawczynię, czy mogę z niego skorzytać. Zgodziła się. Kiedy przenosiłam się do domu, zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę Annie, kiedy podchodzi do Scorpiusa i zaczyna z nim rozmawiać...