Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nic się tu nie zmieniło. Prawie nic... (raven vs MaFaRa10) [zakończony]

Dodane przez Tom_Riddle dnia 21-10-2013 19:14
#3

Tekst 2


Nic się tu nie zmieniło. Prawie nic...


Brązowowłosa dziewczyna siedziała na łóżku w niewielkim, schludnie urządzonym pokoju i, podpierając brodę o splecione dłonie, wpatrywała się w białą suknię, wiszącą na drzwiach szafy. W kalendarzu, wiszącym obok, na czerwono zakreślona była data r11; przedostatni dzień sierpnia. Dziewczyna westchnęła, wyszła z pokoju i zbiegła po schodach do salonu. W fotelu siedziała kobieta w średnim wieku. Podniosła wzrok znad gazety i z napięciem wpatrywała się w córkę.
r11; Hermiono, jesteś pewna, że tego chcesz? r11; zapytała z troską.
r11; Tak. Rozmawiałam z Ronem, wspólnie doszliśmy do wniosku, że to się nie może udać.
r11; Nie za szybko daliście sobie z tym spokój?
r11; Mamo, 8 lat byliśmy razem i mieliśmy sporo czasu by się poznać i stwierdzić, że wolimy żyć osobno. Za bardzo cenię tę przyjaźń, by z niej rezygnować.
r11; No dobrze, ze ślubem możecie się wstrzymać, od początku sądziłam, że jesteście zbyt młodzi, ale może to nie powód żeby całkiem rezygnować z Rona? I z tego wszystkiego r11; pracy, mieszkania tutaj z nami? Albo może mogłabyś coś wynająć w Londynie, mieszkałabyś blisko pracy i przyjaciółr30; r11; kobieta wstała i z troską położyła rękę na ramieniu córki.
r11; Praca w ministerstwie jest fajna, ale chcę od tego odpocząć. A Hogwartr30; Wiesz, jak bardzo chciałam tam wrócić. Jestem umówiona z profesor McGonagall o trzeciej. Mamo, to nie koniec świata. Wiem, że się martwisz, ale zupełnie niepotrzebnie. Będę was odwiedzać r11; Hermiona uśmiechnęła się pokrzepiająco. r11; I to częściej niż wtedy, kiedy się tam uczyłam. Wtedy wam nie przeszkadzało, że jestem tak daleko.
r11; Jesteś pewna, że dasz sobie radę? Tyle cię z Ronem łączyło, nie byłoby dobrze, gdybyś podjęła jakąś pochopną decyzjęr30;
r11; Nadal dużo mnie z nim łączy. Jest moim przyjacielem, jednym z najlepszych, to się nie zmieni. To, że się rozstaliśmy, nie oznacza, że nie będziemy się przyjaźnić. Naprawdę. Dam sobie z tym radę. To nasza wspólna decyzja, a powrót do szkoły jest teraz najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić. Ok, mamuś, lecę, nie wypada się spóźnić. Wpadnę jeszcze po drodze do Hagrida r11; Hermiona cmoknęła mamę w policzek i podeszła do kominka. Różdżką rozpaliła ogień, rzuciła do niego garść fioletowego proszku z pojemnika stojącego na gzymsie i wkroczyła w płomienie ze słowami rChata Hagrida na skraju Zakazanego Lasu, Hogwartr1; na ustach.
Po chwili stała już przed paleniskiem w chatce gajowego Hogwartu. Pierwszy na jej obecność zareagował Kieł, który skoczył na nią z radości i tradycyjnie obślinił jej ubranie. Dopiero po chwili do gospodarza, siedzącego przy stole, dotarło, co widzi.
r11; Hermiona?! To naprawdę ty?!
r11; Przepraszam, że tak bez zapowiedzir30; r11; dopiero teraz dziewczyna zdała sobie sprawę, jaki nietakt popełniła, wyskakując nagle z czyjegoś kominka.
r11; Ależ to wspaniała niespodzianka! r11; wykrzyknął olbrzym, ściskając dziewczynę tak, że poczuła jak jej kości niebezpiecznie skrzypią. r11; Siadaj, napijemy się herbatki, wszystko mi opowiesz. Był tu Harry z Ginny i małym Jamesem na początku wakacji, mówili o ślubie twoim i Rona, ale minął już miesiąc, pewnie masz nowe wieści. No siadaj, siadaj.
Hermiona zerknęła na zegarek. Miała jeszcze nieco ponad godzinę na wyjaśnienie, że żadnego ślubu nie będzie, więc usiadła, czując dziwną ulgę i radość z powrotu w to miejsce.

Przed trzecią Hagrid odprowadzał Hermionę przez błonia do zamku. Nie docierały do nich żadne dźwięki poza szumem drzew z Zakazanego Lasu. Hermiona pomyślała, że bardzo dziwna, wręcz złowieszcza jest ta cisza wokół nich. Ale od Bitwy o Hogwart i upadku Voldemorta minęło już ponad 7 lat, 6 r11; od kiedy była tu ostatni raz. Po wydarzeniach z tamtego czasu nie ma już śladu, zamek został odbudowany, wygląda dokładnie tak, jak wtedy, kiedy przybyła tu pierwszy raz. Nic się tu nie zmieniło. Prawie nicr30; Jedyną różnicę stanowił biały nagrobek, w którym odbijało się światło padające z sierpniowego słońca. Hermiona szybko odwróciła od niego głowę, nie chcąc rozklejać się na chwilę przed swoją rozmową kwalifikacyjną. Weszła po schodach i zatrzymała się w progu. Zaczerpnęła powietrza i rozejrzała się po Sali Wejściowej. Tu też wszystko wyglądało tak jak przed laty. Żadnych zmian. Jakby Bitwy nie było, jakby zamek nie był świadkiem i ofiarą wojny czarodziejów.
r11; Psor McGonagall jest w swoim gabinecie r11; z zamyślenia wyrwał ją głos Hagrida. r11; Poradzisz sobie?
r11; Tak, dziękuję r11; odparła Hermiona, ścierając łzę, która spływała jej po policzku. r11; Tak tur30; dziwnie.
r11; Ano r11; westchnął Hagrid. r11; Jak dzieciaki przyjadą, będzie normalnie. Co roku są takie same, nie pamięta tak o tym wszystkim, jak one przyjeżdżają. No wiadomo, że łza się w oku kręci, jak się myśli o Fredzie, tym małym Creeveyr17;u i tych wszystkichr30; ale jak dzieciaki przyjadą, będzie lepij, zobaczysz r11; gajowy uśmiechnął się pokrzepiająco, niezdarnie klepiąc Hermionę po ramieniu. Błysk w jego oczach zdradził jednak, że sam potrzebuje pocieszenia. Odwrócił się szybko i poszedł w stronę schodów, prowadzących do gabinetu woźnego, mrucząc coś o potrzebie zobaczenia się z Filchem. Hermiona po dłuższej chwili ruszyła w przed siebie, omijając wejście do Wielkiej Sali. Po jakimś czasie stanęła przed gargulcami strzegącymi wejścia do gabinetu dyrektora. Wtedy zdała sobie sprawę, że nie zna hasła. Zaczęła zastanawiać się, czy lepiej wrócić po Hagrida, czy poszukać Filcha, kiedy gargulce odsunęły się z łoskotem. Tuż za nimi Hermiona ujrzała twarz swojej dawnej profesorki transmutacji r11; trochę starszą i bardziej zmęczoną niż parę lat temu, ale pogodną.
r11; Granger, dobrze, że jesteś r11; powiedziała na powitanie i wskazała dziewczynie ręką, że ma wejść na górę, do gabinetu. Hermiona posłusznie weszła do okrągłego pomieszczenia i zajęła krzesło naprzeciwko biurka. Nie miała odwagi by rozejrzeć się po gabinecie, ale siedziała na wprost portretu Albusa Dumbledorer17;a, więc jej wzrok padł na obraz, którego jej zdaniem nie powinno tam być. Od kiedy poznała prawdę na temat jego śmierci, przestała o nią obwiniać Snaper17;a, ale nadal ciężko jej było pogodzić się z faktami. Wielki Dumbledore, który w mniemaniu uczniów był kimś wyjątkowym i nieśmiertelnym, odszedł i został po nim tylko biały nagrobek i ten obraz, w który teraz się wpatrywała. Twarz dyrektora na obrazie była pogodna, a w oku był ten sam figlarny błysk, który wielokrotnie widziała na żywo.
r11; Co się stało, że zmieniłaś zdanie? r11; zapytała sucho McGonagall, siadając po przeciwnej stronie biurka. Hermiona wzdrygnęła się na dźwięk głosu dyrektorki. Spodziewała się chyba nieco cieplejszego powitania. Z odpowiedzi na swój list wywnioskowała, że jest tu mile widziana i oczekiwana, tymczasem ton, jakim pani profesor właśnie się do niej zwróciła, sprawił, że poczuła się raczej jak intruz. Hermiona zaczerwieniła się i zająknęła, jakby coś przeskrobała i nie wiedziała, jak wyznać zawstydzającą prawdę.
r11; My-myślę, że tu czułabym się lepiej niż w Ministerstwie Magiir30; A pani profesor kiedyś mówiła, że chętnie widziałaby mnie w roli nauczycielki transmutacjir30; r11; zaczęła, pomijając temat swojego odwołanego ślubu i chęci oderwania się od obecnego życia.
r11; Tak, to prawda. Ale obawiam się, że moja oferta sprzed 5 lat jest nieaktualna. r11; Minerva spojrzała na Hermionę, na której twarzy malował się prawdziwy zawód. r11; Wtedy jeszcze prowadziłam zajęcia z transmutacji, ale 2 lata temu musiałam definitywnie zrezygnować z nauczania. Nie dawałam już rady łączyć obowiązków dyrektora z nauczycielskimi, a nie mogliśmy czekać, nie wiedząc, czy zdecydujesz się do nas dołączyć. Przyjęłam do pracy Cho Chang.
r11; Cho? r11; Hermiona była w szoku. Od bitwy nie widziała Cho, nie miała też od niej żadnych wieści. Słyszała kiedyś, że wyjechała z Wielkiej Brytanii, ale nie znała żadnych szczegółów.
r11; Tak, pamiętasz ją? Tuż po szkole wyjechała za granicę, ale wróciła do nas 2 lata temu. Rok temu wzięła ślub z mugolem, mieszkają w Liverpoolu.
r11; Tak, oczywiście, że pamiętam. Nie miałam pojęcia co u niej, cieszę się, że ułożyła sobie życie. No cóż, w takim razie dziękuję za czas, jaki mi pani poświęciła r11; powiedziała Hermiona, wstając. r11; Jednak zostaje mi Ministerstwo r11; dodała z uśmiechem, starając się ukryć rozczarowanie.
r11; Już wychodzisz? Nie przyszłaś tu czasem w sprawie pracy?
r11; Tak, ale sama pani powiedziała, że Chor30; Że nie ma dla mnie tutaj miejsca.
r11; Nie, nie, moja droga. Powiedziałam, że moja oferta sprzed 5 lat jest nieaktualna. Miejsca jest tu pod dostatkiem, przecież to taki wielki zamek r11; odparła dyrektorka z figlarnym uśmiechem. r11; Jeśli jesteś zainteresowana, to właśnie zwalnia się etat nauczyciela eliksirów. Nie udało mi się przekonać profesora Slughorna żeby został kolejny rok. Powiedział, że już nie ma nie tylko sił, ale i serca do edukacji, bo talenty takie jak Evans, Snape i Potter zdarzają się raz na 20 lat, a do kolejnego ucznia tego pokroju zwyczajnie nie dożyje.
Hermiona usiadła, zbita z tropu. Nauczyciel eliksirów? Nie o takiej przyszłości dla siebie myślała, ale czemu by nie spróbować?
r11; Dobra, biorę r11; odpowiedziała, czując jak napięcie z niej schodzi. Wraca do Hogwartu!
r11; Doskonale. Pan Longbottom będzie zapewne wniebowzięty, mając wśród współpracowników kolejną koleżankę ze szkoły. Do zobaczenia we wrześniu, panno Granger r11; Minerva McGonagall podała byłej uczennicy rękę na pożegnanie.

*****
W przedostatni dzień sierpnia, zamiast na swoim ślubie, Hermiona spotkała się z przyjaciółmi w Dziurawym Kotle. Harry i Ginny właśnie poinformowali ich, że się spodziewają się drugiego dziecka. Hermiona i Neville zawzięcie rozmawiali o pracy w Hogwarcie, Hanna co chwilę musiała wracać za bar, by obsługiwać klientów. Tylko Ron wydawał się zirytowany całą sytuacją. Hermiona zauważyła to jako pierwsza i poczuła się nieswojo na myśl, że to przez ich odwołany ślub. Nie chciała poruszać tego tematu przy reszcie przyjaciół, dlatego zaproponowała Ronowi, by poszedł z nią na ulicę Pokątną po nowe pióro. Chłopak zgodził się niechętnie. Wiedział czego Hermiona od niego chce, a nie miał ochoty tłumaczyć się ze swojego podłego nastroju. Dziewczyna nie dała jednak za wygraną. Na Pokątnej był względny spokój r11; 2 dni przed odjazdem do Hogwartu uczniowie z reguły mieli już skompletowane wyprawki, więc po okolicy kręciło się niewiele osób. Nieopodal księgarni uwagę Hermiony i Rona przyciągnęła znajoma para. Wysoki blondyn najwyraźniej poczuł na sobie czyjś wzrok, bo odwrócił się i spojrzał w ich kierunku. Draco szybko ukrył zaskoczenie, przyjmując swoją typową nieco wyniosłą minę i niemal niezauważalnie skinął głową. Towarzysząca mu dziewczyna była w ciąży.
r11; Zawsze myślałem, że zwiąże się z Parkinson r11; wyszeptał Ron, kiedy Malfoyowie zniknęli za zakrętem.
r11; No, też mnie zaskoczyła informacja w Proroku Codziennym o jego ślubie z Greengrass. Kojarzę ją ze szkoły, jej siostra była na naszym roku r11; powiedziała Hermiona, nadal wpatrując się w miejsce, w którym Draco i jego żona zniknęli im z oczu.
r11; Może ta jest normalniejsza niż Pansy i będzie miała na niego dobry wpływ r11; dodał Ron z nadzieją.
Hermiona zaciągnęła przyjaciela do stolika przed kawiarnią, zamówiła desery lodowe i postanowiła szybko wyjaśnić przyczyny złego nastroju Weasleyr17;a.
r11; Ron, o co chodzi? Jeśli o nasz odwołany ślubr30;
r11; Nie, nie chodzi o ślub r11; przerwał jej, nie chcąc by brnęła w niewłaściwą stronę.
r11; To o co? Siedzisz naburmuszony od godziny. Ginny i Harry tak się cieszą z drugiego dziecka, a ty masz minę, jakby ci ktoś wcisnął żabi skrzek do ust. Nie psuj im tego.
r11; No bo widzisz, wszystko się sypie r11; Ron nie chciał udawać przed jedyną osobą, co do której miał pewność, że go zrozumie. Harry nigdy nie umiał postawić się w jego sytuacji, zawsze był przekonany, że Ron wyolbrzymia. Hermiona miała w sobie natomiast ogromne pokłady empatii. Nawet jeśli nie rozumiała czyichś problemów, robiła wszystko by nie dać mu tego odczuć. Potrafiła doradzić i pocieszyć, jak nikt inny. Przed nią nigdy nie musiał udawać, wiedział, że zawsze potraktuje go poważnie. r11; Mieliśmy właśnie dzisiaj zaczynać nowe życie, nie wyszło. Ok, zdarza się, ale tak mnie to jakoś przygnębiło. Już ponad rok temu straciłem przyjaciela r11; od kiedy James przyszedł na świat, Harry nie ma na nic czasu, a co dopiero będzie jak drugie dziecko się urodzi? W ogóle, po co im tyle dzieci? Jedno nie wystarczy? Z Ginny się w ogóle normalnie pogadać nie da, wiecznie pieluszki, odżywki, kaszki. Jak grała w Harpiach, rzadko ją widywałem, ale wtedy przynajmniej zachowywała się normalnie. A potem oszalała na punkcie tego dziecka. Nie umiem się cieszyć z kolejnego, sorryr30; No, a teraz i ty znikasz r11; jedziesz do Hogwartu, więc też cię nie będzie. Nawet piwa z Neviller17;m nie będę mógł wypić, bo on też będzie w Hogwarcie! Do kitu takie nowe życie. Zostanę sam jak palec, ani się do kogoś odezwać, ani z kimś gdzieś wyjśćr30;
r11; Och, Ron! r11; jęknęła Hermiona, wychylając się, by przytulić przyjaciela. r11; Co ty w ogóle pleciesz? Jak to sam jak palec? Przecież tu, ledwie 200 metrów dalej jest George, z Harryr17;m codziennie widzisz się w pracyr30; A i Hogwart nie jest na końcu światar30; No dobra, może i jest, ale na brodę Merlina, jesteś czarodziejem! 3 minuty i możesz wyskoczyć z kominka w moim gabinecie z dwoma butelkami kremowego piwa!
r11; To nie to samo r11; Ron nadal był naburmuszony.
r11; Dokładnie to samo. Do Hogwartu droga zajmuje dokładnie tyle samo czasu co do domu moich rodziców. Zawsze też możesz wpaść do Hanny, do Dziurawego Kotła. Zresztą Neville też czasem tu wpada, nie?
r11; Doskonale wiesz, że teraz to wszystko się rozleci! Mówisz to wszystko żeby mnie pocieszyć, chociaż wcale w to nie wierzysz. Harry ma Ginny i syna, ty masz Hogwart, ja zostałem sam. Koniec przyjaźni. Już nic nie będzie takie samo.
r11; Oczywiście, że w to wierzę! Mam nadzieję, że naszą przyjaźń uda się zachować. Po to zresztą się rozstaliśmy r11; żeby ocalić przyjaźń. Ona jest dla mnie ważna, mam nadzieję, że pomożesz mi zadbać o to, żeby się nie skończyła. Nawet jeśli kiedyś zdarzy się tak, że w naszym życiu pojawi się ktoś inny. Obiecaj mi, że nie pozwolisz skończyć się temu co jest między mną, tobą i Harryr17;m. No i Ginny.
r11; Naprawdę? Jestem dla ciebie nadal trochę ważny? r11; Ron spojrzał nieśmiało w oczy Hermiony.
r11; Nie trochę. Bardzo. Za dużo nas łączy i za dużo razem przeszliśmy żeby teraz to zniszczyć. I pamiętaj, że zawsze możesz wpaść do Hogwartu, jakbyś nabrał ochoty na rozmowę albo piwo.
Ron uśmiechnął się w odpowiedzi. W milczeniu skończyli lody, po czym wrócili do Dziurawego Kotła. Ginny była zaaferowana rozmową z Hanną, a Neville obsługiwał klienta. Harry spojrzał na dwójkę przyjaciół, pytająco unosząc brwi. Ron odwrócił wzrok, a Hermiona delikatnie pokręciła głową, zniechęcając Harryr17;ego do pytań. Kiedy usiedli, nastrój Rona był już wyraźnie lepszy. Po godzinie nadszedł jednak czas pożegnania r11; Hermiona musiała spakować kufry, a Ginny, Harry i Ron mieli jeszcze odwiedzić państwa Weasleyr17;ów, gdzie Potterowie zostawili Jamesa na czas spotkania z Hermioną, Ronem i Longbottomami. Hermiona pożegnała przyjaciół r11; jej uścisk z Ronem był zdecydowanie dłuższy i serdeczniejszy niż z pozostałymi. Wiedziała, że jemu będzie teraz szczególnie trudno. Jej też poradzenie sobie z rozstaniem nie przyszło łatwo, ale Ron chyba miał rację. Ona zaczynała nowe życie w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. A on został w starym otoczeniu, ze starymi znajomymi. Ale bez niej r11; do niedawna najważniejszej osoby w życiu. Zwłaszcza, że planowali, że na następne wakacje wyjadą gdzieś w trójkę r11; ze swoim dzieckiem. To, że Ron był taki zdenerwowany na wieść o ciąży Ginny mogło wynikać również z zazdrości r11; rodzina jego najlepszego przyjaciela i młodszej siostry wkrótce się powiększy, a jego marzenia o żonie i dzieciach właśnie się rozsypały jak domek z kart. Nie będzie sielanki r11; wielkiego Złotego Trio i ich dzieci r11; następnego pokolenia namiętnie łamiącego regulamin szkolny w Hogwarcie. Już miesiąc temu, kiedy Hermiona i Ron odwoływali swój ślub, wiedzieli, że będzie trudno. Żadne z nich nie wiedziało jednak, jak bardzo ich dotknie przekreślenie tych 8 wspólnych lat.

*****
Pierwszego września o świcie Hermiona zeszła do kuchni w domu rodziców. Ciężko jej było żegnać to miejsce kolejny raz. Czuła się, jakby cofnęła się w czasie o kilkanaście lat. Jak wtedy, kiedy pierwszy raz jechała w nieznane, do zamku, w którym mieli ją uczyć magii. Wiedziała, że teraz będzie inaczej, ale być może dlatego właśnie towarzyszył jej taki stres. Ugryzła zaledwie 2 kęsy przygotowanego przez mamę tosta. Pożegnała się z rodzicami, by po chwili deportować się i aportować przed bramą zamku, w którym już drugi raz miała rozpocząć nowe życie.
Uchyliła ciężkie wrota, chwyciła w dłonie dwa wielkie kufry i ruszyła w drogę ku zamkowi. Szła powoli, żałując, że nie ma przy niej kogoś, kto wyręczyłby ją w dźwiganiu bagaży. W sumie mogła spakować mniej podręczników, rodzice mogliby je podesłać przez kominek. Poza tym zawsze można było zamówić je z księgarni z dostawą do Hogwartu. Jaka szkoda, że nie pomyślała o tym wcześniej, teraz musi tachać ciężary, a do zamku jeszcze taki kawał drogir30;
r11; Zapomniałaś różdżki, Granger, czy bawienie się z mugolkę sprawia ci przyjemność? r11; z niemego biadolenia nad własną bezmyślnością wyrwał ją znajomy kpiący głos. Zza jej pleców wyłoniła się ubrana na czarno postać, lewitująca przed sobą 2 kufry.
r11; Dzień dobry, panie profesorze r11; powiedziała Hermiona, czując jak jej policzki czerwienią się ze wstydu. Odstawiła kufry na ziemię, by wyjąć różdżkę z kieszeni.
r11; Nie wysilaj się, Granger r11; odparł profesor Snape i machnął różdżką. Kufry Hermiony podskoczyły i dołączyły do dwóch pakunków, znajdujących się już w powietrzu. Gdy cztery bagaże w równym rzędzie szybowały przed Snaper17;em, Hermiona starała się zasłonić włosami wielkie rumieńce na policzkach, idąc pół kroku za swoim byłym nauczycielem. Że też nie pomyślała o użyciu różdżki! Przez 7 lat uczyła się magii tylko po to, by na terenie magicznego zamku zachowywać się jak największa mugolka na świecie! No i akurat Snape musiał się na to natknąćr30;
Szła za nim w milczeniu, podczas gdy przez głowę przebiegały jej tysiące myśli. Widziała Snaper17;a pierwszy raz od upadku Voldemorta. Ostatnio kiedy znajdował się tak blisko niej, Mistrz Eliksirów był na granicy życia i śmierci r11; gdyby nie błyskawiczna pomoc Hermiony, jej wiedza, umiejętności i odrobina Felix Felicisa, nie byłoby go tutaj. Przez prawie rok dochodził do siebie pod czujnym okiem uzdrowicieli ze Świętego Munga. Słyszała, że wrócił do szkoły po dwóch latach przerwy, na wyraźną prośbę McGonagall. Został oczyszczony ze wszystkich zarzutów, zrehabilitowany w oczach członków Zakonu Feniksa, ale tylko 4 osoby wiedziały, kim naprawdę był ten człowiek. 4 osoby widziały wspomnienia, które Snape przekazał Harryr17;emu, będąc przekonany, że to jego ostatnie chwile. Hermiona, Harry i Ron żałowali, że weszli do nich razem. Pewnie by tego nie zrobili, gdyby wiedzieli, że Severus przeżyje atak Nagini. Ale przecież uzdrowiciele tylko kręcili głowami, starając się przywrócić funkcje życiowe poranionemu ciału. Gdyby trójka przyjaciół domyśliła się, czego wspomnienia mogą dotyczyć, nie oglądaliby ich w razem, Harry zrobiłby to sam. Ale zobaczyli je, Hermiona wiedziała, co to oznacza dla nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Trójka dzieciaków poznała jego sekret, a on musi żyć ze świadomością, że teraz każdy może przez przypadek dowiedzieć się prawdy o jego przeszłości, o jego uczuciu. I że oni r11; Granger, Potter i Weasley już zawsze będą na niego patrzeć przez pryzmat tego, co zobaczyli w myślodsiewni. Nagle Hermiona poczuła wielki żal. Zrobiło jej się szkoda człowieka, który szedł przed nią. Przez chwilę zapragnęła go dotknąć, powiedzieć coś, co sprawi, że on nabierze pewności, że nikt więcej nie pozna jego sekretu. Wspólnie złożyli przecież Przysięgę Wieczystą, że to co widzieli, zostanie między nimi. Chciała mu to teraz powiedzieć, ale z jej ust nie był w stanie wydobyć się żaden dźwięk. Szła więc w ciszy, czując coraz większy ciężar z każdym krokiem, który zbliżał ją do zamku, który jeszcze kilka godzin wcześniej wydawał jej się wybawieniem. Zaczęła obserwować czubki swoich butów, by nie musieć patrzeć na Snaper17;a. Przypomniała sobie bezbronne, poranione, blade ciało profesora, leżące bez życia na podłodze Wrzeszczącej Chaty. Została z nim sama, Harry i Ron pobiegli do zamku. Snape wyglądał zupełnie inaczej niż sobie wyobrażała r11; był co prawda przeraźliwie blady, ale jego mięśnie, drgające pod wpływem jadu Nagini i zaklęć szeptanych przez Hermionę, w niczym nie przypominały tego, co sobie wyobrażała. Zawsze myślała, że pod szatami Snaper17;a kryje się wychudzone, wątłe ciało. Tymczasem Severus był dobrze zbudowanym mężczyzną, jego mięśnie z pewnością mogły budzić podziw uczennic Hogwartu, gdyby tylko potrafił i chciał podkreślić swoje atuty. No właśnie, chciałr30; Hermiona wiedziała, dlaczego Severus chował się przed światem za kurtyną czarnych włosów i szerokimi szatami, które sprawiały, że czasem tak komicznie przypominał olbrzymiego nietoperza. Wiedziała, dlaczego jest taki zgorzkniały i nieprzystępny. Wiedziała i było jej z tym zdecydowanie źle. Teraz szła za nim, rozmyślając i czując, że coś dziwnego dzieje się z jej żołądkiem. Nagle uderzyła w cośr30; w kogoś. Podniosła wzrok i zobaczyła postać Snaper17;a tuż przed swoim nosem. Dotarli już do zamku, a ona nie zauważyła, że profesor zatrzymał się przed wrotami i wpadła na niego. Spojrzała z przerażeniem w jego twarz, wyszeptała rprzepraszamr1;, zaklęciem niewerbalnym otworzyła drzwi wejściowe, chwyciła swoje kufry i mrucząc rdziękujęr1;, czym prędzej weszła do zamku. Pierwsze kroki skierowała do gabinetu McGonagall, by ta wskazała jej komnaty, które mogła zająć.
r11; Dobrze, że już jesteś. Tu masz plan swoich zajęć. Zajmiesz gabinet należący do tej pory do Horacego, na drugim piętrze. Nauczyciel eliksirów zazwyczaj zajmował pomieszczenia w lochach, obok sali eliksirów, ale Severus prosił, by mógł tam nadal mieszkać. Zresztą tobie też będzie lepiej na drugim piętrze. Tym bardziej, że w tym samym korytarzu jest gabinet Longbottoma. Uczta powitalna zacznie się tradycyjnie o piątej, oczekuję, że kwadrans wcześniej pojawisz się w Wielkiej Sali. Profesor Flitwick przyprowadzi pierwszorocznych, reszta nauczycieli będzie czekać przy stole. Możesz oczywiście zjeść wcześniej posiłki w Wielkiej Sali, skrzaty przygotowują je dla nauczycieli od rana. Gdybyś czegoś potrzebowała, zawsze możesz zwrócić się do nich albo do któregokolwiek z pracowników Hogwartu. Przyjmujemy zasadę, że zwracamy się do siebie po imieniu. Nie krępuj się więc zwracać się tak do swoich byłych nauczycieli. Oczywiście nic na siłę, ale to ułatwia pokonywanie barier i stwarza bardziej serdeczne, powiedziałabym r11; rodzinne, stosunki. Jakieś pytania?
r11; Nie, pani profesor.
r11; Minervo. Naprawdę wystarczy Minervo. Dobrze, możesz teraz pójść odpocząć i się rozpakować.
r11; Dziękuję r11; powiedziała Hermiona, ściskając w dłoni swój plan i odwracając się w stronę drzwi.
r11; Jeszcze jedno r11; powiedziała profesor McGonagall, kiedy Hermiona chwyciła za klamkę. Dziewczyna odwróciła się w stronę dyrektorki i pytająco uniosła brwi. r11; Naprawdę cieszę się, że do nas dołączyłaś.

*****
Pokój, który przyszło jej zająć, był bardzo przytulny. To były te same pomieszczenia, w których kiedyś mieszkali nauczyciele obrony przed czarną magią r11; Lupin, Crouch pod postacią Moodyr17;ego i Umbridge. Każdy z nich urządzał pokój we własnym stylu. Teraz były tu najpotrzebniejsze sprzęty r11; biurko, komoda, szafa, regał na książki, stolik i fotele. W kominku płonął ogień, który sprawił, że na napięte ciało dziewczyny spłynęło miłe ciepło. Usiadła w fotelu naprzeciw kominka i wpatrywała się w płonące drewno. To przez ten kominek Harry próbował skontaktować się z Syriuszem. To w tym gabinecie Umbridge próbowała zmusić ich do przyznania się do szpiegowania i ukrywania Syriusza. Hermiona wzdrygnęła się na samą myśl o tamtych wydarzeniach. Nie ma już ani Syriusza, ani Lupina, który zajmował ten gabinet na trzecim roku jej nauki, nie ma Moodyr17;ego, który był tu przetrzymywany przez cały kolejny rok. Czując, że przygnębienie bierze górę nad wszystkimi innymi uczuciami, Hermiona wstała w fotela i przeszła do sypialni. Jednym ruchem różdżki rozpakowała kufry r11; ubrania zawisły w szafie i ułożyły się schludnie w szufladach komody. Książki ustawiły się na półkach. Ramki ze zdjęciami, leżące na dnie kufra Hermiona wyjęła ręcznie. Na szafce przy łóżku ustawiła fotografię rodziców, zdjęcie z jednego ze spotkań Gwardii Dumbledorer17;a znalazło się na ścianie. Hermiona wzięła do ręki obrazek, na którym poruszały się trzy znajome twarze. Po lewej Harry drapał się po nosie, w środku Hermiona miała naburmuszoną minę. Ron uśmiechał się szeroko, pokazując wszystkie zęby.
r11; Masz rację, Ron. Już nic nie będzie takie samo r11; powiedziała na głos, po czym ustawiła zdjęcie na biurku. Wzięła do ręki podręczniki do eliksirów, po czym opuściła swoje nowe mieszkanie, starając się za wszelką cenę nie dopuszczać do siebie ponurych myśli.