Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nic się tu nie zmieniło. Prawie nic... (raven vs MaFaRa10) [zakończony]

Dodane przez Tom_Riddle dnia 21-10-2013 19:10
#2

Tekst 1


Nic się tu nie zmieniło. Prawie nicr30;

Jakie to wspaniałe uczucie, znowu jestem w Hogwarcie! Pierwszego września moje rzeczy były już w szkole. Razem z Harrym i Ronem odstawiłam dzieci na peron, a sama skorzystałam z kominków dostępnych na King Cross.
Kiedy znalazłam się w szkole, było dopiero kilka minut po jedenastej. Poszłam do pokoju dyrektor McGonagall, tak jak wcześniej ustaliłyśmy. Powiedziałam hasło i weszłam do przestronnego, okrągłego gabinetu.
- Witaj Hermiono. r11; powiedziała z uśmiechem
- Dzień dobry pani profesor. r11; nieco niepewnie odpowiedziałam
- Twój gabinet jest w Wieży Północnej, pod salą do wróżbiarstwa. O 21 zejdź proszę na ucztę, przygotujemy wtedy Wielką Salę.
- Dobrze proszę pani. Czy mogę już iść?
- Oczywiście Hermiono.
Pożegnałam się z nią i udałam się do swego gabinetu. W Wieży poczułam mocny zapach starego sherry, który ulatywał z klapę w suficie.
- No tak, ta stara wariatka, Trelawney dalej tu uczy. r11; mruknęłam. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tego, jak wyszłam z jej lekcji w trzeciej klasie.
Podeszłam do ładnych, ale nieco zakurzonych drzwi. No tak, ta klasa nie była używana od lat, ale poprosiłam akurat o nią. Miałam związane z nią dobre wspomnienia.
Otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się po jasnej, dużej sali. Była nieco zapuszczona. Za biurkiem, w rogu, były niskie, czarne drzwi. Ta był gabinet. Moje rzeczy już w nim stały. Weszłam do niego i od razu zaczęłam ogarniać. Szybko go odświeżyłam kilkoma zaklęciami domowymi, otworzyłam okno i zaczęłam wyjmować swoje rzeczy na półki. Kiedy się oporządziłam, wyszłam z mojego pokoju. Rozglądnęłam się po klasie i szybko w niej posprzątałam. Spojrzałam na zegarek r11; była dopiero godzina czternasta. Stwierdziłam, że przejdę się po szkole i przypomnę sobie stare kąty. Na początku przeszłam się po kilku korytarzach r11; między innymi po siódmym piętrze.
Chciałam wejść do Pokoju Życzeń. Przeszłam się trzy razy przy ścianie i zażyczyłam sobie, aby był taki sam jak ten, w którym mieliśmy spotkania GD. Weszłam do środka. Wszystkie wspomnienia z piątego roku we mnie odżyły. Pierwsze spotkanie w Gospodzie Pod Świnkim Łbemr30; Ćwiczenie zaklęćr30; To, jak Harry próbował gdzieś zaprosić Chor30; Ach, stare dobre czasy. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z korytarza. Szybko wyszłam. Na korytarzu zobaczyłam coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Na korytarzu, odwrócony do mnie plecami, stał mój szkolny wróg numer jeden r11; Draco Malfoy. Klnął pod nosem i nieudolnie próbował skleić starą wazę zaklęciem.
- Malfoy, masz prawie czterdzieści lat i dalej nie umiesz takiego prostego zaklęcia jak Reparo? Żałosny jesteś. r11; zadrwiłam z niego.
Rozejrzał się nieprzytomnym zwrokiem, zobaczył mnie i odparował:
- Granger, ty przemądrzała szlamo, skąd ty się tu do cholery wzięłaś?!
- O to samo mogę się zapytać ciebie Malfoy. Ja tu uczę. r11; odpowiedziałam mu.
Na jego twarzy było widać szczere zdziwienie. Znów zaklnął, złożył do kupy wazę i napięcie się odwrócił. Odszedł bez słowa.
- Taki stary, a dalej zachowuje się jak dziecko. r11; pokręciłam głową.
Kiedy obeszłam już wszystkie korytarze w szkole, poszłam na błonia. Przespacerowałam się po skraju Zakazanego Lasu, przy Bijącej Wierzbie i poszłam do Hogsmeade. Zaszłam do Trzech Mioteł r11; uśmiechnięta, choć już trochę stara madame Rosmerta. To niesamowite, jaką pamięć ma ta kobieta! Po tylu latach dalej pamiętała, z kim tu przychodziłam, co robiłam, jak wyglądałam i oczywiście, co zazwyczaj zamawiałam. Przywitałam się z nią i poprosiłam o piwo kremowe z imbirem. Porozmawiałyśmy i nawet nie zauważyłam, że jest już osiemnasta. Kiedy wracałam do zamku, spotkałam Hagrida.
- O cholibka, Hermiono, co tu robisz?! Nie widziałem Cię od pół roku!
Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Hagridzie, nie wiesz? Będę uczyć numerologii i starożytnych run.
- To świetnie! Wpadniesz do mnie na herbatkę?
- Niestety nie mogę, muszę się jeszcze oporządzić przed ucztą.
Pożegnałam się z nim i dotarłam do zamku. Wdrapałam się do swojego gabinetu, zabrałam dwa ręczniki, wielką koszulkę, dużą kosmetyczkę i dobrą książkę, wyszłam z gabinetu i Sali. Powiedziałam hasło (rHistoria Hogwartur1;) i weszłam do zamaskowanej łazienki na korytarzu. To pomieszczenie było bardzo podobne do toalety prefektów, z której korzystałam w czasie nauki w szkole. Były tu dwie duże umywalki, dwie wielkie wanny, dwie kabiny prysznicowe, dwa sedesyr30; Zaraz, dlaczego jest wszystkiego po dwa?!
- O nie! r11; mruknęłam. Świetnie! Dzielę łazienkę z tą jędzą Trelawney. Na szczęście była ona podzielona na dwie części i można było osłonić swoją.
Weszłam do wanny i wpuściłam do niej dużo wody oraz mój ulubiony, cytrynowy płyn. Przez godzinę spokojnie wygrzewałam się w wannie i czytałam opasły tom powieści obyczajowej (rWampir i czarownicar1;). Później umyłam włosy, twarz i zęby. Ubrałam bardzo dużą jak na mnie niebieską koszulkę, zawinęłam włosy w ręcznik. Szybko przemknęłam do mojego gabinetu, w którym ubrałam się i umalowałam. Dziesięć minut przed dwudziestą pierwszą miałam na sobie czarne jeansy, białą koszulę, granatowe trampki za kostkę i czarną, obowiązkową dla nauczycieli szatę. Włosy związałam w luźny kok i wypuściłam z niego kilka kosmyków, by opadały na twarz. Włożyłam nową tiarę. Szybko zbiegłam po schodach i równo o umówionej godzinie byłam przy Wielkiej Sali. Profesor McGonagall ucieszyła się na mój widok.
- Heremiono, świetnie, że już jesteś. Pomóż proszę Filiusowi w przygotowaniu Sali.
- Dobrze. r11; odpowiedziałam z uśmiechem.
Weszłam do Wielkiej Sali i odszukałam wzrokiem małego, starszego czarodzieja. Profesor Filfick dalej był dość energiczny, chociaż zdecydowanie na takiego nie wyglądał.
- Miło Cię widzieć. Jak ty się zmieniłaś! r11; powiedział charakterystycznym dla siebie, lekko skrzeczącym głosem.
- Ja również się cieszę, że pana widzę. Co mam zrobić? r11; zapytałam.
- Przystrój stoły domów, proszę. Pamiętasz ze szkoły, jak zawsze wyglądały? A kiedy już to skończysz, wyczaruj godła domów na obrusach.
- Tak, tak. Już to robię. r11; odeszłam.
Kiedy już przystroiłam wszystkie cztery stoły, zaczęłam zastanawiać się nad godłami. W końcu zdecydowałam się wyczarować je proste, tradycyjne, acz kolorowe. Zadowolona przyglądałam się swoim dziełom.
- No, no, no, masz całkiem dobry gust Granger. r11; usłyszałam arogancki głos
- Po pierwsze: teraz jestem Weasley, nie Granger. Po drugie: nie masz nic do roboty Malfoy? r11; opowiedziałam nawet się nie obracając.
- Nie, nie mam. Jeśli chcesz wiedzieć, Filwick przysłał mnie, żebym ci powiedział, że dzieciaki przyjadą do szkoły za dwadzieścia minut i możemy usiąść do stołu r11; powiedział.
- Świetnie. r11; odparłam oschle i odeszłam w stronę stołu nauczycielskiego.
Kiedy usiadłam już na przydzielonym miejscu, spojrzałam na zaczarowane sklepienie. Z tego co widziałam, właśnie rozpoczęła się burza. Uśmiechnęłam się na myśl, że pierwszoroczniacy, w tym mój syn Hugo oraz córka Harryr17;ego Lily będą wraz z Hagridem przeprawiali się zaraz łódką przez jezioro.
Z zamyślenia wyrwali mnie wchodzący do Sali, przemoczeni uczniowie starszych klas. Jak widać burza na dworze rozpętała się na dobre. W tłumie wypatrzyłam moją córkę Rose, która jako jedyna z rodziny dostała się do Ravenclawu, a nie do Griffindoru. Uczniowie zaczeli siadać do stołu. Śmiali się i rozmawiali. Około piętnastu minut później do sali weszli zmarznięci pierwszoklasiści. Rozpoczęła się Ceremonia przydziału. Hugo i Lily zostali Gryfonami, a Lucy, młodsza córka brata Percyr17;ego r11; tak samo jak Rose, Krukonką.
Później zaczęła się uczta. Najadłam się do syta i byłam już nieco senna, gdy Profesor McGonagall wstała i wygłosiła krótką mowę rozpoczynającą nowy rok szkolny. Przedstawiła też mnie jako nową nauczycielkę numeroligi i starożytnych run oraz Draco Malfoya jako nowego nauczyciela eliksirów.
Po uczcie udałam się do swojego gabinetu, poszłam ogarnąć i przebrać się do łazienki. Potem wsunęłam się do łóżka w rogu gabinetu i szybko zasnęłam.
Następnego dnia wstałam o szóstej rano i (na szczęście) znów nie natknęłam się na Sybille w łazience. Zaczęłam się zastanawiać, czy ona w ogóle się myje? Włożyłam jeansy, trampki i różową koszulkę. Rozpuściłam burzę moich włosów i zeszłam na wczesne śniadanie. Jak na razie w Wielkiej Sali byli tylko pojedynczy uczniowie i kilkoro nauczycieli. Odebrałam swój plan zajęć od profesor McGonagall. Świetnie, dzisiaj, czyli drugiego września, była niedziela r11; miałam wolne. Zjadłam śniadanie i wróciłam do swojego gabinetu. Stwierdziłam, że przerobię go, żeby był nieco przytulniejszy. Za pomocą kilku ruchów różdżki przesunęłam biurko, stolik oraz trzy krzesła pod okno, a łóżko, szafę i mój kufer na drugą stronę pokoju, którą oddzieliłam szerokim regałem na książki. Stał on wcześniej w kącie pokoju. Ściany pomalowałam na brązowo, ułożyłam wszystkie książki, które zebrałam na regale. Rozpaliłam w kominku. Od razu zrobiło się przytulniej.
Spojrzałam na zegarek. Była siódma, więc za pomocą Sieci Fiuu mogłam przedostać się do domu. Zwykle kominki w Hogwarcie nie są podłączone do tej sieci, ale ja o to poprosiłam.
Wzięłam garść proszku, wsypałam go do kominka i weszłam w zielone płomienie. Powiedziałam wyraźnie rdo Nory!r1;. Ostatnio tam mieszkaliśmy, ale tylko na czas remontu naszego domu.
Kiedy znalazłam się w Norze, przywitałam się z panią Weasley, która była już na nogach. Chwilę porozmawiałyśmy, porozmawiałyśmy później weszłam po schodach do Rona. Jak zwykle rozwalił się podczas snu i ani myślał wstać. Musiałam potrząsnąć nim parę razy i dżgnąć go różdzką, żeby się ubudził.
- Cześć kochanie. Coo, tu robisz? r11; przeciągnął się mój mąż.
- Jest niedziela, przyszłam trochę tu posiedzieć. Umyj się, a ja pójdę zrobić śniadanie. r11; odpowiedziałam
- Powodzenia życzę. Mama nie da ci samej nic zrobić w kuchni, dobrze o tym wiesz. r11; oboje się roześmialiśmy.
Weszłam do kuchni.
- Pomóc ze śniadaniem? r11; spytałam mojej teściowej
- Tak kochanie, pokrój proszę warzywa i rozstaw talerze. r11; odpowiedziała.
Kiedy to robiłam, zapytała:
- Jak tam w szkole?
- Plan lekcji mam dobry, a z dzieciakami jeszcze nie rozmawiałam. Hugo i Lily dostali się do Griffindoru, a Lucy do Ravenclawu.
- To świetnie! A zmieniło się coś w kadrze nauczycielskiej? r11; spytała radośnie
- Niewiele. Tylko ja i Draco Malfoy.
- Cooooooo?! Draco Malfoy?! r11; do kuchni wszedł Ron. Dopiero teraz zobaczyłam po nim, że zapewne do północy razem z Harrym, Billem i Georgem balowali.
- Tak, Malfoy. Uczy eliksirów. r11; uśmiechnęłam się.
Zapadła chwilowa cisza.
- Ron z jakiej okazji była impreza, o której nie wiem? r11; spytałam.
- Jaka impreza? Nie było żadnej imprezy! r11; próbował się wykręcać.
- Tak, na pewno nie było. Masz kaca, a wczoraj wróciłeś do domu w środku nocy synu. r11; wtrąciła się Molly.
- No aler30; No dobrze, impreza była z okazji tego, że dzieciaki idą do szkoły, ok? r11; zdenerwował się.
- No już dobrze. Ja się chyba pożegnam, zobaczę co u dzieciaków. r11; uśmiechnęłam się i pocałowałam Rona.
- Do widzenia pani Weasley!
- Do widzenia Hermiono. r11; odpowiedziała.
Kiedy wylądowałam w swoim gabinecie, ktoś z zacięciem pukał w drzwi. Otrzepałam koszulkę z popiołu i otworzyłam.
- Cześć Hugo. Co tu robisz? r11; spytałam swojego piegowatego syna.
- Mamo, mamo, widziałaś wczoraj Ceremonie Przydziału? Widziałaś?
- Tak synku, widziałam. Świetnie, że dostałeś się do Griffindoru. Pogratuluj też tego Lily. r11; uśmiechnęłam się.
- A chcesz zobaczyć mój plan lekcji? r11; pytał podekscytowany
- Daj, to zobaczę. r11; odpowiedziałam. Podał mi czystą, ładną kartkę.
- No, masz dość dużo lekcji. A już wiesz, czy będziesz chodził na jakiejś kółka?
- Tak, będę chciał grać w quiditcha! Ale dopiero jak będę starszy, już wujek Harry i tata mi wytłumaczyli, że raczej nie przyjmują pierwszoroczniaków.
- Mieli rację Hugo. A znalazłeś już sobie jakiś kolegów?
- Tak, i za chwilę jestem z nimi umówiony. Pa mamo! r11; uśmiechnął się i wyszedł z gabinetu.
Później długo czytałam książkę, zeszłam na obiad, a popołudnio znów poszłam do Hogsmehade. Poszłam do małej księgarni, ostatnio dobudowanej do Trzech Mioteł. Kupiłam kilka powieści oraz kilka książek do moich przedmiotów. O dwudziestej wróciłam do zamku na kolację, poszłam do łazienki i wcześnie zasnęłam.
Następnego dnia zaczynałam lekcje o siódmej, więc wstałam, ubrałam się i zjadłam śniadanie już przed szóstą. Za dziesięć siódma byłam już gotowa do lekcji. Do sali weszli siódmoklasiści. Na początku zrobiłam im test, który sprawdzał wiedzę z poprzednich lat. Potem zrobiłam im wstęp do nowego działu starożytnych run. Jako prace domową, kazałam im napisać krótką pracę na temat ostatniego działu, który przerabiali w zeszłym roku.
Później miałam jeszcze sześć lekcji. Sprawdziłam swój plan zajęć r11; na dziś miałamTeraz miałam wolne, więc poszłam do biblioteki, aby sprawdzić testy z kilku grup. Nie chciało mi się tego robić, więc przez chwilę poszukałam zaklęcia sprawdzającego w księgach, znalazłam, ustaliłam klucz odpowiedzi i machnęłam kilka razy różdzką. Zaczęłam czytać rHistorie Howartur1;.
Po godzinie od lektury oderwał mnie świst spadających książek. Podniosłam wzrok. Na podłodze klęczał Draco Malfoy i szybko zbierał książki na regał. Odłożyłam opasły tom książki, którą czytałam na bok i podeszłam do Malfoya.
- Wszedłeś do biblioteki i od razu wszystko ci leci? r11; pokręciłam głową.
- Czy ty musisz być wszędzie?! r11; prawie krzyknął
- Nie ma mnie wszędzie. To ty zawsze pojawiasz się tam, gdzie akurat jestem ja.
Sama nie pamiętam, jak to się dokładnie stało, ale pół godziny później siedzieliśmy razem w Trzech Miotłach i piliśmy Ognistą Whisky. Rozmawialiśmy i piliśmy. Okazało się, że mamy bardzo dużo wspólnego. Około dwudziestej wracaliśmy do zamku. Jednak nie poszliśmy na kolacje, a do lochów. Weszliśmy do sali do eliksirów, a później do korytarza z kilkoma gabinetami. Na ich drzwiach wisiały ładne tabliczki r11; na każdej było nazwisko. Horacy Slughorn, później Severus Snape, a na tych dzwiach, gdzie wchodziliśmy r11; Draco Malfoy.
Upiliśmy się miodem pitnym i Ognistą Whisky. Aż za bardzo. Zaczęliśmy rozmawiać o naszych związkach, o rodzinachr30; I jakoś wyszło na to, że oboje jesteśmy szczęśliwi, ale dość znudzeni ze swoimi partnerami. Pocałował mnie.
- Miałem na to ochotę praktycznie od trzeciej klasy. r11; wyznał cicho.
Całowaliśmy się, dalej piliśmy, rozmawialiśmy, piliśmyr30;
Rano obudziłam się z nim w łóżku. Spojrzałam na magiczny zegarek na swojej ręce r11; o nie, za dwadzieścia minut zaczynam lekcje! Cicho wymknęłam się z jego gabinetu. Czułam się okropnie, miałam strasznego kaca. Ile my do cholery wypiliśmy?!
Doszłam do swojego gabinetu, ubrałam się, umyłam i w miarę ogarnęłam. Później zaczęłam kolejny dzień w szkole, jak gdyby nigdy nicr30;
Ta noc napewno pozostanie naszą tajemnicą.